Seks: przed czy po ślubie?

[mpt]

Napisane przez mickeymouse20

ależ on taki będzie dzięki za uprzedzenie mnie. jeśli para zgadza się w najważniejszych dla siebie sprawach, jeśli potrafią dogadać się ze sobą, kochają się, to jakim cudem może nie wyjść im w sferze seksualnej?ciężko mi sobie wyobrazić, żeby małżeństwo dobrane pod względem psychicznym, świetnie się dogadujące, nie mogło się dogadać w tej sprawie, chyba że za tym kryją się jakieś głębokie, traumatyczne zranienia z dzieciństwa. dużo bardziej martwię się o to, czy będę potrafiła z moim mężem np. konstruktywnie rozwiązywać problemy, jakie pojawia się w małżeństwie, czy będziemy potrafili szukać kompromisów nie sprawiając sobie przykrości, czy będzie ze mną szczęśliwy. może niemodne, dla mnie to miłosć.

No widzisz, ja nie muszę sobie wyobrażać. Ja wiem, że miłość nie zawsze wystarczy. Ale wiem też, że dla ludzi, którzy odwlekają inicjację seksualność nie jest najczęściej specjalnie istotna. Największy dramat jest wtedy, kiedy jedna z osób jest nierozbudzona seksualnie (co tłumaczy wstrzemięźliwość), a druga rzeczywiście walczy z pokusą. I dochodzi do zderzenia dwóch rzeczywistości.

[Capresse]

Napisane przez mickeymouse20

ależ on taki będzie dzięki za uprzedzenie mnie. jeśli para zgadza się w najważniejszych dla siebie sprawach, jeśli potrafią dogadać się ze sobą, kochają się, to jakim cudem może nie wyjść im w sferze seksualnej?ciężko mi sobie wyobrazić, żeby małżeństwo dobrane pod względem psychicznym, świetnie się dogadujące, nie mogło się dogadać w tej sprawie, chyba że za tym kryją się jakieś głębokie, traumatyczne zranienia z dzieciństwa. dużo bardziej martwię się o to, czy będę potrafiła z moim mężem np. konstruktywnie rozwiązywać problemy, jakie pojawia się w małżeństwie, czy będziemy potrafili szukać kompromisów nie sprawiając sobie przykrości, czy będzie ze mną szczęśliwy. może niemodne, dla mnie to miłosć.

Po prostu - może nie wyjść. Mówię Ci nie tylko z własnych doświadczeń, ale i wielu koleżanek. I żadna trauma nie ma tu nic do rzeczy, czy inne zjawiska. Można się szalenie kochać, szanować itp itd i pójść ze sobą do łóżka - i nagle się okazuje, że "chyba jednak lepiej jak zostaniemy przyjaciółmi".

---------- Dopisano o 21:52 ---------- Poprzedni post napisano o 21:47 ----------

Napisane przez mpt

Wiara to okrutna wyrocznia. To trochę droga na skróty przez pole minowe. Uwierz - nie sprawdzaj. Nie da się - moim zdaniem - wierzyć we wszystkie dogmaty Kościoła. Rezygnując z seksu walczysz z biologią, ale zawsze przegrasz. Albo zabijesz popęd, popadniesz we frustrację, albo będziesz masturbował się, a tym samym grzeszył.

A już zupełnie obrzydza mnie - mnie, osobę niewierzącą - maczanie Boga w kwestiach genitalnych. Tarzanie Absolutu w spermie. Maczając wiarę w pochwie Katolicy uwłaczają własnej wierze.

Podpisuję się pod tym. Indoktrynacja Kościoła jest przerażająca i idzie zdecydowanie za daleko.

[201612280917]

Napisane przez mickeymouse20

ależ on taki będzie dzięki za uprzedzenie mnie. jeśli para zgadza się w najważniejszych dla siebie sprawach, jeśli potrafią dogadać się ze sobą, kochają się, to jakim cudem może nie wyjść im w sferze seksualnej?ciężko mi sobie wyobrazić, żeby małżeństwo dobrane pod względem psychicznym, świetnie się dogadujące, nie mogło się dogadać w tej sprawie, chyba że za tym kryją się jakieś głębokie, traumatyczne zranienia z dzieciństwa. dużo bardziej martwię się o to, czy będę potrafiła z moim mężem np. konstruktywnie rozwiązywać problemy, jakie pojawia się w małżeństwie, czy będziemy potrafili szukać kompromisów nie sprawiając sobie przykrości, czy będzie ze mną szczęśliwy. może niemodne, dla mnie to miłosć.

Nie miałam traumatycznych sytuacji w dzieciństwie, ale wiem, że jeśli mój mąż (a raczej chłopak, bo na pewno nie wyszłabym za faceta nie znając go od tej strony) lubił tylko romantyczny, delikatny seks, to nie skończyłoby się to dobrze. Co z tego, że kochałabym go? Czułabym się nieszczęśliwa i pewnie zaczęła szukać okazji do zaspokojenia moich potrzeb.

[mpt]

Napisane przez RozowaKotka

Nie miałam traumatycznych sytuacji w dzieciństwie, ale wiem, że jeśli mój mąż (a raczej chłopak, bo na pewno nie wyszłabym za faceta nie znając go od tej strony) lubił tylko romantyczny, delikatny seks, to nie skończyłoby się to dobrze. Co z tego, że kochałabym go? Czułabym się nieszczęśliwa i pewnie zaczęła szukać okazji do zaspokojenia moich potrzeb.

To nawet nie trzeba iść tak daleko - chociaż to częsty scenariusz. Zwyczajnie może okazać się, że unikanie seksu jest jedynym, co nas łączy. Że nie ma pożądania, bo było przez wiele lat gaszone. Nie ma chemii, bo zawsze szukaliśmy metafizyki. Zginęło to, co ludzkie w imię tego, czego nigdy nie było. Pożądanie jest genialną sprawą, ale nie podsycane gaśnie samo z siebie. A jeśli świadomie gasimy ten płomień, to już w ogóle kaplica.

[Serenely]

Niektórym nie wytłumaczycie, dziewczyny. Lepiej wie ten, co nigdy seksu nie uprawiał. Ot co, bo lepiej żyć marzeniami! Rzeczywistość jest brutalna, ale jak ktoś chce cierpieć i płakać po ptakach, to jego problem.

[ILTheCure]

Odnośnie masturbacji i potrzeb. Nie wiem, może jestem zboczoną babą, ale kiedy się nie mogłam po prostu masturbowac (leczyłam infekcję i wolałam nic nie tykac) to po około tygodniu abstynencji w nocy obudził mnie orgazm. Po prostu moja podświadomośc włączyła mi erotyczny sen, który wystarczył mojemu ciału do spełnienia swojej potrzeby.

Dla mnie jeśli ktoś mówi o potrzebach, że je ma, ale zaspokoi je kiedyś tam., w bliżej nie określonej przyszłości, to tak naprawdę ich nie ma. Ewentualnie żyje złudzeniami o tym jak pięknie będzie jak zacznie, ale w praktyce to ewentualnie ciekawośc, która szybko zniknie bo potrzeby FIZYCZNEJ w tym nie ma.

[Madaaa]

Napisane przez mickeymouse20

wiem, że może moja decyzja jest dla niektórych ciężka do zrozumienia, Sziket, jeśli to słowo Cię gryzie, to nic Ci na to nie poradzę, zapewniam za to że nie mam zamiaru się wywyższać. nie wiem, czy będę potrafiła to wytłumaczyć, postaram się tak jak potrafię po pierwsze: dziewczynę, o której mówiłam poznałam kilka lat po wypadku jej męża, więc to się wczoraj nie zdarzyło. są ze sobą i to trudne doświadczenie zbliżyło ich do siebie, ręczę że nie będzie się pieprz***ć z kimś dlatego, ze człowieka, którego kocha spotkała tragedia i nie mogą uprawiać seksu. są jeszcze ludzie, dla których przysięga przed ołtarzem to zobowiązanie na całe życie. ILTheCure mając partnera, którego chyba kochasz, dopuszczasz myśl, że gdyby on nie mógł, to będzie to robił ktoś inny? będzie dużo sytuacji, kiedy trzeba będzie się powstrzymywać od seksu, np zagrożona ciąża, połóg, nikomu nie życzę wyżej wspomnianej sytuacji z moją koleżanką, ale takie jest życie. jeśli przez kilka miesięcy albo i lat ze względów zdrowotnych nie będę mogła być partnerką seksualną dla mojego męża, to gdzie jest jakiekolwiek zaufanie do niego, ze nikogo sobie nie znajdzie, jeśli przed ślubem wyznawał pogląd, że po co czekać?
nie będę tu nikogo przekonywać, zapewniam jednak że gdybym nie była w 100% przekonana, że dobrze robię, to nie zadawałabym sobie tyle trudu powiem tak: temperament drugiej osoby w jakimś stopniu przekłada się na preferencje łóżkowe. na pewno spokojny facet nie będzie lubił darcia za włosy i przemocy fizycznej w łóżku nie? a te kilka lat przed ślubem to czas na poznanie i dopasowanie charakterów, i uważam że to właśnie niedopasowanie w tej kwestii jest częstszą przyczyną frustracji w małżeństwach. ze swojej strony zapewniam, że jeśli mój mąż będzie lubił jakąś pozycję, to będę mu dawała w łóżku to, co najlepsze, będę chciała go uszczęśliwić i na odwrót. dla mnie na tym polega miłość. jeśli idę z nim do łóżka to dlatego, ze go kocham, chcę żeby było nam dobrze, czasem będzie to pozycja, którą on lubi najbardziej, czasem ta, którą preferuję ja, będziemy też szukać takich, które lubimy oboje. dopasowanie seksualne najczęściej pojawia się ok 30tki, po 2-3 latach współżycia. przepraszam jeśli piszę niezrozumiale i jakoś nieskładnie, pisze to co akurat mam na mysli jeśli coś jest niejasne, chętnie wytłumacze jakos inaczej.

Bzdura. Wlasnie tak to jest jak ktos seksu nie uprawia. Nic o tym nie wie a sie mądrzy
Mozesz mocno sie rozczorawac po ślubie....

[mickeymouse20]

Napisane przez ILTheCure

Dla mnie jeśli ktoś mówi o potrzebach, że je ma, ale zaspokoi je kiedyś tam., w bliżej nie określonej przyszłości, to tak naprawdę ich nie ma. Ewentualnie żyje złudzeniami o tym jak pięknie będzie jak zacznie, ale w praktyce to ewentualnie ciekawośc, która szybko zniknie bo potrzeby FIZYCZNEJ w tym nie ma.

no...w świetle przytoczonych argumentów jestem po prostu bezbronna gdyby nie ty, gdyby nie to forum...dalej zyłabym w przeświadczeniu że JA MAM POTRZEBY SEKSUALNE!! wyobrażasz sobie? dziękuję ci

[Chatul]

Napisane przez ILTheCure

Odnośnie masturbacji i potrzeb. Nie wiem, może jestem zboczoną babą, ale kiedy się nie mogłam po prostu masturbowac (leczyłam infekcję i wolałam nic nie tykac) to po około tygodniu abstynencji w nocy obudził mnie orgazm. Po prostu moja podświadomośc włączyła mi erotyczny sen, który wystarczył mojemu ciału do spełnienia swojej potrzeby.

Dla mnie jeśli ktoś mówi o potrzebach, że je ma, ale zaspokoi je kiedyś tam., w bliżej nie określonej przyszłości, to tak naprawdę ich nie ma. Ewentualnie żyje złudzeniami o tym jak pięknie będzie jak zacznie, ale w praktyce to ewentualnie ciekawośc, która szybko zniknie bo potrzeby FIZYCZNEJ w tym nie ma.

Albo też ten ktoś ma potrzeby, sam ich nie zaspokaja, ale pozwala organizmowi je zaspokoić choćby przez nocne orgazmy.

[mickeymouse20]

Napisane przez Serenely

Niektórym nie wytłumaczycie, dziewczyny. Lepiej wie ten, co nigdy seksu nie uprawiał. Ot co, bo lepiej żyć marzeniami! Rzeczywistość jest brutalna, ale jak ktoś chce cierpieć i płakać po ptakach, to jego problem.

a ciebie po prostu trzeba ignorować, nie ma innej rady twój konformizm (sprawdź w słowniku) sięgnął szczytu. do dyskusji nie wniesiesz nic- bo nic nie masz, wpadasz na wątki sprawdzić "kto silniejszy", jakich argumentów jest więcej, podpinasz sie pod czyjeś zdanie i jak taki przydupas przytakujesz. życzę powodzenia w realu.

[ILTheCure]

Napisane przez mickeymouse20

no...w świetle przytoczonych argumentów jestem po prostu bezbronna gdyby nie ty, gdyby nie to forum...dalej zyłabym w przeświadczeniu że JA MAM POTRZEBY SEKSUALNE!! wyobrażasz sobie? dziękuję ci

A jak się one przejawiają niby? Te potrzeby?

Napisane przez Chatul

Albo też ten ktoś ma potrzeby, sam ich nie zaspokaja, ale pozwala organizmowi je zaspokoić choćby przez nocne orgazmy.

Tylko tego się nie da przeoczyc. A micky pisze o zaspokajaniu potrzeb "po ślubie". Dla mnie to po prostu jest po drodze coś nie tak. Nie dla seksu z partnerem, nie dla pieszczot, nie dla masturbacji, a ktoś mi mówi o potrzebach. Jeśli byłyby one duże to raczej nie da się ich ignorowac przez x lat odkładając je na "kiedyś tam". Przykro mi, ale dla mnie ktoś taki jest oziębły. Istnieje jakaś szansa (choc jak dla mnie niewielka), że po inicjacji się ta seksualnośc u tej osoby rozbudzi. W praktyce jednak zwykle się tak nie dzieje, bo dziecko, nastolatek często nie ma jeszcze ochoty uprawiac seksu, a popęd czuje potrzebę rozładowac.

[Capresse]

Napisane przez mickeymouse20

a ciebie po prostu trzeba ignorować, nie ma innej rady twój konformizm (sprawdź w słowniku) sięgnął szczytu. do dyskusji nie wniesiesz nic- bo nic nie masz, wpadasz na wątki sprawdzić "kto silniejszy", jakich argumentów jest więcej, podpinasz sie pod czyjeś zdanie i jak taki przydupas przytakujesz. życzę powodzenia w realu.

Nie tędy droga.

Szanujemy to, że masz swoje przekonania, że jesteś bardzo wierząca i poukładana w przeciwieństwie do nas - rozpustnic. Jednakże czemu pytasz o to czy lepiej przed ślubem czy po, skoro i tak wiesz, że lepiej po bo masz na to swoją teorię. Wypowiadają się tutaj osoby z nieco większym doświadczeniem seksualnym niż Twoje i jak widzisz, nie jest tak kolorowo jak się spodziewałaś.

[mickeymouse20]

Napisane przez Capresse

Nie tędy droga.

Szanujemy to, że masz swoje przekonania, że jesteś bardzo wierząca i poukładana w przeciwieństwie do nas - rozpustnic. Jednakże czemu pytasz o to czy lepiej przed ślubem czy po, skoro i tak wiesz, że lepiej po bo masz na to swoją teorię. Wypowiadają się tutaj osoby z nieco większym doświadczeniem seksualnym niż Twoje i jak widzisz, nie jest tak kolorowo jak się spodziewałaś.

następna intelektualistka. po pierwsze: nie ja założyłam wątek. po drugie: nie pytam cie czy lepiej przed czy po, WIEM, ze lepiej po, a tu wyrażam swoje zdanie, w tym celu został założony wątek.

[Madaaa]

Napisane przez mickeymouse20

ty to się wszędzie wpier**lisz przeczytaj pierwszy post- założycielki wątku i nie wyskakuj ze swoją pyskówką na każdym wątku bo nikogo to nie rusza.

Napisane przez mickeymouse20

klasyczny "koniec tematu", bo moje argumenty nie mieszczą się w twojej rozpalonej żądzą seksu główce. wybacz, ale dla mnie dyskusja kończy sie tam, gdzie zaczyna obrażanie innych, a ty obrażasz mnie pisząc, że głoszę farmazony.

I ty się nazywasz wierzącą ? Z taka pogardą szczerze wierząca osoba nie mowila by do drugiego czlowieka. To, ze jestes dziewica nie czyni cie w niczym lepszą.

[Capresse]

Napisane przez mickeymouse20

następna intelektualistka. po pierwsze: nie ja założyłam wątek. po drugie: nie pytam cie czy lepiej przed czy po, WIEM, ze lepiej po, a tu wyrażam swoje zdanie, w tym celu został założony wątek.

Ach, jak się miło zrobiło. Wybacz, że pytam - ile Ty masz lat? A wiesz pewnie stąd, że po ślubie już jesteś i przeżywasz ekscytujący seks? Bo jeżeli nie, to wybacz - ale nie wiesz.

[mickeymouse20]

Napisane przez Madaaa

I ty się nazywasz wierzącą ? Z taka pogardą szczerze wierząca osoba nie mowila by do drugiego czlowieka. To, ze jestes dziewica nie czyni cie w niczym lepszą.

no tak, wyrażanie swojego zdania czyni mnie lepszą? bo w żadnym zdaniu napisałam ze moje poglady są lepsze. w momencie gdy ja konkretnie argumentuje swoja decyzję pada hasło "jak bardzo trzeba być ograniczonym", ale teraz "ojeju, obraziłaś mnie! nie jesteś prawdziwie wierząca!" ludzka głupota nie zna granic.

[Madaaa]

Napisane przez mickeymouse20

ależ on taki będzie dzięki za uprzedzenie mnie. jeśli para zgadza się w najważniejszych dla siebie sprawach, jeśli potrafią dogadać się ze sobą, kochają się, to jakim cudem może nie wyjść im w sferze seksualnej?ciężko mi sobie wyobrazić, żeby małżeństwo dobrane pod względem psychicznym, świetnie się dogadujące, nie mogło się dogadać w tej sprawie, chyba że za tym kryją się jakieś głębokie, traumatyczne zranienia z dzieciństwa. dużo bardziej martwię się o to, czy będę potrafiła z moim mężem np. konstruktywnie rozwiązywać problemy, jakie pojawia się w małżeństwie, czy będziemy potrafili szukać kompromisów nie sprawiając sobie przykrości, czy będzie ze mną szczęśliwy. może niemodne, dla mnie to miłosć.

Ciezko ci sobie to wyobrazic bo nie wiesz co to seks. Masz poglądy jak dziewczynka, ktora naoglądała sie za dużo romantycznych filmów.
Twoja sprawa, ale powody dla ktorych to robisz i twoje poglady o związeku i seksie to brednie.Nie masz zielonego pojecia o tym.

[ILTheCure]

Napisane przez Madaaa

I ty się nazywasz wierzącą ? Z taka pogardą szczerze wierząca osoba nie mowila by do drugiego czlowieka. To, ze jestes dziewica nie czyni cie w niczym lepszą.

Ja znam szczerze wierzących ludzi. Takich, którzy czekali do ślubu (pisałam już o nich). Uwielbiam ich i szczerze podziwiam za to jacy są. Tylko, że...

Od nich nigdy nie usłyszałam:

- znajoma z mężem po wypadku czekała z seksem, jakby nie czekała to by go na pewno zostawiła
- my WIEMY, że czekanie jest lepsze
- my się BARDZIEJ SZANUJEMY niż wy
- niedopasowanie seksualne nie istnieje, miłośc pokona wszystko, a jak nie pokonała to się ludzie nie kochają
- lubisz ostry seks? Idź się leczyc
- i inne kwiatki które micky tutaj wypisuje.

Oni są dla mnie wzorem dobrego katolika. Naprawdę. Są uczynni, bardzo otwarci, POKORNI (czego micky najbardziej brakuje). Jasne, są tylko ludźmi, zdarza im się wkurzyc jak każdemu, ale nigdy nie słyszałam by kogoś zwyzywali, by wywlinęli jakiś numer.

Może powinnam po prostu napisac, że to nie są dobrzy katolicy, a po prostu bardzo dobrzy ludzie, którzy dodatkowo są katolikami, którzy chcą życ wg tego co nakazuje im religia, ale mają w sobie też tyle pokory, szacunku do innych ludzi, rozsądku i braku PYCHY (chyba to jakis grzech główny jest, prawda?) by nie uważac się za lepszych, wręcz naznaczonych chwałą bo z czymś tam czekali czy czegoś tam nie robią.

Ty Micky to chyba tylko z nazwy i tej błony jesteś katoliczką, bo innych cech nie widzę.

[Serenely]

No bo rozwalacie wyobrażenia dziewczyny święcie przekonanej o swojej racji - że seks po ślubie będzie taki jak sobie wymarzyła, że spotka mężczyznę, który będzie dokładnie taki sam jak ona pod względem seksualnym i nie może być inaczej! A potem trafi na takiego "synusia mamusi", który pod otoczką "cichości" i "wstydu" będzie się wyżywał fizycznie.

[Madaaa]

Napisane przez mickeymouse20

a ciebie po prostu trzeba ignorować, nie ma innej rady twój konformizm (sprawdź w słowniku) sięgnął szczytu. do dyskusji nie wniesiesz nic- bo nic nie masz, wpadasz na wątki sprawdzić "kto silniejszy", jakich argumentów jest więcej, podpinasz sie pod czyjeś zdanie i jak taki przydupas przytakujesz. życzę powodzenia w realu.

omg znowu probujesz udowodnic ze jestes mądrzejsza?

[ILTheCure]

P.s Mam pytanie, tak mi się nasunęło. Jak po ślubie okaże się, że Twój mąż (dajmy na to też prawiczek) próbuje ostrzejszego seksu a potem wyznaje Ci, że romantycznie też jest miło, ale strasznie go kręci np pozycja od tyłu z szarpaniem za włosy i bluzgami i ciągle o tym myśli i chciałby spróbowac to co? Zgodzisz się w imię "kocham go i chcę by było mu dobrze" czy każesz mu się iśc leczyc? (co zasugerowałaś wyżej).

[Capresse]

Ja się chyba już od dawna powinnam leczyć idąc takim tokiem rozumowania

[Madaaa]

Napisane przez ILTheCure

Ja znam szczerze wierzących ludzi. Takich, którzy czekali do ślubu (pisałam już o nich). Uwielbiam ich i szczerze podziwiam za to jacy są. Tylko, że...

Od nich nigdy nie usłyszałam:

- znajoma z mężem po wypadku czekała z seksem, jakby nie czekała to by go na pewno zostawiła
- my WIEMY, że czekanie jest lepsze
- my się BARDZIEJ SZANUJEMY niż wy
- niedopasowanie seksualne nie istnieje, miłośc pokona wszystko, a jak nie pokonała to się ludzie nie kochają
- lubisz ostry seks? Idź się leczyc
- i inne kwiatki które micky tutaj wypisuje.

Oni są dla mnie wzorem dobrego katolika. Naprawdę. Są uczynni, bardzo otwarci, POKORNI (czego micky najbardziej brakuje). Jasne, są tylko ludźmi, zdarza im się wkurzyc jak każdemu, ale nigdy nie słyszałam by kogoś zwyzywali, by wywlinęli jakiś numer.

Może powinnam po prostu napisac, że to nie są dobrzy katolicy, a po prostu bardzo dobrzy ludzie, którzy dodatkowo są katolikami, którzy chcą życ wg tego co nakazuje im religia, ale mają w sobie też tyle pokory, szacunku do innych ludzi, rozsądku i braku PYCHY (chyba to jakis grzech główny jest, prawda?) by nie uważac się za lepszych, wręcz naznaczonych chwałą bo z czymś tam czekali czy czegoś tam nie robią.

Ty Micky to chyba tylko z nazwy i tej błony jesteś katoliczką, bo innych cech nie widzę.

dobrze to ujęłaś, popieram

[Serenely]

a ciebie po prostu trzeba ignorować, nie ma innej rady twój konformizm (sprawdź w słowniku) sięgnął szczytu. do dyskusji nie wniesiesz nic- bo nic nie masz, wpadasz na wątki sprawdzić "kto silniejszy", jakich argumentów jest więcej, podpinasz sie pod czyjeś zdanie i jak taki przydupas przytakujesz. życzę powodzenia w realu.

Co prawda mam w zablokowanych i nie widzę, ale jak się cytuje to trzeba cierpieć. Czy Ty naprawdę nie masz innej gadki, kiedy ktoś ma więcej argumentów od Ciebie? Że taka osoba staje się zbędna w dyskusji? Ty zakładałaś ten wątek, wyznaczałaś kto się tu wypowiada? Może sama spójrz na siebie i swoje zachowanie, bo Ty jesteś ignorantką.

[ILTheCure]

Napisane przez Capresse

Ja się chyba już od dawna powinnam leczyć idąc takim tokiem rozumowania

Mnie powinni zamknąc.

Nawet dowody mam w domu, bo w mojej szafie wisi sobie czarny skórzany pejcz Dostałam od Tż-ta na 22 urodziny A potem dostalam 22 razy tym pejczem Nie mogłam siedziec na pupie na 2-gi dzień, ale jaką radochę mieliśmy Mrrr

---------- Dopisano o 23:29 ---------- Poprzedni post napisano o 23:21 ----------

A i coś dodam. Ja ci napisałam, że jesteś ograniczona, jednak nie ze względu nawet na te brednie, które piszesz.

Wiesz, rak w mojej rodzinie grasuje sobie w najlepsze i uderzyło mnie dosłownie w twarz jak przeczytałam PORÓWNANIE uprawiania seksu do posiadania raka. Nie wiem jak nieempatycznym, ograniczonym trzeba byc, aby w ogóle temat raka wciągac do jakiejkolwiek dyskusji.

I to było chyba jedyne miejsce, w który Cię personalnie uraziłam (chyba, że uraża Cię również słowo:fanaberie czy brednie, ale jak tak to nieco przewrażliwiona jesteś).

Za to Ty, katoliczka 100% jedziesz tutaj po większości jak po łysej kobyle, ze mną włącznie.

Wiesz, możem głupia i naiwna (i grzechem przedślubneogo seksu skażona), ale ja niedługo wyjdę za mąż, grzeszyc przestanę, a człowiekiem jestem raczej dobrym. Ty może i nie nagrzeszysz przed ślubem, ale paskudny charakter Ci zostanie. Jak myślisz w życiu ważniejszy jest kawałek błony czy stosunek do otaczającego Cię świata i ludzi? (nie musisz odpowiadac, się po prostu nad tym zastanów, wypadałoby).

[zbulwersowany]

a z was nie robi lepszych, gdyz ten seks uprawialyscie...
opanujcie sie... ma kobieta swoje zasady i bardzo dobrze... czy ktoras tutaj wie, co to tak dlugie czekanie? jak nie, to nie neguj a wypowiedz swoje zdanie...

zastanawiam sie, skad te wasze wnioski, ze para, ktora zaczyna wspolzyc po slubie na pewno sobie w seksie nie poradzi...
jakie wy bylyscie w tym temacie "obeznane"? czy nie lepsze dla dwojga kochajacych ludzi jest to, ze to wlasnie oni i tylko oni poznaja swoje cialo? a nie, ze czesc z was pierwszy raz miala z lowelasem, bo byl piekny i obeznany

sam osobiscie uwazam, ze nauka ciala swojego partnera jest najlepszym czynnikiem wywolujacym takze chec na seks... no bo jezeli oboje sie razem poznaja, to nie wiedza jeszcze, co lubia a czego nie i maja wieksze pole do popisu, bo wchodza w to swiezo, a nie kobieta mowi do goscia, zrob tak i tak, tak mi dobrze...
zawsze poczatki sa trudne, ale wystarczy tylko opanowanie i seks tych nowym "par" stanie sie odpowiedni dla ich potrzeb

czy zadna z was nie chcialaby moc nie myslec o tym, z kim wasz facet uprawial juz seks? jak to z nia robil, czy bylo mu z nia lepiej? co ona robi, a ja tego nie robie?

jezeli ktos jest obrazany ,to konczy temat z pogarda, czy ma sie moze cieszyc? wy nie potraficie zrozumiec innych, bo robia inaczej niz wiekszosc... same stajecie sie naciskajacym tlumem... czy zadna z wypowiadajacych sie tu nie uprawiala swojego pierszego seksu, bo tak trzeba? bo otoczenie tego wymaga???

i jak nagle znajdzie sie osoba, ktora ma inne zasady, to juz ja obrazacie... a mozecie sie jedynie na ten temat wypowiedziec...

temat nie zrobil sie dyskusja a obrazaniem jednej osoby... a w czym ona moze byc lepsza od was? ZE NIE ULEGA PRESJI... przyznajcie smialo, ze zadna z was nie czula sie po trosze przymuszona przez wiek, spoleczenstwo czy partnera

ich seks moze byc nawet lepszy od naszego, moze byc gorszy... ale nigdy nie zrozumiecie co ci dwaj po slubie beda czuc... i pisanie, ze o pierwszy raz boli i w ogole, ze krew, ze jak to by wygladalo w noc poslubna... rownie dobrze moze nie byc bolu czy krwi...

kazda chyba sie ze mna zgodzi, ze pierwsze poznanie ciala partnera jest niesamowitym przezyciem, ktora pokazuje, jak zwykly dotyk potrafi przyprawic o dreszcze

piszac posta, zastanowcie sie, czy wypowiadacie sie na temat i dyskutujecie czy moze obrazacie... zadna z was tego nie sprawdzila, wiec nie mozecie tego krytykowac

swoja droga, przynajmniej takie kobiety nie tworza glupich tematow z zapytaniem, czy ja podniecam swojego chlopaka, bo mu nie stoi, gdy sie calujemy... prosty przyklad, jak to ludzie maja malo w glowie...

dla mnie chorym jest to, ze kobieta wstydzi sie okresu przed facetem, ze o jak beda uprawiac seks w okresie, to zle, co on sobie pomysli.. no co moze? o kurde, uszkodzilem ja??? czy moze, to naturalne???
albo wypowiedz jednej pani, ktora napisala, ze gdyby podczas seksu analnego popuscila i ubrudzilaby faceta, to by go zostawila... tak idiotyczne myslenie... zeby poswiecac swoje cialo osobom, ktorym w calosci sie nie ufa, ale przeciez temu klaskacie, bo zadna z was nie skrytykowala takiego faktu...

[mpt]

Napisane przez ILTheCure

P.s Mam pytanie, tak mi się nasunęło. Jak po ślubie okaże się, że Twój mąż (dajmy na to też prawiczek) próbuje ostrzejszego seksu a potem wyznaje Ci, że romantycznie też jest miło, ale strasznie go kręci np pozycja od tyłu z szarpaniem za włosy i bluzgami i ciągle o tym myśli i chciałby spróbowac to co? Zgodzisz się w imię "kocham go i chcę by było mu dobrze" czy każesz mu się iśc leczyc? (co zasugerowałaś wyżej).

Chyba już pisała, że to NIEMOŻLIWE, żeby spokoju na co dzień człowiek lubił taki seks. Masz swoją odpowiedź
O, mam - co prawda zacytowane(na tej stronie), ale nie chce mi się już szukać tej konkretnej odpowiedzi: "powiem tak: temperament drugiej osoby w jakimś stopniu przekłada się na preferencje łóżkowe. na pewno spokojny facet nie będzie lubił darcia za włosy i przemocy fizycznej w łóżku nie?"

[klempaa]

Napisane przez mickeymouse20

ależ on taki będzie dzięki za uprzedzenie mnie. jeśli para zgadza się w najważniejszych dla siebie sprawach, jeśli potrafią dogadać się ze sobą, kochają się, to jakim cudem może nie wyjść im w sferze seksualnej?ciężko mi sobie wyobrazić, żeby małżeństwo dobrane pod względem psychicznym, świetnie się dogadujące, nie mogło się dogadać w tej sprawie, chyba że za tym kryją się jakieś głębokie, traumatyczne zranienia z dzieciństwa. dużo bardziej martwię się o to, czy będę potrafiła z moim mężem np. konstruktywnie rozwiązywać problemy, jakie pojawia się w małżeństwie, czy będziemy potrafili szukać kompromisów nie sprawiając sobie przykrości, czy będzie ze mną szczęśliwy. może niemodne, dla mnie to miłosć.

Ano może. Moi przyjaciele (nota bene wierzący) właśnie przez to się rozstali. Dziewczyna była sfrustrowana tym, że jej mąż nie chce się z nią kochać - tzn chce: raz w miesiacu. A ona mogła kilka razy dziennie i tego potrzebowała. Przez 18 miesięcy próbowali dojsć do kompromisu - ale albo on miał problem ze wzwodem (bo mu się zwyczajnie seksu nie chciało) albo ona chodziła wkurzona (bo jej się zwyczajnie chciało).
A uwierz mi - to była chyba najbardziej zgrana para, jaką znam (siebie i TŻta nie licząc oczywiście ). Teraz nadal są przyjaciółmi, ale małżeństwem - nie. Po niecałych 2 latach małżeństwa wzięli rozwód.

Mickeymouse, ja trochę nie rozumiem - chciałaś dyskutować. To DYSKUTUJ, a nie rzucasz prześmiewczymi postami w odpowiedzi na normalne posty dziewczyn. Mam wrażenie, że to własnie Tobie skończyły się argumenty.

I wiesz, ja mam sporo wierzących znajomych. Niektórych przed slubem, ale sporą część (jak wyżej wspomnianą parę) po. I są tam 2 kategorie:
-normalni, sensowni ludzie, którzy mają swoje poglądy, ale szanują poglądy innych, a do tego nie są pyszni i zdają sobie sprawę, że coś może nie wyjść - chcą, by wyszło, ale wiedzą, że miłość to nie wszystko;
-oszołomy (bo inaczej tego nazwać nie mogę), które żyją farmazonami, że Bóg wszystko w ich związkach uleczy i na pewno będzie wszystko ok, bo przecież się kochają i mają Boga - a do tego kazdy kto myśli inaczej niż oni jest jakiś dziwny.

[beznadziejny123]

Napisane przez klempaa

(...) żyją farmazonami, że Bóg wszystko w ich związkach uleczy i na pewno będzie wszystko ok, bo przecież się kochają i mają Boga

...a nawet jeśli nie uleczy i małżeństwo okaże się seksualną klapą to w końcu Bóg tak chciał więc trzeba sobie zmarnować życie w imię cudzych wartości, które nie mają nawet sensownego, logicznego wytłumaczenia ^^

Wy od "czystości aż do ślubu", jesteście tak nieskalane, nieskazitelne, piękne i szlachetne, że... wartościowy mężczyzna będzie się trzymał od was z daleka ^^

[201803090921]

Poczytałam cóż tu od wczoraj w wątku przybyło i moje podejrzenia sprawdziły się - niezrozumiałe poczucie wyższości, a jak nie ma argumentów - prymitywna pyskówa.
Mała rada dla mickeymouse20 - przestań dziewczyno patrzeć na ludzi z góry i zaakceptuj, że każdy ma swój własny punkt widzenia i zawsze będzie go uważać za ten właściwy.