Scent Bar VI

[madziczka]

Napisane przez annmarie

Madzik, a ile godzin już wyjeździłaś?

Aniu - 8. Nie chodzi o godziny, Chodzi o to, że wszystko mi się pimkoli i będzie pimkolić jak będę miała wyjeżdżonych tych godzin 30. Brak mi jakiejś koordfynacji ruchowej - nie umiem zmieniać biegów nie patrząc na nie, źle wymierzam odległość gdzie mam się zatrzymać, jak się zdenerwuję, zamiast po hamulcach daję po gazie. I czuję, że wyjeżdżone godziny tego nie zmienią Ja albo nie nadaję się na kierowcę, albo będę nim z duuuuuuuużym opóźnieniem


Vesenko - najbardziej jestem zła na siebie Jak już pisałam nikt mnie do tego nie zmuszała, sama chciałam. Jestem zła na siebie, bo robię błędy, które po 8 h są wręcz niewybaczalne i bezmyślne. Próbowałam ćwiczyć z ojcem - skończyło się wracaniem do domu na piechotkę, bo tata nie miał cierpliwości, i dostawał szału "bo jak można nie pamiętać, że jak się rusza to się wrzuca jedynkę". Otóż ja np. nie pamiętam Moja wina..

[Margot45]

Napisane przez madziczka

Chcę Mam dosyć - nie idzie mi to totalnie. Nie umiem skoordynować ruchów, miotam się, mam ogormnego stresa, robię takie rzeczy, że sama jestem sobą przerażona. Nie mam odpowiedniego podejścia i nastawienia psychicznego.


Chyba, że wyjeżdżę jakoś siłą te 30 h i będę dokupować jazdy aż do skutku. Bo egzaminu w najbliższym czasie nie widzę.

Madzik, nie rezygnuj ja sobie wyobrazam, jakie to stresujące, (zwłaszcza, ze nigdy nawet nie siedziałam za kierownicą) ale jak się już zdecydowałaś, to wytrzymaj. Nigdzie nie jest powiedziane, ze masz podejść do egzaminu za pierwszym razem - chyba ważniejsze, zebyś się nauczyła jeździć? A moim zdaniem to bardzo przydatna umiejętnosć - i dodatkowy atut przy poszukiwaniu pracy

[madziczka]

Napisane przez Margot45

Madzik, nie rezygnuj ja sobie wyobrazam, jakie to stresujące, (zwłaszcza, ze nigdy nawet nie siedziałam za kierownicą) ale jak się już zdecydowałaś, to wytrzymaj. Nigdzie nie jest powiedziane, ze masz podejść do egzaminu za pierwszym razem - chyba ważniejsze, zebyś się nauczyła jeździć? A moim zdaniem to bardzo przydatna umiejętnosć - i dodatkowy atut przy poszukiwaniu pracy

To jest mój plan B. Jeżeli nie zwracają pieniędzu, czy choćby części, to wyjeżdzę te 30 h a do egzaminu przystąpię kiedy będę gotowa. Zastanawiam się czy nie powiedzieć o tym jutro instruktorowi, żeby się nie wkurzał. On chce iść do przodu - wiadomo, chce mnie przygotować do egzaminu, bo też ma na to tylko 30h. Ale właśnie nie wiem czy nie porozmawiać, żeby zluzował i sam się nie śpieszył. Może też przestanie się irytować...

[BigMama]

Napisane przez madziczka

Aniu - 8. Nie chodzi o godziny, Chodzi o to, że wszystko mi się pimkoli i będzie pimkolić jak będę miała wyjeżdżonych tych godzin 30. Brak mi jakiejś koordfynacji ruchowej - nie umiem zmieniać biegów nie patrząc na nie, źle wymierzam odległość gdzie mam się zatrzymać, jak się zdenerwuję, zamiast po hamulcach daję po gazie. I czuję, że wyjeżdżone godziny tego nie zmienią Ja albo nie nadaję się na kierowcę, albo będę nim z duuuuuuuużym opóźnieniem


Vesenko - najbardziej jestem zła na siebie Jak już pisałam nikt mnie do tego nie zmuszała, sama chciałam. Jestem zła na siebie, bo robię błędy, które po 8 h są wręcz niewybaczalne i bezmyślne. Próbowałam ćwiczyć z ojcem - skończyło się wracaniem do domu na piechotkę, bo tata nie miał cierpliwości, i dostawał szału "bo jak można nie pamiętać, że jak się rusza to się wrzuca jedynkę". Otóż ja np. nie pamiętam Moja wina..

Się wtrącę .... bo siebie widzę sprzed lat w Tobie Madziu.

NIE REZYGNUJ
Tatusiem się nie przejmuj - chłop jest, a oni tak mają (Pan Domu do dziś zgrzyta zębami jak ze mną jedzie, a ja kieruję - a to kierunkowskaz za wcześnie/póżno, a to za wolno/szybko jadę, a to za daleko od krawężnika parkuję ....mogę tak dłuuugo wymieniać)

8 h jazdy to prawie nic, jak się wcześniej kierownicy, pedałów i czego tam jeszcze nie dotykało. Ja załapałam w czym rzecz po 16 godzinach jazdy , a prawko robiłam w antycznych czasach, kiedy jeździło się 20 (chyba, bo już nie pomnę ze starości)

Zawsze mnie irytowali panowie (PD i instruktor) gdy krzyczeli na mnie, że za późno zmieniam biegi, "bo przecież SŁYCHAĆ, że to już"

(że niby silnik inaczej pracuje)

Usłyszałam to dopiero, jak miałam prawo w kieszeni i sama (bez "ekonoma" obok) pojechałam w dalszą trasę.

Trzymaj się i nie poddawaj - dokup godziny jak trzeba.

[gryx82]

Napisane przez Sabbath

Właśnie oglądam zdjęcia z kilku dni pijaństwa i dochodzę do wniosku, że chyba powinnam przejść na dietę alkoholową.

To nie jest głupie

Napisane przez BeYourself

Ja tak mam po dwóch-trzech piwach. A u Ciebie jak się skala przedstawia?

Ja potrzebuję nieco więcej

A w lustrze widzę Monicę Belluci albo Angelinę Jolie. Ino obie rude. Fajnie jest czyli.

Strzelasz focha?

Nie

Napisane przez edytapa68

Dobrych parę lat temu ,na stacji paliw ,musiałam wysiąść jako pasazerka i mężowi otworzyć drzwi kierowcy, bo sie od wewnatrz nie otwierały. Siostra ze śmiechu mało się nie posikała,bo wygladało to tak, jakbym otwierała drzwi dygnitarzowi To był fiacik 126p!!! Do tej pory smiejemy sie z tej, jakze upokazajacej, sytuacji... Wtedy nie było mi do smiechu

Kumpela ze studiów wchodziła kiedyś do swojego auta przez bagażnik, bo drzwi jej przymarzły

Napisane przez Nasturcja-Pospolita

trzeba siac, siac, siac

( tak to kiedys jakis prorok z Torunia na antenie ogolnopolskiej byl krzyczal i to byl moj ostatni kontakt z telewizja )

Napisane przez czarnazuzia1

A teraz sie usmiecham i bede siac,siac ,siac

---

Witajcie w to spragnione, niedzielne popołudnie

[madziczka]

Wczoraj próbowałyśmy z mamą ubrać choinkę - nic z tego. Zostwaiłśmy na próbę na noc, ubraną tylko w światełka. Pampeluna obskubywała ją co zakończyło się wymiotowaniem sztucznymi igiełkami. Koniec końców mamy choinkę z wikliny Tylko taka przejdzie przy naszych kotach

[Aggie125]

Kiedyś była taka zima, żę przymarzały drzwi od auta. Pojechalismy z tatą po choinkę. Pod samochodem tata każe mi przytrzymac choinkę, a sam mocuje się z drzwiami. Nic. Chucha, dmucha, nic. W pewnym momencie przyjrzał sie uważnie samochodowi, krzyknął "O Jezu, to nie nasz samochód" i zwiał, zostawiając mnie jak durną z ta choinką. Ledwo ja dowlokłam do właściwego samochodu, który stał parę metrów dalej

[madziczka]

Napisane przez Aggie125

Kiedyś była taka zima, żę przymarzały drzwi od auta. Pojechalismy z tatą po choinkę. Pod samochodem tata każe mi przytrzymac choinkę, a sam mocuje się z drzwiami. Nic. Chucha, dmucha, nic. W pewnym momencie przyjrzał sie uważnie samochodowi, krzyknął "O Jezu, to nie nasz samochód" i zwiał, zostawiając mnie jak durną z ta choinką. Ledwo ja dowlokłam do właściwego samochodu, który stał parę metrów dalej

[annmarie]

Napisane przez madziczka

Aniu - 8. Nie chodzi o godziny, Chodzi o to, że wszystko mi się pimkoli i będzie pimkolić jak będę miała wyjeżdżonych tych godzin 30. Brak mi jakiejś koordfynacji ruchowej - nie umiem zmieniać biegów nie patrząc na nie, źle wymierzam odległość gdzie mam się zatrzymać, jak się zdenerwuję, zamiast po hamulcach daję po gazie. I czuję, że wyjeżdżone godziny tego nie zmienią Ja albo nie nadaję się na kierowcę, albo będę nim z duuuuuuuużym opóźnieniem

Ja miałam tylko 20 godzin (stara wersja kursów), ale pierwsze 5 godzin to był horror. Następne 5 też. Zakręty brałam po krawężniku, żeby zmienić bieg, niemal się zatrzymywałam - też musiałam patrzeć na biegi. A plac to była loteria...
A od 12 godziny coś się odblokowało.
Po oblanym egzamie zmieniłam instruktora, który o umiał mi wytłumaczyć i nauczyć mnie jazdy po placu i za drugim razem poszło.

Po prostu nie daj sobie wmówić, że jesteś kiepska, beznadziejna, że się nie nadajesz. Może warto zmienić instruktora (masz do tego prawo, nawet jeśli w szkołach mówią coś innego). Mój pierwszy łapał mnie za ręce, kładł dłoń na kolano, a równocześnie tłumaczył, że "takie dziewczątka za kierownicą są takie bezradne"...
Gdybym została (miałam 17 lat wówczas), pewnie do dziś bym nie jedździła.

Napisane przez madziczka

Próbowałam ćwiczyć z ojcem - skończyło się wracaniem do domu na piechotkę, bo tata nie miał cierpliwości, i dostawał szału "bo jak można nie pamiętać, że jak się rusza to się wrzuca jedynkę". Otóż ja np. nie pamiętam Moja wina..

Po zdaniu egzaminu jeździłam z mamą - tak daleko nie miała cierpliwości do mojej "beznadziejnej jazdy", że po 3 jazdach przestała ze mną jeździć, dzięki czemu nie jeździłam przez 6 lat w ogóle. A potem zaczęłam jeździć sama, po kilku malutkich (400-500 metrów) próbach uwierzyłam, że wcale nie jestem beznadziejna, choć następne 3 lata zdarzało mi się trzasnąć drzwiami jak jechałam z TŻ - "no jak ty ruszasz", "no jak ty hamujesz", "no zatrzesz silnik", itd...

Dziś jeżdżę - nie jestem super kierowcą, ale nie miewam wypadków, stłuczek, nie jestem zagrożeniem na drodze. I lubię jeździć, choć jazda we mgle mnie przeraża.

[gryx82]

Napisane przez Aggie125

Kiedyś była taka zima, żę przymarzały drzwi od auta. Pojechalismy z tatą po choinkę. Pod samochodem tata każe mi przytrzymac choinkę, a sam mocuje się z drzwiami. Nic. Chucha, dmucha, nic. W pewnym momencie przyjrzał sie uważnie samochodowi, krzyknął "O Jezu, to nie nasz samochód" i zwiał, zostawiając mnie jak durną z ta choinką. Ledwo ja dowlokłam do właściwego samochodu, który stał parę metrów dalej

Nieźle

Mama kumpla też pomyliła kiedyś samochód i usiadła, ku zaskoczeniu jakiegoś faceta, na fotelu pasażera

[madziczka]

Napisane przez annmarie

Ja miałam tylko 20 godzin (stara wersja kursów), ale pierwsze 5 godzin to był horror. Następne 5 też. Zakręty brałam po krawężniku, żeby zmienić bieg, niemal się zatrzymywałam - też musiałam patrzeć na biegi. A plac to była loteria...
A od 12 godziny coś się odblokowało.
Po oblanym egzamie zmieniłam instruktora, który o umiał mi wytłumaczyć i nauczyć mnie jazdy po placu i za drugim razem poszło.

Po jazdach z tatą, stwierdziłam, że mój instruktor ma do mnie świętą cierpliwość. Ani razu nie podniósł głosu, nie niecierpliwi się ( a przynajmniej nie pokazuje tego w jawny, ostentacyjny sposób - po prostu sama się czasem domyślam. Nie puszcza złośliwych komentarzy, nie łapie za kolanka. Miałam do niego wątpliwości, ale po tym, co wyprawiał mój tata widzę, że mój instruktor nie jest zły Chyba dojadę z nim te 30 h, a na dodatkowe jazdy wezmę kogoś innego

A jak już zdam, to będę jeżdzić sama. Teraz naprawdę wiem, co czują kierowcy, którzy słyszą w trakcie jazdy komentarze i pouczenia. Jak Bozię kocham - wysadzę wtedy takiego delikwenta choćby w środku lasu


Jest jedna myśl, która powstrzymuje mnie przed rzuceniem tego w diabły - że robię to DLA SIEBIE, dla własnej potrzeby i korzyści


Dziewczyny i chłopcy - dzięki za słowa otuchy Jakoś się człowiekowi lżej robi mimo, że zaliczę pewnie niejdnego doła jeszcze

[czarnazuzia1]

Napisane przez madziczka

Jest jedna myśl, która powstrzymuje mnie przed rzuceniem tego w diabły - że robię to DLA SIEBIE, dla własnej potrzeby i korzyści

Napisz duzymi literami i powies nad lozkiem ,zeby sobie o tym przypominac DLA SIEBIE .
Jestem pewna ze dasz rade ,a pocwiczyc zmiane biegow mozesz sama na sucho w samochodzie taty

[edytapa68]

Napisane przez gryx82

Nieźle

Mama kumpla też pomyliła kiedyś samochód i usiadła, ku zaskoczeniu jakiegoś faceta, na fotelu pasażera

Moja kuzynka tez miała taka przygodę i jeszcze była zdziwiona dlaczego nie jedzie!

[annmarie]

Napisane przez madziczka

Po jazdach z tatą, stwierdziłam, że mój instruktor ma do mnie świętą cierpliwość. Ani razu nie podniósł głosu, nie niecierpliwi się ( a przynajmniej nie pokazuje tego w jawny, ostentacyjny sposób - po prostu sama się czasem domyślam.

To jego zawód, a dla Twojego Taty to było nowum - to też trzeba wziąć pod uwagę
Spróbuj dojeździć do końca

[princeska69]

Madziczko nie martw sie ja zalapalam praktycznie pod sam koniec co i jak a przede mna 4 egzamin

[Zuziunia]

Koszmarny dzień dzisiaj, na wykładach nuda...
no ale takie życie....wizja zapracowanego tygodnia...ech...

jutro mam wigilie w robocie.

[BeYourself]

Napisane przez BigMama

Zawsze mnie irytowali panowie (PD i instruktor) gdy krzyczeli na mnie, że za późno zmieniam biegi, "bo przecież SŁYCHAĆ, że to już"

(że niby silnik inaczej pracuje)

Usłyszałam to dopiero, jak miałam prawo w kieszeni i sama (bez "ekonoma" obok) pojechałam w dalszą trasę.

Trzymaj się i nie poddawaj - dokup godziny jak trzeba.

Oj tak, zgadzam się i popieram. Madzik, żeby dobrze jeździć (żeby w ogóle jeździć) potrzeba czasu. Nikt się Kubicą nie rodzi (oprócz samego Kubicy). Jedni potrzebują na załapanie o co w tej jeździe chodzi mniej, inni więcej czasu. Jedni mają do tego talent, inni nie, ale to nie znaczy, że się nie nadają! Madziu, podchodź do tych jazd na luzie, nie stresuj się, pomyśl sobie, że przecież nikt Cię do niczego nie zmusza, że jeździsz dla przyjemności, bo TY tego chcesz, a nie ktoś Ci każe. Bo przecież tak jest, więc teraz tylko trzeba to przyjąć jako oczywistość. Oczywistą oczywistość.
Niemal każda z nas, które zdałyśmy prawko, ma za sobą chwile zwątpienia, czy nawet gorsze "przeboje drogowe". Ja przed moją drugą próbą zdawania na prawko wykupiłam jazdy u takiego instruktora, niby polecanego, który generalnie zmieszał mnie z błotem. Może nie do końca mnie, ale moją jazdę - po tych dodatkowych zajęciach myślałam, że ostatnia ze mnie oferma, że nawet placyku nie przejadę, nie mówiąc już o jeździe na mieście. Dlatego, paradoksalnie, podeszłam do egzaminu na takim luzie, jak tylko można było. I zdałam. Dlatego dam Ci radę, a właściwie powtórzę radę innych Dziewczyn (w kupie siła, nie mylimy się, mamy rację, więc masz nas słuchać): nie poddawaj się, rozluźnij się, a będzie dobrze! Komentarzami i zdenerwowaniem innych się nie przejmuj. Ja też tak miałam, jak ćwiczyłam jazdę z ojcem (po polnych dróżkach i zakrętach oczywiście). Ale faceci tak mają, myślą, że tylko oni potrafią świetnie jeździć (taki syndrom baby za kierownicą) i nie rozumieją, że niektórym nauczenie się pewnych rzeczy przychodzi z trudem. No bo ONI przecież potrafią. Należy to olać ciepłym moczem. Sikiem prostym.

[vesenka]

Napisane przez BeYourself

Komentarzami i zdenerwowaniem innych się nie przejmuj. Ja też tak miałam, jak ćwiczyłam jazdę z ojcem (po polnych dróżkach i zakrętach oczywiście). Ale faceci tak mają, myślą, że tylko oni potrafią świetnie jeździć (taki syndrom baby za kierownicą) i nie rozumieją, że niektórym nauczenie się pewnych rzeczy przychodzi z trudem. No bo ONI przecież potrafią. Należy to olać ciepłym moczem. Sikiem prostym.

Mój tata ma inaczej. Wmawia mi,że powinnam iść na kurs, bo przecież świetnie mi idzie (ciekawe gdzie on widzi to świetnie, jak dla mnie to udało mi się odpalić, wrzucić jedynkę i trochę pojeździć nocą po marketowym parkingu . Aha, udało mi się jeszcze toto zatrzymać bez powodowania strat w ludziach i sprzęcie ) Wiem,że ma rację mówiąc,że prawko przyda mi się, bo jeżdżąc autem będę miała więcej wolnego czasu. Ale ja jakoś sama nie umiem się zebrać w sobie i zapisać na kurs.
A poza tym i tak nie rozróżniam kierunków, więc szanse zdania egzaminu są zerowe

[madziczka]

Też mam problem z kierunkami na szybko. Wrzucam kierunkowskaz prawy a skręcam w lewo

[BeYourself]

Napisane przez vesenka

Mój tata ma inaczej. Wmawia mi,że powinnam iść na kurs, bo przecież świetnie mi idzie (ciekawe gdzie on widzi to świetnie, jak dla mnie to udało mi się odpalić, wrzucić jedynkę i trochę pojeździć nocą po marketowym parkingu . Aha, udało mi się jeszcze toto zatrzymać bez powodowania strat w ludziach i sprzęcie ) Wiem,że ma rację mówiąc,że prawko przyda mi się, bo jeżdżąc autem będę miała więcej wolnego czasu. Ale ja jakoś sama nie umiem się zebrać w sobie i zapisać na kurs.
A poza tym i tak nie rozróżniam kierunków, więc szanse zdania egzaminu są zerowe

Odpalenie, wrzucenie jedynki i jazda po parkingu też jest wyczynem. Według mnie ma rację - zapisz się na kurs, a im szybciej, tym lepiej, dobrze jest mieć prawo jazdy. Ja osobiście np. bardzo cieszę się, że zrobiłam prawko zaraz po maturze. Teraz nie miałabym kiedy, chyba bym musiała po nocach jeździć.

[BigMama]

Napisane przez vesenka

A poza tym i tak nie rozróżniam kierunków, więc szanse zdania egzaminu są zerowe

TEŻ TO MAM - żeby była jasność

prawo-lewo
długość-szerokość geograficzna
iloraz-iloczyn
zawsze wymagają ode mnie sekundy zastanowienia (tylko z czarne- białe nie mam kłopotów )

To ponoć lekka dysleksja jest

Napisane przez madziczka

Też mam problem z kierunkami na szybko. Wrzucam kierunkowskaz prawy a skręcam w lewo

Rozwiązanie jest bardzo proste - kierunkowskaz przesuwasz w tę stronę, w którą będziesz skręcać kierownicą (lewo-kierunkowskaz w dół, bo ręka od strony kierunkowskazu przy obracaniu kierownicą wędruje w dół, prawo- kierunkowskaz w górę, bo ręka powędruje przy obracaniu kierownicą w górę).

nazywanie kierunku w tym momencie jest zbędne

edit: chyba, że ktoś siedzi obok i dyryguje prawo,lewo
ja swojego instruktora prosiłam w czasie nauki, zeby operował nazwami obiektów (i skręcaliśmy w stronę kościoła, liceum, urzędu miasta itd a nie jakieś prawo-lewo )

[madziczka]

Napisane przez BigMama

Rozwiązanie jest bardzo proste - kierunkowskaz przesuwasz w tę stronę, w którą będziesz skręcać kierownicą (lewo-kierunkowskaz w dół , prawo- kierunkowskaz w górę).

nazywanie kierunku w tym momencie jest zbędne

BigMamo - to wiem Ale jak wytłumaczyć fakt, że czasem wrzucam kierunkowskaz lewy w kierownicę skręcam w prawo?


Idę się wyluzować

[BigMama]

Napisane przez madziczka

BigMamo - to wiem Ale jak wytłumaczyć fakt, że czasem wrzucam kierunkowskaz lewy w kierownicę skręcam w prawo?

Kobieta zmienną jest.
Po prostu zmieniasz zdanie w ostatniej chwili

Albo zapominasz, w którą stronę pchnęłaś kierunkowskaz

[edytapa68]

Dziewczyny! Sorry! Zmiencie juz ten temat prawa jazdy, albo stwórzcie nowy wątek bo widze,że temat gorący

[madziczka]

Napisane przez BigMama

Kobieta zmienną jest.
Po prostu zmieniasz zdanie w ostatniej chwili

[BigMama]

Napisane przez edytapa68

Dziewczyny! Sorry! Zmiencie juz ten temat prawa jazdy, albo stwórzcie nowy wątek bo widze,że temat gorący

Ojtam zaraz gorący - trzeba kobietę wesprzeć, a temat jak każdy inny (bar to bar - raz mówią o jazdach, raz o ustępowaniu miejsca w autobusach, a czasem poruszany jest temat alkoholowy )

Watek po to powstał, żeby pogadać o wszystkim nie wychodząc z perfum (jak się mylę, to mnie poprawcie)

[czarnazuzia1]

Napisane przez BigMama

Ojtam zaraz gorący - trzeba kobietę wesprzeć, a temat jak każdy inny (bar to bar - raz mówią o jazdach, raz o ustępowaniu miejsca w autobusach, a czasem poruszany jest temat alkoholowy )

Watek po to powstał, żeby pogadać o wszystkim nie wychodząc z perfum (jak się mylę, to mnie poprawcie)

prawda tutaj dyskutuje sie o wszystkim .
Kierunkowa sierota tyz jestem

[Aggie125]

E tam gorący temat bywały już tak gorące, że dyskusje toczyły się na 15 stronach wątku, leciały punkty, a modki szalały

[BigMama]

Napisane przez czarnazuzia1

Kierunkowa sierota tyz jestem

Zakładamy Klub Sierot Kierunkowych Ale Nie Węchowych ?


Pod hasłem "Nie ważne w którą skręcasz stronę, byle w kierunku perfum"
albo "Nie musisz znać kierunków - węch wskaże Ci drogę"


inne propozycje mile widziane...

[edytapa68]

Napisane przez Aggie125

E tam gorący temat bywały już tak gorące, że dyskusje toczyły się na 15 stronach wątku, leciały punkty, a modki szalały

Aha! To sorki, dyskutujcie sobie zatem dalejAle moze ktos poruszy inny temat...Nasturcyjo! odezwij sie!Mam ochote sie posmiać