|
|
#31 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 6 910
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
wcześniej nie było rozmów... teraz nie ma rozmów.. NIE SĄ PODEJMOWANE ŻADNE kroki więc jak ma być dobrze? chyba w snach albo marzeniach Bo lepiej siedzieć cicho jak trusia a nóż się samo zmieni cóż za durne podejście nie sądzisz? Czasami nawet rozmowy nie pomagają a mimo to ludzie się męczą pytanie po co? baa a tutaj jak widać nawet rozmów nie ma.. a jak już to tylko "warknięcia" nic więcej..
|
|
|
|
|
|
#32 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#33 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 6 910
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
|
|
|
|
|
#34 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 96
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Proponuję powiedzieć TŻtowi dokładnie i szczerze co i jak. Przynajmniej sytuacja będzie jasna. Może go to zmotywuje, a może nie (wtedy będziesz miała ułatwioną decyzję).
Z drugiej strony, nie znam przypadku, żeby ktoś się drastycznie zmienił tylko dlatego, że jego połówka tak chce. Nie chodzi tu nawet o uczucia, bo to zawsze niepewna sprawa, ale gdy ktoś ma cechy których nie akceptujesz u partnera życiowego, to nie wróży to dobrze związkowi. Ja swojego byłego lata temu uważałam za ideał (byłam młoda, głupia i zakochana), potem poznałam go lepiej już jako ex i już wiem, że nie zdecydowałabym się na spędzenie z kimś takim życia, choćbym nie wiem jak go kochała. Dzięki temu jednak już wiem, jakich cech absolutnie wymagam od partnera, a jakie są miłym acz niekoniecznym dodatkiem. Spróbuj zrobić taki "rachunek sumienia", w końcu chodzi o Twoje życie
|
|
|
|
|
#35 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
|
|
|
|
|
#36 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 16 599
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
On jej nie kręci, nie ma ochoty spędzać z nim czasu, rozmawiać z nim, nie odczuwa żadnej potrzeby bliskości. Co tu ratować? i po co? dla zasady? Jak miłość wygasła to trzeba to sobie uświadomić i zakończyć,a nie ciągnąć na siłę. Uczucia nie zreanimujesz.
|
|
|
|
|
#37 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-04
Wiadomości: 15 290
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
Ja czytam że Autorka wciąż ma rozterki, wciąż się waha, więc myślę że to tylko ona może stwierdzić z całą pewnością jak to jest.
|
|
|
|
Najlepsze Promocje i Wyprzedaże
|
|
#38 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 3 370
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Może nie będzie za wiele na temat, ale strasznie się wczułam w Twój post Autorko ( a zdarza mi się to niesamowicie rzadko na wizażu). Jest mi Ciebie, z reszta Twojego chlopaka też, bardzo żal.... Okropna sytuacja, męcząca i smutna...
Niemniej jednak wnioskuję, że jestes rozsadna dziewczyną i już pewnie wiesz co powinnaś zrobić. |
|
|
|
|
#39 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2011-01
Wiadomości: 14 007
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
sprawa jest bardzo trudna i męcząca, ale póki co masz jeszcze wyjście. zgadzam się z postem jednej z poprzedniczek - kiedy postanowisz wedle zasady "lepszego już nie będzie" wyjść za niego i urodzić dzieci, będzie już za późno. będziesz smutna i będziesz głęboko żałować, że nie odeszłaś wtedy, kiedy mogłaś.
jak dla mnie teraz ujawnił się charakter Twojego TŻta. skoro w tak młodym wieku nie jest w stanie wskrzesić w sobie zapału do pracy, samodoskonalenia i rozwoju, jakie są szanse że będzie mógł to zrobić za 10-15 lat? wybacz, ale tu trzeba myśleć życiowo. co zrobisz z 36 letnim mężem, który straci jakąś pracę nie wymagającą wielkich kwalifikacji, i nagle okaże się, że nic w zasadzie nie umie robić? bo olał szkołę, studia, szkolenia? zresztą, sam fakt że nic do niego nie czujesz mówi samo za siebie. uczucia nie da się wskrzesić, gdy raz umarło z takich powodów (nie mówię o powodach typu dłuuuga rozłąka). poznanie tamtego faceta i wyjazd pozwoliły Ci na spojrzenie na Twój związek z dystansu - skoro ani za nim nie tęskniłaś, nie miałaś ochoty nadal z nim rozmawiać, ba, czułaś nawet ulgę że go nie ma, to znak, że Twój związek był do bani, i kropka. mój chłopak teraz jest w wojsku i dzieli nas cała Polska (lublin-wrocław), uświadomiłam sobie, że kocham go nad życie, i nawet jeśli wcześniej miałam wątpliwości, czy dalej z nim być, skoro wyjeżdża, to teraz nie mam żadnych. dlatego moim zdaniem, które obszeeernie uzasadniłam, powinnaś się z nim rozstać i nie zważać na jego słowa, że się zmieni. nie zmieni. i w głębi serca to wiesz. odejdź, ułóż sobie życie, bądź szczęśliwa |
|
|
|
|
#40 | ||
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 21 813
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
![]() ---------- Dopisano o 23:15 ---------- Poprzedni post napisano o 23:13 ---------- Cytat:
|
||
|
|
|
|
#41 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-12
Wiadomości: 6 910
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Tak można lecz jak zauważyłaś u autorki tego nie było... lecz takie "trusiowanie" czyli poczekajmy może samo się ułoży JAKOŚ. A to jest poważny błąd
![]() u mnie jest mechanizm taki: jak coś się psuje to się siada i ROZMAWIA.. jak rozmowa nie pomaga to ewentualnie za jakiś czas drugie podejście. Jak się nie zmieni to wtedy jest koniec bo po co się męczyć... natomiast wiele ludzi ma tak: jak coś nie pasuje to albo nie mówią nic albo warczą na siebie nawzajem. NIE MA ROZMOWY, nie ma SZCZEROŚCI.. jest za to podejście "jakoś to będzie" lub trwanie na siłę...+ zero radykalnych kroków. Edytowane przez normalnyFacet Czas edycji: 2011-09-20 o 23:31 |
|
|
Okazje i pomysły na prezent
|
|
#42 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 2 332
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Ja uważam, że jeżeli bez kogoś czuję się lepiej niż z tym kimś, to najwyższy czas na rozstanie. Trupa się nie reanimuje. Jeżeli związek jeszcze dycha i jest szansa, to można spróbować, ale obojgu musi na tym zależeć. Nie powiem Ci, czy masz zerwać, czy nie - spróbuj odróżnić czy to jest brak uczuć z Twojej strony czy czasowe "zmęczenie materiału".
Edytowane przez SzmaragdowyKotek Czas edycji: 2011-09-21 o 00:39 |
|
|
|
|
#43 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Thessaloniki! Greece
Wiadomości: 5 377
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
__________________
> and I'm like... and I'm like... and I'm like... 'But know this...I'm only judged by one Power, and I serve HIM.. !
<3 |
|
|
|
|
|
#44 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-08
Wiadomości: 277
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
Ale żeby zmienic coś trzeba kupę roboty i dobrej woli z obu stron. Trzeba rozmawiac, stawiac sprawę szczerze, pracowac nad sobą, mówic szczerze, przełamywac się i mówic znowu. Prawda jest taka, że namiętnośc spada w każdym związku po paru latach. Ale nie znaczy to, że miłośc się skończyła. Miłośc trwa dopóki tego chcemy. To się nazywa zaangażowanie i zależy ono od naszego osobistego postanowienia . Zaangażowanie to jest postanowienie trwania w związku mimo pojawiania się kryzysów, przeszkód i problemów. Trudno jest odwołac to zaangazowanie po tylu latach, bo każdy związek to "inwestycja". Jak się zainwestowało dużo czasu, emocji, pracy to trudno się z tego wycofac. Kiedy czytałam post autorki, poczułam jakby czas się cofnął (dokładnie w tym miejscu gdzie opisywała swoje uczucia) i przypomniałam sobie siebie sprzed dwóch lat. Czułam dokładnie to samo, chociaż sytuacja między mną i TŻ była zupełnie inna. Jakieś pół roku zajęło nam przezwyciężenie kryzysu. Była to ciągła walka, szarpanina, walka jego żeby się zmienic i moja, żeby wskrzesic swoje uczucia, żeby pochamowac złośliwości i przytyki, żeby trwac mimo poczucia obcości, mimo bólu, złości, wszystkich tych trudnych emocji. Czy się opłaciło? Oczywiście. Oboje się zmieniliśmy bardzo. Bo nigdy nie jest tak, że tylko jedna osoba musi pracowac nas sobą, ta, która inicjuje zmiany tez musi byc gotowa na zmiany w sobie, nie tylko w partnerze. Od tego czasu minęły dwa lata i nasz związek jest cudowny. Wręcz po tym wszystkim stał się o wiele lepszy niż wcześniej. Ciągle dziękuję Bogu, Losowi, Przeznaczeniu czy jakkolwiek nazwac tę opatrznośc która sprawiła, że podjęłam taką a nie inną decyzję, żeby walczyc, chociaż wtedy była to zupełnie nieracjonalna decyzja w oczach innych ludzi, że właśnie taką a nie inną decyzję podjęłam. To wszystko nie jest absolutnie przekonywaniem autorki, by zrobiła to co ja. Taką decyzję każdy może podjąc tylko samodzielnie, bo tylko on i partner będzie ponosił jej konsekwencje. Piszę to tylko po to, żeby pokazac osobom, które w co drugim watku piszą: "zerwij z nim, co się bedziesz męczyc", że życie nie zawsze jest takie proste. Ludzie naprawdę się zmieniają cały czas, ale muszą znac oczekiwania drugiej strony, muszą wiedziec po co i jakich zmian mają dokonac i muszą też wiedziec, że jest o co walczyc. A mam wrażenie, że TŻ autorki wcale nie wie, w czym tkwi problem, więc jak ma podjąc jakieś czynności naprawcze?Tak czy inaczej sczerośc to podstawa, chłopak ma przynajmniej prawo wiedziec na czym stoi i co zrobił źle. I jeszcze jedno- to, że teraz namiętnośc w związku się "wypaliła", nie znaczy, że nie da się jej ożywic. Da się. Ja wręcz u siebie obserwuję że ona czasem spada, a później trochę pracy i znowu powraca. I pisząc "namiętnośc" nie mam na myśli tylko pożądania, ale wszystko co potocznie określa się jako zakochanie. Autorko, jakąkolwiek decyzję podejmiesz będzie od Ciebie wymagała dużo siły i trzymam kciuki, żeby była to decyzja właściwa dla Ciebie |
|
|
|
|
|
#45 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2010-04
Wiadomości: 3 227
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Cytat:
Facet jest frustratem. Nie rozwinął swoich skrzydeł, jego pasja poszła w kąt. Chodzi jak koń w kieracie, z miną męczennika w roli, w której chyba dotąd się nie umie odnaleźć. Nie można kogoś zmusić do tego by zmienił swoją skórę. Niektórzy nie chcą dorosnąć lub nie nadają się do życia rodzinnego, codziennej rutyny i trzeba ich po prostu zostawić w spokoju, po to, by nie wysłuchiwac później pretensji, że się mu zycie spie_przyło i że sie go do muru przyciskało. Po prostu pewne życiowe wybory muszą być autonomiczną decyzją danego człowieka. Poza tym nie było tak, że autorka siedziała jak mysz pod miotłą i milcząco przyglądała się jak jej facet marnuje czas na bzdety, przeciwnie. Czesto miała do niego o to pretensje i się kłócili. Efektu zero. Niektórzy ludzie (pisze ludzie, bo mam na mysli obie płcie) są po prostu nieznośni, nie chcą zawczasu usłyszeć i zobaczyć że w zwiazku dzieje się źle, nie pracują nad sobą. Doprowadzają zwiazek na skraj a potem budzą sie z reką w nocniku wielce zdziwieni, ze komuś się serdecznie odechciało znosić ich wybryki. Edytowane przez wandaweranda Czas edycji: 2011-09-21 o 08:46 |
|
|
|
|
|
#46 |
|
Ekspert od Dupy Strony
Zarejestrowany: 2009-03
Wiadomości: 20 775
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
wandaweranda bardzo dobry przykład podałaś. Nie wszyscy nadają się do bycia rodzicem, posiadania domu, o który chcą dbać, widzę to szczególnie u facetów 40+, którzy czasem zachowują się jak jeszcze jedno dziecko swojej żony.
Autorko, a rozmawiałaś z tż o tym jak on wyobraża sobie wasze życie za 3-5 lat? Wasze plany się pokrywają? Może on kiedyś dojrzeje i się zmieni.Może. Po dłuższym przemyśleniu dopisuję: tyle że nie wiem czy jest na co czekać skoro go nie kochasz...
__________________
Jak na św. Hieronima jest deszcz albo go ni ma, to na św. Szczepana pada albo nie pada. Edytowane przez ciri15 Czas edycji: 2011-09-21 o 11:23 |
|
|
|
|
#47 |
|
Wtajemniczenie
Zarejestrowany: 2011-01
Lokalizacja: Dziki Wschód
Wiadomości: 2 286
|
Dot.: Beznadziejna sytuacja w zwiazku po 4,5 latach.....
Ja na przykład boję się, że jestem typem szukającym perfekcji. Skończyłam już niejeden związek, choć z każdym było mi ciężko. Zawsze zastanawiam się nad wadami partnera i jeśli potrafię z nimi żyć - w porządku, ale jeśli mam świadomość, że coś denerwuje mnie do granic wytrzymałości i nic w tym kierunku rozmowy nie zmieniają, kończę to. Jak do tej pory nie żałowałam. Wiem, że nie ma sensu zamiatać problemu pod dywan, ale jeśli żyć się nie da tak, jak jest teraz, są tylko dwie opcje; naprawić to albo urwać.
Tę perfekcję upatruję w tym, że partnerzy powinni grać w jednej drużynie, a więc wspierać się i rozumieć. Jeśli próbujesz cały mecz rozegrać sama - nie da rady, musisz w końcu podać piłkę i oczywiście PRZEDYSKUTOWAĆ STRATEGIĘ. Jeśli oczywiście dalej chcesz grać w tej drużynie. Hm. A może idealizuję...
__________________
|
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:39.




Osobiście znam pary które powychodziły z gorszych stagnacji, ale nie żyły świadomością "a co mi tam, tego kwiatu jest pół światu", tylko zaczęły coś naprawiać, obie strony tak postanowiły, choć rozmowę o tym zazwyczaj sugerowała kobieta.
Bo lepiej siedzieć cicho jak trusia a nóż się samo zmieni
cóż za durne podejście nie sądzisz?











