Idiotyczne zachowania klientów ;)

[Almariel]

Ja byłam kiedyś świadkiem takiej sytuacji. Siedziałam w pizzerii, a przy stoliku obok chłopak i dziewczyna. Zamówili sobie po pizzy. Pannica najpierw obejrzała pizzę z każdej strony, podniosła i obejrzała spód, przekroiła, wąchała i w ogóle różne inne dziwy. Potem zawołała kelnerkę i kazała jej tą pizzę zabrać, bo jest niedopieczona. Po jakimś czasie dostała nową, ale stwierdziła, że ona tak właściwie nie chce tej pizzy, bo ma na to zbyt delikatny żołądek.

[Sunsett]

Napisane przez wesna

No cooo tyyy! Oni gardzą drobnymi! Ostatnio byłam świadkiem takiej akcji: wydawałam facetowi 5zł, on podał monetę swojej kobiecie a ona do niego "no weź to! złomu nie chcę"

Ale buractwo Chcą zrobić z siebie nie wiadomo jakich bogaczy, a w rzeczywistości robią z siebie prostaków i idiotów :/

Napisane przez 6roove

dawno się tak nie uśmiałam
ostentacyjnie wyjmują z niego banknot podając go mnie, po czym przystawiają mi ten plik niemal pod nos i przeliczają pieniądze
poza tym masz rację, ludzie afiszują się z kasą, a nie wiadomo, co za rogiem czeka, dziś o napad, pobicie nie trudno

Nie brakuje takich ludzi, przez kilka miesięcy pracy w tamtym sklepie wiele razy spotkałam się z podobnym zachowaniem. Dlatego między innymi cieszę się, że ten etap mam już za sobą.

Pamiętam jeszcze jedną sytuację, gdy do sklepu przyszła elegancka pani po czterdziestce, kojarzyłam ją od małego, bo mieszkała kilka osiedli dalej. Chciała sobie kupić jakieś biustonosze, rozwodziła się w nieskończoność nad ich fasonami i kolorami. W potoku słów zdążyła pochwalić się, że była kilka miesięcy w Stanach i niedawno wróciła. Dodam, że jej polszczyzna była bez zastrzeżeń. Gdy w końcu chciałam pomóc jej coś dobrać i zapytałam o rozmiar, odpowiedziała : " Yyy ... miseczka, no nie wiem, jak to się u Was mówi... di ? "

[Zmienna kobieta]

Napisane przez Sunsett

Pamiętam jeszcze jedną sytuację, gdy do sklepu przyszła elegancka pani po czterdziestce, kojarzyłam ją od małego, bo mieszkała kilka osiedli dalej. Chciała sobie kupić jakieś biustonosze, rozwodziła się w nieskończoność nad ich fasonami i kolorami. W potoku słów zdążyła pochwalić się, że była kilka miesięcy w Stanach i niedawno wróciła. Dodam, że jej polszczyzna była bez zastrzeżeń. Gdy w końcu chciałam pomóc jej coś dobrać i zapytałam o rozmiar, odpowiedziała : " Yyy ... miseczka, no nie wiem, jak to się u Was mówi... di ? "

Nie mogę... Oplułam monitor

Do mnie ostatnio przyszła klientka około 60tki i pytała o gałązki jabłonki. Pokazuję jej, ale widzę że ona nie jest za bardzo zainteresowana, tylko przygląda mi się badawczo. Po czym wypaliła:
- A Pani to jeszcze mieszka z rodzicami czy juz się wyprowadziła?
JA:
- A mąż to z Panią mieszka czy gdzie?
JA:
Po chwili zastanowienia:
- A mąż to gdzieś do pracy dojeżdża?
Nie wytrzymałam i ryknęłam śmiechem. I baba się odwróciła i wyszła

[hecate]

Ja dzis bylam klientem z raczej idiotycznym zachowaniem. Klientem biznesowym. Negocjuje sobie kontrakt z dostawca - wyslal mi mail ze szczegolami, ile za rok, spotkalam sie z ich inzynierem by omowic szczegoly techniczne, wszytsko pieknie idzie. Jedyne co mieli mi doslac to ceny czesci zamiennych.
Zadzwonil dzis rano przedstawiciel i zapytala czy dostalam maila, odpowiedzialam, ze nie. Ok, wysla jeszcze raz i zadzwoni za 15 minut. Nic nie przyszlo, domyslilam sie, ze pewnie zalaczniki i nie przejdzie przez filtr bo przekracza limit. Wiec dzwoni ten bidny chlopok i mowi 'a teraz? dostalas?' Ja 'nie', on 'ja Ci to faksem wysle'
No juz mi sie chcialo biegac od faxu do faxu i szukac tego dokumentu wiec niewiele myslac odpowiedzialam 'jak masz faksowac to mozesz mi rownie dobrze wyslac golebia pocztowego, takie same szanse, ze dostane...'
Ryknal smiechem i ja tez jak sie zorientowalam, ze w sumie to ja nie rozmawiam z kolega...
W koncu udalo mu sie przeslac maila i zadzwonil do mnie jeszcze raz i mowi 'ja chce podpisac z wami ten kontrakt bo same rozmowy z toba sprawily, ze mam swietny dzien'
Dal mi dodatkowe znizki na te czesci, ktore bede zamawiac

[dudipopka]

Napisane przez Zmienna kobieta

Nie mogę... Oplułam monitor

Do mnie ostatnio przyszła klientka około 60tki i pytała o gałązki jabłonki. Pokazuję jej, ale widzę że ona nie jest za bardzo zainteresowana, tylko przygląda mi się badawczo. Po czym wypaliła:
- A Pani to jeszcze mieszka z rodzicami czy juz się wyprowadziła?
JA:
- A mąż to z Panią mieszka czy gdzie?
JA:
Po chwili zastanowienia:
- A mąż to gdzieś do pracy dojeżdża?
Nie wytrzymałam i ryknęłam śmiechem. I baba się odwróciła i wyszła

ludzie są zarąbiści

[_Matilde_]

[QUOTE=Blushy;18261125]

Napisane przez Ivi 1988;18260561ale co w tym zlego? ja tez bym chyba tak powiedziala, no szkoda, ze czasem trzeba znac wliski perfgect,zeby kawke zamowic :-p:rolleyes:[COLOR="Silver"

hehe, też myslę że nic w tym złego, no ale niektórzy wymagają od ludzi perfekcyjnej wymowy nazw

No właśnie, ja też nie zawsze wiem jak się coś wymawia, to nie powód do nabijania sie z klienta.
Jak do mnie dzwonią z ofertą z francuskiej firmy kosmetycznej to bywa fajnie Bo nie znam francuskiego. Te nazwy kosmetyków czasami powalaja, zupeeełnie inaczej to wyglada niż brzmi :P obsługa jest bardzo miła i cierpliwa i zawsze dostaję to co chcę więc jakoś się dogadujemy ale nie jestem przekonana czy sprzedaż telefoniczna jest tu trafionym posunięciem firmy, pochlebiam sobie że jestem bystra i wiem czego chcę ale nie wiem jak taka rozmowa rozmowa wyglada ze starszymi osobami np., to rzucanie francuskimi nazwami

Ostatnio kupowałam w sklepie mięsnym, późnym popołudniem, ruch był mały, obsługiwała jedna dziewczyna, więc i kroiła i pakowała i obsługiwała kasę. Za mną w kolejce stała jakaś nieprzyjemna babka, ja prosze o pokrojenie jakiejś szynki dziewczyna ją wyjęła z chłodni gołą ręką, a ta baba za mną się rozdarła, że jak tak można, że jakąś higienę by należało zachować, ekspedientka coś się próbuje tłumaczyć, ale baba ujada, nie daje dojśc do słowa. W sumie miała rację, ale ja się spieszyłam na busa A dziewczyna co, też w sumie wiedziała że baba ma rację, więc powiedziała dobrze, i poszła powoli i dokładnie myć ręce. A mnie szlag tam trafiał bo nie miałam czasu. Ja nie zwracam szczerze mówiąc uwagi aż tak, rozumiem że wina obsługującej, ale jakoś jestem przekonana że ta baba za mną nie tyle była tak za higieną, co po prostu z tych czepiających się o wszystko, miała to wypisane na twarzy.
Te panie stojące zawsze przede mną pechowo w kolejce, i kupujące godzinę i przypominające sobie parę razy że jeszcze coś, też mam do nich szczęście. Kiedyś taka baba z wnuczką stoi przede mną, i tak chamsko do ekspedientki w stylu "tego troche na spróbowanie, choć pewnie i tak stare i niedobre", oglądanie wszystkiego z miną królowej, w międzyczasie darcie ryja na wnuczkę za nic, bo nic nie robiła specjalnego, ja stoję za nią dobry kwadrans z coraz bardziej morderczymi myślami, wreszcie poszła, ekspedientka miła do końca, ani śladu zniecierpliwienia (szczerze podziwiam), odczekała aż zamknęły się drzwi za babą, i do mnie z tekstem "Jakbym miała taką babcię to bym się chyba wykończyła".

[alekziz]

Nie jest to zachowanie jakiegoś klienta, tylko osoby pracującej w pewnej pizzerni. Byłam ze znajomymi. Pizza zjedzona, siedzimy sobie, rozmawiamy i przychodzi kelnerka która nas obsługiwała. Nie wiem czy właśnie miała dostać okres, ale z wyrzutami do nas, że mamy opuścić lokal, bo to nie poczekalnia.

[Milpie]

Napisane przez Marbella85

Skoro sklep jest otwarty do 18, to klient ma prawo wejsc do niego nawet o 17:59 a sprzedawca powinien go obsłużyć. Owszem, kase zamyka sie np. o tej 18 jezeli nie ma klientów, ale jeżeli są to zamyka sie jak wszyscy klienci wyjda. To, że sklep zamyka sie o 18 nie znaczy, że sprzedawca wychodzi z pracy punkt 18, bo własnie trzeba kase podliczyc, posprzatac. Ale o tym wie kazdy, kto choc troche popracowal jako sprzedawca.

Klient może wejść o 17:59, ale wyjść powinien o 18:00. Trochę szacunku dla czyjejś pracy...

[_Matilde_]

Napisane przez Milpie

Klient może wejść o 17:59, ale wyjść powinien o 18:00. Trochę szacunku dla czyjejś pracy...

Jeśli wchodzi z konkretnym zamiarem kupna, to ile mu tam czasu zajmie, pięć minut nikogo nie zbawi. Co innego wchodzenie dla samego snucia się i gapienia

[Shinn]

Pracowałam jako konsultantka w pewnej sieci komórkowej w dziale obsługi klienta, piekielne i idiotyczne zachowanie zdarzały się często.

Nagminna sytuacja:
Ja- Dzień dobry, Shinn, w czym mogę pomóc ?
Klient- Właśnie wyszedłem z salonu podpisałem umowę, co w niej mam ?

Serio ? Podpisuje umowę i nie wie co podpisuje ? Po kilkunastu takich pytaniach, nie wytrzymałam i powiedziałam delikwentowi, że być może podpisał na siebie wyrok i prawdopodobnie wytną mu obie nerki.
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem jak można nie czytać tego co sie podpisuje.

[Malla]

Napisane przez Shinn

Po kilkunastu takich pytaniach, nie wytrzymałam i powiedziałam delikwentowi, że być może podpisał na siebie wyrok i prawdopodobnie wytną mu obie nerki.

Rozumiem Twoją irytację, ale gdy pracowałam na słuchawkach, za takie hasła do klienta wylatywało się z pracy.

[malyburykot]

Ale prawda jest taka, że jeśli notorycznie słucha się takich żenujących/chamskich tekstów lub ma się ciągle do czynienia z ignorantami to czasem puszczają nerwy...

[Shinn]

Napisane przez Malla

Rozumiem Twoją irytację, ale gdy pracowałam na słuchawkach, za takie hasła do klienta wylatywało się z pracy.

Może nie powiedziałam tego aż tak dosadnie, ale ubrałam to ładnie w słowa. Dostałam później reprymendę, ale nie obraziłam go, a klient po tym wszystkim przyznał mi rację.
Nie powinnam, ale puściły mi nerwy

[Cattivo]

Napisane przez Shinn

Po kilkunastu takich pytaniach, nie wytrzymałam i powiedziałam delikwentowi, że być może podpisał na siebie wyrok i prawdopodobnie wytną mu obie nerki.
Nie rozumiem, naprawdę nie rozumiem jak można nie czytać tego co sie podpisuje.

nie dziwię się, też bym miała dosyć.

Przeczytałam cały wątek, pośmiałam się, ale wiecie co ostatecznie najbardziej zapadło mi w pamięć? To że w 2010 roku dziewczyny pisały że od 2011 wycofują jedno- i dwugroszówki... Mamy 2014, nadal mnóstwo gadania jakie to niewygodne, ale nie wygląda na to żeby miało się coś zmienić

[Fleur_D]

Napisane przez Cattivo

nie dziwię się, też bym miała dosyć.

Przeczytałam cały wątek, pośmiałam się, ale wiecie co ostatecznie najbardziej zapadło mi w pamięć? To że w 2010 roku dziewczyny pisały że od 2011 wycofują jedno- i dwugroszówki... Mamy 2014, nadal mnóstwo gadania jakie to niewygodne, ale nie wygląda na to żeby miało się coś zmienić

O tak.
Czytałam o tym wycofaniu, patrzę na datę postów, a tam 2010 rok.

Dziś w Biedronce chyba stała za mną w kolejce jakaś przejęta tym wątkiem Wizazanka. Miałam do zapłaty 23 złote z groszami, podałam pani 24 zł, pani oczywiście pyta, czy nie mam drobniej, ja mówię, że nie. A dziewczyna za mną- "Jak się idzie do sklepu, to trzeba przygotować pieniądze, sprzedawca nie jest od rozmieniania"

[Dotka90]

Kurde, no już nie przesadzajmy, zaraz trzeba będzie z odliczoną kwotą do sklepu chodzić
Skoro 23 z groszami,a dałaś 24, to nie wiem w czym problem.

Mnie kiedyś wpieniła taka babcia u mnie w Biedronce*, bo nie miałam NIC gotówki, wypłaciłam w bankomacie pod biedronką 50zł, bo to najmniejszy nominał.

Ileś tam do zapłaty, ja te 5 dyszek, mówię, że nie mam NIC, bo wypłaciłam z bankomatu, of kors kasjerka oczami przewraca, zadzwoniła po kierowniczkę żeby jej rozmieniła, a babcia, co za mną stała:

- po co pani dzwoniła po kierowniczkę? Niech młoda leci do banku i rozmieni.

Myślałam, że tam padnę normalnie.

*tutaj chciałam dodać, że w żadnej innej biedronce nie spotkałam się z takim wiecznym brakiem drobnych, jak u mnie. Już nawet chętnie bym zrezygnowała z kupowania tam, ale to mój najbliższy sklep osiedlowy i nie będę specjalnie latać gdzieś indziej, bo tutaj nigdy nie potrafią zorganizować sobie rozmianki..

[m.a.r.t.a]

Napisane przez Dotka90

Kurde, no już nie przesadzajmy, zaraz trzeba będzie z odliczoną kwotą do sklepu chodzić
Skoro 23 z groszami,a dałaś 24, to nie wiem w czym problem.

Mnie kiedyś wpieniła taka babcia u mnie w Biedronce*, bo nie miałam NIC gotówki, wypłaciłam w bankomacie pod biedronką 50zł, bo to najmniejszy nominał.

Ileś tam do zapłaty, ja te 5 dyszek, mówię, że nie mam NIC, bo wypłaciłam z bankomatu, of kors kasjerka oczami przewraca, zadzwoniła po kierowniczkę żeby jej rozmieniła, a babcia, co za mną stała:

- po co pani dzwoniła po kierowniczkę? Niech młoda leci do banku i rozmieni.

Myślałam, że tam padnę normalnie.

*tutaj chciałam dodać, że w żadnej innej biedronce nie spotkałam się z takim wiecznym brakiem drobnych, jak u mnie. Już nawet chętnie bym zrezygnowała z kupowania tam, ale to mój najbliższy sklep osiedlowy i nie będę specjalnie latać gdzieś indziej, bo tutaj nigdy nie potrafią zorganizować sobie rozmianki..

I co zrobiłaś?

---------- Dopisano o 17:41 ---------- Poprzedni post napisano o 17:37 ----------

Napisane przez Fleur_D

O tak.
Czytałam o tym wycofaniu, patrzę na datę postów, a tam 2010 rok.

Dziś w Biedronce chyba stała za mną w kolejce jakaś przejęta tym wątkiem Wizazanka. Miałam do zapłaty 23 złote z groszami, podałam pani 24 zł, pani oczywiście pyta, czy nie mam drobniej, ja mówię, że nie. A dziewczyna za mną- "Jak się idzie do sklepu, to trzeba przygotować pieniądze, sprzedawca nie jest od rozmieniania"

Parsknęłabym śmiechem. Z kolei mój mąż poszedł kiedyś z drobnymi pieniędzmi do sklepu i usłyszał: Pan chyba żartuje, ja nie będę tego liczył!
Ludziom nie dogodzisz. Mąż nie płacił groszówkami gdyby ktoś pytał .

[Dotka90]

No of kors nie poleciałam do żadnego banku, a babci zwróciłam uwagę, że nie jestem żadna 'młoda, co będzie latać do banku'

[DiamondDust]

Strach cos kupowac w tych sklepach,dziś klient jest od ułatwiania zycia sprzedawcom :porazka:

[m.a.r.t.a]

Wiele razy kupowałam coś co miało końcówkę 99 gr, 49 gr itp. Wiele razy godziłam się na słowa sprzedawcy: "Będę winny grosika" (Sprzedawca nawet za bardzo nie wysilał się, aby sprawdzić czy ma jak wydać). Aż pewnego ładnego dzionka powiedziałam "nie". Sprzedawce zamurowało. A ja się pytam, może to my kupujący będziemy winni "grosik"?

---------- Dopisano o 18:11 ---------- Poprzedni post napisano o 18:10 ----------

Napisane przez Dotka90

No of kors nie poleciałam do żadnego banku, a babci zwróciłam uwagę, że nie jestem żadna 'młoda, co będzie latać do banku'

[Dotka90]

Nie rozumiem dlaczego kierownik przed otwarciem sklepu nie podjedzie do banku i nie rozmieni większej sumy pieniędzy.
U nas naprawdę ZAWSZE ale to zawsze jest problem. Naprawdę staram się dawać drobne i końcówki (sama wiem, jak to czasem wkurza, jak ktoś 'nie ma' a nawet się nie wysili do portfela spojrzeć, albo widzę, że ma i mi nie da*). Ale już dochodzi do absurdów, bo staram się nie chodzić z banknotem 50/100zł. Ostatnio wzięłam z domu 20zł i myśląc, że skoro mam 20, a nie 50 to nie będzie problemu. Poszłam po jakieś drobne rzeczy. Na kasie foch i przewracanie oczami, że nie mam drobnych.

Tak samo jak kupuję coś za 3,5zł i daję 5, też jest problem, no ludzie... Niech wywieszą kartkę 'sprzedaż tylko za odliczoną kwotę i po problemie'.

*tu akurat z punktu widzenia sprzedawcy:

Klientka płaci 12,9zł. Daje mi 50zł:
Ja: Czy dostanę 2,9? Albo 3zł? /widziałam cały portfel drobnych/
K: no wieeee pani co, hmmmm no ja mam drobne, maaaam. Ale wie pani, ja zbieram tak na wszelki wypadek, jakbym do parkomatu potrzebowała.
Ja:

[sylwia7_89]

Ja tez prosilam ostatnio kobietkę o koncówke to mi powiedziała ze ma ale dac nie może bo na tace dla ksiedza nie bedzie miala
A jesli widze ze klient ma ale mówi ze nie, to staram sie wydać mu jak najdrobniej moge ostatnio miałam takiego gościa to jak podszedl drugi raz to zapłacił kartą

[Malla]

W Krakowie w środkach komunikacji miejskiej można kupić bilet u kierowcy tylko za odliczoną kwotę.
Codziennie słyszę narzekanie.

[Futbolowa]

Napisane przez m.a.r.t.a

A ja się pytam, może to my kupujący będziemy winni "grosik"?

Dokładnie. Jak człowiekowi brakuje grosza, wielkie oburzenie, że muszą kombinować z wydawaniem [bo np. daje całą dwuzłotówkę], a sami przynajmniej kilkanaście osób dziennie z tych grosików "obrabiają"


Swoją drogą, stałam dzisiaj w kolejce w banku [jak zwykle, dłuuuugiej totalnie] i wśród tłumu za mną znalazła się "ciekawa" parka [na oko max trzydziestolatkowie]. On rozsiadł się na kanapie, ona stała w kolejce dwa metry od niego i sobie rozmawiali. O swoich stosunkach, o libacjach alkoholowych, o kacu itd. itd.

[Malagenia]

Napisane przez Futbolowa

Dokładnie. Jak człowiekowi brakuje grosza, wielkie oburzenie, że muszą kombinować z wydawaniem [bo np. daje całą dwuzłotówkę], a sami przynajmniej kilkanaście osób dziennie z tych grosików "obrabiają"


Swoją drogą, stałam dzisiaj w kolejce w banku [jak zwykle, dłuuuugiej totalnie] i wśród tłumu za mną znalazła się "ciekawa" parka [na oko max trzydziestolatkowie]. On rozsiadł się na kanapie, ona stała w kolejce dwa metry od niego i sobie rozmawiali. O swoich stosunkach, o libacjach alkoholowych, o kacu itd. itd.

W sensie stosunkach seksualnych, czy międzyludzkich? Ja się nie raz dziwie jak ludzie w autobusie przez telefon się kłócą/ rozmawiają o szczegółach chorób, o rozprawach sądowych, podają adresy.itp.

Co do drobnych, to obok mojego danego miejsca zamieszkania była fajna piekarnia i zwykle brałam w miarę drobne pieniądze, bo wiadomo w piekarni płąci się niewielkie kwoty, ale raz miałąm dużo takich na prawdę drobnych, 2 grosze, 5, 10 itp. i zapłaciłam tym, to babka zaczęła pretensje, że na początku miesiąca, to ludzie wybierają pieniądze i płacą po 50zł a pod koniec miesiąca to daja grosze a ona na koniec dnia nie może oddać szefowi drobnych tylko na grube musi rozmieniać - możliwe to? Bo mi sie zdawąło, ze babka się ucieszy z drobnych, zeby mieć wydać innym.

[koszyk]

Napisane przez Dotka90

Nie rozumiem dlaczego kierownik przed otwarciem sklepu nie podjedzie do banku i nie rozmieni większej sumy pieniędzy.
U nas naprawdę ZAWSZE ale to zawsze jest problem. Naprawdę staram się dawać drobne i końcówki (sama wiem, jak to czasem wkurza, jak ktoś 'nie ma' a nawet się nie wysili do portfela spojrzeć, albo widzę, że ma i mi nie da*). Ale już dochodzi do absurdów, bo staram się nie chodzić z banknotem 50/100zł. Ostatnio wzięłam z domu 20zł i myśląc, że skoro mam 20, a nie 50 to nie będzie problemu. Poszłam po jakieś drobne rzeczy. Na kasie foch i przewracanie oczami, że nie mam drobnych.

Tak samo jak kupuję coś za 3,5zł i daję 5, też jest problem, no ludzie... Niech wywieszą kartkę 'sprzedaż tylko za odliczoną kwotę i po problemie'.

*tu akurat z punktu widzenia sprzedawcy:

Klientka płaci 12,9zł. Daje mi 50zł:
Ja: Czy dostanę 2,9? Albo 3zł? /widziałam cały portfel drobnych/
K: no wieeee pani co, hmmmm no ja mam drobne, maaaam. Ale wie pani, ja zbieram tak na wszelki wypadek, jakbym do parkomatu potrzebowała.
Ja:

Dotka co to za Biedrona? czy aby nie śląsk?

Napisane przez Futbolowa

Dokładnie. Jak człowiekowi brakuje grosza, wielkie oburzenie, że muszą kombinować z wydawaniem [bo np. daje całą dwuzłotówkę], a sami przynajmniej kilkanaście osób dziennie z tych grosików "obrabiają"


Swoją drogą, stałam dzisiaj w kolejce w banku [jak zwykle, dłuuuugiej totalnie] i wśród tłumu za mną znalazła się "ciekawa" parka [na oko max trzydziestolatkowie]. On rozsiadł się na kanapie, ona stała w kolejce dwa metry od niego i sobie rozmawiali. O swoich stosunkach, o libacjach alkoholowych, o kacu itd. itd.

Eeee u mnie nie raz ludzie nie mają grosików i nie muszą nawet donosić a nie raz to nawet i do dwóch złotych im sie popuści czasem przyniosą czasem nie ale miło jak ktoś doniesie na drugi dzień np 25 groszy hehe

Napisane przez Malagenia

Co do drobnych, to obok mojego danego miejsca zamieszkania była fajna piekarnia i zwykle brałam w miarę drobne pieniądze, bo wiadomo w piekarni płąci się niewielkie kwoty, ale raz miałąm dużo takich na prawdę drobnych, 2 grosze, 5, 10 itp. i zapłaciłam tym, to babka zaczęła pretensje, że na początku miesiąca, to ludzie wybierają pieniądze i płacą po 50zł a pod koniec miesiąca to daja grosze a ona na koniec dnia nie może oddać szefowi drobnych tylko na grube musi rozmieniać - możliwe to? Bo mi sie zdawąło, ze babka się ucieszy z drobnych, zeby mieć wydać innym.

Prawda. Tak jest, że na koniec miesiąca ludzie przynosza do sklepów same te śmieci. groszówki jakies wyciągają z kieszeni i tak każdy i wtedy zbiera się tego bardzo dużo w kasie. Zawsze na początku miesiąca stajemy na głowie, żeby miec jak klientom wydawać reszte bo wtedy wszyscy rzucają stówami, dwóstówami bo oni mniejszych pieniędzy nie mają! A na koniec miesiąca przyłażą z grosikami

[Fleur_D]

Napisane przez m.a.r.t.a

Parsknęłabym śmiechem. Z kolei mój mąż poszedł kiedyś z drobnymi pieniędzmi do sklepu i usłyszał: Pan chyba żartuje, ja nie będę tego liczył!
Ludziom nie dogodzisz. Mąż nie płacił groszówkami gdyby ktoś pytał .

Akurat miałam fazę na robienie groźnej miny, ale nie wiem, czy podziałało, bo niektórzy ludzie mało lotni są.
Czyli tak źle i tak niedobrze. Płacenie kartą też się nie podoba, gdyż sklep odprowadza prowizję. Już nie mam pomysłu jak zapłacić za zakupy, żeby nie uznano mnie wredną klientką. Może więc lepiej nie płacić wcale?

Napisane przez Dotka90

No of kors nie poleciałam do żadnego banku, a babci zwróciłam uwagę, że nie jestem żadna 'młoda, co będzie latać do banku'

I prawidłowo

[chwast]

No babka 20 min przymierzala bluzkę...
Następnie wychodzi mówi no wezmę... ale niech pani sprawdzi czy wszystko z nią ok.
No sprawdzam, wszystko bez zarzutu.
Po chwili stwierdziła, że chce centymetr...
i zaczęła mierzyć 10minut....
Po tym czasie mówi jednak nie bo prawa różni się od lewej o 2mm...

Po godzinie jednak wróciła po tę bluzkę....

Albo laska nie wiem młoda w moim wieku około... przyłazi i
- na wystawie są takie buty...
- nie mamy butów
- wiem, ale one mi się spodobały i chcę wiedzieć jakie to
- niestety nie pomogę ponieważ nie mamy wymienionych butów w listach w komputerze bo to część dekoracji a nie towaru.
- a nie może pani tam wejść i sprawdzić firmę?
- nie mogę ponieważ nie mam takich uprawnień, aktualnie nie ma osoby, która może to zrobić.
- jak to pani nie może
- po prostu, nie uśmiecha mi się wylecieć z pracy
- no jasne,nie może pani!! niech pani tam wejdzie i powie mi co to za buty!
- przepraszam, nie pomogę

jeszcze powiedziała kilka żałosnych zdań. No k** nie jest moim obowiązkiem latanie nawet nie klientce i sprawdzanie czegoś czego nie sprzedaję, tak mnie wkurzyła tym, że miałam ochotę ją wykopać za drzwi;p takim rozkazującym tonem do mnie

[Malagenia]

Napisane przez koszyk

Dotka co to za Biedrona? czy aby nie śląsk?



Eeee u mnie nie raz ludzie nie mają grosików i nie muszą nawet donosić a nie raz to nawet i do dwóch złotych im sie popuści czasem przyniosą czasem nie ale miło jak ktoś doniesie na drugi dzień np 25 groszy hehe



Prawda. Tak jest, że na koniec miesiąca ludzie przynosza do sklepów same te śmieci. groszówki jakies wyciągają z kieszeni i tak każdy i wtedy zbiera się tego bardzo dużo w kasie. Zawsze na początku miesiąca stajemy na głowie, żeby miec jak klientom wydawać reszte bo wtedy wszyscy rzucają stówami, dwóstówami bo oni mniejszych pieniędzy nie mają! A na koniec miesiąca przyłażą z grosikami

Miałam na myśli to, czy prawdą jest, ze muszą na koniec dnia rozmieniać, żeby szefowi dać grube W to o czym piszesz wierzę, ale myślę, że większość ludzi nie zmyśla, tylko na prawdę mają grube, bo np. emeryturę listonosz przynosi itp. i jak mają inaczej rozmienić, jak nie kupując coś

[_Mia]

Ja się staram dawać pasowne ale przepraszam bardzo, bankomat 31,59 nie wypłaca, a rozmieniać gdy nic nie kupujesz też się większości sprzedających nie uśmiecha bo im potem drobnych będzie brakować- i ja rozumiem obie strony, ale jakieś najazdy typu 'do sklepu się nie przychodzi z takimi grubymi pieniędzmi ' albo 'kasjerka ma obowiązek mieć wydać' są nie na miejscu, bo różnie bywa i raczej nikt nie robi tego złośliwie.