Jak załatwić zwolnienie z wf na studiach

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Tallan

Drabina, to naprawdę zależy od uczelni.
Miałam zwolnienie prze jeden semestr (należało mi się, ale pofatygowałam się po nie bo wf jest u nas beznadziejny i wkurzyły mnie zasady) i nie musiałam zrobić naprawdę nic. Żadnej rehabilitacji, szachów czy teorii.

Co do przydatności wf to jest bardzo nieporównywalna do lektoratu. Miałam wf przez 2 lata- naprawdę uważacie, że w tym czasie nie da się nauczyć podstaw nowego języka?

Nawet jeśli ktoś da radę się nauczyć, to poziom jakiegoś języka na A2 nie da mu kompletnie nic.

[201604181004]

Dwa lata i tylko a2? Slabiutko xd

[stesia]

u mnie podobno było tak że jak ktoś miał zwolnienie na cały semestr to miał zamiast wf jakieś zajęcia z rehabilitacji, czy takie osoby rzeczywiście musiały na to chodzić i jak to wyglądało to nie wiem bo nie wiem czy ktoś ze znajomych miał zwolnienie. ale za to na wf jak ktoś nie chciał ćwiczyć to po prostu siadał na siłowni i nic nie robił, co najwyżej jak w pobliżu był prowadzący to udawał że coś robi

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez drabineczka

Dwa lata i tylko a2? Slabiutko xd

U mnie standardowo poziom był w 2 semestry. Nie słyszałam, żeby gdzieś było inaczej. Jak się zacznie od zera na licencjacie to się skończy z A2.

[Tallan]

[1=ce453443562697063682673 4dc4cc81c1d23e519_62b0fbf 266bee;52901505]U mnie standardowo poziom był w 2 semestry. Nie słyszałam, żeby gdzieś było inaczej. Jak się zacznie od zera na licencjacie to się skończy z A2.[/QUOTE]

Czyli lepiej obijać się na siłowni (lub też jak w naszym przypadku leżeć na matach na korytarzu, bo na siłowni nie było miejsc nawet dla połowy grupy) niż nauczyć choćby podstaw języka?
Można by choćby spróbować jakiegoś "niepotrzebnego"/"odjechanego" i przekonać się czy nam pasuje.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Tallan

Czyli lepiej obijać się na siłowni (lub też jak w naszym przypadku leżeć na matach na korytarzu, bo na siłowni nie było miejsc nawet dla połowy grupy) niż nauczyć choćby podstaw języka?
Można by choćby spróbować jakiegoś "niepotrzebnego"/"odjechanego" i przekonać się czy nam pasuje.

A co ci da umiejętność przedstawienia się w języku, którego nie będziesz kontynuować? Poza tym na części uczelni jest wymóg zdania egzaminu na konkretnym poziomie, zwykle B2.
Nigdzie nie pisałam, że lepiej. Pisałam, że jedno i drugie jest bez sensu.

Chociaż mi wf coś tam minimalnie dał, a lektorat kompletnie nic.

[Hadassah]

Napisane przez Pigeons

Geniusz wymyślił. Gdyby nie w-f na studiach i możliwość wyboru ćwiczeń to ciągle myślałabym, że sport to zło. A tak z radością chodziłam sobie na pilates. Inni wybrali taniec, sztuki walki lub basen - każdy znalazł coś dla siebie.

Co do "problemu autorki", najłatwiej będzie chyba pójść gdzieś prywatnie ale i tam pewności nie ma a za wizytę trzeba będzie zapłacić.

Zgadzam się w stu procentach

Napisane przez Mileva_

Haaahaha, bo pewnie każdy idzie na studia. Jak ktoś nie studiuje, to o jego formę można dbać mniej, jest mniej ważny. Powinien być obligatoryjny nakaz zaiwaniania na piłkę wodną o 6 rano w sobotę, dla wszystkich, do czterdziestki!!!!111oneon ejedenscie

Postrzeganie dwudziestolatków jako dzieci o które wciąż trzeba dbać i im NAKAZYWAĆ jest nie powiem, dość modne, choć mniej modne niż kretyńskie I potem mamy trzydziestoletnie niedojdy.



Może na jakimś za... eee, tego, w małych przytulnych społecznościach taka opinia jeszcze pokutuje.

Koleżanka poszła do liceum z nerwicą, o którą przyprawił ją wf, ale według twojej jak zwykle wiarygodnej interpretacji to pewnie pozytywny wpływ. W każdym razie w porównaniu z ewidentnym stanem co niektórych - dość łagodny.



Na pilates można chodzić po godzinach, klubów, choćby osiedlowych, jest sporo.

Nie każdy potrzebuje uświadomienia, że ćwiczenia to nie jest samo zło. Już widzę, jak pomaga to sobie uświadomić odrabianie pańszczyzny w swfis, tak jakby uczelnie i bez tej bredni nie były zadłużone po uszy.

Napisane przez Azhaar

Wiec tak:
1. Patrząc na język wypowiedzi Autorki obstawiam na 99% ze to troll.

2. Również uważam ze WF na studiach to idiotyzm. Po pierwsze - studenci to dorośli ludzie, niech robią ze swoim zdrowiem co chcą. Po drugie - nawet nie stroniac od ruchu, to często lepiej chodzić na ulubione zajęcia / sport gdzieś samemu niż na zajęcia oferowane przez uczelnie, które często nie powalają. A że już nie wspomnę o wykonywaniu ćwiczeń na ocenę - ja pamiętam ze na pierwszych studiach w jednym semestrze wybrałam siłownię i musiałam brzuszki zaliczać na ocenę :/ No sorry, brzuszki to ja mogę chętnie robić ale czemu ma to wpływ na moja średnia na studiach.... informatycznych? :/


3. Na studiach wybór zajęć jest znacznie większy niż w liceum ale to pewnie zależy od uczelni. Ja w liceum miałam zwolnienie z WFu, strasznie naciągane od okulisty ale na zajęciach była ciągle siatkówka której nienawidzę. Wiec jestem w stanie zrozumieć ze jeżeli na uczelni jest tylko parę opcji to tez nie wszystko każdemu pasuje.

Jakie to zabawne, że ludzie zapominają o fakcie, że studia nie sa obowiązkowe i wybieramy je sami. I decydujemy się na program studiów, który jest zazwyczaj dostępny na stronie, a jak nie to w dziekanacie. Bawi mnie to niezmiernie, że najrzekajo, omg, pierwszy semestr ma obowiązkowe zajęcia, paranoja jakaś, trzeba mieć x frekwencji na zaliczenie, chyba kogoś swędzi, wf, debilizm. Nie pasuje - idź do policealnej, na inną uczelnię, na inny kierunek (medycyna nie ma wfu, po tym jak skrócili im studia, przynajmniej nie zawsze).

Jeśli ktoś miał na studiach taki wf jak w lo i/lub na oceny to szczerze współczuję, aczkolwiek u nas ma się taki tylko na własne życzenie - zapisując się na ogólny wf, bo wszyscy wiedzą, że tam można siedzieć na parapecie.

Co do lektoratu z nowym językiem... niestety, trzy godziny tygodniowo przez trzy semestry to nie jest wystarczająco dużo, żeby nauczyć się mówić na poziomie komunikatywnym. Mój francuski nie wyszedł poza A2, musiałabym chodzić na dodatkowe lekcje. Nie żałuję tego czasu, miałam świetną, wymagającą lektorkę, która dała nam mocne podstawy, ale z Francuzem nie pogadam. To jest dobry wstęp do nauki języka.

Za to dwie godziny wf tygodniowo rozruszały mój leniwy tyłek, bo się okazało, że pilates, na którym się ćwiczy daje dużo więcej niż licealne cztery godziny siaty.

[dacn]

Namawianie do przestepstwa jest przestepstwem.


Wf w podstawowce czy liceum zazwyczaj jest koszmarem natomiast na studiach nagle robi się przyjemny. Jest mozliwosc wybrania sobie pasujacych zajęć a zaliczenie jest na podstwaie obecności i minimalnego zaangażowania. I nie ta godzina czy dwie nie są strata czasu, jest przerywnikiem w nauce gorsza strata czasu jest fb i chociazby wizaż.

[Mileva_]

Napisane przez dacn

Wf w podstawowce czy liceum zazwyczaj jest koszmarem natomiast na studiach nagle robi się przyjemny.

To zamiast inwestować w wf na studiach, kiedy dla wielu osób jest już po ptakach, warto zrobić coś, by w szkole nie był horrorem. Jakieś kontrole wóefistuf na przykład.

Napisane przez dacn

Jest mozliwosc wybrania sobie pasujacych zajęć a zaliczenie jest na podstwaie obecności i minimalnego zaangażowania. I nie ta godzina czy dwie nie są strata czasu, jest przerywnikiem w nauce gorsza strata czasu jest fb i chociazby wizaż.

Nie każdy siedzi na fb i wizażu. Połowa moich koleżanek w maturalnej klasie miała zwolnienia z wf. I zaręczam ci, że ten czas został poświęcony na naukę, nie co innego.

Tak samo u osób, które studiują i pracują. Czasem nie mając czasu podrapać się w tyłek Faktycznie, trzy godziny (licząc dojazd i przebieranie się) to żadna strata czasu.

Napisane przez Hadassah

Jakie to zabawne, że ludzie zapominają o fakcie, że studia nie sa obowiązkowe i wybieramy je sami. I decydujemy się na program studiów, który jest zazwyczaj dostępny na stronie, a jak nie to w dziekanacie. Bawi mnie to niezmiernie, że najrzekajo, omg, pierwszy semestr ma obowiązkowe zajęcia, paranoja jakaś, trzeba mieć x frekwencji na zaliczenie, chyba kogoś swędzi, wf, debilizm. Nie pasuje - idź do policealnej, na inną uczelnię, na inny kierunek (medycyna nie ma wfu, po tym jak skrócili im studia, przynajmniej nie zawsze).

Chodzenie do restauracji nie jest obowiązkowe. Jeśli dostaniesz spleśniałe i śmierdzące jedzenie, to rozumiem, że też nie wolno go skrytykować i trzeba zjeść, bo tak zaoferowali.

Nie ma żadnego powodu, by nie krytykować części programu, która jest absurdalna i idiotyczna i w ogóle jest spuścizną po PRL, które zakładało, że obywatel jest stworzenie ciemne i bezmyślne i państwo musi za niego decydować. Widzę, że sporo osób jeszcze to myślenie kultywuje.

Nikt jeszcze nie poruszył, zdaje się, jednej kwestii. Otóż wf na studiach teoretycznie można sobie wybierać. No właśnie, teoretycznie. Na niektórych uczelniach obowiązuje tzw. rejestracja żetonowa, czyli zapisy przez internet. Miejsca na co fajniejsze rzeczy zapełniają się w ułamek sekundy i zostają jakieś piłki wodne czy nożne. A są osoby, które z basenu w zimie wychodzą przeziębione czy z chorymi zatokami. Więc mają chorować co tydzień? Nie idealizowałabym tego wf na studiach, jego różnorodności.

[dacn]

Nie wiem co by trzeba było zrobić żeby wf nie był koszmarem, może zatrudnić młodych, niepalących aktywnie ćwiczących wuefistów, może olać bezsensowne wymagania jak skoki przez kozła i skrzynię oraz biegi na czas a postawić na ruch i prawidłowe wykonywanie ćwiczeń. Taa

Sama miałam zwolnienie z wf w podstawówce i liceum bo półmózgie wuefistki nie rozumiały czym jest klasa sprawności "B" i miałam przez ich niekompetencję problemy. Natomiast na studiach przeżyłam szok bo się okazało że wf może być przyjemny. Potwierdza to wiele osób.

Wiesz niektórzy pracują na ponad etat, mają dzieci, dom na głowie, wiecznie pracującego męża, zero pomocy a i tak znajdą czas na ćwiczenia. Argument do obalenia.

[BiteAddict]

Ja generalnie wf bardzo nie lubię, całą podstawówkę, gimnazjum i liceum się obijałam, ale na studiach jakoś było inaczej...
Wf się nie liczył do średniej, ale trzeba go było zaliczyć (3 semestry chyba).
Natomiast był tak duży wybór zajęć, że chyba największe lenie też coś by dla siebie znalazły. Od standardowych zajęć grupowych, typu siatkówka czy piłka nożna, aż po narty czy turystykę (3 weekendowe spacery w semestrze). Ja któryś semestr zaliczałam zajęciami z tańca przy krześle
U mojej siostry na uczelni za to jako wf można było wziąć brydża

Więc może w ofercie jest cokolwiek co da się zrobić? Nie wiem czy ten cyrk ze zwolnieniami jest warty zachodu, jeśli znajdziesz cokolwiek co Ci wpadnie w oko.

[Carousel]

[QUOTE=Mileva_;52902993]To zamiast inwestować w wf na studiach, kiedy dla wielu osób jest już po ptakach, warto zrobić coś, by w szkole nie był horrorem. Jakieś kontrole wóefistuf na przykład.



Nie każdy siedzi na fb i wizażu. Połowa moich koleżanek w maturalnej klasie miała zwolnienia z wf. I zaręczam ci, że ten czas został poświęcony na naukę, nie co innego.

Tak samo u osób, które studiują i pracują. Czasem nie mając czasu podrapać się w tyłek Faktycznie, trzy godziny (licząc dojazd i przebieranie się) to żadna strata czasu.

Napisane przez Mileva

Chodzenie do restauracji nie jest obowiązkowe. Jeśli dostaniesz spleśniałe i śmierdzące jedzenie, to rozumiem, że też nie wolno go skrytykować i trzeba zjeść, bo tak zaoferowali.

Ale nie pójdziesz np. do włoskiej restauracji, jeśli chcesz zjeść sushi.

Napisane przez Mileva

Nie ma żadnego powodu, by nie krytykować części programu, która jest absurdalna i idiotyczna i w ogóle jest spuścizną po PRL, które zakładało, że obywatel jest stworzenie ciemne i bezmyślne i państwo musi za niego decydować. Widzę, że sporo osób jeszcze to myślenie kultywuje.

Wiesz, państwo dalej uważa, że jesteśmy ciemni i bezmyślni i dalej ingeruje w życie obywateli i to w dużo ważniejszych i dużo bardziej wpływających na ich życie kwestiach niż głupi wf na studiach - np. uważa, że obywatel jest na tyle durny, że nie może sam dysponować pieniędzmi, które zarobi i samemu się ubezpieczyć czy zadbać o swoją emeryturę.
Nie mówię, że to popieram, bo o tym, czy takie zajęcia są słuszne czy nie, można by faktycznie dyskutować, ale po prostu nie można też tego aż tak demonizować, podczas gdy są realne problemy ingerencji państwa w życie obywateli i dużo poważniejsze niż głupi wf na studiach.

Napisane przez Mileva

Nikt jeszcze nie poruszył, zdaje się, jednej kwestii. Otóż wf na studiach teoretycznie można sobie wybierać. No właśnie, teoretycznie. Na niektórych uczelniach obowiązuje tzw. rejestracja żetonowa, czyli zapisy przez internet. Miejsca na co fajniejsze rzeczy zapełniają się w ułamek sekundy i zostają jakieś piłki wodne czy nożne. A są osoby, które z basenu w zimie wychodzą przeziębione czy z chorymi zatokami. Więc mają chorować co tydzień? Nie idealizowałabym tego wf na studiach, jego różnorodności.

A to, przepraszam, czyja wina, że ktoś jest zbyt opieszały, żeby zapisać się na zajęcia, które mu najbardziej odpowiadają?

[Mileva_]

Ręce mi opadły, tu już nie ma o czym pisać.

Widziałaś ty na oczy USOS w ogóle, by paplać o opieszałości? Trzeba być albo bezczelnym, albo wyjątkowym ignorantem. Z konieczności wyjaśnię tylko, że ułamek sekundy to w tym przypadku NIE jest eufemizm.

Student prawa, translatoryki czy budownictwa ma nie iść na studia, bo mu się nie chce w wf bawić, tego jeszcze nie grali!

[lokilook]

U mnie wystarczyło zwolnienie i na nic nie trzeba było chodzić. Narażałaś się jedynie na głupie docinki ze strony pracowników studium wfu.
Dla mnie wf na studiach to bzdura. Mogli by te pieniądze spożytkować na remont laboratoriów czy zakup nowych kompów.

---------- Dopisano o 10:45 ---------- Poprzedni post napisano o 10:38 ----------

Napisane przez Carousel

A to, przepraszam, czyja wina, że ktoś jest zbyt opieszały, żeby zapisać się na zajęcia, które mu najbardziej odpowiadają?

Mówisz jakby ilość miejsc byłą nieograniczona
U mnie zapisy odbywały się na 1 zajęciach wfu. Kierunki, które miały te zapisy jako ostatnie, miały bardzo ograniczony wybór.

[201605301111]

Napisane przez lokilook

Mówisz jakby ilość miejsc byłą nieograniczona
U mnie zapisy odbywały się na 1 zajęciach wfu. Kierunki, które miały te zapisy jako ostatnie, miały bardzo ograniczony wybór.

mnie sie system zawiesił zaraz po rozpoczęciu zapisów, dosłownie na jakies 5-10 sekund. Nie dostałam sie na nic co chciałam i do wyboru zostały mi gry zespolowe i siłownia. Czyli rzeczy, których nie chciałam za nic.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Ja jakoś zawsze dawałam rady zapisać się na co chciałam. Raz tylko miałam problem, ale to dlatego, że dotarłam do kompa ze 3 godziny od rozpoczęcia rejestracji.

[201604181004]

Nam zapisy zrobili o 9 rano podczas zajec. Kazdy siedzial na wykladzie z laptopem i 9:00:01 slycjac bylo tylko "qwa" bo na amen sie zawiesil

[Tallan]

O tak, rejestracja żetonowa. Albo wyznaczony dzień na wf. Masz wolny cały piątek, ale to jest termin, w którym MUSISZ chodzić na wf, bo jesteś z konkretnego wydziału i w innym cię nie przyjmą. Przynajmniej na pierwszym roku. A i jak coś wybierzesz na początku roku, to nie ma opcji żebyś zmienił na drugi semestr.

Zazdroszczę tym, które miały wf na zaliczenie/obecność. My na większości dyscyplin, musieliśmy się zmieścić w tabelki podobne do licealnych. I zaliczyć np. poprawność odbicia na ping pongu czy pływanie na czas na basenie.

Mnie wf na studiach dał jedynie szwy na głowie i upewnienie się, że jest on takim samym bezsensem jak ten w szkolach. Chociaż nie. Ten w szkołach miał więcej sensu. Dodatkowo moje centrum sportu jest odcięte od cywilizacji i dojechanie tam z uczelni to przynajmniej pół godziny.

I argument o wybieraniu kierunku i siatce jest lekko kulawy- mam nie studiować bo wf jest wszędzie? Czy wybierać uczelnie kierując się tym gdzie jest mniej kretyńsko prowadzony? Bonusem jest to, że jak zaczynałam 2 stopień to wf w siatce nie było. Rektor dołożył go w trakcie trwania studiów...

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Napisane przez Tallan

O tak, rejestracja żetonowa. Albo wyznaczony dzień na wf. Masz wolny cały piątek, ale to jest termin, w którym MUSISZ chodzić na wf, bo jesteś z konkretnego wydziału i w innym cię nie przyjmą. Przynajmniej na pierwszym roku. A i jak coś wybierzesz na początku roku, to nie ma opcji żebyś zmienił na drugi semestr.

Zazdroszczę tym, które miały wf na zaliczenie/obecność. My na większości dyscyplin, musieliśmy się zmieścić w tabelki podobne do licealnych. I zaliczyć np. poprawność odbicia na ping pongu czy pływanie na czas na basenie.

U mnie na wf normalnie można było sobie wybierać grupę, czyli konkretny sport, dzień, godzinę i prowadzącego.
Na ping pongu też byłam, ale to mi akurat wybitnie nie podeszło. Stanie przez półtorej godziny i odbijanie pingla to nie dla mnie, można umrzeć z nudów.

[lokilook]

Mój kolega zapisał się na wf, na sobotę, godzina nie była jeszcze znana. Potem chodził na 7 rano

[vouvray]

U mnie na uczelni przez jeden semestr wf był normalny, a przez drugi basen.
Prowadzący był na tyle fajny, że często brał nas do parku i biegaliśmy tam wspólnie. Miał też swoją trasę, którą biegaliśmy i każdy biegł swoim tempem, jak ktoś się zmęczył to szedł pieszo i tyle, bez żadnej spiny. Basen dużo bardziej mi się podobał, bo prowadzący faktycznie dbał o to, żebyśmy pływali poprawnie. Najbardziej przeraża mnie to, że duża liczba studentów w wieku 19 i 20 kilku lat nie umie pływać w ogóle, a to jest dla mnie bardziej niepokojące niż to, że ktoś próbuje kombinować lewe zwolnienie.

[Veredise]

Ja miałam normalny wf przez jeden semestr - nie pamiętam co tam robiliśmy, ale było dużo lepiej niż w LO. A potem pojechałam na obóz narciarski, który mi zaliczył drugi semestr wfu. Super była to sprawa - cena promocyjna, z fajnymi instruktorami. Parę godzin wspólnego jeżdżenia, a potem samodzielnie. Jako że byłam najsłabsza w grupie to instruktorka jeździła ze mną indywidualnie. Bardzo się podciągnęłam na tym obozie. Wspominam go bardzo dobrze. Uważam, że to była super opcja. Zamiast kombinować lewe zwolnienie.

Sama idea obowiązkowego wfu na studiach trochę jednak do mnie nie przemawia - w końcu na studiach jest się dorosłym człowiekiem i jak ktoś nie chce dbać o swoje zdrowie to nie powinno się go zmuszać do tego. Równie dobrze powinny być obowiązkowe zajęcia ze zdrowego żywienia. Albo plastyczne, bo w końcu to też ważne. Obowiązkowe języki to rozumiem, bo osoba z wyższym wykształceniem powinna znać przynajmniej jeden język obcy dobrze, ale wf? Kto się będzie chciał ruszać, ten się będzie ruszał sam w wolnym czasie. A kto nie będzie chciał to zawsze znajdzie jakąś wymówkę - np. lewe zwolnienie.

---------- Dopisano o 12:18 ---------- Poprzedni post napisano o 12:17 ----------

Napisane przez vouvray

Najbardziej przeraża mnie to, że duża liczba studentów w wieku 19 i 20 kilku lat nie umie pływać w ogóle, a to jest dla mnie bardziej niepokojące niż to, że ktoś próbuje kombinować lewe zwolnienie.

Mnie może nie przeraża, ale dziwi, bo to jest dość naturalna umiejętność. Znam masę osób w moim wieku, które nie umieją pływać, a nawet pare które nie umieją jeździć na rowerze. Dla mnie to dość niepojęte.

[ce4534435626970636826734dc4cc81c1d23e519_62b0fbf266bee]

Ja też nie umiem pływać. Nie miałam się nawet kiedy i gdzie nauczyć, bo przez większość życia miałam chore nerki i wszelkie baseny i kąpieliska były wykluczone.

[Veredise]

Noane, nie mówię o takich przypadkach. Ale o ludziach całkiem zdrowych, którym nic nie dolega, ba! są aktywni fizycznie, a pływać nie umieją.

[klempaa]

Napisane przez Veredise

Noane, nie mówię o takich przypadkach. Ale o ludziach całkiem zdrowych, którym nic nie dolega, ba! są aktywni fizycznie, a pływać nie umieją.

Dalej nic dziwnego nie widzę. Mój mąż pływać nie umie, moja mama również nie. Oboje bardzo aktywni fizycznie, tyle że za dzieciaka po prostu nie jeździli nad wodę... a jak zaczęli to nie miał ich kto sensownie pouczyć.
Nie mam zielonego pojęcia, co miałoby być w pływaniu takiego, że czyni z niego "naturalną umiejętność". Żeby nie było - ja pływam świetnie, ale w dalszym ciągu naturalnego w tym nic nie widzę.

[201606270916]

Napisane przez Mileva_

Proporcje wf - język są po prostu śmieszne. Studia mają uczyć, kształcić w konkretnym kierunku, a nie być przedłużeniem szkółki. A czymś takim jest wf na nich według mnie. Skoro obowiązkowy sruef, to dlaczego nie obowiązkowa historia na mechatronice czy budownictwie? Przecież o obywateli trzeba dbać A skoro o rozwój fizyczny dbamy, to czemu nie duchowy? Obowiązkowe 5sem religii/etyki na studiach!!!111

Pogrubione: bo to już jest Miałam historię architektury, rysunek odręczny (dramat dla ludzi rysujących tylko od linijki), dwa razy ekonomię na poziomie podstaw przedsiębiorczości z ogólniaka albo i niższym, dwa razy ochronę własności intelektualnej (wystarczyłoby raz i to w formie e-learningu) i ekologię (którą pół na pół traktuję jako zapychacz, bo część zagadnień z ochrony środowiska przydała mi się nieco w pracy). Tyle mi przyszło na myśl, ale możliwe że więcej tego było. Z językami natomiast na studiach jest ten problem, że często uwsteczniają zamiast rozwijać. Moje doświadczenie z dwóch uczelni pokazuje, że trzeba było być tam ciałem i uczyć się słówek

Znajomi na studiach technicznych mieli zajęcia polegające na chodzeniu do teatru, na spektakle i ich próby Jak wycieczki szkolne w podstawówce

Czego by nie sądzić o tych przedmiotach i o wf - autorka do października nie zrobi reformy. Dlatego pozostaje jej zobaczyć, jakie zasady są u niej na uczelni, co jest do wyboru itd. U mnie szachy akurat nie były dyscypliną do wyboru, ale w ramach wf zaliczano też AZS a tam już były i szachy, i strzelectwo, i kilka innych "nieszkolnych" dyscyplin.

Ja akurat dopiero na studiach polubiłam wf, ale gdyby ktoś mi kazał chodzić na basen, czy zaliczać gry zespołowe na ocenę, to ryczałabym po nocach i kombinowała, skąd wziąć zwolnienie

[201607111047]

Dla mnie wf na studiach to też zupełnie niepotrzebny przedmiot. Ludzie są dorośli i mają prawo decydować o swoim trybie życia. Chociaż muszę przyznać, że wygląda on inaczej niż w szkole, nie ma ćwiczeń gimnastycznych. Na jednej uczelni mieliśmy wręcz do wyboru sekcje: koszykówka, piłka ręczna, siatkówka, badminton - na który chodziłam i byłam zadowolona. Był też basen. Na drugiej uczelni zaś był wf zbliżony do tego w szkole, czyli rozgrzewka i albo gra zespołowa albo siłownia czy fitness. Natomiast w przypadku zwolnienia były zajęcia teoretyczne i pisanie prac zaliczeniowych. Więc szczerze mówiąc wolałam iść na te 1,5 h poćwiczyć, niż dodatkowo zajmować czas w domu. Poza tym, była chyba nawet specjalna komisja, która musiała orzec niezdolność do ćwiczeń i przydzielenie na zajęcia teoretyczne. Ludzie chodzący na teorię z wf i tak stanowili niewielki procent wszystkich studentów.
Nie radzę załatwiać lewych zwolnień, bo można narobić problemu sobie i lekarzowi, jeśli np. taka komisja podważy zasadność tego zwolnienia z wf.

[201605301111]

Napisane przez Krolowa Julianna

Pogrubione: bo to już jest Miałam historię architektury, rysunek odręczny (dramat dla ludzi rysujących tylko od linijki), dwa razy ekonomię na poziomie podstaw przedsiębiorczości z ogólniaka albo i niższym, dwa razy ochronę własności intelektualnej (wystarczyłoby raz i to w formie e-learningu) i ekologię (którą pół na pół traktuję jako zapychacz, bo część zagadnień z ochrony środowiska przydała mi się nieco w pracy). Tyle mi przyszło na myśl, ale możliwe że więcej tego było. Z językami natomiast na studiach jest ten problem, że często uwsteczniają zamiast rozwijać. Moje doświadczenie z dwóch uczelni pokazuje, że trzeba było być tam ciałem i uczyć się słówek

Znajomi na studiach technicznych mieli zajęcia polegające na chodzeniu do teatru, na spektakle i ich próby Jak wycieczki szkolne w podstawówce

mój brat ma cudownie brzmiącą "humanistykę dla inżynierów" i do tego jeszcze psychologię i filozofię :"D

u nas w tym roku można sie zapisac do zespołu "ludowego" i w ten sposób zaliczyc wf. Poważnie to rozważam, mają super stroje. A jak nie to celuje w basen. I tak sie chciałam kupic jakis karnet czy cos. Ewentualnie wspinaczkę. O ile mi się w ogóle uda.

[201606270916]

Napisane przez Czocherovsky

mój brat ma cudownie brzmiącą "humanistykę dla inżynierów" i do tego jeszcze psychologię i filozofię :"D

u nas w tym roku można sie zapisac do zespołu "ludowego" i w ten sposób zaliczyc wf. Poważnie to rozważam, mają super stroje. A jak nie to celuje w basen. I tak sie chciałam kupic jakis karnet czy cos. Ewentualnie wspinaczkę. O ile mi się w ogóle uda.

O, kolega z mechatroniki też miał filozofię. Pisał referat dłuższy niż część teoretyczną pracy dyplomowej

Koleżanka tak zaliczyła wf, nawet została tam do końca studiów już, ale to było takie na grubo, na pewno ją to bardziej angażowało czasowo niż zwykły wf: treningów było sporo, do tego wyjazdy itd. ale jej się podobało, bo od zawsze miała coś wspólnego z takimi klimatami.

Wf na studiach jest na plus dla osób, które i tak chodzą na jakieś zajęcia sportowe, bo oszczędzą na karnecie. Innych zalet nie widzę.

---------- Dopisano o 13:02 ---------- Poprzedni post napisano o 13:01 ----------

Mnie zastanawia czy jak ktoś jest np. na filologii polskiej, to czy jako zapychacz też ma jakieś filozofie i plastykę, czy "spawanie dla humanistów" albo "podstawy budowy maszyn"?

[Carousel]

Napisane przez Tallan

O tak, rejestracja żetonowa. Albo wyznaczony dzień na wf. Masz wolny cały piątek, ale to jest termin, w którym MUSISZ chodzić na wf, bo jesteś z konkretnego wydziału i w innym cię nie przyjmą. Przynajmniej na pierwszym roku. A i jak coś wybierzesz na początku roku, to nie ma opcji żebyś zmienił na drugi semestr.

Zazdroszczę tym, które miały wf na zaliczenie/obecność. My na większości dyscyplin, musieliśmy się zmieścić w tabelki podobne do licealnych. I zaliczyć np. poprawność odbicia na ping pongu czy pływanie na czas na basenie.

Mnie wf na studiach dał jedynie szwy na głowie i upewnienie się, że jest on takim samym bezsensem jak ten w szkolach. Chociaż nie. Ten w szkołach miał więcej sensu. Dodatkowo moje centrum sportu jest odcięte od cywilizacji i dojechanie tam z uczelni to przynajmniej pół godziny.

I argument o wybieraniu 322577152 i siatce jest lekko kulawy- mam nie studiować bo wf jest wszędzie? Czy wybierać uczelnie kierując się tym gdzie jest mniej kretyńsko prowadzony? Bonusem jest to, że jak zaczynałam 2 stopień to wf w siatce nie było. Rektor dołożył go w trakcie trwania studiów...

Tu nie chodzi o to, żeby nie studiować albo wybierać studia że względu na wf, ale o to, że ten wf na studiach jest i często nie można się od tego wymigać, i już, trzeba to zaakceptować, bo nikt nagle rewolucji nie zrobi.