Najtrudniejsza sytuacja w życiu - jak sobie poradziłyście?

[lemon_grass]

Bardzo krzepiący wątek.

Jestem jedną z tych osób, które muszą uporać się ze wszystkim same w sobie.
Od dzieciństwa problemy ze sobą, później depresyjna szkoła średnia, nagła śmierć bliskiej osoby, utrata przyjaciela, rozstanie...
Do pewnego momentu dawałam się przytłaczać sytuacji, dobijać, nie walczyłam, przeżywałam wszystko silniej, intensywniej, odcinałam się od wszystkiego i wszystkich, zawalałam wszystko dookoła, alkohol, destrukcyjne zachowania, myśli, jeden wielki smutek i rozpacz.
Na pewnym etapie swojego życia jednak coś zrozumiałam. Zrozumiałam, że jakkolwiek nie wygląda świat wokół, to JA jestem zarówno swoim najlepszym przyjacielem jak i największym wrogiem. I skoro mam jeszcze trochę ze sobą pożyć (a stwierdziłam, że mimo wszystko nie jest takie złe to życie i warto), to trzeba w sobie się pogodzić, pozbierać do kupy, zaakceptować to, co jest do zaakceptowania, popracować nad tym, co chciałam zmienić a potem, to już cokolwiek by się nie wydarzyło - mając siebie przetrwam wszystko.
Od tamtego momentu jest inaczej. Wspomniane rozstanie, utrata kogoś bliskiego - jasne, że potrzebuję się wygadać przyjaciółce czy mamie, jasne, że było ze mną nie najlepiej i odechciewało się wszystkiego, ale mimo to ja wiem, że mam siebie i nie ma takiej siły, która pozbawi mnie woli walki i woli przetrwania w trudnych chwilach.