Wielki najazd na humanistów.

[karolynka90]

Napisane przez candycotton

Akurat medycyny sie nie skonczy jesli sie nia nie zyje, nie kocha.

Różnie bywa. Czasem mogą pomóc znani rodzice - lekarze. Mam taką koleżankę. Do niej jako do lekarza za chiny bym nie poszła.

Ale mozna znalezc zloty srodek, cos co da prace ale nie przyprawia o mdlosci.

A najlepiej byłoby robić coś, co daje kasę i co się lubi.
Ja mam taki plan na życie.

Chyba wiekszosc bezrobotnych narzekaczy po studiach poszla na to co ich interesowalo.

A ja myślę inaczej - najwięcej bezrobotnych narzekaczy jest wśród tych, którzy poszli na cokolwiek, a nie na coś, co ich interesuje. Poszli żeby coś studiować, lecą na ściągach, po miesiącu nie pamiętają nic, a potem są zdziwieni, że nie ma dla nich pracy.

[blekitne_niebo]

Napisane przez candycotton

Chyba wiekszosc bezrobotnych narzekaczy po studiach poszla na to co ich interesowalo.

A ja mam wrażenie że większość wybierało studia nie kierując się własnymi pasjami. Jeśli ma się w sobie zapał, ogień, pasję do czegoś, talent, jest się wytrwałym to człowiek da sobie radę. A jeśli nie miało się na siebie pomysłu, zdawało najprostsze przedmioty na poziomie podstawowym na maturze to cóż... można mieć pretensje tylko do siebie.

---------- Dopisano o 15:59 ---------- Poprzedni post napisano o 15:58 ----------

Napisane przez karolynka90

A ja myślę inaczej - najwięcej bezrobotnych narzekaczy jest wśród tych, którzy poszli na cokolwiek, a nie na coś, co ich interesuje. Poszli żeby coś studiować, lecą na ściągach, po miesiącu nie pamiętają nic, a potem są zdziwieni, że nie ma dla nich pracy.

Też prawda

---------- Dopisano o 16:00 ---------- Poprzedni post napisano o 15:59 ----------

Napisane przez candycotton

Akurat medycyny sie nie skonczy jesli sie nia nie zyje, nie kocha.

Nie wiem skąd to założenie

[201604250941]

Napisane przez karolynka90

A najlepiej byłoby robić coś, co daje kasę i co się lubi.
Ja mam taki plan na życie.

No jak masz takie pasje, ktore d asie polaczyc z zarabianiem pieniedzy to dobrze dla Ciebie oczywiscie, ze tak najlepiej, tylko nie zawsze sie da.

Napisane przez blekitne_niebo

A ja mam wrażenie że większość wybierało studia nie kierując się własnymi pasjami. Jeśli ma się w sobie zapał, ogień, pasję do czegoś, talent, jest się wytrwałym to człowiek da sobie radę. A jeśli nie miało się na siebie pomysłu, zdawało najprostsze przedmioty na poziomie podstawowym na maturze to cóż... można mieć pretensje tylko do siebie.

---------- Dopisano o 16:00 ---------- Poprzedni post napisano o 15:59 ----------

[/COLOR]

Nie wiem skąd to założenie

Mozna i tak, na cokolwiek byle bylo to mgr, byle sie moc dostac ze swoimi wynikami.

Zalozenie stad, ze potrzeba 10 lat zeby moc zostac lekarzem jak dobrze pojdzie i jak sie wszystko zaliczy w terminie, a zeby to zrobic trzeba poswiecic sporo zycia na rycie wszystkich kosteczek, miesni, sciegen po polsku i po lacinie, a najlepiej tez po angielsku.

[blekitne_niebo]

Napisane przez candycotton

Zalozenie stad, ze potrzeba 10 lat zeby moc zostac lekarzem jak dobrze pojdzie i jak sie wszystko zaliczy w terminie, a zeby to zrobic trzeba poswiecic sporo zycia na rycie wszystkich kosteczek, miesni, sciegen po polsku i po lacinie, a najlepiej tez po angielsku.

Nawet nie wiesz ile niektórzy są w stanie poświęcić tylko i wyłącznie dla pieniędzy (i prestiżu przy okazji)

[201604250941]

Napisane przez blekitne_niebo

Nawet nie wiesz ile niektórzy są w stanie poświęcić tylko i wyłącznie dla pieniędzy (i prestiżu przy okazji)

W sumie, w tym przypadku moze warto. Zostac sobie takim ginekologiem, 100 zl za 5 minut wizyty i 5 zl zuzytych materialow, raz w czas cos wiecej. Albo botoks robic, zyc nie umierac jak ktos ma nerwy zeby przejsc przez te studia XD

I rodzina zadowolona, w koncu to swieta trojka zawodow- lekarz, prawnik i ksiądz.

[karolynka90]

Napisane przez candycotton

W sumie, w tym przypadku moze warto. Zostac sobie takim ginekologiem, 100 zl za 5 minut wizyty i 5 zl zuzytych materialow, raz w czas cos wiecej. Albo botoks robic, zyc nie umierac jak ktos ma nerwy zeby przejsc przez te studia XD

I rodzina zadowolona, w koncu to swieta trojka zawodow- lekarz, prawnik i ksiądz.

Gorzej tylko jak komuś zrobi krzywdę taki lekarz.

[201604250941]

Napisane przez karolynka90

Gorzej tylko jak komuś zrobi krzywdę taki lekarz.

Wlasnie mi chciala babka zrobic krzywde, kase za to wziela, i dwoje innych, do ktorych poszlam po druga opinie tez wzielo $$

[mad86]

Napisane przez 1000days

Studentom Mojej znajomej z północy Polski, studiuje matematykę i na kolokwiach ma wzory. Uczelnia państwowa.

u mnie tez na matmie byly wzory tylko co z tego skoro byly to wzory tak podstawowe,ze kazdy je znal. Haslo jest,a w zaliczeniu nie wspomagaly.

Zreszta uczenie sie masy wzorow uwazam za bzdure. Najwazniejsze mam w glowie. Reszte w swoich materialach
Na ostatnie zaliczenie nauczylam sie kilkudziesieciu wzorow i mi bokiem wychodzi.

[201604250941]

Napisane przez mad86

u mnie tez na matmie byly wzory tylko co z tego skoro byly to wzory tak podstawowe,ze kazdy je znal. Haslo jest,a w zaliczeniu nie wspomagaly.

Zreszta uczenie sie masy wzorow uwazam za bzdure. Najwazniejsze mam w glowie. Reszte w swoich materialach
Na ostatnie zaliczenie nauczylam sie kilkudziesieciu wzorow i mi bokiem wychodzi.

Mi sie wydaje, ze wzory z matmy to lepiej miec wyryte jako narzedzia do uzywania wzorow z innych dziedzin. Np. wyrycie wzorow z wahadel z fizyki moze przerazac, jak sie to ma na kartce to fajnie, ale jak jeszcze ktos z matmy nie pamieta to juz problem.
Ja na matmie wlasnie musialam wszystko umiec (nie studiowalam matmy samej w sobie wiec to nie byly az tak trudne rzeczy, do opanowania), ale na kartce mialam np. 50 wzorow do roznych metod liczenia przepustowosci portu czy czasu zamrazania, nie ma szans zeby wszystko zapamietac, raczej zapamietanie ktory do czego to juz sukces XD i jak ktos nie zna wzorow z matmy to mu nic nie pomoze ze ma rozpisane wzory w ktorych jest glupia silnia (dla niektorych 1*2*3 to kosmos).
Nie znac wzorow z matmy to jak probowac pisac kolokwium bez dlugopisu.

[Kiriko]

Napisane przez candycotton

W sumie, w tym przypadku moze warto. Zostac sobie takim ginekologiem, 100 zl za 5 minut wizyty i 5 zl zuzytych materialow, raz w czas cos wiecej. Albo botoks robic, zyc nie umierac jak ktos ma nerwy zeby przejsc przez te studia XD

I rodzina zadowolona, w koncu to swieta trojka zawodow- lekarz, prawnik i ksiądz.

Taaa, żeby to wszystko w pracy lekarza było takie proste Swego czasu ucięłam sobie pogawędkę ze znajomą lekarką o dość długim stażu, wykłada też na uczelni, więc ma kontakt z "przyszłością polskiej medycyny". Spytała się mnie, czy nie myślałam o studiach medycznych, na co ja jej odpowiedziałam, że nie, że się nie nadaję, nie miałabym odpowiedniego podejścia do pacjentów, że nie mam powołania. Na co ona roześmiała się: "Powołanie? A kto tu mówi o powołaniu? W tej chwili widzę, że jakieś 80% studentów przyszło na te studia dla kasy i prestiżu." - i uważam to za najlepsze podsumowanie. Owszem, nie wątpię, że jest wielu lekarzy z powołania, ale jednak większość to osoby, które potrafią zacisnąć zęby i w imię istotnych dla nich wartości skończyć te studia.

Co do istoty wątku - za złą opinię humanistów odpowiedzialni są ludzie, którzy nawet do liceum nie powinni trafić, a co dopiero na studia. Ale skoro mamusia i tatuś pchają na studia, to idą do Wyższej Szkoły Tego i Owego w Iksowie Dolnym na pierwszy z brzegu kierunek - a najczęściej jest to kierunek humanistyczny, nie oszukujmy się.

Sama stoję po środku. Uwielbiam matematykę, miałam bardzo wysoki wynik z rozszerzonej matury, ale też kocham języki obce i szeroko pojętą kulturę. I tu historyjka odnośnie tego, żeby brać kierunki po jakich jest praca: rok temu poszłam na informatykę - bo matematyka w praktyce, bo praca, bo zarobki itd. i już po kilku miesiącach tych studiów miałam ich serdecznie dość i rzuciłam je. Nie interesują mnie kierunki techniczne, nudzi mnie ekonomia - chyba nie pozostaje mi nic innego jak czarna rozpacz, bo odrzuciłam kierunki, według internautów, dające niemal 100% gwarancję zatrudnienia

[mad86]

Napisane przez candycotton

Mi sie wydaje, ze wzory z matmy to lepiej miec wyryte jako narzedzia do uzywania wzorow z innych dziedzin. Np. wyrycie wzorow z wahadel z fizyki moze przerazac, jak sie to ma na kartce to fajnie, ale jak jeszcze ktos z matmy nie pamieta to juz problem.
Ja na matmie wlasnie musialam wszystko umiec (nie studiowalam matmy samej w sobie wiec to nie byly az tak trudne rzeczy, do opanowania), ale na kartce mialam np. 50 wzorow do roznych metod liczenia przepustowosci portu czy czasu zamrazania, nie ma szans zeby wszystko zapamietac, raczej zapamietanie ktory do czego to juz sukces XD i jak ktos nie zna wzorow z matmy to mu nic nie pomoze ze ma rozpisane wzory w ktorych jest glupia silnia (dla niektorych 1*2*3 to kosmos).
Nie znac wzorow z matmy to jak probowac pisac kolokwium bez dlugopisu.

to nie wzory z matmy sa problemem tych przeciez zaczynamy uczyc sie juz w podstawowce i non stop uzywamy.

Czasem trafia sie nam "jamnikowe" wzory, kilka przypadkow a roznica tkwi np w jednym minusiku. Wazniejsze jest to, ze potrafimy ich uzyc. Bo to,ze wzor jest na kartce nie oznacza,ze zadanie rozwiaze sie samo.
Pol biedy jesli wzor da sie wyprowadzic, gorzej jak trafisz na wzor empiryczny
Tak czy siak te ktorych potrzebuje mam w malym paluszku

[Wyrak]

Napisane przez candycotton

Ale przyjmujac typowy podzial humanistow i scislowcow, nie wdajac sie w szczegoly- ja tych humanistow dziele na dwie grupy- tych, ktorzy na prawde nie umieja matmy itd i tych ktorzy moze i by umieli ale nauczyciel jest tak wredny i nie umie przekazywac wiedzy, ze sie boja przedmiotu i uciekaja jak najdalej. Chyba tych drugich jest najwiecej, a z matma niestety jak masz zaleglosci z 1 klasy podstawowki to sie bedzie ciagnac az do studiow. Jak sie na polskim lektury nie przeczyta to sie nadrobi streszczeniem, a matmy nie ma streszczen.

No ale co ma znajmosc badz nie matmy do rzeczy ? Humanista to specjalista w zakresie nauk humanistycznych a nie "osoba nie umiejaca matematyki". Masa osob, ktore sie tlumacza, ze sa humanisci, bo nie znaja matmy, to osoby z cieniutka jak sraka gekona wiedza z rzeczonych nauk humanistycznych

Napisane przez ever-dream

No i nie rozumiem mówienia, że "studia nie są dla wszystkich". Zazwyczaj mówią to osoby, które akurat uważają, ze dla nich są. Dla innych nie.

Taka jest brutalna prawda - studia nie sa dla wszystkich. Wiekszosc osob w statystycznym spoleczenstwie nie ma odpowiedniej wiedzy, inteligencji i pracowitosci (albo kombinacji tychze), zeby robic i skonczyc studia.

Z drugiej strony - zapotrzebowanie na absolwentow studiow jest tez w pewnym momencie ograniczone, a jesli chodzi o niektore kierunki, to go nie ma po prostu.

Wiec sila rzeczy, z obydwu stron wynika, ze studia nie sa dla wszystkich.

Napisane przez ever-dream

Obecny rynek wymusza taki stan rzeczy, gdyby od recepcjonistki i pani w przedszkolu nie wymagano wyższego wykształcenia, to uczelnie nie byłyby tak oblegane. Takie błędne koło.

No ale to jest absurdalny wymog, a nie potwierdzenie tezy, ze studia jednak sa dla wszystkich

Napisane przez ever-dream

I czemu akurat spośród wszystkich kierunków humanistycznych największy najazd jest akurat na socjologię? Tak, sama ją studiuję (tak, straszne... ). Mam specjalność HR i powiem, że mam ekonomię, statystykę, SPSS... Liczenie owszem, jest. Podejrzewam, że każdy student socjologii dostaje niezły wycisk na statystyce.

Na magisterkę wybieram się na ekonomię, robię kurs księgowości. Nie uważam się za jakiegoś najgorszego nieudacznika.

Dlatego, ze masa osob uzywa tego jako zapychacza kilku lat na studencki tryb zycia, dostaje papierek i nic z tego nie robi. Ciebie najwyrazniej to nie dotyczy

Napisane przez candycotton

To jest wlasnie najwieksze klamstwo edukacji XXI wieku moim zdaniem. Jak Cie cos interesuje to sobie poczytaj ksiazke o tym, ale prace trzeba miec. Chyba, ze jest dziedzicem majątku, to mozna sobie na to pozwolic. Z ładnej miski się nie najesz jak to sie mowi.

Napisane przez karolynka90

A z drugiej strony idąc, studiowanie czegoś, co przyprawia Cię o mdłości, nie chcesz tego robić, no ale robisz, bo pracę trza mieć, to niezbyt mądre posunięcie. Jakim jest się później lekarzem, jeśli poszło się na medycynę, tylko dlatego, że po tym kasa jest?

Nie ma co popadac w ekstrema - w pracy sie siedzi z pol zycia, jesli sie tego nienawidzi, to nic dobrego z tego nie wynika.

--------------
Jeszcze jedna uwaga - zaskoczylo mnie stwierdzenie, ze podanie wzorow na kolokwium/egzaminie, to smiech na sali. Ja w naiwnosci swojej myslalem zawsze, ze chodzi o umiejetnosc zastosowania tychze wzorow w rozwiazywaniu problemow, a nie umiejetnosc wykucia ich na pamiec...

[201604250941]

Napisane przez mad86

to nie wzory z matmy sa problemem tych przeciez zaczynamy uczyc sie juz w podstawowce i non stop uzywamy.

Czasem trafia sie nam "jamnikowe" wzory, kilka przypadkow a roznica tkwi np w jednym minusiku. Wazniejsze jest to, ze potrafimy ich uzyc. Bo to,ze wzor jest na kartce nie oznacza,ze zadanie rozwiaze sie samo.
Pol biedy jesli wzor da sie wyprowadzic, gorzej jak trafisz na wzor empiryczny
Tak czy siak te ktorych potrzebuje mam w malym paluszku

No i o to mi chodzilo mniej wiecej, ze sa takie ktore trzeba miec w malym palcu bo sie potem jamnika nie rozsupła, albo na innym przedmiocie nic nie zrobi. Zadziwilo mnie, ze na studiach ludzie delty nie znali i nie umieli mnozyc ulamkow. Nauczyli sie i wiekszosc sie obronila i sa inzynierami, ale to beda ci inzynierowe narzekajacy potem ze i tak pracuja w kebabie. I dobrze, bo potem sie ludzie dziwia ze budynki sie walą.


Kirko- o fajnie Ci babka powiedziala, idz na medycyne, jakby tak bylo latwo mature napisac ze wszystkiego na 80% i sie dostac XD Tam sie chyba ciezej dostac niz utrzymac.

Wyrak- mysle ze na potrzebe tej dyskusji dobrze zachowac ten podzial, bo jakos trzeba tych ludzi nieumiejacych matmy nazwac, ale to tylko tutaj i tylko w tym celu, krzywda sie chyba tym prawdziwym humanistom nie stanie.
Tez mi sie wydaj, ze w pracy kazdy wezmie sobie program komputerowy otworzy z gotowymi wzorami, a jak nie ma programu to wezmie kartke i kalkulator i policzy. Ale powinien byc jakis limit, delte trzeba znac, silnie trzeba znac itd., takie dlugie wzory to jak najbardziej bym dala na kartke bo ktos moze umiec to policzyc a sie kopnie we wzorze.

Jakbym miala najprzyjemniejsza prace pod sloncem, testowanie wyrobow czekoladowych czy nowych samochodow ale miala za to dostawac minimalna krajowa to tez bym tego nienawidzila. Wole chyba nieprzyjemna prace po ktorej moge przyjemnie spedzic czas w domu bo mnie stac na to. Ale co kto woli.

[Tygrysiak]

ciekawy temat, ostatnio myślałam o tym nawet, po tym jak trafiłam na list pewnej dziewczyny na portalu wyborczej (tu można przeczytać http://wyborcza.pl/1,95892,9882464,N...wa___list.html ). Dziewczyna ta zdała polski rozszerzony na 100% i oblała matmę. Pięknie pisze jaka to nie jest głupia ani leniwa ale szczerze mówiąc dla mnie z jej listu bije kompletnie co innego... a mianowicie, kompletnie nie rozumiem tej postawy "na co mi obliczanie prawdopodobnienstwa wylosowania czarnej kuli / jakim procentem liczby a jest liczba b / pola i objętości bryły przeciętej płaszczyzną"...
ok może i takie konkretne zadania nie są nikomu potrzebne na codzień, ale może gdyby Ci "humaniści" którzy niemalże szczycą się swoim brakiem wiedzy matematycznej umieli przełożyć zdobytą wiedzę na życie codziennie to umieliby tez policzyć raty kredytu jaki spłacają i nie twierdziliby że ich podwyżka benzyny o 10% nie dotyczy bo zawsze tankują za 100 zł... (tak, tak wiem że to dowcip ale słyszałam też to jako autentyk).
btw, jestem po matematyce oraz informatyce. I kocham książki i języki obce. Może ta "dwukierunkowość" czyni mnie także humanistką?

[nicRu]

Wyrak, ze wzorami masz rację. Prawda jest taka, że nawet jak pozwalają jakieś mieć, to co mi z wzorów na pochodne podstawowych funkcji, skoro używałam ich tyle razy, że powiedziałabym je obudzona w środku nocy? Uczenie się na pamięc, gdy nie jest to potrzebne, to strata czasu.

Tygrysiak, ja nie wierzę w prawdziwość tego listu, ale jesli ktoś serio tak uważa, to współczuję mu, że rozwijanie umysłu jakim jest uczenie się podstaw matematyki (nawet większość nie ma pojęcia jak malutkich podstaw) to po prostu rozwijanie mózgu - umiejętności kojarzenia faktów, zauważania pewnych zalezności i wielu tego typu rzeczy

[201604250941]

Napisane przez Tygrysiak

ciekawy temat, ostatnio myślałam o tym nawet, po tym jak trafiłam na list pewnej dziewczyny na portalu wyborczej (tu można przeczytać http://wyborcza.pl/1,95892,9882464,N...wa___list.html ). Dziewczyna ta zdała polski rozszerzony na 100% i oblała matmę. Pięknie pisze jaka to nie jest głupia ani leniwa ale szczerze mówiąc dla mnie z jej listu bije kompletnie co innego... a mianowicie, kompletnie nie rozumiem tej postawy "na co mi obliczanie prawdopodobnienstwa wylosowania czarnej kuli / jakim procentem liczby a jest liczba b / pola i objętości bryły przeciętej płaszczyzną"...
ok może i takie konkretne zadania nie są nikomu potrzebne na codzień, ale może gdyby Ci "humaniści" którzy niemalże szczycą się swoim brakiem wiedzy matematycznej umieli przełożyć zdobytą wiedzę na życie codziennie to umieliby tez policzyć raty kredytu jaki spłacają i nie twierdziliby że ich podwyżka benzyny o 10% nie dotyczy bo zawsze tankują za 100 zł... (tak, tak wiem że to dowcip ale słyszałam też to jako autentyk).
btw, jestem po matematyce oraz informatyce. I kocham książki i języki obce. Może ta "dwukierunkowość" czyni mnie także humanistką?

Wierzysz, ze ktos kto dostal 100% z polskiego nie byl w stanie zdobyc 6 pkt przy zdaniach typu spodnie kosztowaly 100 zl, po przecenie 80, ile % rabatu bylo? Majac 20 storn tablic, gdzie jest wszystko napisane po polsku, dobrze czyta laska ponoc.

[Tygrysiak]

szczerze? obecnie jestem w stanie w to uwierzyć. Mam styczność ze studentami na praktykach w firmie...

[nicRu]

No cóż, aj uważam, ze sprawdzenie która odpowiedź jest poprawna często podstawiając ją do pytania jest zajęciem dla gimnazjalisty.

[201604250941]

Ktorzy idealnie pisza i rozumieja po polsku i ani me ani be z matmy? Albo ona klamie albo nie istnieje i jest tylko dziennikarska prowokacja do dyskusji.

Ja zawsze bylam przekonana ze do czytania ze zrozumieniem niezbedne jest matematyczne rozumowanie. Ponoc statystycznie klasy matematyczne lepsze wyniki z tego maja na maturach, ale gorsze z wypracowan, bo ich sie nie uczy jak je pisac.

[nicRu]

U mnie w klasie właśnie tak było - problem na wypracowaniach był z tzw wstrzeleniem się w klucz i pełnym podsumowaniem najczęściej

[Tygrysiak]

Napisane przez candycotton

Ktorzy idealnie pisza i rozumieja po polsku i ani me ani be z matmy? Albo ona klamie albo nie istnieje i jest tylko dziennikarska prowokacja do dyskusji.

Ja zawsze bylam przekonana ze do czytania ze zrozumieniem niezbedne jest matematyczne rozumowanie. Ponoc statystycznie klasy matematyczne lepsze wyniki z tego maja na maturach, ale gorsze z wypracowan, bo ich sie nie uczy jak je pisac.

może nie dosłownie takich, ale jak pisałam, jestem w stanie uwierzyć w taki list i że istnieje taka osoba a nie że osobiście znam takich ludzi
widzę "możliwości" niektórych praktykantów... wygląda na to że niektóre rzeczy potrafią perfekcyjnie a inne... cóż... słabo to za mało powiedziane

[Wyrak]

Napisane przez candycotton

Wyrak- mysle ze na potrzebe tej dyskusji dobrze zachowac ten podzial, bo jakos trzeba tych ludzi nieumiejacych matmy nazwac, ale to tylko tutaj i tylko w tym celu, krzywda sie chyba tym prawdziwym humanistom nie stanie.

Pewnie, ze trzeba jakos nazwac ludzi ktorzy nie umieja matmy. Tyle, ze w jezyku polskim jest juz takie okreslenie - ludzie nie znajacy matmy Mysle, ze na potrzeby tej i kazdej innej dyskusji trzeba odroznic humanistow, od osob, ktore nie znaja matmy i im sie wydaje, ze to z nich humanistow czyni Bo bez tego rozroznienia, to tak szczerze to ma niewiele sensu.

Zreszta, w slowniku jest wyraznie napisane, co oznacza humanista.

---------- Dopisano o 18:49 ---------- Poprzedni post napisano o 18:47 ----------

Napisane przez Tygrysiak

szczerze? obecnie jestem w stanie w to uwierzyć. Mam styczność ze studentami na praktykach w firmie...

Jesli ktos nie jest w stanie obliczyc ile to procent 100 - 80 ze 100, to wg mnie taka osoba nie powinna miec zdanej matury, no sorry.

[SzpiegZKrainyDeszczowców]

Tak czytajac ten list, to skoro matematyka mialaby wg. tej dziewczyny byc nieobowiazkowa "bo po co nam to" to ja bym chciala miec nieobowiazkowy polski. Lubie ksiazki, ale kanon lektur szkolnych poza jedna pozycja (w dodatku nieobowiazkowa ktora nigdy na maturze sie nie pojawi "Tango" Mrozka) przyprawia mnie o mdlosci. A juz ten cholerny klucz wg ktorego istnieje tylko jedna sluszna interpretacja lektury

[Burberry93]

Macie racje mówiąc ,że studia nie są dla wszystkich. Aktualnie jestem w liceum i...czasami po prostu nie wiem co niektórzy ludzie z mojej klasy tam robią. Ich hasło to "OBY ZDAĆ". Z wszystkiego wyciągają dwóje i to jeszcze po mega poprawach i płaczach. Ludzie pchają się teraz do ogólniaków ,ponieważ dziś chodzenie do zawodówki to dla wielu po prostu wstyd. Takie nastawienie mają nawet nauczyciele, którzy nie raz w gimnazjum mówili "ucz się bo wylądujesz w zawodówce". I czemu tu się dziwić? Przyjmują do tych liceów praktycznie wszystkich i mają teraz za swoje choćby w postaci tegorocznych matur. Oczywiście nie chce nikogo obrażać, dla mnie chodzenie do zawodówki to normalna rzecz ,dla mnie to nie jest coś gorszego. Po prostu są różni ludzie, różne zainteresowania i pasje.

---------- Dopisano o 20:11 ---------- Poprzedni post napisano o 20:06 ----------

Napisane przez SzpiegZKrainyDeszczowców

Tak czytajac ten list, to skoro matematyka mialaby wg. tej dziewczyny byc nieobowiazkowa "bo po co nam to" to ja bym chciala miec nieobowiazkowy polski. Lubie ksiazki, ale kanon lektur szkolnych poza jedna pozycja (w dodatku nieobowiazkowa ktora nigdy na maturze sie nie pojawi "Tango" Mrozka) przyprawia mnie o mdlosci. A juz ten cholerny klucz wg ktorego istnieje tylko jedna sluszna interpretacja lektury

Nie mówie ,żeby była nieobowiązkowa ,tylko nie wiem po co ten cały szał o humanistów i ścisłowców. Nie wiem dlaczego ludzie tak się wzajemnie szufladkują i próbują zrzucić winę. Dla każdego MUSI być coś trudnego ,to normalne, chyba ,że jest się geniuszem.
Co do polskiego...no masz racje ,ten mus wpasowania się w klucz jest bez sensu. Po prostu nie można chyba zbyt wiele kombinować ,trzeba myśleć prosto :P W tym przypadku nie warto być inteligentnym i kreatywnym ,a tego ma podobno uczyć szkoła. Parodia.

[Aramintha]

Przeczytałam list z GW i mam wrażenie, że autorka jest jednak głupia lub leniwa albo jedno i drugie. Żeby zdać maturę wystarczy 30%. Nazbieranie 30 pkt. z jakiegokolwiek przedmiotu nie powinno stanowić problemu dla osoby, która uczęszczała w miarę regularnie na zajęcia i na nich nie przysypiała.

Nauczyciele tłuką nam do głów: "Zobaczysz takie zadanie, w treści będzie takie słowo to używasz tego wzoru."
Zabraknie słowa, przestawiony szyk i wszyscy zaczynają się gubić.

Taka humanistka, a zadania ze zrozumieniem nie potrafi przeczytać

Tak, zawaliłam maturę z matmy. Tak, mimo korków, mimo tysiąca rozwiązanych arkuszy po prostu spanikowałam widząc zadania zupełnie inne niż rok wcześniej.

Jak ten fragment nie świadczy o głupocie to ja już nie wiem
Tysiące rozwiązanych arkuszy i nie ma tych 30%? Nawet małpa by się nauczyła.

LO jak sama nazwa wskazuje powinno wpajać wiedzę z każdego przedmiotu, również z tych ścisłych.

[Burberry93]

Napisane przez Aramintha

Przeczytałam list z GW i mam wrażenie, że autorka jest jednak głupia lub leniwa albo jedno i drugie. Żeby zdać maturę wystarczy 30%. Nazbieranie 30 pkt. z jakiegokolwiek przedmiotu nie powinno stanowić problemu dla osoby, która uczęszczała w miarę regularnie na zajęcia i na nich nie przysypiała.


Taka humanistka, a zadania ze zrozumieniem nie potrafi przeczytać


Jak ten fragment nie świadczy o głupocie to ja już nie wiem
Tysiące rozwiązanych arkuszy i nie ma tych 30%? Nawet małpa by się nauczyła.

LO jak sama nazwa wskazuje powinno wpajać wiedzę z każdego przedmiotu, również z tych ścisłych.

No to naucz ,chętnie popatrzymy : ) Nie musisz na tą dziewczynę najeżdżać, mogło jej po prostu nie pójść...

[SzpiegZKrainyDeszczowców]

Napisane przez Burberry93

No to naucz ,chętnie popatrzymy : ) Nie musisz na tą dziewczynę najeżdżać, mogło jej po prostu nie pójść...

Prosze Cie, do 2 gimnazjum nienawidzilam matematyki, mialam z niej notorycznie zagrozenia. Nie znalam wzorow skroconego mnozenia, nie potrafilam nic robic z liczbami ujemnymi... Wystarczyl dobry nauczyciel zeby pokochac przedmiot i nawet go studiowac

[WhiteCherry]

Napisane przez SzpiegZKrainyDeszczowców

Tak czytajac ten list, to skoro matematyka mialaby wg. tej dziewczyny byc nieobowiazkowa "bo po co nam to" to ja bym chciala miec nieobowiazkowy polski. Lubie ksiazki, ale kanon lektur szkolnych poza jedna pozycja (w dodatku nieobowiazkowa ktora nigdy na maturze sie nie pojawi "Tango" Mrozka) przyprawia mnie o mdlosci. A juz ten cholerny klucz wg ktorego istnieje tylko jedna sluszna interpretacja lektury

to 'Tango' nie jest lekturą obowiązkową?! to jedna z moich ulubionych z czasów liceum

Napisane przez Aramintha

Żeby zdać maturę wystarczy 30%. Nazbieranie 30 pkt. z jakiegokolwiek przedmiotu nie powinno stanowić problemu dla osoby, która uczęszczała w miarę regularnie na zajęcia i na nich nie przysypiała.

a nie 15pkt?

[Wyrak]

Napisane przez Burberry93

No to naucz ,chętnie popatrzymy : ) Nie musisz na tą dziewczynę najeżdżać, mogło jej po prostu nie pójść...

Sorry, ale ona ma racje - teksty o "tysiacach rozwiazanych arkuszy" to jakies bajki dla grzecznych dzieci w tym kontekscie

[Burberry93]

Napisane przez SzpiegZKrainyDeszczowców

Prosze Cie, do 2 gimnazjum nienawidzilam matematyki, mialam z niej notorycznie zagrozenia. Nie znalam wzorow skroconego mnozenia, nie potrafilam nic robic z liczbami ujemnymi... Wystarczyl dobry nauczyciel zeby pokochac przedmiot i nawet go studiowac

Ok, chodzi mi po prostu o to ,że nie trzeba być skrajnym idiotą żeby się zestresować nie zdać. Wystarczy być nerwowym człowiekiem ,albo mieć okres.