Czy on mnie zdradził z prostytutką?!

[tyene]

Napisane przez applekiss

Nie, Wy to podajecie jako obiektywnie rozumiane molestowanie, które, ba, wręcz powinno być zabronione w kodeksie

Powinno być. Ale przecież nie jest ścigane z urzędu. Więc jeżeli Ty to lubisz, to okej, żyj tak sobie. Ja wiem, że sytuacja, w której mój współpracownik komentuje moje części ciała spotkałaby się z żywym protestem. Gdyby to zdarzyło się raz, w ostrych słowach przywołałabym delikwenta do porządku. Gdyby więcej razy, musiałabym podjąć określone kroki, bo nie wyobrażam sobie pracy w takich warunkach, w których czuję, że przekracza się granice mojej intymności.

[applekiss]

Napisane przez rembertowa

jak to skąd? Z powietrza. Przecież to zwykły, najzwyczajniejszy patriarchalny trening. Ten turbo-efekt bierze się z tego, że trening nałożył się na jakieś dodatkowe kompleksy - z reguły bowiem trening ma łagodniejsze skutki, które widać w wątkach o depilacji czy makijażu. Do tego, najwyraźniej nikt nigdy dziewczęciu nie powiedział, że bystrość jest zaletą - za to najwyraźniej doceniano infantylność, takie słodziutkie nieogarnięcie. No to wymóżdżyła, ile mogła - zamiast przyjrzeć się patriarchalnym wymogom, zmienić towarzystwo, zająć się czymś przyjemnym, "zmieniła" siebie i znalazła sobie "tatusia", który się słodką dzieciną zaopiekuje.

Przecież tu nie pojawiło się nic, czego byśmy wcześniej nie słyszały.

A to mnie zaciekawiło - co złego jest w depilacji i makijażu?

[tyene]

Napisane przez applekiss

A to mnie zaciekawiło - co złego jest w depilacji i makijażu?

Złe jest przekonanie, że kobieta musi to robić.

[applekiss]

Napisane przez tyene

Złe jest przekonanie, że kobieta musi to robić.

Mam przekonanie że muszę to robić. Nie ważne czy ktoś na mnie patrzy. Robiłam to całe życie, jak ma faceta też robię (żeby ktoś nie mówił, że to facet mi to wbił do głowy, bo tak nie jest). Dzieje się komukolwiek krzywda jeżeli nie chodzi ze szczeciną na nogach?

---------- Dopisano o 14:33 ---------- Poprzedni post napisano o 14:32 ----------

Naprawdę, niektórzy nie mają się już czego czepiać.

[madana]

Napisane przez applekiss

Mam przekonanie że muszę to robić. Nie ważne czy ktoś na mnie patrzy. Robiłam to całe życie, jak ma faceta też robię (żeby ktoś nie mówił, że to facet mi to wbił do głowy, bo tak nie jest). Dzieje się komukolwiek krzywda jeżeli nie chodzi ze szczeciną na nogach?

---------- Dopisano o 14:33 ---------- Poprzedni post napisano o 14:32 ----------

Naprawdę, niektórzy nie mają się już czego czepiać.

- bo???

[applekiss]

Napisane przez madana

- bo???

Bo ze szczeciną na nogach źle bym się czuła.

---------- Dopisano o 14:39 ---------- Poprzedni post napisano o 14:36 ----------

Szczerze mówiąc to miałam inne wyobrażenie o tej stronce. a tu pełno wojujących feministek, zupełnie niepasujących do strony która nosi nazwę "Wizaż".
Naprawdę są na świecie ważniejsze problemy niż to czy kobiety czują społeczną presję co do depilowania nóg.

[tyene]

Okej, Ty czujesz, że musisz, bo inaczej źle byś się czuła, ale to nie oznacza, że inne kobiety muszą. Ja lubię gładkie nogi i lubię w ogóle rytuał depilacji i poprawia mi humor, ale wiesz, co myślę o kobietach, co nie golą nóg, pach etc? Nic nie myślę. Niech nie golą. Bo nie muszą. Jedyne, co mnie obchodzi w tym zakresie, to własne ciało.

I uważam, że to bardzo złe, jak pokazuje się obrazki samych wydepilowanych, bezwłosych kobiet. Stanem naturalnym dla ludzi jest posiadanie owłosienia. Pod pachami, na nogach i w okolicach genitaliów. To golenie i depilacja jest sztucznym, kulturowym procesem. Argument, że kobieta jest mniej kobietą, bo się nie goli, jest absurdalny.

[madana]

Napisane przez applekiss

Bo ze szczeciną na nogach źle bym się czuła.

- nie, ja pytam, dlaczego "musisz" mieć zawsze na twarzy makijaż? W drugim swoim wątku piszesz, ze nie malujesz się tylko, gdy idziesz spać, a tak zawsze i zawsze, stąd pytanie: dlaczego?
Bo sama lubię się malować, ale nie mam problemu z dniem bez makijażu, latem prawie w ogóle się nie maluję- lubię się w wersji makijażowej, ale też w wersji bezmakijażowej. Stąd nie rozumiem słowa "muszę".

[applekiss]

Napisane przez madana

- nie, ja pytam, dlaczego "musisz" mieć zawsze na twarzy makijaż? W drugim swoim wątku piszesz, ze nie malujesz się tylko, gdy idziesz spać, a tak zawsze i zawsze, stąd pytanie: dlaczego?
Bo sama lubię się malować, ale nie mam problemu z dniem bez makijażu, latem prawie w ogóle się nie maluję- lubię się w wersji makijażowej, ale też w wersji bezmakijażowej. Stąd nie rozumiem słowa "muszę".

Maluję się bo lubię. Bo to dla mnie takie samo przyzwyczajenie jak mycie zębów. Robię to od drugiej klasy gimnazjum, codziennie i tak zostało.

---------- Dopisano o 14:46 ---------- Poprzedni post napisano o 14:44 ----------

Napisane przez tyene

Okej, Ty czujesz, że musisz, bo inaczej źle byś się czuła, ale to nie oznacza, że inne kobiety muszą. Ja lubię gładkie nogi i lubię w ogóle rytuał depilacji i poprawia mi humor, ale wiesz, co myślę o kobietach, co nie golą nóg, pach etc? Nic nie myślę. Niech nie golą. Bo nie muszą. Jedyne, co mnie obchodzi w tym zakresie, to własne ciało.

I uważam, że to bardzo złe, jak pokazuje się obrazki samych wydepilowanych, bezwłosych kobiet. Stanem naturalnym dla ludzi jest posiadanie owłosienia. Pod pachami, na nogach i w okolicach genitaliów. To golenie i depilacja jest sztucznym, kulturowym procesem. Argument, że kobieta jest mniej kobietą, bo się nie goli, jest absurdalny.

To źle że np. w telewizji nikt nie paraduje ze szczeciną na nogach? Dobre sobie a co to komu przeszkadza? jest estetyczne. niespecjalnie chce mi się oglądać coś co brzydko wygląda, nie po to włączam tv.

[tyene]

I mnie jeszcze bardzo ten przymus drażni, bo ja akurat lubię wiele rzeczy, które są stereotypowo kobiece. Lubię np. sukienki i jest to typowy element mojej garderoby, lubię kolory jasne, pastelowe i uwielbiam kwiatowe wzory. Malować się czasami maluję, nie znoszę tylko makijażu oczu, poza rzęsami, ale mam kilka szminek w różnych odcieniach, którymi się smaruję na różne okazje. Obcasów nie trafię, ale baletki-pantofelki tak. I mam ochotę wziąć kilof i rozłupać komuś łeb, jak mi wyjeżdża z tekstem, że jestem taka delikatna, kobieca, tiutiutiu, nie to co wstrętne babochłoby feministki, co to w bojówkach chodzą. Bo mój strój to nie manifest polityczny, ani nie demonstracja mojej kobiecości, ale mojego własnego indywidualnego gustu, a noszenie sukienek w groszki nie oznacza, że samców z przerostem ego i rechotem "zrób mi kanapki" toleruje się jakoś bardziej.

Tak samo atrakcyjność. Uwielbiam, jak mój TŻ prawi mi komplementy, ciuciuruciu, buzi buzi, noszenie na rękach i tak dalej. Bo na to jest miejsce w życiu prywatnym. Ale kolega z pracy, szef, wykładowca, pan robotnik na ulicy? Moja atrakcyjność nie ma dla nich znaczenia i nie powinna mieć. Nie chcę być informowana o tym, co sądzą o moich piersiach ani nie chcę słuchania głupich żartów. Liczy się moja kompetencja i cechy, które mają znaczenie w takich relacjach, oficjalnych bądź koleżeńskich.

[applekiss]

Napisane przez tyene

I mnie jeszcze bardzo ten przymus drażni, bo ja akurat lubię wiele rzeczy, które są stereotypowo kobiece. Lubię np. sukienki i jest to typowy element mojej garderoby, lubię kolory jasne, pastelowe i uwielbiam kwiatowe wzory. Malować się czasami maluję, nie znoszę tylko makijażu oczu, poza rzęsami, ale mam kilka szminek w różnych odcieniach, którymi się smaruję na różne okazje. Obcasów nie trafię, ale baletki-pantofelki tak. I mam ochotę wziąć kilof i rozłupać komuś łeb, jak mi wyjeżdża z tekstem, że jestem taka delikatna, kobieca, tiutiutiu, nie to co wstrętne babochłoby feministki, co to w bojówkach chodzą. Bo mój strój to nie manifest polityczny, ani nie demonstracja mojej kobiecości, ale mojego własnego indywidualnego gustu, a noszenie sukienek w groszki nie oznacza, że samców z przerostem ego i rechotem "zrób mi kanapki" toleruje się jakoś bardziej.

Tak samo atrakcyjność. Uwielbiam, jak mój TŻ prawi mi komplementy, ciuciuruciu, buzi buzi, noszenie na rękach i tak dalej. Bo na to jest miejsce w życiu prywatnym. Ale kolega z pracy, szef, wykładowca, pan robotnik na ulicy? Moja atrakcyjność nie ma dla nich znaczenia i nie powinna mieć. Nie chcę być informowana o tym, co sądzą o moich piersiach ani nie chcę słuchania głupich żartów. Liczy się moja kompetencja i cechy, które mają znaczenie w takich relacjach, oficjalnych bądź koleżeńskich.

Źle że ktoś mówi "delikatna, kobieca"? Ale obraza

[tyene]

Źle, bo każda kobieta jest kobieca z definicji. Bo noszenie bojówek nie sprawia, że magicznie rośnie penis, albo kobieta zamienia się w krzesło albo krowę. Tak samo jak termin "prawdziwe kobiety" jest szkodliwy. Wszystkie kobiety to prawdziwe kobiety.

[applekiss]

Napisane przez tyene

Źle, bo każda kobieta jest kobieca z definicji. Bo noszenie bojówek nie sprawia, że magicznie rośnie penis, albo kobieta zamienia się w krzesło albo krowę. Tak samo jak termin "prawdziwe kobiety" jest szkodliwy. Wszystkie kobiety to prawdziwe kobiety.

Pierwsze słyszę że słowo "kobieca" jest złe
Mi kolega (kumpel od wódki, żaden amant) powiedział że jedna dziewczyna jest bardzo męska. Bo jest. Mi że jestem kobieca. Miałam wyrazić dezaprobatę? Skoro mi się to podobało.

[rembertowa]

Napisane przez applekiss

A to mnie zaciekawiło - co złego jest w depilacji i makijażu?

dziewczęta już rozwiały twój problem, ja tylko zaznaczę, że nie pisałam ni słowa o tym, że jest coś złego w depilacji i makijażu. Pisałam, że łagodne skutki patriarchalnego treningu widać w wątkach o depilacji i makijażu. Kumasz różnicę, czy mam zacząć pisać zdaniami pojedynczymi?

[applekiss]

Napisane przez rembertowa

?
dziewczęta już rozwiały twój problem, ja tylko zaznaczę, że nie pisałam ni słowa o tym, że jest coś złego w depilacji i makijażu. Pisałam, że łagodne skutki patriarchalnego treningu widać w wątkach o depilacji i makijażu. Kumasz różnicę, czy mam zacząć pisać zdaniami pojedynczymi?

Ależ ja wiem o co Ci chodzi. Widać, bo dziewczyny mówią że muszą się depilować. Nie wiem co w tym niewłaściwego. Tak, w takiej kulturze żyjemy że od kobiety wymaga się żeby nie miała włochatych nóg, a od faceta żeby nie wątły jak chucherko.

[rembertowa]

Napisane przez applekiss

Ależ ja wiem o co Ci chodzi. Widać, bo dziewczyny mówią że muszą się depilować. Nie wiem co w tym niewłaściwego. Tak, w takiej kulturze żyjemy że od kobiety wymaga się żeby nie miała włochatych nóg, a od faceta żeby nie wątły jak chucherko.

widzisz, kumasz. No to złe jest to, że one czują, że muszą. Bo nie muszą. Naprawdę, uwierz, wartość człowieka nie spada, kiedy ma nieogolone nogi albo kiedy jest wątły. Naprawdę.

[ARAKSJEL]

Napisane przez tyene

Źle, bo każda kobieta jest kobieca z definicji.

A jaka jest ta definicja ?

[beznadziejny123]

Napisane przez rembertowa

widzisz, kumasz. No to złe jest to, że one czują, że muszą. Bo nie muszą. Naprawdę, uwierz, wartość człowieka nie spada, kiedy ma nieogolone nogi albo kiedy jest wątły. Naprawdę.

Zależy o jaką wartość ci chodzi. Wartość reprodukcyjna rośnie ale to nie znaczy, że pryszczaty grubas nie może być np świetnym mechanikiem. Jasne, że może. Ale w tej jednej rzeczy, czyli w przyciąganiu płci przeciwnej będzie beznadziejny. Poza tym takie teksty zazwyczaj są wymówką przed siłownią, bieganiem, dietą itd.

---------- Dopisano o 15:26 ---------- Poprzedni post napisano o 15:20 ----------

Napisane przez tyene

Źle, bo każda kobieta jest kobieca z definicji. Bo noszenie bojówek nie sprawia, że magicznie rośnie penis, albo kobieta zamienia się w krzesło albo krowę. Tak samo jak termin "prawdziwe kobiety" jest szkodliwy. Wszystkie kobiety to prawdziwe kobiety.

Wrzucam 2 zdjęcia kobiet:
Link 1
Link 2

Rozumiem, że stawiasz między nimi znak równości Pewnie ta druga jest bardziej atrakcyjna bo jest np mądrzejsza?

[rembertowa]

Napisane przez beznadziejny123

Zależy o jaką wartość ci chodzi. Wartość reprodukcyjna rośnie ale to nie znaczy, że pryszczaty grubas nie może być np świetnym mechanikiem. Jasne, że może. Ale w tej jednej rzeczy, czyli w przyciąganiu płci przeciwnej będzie beznadziejny. Poza tym takie teksty zazwyczaj są wymówką przed siłownią, bieganiem, dietą itd.

pliz. Nie, nie rośnie. To znaczy: rośnie w oczach ludzi, których nie warto kijem tknąć. Z nogami ogolonymi czy nie, jestem ciągle tym samym człowiekiem, to, czy się nadaję do wspólnego życia naprawdę nie zmienia się tylko dlatego, że od kilku tygodni nie mam siły i czasu złapać za maszynkę, bo mam ważniejsze sprawy na głowie.

[applekiss]

Napisane przez rembertowa

widzisz, kumasz. No to złe jest to, że one czują, że muszą. Bo nie muszą. Naprawdę, uwierz, wartość człowieka nie spada, kiedy ma nieogolone nogi albo kiedy jest wątły. Naprawdę.

Rembertowa, ja cały czas wiem o co Ci chodzi - znaczy wie, czego konkretnie się czepiasz. Ale nie pojmuję, jak można się tego czepiać. O to cały czas chodzi.

---------- Dopisano o 15:32 ---------- Poprzedni post napisano o 15:29 ----------

Napisane przez beznadziejny123

Zależy o jaką wartość ci chodzi. Wartość reprodukcyjna rośnie ale to nie znaczy, że pryszczaty grubas nie może być np świetnym mechanikiem. Jasne, że może. Ale w tej jednej rzeczy, czyli w przyciąganiu płci przeciwnej będzie beznadziejny. Poza tym takie teksty zazwyczaj są wymówką przed siłownią, bieganiem, dietą itd.

---------- Dopisano o 15:26 ---------- Poprzedni post napisano o 15:20 ----------



Wrzucam 2 zdjęcia kobiet:
Link 1
Link 2

Rozumiem, że stawiasz między nimi znak równości Pewnie ta druga jest bardziej atrakcyjna bo jest np mądrzejsza?

Beznadziejny, you made my day

[beznadziejny123]

Napisane przez rembertowa

pliz. Nie, nie rośnie. To znaczy: rośnie w oczach ludzi, których nie warto kijem tknąć. Z nogami ogolonymi czy nie, jestem ciągle tym samym człowiekiem, to, czy się nadaję do wspólnego życia naprawdę nie zmienia się tylko dlatego, że od kilku tygodni nie mam siły i czasu złapać za maszynkę, bo mam ważniejsze sprawy na głowie.

Nie nie, o nogach mówiłem, że to naturalne. Chodziło mi teraz o wysportowaną sylwetkę na przykład. To nie tylko wygląd ale też świadczy o zdrowiu.

[rembertowa]

Napisane przez applekiss

Rembertowa, ja cały czas wiem o co Ci chodzi - znaczy wie, czego konkretnie się czepiasz. Ale nie pojmuję, jak można się tego czepiać. O to cały czas chodzi.

to znaczy czego nie pojmujesz? Tego, że można uważać normy kulturowe za opresyjne? Że można mieć je w zadzie? Że można mieć świadomość tego, że postrzeganie czegoś jako atrakcyjnego zależy od kulturowego treningu? Że można uważać kobietę z nieogolonymi nogami i bez makijażu za świetną, kompetentną pracownicę?

Piszesz głupoty, tak straszne głupoty, jakbyś naprawdę nie wiedziała, jak świat wygląda. Co dobrze widać, kiedy gadasz o pracy.

---------- Dopisano o 15:39 ---------- Poprzedni post napisano o 15:37 ----------

Napisane przez beznadziejny123

Nie nie, o nogach mówiłem, że to naturalne. Chodziło mi teraz o wysportowaną sylwetkę na przykład. To nie tylko wygląd ale też świadczy o zdrowiu.

ale my tu nie mówimy o zdrowiu - mówimy o tym, że jeden ma taką sylwetkę, a drugi inną. Jeden jest szczypiorem i nie może przytyć, drugi jest nieco zaokrąglony. Dopóki wagę ma w normie i prowadzi zdrowy tryb życia, to nie ma co się napinać, pędzić na siłownię, dręczyć dietą, żeby wyglądać jak model z żurnala. To tylko ciało, naprawdę.

[applekiss]

Napisane przez rembertowa

to znaczy czego nie pojmujesz? Tego, że można uważać normy kulturowe za opresyjne? Że można mieć je w zadzie? Że można mieć świadomość tego, że postrzeganie czegoś jako atrakcyjnego zależy od kulturowego treningu? Że można uważać kobietę z nieogolonymi nogami i bez makijażu za świetną, kompetentną pracownicę?

Piszesz głupoty, tak straszne głupoty, jakbyś naprawdę nie wiedziała, jak świat wygląda. Co dobrze widać, kiedy gadasz o pracy.

To jak uzasadnisz to, że szef (nie ważne jakiej płci) mając do wyboru dwie kobiety - zadbaną i szczupłą oraz zaniedbaną i otyłą, które mają takie same kompetencje, zatrudni tą zadbaną i szczupłą.
Ja doskonale wiem jak wygląda praca. I wiem jak wyglądał proces rekrutacji, przeprowadzany przez kobietę.

[madana]

Napisane przez rembertowa

to znaczy czego nie pojmujesz? Tego, że można uważać normy kulturowe za opresyjne? Że można mieć je w zadzie? Że można mieć świadomość tego, że postrzeganie czegoś jako atrakcyjnego zależy od kulturowego treningu? Że można uważać kobietę z nieogolonymi nogami i bez makijażu za świetną, kompetentną pracownicę?

Piszesz głupoty, tak straszne głupoty, jakbyś naprawdę nie wiedziała, jak świat wygląda. Co dobrze widać, kiedy gadasz o pracy.

---------- Dopisano o 15:39 ---------- Poprzedni post napisano o 15:37 ----------


ale my tu nie mówimy o zdrowiu - mówimy o tym, że jeden ma taką sylwetkę, a drugi inną. Jeden jest szczypiorem i nie może przytyć, drugi jest nieco zaokrąglony. Dopóki wagę ma w normie i prowadzi zdrowy tryb życia, to nie ma co się napinać, pędzić na siłownię, dręczyć dietą, żeby wyglądać jak model z żurnala. To tylko ciało, naprawdę.

- moja kuzynka od lat jest szefową banku w swoim mieście, zawsze zero makijażu, krótkie włosy, prosty strój, żadne tak "słodki kociak ci ja"- no jak jej szefostwo mogło dać jej nadzór nad bankiem? I to od ponad 15 lat Takie ma braki jako kobieta.

---------- Dopisano o 14:42 ---------- Poprzedni post napisano o 14:41 ----------

Napisane przez applekiss

To jak uzasadnisz to, że szef (nie ważne jakiej płci) mając do wyboru dwie kobiety - zadbaną i szczupłą oraz zaniedbaną i otyłą, które mają takie same kompetencje, zatrudni tą zadbaną i szczupłą.
Ja doskonale wiem jak wygląda praca. I wiem jak wyglądał proces rekrutacji, przeprowadzany przez kobietę.

- zależy , JAKA praca? Mam w rodzinie sporo kobiet na stanowiskach- żadna nie spełnia Twoich kryteriów bycia "zrobioną kobietą". Zarobków mogłabyś im pozazdrościć. Nie potrzebują (chociaż mają) chłopa, coby na nim się uwiesić i by "zadbał/zajął się/zatroszczył" bo "jak żyć bez chłopa, jak żyć"

[rembertowa]

Napisane przez madana

- moja kuzynka od lat jest szefową banku w swoim mieście, zawsze zero makijażu, krótkie włosy, prosty strój, żadne tak "słodki kociak ci ja"- no jak jej szefostwo mogło dać jej nadzór nad bankiem? I to od ponad 15 lat Takie ma braki jako kobieta.

---------- Dopisano o 14:42 ---------- Poprzedni post napisano o 14:41 ----------



- zależy , JAKA praca? Mam w rodzinie sporo kobiet na stanowiskach- żadna nie spełnia Twoich kryteriów bycia "zrobioną kobietą".

no bo na określone stanowiska te wszystkie słodziutkie kociaki to nawet startu nie mają - dress code wymaga czego innego. Wymaga zresztą od pań i od panów - to nie jest tak, że pani ma być wyfiokowana, a jej kolega może przyjść na spotkanie z klientem w dżinsach i tiszercie. Oczywiście, to, że prezeska (ale i jej sekretarka) ma dygać w mundurku raczej ukrywającym atrybuty powszechnie uznawane za kobiece jest związane z tym, że cechy uznawane za kobiece są uważane za przeszkodę w tych zawodach - ale też nasza droga dyskutantka raczej nie będzie aplikować na takie stanowiska, bo tam wymaga się choćby zdecydowania, umiejętności podejmowania decyzji, siły charakteru, i tak dalej.

[JanePanzram]

Za tym, że jest się słabszą, zdaną na decyzje faceta - idzie zawsze druga rzecz. Jako element słabszy jest się też i mniej poważnie traktowanym. Dlatego też w razie problemów twój facet, applekiss, jeśli będzie w ważnych sprawach kogoś słuchał - to raczej osób bardziej kompetentnych (bo umiejących same decydować), czyli kolegów, a nie ciebie.

To jest taki urok bycia słabszym - jesteś też mniej poważnie traktowana twoje zdanie jest brane pod uwagę jako któreś z kolei - ważniejsze będzie zdanie osób traktowanych poważniej, czyli czy kolegów, czy rodziców.
To za ciebie się decyduje, a nie ty masz możność decydowania.
Tak samo jak ty mniej poważnie traktujesz dziecko, tak ktoś silniejszy, na kogo się zdajesz - ciebie będzie traktował jak dziecko, czyli decydował za ciebie. Ciekawe, czy to zbyt zawiłe dla cię, co napisałam.

[rembertowa]

Napisane przez JanePanzram

Za tym, że jest się słabszą, zdaną na decyzje faceta - idzie zawsze druga rzecz. Jako element słabszy jest się też i mniej poważnie traktowanym. Dlatego też w razie problemów twój facet, applekiss, jeśli będzie w ważnych sprawach kogoś słuchał - to raczej osób bardziej kompetentnych (bo umiejących same decydować), czyli kolegów, a nie ciebie.

To jest taki urok bycia słabszym - jesteś też mniej poważnie traktowana twoje zdanie jest brane pod uwagę jako któreś z kolei - ważniejsze będzie zdanie osób traktowanych poważniej, czyli czy kolegów, czy rodziców.
To za ciebie się decyduje, a nie ty masz możność decydowania.
Tak samo jak ty mniej poważnie traktujesz dziecko, tak ktoś silniejszy, na kogo się zdajesz - ciebie będzie traktował jak dziecko, czyli decydował za ciebie. Ciekawe, czy to zbyt zawiłe dla cię, co napisałam.

za czasów obowiązywania kodeksu Napoleona wychodząc za mąż zostałaby uznana za "wieczyście małoletnią" - najwyraźniej koleżance applekiss marzy się takie ubezwłasnowolnienie.

[tyene]

Napisane przez beznadziejny123

Wrzucam 2 zdjęcia kobiet:
Link 1
Link 2

Rozumiem, że stawiasz między nimi znak równości Pewnie ta druga jest bardziej atrakcyjna bo jest np mądrzejsza?

Obie są kobietami. I to wystarczy. Prawdziwymi kobietami, bo nieprawdziwych nie ma. Dlaczego w ogóle miałabym je wartościować? Dlaczego w ogóle miałam zajmować się wartościowaniem innych obcych ludzi pod względem atrakcyjności? O atrakcyjności to ja mówię mojego TŻ, i to jemu, a nie obcym. I tyle.

---------- Dopisano o 17:03 ---------- Poprzedni post napisano o 16:57 ----------

Napisane przez ARAKSJEL

A jaka jest ta definicja ?

Jest to definicja płci. Rodzajów płci na poziomie biologii jest zaś kilka, genetyczna, gonadalna, hormonalna i tak dalej. Czy są ludzie, którzy się temu wymykają? Tak, bardzo niewiele osób i wtedy uważnie ich słuchamy. W większości przypadków modelka Victoria's Secret jest tak samo kobietą i tak samo odczuwa identyfikację ze swoją płcią jak starszawa pani czy kobieta otyła, bo na poziomie genetycznym, gonadalnym, hormonalnym, psychoseksualnym jest kobietą. Nie widzę nadmiernych problemów, one pojawiają się w przypadkach trudnych, np. hermafrodytyzmu albo bezpłciowości, ale wtedy głos należy oddać osobom,których do dotyczy bezpośrednio.

[iorwethowa]

Obie są kobietami. I to wystarczy. Prawdziwymi kobietami, bo nieprawdziwych nie ma. Dlaczego w ogóle miałabym je wartościować? Dlaczego w ogóle miałam zajmować się wartościowaniem innych obcych ludzi pod względem atrakcyjności?

A mi się zawsze chce śmiać, jak widzę popadanie ze skrajności w skrajność, czyli na pierwszym zdjęciu panienka w makijażu, po dziesiątkach zabiegów upiększających i obrobiona przez sztab grafików komputerowych, a na drugim mocno otyła kobieta w powyciąganym dresie i przetłuszczonych włosach (może jest na coś chora?). Dlaczego nie pokazaliście zdjęcia szczupłej zaniedbanej laski i otyłej, ale umalowanej, uczesanej i ładnie ubranej kobiety? Czyżby ktoś tu bardzo lubiał myśleć stereotypowo?

Pomijając już fakt, że zgadzam się z opinią tyene. Co mi da ocenianie innych po wyglądzie? Dowartościowanie się? Szczerze powiedziawszy wcale bym się nie zdziwiła, gdyby pani z pierwszego zdjęcia była samotna, a druga miała kochającego męża, który świata poza nią nie widzi (tak, istnieją na świecie amatorzy grubych babeczek).

[elvegirl]

Wątek już dawno przestał dotyczyć tematu głównego, offtopowa dyskusja ciekawa, ale prowadząca donikąd, w dodatku ciągnięta w sumie w dwóch wątkach - zamykam.