Napiwki w restauracji

[MiamiGlow]

No właśnie. I jak trafi na te pełne usta to jest to niezręczne, bo albo cisza i gorączkowe przełykanie, albo ewentualnie można go opluć i seplenić. ale wierzę, że intencje były dobre.

[siarka40]

Napisane przez MiamiGlow;83489221[...

ale wierzę, że intencje były dobre.

Wiesz pewnie, co jest wybrukowane dobrymi intencjami (chęciami) .
Tak samo jak w restauracji, tak i w taksówce nie lubię, gdy się mnie zagaduje.

[wiekanka]

[1=749d3470e67da5a340716cf 11c99d98c9d41692a_5eab587 331573;12467751]Zwykle płacę kartą, napiwków nie doliczają.

Z punktu widzenia kelnera, napiwki nie są poniżające ?[/QUOTE]

Nie wiem, jak z punktu kelnera ale opowiem historie z punktu fryzjera, jaka mi sie kiedys przydarzyla.
Czesalam na wesele pewna starszawa kobite w koka i na koniec zapytala ile placi. Na co odpowiedzialam, ze (dokladnie nie pamietam) 25zl. Ona dala mi 30 zl i na koniec powiedziala wyraznie "dziekuje"dajac mi do zrozumienia, ze reszty nie trzeba.
Ja schowalam te 3 dychy do szuflady i zajelam sie nastepna klientka.

Po chwili podchodzi do mnie jeszcze raz i pyta "to ile se pani wziela? Kompletnie zaskoczona potorzylam ile usluga kosztowala i ile mi dala. Na to ona znowu "to ile se pani wziela?", to ja znowu jej mowie tlumaczac wlasciwie to samo, tylko z innej strony a w koncu przycisnieta takim samym pytaniem,nie majac wyjscia wydusilam z siebie, ze 5zl.

Ona na to"aaa niee, to zamaaalo" i wcisnela mi do reki jeszcze 1ozl.

Poczulam sie wtedy, jakos tak niewyraznie, ze nigdy tego nie zapomne.

[MiamiGlow]

Napisane przez wiekanka

Czesalam na wesele pewna starszawa kobite w koka i na koniec zapytala ile placi. Na co odpowiedzialam, ze (dokladnie nie pamietam) 25zl. Ona dala mi 30 zl i na koniec powiedziala wyraznie "dziekuje"dajac mi do zrozumienia, ze reszty nie trzeba.
Ja schowalam te 3 dychy do szuflady i zajelam sie nastepna klientka.

Po chwili podchodzi do mnie jeszcze raz i pyta "to ile se pani wziela? Kompletnie zaskoczona potorzylam ile usluga kosztowala i ile mi dala. Na to ona znowu "to ile se pani wziela?", to ja znowu jej mowie tlumaczac wlasciwie to samo, tylko z innej strony a w koncu przycisnieta takim samym pytaniem,nie majac wyjscia wydusilam z siebie, ze 5zl.

Ona na to"aaa niee, to zamaaalo" i wcisnela mi do reki jeszcze 1ozl.

Poczulam sie wtedy, jakos tak niewyraznie, ze nigdy tego nie zapomne.

Bardzo niezręcznie to rozegrała. Ale może to tak jak siarka40 podsumowała: dobrymi chęciami piekło wybrukowane. Tu pewnie też dobre intencje, bo nie wierzę, że ta kobieta chciała komuś tak namieszać. Może coś jej wolniej myślenie szło tego dnia .
Na pewno jak się daje napiwki to jakoś tak, no nie wiem, dyskretniej i z taktem.

[wiekanka]

Napisane przez MiamiGlow

Na pewno jak się daje napiwki to jakoś tak, no nie wiem, dyskretniej i z taktem.

Zgadzam sie. W sumie to zadna filozofia dac napiwek ale jak widac tez moze sie zdarzyc, ze jednak nie.

[siarka40]

Napisane przez MiamiGlow

Na pewno jak się daje napiwki to jakoś tak, no nie wiem, dyskretniej i z taktem.

Z drugiej strony niektórzy po takie napiwki sięgają bez taktu. Ot, wspomniany przeze mnie wyżej przykład z doliczaniem z automatu napiwku do rachunku (jako jednej z pozycji). Przy czym zastanawiam się czy ta kwota idzie rzeczywiście do kelnera, czy też jeśli ktoś chciałby dać faktycznie napiwek za obsługę, musiałby jeszcze dodatkowo wyszperać parę groszy, bo doliczona do rachunku kwota zasiliłaby portfel właściciela.

[ruda_beksa]

Nie lubię jak w restauracjach są automatycznie doliczane napiwki 18%-20% (zwykle do stolików przy których siedzi 6+ osób). Takie narzucanie kwot mnie denerwuje, bo jeśli obsługa była wredna, to chcę mieć możliwość zostawienia 10%.

Natomiast w większości sytuacji daję spore napiwki, bo sprawia mi to przyjemność. Nie tylko w restauracjach, ale w sytuacjach gdzie ktoś wykonuje bezpośrednią usługę (fryzjer, taksówkarz, pani która sprząta).

Szczerze - nie pojmuję rozumowania"chcę iść do restauracji ale nie stać mnie na napiwek". Jeśli nie stać cię żeby dołożyć komuś te kilka złotych, to... czy tak naprawdę stać cię na imprezowanie na mieście?

[Timon i Pumba]

Treść usunięta

[3ebdb6c370169ce1a39c163fc8d64643247d9f80]

Napisane przez ruda_beksa

Szczerze - nie pojmuję rozumowania"chcę iść do restauracji ale nie stać mnie na napiwek". Jeśli nie stać cię żeby dołożyć komuś te kilka złotych, to... czy tak naprawdę stać cię na imprezowanie na mieście?

Tego też nie rozumiem, ale z takim argumentem na serio chyba się nie spotkałam.

[Finlora]

Napisane przez ruda_beksa

Szczerze - nie pojmuję rozumowania"chcę iść do restauracji ale nie stać mnie na napiwek". Jeśli nie stać cię żeby dołożyć komuś te kilka złotych, to... czy tak naprawdę stać cię na imprezowanie na mieście?

A co ma zostawianie napiwków do imprezowania na mieście?
Nigdy nie myślałam o tym w ten sposób a może ktoś rozumuje tak, że za te kilka złotych będzie miał kolejne piwo albo lody?



Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[cava]

Napisane przez Pani_Mada

idąc Twoim tokiem myślenia to pracownikowi chyba odpowiada stawka proponowana przez pracodawcę. więc idea napiwków jest bezsensowna w takim razie

Kelner wie i jego pracodawca wie, ze kelner zwyczajowo zarobi dodatkowo na napiwkach.
Nawet jeśli teraz wszedłby system napiwków na sztywno doliczonych do rachunków, to nadal kelner miałby niską podstawę + nieprzewidywalną sumę z napiwków.
+ część ludzi i tak by dodatkowy napiwek zostawiła w gotówce na stole.

[Pia_Gizela]

Ja zostawiam napiwek tylko wtedy, gdy jestem zadowolona z obsługi i gdy mam pieniądze zdarzyło mi się płacić równą kwotę, załóżmy 100 zł. Miałam akurat 100 gotówki w portfelu i kartę a z drobnych może w sumie z 3 zł

[MiamiGlow]

Napisane przez ruda_beksa

Szczerze - nie pojmuję rozumowania"chcę iść do restauracji ale nie stać mnie na napiwek". Jeśli nie stać cię żeby dołożyć komuś te kilka złotych, to... czy tak naprawdę stać cię na imprezowanie na mieście?

Podobnie jak Finlora, nie widzę zbieżności. Napiwek naprawdę nie jest przymusem i zależy od intencji klienta. Umówmy się, że restauracje są różne - droższe i tańsze. I są też ludzie, którzy faktycznie liczą się z każdym groszem, bo są w gorszej sytuacji, mają studia, kredyty, no nie wiem, nieważne co mają.

W ogóle uważam, że takie podejście jest szkodliwe, bo dzieli społeczeństwo. Jest "biedota, która nie sypnie na napiwki i nie powinna iść do restauracji" i "zamożni, którzy dają kasę i nie liczą grosza kelnerom". A myślałam, że takie patrzenie mija. Ja z rodziną nigdy nie chodziłam do restauracji - bo nie było takiego zwyczaju, bo to kojarzyło się z rozrzutnością, bo rodzice moich rodziców też tego nie praktykowali i w ogóle nikt ze znajomych. Dlatego moje pierwsze kroki w lokalach były trochę stresowe, nie byłam pewna jak się zachowywać. Teraz już wiem i uważam, że naprawdę każdy powinien tego próbować - nawet jak w danej sytuacji nie stać go na napiwki. Bo jest to doświadczenie kulturowe.

I bywanie na mieście to nie jest jakiś luksus, serio. Każdy może i każdy ma prawo.

[ruda_beksa]

Napisane przez MiamiGlow

Podobnie jak Finlora, nie widzę zbieżności. Napiwek naprawdę nie jest przymusem i zależy od intencji klienta. Umówmy się, że restauracje są różne - droższe i tańsze. I są też ludzie, którzy faktycznie liczą się z każdym groszem, bo są w gorszej sytuacji, mają studia, kredyty, no nie wiem, nieważne co mają.

W ogóle uważam, że takie podejście jest szkodliwe, bo dzieli społeczeństwo. Jest "biedota, która nie sypnie na napiwki i nie powinna iść do restauracji" i "zamożni, którzy dają kasę i nie liczą grosza kelnerom". A myślałam, że takie patrzenie mija. Ja z rodziną nigdy nie chodziłam do restauracji - bo nie było takiego zwyczaju, bo to kojarzyło się z rozrzutnością, bo rodzice moich rodziców też tego nie praktykowali i w ogóle nikt ze znajomych. Dlatego moje pierwsze kroki w lokalach były trochę stresowe, nie byłam pewna jak się zachowywać. Teraz już wiem i uważam, że naprawdę każdy powinien tego próbować - nawet jak w danej sytuacji nie stać go na napiwki. Bo jest to doświadczenie kulturowe.

I bywanie na mieście to nie jest jakiś luksus, serio. Każdy może i każdy ma prawo.

Ja nie piszę, że to luksus. W ogóle dopisałaś sobie bardzo dużo - o biedocie, o zamożnych - ja o tym nie piszę. Spotkałam się z argumentacją, że w restauracji jest drogo, w barze drogo, więc napiwku nie dają bo wystarczająco już wydali. To nie "biedota", a moim zdaniem sknerstwo. Dla mnie to pojęcie jest po prostu trudne do zrozumienia. I, tak, każdy może, każdy ma prawo, i ja mam prawo dziwić się, że ktoś może wydać 100zł na posiłek ale 10zł napiwku to już za dużo.

Też nie chodziłam z rodzicami do restauracji i nie widzę związku.

[Finlora]

Zgadzam się z MiamiGlow. Poza tym to, że ktoś liczy się z każdym groszem i nie stać go na wyrzucenie "kilku złotych" na napiwek (bo za to mógłby coś jeszcze kupić), oznacza, że ma siedzieć w domu?

[ruda_beksa]

Napisane przez Finlora

Zgadzam się z MiamiGlow. Poza tym to, że ktoś liczy się z każdym groszem i nie stać go na wyrzucenie "kilku złotych" na napiwek (bo za to mógłby coś jeszcze kupić), oznacza, że ma siedzieć w domu?

Może robić cokolwiek chce, a ja mogę tego nie rozumieć.

[Limonka2738]

Napisane przez ruda_beksa

Może robić cokolwiek chce, a ja mogę tego nie rozumieć.

Albo niech płaci mu na przykład pracodawca. Szaleństwo, nie?

Jakbym miała wszystkim miłym ludziom dawać napiwek, dlatego tylko że mnie obsługują miło, to bym musiała sobie dobrać drugi etat.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[Finlora]

Napisane przez Limonka2738

Jakbym miała wszystkim miłym ludziom dawać napiwek, dlatego tylko że mnie obsługują miło, to bym musiała sobie dobrać drugi etat.

Mogłabyś też wziąć niewielki kredycik na te napiwki, tak jak jedna starsza pani u mnie w pracy - brała kredyt, wpłacała całą kwotę na pewne radio, spłaciła, wzięła kolejny itd

[ruda_beksa]

Napisane przez Limonka2738

Albo niech płaci mu na przykład pracodawca. Szaleństwo, nie?

Jakbym miała wszystkim miłym ludziom dawać napiwek, dlatego tylko że mnie obsługują miło, to bym musiała sobie dobrać drugi etat.

Pewnie, że najlepiej byłoby gdyby płacił pracodawca, ale niestety na to akurat nie mam wpływu

[siarka40]

Napisane przez cava

Kelner wie i jego pracodawca wie, ze kelner zwyczajowo zarobi dodatkowo na napiwkach.

No właśnie, a gdyby takiego zwyczaju nie było, to może by pracodawca płacił za swojego pracownika, tak jak jest w innych zawodach.

Napisane przez ruda_beksa

Może robić cokolwiek chce, a ja mogę tego nie rozumieć.

Ale nie musisz nazywać takich osób sknerami.

Napisane przez Limonka2738

Albo niech płaci mu na przykład pracodawca. Szaleństwo, nie?

No, dziwactwo jakieś.

Napisane przez Limonka2738

Jakbym miała wszystkim miłym ludziom dawać napiwek, dlatego tylko że mnie obsługują miło, to bym musiała sobie dobrać drugi etat.

Ja nawet nie wymagam, aby ktoś był miły. Żeby po prostu wypełnił swoje obowiązki.

[ruda_beksa]

Napisane przez siarka40

No właśnie, a gdyby takiego zwyczaju nie było, to może by pracodawca płacił za swojego pracownika, tak jak jest w innych zawodach.


Ale nie musisz nazywać takich osób sknerami.


No, dziwactwo jakieś.


Ja nawet nie wymagam, aby ktoś był miły. Żeby po prostu wypełnił swoje obowiązki.

Nie powiedziałam, że są sknerami, a że dla mnie takie zachowanie to sknerstwo. Subtelna, ale znacząca różnica.

[I ona]

Napisane przez ruda_beksa

Nie powiedziałam, że są sknerami, a że dla mnie takie zachowanie to sknerstwo. Subtelna, ale znacząca różnica.

No niewiele myślę to zmienia. I przykro się coś takiego czyta. No niestety nie każdego stać na to by do każdej usługi doliczać napiwki. A w knajpie napiwkujemy usługę, która jest wliczona i tak w cenę z karty. Każdy może robić jak chce i jak może, ale pisanie, że to sknerstwo jest po prostu słabe.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[wiekanka]

Napisane przez ruda_beksa

Nie powiedziałam, że są sknerami, a że dla mnie takie zachowanie to sknerstwo. Subtelna, ale znacząca różnica.

Osobiscie nigdy nie zwracalam uwagi, czy ktos mnie nagrodzil napiwkiem, czy nie. Owszem bylo to mile ale niezaleznie od napiwku jednakowo wykonywalam usluge.
Moja kolezanka, juz inaczej to traktowala. Te klientki, ktore dawaly czesala dluzej i widac bylo, ze bardziej sie starala i o nie zabiegala. Za kazdym razem, gdy klientka wychodzila sprawdzala ile dostala w kieszen. Raz przy sprawdzaniu wyjela guzik. Jakos nie bylo mi jej zal.

[ruda_beksa]

Napisane przez I ona

No niewiele myślę to zmienia. I przykro się coś takiego czyta. No niestety nie każdego stać na to by do każdej usługi doliczać napiwki. A w knajpie napiwkujemy usługę, która jest wliczona i tak w cenę z karty. Każdy może robić jak chce i jak może, ale pisanie, że to sknerstwo jest po prostu słabe.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

Nie miałam zamiaru sprawić ci przykrości, ale dalej naprawdę nie pojmuję jak kogoś może być stać na zapłacenie 100zł na coś, co nie jest koniecznością, ale nie stać go na rzucenie kilku dodatkowych złotych. Chyba że ktoś NIE CHCE dawać napiwku, ale to inna kwestia.

Zakładam że mówimy tu o restauracjach z obsługą kelnerską, a nie punktach gastronomicznych, bo w tych raczej napiwków się nie zostawia. Dla mnie wyjścia do takich restauracji są w pewnym sensie zbytkiem, i jeśli nie stać mnie na wydanie ~10% kwoty rachunku, to uznaję że mnie na ten zbytek nie stać.

Przyznam, że to może być to po prostu różnica kulturowa.

[Pani_Mada]

Napisane przez ruda_beksa

Nie miałam zamiaru sprawić ci przykrości, ale dalej naprawdę nie pojmuję jak kogoś może być stać na zapłacenie 100zł na coś, co nie jest koniecznością, ale nie stać go na rzucenie kilku dodatkowych złotych. Chyba że ktoś NIE CHCE dawać napiwku, ale to inna kwestia.

Zakładam że mówimy tu o restauracjach z obsługą kelnerską, a nie punktach gastronomicznych, bo w tych raczej napiwków się nie zostawia. Dla mnie wyjścia do takich restauracji są w pewnym sensie zbytkiem, i jeśli nie stać mnie na wydanie ~10% kwoty rachunku, to uznaję że mnie na ten zbytek nie stać.

Przyznam, że to może być to po prostu różnica kulturowa.

dla mnie to nadal brzmi jako zamaskowane "powinnaś dać napiwek". i w dodatku wartościowanie.
bo z jednej strony pieszesz, że można nie chcieć dać napiwku i to niby akceptujesz, a z drugiej strony znowu słyszymy, że ja ktoś nie ma na napiwek to w ogóle nie powinien do tej restauracji iść. zostawiając standardowe 10-15% napiwku, przy 100 zł wychodzi 10-15 zł. za 15 zł to ma mam w pracy drugie śniadanie i obiad.

nie powiedziałabym, że to różnice kulturowe, a podejście do pieniędzy.

[ecd9a68db8379fc22aec14635aa2645aca7c721b_6070dc99c9f91]

No ja szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie, że miałabym sobie odmówić wyjścia na pizzę tylko dlatego, że nie mam ochoty zostawiać dodatkowego piątaka (bo to zwykle 10% od rachunku) pani, której obowiązki czasami wyglądają dokładnie tak, jak obowiązki pracowników McDonalda, którym to nikt napiwków nie zostawia.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[voice_of_silence]

Napisane przez siarka40

A to już dla mnie męczarnia. Nie przychodzę do restauracji po to, aby pożartować z kelnerem. I mnie takie sytuacje zwyczajnie irytują. Nie lubię też podchodzenia do stolika i pytania czy mi smakuje. Bo może nie mam ochoty mówić, że nie bardzo. Pamiętam, jak kiedyś coś mi wybitnie nie smakowało (grillowany bakłażan, a smakował jak podeszwa), zostawiłam prawie całe danie nietknięte, a kelnerka, która przyszła na końcu po talerze, zapytała czy mi smakowało.

Mam wrażenie, że kiedy piszę że lubię interakcję z obsługą i to że ktoś jest swobodny i otwarty to wam staje przed oczami scena kabaretowa i sypanie żartów jak z rękawa, o czym świadczy słowo "zabawiać" użyte wcześniej przez Panią Madę. Zupełnie nie o to mi chodzi.

Poza tym, nie wiem jak miałoby wyglądać wyeliminowanie napiwków jako zwyczaju, skoro tak jak pisała cava, jest to trend ogólnoeuropejski i nawet jeśli zrobić akcję "nie dajmy napiwków - nie wyręczajmy pracodawców w ich obowiązkach" to nie wiem jak by to wyegzekwować od, na przykład, turystów. A myślę (mogę się mylić) że to jednak oni zostawiają największe napiwki.

[MiamiGlow]

Napisane przez ruda_beksa

Też nie chodziłam z rodzicami do restauracji i nie widzę związku.

Ja widzę związek, bo dla rodziny pójście do restauracji to spory wydatek (no nie wiem jak jest z tym w erze 500+). I jeśli będzie panować przekonanie, że jak kogoś nie stać na napiwek to nie powinien iść na miasto - no to ludzie nie będą się decydować na wyjście do lokalu. I wtedy te dzieci wyrastają bez obycia, muszą się później uczyć jak zachowywać się w restauracjach. Takie umiejętności fajnie jest ćwiczyć co jakiś czas, w miarę możliwości. Mam nadzieję, że dobrze wyjaśniłam, co mam na myśli.

[motyla]

z reguły daję napiwki, ale nie rusza mnie, jak ktoś nie daje z obojętnie jakiego powodu. to nie jest przymus, nie chce, to nie daje i nic mi do tego, dlaczego to robi. nie uważam, że ktoś jest przez to gorszy czy dziwny.



poza tym uważam, że powinni podnieść ceny dań, żeby dodatkowe $$ uzyskane z tego tytułu przeznaczyć na wypłaty dla pracowników. chętnie zapłacę te ileś zł więcej. w sumie to to byłoby idealne rozwiązanie - pracownicy zarabialiby więcej, a klienci nie mieliby dylematu, czy dawać napiwek czy nie.

[Pani_Mada]

Napisane przez voice_of_silence

Mam wrażenie, że kiedy piszę że lubię interakcję z obsługą i to że ktoś jest swobodny i otwarty to wam staje przed oczami scena kabaretowa i sypanie żartów jak z rękawa, o czym świadczy słowo "zabawiać" użyte wcześniej przez Panią Madę. Zupełnie nie o to mi chodzi.
(...)

więc o co w zasadzie chodzi?