Razem, czy osobno - wydatki, oszczędności

[paula78]

Napisane przez carycak

Mój przypadek - 3 lata po ślubie, mamy osobne konta, osobno oszczędzamy, ja płacę on zwraca połowę, większe wydatki ustalamy wspólnie, jeżeli ja potrzebuje to mi dokłada w drugą stronę jest tak samo, nie mamy upoważnień do swoich kont, temat pieniędzy delikatny i drażliwy, wywołujący kłótnie - obecnie taki stan rzeczy nie pasuje mi, pracujemy nad zmianami.

Dziwne i nie sądzę aby udało ci sie cos zmienić w tej kwestii.

Napisane przez prettysimple

Jesteśmy razem 3 lata z hakiem, narzeczeństwo.

Do dzisiaj nie wiem, ile zarabia. Nie chce mi powiedzieć.

To jest wg Was normalne?

Nie normalne wręcz niepokojojące.

Napisane przez Parvanti

Cenię sobie to, że nie muszę się zastanawiać nad każdym ciuchem czy kremem dla siebie i nikogo o to pytać.

kogo miałbys pytać i komu sie tłumaczyć ? skoro zarabiasz i panujesz nad kasą? Rozumiem, że facet moze nie rozumieć kupna 10 torebki w miesiącu ale tu nie ma nic do rozumienia tylko do tolerowania i tyle. Szczególnie jesli ludzi stać na takie fanaberie. Co innego kiedy na kredyt nie ma a kolejne buty w szafie stoją

[carycak]

Napisane przez mbamboo

My mamy wspólne konto na opłaty (rachunki, jedzenie) plus oboje posiadamy osobiste konta na własne wydatki. Sprawdza się.

Właśnie do tego dążę, abyśmy mieli nadal swoje konta ( ja jakieś pieniądze tylko i wyłącznie dla siebie na kosmetyki, fryzjera i pierdoły i on swoje konto również na swoje wydatki) i do tego trzy wspólne konta:
- na bieżące wspólne wydatki (opłaty, jedzenie, chemia)
- na oszczędności "niższego" szczebla (typu wakacje, sprzęt RTV AGD itp.)
- na oszczędności "wyższego" szczebla (typu samochód, mieszkanie)
w zasadzie jeżeli wprowadzimy ten pomysł w życie to nie wiem czy jest sens abyśmy mieli upoważnienia do swoich osobistych kont.

---------- Dopisano o 14:27 ---------- Poprzedni post napisano o 14:11 ----------

Napisane przez prettysimple

Jesteśmy razem 3 lata z hakiem, narzeczeństwo.

Do dzisiaj nie wiem, ile zarabia. Nie chce mi powiedzieć.

To jest wg Was normalne?

A czy poruszałaś z nim ten temat?
Ja po prostu zapytałam się go ile zarabia - bez problemu uzyskałam informację, natomiast gorzej u niego z wydobyciem informacji na co tak "odkłada" i ile tego ma. Zazwyczaj słyszę odpowiedź - "czy kiedykolwiek na coś Ci brakowało?" Ponieważ jesteśmy przed kolejnym krokiem w życiu, już nie takim frywolnym i beztroskim, postanowiłam te "zasady" zmienić.
Na razie faza rozmów i ustaleń, następny krok - wizyta w banku.

---------- Dopisano o 14:38 ---------- Poprzedni post napisano o 14:27 ----------

Napisane przez cherry_flamme

Rozumiałabym, gdyby to był pierwszy miesiąc mieszkania razem, ale 3 (!) lata po ślubie

Wiesz, jak do tej pory mi to nie przeszkadzało, może nieco drażniło, ale sama zaakceptowałam taką kolej rzeczy, bo ani mi nie zależało wiedzieć ile ma, ani jemu ile mam. Wydatki i zakupy i tak ja zawsze robiłam, za które zawsze zwracał mi 1/2. Czasem bywało tak, że on jechał z moim autem do mechanika i on za to płacił, a czasem ja dokładałam mu ze swoich np. na opony.
Ponieważ zaczęłam z innej perspektywy spoglądać na oszczędności i naszą przyszłość to zmieniłam zdanie co do obecnego stanu rzeczy. Mojemu nie za bardzo takie rewolucje odpowiadają w związku z czym próbujemy jakoś dogadać się.

[travis]

mieszkamy razem 2 lata. kazd ema swoje konto na ktore wplywa wyplata. dodatkowo mamy osobne konto na ktore kazdego miesiaca przelewamy okreslona kwote , i z tego placimy czynsz gaz i wszystkie inne rachunki mieszkaniowe.
Zakupy przewaznie robie ja (czasem Tz) i wtedy On oddaje mi polowe.
jedzenia jako takiego nie kupujemy za duzo bo oboje pracujemy w gastronomi wiec jadamy 60% posilkow w pracy, a do tego przynosi sie jedzenie czasem do domu wiec zadko trzeba cos dokupic.
oszczedzamy osobno, bo jedno z nas zarabia wiecej
Ale wiem ile TZ zarabia, znam pin do Jego karty, tak samo w druga strone.

[prettysimple]

Napisane przez carycak

A czy poruszałaś z nim ten temat?
Ja po prostu zapytałam się go ile zarabia - bez problemu uzyskałam informację, natomiast gorzej u niego z wydobyciem informacji na co tak "odkłada" i ile tego ma. Zazwyczaj słyszę odpowiedź - "czy kiedykolwiek na coś Ci brakowało?" Ponieważ jesteśmy przed kolejnym krokiem w życiu, już nie takim frywolnym i beztroskim, postanowiłam te "zasady" zmienić.
Na razie faza rozmów i ustaleń, następny krok - wizyta w banku.-

Tak, poruszałam parę razy. Za każdym razem miał jakieś wymówki i stanęło na tym, że do dzisiaj nie znam kwoty. Nie to, że jestem materialistką, ale chcę wiedzieć, czy stać nas będzie np. na dziecko, które trzeba utrzymywać przecież wspólnie.

[Dotka90]

Ale nie masz naawet ogólnego pojęcia, typu: zarabia 1000zł, czy 4000zł?

[tyene]

Napisane przez prettysimple

Tak, poruszałam parę razy. Za każdym razem miał jakieś wymówki i stanęło na tym, że do dzisiaj nie znam kwoty. Nie to, że jestem materialistką, ale chcę wiedzieć, czy stać nas będzie np. na dziecko, które trzeba utrzymywać przecież wspólnie.

Dla mnie to chore.

[prettysimple]

Napisane przez tyene

Dla mnie to chore.

Nic, nic nie wiem. Jedyna odpowiedź to "wystarczająco".

[carycak]

Napisane przez prettysimple

Nie to, że jestem materialistką, ale chcę wiedzieć, czy stać nas będzie np. na dziecko, które trzeba utrzymywać przecież wspólnie.

To, że ktoś pyta się w poważnym związku o kwestie materialne to absolutnie nie świadczy o tym, że ktoś jest materialistą. Wcale Ci się nie dziwię, że chcesz wiedzieć na czym stoisz i jaka przyszłość bytowa Was czeka -to jest całkiem naturalne i normalne.

[visionAM]

Dla mnie byłoby bardzo zastanawiające gdyby facet nie chciał mi powiedzieć ile zarabia albo odkładałby pieniądze i nie mówił na co
Znając swoje podejście pewnie dopisałabym sobie do tego jakieś teorie spiskowe albo miałabym przed oczami wizję drugiej rodziny, którą utrzymuje na boku, hazardu, lewych interesów albo równie "ciekawych" przypadków

[Parvanti]

Napisane przez cherry_flamme

Jeżeli osoba zarabiająca więcej wydziela kasę, to faktycznie lepiej mieć oddzielne konta. U mnie nic takiego nie ma miejsca i nikt mnie pod koniec miesiąca nie podlicza

Nie chodzi mi o takie drobiazgowe rozliczanie bo wiem, że też by mnie to nie spotkało ze strony TŻ. Ale pewnie mając całą kasę wspólną zastanawiałabym się czy kupić swój ulubiony krem za 100 zł czy może tańszy który też przecież działa, bo to nie byłyby tylko moje pieniądze ale też Tż-ta. Czasem kupię też sobie jakąś rzecz bez której mogłabym się obejść tylko dlatego że jest ładna. A wydając też jego kasę raczej by mnie to hamowało, że on ciężko pracuje a ja wydaję na pierdoły (moja kasa to głównie stypendia). A tak zostaje mi takie moje kieszonkowe, na ciuchy, kosmetyki i pierdółki. Jakoś tak bardziej komfortowo się z tym czuję. Po prostu mi ten model bardziej odpowiada i nie uważam, że związek jest przez to gorszy, że każde z nas ma trochę swojej kasy.

Napisane przez paula78

kogo miałbys pytać i komu sie tłumaczyć ? skoro zarabiasz i panujesz nad kasą? Rozumiem, że facet moze nie rozumieć kupna 10 torebki w miesiącu ale tu nie ma nic do rozumienia tylko do tolerowania i tyle. Szczególnie jesli ludzi stać na takie fanaberie. Co innego kiedy na kredyt nie ma a kolejne buty w szafie stoją

Wyjaśniłam już chyba wszystko wyżej.

[carycak]

Napisane przez prettysimple

Tak, poruszałam parę razy. Za każdym razem miał jakieś wymówki i stanęło na tym, że do dzisiaj nie znam kwoty.

A czy zapytałaś go wprost dlaczego unika jak ognia tego tematu?
Kurcze nie potrafię wymyślić powodu dla którego dorosły, wydawałoby się poważnie myślący o przyszłości człowiek nie potrafi jasno i klarownie udzielić informacji...

---------- Dopisano o 16:28 ---------- Poprzedni post napisano o 16:24 ----------

Napisane przez visionAM

Znając swoje podejście pewnie dopisałabym sobie do tego jakieś teorie spiskowe albo miałabym przed oczami wizję drugiej rodziny, którą utrzymuje na boku, hazardu, lewych interesów albo równie "ciekawych" przypadków

albo "kochaną" teściową, która w perfidny sposób manipuluje. Ja już o tym przekonałam się jaką mam "cudowną" teściową i to przez przypadek i to jeszcze dzisiaj
a oto jej cytat w rozmowie, która była skierowana do mojego męża: nie daj sie manipulowac miej swoje potrzeby i zdanie

[travis]

mysle ze sa 2 opcje:
albo zarabia bardzo duzo, i boi sie ze dziewczyna bedzie z nim tylko dla kasy(troche bez sensu bo w koncu juz sa razem)
albo zarabia smiesznie malo, nie odklada nic, i boi sie ze dziewczyna sie wystraszy i ucieknie.
nie widze innego sensu ukrywania zarobkow przed partnerem

[visionAM]

ale też takie rzeczy nie do końca da się ukryć - jeśli zarabiałby mało to ona pewnie by to zauważyła chociażby przez pryzmat tego jak on jest ubrany, na ile sobie pozwala gdy powiedzmy wychodzą razem itp.

[prettysimple]

Jeśli chodzi o wychodzenie gdzieś (kino, basen czy restauracja) to zdarza się czasem, nie za często, nie za rzadko, tak w sam raz.
Nie ubiera się jakoś elegancko, ale to raczej nie to, że nie ma kasy, po prostu ma dużo tych ciuchów odkąd pamiętam, dlatego nie wydaje za bardzo na ciuchy (większość dostaje też na jakieś tam okazje, więc ciężko stwierdzić).
Wziął kredyt na mieszkanie (nieduży), ja z siostrą płacimy 900 zł miesięcznie (mieszkamy u niego), on ok. 600 zł i ostatnio powiedział mi, że już nic nie ma...

Tak informacyjnie: jest informatykiem, pracuje dla 2 wielkich firm (jednej polskiej, drugiej zagranicznej), w dodatku ma własną firmę. Więc teoretycznie wydaje się, że może być bardzo dobrze, ale z drugiej strony mówi mi, że go nie stać na wiele rzeczy. Trochę mi się to gryzie i serio nie wiem, co o tym myśleć.

Może faktycznie spytam się czy nie płaci alimentów

[carycak]

Napisane przez prettysimple

Tak informacyjnie: jest informatykiem, pracuje dla 2 wielkich firm (jednej polskiej, drugiej zagranicznej)

Mój przyjaciel pracuje jako informatyk na stanowisku specjalista IT w banku i dla jego spółki i zarabia około 4 tyś. + premie. Też nie przyznał się swojej TŻ ile zarabia, a to z obawy, że "poleci" na jego kasę i go wydoi (są ze sobą rok), ale w Twoim przypadku jest to co najmniej dziwne...

[prettysimple]

No fakt. Widocznie po takim czasie bycia ze sobą mi nie ufa. A mówi mi, że ufa...

Bywa.

W ogóle niech faceci najlepiej zamkną się ze swoimi pieniędzmi w klatce i tyle, skoro tak bardzo boją się "wydojenia" przez kobietę :/.

[viki1988]

Napisane przez prettysimple

Tak informacyjnie: jest informatykiem, pracuje dla 2 wielkich firm (jednej polskiej, drugiej zagranicznej), w dodatku ma własną firmę. Więc teoretycznie wydaje się, że może być bardzo dobrze, ale z drugiej strony mówi mi, że go nie stać na wiele rzeczy. Trochę mi się to gryzie i serio nie wiem, co o tym myśleć.

Może faktycznie spytam się czy nie płaci alimentów

I śpi po 3 godziny dziennie? szerze to nie wierze w to co on Ci mówi - mój TŻ jest informatykiem , pracuje obecnie przy tworzeniu dużego portalu i jakby jeszcze miał współpracować z jeszcze jedną firmą i prowadził własna to chyba by musiał autentycznie prawie nie spać... Chyba ze ta współpraca Twojego TŻ polega na robieniu od czasu do czasu jakiś małych zleceń, ale wówczas na pewno nie zarabia "kokosów" i raczej ściemnia z tym całym oszczędzaniem....

Napisane przez carycak

Mój przyjaciel pracuje jako informatyk na stanowisku specjalista IT w banku i dla jego spółki i zarabia około 4 tyś. + premie. Też nie przyznał się swojej TŻ ile zarabia, a to z obawy, że "poleci" na jego kasę i go wydoi (są ze sobą rok), ale w Twoim przypadku jest to co najmniej dziwne...

To chyba marny ten ich związek

[prettysimple]

Tak, czasem sypia mało dodatkowo często alarmy w nocy i coś tam musi grzebać w systemach i naprawiać - nie znam się.

[carycak]

Napisane przez prettysimple

po takim czasie bycia ze sobą mi nie ufa. A mówi mi, że ufa...

niech faceci najlepiej zamkną się ze swoimi pieniędzmi w klatce i tyle, skoro tak bardzo boją się "wydojenia" przez kobietę :/.

Gdyby jeszcze te wszystkie kobiety, które tworzą z nimi poważne związki dawały ku temu jakieś przesłanki...
Oni i ich porąbane stereotypy.
Oni mają kompleks "blachary" a my musimy z tego powodu cierpieć.

---------- Dopisano o 17:33 ---------- Poprzedni post napisano o 17:32 ----------

Napisane przez prettysimple

Tak, czasem sypia mało dodatkowo często alarmy w nocy i coś tam musi grzebać w systemach i naprawiać - nie znam się.

Jeżeli on ma jeszcze dyżury to z pewnością ma więcej niż podstawę.

[Sadek]

Napisane przez carycak

Mój przyjaciel pracuje jako informatyk na stanowisku specjalista IT w banku i dla jego spółki i zarabia około 4 tyś. + premie. Też nie przyznał się swojej TŻ ile zarabia, a to z obawy, że "poleci" na jego kasę i go wydoi (są ze sobą rok), ale w Twoim przypadku jest to co najmniej dziwne...

Nie wiem skąd takie obawy bo zarabia bardzo przeciętnie, normalnie...

Z drugiej strony też nikomu nigdy nie udzielam informacji o stanie wlasnego konta lub zarobków. To moja sprawa... Rozumiem wspolne konto potrzebne do wspolnych rozliczeń z partnerem ale nic więcej..

[carycak]

Napisane przez Sadek

Nie wiem skąd takie obawy bo zarabia bardzo przeciętnie, normalnie...

Wiesz dla innych to dużo, dla drugich to mało, ale nie w tym rzecz, ja rozumie jeżeli ktoś traktuje związek frywolnie, ale jeżeli już ma poważne zamiary no to uważam, że temat pieniędzy powinien być jasno i klarownie przedstawiony.

[Sadek]

Napisane przez carycak

Wiesz dla innych to dużo, dla drugich to mało, ale nie w tym rzecz, ja rozumie jeżeli ktoś traktuje związek frywolnie, ale jeżeli już ma poważne zamiary no to uważam, że temat pieniędzy powinien być jasno i klarownie przedstawiony.

Jasno i klarownie czyli jak? Co ma być przedstawione?
PIT, bilans, rachunek zysków i strat, może zaświadczenie o niezaleganiu... a potem dać kopię do podpisu partnerowi/partnerce?

Wiele osób w ogóle nie zarabia tylko prowadzi działalność gospodarczą a co za tym idzie generuje dochód lub stratę.

Uważam, że wystarczy omówienie własnej sytuacji w kontekście wykonywanej pracy zawodowej jeśli dana osoba w ogóle pracuje.
Nigdy nie interesowało mnie ile moja dziewczyna zarabia. Interesuje mnie to jakim jest człowiekiem, jej możliwości intelektualne oraz wygląd. Tylko albo aż tyle..

[prettysimple]

No dobra, kiedyś to jednak MA znaczenie. W końcu zaczyna się wspólne liczenie rachunków, dokładanie, oszczędzanie na wyjazd, na dziecko, planowanie kupna swojego M. Mówię oczywiście o tych związkach rokujących, gdzie każdy by chciał wiedzieć, na czym stoi. No czy ja jestem jakaś dziwna?

Bez jaj, nie przesadzaj Sadek z tymi papierami. Wystarczy zwykła, szczera rozmowa, informacja i TYLE.

[apows]

Napisane przez cherry_flamme

Jeżeli osoba zarabiająca więcej wydziela kasę, to faktycznie lepiej mieć oddzielne konta. U mnie nic takiego nie ma miejsca i nikt mnie pod koniec miesiąca nie podlicza

Witam, zgodzę się z Tobą. Trzeba być niezależną osobą, zwłaszcza jeśli się zyje pod jednym dachem z dusigroszem i skąpcem.

[Sarrai]

Mieszkamy razem od pół roku. Ale jeszcze zanim to się stało i wtedy ostro oszczędzaliśmy na mieszkanie wyglądało to tak, że TŻ przelewał mi 85% swojej pensji, sobie zostawiał jedynie tyle, by mieć trochę kasy, parę stówek zawsze "przy sobie" tj na swoim koncie.
Teraz jest tak samo. Mamy oddzielne konta, ale to tez nie zmienione z lenistwa. Ja do swojego mam równiez konto oszczędnościowe na którym zbieramy nadwyżki. Znamy do sibie hasła, loginy. Gdy tż potrzebuje kasy to po prostu mi o tym mówi, wtedy robię przelew. Ale to raczej taki typ człowieka, który nie chodzi po sklepach a jak potrzebuje cokolwiek kupić to zawsze się skonsultuje, jednak wychodzi to w pełni naturalnie.
Ja ze swojego konta placę czynsz, rachunki, robię większe zakupy żywieniowe, kupuje rzeczy typu ubrania, gry i rozrywki typu kino. Ale to wszystko z wygody. Nie ma u nas kłótni o pieniądze i obojgu nam to odpowiada.
Nie wyobrażam sobie, by tworząc wspólnie gospodarstwo domowe, mieć oddzielne rachunki, składać się po połowie i oddawać sobie pieniądz.e Ale wiem, że tak można - mam znajome małżenstwo 5-cioletnie gdy podczas imprezy mąz poszedł po piwo do sklepu i po powrocie wyliczył żonie że ma mu oddać 5,40 zł za dwa piwka))))))) jedzenie też kupują sobie oddzilenie, bo ona np "nie będzie finansować jego tłustej kiełbasy, a on jej dietetycznych jogurcików". Dla mnie chore, ale nie moj cyrk, nie moje małpy.

---------- Dopisano o 09:12 ---------- Poprzedni post napisano o 09:08 ----------

Napisane przez prettysimple

Jesteśmy razem 3 lata z hakiem, narzeczeństwo.

Do dzisiaj nie wiem, ile zarabia. Nie chce mi powiedzieć.

To jest wg Was normalne?

Jak dla mnie normalne to to na pewno nie jest, dla mnie chora sytuacja... Szczerze? nie wyobrażam sobie takiego układu.

[Ojoanna29]

podbijam

mieszkam z tż od 2 miesięcy. on zarabia 3 razy więcej niż ja, ale spłaca kredyt mieszkaniowy, więc w rzeczywistości na życie zostaje mu trochę więcej niż ja zarabiam. wynajmujemy mieszkanie, składamy się po połowie, na rachunki też. jedzenie kupujemy na przemian. w zeszłym miesiącu mieliśmy mnóstwo wydatków, ja miałam dodatkowe pieniądze, więc jak skończyły się nasze wypłaty to ja nas utrzymywałam. w tym miesiącu jest odwrotnie, tż utrzymuje mnie

znamy swoje piny do kart, ale do kont nie mamy potrzeby się logować. w razie czego bez problemu dajemy sobie pieniądze, nie rozliczamy się co do grosza, wyznajemy zasadę "co moje to twoje"

[201803290936]

Kasa jest wspólna - od początku mieszkania ze sobą tak było. Zarabiam mniej, ale wkład we wspólny majątek to nie tylko kasa, ale czas, praca w domu, wspomaganie partnera i mnóstwo innych rzeczy. Nie chciałabym być z facetem, który uważa, że na nim żeruję, bo zarabiam mniej, ukrywa swoje dochody, odcina mnie od czegoś, bo uważa, że coś tam jest tylko jego. Sama nie chciałbym być taką osobą - która tak postępuje. Nikt nikogo nie kontroluje, ale wiemy, że musimy oszczędzać, nie mamy pomysłów w stylu "zegarek za 1000 zł - muszę go mieć tu i teraz". Jakieś większe wydatki uzgadniamy wspólnie. Jutro jadę na zakupy z koleżanką, więc TŻ wie, że wydam 2-3 stówki (został uprzedzony).

[Duszaniola]

My jesteśmy ze sobą niecałe dwa lata, mieszkamy od trochę ponad roku i mamy jedno wspólne konto, na które każdy przelewa kasę na jedzenie i na rachunki i każde z nas ma swoje konto, na którym mamy to, co nam zostało. Całkiem wspólnej kasy bym nie chciała mieć, bo jednak lubię czasem wydać więcej, tak całkiem bez ograniczeń, a przy wspólnej kasie musiałabym brać pod uwagę to, że partner też może chcieć wydać Nie żeby mi chłop czegokolwiek żałował, bo on też się cieszy, jak ja sobie coś kupuję, ale lubię jednak mieć chociaż troszkę kasy tylko mojej