Czy wg Was zarobki 2,5 tysiąca miesięcznie to dużo czy mało ?

[201608010929]

Napisane przez nelciak

Całe szczęscie nie dla wszystkich utrzymanie samochodu jest podstawową potrzebą

Ja uważam za podstawową, bo bardziej cenię swój czas i wygodę. Nie czekam na przystanku, wiele rzeczy dzięki samochodowi udaje mi się załatwić szybciej. Poza tym czasem mieszka się trochę dalej od pracy niż 5 minut piechotką w jedną stronę

[Varga]

Napisane przez MistrzyniSprzecznosci

Ja uważam za podstawową, bo bardziej cenię swój czas i wygodę. Nie czekam na przystanku, wiele rzeczy dzięki samochodowi udaje mi się załatwić szybciej. Poza tym czasem mieszka się trochę dalej od pracy niż 5 minut piechotką w jedną stronę

Autorka mieszka w mieście 10tys mieszkańców. Odległości w takich miastach nie są duże.

[201608010929]

Napisane przez Varga

Autorka mieszka w mieście 10tys mieszkańców. Odległości w takich miastach nie są duże.

Tak, dlatego dla jednych samochód jest podstawową potrzebą, dla innych nie

[nelciak]

Napisane przez MistrzyniSprzecznosci

Ja uważam za podstawową, bo bardziej cenię swój czas i wygodę. Nie czekam na przystanku, wiele rzeczy dzięki samochodowi udaje mi się załatwić szybciej. Poza tym czasem mieszka się trochę dalej od pracy niż 5 minut piechotką w jedną stronę

Można rozważać "czy warto czy nie warto mieć samochód" w nieskończonośc, wszystko to są względne kwestie (np. jak ktoś jeździ do pracy metrem w Warszawie to nie czeka na przystanku dłużej niż 5 minut). W tym wątku rozchodzi się o pracę w małym mieście i dopóki nie wiadomo jakie tak naprawdę trasy trzeba by w nim odbywać (czy do pracy jest blisko czy może bardzo daleko a komunikacji miejskiej nie ma żadnej, jakie jest skomunikowanie z większymi miastami) nie da się tego rozstrzygnąć. Moje doświadczenie podpowiada, że w większości przypadków w malutkim mieście można się świetnie bez samochodu obyć. Co innego, jak ktos mieszka w małym mieście a pracuje z małżonkiem w dużym mieście oddalonym o 20km do którego nie ma dogodnego dojazdu zbiorkomem - wtedy większe prawdopodobieństwo, że do kosztów utrzymania trzeba dokalkulować utrzymanie samochodu.

[201705250955]

Napisane przez Kocurasek

cieszę się, że poprawiłam Ci humor, niepotrzebna była ta zgryźliwość na końcu.
Nie mówiłam o kredycie tylko na mieszkanie. Mówiłam ogólnie. Nieplanowany remont, coś przeciekło, zabieg, inny wydatek - oprocentowanie jest jednakowe dla wszystkich. Ciężko jest taki kredyt później spłacać żyjąc samemu z takiej pensji.

Lol, już widzę, ile % Wizażanek bez kredytu i wysokich zobowiązań odkłada 1500 zł na nieplanowany remont czy zabieg Tzn. uściślając - która może sobie na to pozwolić.

Napisane przez Kocurasek

Skazana, ja już się powtarzam, tak, przyzanję, że w mniejszym mieście będzie to łatwiejsze, ale dalej upieram się, że żyjąc samotnie mniej więcej w taki sposób jak to przedstawiłam (z ratą za mieszkanie, bądź z wynajmem) - w dużym mieście będzie to na pograniczu niemożliwego. Ja nie żyję na innej planecie, moim narzeczonym nie jest Woźniak-Starak i wiem, że są ludzie którzy zarabiają mniej niż podana tu kwota.

To może upieraj się w innym wątku, bo ten dotyczy życia w małym mieście? Co autorkę obchodzi życie w dużym?

Napisane przez zakonna

Ja mieszkam w małym mieście. Koszty życia nie są wcale mniejsze od dużego, za to o wiele trudniej jest dorobić czy zmienić pracę na lepszą. W zasadzie jest to niemożliwe.

Prawda. Aczkolwiek w wielu przypadkach tylko dorobienie może ratować budżet, skoro ludzie są skazani na beznadziejne etaty (oszukuję, przecież kariera w dużym mieście czeka na każdego...).

Napisane przez linaya

Jeśli jesteś młodą osobą, bez doświadczenia zawodowego lub z niewielkim - to nie najgorsza suma (choć to zależny od branży, bo inaczej kształtują się zarobki w administracji biurowej czy edukacyjnej, a zupełnie inaczej np. w informatycznej).
Zależy to też od wielkości miasta, w którym pracujesz i regionu - np. w Warszawie nie jest to zawrotna kwota.

Śmiem twierdzić, że rynek pracy w mieście 10 tysięcznym jest bardzo łatwy do analizy, tj. jak się trafi jedna firma zatrudniająca więcej ludzi to już jest wooow. Tak więc nie ma tutaj zbyt wielu zmiennych do analizy i rozważań, jak kształtują się pensje w różnych branżach..

Napisane przez nelciak

Można rozważać "czy warto czy nie warto mieć samochód" w nieskończonośc, wszystko to są względne kwestie (np. jak ktoś jeździ do pracy metrem w Warszawie to nie czeka na przystanku dłużej niż 5 minut). W tym wątku rozchodzi się o pracę w małym mieście i dopóki nie wiadomo jakie tak naprawdę trasy trzeba by w nim odbywać (czy do pracy jest blisko czy może bardzo daleko a komunikacji miejskiej nie ma żadnej, jakie jest skomunikowanie z większymi miastami) nie da się tego rozstrzygnąć. Moje doświadczenie podpowiada, że w większości przypadków w malutkim mieście można się świetnie bez samochodu obyć. Co innego, jak ktos mieszka w małym mieście a pracuje z małżonkiem w dużym mieście oddalonym o 20km do którego nie ma dogodnego dojazdu zbiorkomem - wtedy większe prawdopodobieństwo, że do kosztów utrzymania trzeba dokalkulować utrzymanie samochodu.

Urocza wypowiedź. Ja absolutnie sobie nie wyobrażam NIE posiadania auta w 10 tys. mieście. Im mniejsze miasto tym większa trwoga przez brak samochodu. W dużym mieście można się spokojnie poruszać po mieście i między miastami. Pewnie jestem wymagająca, ale... W małym mieście po 1) trzeba jechać do większego, żeby coś załatwić (piszę o miasteczkach 10-30 tys.), po 2) do jakiegoś szpitala albo nawet lekarza, po 3) nie ma kina, opery czy innych teatrów, po 4) żeby czasem coś kupić... Sądzę, że brak auta wyklucza członków małych społeczności w większym stopniu niż takich, którzy nie mają internetu.

[nelciak]

Napisane przez asia_aisa

Urocza wypowiedź. Ja absolutnie sobie nie wyobrażam NIE posiadania auta w 10 tys. mieście. Im mniejsze miasto tym większa trwoga przez brak samochodu. W dużym mieście można się spokojnie poruszać po mieście i między miastami. Pewnie jestem wymagająca, ale... W małym mieście po 1) trzeba jechać do większego, żeby coś załatwić (piszę o miasteczkach 10-30 tys.), po 2) do jakiegoś szpitala albo nawet lekarza, po 3) nie ma kina, opery czy innych teatrów, po 4) żeby czasem coś kupić... Sądzę, że brak auta wyklucza członków małych społeczności w większym stopniu niż takich, którzy nie mają internetu.

Może mam spaczone pojęcie, bo w miasteczku w którym mieszkałam większość życia nie było większości tych problemów o których piszesz.
1) co konkretnie załatwić? jakaś poczta pewnie jest, urząd miejski też, pit można wysłać przez internet
2) mowa o mieście a nie o wsi, gdzie do najbliższego lekarza godzina drogi. w małych miastach normalnie są lekarze i generalnie tańsi niż w dużych, czasem 2 razy tańsi. jak często bywa się w szpitalu? oby jak najrzadziej
3) tu może być problem, z wymienionych chodzę tylko do opery, mieszkając w mniejszym mieście byłabym w stanie raz w miesiącu dojechac w weekend pociągiem, tak samo z teatrem, kin jest dużo więcej w Polsce także w mniejszych miastach
4) jak tak dalej pójdzie to w prawie każdej mieścinie będzie centrum handlowe. markety, apteki są wszędzie. można też zamawiać rzeczy z neta. najciężej pewnie z ciuchami, ale tego się nie kupuje co tydzień
Poza tym pisałam, że możliwość dotarcia do większego miasta ma znaczenie. Czasem szybciej dojechać z małego miasta 15km do położonego obok dużego miasta autobusem który po drodze zatrzymuje się pare razy, niż przebić się przez korki do centrum wielkiego miasta jeśli się mieszka na obrzeżach.

[201705250955]

Napisane przez nelciak

Może mam spaczone pojęcie, bo w miasteczku w którym mieszkałam większość życia nie było większości tych problemów o których piszesz.
1) co konkretnie załatwić? jakaś poczta pewnie jest, urząd miejski też, pit można wysłać przez internet
2) mowa o mieście a nie o wsi, gdzie do najbliższego lekarza godzina drogi. w małych miastach normalnie są lekarze i generalnie tańsi niż w dużych, czasem 2 razy tańsi. jak często bywa się w szpitalu? oby jak najrzadziej
3) tu może być problem, z wymienionych chodzę tylko do opery, mieszkając w mniejszym mieście byłabym w stanie raz w miesiącu dojechac w weekend pociągiem, tak samo z teatrem, kin jest dużo więcej w Polsce także w mniejszych miastach
4) jak tak dalej pójdzie to w prawie każdej mieścinie będzie centrum handlowe. markety, apteki są wszędzie. można też zamawiać rzeczy z neta. najciężej pewnie z ciuchami, ale tego się nie kupuje co tydzień
Poza tym pisałam, że możliwość dotarcia do większego miasta ma znaczenie. Czasem szybciej dojechać z małego miasta 15km do położonego obok dużego miasta autobusem który po drodze zatrzymuje się pare razy, niż przebić się przez korki do centrum wielkiego miasta jeśli się mieszka na obrzeżach.

jezu, nie chce mi się przez to przebijać, więc odpowiem krótko Nie chciałabym, żeby moje dziecko nie miało możliwości chodzenia do kina czy teatru, jakiej możliwości nie miałam sama przez kilka lat, mimo że mieszkałam w 130 tys. mieście (o basenie nie wspominam, do dziś jest syf, kiła i mogiła). Nie chciałabym, żeby moi rodzice musieli jeździć autobusem do szpitala onkologicznego, bo czułabym się z tym źle psychicznie. Po 3, chciałabym mieć komfort pojechania do miasta (w moim przypadku 30 km zamiast 15, w którym np. taniej udało mi się skorzystać z usługi chirurga stomatologicznego. Ot, takie fanaberie.
Czy da się żyć bez auta? Da się. Czy to coś, o czym bym marzyła, mieszkając w małym mieście? Absolutnie nie. Wolałabym już nie mieć lodówki czy oczywiście telewizora. Uważam, że życie w małym mieście bez auta jest przekichane.

[nelciak]

Napisane przez asia_aisa

jezu, nie chce mi się przez to przebijać, więc odpowiem krótko Nie chciałabym, żeby moje dziecko nie miało możliwości chodzenia do kina czy teatru, jakiej możliwości nie miałam sama przez kilka lat, mimo że mieszkałam w 130 tys. mieście (o basenie nie wspominam, do dziś jest syf, kiła i mogiła). Nie chciałabym, żeby moi rodzice musieli jeździć autobusem do szpitala onkologicznego, bo czułabym się z tym źle psychicznie. Po 3, chciałabym mieć komfort pojechania do miasta (w moim przypadku 30 km zamiast 15, w którym np. taniej udało mi się skorzystać z usługi chirurga stomatologicznego. Ot, takie fanaberie.
Czy da się żyć bez auta? Da się. Czy to coś, o czym bym marzyła, mieszkając w małym mieście? Absolutnie nie. Wolałabym już nie mieć lodówki czy oczywiście telewizora. Uważam, że życie w małym mieście bez auta jest przekichane.

130 tys. miasto bez kina, teatru i basenu brzmi fatalnie. U mnie w miasteczku jest mały aquapark, dużo tańszy niż baseny w dużych miastach. Zumba, aerobik, siłownia, zajęcia w miejskim domu kultury, szkoła językowa - też blisko i tanio. Kino niestety zamknięto, było w mieście obok, podobnie jak teatr. Kosmetyczka, fryzjer - bez problemu do dotarcia pieszo, od 2 do 3 razy taniej. Chirurg stomatologiczny faktycznie na prowincji może być dużo droższy (w moim przypadku - 2 razy droższy), ale nie chodzi się do niego często. Jeśli ktoś musi bywać w szpitalu onkologicznym to i tak ma nieciekawie bez względu na to jak do niego dojeżdża. Poza tym samą cenę rocznego ubezpieczenia samochodu można przeliczyć na X przejazdów taksówkami.
Teraz kiedy mieszkam w dużym mieście doceniam dostęp do mnóstwa jego udogodnień, ale brakuje mi z małego miasta: zerowych korków, dostępu do przyrody (jakieś laski sródmiejskie to nie to samo), tego że wiele rzeczy jest pod ręką, ciszy i spokoju, bliskich odległości przy wracaniu od znajomych w nocy a nie tłuczenie się nocnym. Największą tragedią po powrocie do malego miasta bylby dla mnie brak dużej biblioteki, bo to miejsce gdzie bywam bardzo często i które cięzko zastąpić.

[Niebieskooka arystokratka]

Według mnie to mało.

[201605300922]

Co do dyskusji, czy auto bardziej niezbędne w małym czy dużym mieście - plox, mieszkam w aglomeracji śląskiej, właściwie nie ma miejsca, gdzie nie dojadę transportem zbiorowym - tramwaje i autobusy, pociągi, wszystko. Bez auta funkcjonowałam całkiem długo i nie jest mi niezbędne, choć niesłychanie mi życie ułatwiło. Ale mam porównanie, np. koleżanki ze studiów, które mieszkają na jakichś świętokrzyskich czy wręcz górskich wsiach i miasteczkach. Ze Śląska żadnego autobusu ani pociągu bezpośredniego, najpierw zwykle muszą dojechać do Krakowa, a stamtąd powiedzmy dwa razy dziennie mają autobus do innej, większej miejscowości, skąd dopiero mają pks do swojej albo ktoś musi po nie podjechać. Bez auta są totalnie upupione, choć oczywiście - w swoim małym, uroczym miasteczku wszędzie dojdą z buta w ciągu pół godziny. W większym mieście zwykle jest sporo szkół, lepszych i gorszych - w małych miejscowościach ile będzie szkół średnich? Ile spośród nich to licea, a ile z nich ma wysoki poziom? Jak jedno - to fantastycznie, a reszta niech dojeżdża 40 km do najbliższego miasta albo mieszka w internacie czy na stancji.

[Kocurasek]

Napisane przez asia_aisa

Lol, już widzę, ile % Wizażanek bez kredytu i wysokich zobowiązań odkłada 1500 zł na nieplanowany remont czy zabieg Tzn. uściślając - która może sobie na to pozwolić.



To może upieraj się w innym wątku, bo ten dotyczy życia w małym mieście? Co autorkę obchodzi życie w dużym?

Lol, będę się upierać w tym wątku, że 2,5 tys. zł to mało w małym mieście a niemożliwe do przeżycia w dużym przy założeniach, o których pisałam w moich postach (życie bez partnera w wynajętym/ na kredyt mieszkaniu).

[laisla]

Co do tego samochodu to jeśli jeździ się codziennie w kilka różnych miejsc to koszt samego paliwa jest podobny do kosztów biletów, tak więc ten samochód to nie jest nie wiadomo jaki drogi interes, a patrząc pod kątem oszczędności czasowej (godzin, które się zyskuje, a można poświęcić na pracę i dodatkowy zarobek) to duży zysk.
O ile to bezawaryjny okaz oczywiście Bo jeśli wymaga często pomocy mechaników, to już skarbonka się robi. No i raz na rok trzeba zapłacić ubezpieczenie i to jest największy jednorazowy wydatek, ale człowiek o tym wie przez cały rok więc żadna niespodzianka.

[Koci Pazur]

2500zł na rękę to już nie głodowa pensja, ale jeszcze żaden szał. Smutne jest to, że dla tak wielu ludzi pensa za którą mogą w miarę spokojnie egzystować jest nieosiągalna. Taki mamy klimat.

[asiuulkaa]

Jak dla mnie to dużo.

[Rena]

Nawet liczbe dzieci podyktowalyscie i srodek lokomocji. Ba nawet zostala oszacowana pensja ew. partnera. Co by laska zrobila bez wizazu.

[Ptys_Mietowy]

Punkt widzenia zależy od puntu siedzenia - standardowo. dla mnie na chwilę obecną kwota podana przez autorkę to ani mało ani dużo - ot żeby przeżyć od 1 do 1 zakładając, że człowiek utrzymuje się sam, coś tam wynajmuje, ma jakiś mały kredyt, opłaca rachunki, czasem pójdzie do fryzjera, a czasem do kina. Bez szaleństw, ale i bez rżnięcia Paris Hilton. sama zarabiałam podobnie (dobijając do tej kwoty pracą dodatkową), ale z doświadczenia wiem człowiek szybko się przyzwyczaja do dobrego (jak dochody są wyższe).

[201609062117]

Napisane przez Rena

Nawet liczbe dzieci podyktowalyscie i srodek lokomocji. Ba nawet zostala oszacowana pensja ew. partnera. Co by laska zrobila bez wizazu.

zylaby w dalszej uludzie, ze zycie moze byc proste

[Azmika88]

Napisane przez Kocurasek

Lol, będę się upierać w tym wątku, że 2,5 tys. zł to mało w małym mieście a niemożliwe do przeżycia w dużym przy założeniach, o których pisałam w moich postach (życie bez partnera w wynajętym/ na kredyt mieszkaniu).

Jak niemożliwe jak możliwe :P Więcej niż połowa moich znajomych ma mniej. Ja sama chciałabym tyle (oczywiście jeśli mówimy o kwocie netto).

Nie podoba mi się to, że piszesz o kwocie 2500 zł jakby zarabianie tego w małym czy dużym mieście było jakimś ubóstwem ;/

Napisane przez Kocurasek

Zupełnie nie chciałam być tak zrozumiana. Napisałam, że można sobie pozwolić na taką pracę w momencie gdy ma się drugą osobę, która zarabia odpowiednio więcej. Piszę z perspektywy osoby żyjącej w jednym z największych polskich miast.
Ja wiem, że są osoby, które i za 1500 pójdą do pracy, bo muszą. ALE. 2500 zł to nie jest dużo jeśli żyć przyjdzie nam samemu.
Wynajem mieszkania/ rata 1500 zł
Telefon 30 zł
Bilet 100 zł
Rachunki 500 zł
na jedzenie/ ubranie i inne zostaje 870 zł czyli coś ok.217,50 zł na tydzień.

Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, wiem, że w mniejszych miejscowościach żyje się taniej, ale nie wiem czy to coś zmienia.

Chciałabym, żeby mi tyle zostawało... 217,50 zł na tydzień to nie jest mało.

Wynajęcie pokoju: 600 zł (bo wybacz, ale nie sądzę, żeby samotna osoba połasiła się na mieszkanie za 1500 zł)
Bilet miesięczny: powiedzmy, że 100 zł
Telefon: 50 zł
i zostaje 1750 zł na życie. Spokojnie można przeżyć, a nawet odłożyć.


Żyjesz jednak w trochę innym świecie niż przeciętny Polak. (nie jest to obraźliwe, po prostu stwierdzenie faktu).

Oczywiście sytuacja się zmienia, jeśli chce się wziąć kredyt na mieszkanie, podejrzewam, że z zarobkami 2500 zł nawet nie ma się zbyt dużej zdolności kredytowej. Ale podejrzewam, że mało kto kupuje mieszkanie będąc singlem.

A w małym mieście uważam, że jest to duża kwota i można sobie spokojnie żyć. Pochodzę z małego miasta, tam jest wszystko taniej, odchodzi bilet miesięczny, bo wszędzie można dojść pieszo, mieszkania do kupienia i do wynajęcia są o wiele tańsze, nawet karnet na głupią siłownię kosztuje 1/3 tego co w mieście dużym.

[201606270916]

Według mnie to mało. Chociaż zarabiam mniej za więcej godzin ale uważam to za nienormalne, że ktoś każe mi się cieszyć, że przynajmniej mam umowę o pracę. Czekam na podwyżkę

Nie zgodzę się z wypowiedziami, żeby nie mylić zarobków z wydatkami. Raczej nikt tego nie myli. Po prostu większość osób jednak żyje z tego co zarobi, więc ciężko nie patrzeć na wielkość wypłaty również przez pryzmat wydatków.

[skazana_na_bluesa]

tylko też kwestia, do czego był przyzwyczajony za młodu. jeśli ktoś miał zawsze kasy jak lodu, nie musiał się ograniczać w wydatkach to logicznym jest, że jest przyzwyczajony do jakiegoś luksusu i za tę kwotę na wiele sobie pozwolić nie może.

[Hultaj]

Wynajęcie pokoju: 600 zł (bo wybacz, ale nie sądzę, żeby samotna osoba połasiła się na mieszkanie za 1500 zł)
Bilet miesięczny: powiedzmy, że 100 zł
Telefon: 50 zł
i zostaje 1750 zł na życie. Spokojnie można przeżyć, a nawet odłożyć.

typowo studenciarskie mistrzostwo finsansjery.

O ile do pewnego wieku jakoś nie przeszkadza bardzo mocno pomieszkiwanie u jakiejś obcej baby w mieszkaniu tudzież dzielenie mieszkania z bandą obcych ludzi o tyle jak się ma tych lat 20parę to się chce wracać do pustego mieszkania, gdzie żaden obcy się nie kręci i nie wtyka nosa w nieswoje sprawy i gdzie nie trzeba dzielić kibla z obcym kolesiem.
Kawalerka (słownie 1 pokój z kuchnią czy aneksem kuchennym) staje się koniecznością, nie fanaberią.
Nudzą się w koncu najtansze parówki z marketu i zupki instant chce się kupować trochę lepsze jedzenie.
Oprócz normalnych kosztów utrzymania potrzeba też móc kupić do tego mieszkania jakiś ładny niedrogi mebelek, czasem jakiś fajny ciuch, wyjść gdzieś czy pojechać ze znajomymi, pójść do kina.
Jak do tego masz dzieci to już w ogóle radośnie, czy jakiegoś zwierzaka.
Życzę Ci powodzenia.

---------- Dopisano o 15:27 ---------- Poprzedni post napisano o 15:25 ----------

I z tego- 1000 na opłaty (czynsz, rachunki), 1000 na jedzenie (i tak wydajemy mniej) i zostają 3000, na ubrania, hobby, odkładanie i sezonowe wydatki w stylu ubezpieczenie pojazdu. Także wcale nie tak mało.

mój ulubiony geniusz finansjery.
Dostajesz ode mnie wyrazy uznania za swe niezmordowane lansowanie, że w Warszawie za 2 tyś można się radosnie namieszkać w wynajmowanej kawalerce, opłacić wszystkie rachunki, i wyżywić po pachy.

[skazana_na_bluesa]

hultaj, jak się ma własnościowe mieszkanie (np. dostane w spadku) to można

[Hultaj]

o, poważnie, a jak się ma ojca milionera to można mieszkać na jachcie i podziwiać piękne widoki.
No i może jednak sympatyczniej życzyć rodzicom i dziadkom zdrowia a nie wyglądać nieśmiało, aż 60paroletniej babci, hm, trafi się do lepszego świata.
Zresztą, przecież z rodzicami można mieszkać do starości.

ponieważ jakieś pralki czy lodówki co się zużywają i psują to bzdura, to pamięajmy jeszcze o takiej bzdurze jak oszczędzanie na emeryturę.

[201606270916]

Napisane przez Azmika88

Jak niemożliwe jak możliwe :P Więcej niż połowa moich znajomych ma mniej. Ja sama chciałabym tyle (oczywiście jeśli mówimy o kwocie netto).

Nie podoba mi się to, że piszesz o kwocie 2500 zł jakby zarabianie tego w małym czy dużym mieście było jakimś ubóstwem ;/




Chciałabym, żeby mi tyle zostawało... 217,50 zł na tydzień to nie jest mało.

Wynajęcie pokoju: 600 zł (bo wybacz, ale nie sądzę, żeby samotna osoba połasiła się na mieszkanie za 1500 zł)
Bilet miesięczny: powiedzmy, że 100 zł
Telefon: 50 zł
i zostaje 1750 zł na życie. Spokojnie można przeżyć, a nawet odłożyć.


Żyjesz jednak w trochę innym świecie niż przeciętny Polak. (nie jest to obraźliwe, po prostu stwierdzenie faktu).

Oczywiście sytuacja się zmienia, jeśli chce się wziąć kredyt na mieszkanie, podejrzewam, że z zarobkami 2500 zł nawet nie ma się zbyt dużej zdolności kredytowej. Ale podejrzewam, że mało kto kupuje mieszkanie będąc singlem.

A w małym mieście uważam, że jest to duża kwota i można sobie spokojnie żyć. Pochodzę z małego miasta, tam jest wszystko taniej, odchodzi bilet miesięczny, bo wszędzie można dojść pieszo, mieszkania do kupienia i do wynajęcia są o wiele tańsze, nawet karnet na głupią siłownię kosztuje 1/3 tego co w mieście dużym.

Co do kolorowego: można, ale co z tego? To głupie, żeby dwudziestopięciolatek miał w perspektywie na najbliższe kilka lat mieszkanie na kupie z obcymi ludźmi, nie oszukujmy się. Za to przeznaczyć blisko połowę wypłaty na wynajem kawalerki to też żadne wyjście. I tak źle, i tak niedobrze. Kredyt na mieszkanie z takiej wypłaty może i się spłaci, ale najpierw trzeba go dostać. Ciężko zatem mówić, że 2500 PLN na rękę to dużo, dopóki ktoś nadal nie mieszka z rodzicami lub ktoś mu nie kupił mieszkania.

Dwie osoby po 2500 PLN to już z kolei inna para kaloszy i myślę, że o wiele lepsza sytuacja.

[Hultaj]

Jeśli chodzi o pojedynek auto vs bus to dla mnie zwycięzca jest bezdyskujny, szybszy transport jest samochodem (autobusy też stoją w korkach , poza tym oprócz typowo centrów w miastach jest wiele dróg, które nie muszą być zakorkowane, i obwodnic), nie trzeba lecieć z wywieszonym jęzorem na przystanek i jest wygodniej - w samochodzie można się rozebrać, niedbale wrzucić torby, kurtkę, na siedzenie, a nie taszczyć toboły i łazić okutanym od stóp do głów gdy jest chłodniej.

[Varga]

Napisane przez Krolowa Julianna

Co do kolorowego: można, ale co z tego? To głupie, żeby dwudziestopięciolatek miał w perspektywie na najbliższe kilka lat mieszkanie na kupie z obcymi ludźmi, nie oszukujmy się. Za to przeznaczyć blisko połowę wypłaty na wynajem kawalerki to też żadne wyjście. I tak źle, i tak niedobrze. Kredyt na mieszkanie z takiej wypłaty może i się spłaci, ale najpierw trzeba go dostać. Ciężko zatem mówić, że 2500 PLN na rękę to dużo, dopóki ktoś nadal nie mieszka z rodzicami lub ktoś mu nie kupił mieszkania.

Dwie osoby po 2500 PLN to już z kolei inna para kaloszy i myślę, że o wiele lepsza sytuacja.

Mając 2,5tys netto i kredyt do 100tys zł z palcem w nosie się dostanie Nawet na zlecenie.

[Hultaj]

Dwie osoby po 2500 PLN to już z kolei inna para kaloszy i myślę, że o wiele lepsza sytuacja.

wiadomo, wynajmować mieszkanie w 2 osoby a 1 stanowi różnicę.

[201606270916]

Napisane przez Varga

Mając 2,5tys netto i kredyt do 100tys zł z palcem w nosie się dostanie Nawet na zlecenie.

Co kupisz za 100 tysięcy w większym mieście? Garaż?

[Varga]

Napisane przez Krolowa Julianna

Co kupisz za 100 tysięcy w większym mieście? Garaż?

10tys. mieszkańców to większe miasto?
W moim rodzinnym mieszkania chodzą po 90-95tys, licząc 10-15% wkładu własnego to kredyt będzie na 80tys.

[zakonna]

Napisane przez Hultaj

---------- Dopisano o 15:27 ---------- Poprzedni post napisano o 15:25 ----------

mój ulubiony geniusz finansjery.
Dostajesz ode mnie wyrazy uznania za swe niezmordowane lansowanie, że w Warszawie za 2 tyś można się radosnie namieszkać w wynajmowanej kawalerce, opłacić wszystkie rachunki, i wyżywić po pachy.

Varga, jakie to miasto??