Jak załatwić zwolnienie z wf na studiach

[Veredise]

Napisane przez klempaa

Dalej nic dziwnego nie widzę. Mój mąż pływać nie umie, moja mama również nie. Oboje bardzo aktywni fizycznie, tyle że za dzieciaka po prostu nie jeździli nad wodę... a jak zaczęli to nie miał ich kto sensownie pouczyć.
Nie mam zielonego pojęcia, co miałoby być w pływaniu takiego, że czyni z niego "naturalną umiejętność". Żeby nie było - ja pływam świetnie, ale w dalszym ciągu naturalnego w tym nic nie widzę.

Np. to, że niemowlaki umieją pływać. I wcale ich nikt tego nie musi uczyć. Nie mówię o konkretnym stylu - ja też nie umiem np. motylkiem pływać, ale o pływaniu jako utrzymywaniu się na wodzie i przemieszczaniu w niej bez pójścia na dno.

[Mileva_]

Napisane przez Krolowa Julianna

Mnie zastanawia czy jak ktoś jest np. na filologii polskiej, to czy jako zapychacz też ma jakieś filozofie i plastykę, czy "spawanie dla humanistów" albo "podstawy budowy maszyn"?

O, dobry pomysł. Zaliczenie pierwszego roku polonistyki: rozwiąż trójprzęsłową belkę metodą Clebscha w pięć minut i metodą Wereszczagina w dwie i pół.

Nie, to wcale nie aluzja do zaliczania gier zespołowych na ocenę czy pływania na czas na studiach.

[Tallan]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;52904681]U mnie na wf normalnie można było sobie wybierać grupę, czyli konkretny sport, dzień, godzinę i prowadzącego.
Na ping pongu też byłam, ale to mi akurat wybitnie nie podeszło. Stanie przez półtorej godziny i odbijanie pingla to nie dla mnie, można umrzeć z nudów.[/QUOTE]

U mnie też można sobie wybrać godzinę. Dla np. filologii germańskiej czas przeznaczony na wf to środa 7.30- 10.30 i jak zajęcia, które Cię interesują są w tych godzinach to masz szczęście. Jak nie to wybierasz mniejsze zło.
I mnie ping- pong też nie zachwycił, ale zmienić mogłam dopiero po 2 semestrach...

[klempaa]

Napisane przez Veredise

Np. to, że niemowlaki umieją pływać. I wcale ich nikt tego nie musi uczyć. Nie mówię o konkretnym stylu - ja też nie umiem np. motylkiem pływać, ale o pływaniu jako utrzymywaniu się na wodzie i przemieszczaniu w niej bez pójścia na dno.

Sugerujesz mi, że inne odruchy, które posiadają noworodki i niemowlęta a które później zanikają (tak jak spontaniczna umiejętność pływania) sa również naturalne? No sa. Dla noworodków i niemowląt, później sa patologią.

[Veredise]

Napisane przez klempaa

Sugerujesz mi, że inne odruchy, które posiadają noworodki i niemowlęta a które później zanikają (tak jak spontaniczna umiejętność pływania) sa również naturalne? No sa. Dla noworodków i niemowląt, później sa patologią.

Ale zauważyłaś, że mówimy o pływaniu, a nie o ssaniu kciuka?
Poza tym wyraziłam swoje zdanie. Może mnie dziwić, że ktoś nie umie pływać? Czy mi zabraniasz się dziwić? Moim zdaniem to przydatna umiejętność i jeżeli ktoś nie ma przeciwskazań, żeby nie wchodzić do wody, to nie rozumiem dlaczego się tego nie nauczyć.
No ale ja dziwna jestem. Umiem jeździć na rowerze, skakać na jednej nodze, na nartach, umiem pływać. Nie umiałam na łyżwach i rolkach, to się nauczyłam, bo lubię umieć różne rzeczy i traktuję to jako samorozwój. Z tego wszystkiego to pływanie jest moim zdaniem najłatwiejsze i można się nauczyć o każdej porze roku i praktycznie w każdym miejscu - bo jest trochę basenów, więc to nie problem. Dlatego mnie to dziwi, że ktoś nawet nie spróbuje się nauczyć.

[klempaa]

Napisane przez Veredise

Ale zauważyłaś, że mówimy o pływaniu, a nie o ssaniu kciuka?
Poza tym wyraziłam swoje zdanie. Może mnie dziwić, że ktoś nie umie pływać? Czy mi zabraniasz się dziwić? Moim zdaniem to przydatna umiejętność i jeżeli ktoś nie ma przeciwskazań, żeby nie wchodzić do wody, to nie rozumiem dlaczego się tego nie nauczyć.
No ale ja dziwna jestem. Umiem jeździć na rowerze, skakać na jednej nodze, na nartach, umiem pływać. Nie umiałam na łyżwach i rolkach, to się nauczyłam, bo lubię umieć różne rzeczy i traktuję to jako samorozwój. Z tego wszystkiego to pływanie jest moim zdaniem najłatwiejsze i można się nauczyć o każdej porze roku i praktycznie w każdym miejscu - bo jest trochę basenów, więc to nie problem. Dlatego mnie to dziwi, że ktoś nawet nie spróbuje się nauczyć.

Nie mówię o ssaniu kciuka.

Oczywiście, że może Cię dziwić. Ja pytam, co jest w pływaniu naturalnego.
Argumenty, że niemowlak pływa, są absurdem.

[_Matilde_]

Napisane przez musicae

Pomyślałam żeby zadzwonić do wszystkich prywatnych kardiologów z moim mieście i zapytać wprost czy dostanę lewe zwolnienie. Zastanawiam się tylko czy nie pomyślą że jestem np policjantka która szuka na nich haka. Dlatego może lepiej iść osobiście. Ale wtedy mogą wziąć np 100 złotych za wizytę a zwolnienia i tak nie wypisza. Co robić?

U mnie na uczelni wysyłali Cię do specjalisty przez nich wybranego, który orzekał jakie zajęcia możesz wykonywać, nie było pełnego zwolnienia wcale

[Veredise]

Napisane przez klempaa

Nie mówię o ssaniu kciuka.

Oczywiście, że może Cię dziwić. Ja pytam, co jest w pływaniu naturalnego.
Argumenty, że niemowlak pływa, są absurdem.

Nie są absurdem, może dokształć się trochę. Są badania na ten temat. Jest nawet o tym na wikipedii, z linkami do naukowych źródeł: https://en.wikipedia.org/wiki/Infant_swimming

"Human babies demonstrate an innate swimming or diving reflex from birth until the age of approximately six months.[1] Other mammals also demonstrate this phenomenon (see mammalian diving reflex). Babies immersed in water will spontaneously hold their breath (apnea), slow their heart rate (reflex bradycardia), and reduce blood circulation to the extremities such as fingers and toes (peripheral vasoconstriction).[1] During the diving reflex, the infant's heart rate decreases by an average of 20%.[1] The glottis is spontaneously sealed off and the water entering the upper respiratory tract is diverted down the esophagus into the stomach.[2] The diving response has been shown to have an oxygen-conserving effect, both during movement and at rest. Oxygen is saved for the heart and the lungs, slowing the onset of serious hypoxic damage. The diving response can therefore be regarded as an important defence mechanism for the body.[3]"

Małe dzieci (do 1 roku życia) co do zasady nie boją się wody (pod warunkiem, że nie jest ona za zimna albo za ciepła i że są w niej zanurzane powoli, żeby się oswoić), mają zdolność wrodzoną zdolność do wstrzymywania oddechu pod wodą i wiedzą jakie ruchy należy wykonywać w wodzie, żeby płynąć w określonym kierunku. Wystarczy rozwinąć tę umiejętność w późniejszym wieku dodając m.in. kontrolę oddechu przy pływaniu np. krytą żabką i voila! umiemy pływać. To jest znacznie prostsze niż np. jazda na rowerze czy na nartach, bo bazuje właśnie na wrodzonej umiejętności.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Tallan

U mnie też można sobie wybrać godzinę. Dla np. filologii germańskiej czas przeznaczony na wf to środa 7.30- 10.30 i jak zajęcia, które Cię interesują są w tych godzinach to masz szczęście. Jak nie to wybierasz mniejsze zło.
I mnie ping- pong też nie zachwycił, ale zmienić mogłam dopiero po 2 semestrach...

U mnie był tak wyznaczony czas na lektorat, ale na wf pełna dowolność, bez bloków czasowych. Zapisy na wf były co semestr. A miło wspominam badmintona i siłownię.

Napisane przez Veredise

Nie są absurdem, może dokształć się trochę. Są badania na ten temat. Małe dzieci (do 1 roku życia) co do zasady nie boją się wody (pod warunkiem, że nie jest ona za zimna albo za ciepła i że są w niej zanurzane powoli, żeby się oswoić), mają zdolność wrodzoną zdolność do wstrzymywania oddechu pod wodą i wiedzą jakie ruchy należy wykonywać w wodzie, żeby płynąć w określonym kierunku. Wystarczy rozwinąć tę umiejętność w późniejszym wieku dodając m.in. kontrolę oddechu przy pływaniu np. krytą żabką i voila! umiemy pływać. To jest znacznie prostsze niż np. jazda na rowerze czy na nartach, bo bazuje właśnie na wrodzonej umiejętności.

Ale dorośli ludzie to nie są dzieci do 1 roku życia. Idąc tym tropem jeśli jakieś dziecko do powiedzmy 2 roku życia przebywało w rodzinie mówiącej językiem x, a potem zostało adoptowane przez rodzinę mówiącą językiem y to język x powinno pamiętać do końca życia. To jednak tak nie działa.

[Mileva_]

Mnie ciekawi, czy gdyby te pływające noworodki były zabierane na basen codziennie do, powiedzmy, czwartego roku życia zachowałyby umiejętność pływania czy raczej stopniowo ją traciły i musiały uczyć się od nowa?

[Tallan]

Napisane przez Krolowa Julianna

O, kolega z mechatroniki też miał filozofię. Pisał referat dłuższy niż część teoretyczną pracy dyplomowej

Koleżanka tak zaliczyła wf, nawet została tam do końca studiów już, ale to było takie na grubo, na pewno ją to bardziej angażowało czasowo niż zwykły wf: treningów było sporo, do tego wyjazdy itd. ale jej się podobało, bo od zawsze miała coś wspólnego z takimi klimatami.

Wf na studiach jest na plus dla osób, które i tak chodzą na jakieś zajęcia sportowe, bo oszczędzą na karnecie. Innych zalet nie widzę.

---------- Dopisano o 13:02 ---------- Poprzedni post napisano o 13:01 ----------

Mnie zastanawia czy jak ktoś jest np. na filologii polskiej, to czy jako zapychacz też ma jakieś filozofie i plastykę, czy "spawanie dla humanistów" albo "podstawy budowy maszyn"?

A z tym się bardzo nie zgodzę. Bo jeśli od zawsze trenuję balet/ćwiczę jogę/jeżdżę konno, a na uczelni mam do wyboru siatkę/basen/samoobronę/siłownię/ping-ponga/ćwiczenia oddechowe, to raczej nie rzucę treningów.
Ma to sens dla osób, które po prostu chcą się poruszać i jest im obojętne co robią. Chyba, że tak jak u nas godzinę z półtorej na siłowni spędzasz czekając na swoją kolej korzystania ze sprzętów. Wtedy to nie ma żadnego sensu

[klempaa]

Napisane przez Veredise

Nie są absurdem, może dokształć się trochę. Są badania na ten temat. Jest nawet o tym na wikipedii, z linkami do naukowych źródeł: https://en.wikipedia.org/wiki/Infant_swimming

"Human babies demonstrate an innate swimming or diving reflex from birth until the age of approximately six months.[1] Other mammals also demonstrate this phenomenon (see mammalian diving reflex). Babies immersed in water will spontaneously hold their breath (apnea), slow their heart rate (reflex bradycardia), and reduce blood circulation to the extremities such as fingers and toes (peripheral vasoconstriction).[1] During the diving reflex, the infant's heart rate decreases by an average of 20%.[1] The glottis is spontaneously sealed off and the water entering the upper respiratory tract is diverted down the esophagus into the stomach.[2] The diving response has been shown to have an oxygen-conserving effect, both during movement and at rest. Oxygen is saved for the heart and the lungs, slowing the onset of serious hypoxic damage. The diving response can therefore be regarded as an important defence mechanism for the body.[3]"

Małe dzieci (do 1 roku życia) co do zasady nie boją się wody (pod warunkiem, że nie jest ona za zimna albo za ciepła i że są w niej zanurzane powoli, żeby się oswoić), mają zdolność wrodzoną zdolność do wstrzymywania oddechu pod wodą i wiedzą jakie ruchy należy wykonywać w wodzie, żeby płynąć w określonym kierunku. Wystarczy rozwinąć tę umiejętność w późniejszym wieku dodając m.in. kontrolę oddechu przy pływaniu np. krytą żabką i voila! umiemy pływać. To jest znacznie prostsze niż np. jazda na rowerze czy na nartach, bo bazuje właśnie na wrodzonej umiejętności.

Mam wrażenie, że nie czytasz tego, co ja piszę ze zrozumieniem.
Ja nie mam najmniejszych wątpliwości, że pływanie w wykonaniu noworodków i niemowlaków to odruch. Tylko nie wiem, czy zauważyłas, że mówimy o dorosłych.

Posłużę się przykładem: dlaczego nie umiesz ssać, skoro to taki naturalny odruch....? W końcu noworodki i niemowlęta go posiadają, w końcu - jeśli "pielęgnowany" to jest szansa by przetrwał i do 8 roku zycia.

[vouvray]

Jaka tutaj się dyskusja rozpoczęła po tym, jak napisałam o tym pływaniu. Mnie to wsio rybka, czy ktoś umie pływać, czy nie. Po prostu uważam, że umiejętność pływania, chociażby w postaci niezgrabnego przemieszczania się z punktu A do punktu B jest znacznie ważniejsza niż np. umiejętność jazdy na łyżwach.

Nie czułabym się pewnie, gdyby moi bliscy kąpali się na otwartych kąpieliskach i nie umieli pływać. Po prostu. Umiejętność pływania, albo chociaż umiejętność utrzymania się na wodzie może komuś uratować życie, więc swoje przyszłe dzieci na pewno będę uczyć od maleńkości. Dla mnie to dziwne, że ZDROWY dorosły człowiek nie potrafi w ogóle pływać i mam prawo wyrazić swoje zdanie. Dla jednych to jest dziwne, dla innych nie musi.

[2011607111034]

Napisane przez Mileva_

Ręce mi opadły, tu już nie ma o czym pisać.

Widziałaś ty na oczy USOS w ogóle, by paplać o opieszałości? Trzeba być albo bezczelnym, albo wyjątkowym ignorantem. Z konieczności wyjaśnię tylko, że ułamek sekundy to w tym przypadku NIE jest eufemizm.

Student prawa, translatoryki czy budownictwa ma nie iść na studia, bo mu się nie chce w wf bawić, tego jeszcze nie grali!

Miałam zapisy na egzamin o północy w Sylwestra. Wszyscy wznoszą toast, a ja siedzę na USOSie. True story.

A w temacie, no jest problem z tymi bardziej obleganymi zajęciami. Zawsze jest możliwość późniejszego podejścia do wykładowcy i zapytania, czy są jeszcze wolne miejsca (u mnie na uczelni nie ma z tym problemu, dopiszą cię gdziekolwiek zechcesz, a ćwiczeniowcy pozwalają migrować dowolnie między grupami), ale nie zawsze tak się da.
Ja akurat uważam, że w-f na studiach powinien być fakultatywny.

[Hadassah]

Jeśli chodzi o 'zmuszanie dorosłych ludzi' to powtórzę za moim instruktorem: korzystajcie, dopóki macie za darmo, bo po studiach będziecie mi płacić stówę miesięcznie za te zajęcia.

Ja tak właśnie do tego podchodziłam - nie stać mnie jeszcze na dodatkowe zajęcia sportowe, nie mogę sobie pozwolić na wydanie tej stówy. A nie lubię biegać lub niszczyć stawów z Chodakowską .

Jeśli ktoś miał oceny, zaliczenia z odbijania i brak wyboru sportu i godziny - tak, zgadzam się z wami, że ten wf był do du i to jest traktowanie studentów jak dzieci. Zapisy internetowe u nas też są, ale jak coś nie pójdzie to można się przepisywać u prowadzących. Nadal uważam, że wf na studiach to super pomysł.

[201604181004]

No jasne. Bieganie po lesie kosztuje stowe miesiecznie xd
Drogie masz lasy w okolicy

[201606270916]

Napisane przez vouvray

Jaka tutaj się dyskusja rozpoczęła po tym, jak napisałam o tym pływaniu. Mnie to wsio rybka, czy ktoś umie pływać, czy nie. Po prostu uważam, że umiejętność pływania, chociażby w postaci niezgrabnego przemieszczania się z punktu A do punktu B jest znacznie ważniejsza niż np. umiejętność jazdy na łyżwach.

Nie czułabym się pewnie, gdyby moi bliscy kąpali się na otwartych kąpieliskach i nie umieli pływać. Po prostu. Umiejętność pływania, albo chociaż umiejętność utrzymania się na wodzie może komuś uratować życie, więc swoje przyszłe dzieci na pewno będę uczyć od maleńkości. Dla mnie to dziwne, że ZDROWY dorosły człowiek nie potrafi w ogóle pływać i mam prawo wyrazić swoje zdanie. Dla jednych to jest dziwne, dla innych nie musi.

Hm? Ja założyłam że jak ktoś nie umie pływać, to nie pływa, tylko co najwyżej moczy nogi a topią się ludzie i nieumiejący pływać, i umiejący ale przeceniający swoje możliwości.

[ridja devojka]

Napisane przez skazana_na_bluesa

a później wyrastają kaleki i łamagi.

Leczone za nasz hajs

Rusz /.../ leniwy oszuscie

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

[Rysia Siarzewska]

Napisane przez Krolowa Julianna

Pogrubione: bo to już jest Miałam historię architektury, rysunek odręczny (dramat dla ludzi rysujących tylko od linijki), dwa razy ekonomię na poziomie podstaw przedsiębiorczości z ogólniaka albo i niższym, dwa razy ochronę własności intelektualnej (wystarczyłoby raz i to w formie e-learningu) i ekologię (którą pół na pół traktuję jako zapychacz, bo część zagadnień z ochrony środowiska przydała mi się nieco w pracy). Tyle mi przyszło na myśl, ale możliwe że więcej tego było. Z językami natomiast na studiach jest ten problem, że często uwsteczniają zamiast rozwijać. Moje doświadczenie z dwóch uczelni pokazuje, że trzeba było być tam ciałem i uczyć się słówek

Znajomi na studiach technicznych mieli zajęcia polegające na chodzeniu do teatru, na spektakle i ich próby Jak wycieczki szkolne w podstawówce

Czego by nie sądzić o tych przedmiotach i o wf - autorka do października nie zrobi reformy. Dlatego pozostaje jej zobaczyć, jakie zasady są u niej na uczelni, co jest do wyboru itd. U mnie szachy akurat nie były dyscypliną do wyboru, ale w ramach wf zaliczano też AZS a tam już były i szachy, i strzelectwo, i kilka innych "nieszkolnych" dyscyplin.

Ja akurat dopiero na studiach polubiłam wf, ale gdyby ktoś mi kazał chodzić na basen, czy zaliczać gry zespołowe na ocenę, to ryczałabym po nocach i kombinowała, skąd wziąć zwolnienie

Napisane przez Czocherovsky

mój brat ma cudownie brzmiącą "humanistykę dla inżynierów" i do tego jeszcze psychologię i filozofię :"D

u nas w tym roku można sie zapisac do zespołu "ludowego" i w ten sposób zaliczyc wf. Poważnie to rozważam, mają super stroje. A jak nie to celuje w basen. I tak sie chciałam kupic jakis karnet czy cos. Ewentualnie wspinaczkę. O ile mi się w ogóle uda.

Napisane przez Krolowa Julianna

O, kolega z mechatroniki też miał filozofię. Pisał referat dłuższy niż część teoretyczną pracy dyplomowej

Koleżanka tak zaliczyła wf, nawet została tam do końca studiów już, ale to było takie na grubo, na pewno ją to bardziej angażowało czasowo niż zwykły wf: treningów było sporo, do tego wyjazdy itd. ale jej się podobało, bo od zawsze miała coś wspólnego z takimi klimatami.

Wf na studiach jest na plus dla osób, które i tak chodzą na jakieś zajęcia sportowe, bo oszczędzą na karnecie. Innych zalet nie widzę.

---------- Dopisano o 13:02 ---------- Poprzedni post napisano o 13:01 ----------

Mnie zastanawia czy jak ktoś jest np. na filologii polskiej, to czy jako zapychacz też ma jakieś filozofie i plastykę, czy "spawanie dla humanistów" albo "podstawy budowy maszyn"?

Ja miałam wiedzę o kulturze
Bardzo przydatny przedmiot


przydała by się jeszcze mechanika, termodynamika i budownictwo

[201604250941]

[1=3157a67d1d934f0506c976b a0ef558d7d1211d34_658382e 67595e;52895946]U mnie na uczelni nie wystarczyło zwolnienie od lekarza. Istnieje cała komisja, która ocenia Twoją zdolność do uczestniczenia w zajęciach. Nie muszę chyba dodawać, ze zaden cwaniak nie dostał zwolnienia? Lepiej ruszyć dupę niż kombinować.[/QUOTE]

U mnie nie tyle komisja, co nie przyjmowali zwolnień ani od psychologa ani od lekarza. Jedyny przypadek, gdzie się to udało, to jak dziewczyna przedstawiła zaświadczenie o chorobie wenerycznej i pozwolili jej nie pływać na basenie.

A wf miałam tak ciężki na studiach, że cudem zdałam, więc rozumiem autorkę. Nie wszędzie jest lajtowo i nie każdy ma możliwość wyboru zajęć.

[201606270916]

Napisane przez ridja devojka

Leczone za nasz hajs

Rusz /.../ leniwy oszuscie

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

Co za argument. Tak jak kontuzje ludzi którzy przedobrzyli ze sportem Może to idzie za hajs niećwiczących?

---------- Dopisano o 20:25 ---------- Poprzedni post napisano o 20:17 ----------

Napisane przez candycotton

U mnie nie tyle komisja, co nie przyjmowali zwolnień ani od psychologa ani od lekarza. Jedyny przypadek, gdzie się to udało, to jak dziewczyna przedstawiła zaświadczenie o chorobie wenerycznej i pozwolili jej nie pływać na basenie.

Nawet na chorobowym nie wpisują powodu zwolnienia dla pracodawcy, a pan ą ę wfista w dresie musi wiedzieć czy ktoś ma chorobę weneryczną

[ridja devojka]

Nie ale pewnie moglibyśmy uniknąć jakieś 70% hospitalizacji jakby ludzie mówiąc staroswiecko "lepiej się prowadzili". Odsetek ludzi leczonych z powodu kontuzji jest nieporównywalny z odsetkiem ludzi chorych z powodu żarcia tłustych kluseczek i siedzenia przed telewizorem, tak w skrócie.

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

[201604250941]

Napisane przez ridja devojka

Nie ale pewnie moglibyśmy uniknąć jakieś 70% hospitalizacji jakby ludzie mówiąc staroswiecko "lepiej się prowadzili". Odsetek ludzi leczonych z powodu kontuzji jest nieporównywalny z odsetkiem ludzi chorych z powodu żarcia tłustych kluseczek i siedzenia przed telewizorem, tak w skrócie.

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

tak w skrocie to nie uwazam, zeby wf w obecnej formie byl faktycznie tak cudowny dla zdrowia, w tym wieku to juz raczej jakis fitness, bieganie, cwiczenia ukierunkowane na osobe, a nie jakies wyczyny na ocene

[Misseczka]

Z góry mówię, że nie czytałam całego wątku, więc do nikogo nie pije.
Generalnie zjedźcie mnie jak chcecie, ale ja rozumiem autorkę wątku... No, tak połowicznie.
Dla mnie WF od 4 klasy podstawówki to po prostu katorga, z tym, że nie do końca fizyczna, a psychiczna. Niestety byłam pączkiem jako dziecko, byłam zawsze noga sportowa, brak mi koordynacji czy wyczucia, i zawsze na WFie wyglądałam po prostu komicznie, odstawałam, nieważne jak się starałam. A serio się starałam Dzieci są okrutne i miałam długie lata męczarnie na każdym WFie.
I ja akurat nie mam podejścia typu "i tak mam umierać", bo dobrze się teraz odżywiam, nie palę, nie piję... Ale Jezu, jak miałabym iść na jeden WF, nawet na ping ponga, wolałabym mieć w tygodniu 5 godzin teorii i egzamin na koniec.
I to nie lenistwo, bo ćwiczę w domu sama, inne aktywności typu biegi czy pływanie też staram się wykonywać, ale sama, najchętniej nie na widoku. Mam cholerny uraz, no nienawidzę WFu, gardzę, psuł mi szkołę od lat.
I nikt, ale to po prostu nikt mi nie wmówi, że jak się chce to można się nauczyć, wypracować. Próbowałam jak cholera, siatkówka, fitness, ręczna, skoki, taniec... Nie nadaję się do niczego, może inaczej, wykonywać mogę, ale odstaję od ludzi. W piłce ręcznej czy siatkówce nie potrafię się zgrać, skoki mi nie wychodzą, a w tańcu czy fitnessie choćbym nie wiem jak uczyła się układu nie wykonam go odpowiednio. No nie i koniec. A próbowałam aż do studiów. Jak mówię, latami ćwiczę sumiennie, schudłam naprawdę wiele, poprawiłam swój stan, ale aktywności fizyczne w grupie to nie dla mnie. Dzień WFu nawet na studiach przyprawiał mnie o mdłości mimo, że miałam fitness.
Więc ludzie, nie zawsze chęć zwolnienia z WFu to zwykłe lenistwo. Osobiście uważam, że obowiązkowy WF to poroniony pomysł.

[ridja devojka]

Napisane przez candycotton

tak w skrocie to nie uwazam, zeby wf w obecnej formie byl faktycznie tak cudowny dla zdrowia, w tym wieku to juz raczej jakis fitness, bieganie, cwiczenia ukierunkowane na osobe, a nie jakies wyczyny na ocene

Ja w ramach wf na studiach miałam ostry wycisk na aerobiku

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

[201607111028]

Napisane przez Misseczka

ki to po prostu katorga, z tym, że nie do końca fizyczna, a psychiczna. Niestety byłam pączkiem jako dziecko, byłam zawsze noga sportowa, brak mi koordynacji czy wyczucia, i zawsze na WFie wyglądałam po prostu komicznie, odstawałam, nieważne jak się starałam. A serio się starałam Dzieci są okrutne i miałam długie lata męczarnie na każdym WFie.

Ja miałam to samo. WF i ja to tragedia. Umiem tylko grać w nogę

[_Matilde_]

Napisane przez dacn

Namawianie do przestepstwa jest przestepstwem.


Wf w podstawowce czy liceum zazwyczaj jest koszmarem natomiast na studiach nagle robi się przyjemny. Jest mozliwosc wybrania sobie pasujacych zajęć a zaliczenie jest na podstwaie obecności i minimalnego zaangażowania. I nie ta godzina czy dwie nie są strata czasu, jest przerywnikiem w nauce gorsza strata czasu jest fb i chociazby wizaż.

Poza tym że nie bolał mnie wf w szkole to mam identyczne odczucia. Fajnie mi się chodziło na wf na studiach, mieliśmy po południu jednego dnia tylko te zajęcia, i w dodatku po laborkach jednej z grup więc zawsze się szło żeby się dowiedzieć co było. A przy okazji fajnie się spędzało czas, zwykle mieliśmy aerobic

[Hadassah]

Napisane przez drabineczka

No jasne. Bieganie po lesie kosztuje stowe miesiecznie xd
Drogie masz lasy w okolicy

Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem .
Ja tu mówię o jakości zajęć. Biegania po lesie szczerze nienawidzę, nie wiem czy przez wredne wfistki z podstawówki czy po prostu leniwa ze mnie dupa. Na studiach mam za darmoszkę wachlarz zajęć z świetnymi instruktorami lub basen, tenis, łyżwy, wspinaczkę czy sztuki walki za 80 zł za semestr. Jestem dość wdzięczna za tę możliwość.

Gdybym nie miała wfu na studiach, moja noga nie stanęłaby na sali do ćwiczeń. I większości moich koleżanek również, teraz każda ma w swoim budżecie jakieś zajęcia. Nie wiem ile z nas ocknęło przed trzydziestką czy czterdziestką.

[201604181004]

Napisane przez Hadassah

Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem .
Ja tu mówię o jakości zajęć. Biegania po lesie szczerze nienawidzę, nie wiem czy przez wredne wfistki z podstawówki czy po prostu leniwa ze mnie dupa. Na studiach mam za darmoszkę wachlarz zajęć z świetnymi instruktorami lub basen, tenis, łyżwy, wspinaczkę czy sztuki walki za 80 zł za semestr. Jestem dość wdzięczna za tę możliwość.

Gdybym nie miała wfu na studiach, moja noga nie stanęłaby na sali do ćwiczeń. I większości moich koleżanek również, teraz każda ma w swoim budżecie jakieś zajęcia. Nie wiem ile z nas ocknęło przed trzydziestką czy czterdziestką.

no to ja ci mówię że było bieganie xd u nas na przykład. łyżwy i tenis za darmoszke to jakaś fantazja, u nas były za hajs i to grupa 15 osobowa na cały rok wszystkich kierunków wydziałów xd także dla mnie trochęęę pituuu-pituuu

[201604250941]

Napisane przez ridja devojka

Ja w ramach wf na studiach miałam ostry wycisk na aerobiku

Wysłano z szajsunga, który wie lepiej.

A ja miałam 100 pompek na dzien dobry bez przygotowania jako liczba wyjsciowa, za kazda zle wykonana cala grupa dostawala karną, potem byly tez na zaliczeniu. Oprocz tego było wyciskanie na klate 30kg na zaliczenie, ja waze 80kg, wiec zrobilam, kolezanki wazace 40kg spytaly, czy moga miec mniejszy ciezar, nie mogły. Wiec tego, troche mnie cos bierze jak slysze, ze to lajcik, a zwalnianie sie z tego to lenistwo, nie wszedzie tak jest.