Egzamin ustny-w jakiej kolejnosci odpowiadac na pytania?

[Mojra87]

Napisane przez sylwónia

Najbardziej obiektywną formą sprawdzania wiedzy z jaką sie dotąd spotkałam był test harvardzki ( choć ponoć na Harvardzie nikt o nim nie słyszał, w Polsce sie tylko taka nazwa przyjęła ) . Egzamin w formie zdań (30,50) z których połowa jest prawdziwa i tę połowę należy zaznaczyć na TAK, a za zaznaczenie fałszywej jest -1pkt. Nie ma ryzyka że ktoś coś wystrzela. Nie ma ryzyka że ktoś oceni nieobiektywnie, bo punktacja jest prosta 1 pkt albo -1pkt. Ściągi też raczej pomagają w niewielkim stopniu, bo to egzamin na myślenie bardziej. Więc jesli wyeliminuje się porozumiewanie między sobą , to dla mnie to jest bardzo obiektywne.

Bardzo nie lubię tego typu testów... Bo bardzo dużo w nich zależy od kwestii ułożenia tych zdań. Pisaliśmy na pierwszym roku taki test i pytania były tak nieprecyzyjnie ułożone, że nie sposób było wyłapać ich prawdziwy sens. Efekt - zdało ok 30% studentów, którzy mieli na tyle szczęścia w strzelaniu...

Co do tematu tego wątku - ja zazwyczaj odpowiadam najpierw na pytanie, na które umiem najlepiej, później to średnio obryte, a na koniec zostawiam to najgorsze.
Według mnie to jeszcze zależy z jakiej dziedziny jest egzamin. Na moich studiach (kierunek ścisły) raczej nie ma pytań, na które można lać wodę. Jeśli nie znam odpowiedzi to niewiele mogę powiedzieć na dany temat. A niestety u nas wykładowcy bardzo lubią egzaminy ustne Szczególnie jeśli wcześniej trzeba jeszcze zdać pisemny... No cóż - taki urok studiowania

[ufcio]

ja bym zrobila tak:
najpierw to z ktorego umiem srednio, pozniej z ktorego nie wiem nic, a na koncu o ktorym wiem wszystko.
według zasady, ze zapamietujemy to, co uslyszymy jako pierwsze i ostatnie.

[Nija_]

Jak dla mnie nie ma się nad czym zastanawiać

Najpierw pytanie, na które mam najwięcej do powiedzenia (żeby zrobić dobre wrażenie), potem to, na temat którego mam średnie pojęcie, a na końcu, to o którym nie mam zielonego pojęcia
Może coś mi się przypomni podczas odpowiedzi na pierwsze pytanie, na które jestem obkuta i nie muszę zbytnio myśleć, a odpowiadam wręcz mechanicznie




Właśnie miałam tak na olimpiadzie z histy, na ustnym, po wylosowaniu zestawu pytań już wiedziałam, że nie przejdę, bo jako, że dostałam 3+ z pracy pisemnej, musiałabym dostać dwie piątki z ustnego (jeszcze pytanie z lektur na 5), żeby przejść do okrgu z minimalną liczbą punktów. no więc wylosowałam pytania (przekrojówka, cała hista, program rozsz. szkoły średniej) 1. Organizacja państwa pierwszych Piastów , czy coś w tym rodzaju, 2. Gospodarka II RP. zaczęłam nawijać o gospodarce, bo XX wiek miałam w miarę przerobiony i na ten temat wszystko powiedziałam, no a o tym państwie pierwszych Piastów z uśmiechem wyznałam, że za dużo im nie powiem, ale był tam Mieszko I, Bolesław Chrobry na przykład, mieli swoją armię, a państwo miało miało charakter patrymonialny i więcej nic nie wiem - nie potrafiłam lać wody na ten temat, nie miałam o nim pojęcia, choć wiem, że obiektywnie prosty, bo jak powiedziałam innym po wyjściu z sali, że miałam Piastów, to powiedzieli, że daliby się pokroić za taki temat - pierwsze dobre wrażenie nie pomogło niestety

Piastów nie umiałam a XX wiek tak, bo jestem na mat-fizie i robię sobie sama historię do matury i akurat w takiej kolejności, się złożyło

[edit23]

Napisane przez ufcio

ja bym zrobila tak:
najpierw to z ktorego umiem srednio, pozniej z ktorego nie wiem nic, a na koncu o ktorym wiem wszystko.
według zasady, ze zapamietujemy to, co uslyszymy jako pierwsze i ostatnie.

Przed maturą moja klasa miała spotkanie z pedagog na temat między innymi robienia dobrego wrażenie na egzaminatorach.

I wychodzi na to, że masz rację.

[Chii1986]

a u mnie sprawdza się taka kolejność; najpierw to pytanie, na które umiem dużo i najlepiej odpowiedzieć, potem to średnie, na końcu to z czego jestem najsłabsza.

Liczy się pierwsze wrażenie... najczęściej jeśli coś dobrze umiem to mogę o tym długo nawijać i egzaminator musi mi przerwać i poprosić o odp. na kolejne pytanie...
ale często też egzaminatorzy bedąc pod wrażeniem pierwszej odpowiedzi wpisują już piątkę do indeksu przy odpowiedzi na drugie a o trzecim pytaniu zapominają .... tak wiec dla mnie to najlepszy sposób

poza tym... najczęściej umiem dobrze odpowiedzieć na wszystkie pytania a jeśli nie to zawsze da się tak nakręcić i zrobić wrażenie "umiącego ale trochę zamieszanego", że o tak dostanie się 4 lub 5.

Oby i w tym roku tak było

[havana]

U mnie zawsze sprawdzała się metoda "najpierw mów o tym, o czym masz pojęcie". Tak jak już pisało kilka osób, lepiej nie ryzykować, że nie dostanie się szansy zrobienia wrażenia przy ostatnim pytaniu
Padło też pytanie, czy jeśli się nie zna odpowiedzi, to lepiej się do tego przyznać, czy lać wodę... ja uważam, że lepiej mówić cokolwiek (oczywiście bez przesady) - istnieje szansa, że egzaminator naprowadzi na właściwą odpowiedź albo nie będzie już zbyt uważnie słuchał