Program Rodzina 500 plus

[motyla]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57505041]Ulgi podatkowe są od dawna, przynajmniej były, gdy ja jeszcze się uczyłam. Pamiętam, że tata nie mógł nawet pełnej ulgi odpisać sobie od podatku, bo tego podatku aż tyle nie płacił, zarobki miał niskie. A więc taka ulga to dobra rzecz, ale po raz kolejny, skorzystają z niej w pełni tylko ci rodzice, którzy już mają dobrą pracę.

Zlikwidowanie umów śmieciowych to podstawa, nikt nie chce mieć dzieci nie wiedząc, co go czeka za kilka miesięcy. W ostatnich latach jednak rząd (poprzedni) robił wiele, żeby sprawić, żeby takie umowy były nieopłacalne dla pracownika a nie dla pracodawcy. Przykładowo - kiedyś, gdy podpisało się umowę zlecenie z kilkoma pracodawcami, tylko jeden miał obowiązek odprowadzania składek ZUS. Pozostali odprowadzali tylko podatek i składkę na ubezpieczenie zdrowotne i jakoś to się opłacało (ja tak pracowałam zaraz po studiach, miałam jednocześnie 3 umowy zlecenie). Teraz już każdy ma obowiązek odprowadzania pełnych składek z każdej umowy, więc takie rozwiązanie przestało się opłacać przede wszystkim pracownikowi, bo w efekcie dostanie mniej pieniędzy. Czy sprawiło to, ze pracodawcy chętniej proponują umowę o pracę? Nie. Zaczęli nalegać na zakładanie działalności gospodarczej i wystawianie faktur. Jest mnóstwo firm, które na umowę o pracę zatrudniają absolutne minimum osób.
A działalność gospodarcza opłaca się głównie przez pierwsze dwa lata, gdy płaci się niewielkie składki na ZUS (coś około 500zł). Potem robi się z tego ponad 1000 zł i zabawa zaczyna opłacać się coraz mniej, oczywiście w zależności od zawodu i miejsca zamieszkania. W przypadku prowadzenia działalności i opłacania minimalnych składek (czyli ten 1000 zł) ewentualne pieniądze na urlop macierzyński czy zwolnienie chorobowe są bardzo niewielkie[/QUOTE]

a to nie jest tak, że oskładkowane są te umowy, których suma wynagrodzeń jest przynajmniej równa kwocie minimalnego wynagrodzenia?

[teQiba]

Napisane przez motyla

a to nie jest tak, że oskładkowane są te umowy, których suma wynagrodzeń jest przynajmniej równa kwocie minimalnego wynagrodzenia?

Jeśli u pracodawcy X zarobisz co najmniej minimalną, to u kolejnego pracodawcy Y możesz mieć dalej zlecenie bez składek społecznych

[d357993fb563d96255a580a524765665475ea94f_5ff3ac0237767]

Napisane przez motyla

a to nie jest tak, że oskładkowane są te umowy, których suma wynagrodzeń jest przynajmniej równa kwocie minimalnego wynagrodzenia?

Ja wtedy miałam 3 umowy i z żadnej z nich nie otrzymywałam minimalnego wynagrodzenia, tylko w sumie dawały one jakąś konkretniejszą kwotę. Więc w sumie teraz musiałabym odprowadzać składki z każdej z nich. Możliwe, że jeśli choć jedna z nich dawałaby mi minimalne wynagrodzenie, to z reszty nie musiałabym odprowadzać składek, ale pewności nie mam.
Wtedy tylko pracodawca, z którym podpisałam umowę najpierw musiał te składki odprowadzać, kolejni już nie. Poza tym moje wynagrodzenie zależało od liczby przepracowanych godzin, więc np. czasem kwota mogła przekroczyć minimalną a czasem być niższa, nie wiem, jak oni by to teraz obliczali.

[motyla]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57507631]Ja wtedy miałam 3 umowy i z żadnej z nich nie otrzymywałam minimalnego wynagrodzenia, tylko w sumie dawały one jakąś konkretniejszą kwotę. Więc w sumie teraz musiałabym odprowadzać składki z każdej z nich. Możliwe, że jeśli choć jedna z nich dawałaby mi minimalne wynagrodzenie, to z reszty nie musiałabym odprowadzać składek, ale pewności nie mam.
Wtedy tylko pracodawca, z którym podpisałam umowę najpierw musiał te składki odprowadzać, kolejni już nie. Poza tym moje wynagrodzenie zależało od liczby przepracowanych godzin, więc np. czasem kwota mogła przekroczyć minimalną a czasem być niższa, nie wiem, jak oni by to teraz obliczali.[/QUOTE]

chodzi o SUMĘ wynagrodzeń danych umów. jeśli masz 5 umów, a suma dwóch daje minimalne wynagrodzenie, to tylko te dwie są oskładkowane.

a co do tego, jak by to obliczali - jakoś by obliczali, po to księgowych zatrudniają.

[d357993fb563d96255a580a524765665475ea94f_5ff3ac0237767]

Napisane przez motyla

chodzi o SUMĘ wynagrodzeń danych umów. jeśli masz 5 umów, a suma dwóch daje minimalne wynagrodzenie, to tylko te dwie są oskładkowane.

a co do tego, jak by to obliczali - jakoś by obliczali, po to księgowych zatrudniają.

Ok, o tym nie wiedziałam, ale i tak byłoby to dla mnie mniej korzystne niż dawniej. Wtedy jedna umowa była w pełni oskładkowana nawet, jeśli było to tylko średnio 1400 zł brutto, kolejne nie.
Poza tym tylko jedna z tych firm w ogóle zgodziła się na umowę zlecenie i opłacanie składek, kolejne nie chciały się zgodzić, chyba, że będzie to właśnie druga czy trzecia umowa i nie będą musieli płacić składek (bo wtedy oni też ponoszą wyższe koszty zatrudnienia). W tej pierwszej firmie też zgodzili się na takie rozwiązanie tylko na ten rok, ja wiedziałam, że potem wyjeżdżam za granicę, więc nie chciałam zakładać działalności i udało się to w ten sposób z nimi ustalić, ale na dłuższą metę nie dałoby rady.

[motyla]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57508571]Ok, o tym nie wiedziałam, ale i tak byłoby to dla mnie mniej korzystne niż dawniej. Wtedy jedna umowa była w pełni oskładkowana nawet, jeśli było to tylko średnio 1400 zł brutto, kolejne nie.[/QUOTE]

no to prawda ale trzeba było to wyjaśnić, żeby nikogo nie wprowadzać w błąd.

w sumie to rozumiem, skąd ta zmiana - ludzie po prostu w większości oszukiwali. as always.

[teQiba]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57507631]Ja wtedy miałam 3 umowy i z żadnej z nich nie otrzymywałam minimalnego wynagrodzenia, tylko w sumie dawały one jakąś konkretniejszą kwotę. Więc w sumie teraz musiałabym odprowadzać składki z każdej z nich. Możliwe, że jeśli choć jedna z nich dawałaby mi minimalne wynagrodzenie, to z reszty nie musiałabym odprowadzać składek, ale pewności nie mam.
Wtedy tylko pracodawca, z którym podpisałam umowę najpierw musiał te składki odprowadzać, kolejni już nie. Poza tym moje wynagrodzenie zależało od liczby przepracowanych godzin, więc np. czasem kwota mogła przekroczyć minimalną a czasem być niższa, nie wiem, jak oni by to teraz obliczali.[/QUOTE]

Teraz pracownik musi sobie tego pilnować i nosić zaświadczenia od jednego pracodawcy do drugiego.

[201607111040]

Napisane przez Jamajka007

Nie jest. Ale umowy śmieciowe są jednym z powodów, dla których kobiety odkładają decyzję o macierzyństwie.

To moze lepiej zachcecac pracodawcow do dawania umowy o prace mlodym kobietom, a nie dawac pieniadze mlodym mama do reki.

[201607211025]

I ta kasa będzie do 18roku życia nawet dla patola, który niczego pożytecznego nie robi w życiu? Przyjdzie byk lat 16, bez pracy, nie uczący się do matki i powie: e matka! Wyskakuj z kasy, bo to na mnie 5 stówek i mie sie należy i niech se mamusia uważa, bo to kasa na mnie.

[201604301943]

Napisane przez Jamajka007

Nie jestem może jakąś osobą pełną współczucia i miłosierdzia, ale serce mi pęka, gdy widzę błagania ludzi o wparcie finansowe na leczenie ich dzieci, bo państwo się na nich wypina

Kojarzycie pewnie sprawę Piotrusia, którego wsparł Real Madryt. Przy okazji reportażu na ten temat w tv ktoś z NFZ mówił, że zachęca ludzi do leczenia w Polsce i dlatego nie daje kasy na zagraniczne operacje. W tym samym reportażu wypowiadał się też tata chorej dziewczynki, która też miała problem z oczami (wybaczcie, nie pamiętam dokładnie co to za choroba). Co zaproponowano, gdy dziecko w końcu doczekało się na wizytę? USUNIĘCIE oka. K**wa mać. Usunięcie oka, które można by było uratować.

A mnie szlak trafia, jak widzę wiele z tych próśb - bo nawet się nie zainteresowano, czy może w PL się tym również nie zajmują. Już nie mówiąc o licznych próbach wyłudzeń, bo ludziom miękną serca i dają kasę nie sprawdzając co i jak. Albo ludzie zbierają tak na prawdę na jakiś szarlatanów. Często są to opisy w stylu "Nasz Jaś ma chore oczko, potrzebujemy x zł na leczenie za granicą". Brak informacji co to za choroba, jaki stopień zaawansowania, czemu konieczne jest leczenie gdzieś tam.

[1=dfdce9ad473ee3ba4bd9426 289ac63cb58eb8552;5749381 6]Chodzi o siatkówczaka i ten rodzaj nowotworu leczy się już w CZD tą samą metodą co w USA - podaje się leki p.nowotworowe bezpośrednio do oka. Nie jest to metoda dobra w każdym przypadku, pokazywali w tv dziewczynkę, którą wyleczono tą metodą w Polsce, bez amputacji oka. Główny 'zarzut' rodziców jest taki, że w Polsce metodę tę stosuje się od roku, a w USA od 10 lat.
Uważam, że ci ludzie niepotrzebnie naciągają innych na datki skoro ich dzieci mogą dostać pomoc w kraju.
Podobnie jest z kardiochirurgią dziecięcą - rodzice zbierają kasę na operację w Niemczech, gdzie operuje jakiś polski profesor (nazwiska nie pamiętam), podczas gdy w Polsce też takie operacje się przeprowadza.
Oczywiście nikt nikogo nie zmusza, żeby wspierał takie akcje, ale uważam, że to z deka nie fair wobec tych osób, których się nie informuje, że te dzieci mogą otrzymać pomoc medyczną bez tych pieniędzy.[/QUOTE]
Dokładnie. Ludzie mają myślenie, że "zagranico" to na pewno będzie lepiej i nawet nie zainteresują się tym co oferują polscy specjaliści. Przykład kardiochirurgii jest tu bardzo dobry. Niejednokrotnie widziałam zbiórkę na operację HLHS w Anglii. Prawda jest taka, że polscy kardiochirurdzy dziecięcy mają dużo większe doświadczenie w tego typu operacjach, niż brytyjscy, ponieważ na wyspach większość takich ciąży podlega terminacji, a u nas dzieci z tą wadą rodzi się znacznie więcej.

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57492491]
I tak sobie przypominam, że kiedyś bardzo chciałam iść na medycynę, ale w mojej szkole chemia była zawsze na poziomie podstawowym, w dodatku nawet ten poziom podstawowy był realizowany kiepsko i na zdanie matury rozszerzonej nie miałam szans. Niektóre dzieciaki z mojej klasy poszły po prostu na korepetycje i potem bez problemu maturę zdały i dostały się na wymarzone studia. Takie korepetycje z jednego przedmiotu to był koszt może 200 zł miesięcznie, może nawet nieco mniej i tak sobie myślę, że gdyby moi rodzice dostawali wtedy taką pomoc, to mogłabym na te korki iść i zostałoby jeszcze na inne potrzeby, np. na wycieczki szkolne na które nigdy nie jeździłam. W całym moim życiu pojechałam raz, w ostatniej klasie liceum. Może mogłabym pójść na studniówkę i bal gimnazjalny, bo miałabym na kreację. Może uniknęłabym prześladowania ze strony koleżanek z klasy za niemodne ciuchy po siostrze. Dużo rzeczy wyglądałoby lepiej, ale nigdy nie przyszło mi do głowy winić za to rodziców, bo doskonale wiem, że robili wszystko, co było w ich mocy i odmawiali sobie wszystkiego dla dzieci.[/QUOTE]
Denerwuje mnie takie gadanie... Może dlatego, że sama zrobiłam to, co uważasz za niemożliwe. Jestem dzieckiem samotnej matki, która ciągle była "za bogata", żebyśmy dostawały jakieś dodatki, stypendia socjalne czy inną pomoc. Pochodzę z malutkiego miasteczka w regionie, który aktualnie się wyludnia. Chodziłam do słabego (po prostu jedynego) liceum w mieście. Nigdy nie korzystałam z korepetycji. Na wszelakie bale i studniówki sukienki miałam szyte domowymi sposobami. Ciuchy miałam z SH - a to lekka przeróbka, a to upolowanie jakiegoś skarbu za 2zł i koleżanki zazdrościły mi niepowtarzalnych ubrań. Mogłabym siedzieć i biadolić nad ciężkim losem, jaki mnie spotkał i że nie mogłam, jak np. moi znajomi za studiów uczyć się języków na zagranicznych obozach, chodzić do dwujęzycznego renomowanego liceum. Ale ja po prostu sama zapracowała sobie na to, że na tą medycynę się dostałam i ją skończyłam.

[wika82]

Jest dla bezrobotnych i studentek. Więc dla każdego kto nie pracuje.

[GrumpyCat]

Napisane przez wika82

Jest dla bezrobotnych i studentek. Więc dla każdego kto nie pracuje.

Ciekawe co po tym roku jak kasa się skończy Pozostaje tylko kolejne dzieci klepać, bo szans na rynku pracy pojawienie się dzieciaka raczej nie zwiększy.

[figa84]

Napisane przez GrumpyCat

Ciekawe co po tym roku jak kasa się skończy Pozostaje tylko kolejne dzieci klepać, bo szans na rynku pracy pojawienie się dzieciaka raczej nie zwiększy.

Jak to co? Co rok prorok

[GrumpyCat]

Napisane przez figa84

Jak to co? Co rok prorok

To musiałaby od razu po porodzie zachodzić, żeby płynność zachować

---------- Dopisano o 22:12 ---------- Poprzedni post napisano o 22:12 ----------

No i co? Kolejna zrzutka https://wizaz.pl/forum/showthread.php?t=871871

[Jamajka007]

Napisane przez LusiaPlotkara

To moze lepiej zachcecac pracodawcow do dawania umowy o prace mlodym kobietom, a nie dawac pieniadze mlodym mama do reki.

Oczywiście, że lepiej. Skorzystałyby na tym z resztą nie tylko potencjalne matki, ale też np ludzie, którzy chcieliby wziąć kredyt na własne mieszkanie, w którym potem ewentualnie mogliby pomyśleć o dziecku
Jeśli mówimy już o formie zatrudnienia w kontekście macierzyństwa - kobieta mająca umowę o pracę wie, że przez okres urlopu dostanie pieniądze na utrzymanie i ma gdzie wrócić po tym okresie. Umowa zlecenie: raz - może być zerwana praktycznie w każdym momencie, dwa - nie daje prawa do płatnego urlopu, trzy - nie daje żadnej gwarancji powrotu do pracy.
Inna sprawa, że jest pełno "przedsiębiorczych" kobiet, które, gdy tylko dostaną umowę o pracę, zachodzą w ciążę (lub czasem nawet zaczynają pracę w ciąży, ukrywając ten fakt! ) i hop - rzucają zwolnieniem

Napisane przez metal_fish

A mnie szlak trafia, jak widzę wiele z tych próśb - bo nawet się nie zainteresowano, czy może w PL się tym również nie zajmują. Już nie mówiąc o licznych próbach wyłudzeń, bo ludziom miękną serca i dają kasę nie sprawdzając co i jak. Albo ludzie zbierają tak na prawdę na jakiś szarlatanów. Często są to opisy w stylu "Nasz Jaś ma chore oczko, potrzebujemy x zł na leczenie za granicą". Brak informacji co to za choroba, jaki stopień zaawansowania, czemu konieczne jest leczenie gdzieś tam.

No dobra.. to był zły przykład
Chodziło mi ogólnie o to, że wielu rodziców chorych dzieci musi dosłownie żebrać o pieniądze na leczenie czy rehabilitację. Zobaczcie ile jest różnych fundacji, ile osób prosi o 1%..

[dudipopka]

[QUOTE=GrumpyCat;57529006]To musiałaby od razu po porodzie zachodzić, żeby płynność zachować

---------- Dopisano o 22:12 ---------- Poprzedni post napisano o 22:12 ----------

przecież tak sie da co ty wiesz o życiu



ja chyba się jednak załapię,z małzonkiem nadal nie wiadomo co czekamy na wizytę u neurochirurga na ile ta wada jest operowalna
a dochód ma być z 2014 roku gdzie on miał caly etat a ja miałam drugi rok z rzędu pół etatu
złożę na nic nie liczę ale jak ma dośtać Halina w moim wieku co to się nie skalała pracą nawe pół roku to czemu nie ja??

[GrumpyCat]

Napisane przez dudipopka

ja chyba się jednak załapię,z małzonkiem nadal nie wiadomo co czekamy na wizytę u neurochirurga na ile ta wada jest operowalna
a dochód ma być z 2014 roku gdzie on miał caly etat a ja miałam drugi rok z rzędu pół etatu
złożę na nic nie liczę ale jak ma dośtać Halina w moim wieku co to się nie skalała pracą nawe pół roku to czemu nie ja??

W takim przypadku jak najbardziej wam się należy Tu ciągle trąbimy o niepracujących szlachcicach.

[aante_e]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57502006]
Aplikacja to spory koszt plus brak możliwości podjęcia pracy zawodowej przez dobrych kilka lat, bo z tego co wiem, aplikacja to jak praca na etat. Jak mogłaś sama na to zarobić? Ojciec mojego kolegi zbierał na ten cel przez całe jego studia, po studiach, gdy ten dostał się na aplikację przekazał mu ok 30 tysięcy złotych, żeby mógł ten okres przetrwać (w Warszawie) i ten stwierdził, że i tak będzie musiał oszczędzać i ma nadzieję, że mu wystarczy i jakoś dotrwa do końca, w międzyczasie łapał jeszcze jakieś dodatkowe zlecenia na umowę o dzieło, żeby coś tam dorobić, ale miał na to kilka godzin w tygodniu więc dużej kasy z tego nie było.

Bez kasy i odrobiny szczęścia raczej nie zostanie się adwokatem czy notariuszem, ewentualnie można sobie dorabiać jako asystent czy coś w tym stylu, pracować w korpo, jeśli nie zrobi się aplikacji i tak też kończy część studentów prawa, niektórzy też w ogóle na aplikację się nie dostają (ponoć na UW tylko połowa na roku).
[/QUOTE]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57505041]
On się bardzo cieszył, że się tam dostał (ponoć prestiżowe miejsce) i że w tej kancelarii nie musi im płacić i to było coś w rodzaju nagrody, organizowali konkurs dla studentów ostatniego roku i wybrano jego pracę.
Drugi faktycznie musi siedzieć w kancelarii notarialnej i nic mu tam nie płacą. Słyszałam też, że niektórym płacą, ale to są jakieś śmieszne kwoty poniżej czy około 1000 zł za które w Warszawie się nie utrzymasz. Może nie zawsze tak jest, nie znam całego roku, ale z tego co zauważyłam, to wszyscy niesamowicie się cieszą, jeśli dostaną się na aplikację i mogą czegoś się nauczyć w tej kancelarii.[/QUOTE]
Kocham takie stereotypy. Każdy kto zarabia na aplikacji na pewno jest bogaty i ma znajomości, wszystko mu lekko przyszło. A właśnie, że tak nie jest. Większość osób na moim roku woli siedzieć w domu i pracować tylko jeden dzień w tygodniu u patrona, faktycznie za darmo, bo uważają że w kancy jest za ciężko, za dużo stresów, za duży wysiłek i wymagania z kosmosu. Bo dokładnie tak jest w dużych kancelariach, czy wszędzie tam gdzie możesz zarobić. Nie ma głaskania po główce, nikt się nie interesuje czy wiesz jak to zrobić, czy masz czas i czy jadłaś obiad. Możesz pracować jak mały samochodzik i mieć z tego kasę, albo być 'aplikantem'.
Aha i nie chodziłam na korepetycję, na studiach wyliczałam sobie kasę na każdy tydzień, a do 'wielkiego miasta' wyprowadziłam się w ciemno, przyjęłam pracę za grosze byle coś mieć na początek, bez znajomości i też żyłam z miesiąca na miesiąc. Wszystkie kolejne pracę znajdowałam sama, wysyłając CV. I na dodatek też byłam za bogata nawet na jakąś paczkę od mamy z pracy, bo byłam jedynaczką i córką samotnej matki. Nigdy nie załapałam się na jakąkolwiek pomoc, stypendium socjalne, cokolwiek.

Napisane przez metal_fish

Denerwuje mnie takie gadanie... Może dlatego, że sama zrobiłam to, co uważasz za niemożliwe. Jestem dzieckiem samotnej matki, która ciągle była "za bogata", żebyśmy dostawały jakieś dodatki, stypendia socjalne czy inną pomoc. Pochodzę z malutkiego miasteczka w regionie, który aktualnie się wyludnia. Chodziłam do słabego (po prostu jedynego) liceum w mieście. Nigdy nie korzystałam z korepetycji. Na wszelakie bale i studniówki sukienki miałam szyte domowymi sposobami. Ciuchy miałam z SH - a to lekka przeróbka, a to upolowanie jakiegoś skarbu za 2zł i koleżanki zazdrościły mi niepowtarzalnych ubrań. Mogłabym siedzieć i biadolić nad ciężkim losem, jaki mnie spotkał i że nie mogłam, jak np. moi znajomi za studiów uczyć się języków na zagranicznych obozach, chodzić do dwujęzycznego renomowanego liceum. Ale ja po prostu sama zapracowała sobie na to, że na tą medycynę się dostałam i ją skończyłam.

Myślę, że kluczem jest tu jedno słowo - praca. Ludzie szukają wielu wymówek dla swojego lenistwa, a tak naprawdę większość bezrobotnych jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie, o ile ma dwie ręce, dwie nogi i nie ma 70 lat. Tylko nie każdemu się uśmiecha codziennie wstawać, zasuwać, bo po co jak jest tyle innych wymówek i możliwości przychodu, tylko dlatego, że się miało trudne dzieciństwo

[motyla]

Napisane przez wika82

Jest dla bezrobotnych i studentek. Więc dla każdego kto nie pracuje.

i dla osób na UoD.

[lza_slonca]

na stacjach benzynowych już czuć 500+

[Jamajka007]

Napisane przez aante_e

Kocham takie stereotypy. Każdy kto zarabia na aplikacji na pewno jest bogaty i ma znajomości, wszystko mu lekko przyszło. A właśnie, że tak nie jest. Większość osób na moim roku woli siedzieć w domu i pracować tylko jeden dzień w tygodniu u patrona, faktycznie za darmo, bo uważają że w kancy jest za ciężko, za dużo stresów, za duży wysiłek i wymagania z kosmosu. Bo dokładnie tak jest w dużych kancelariach, czy wszędzie tam gdzie możesz zarobić. Nie ma głaskania po główce, nikt się nie interesuje czy wiesz jak to zrobić, czy masz czas i czy jadłaś obiad. Możesz pracować jak mały samochodzik i mieć z tego kasę, albo być 'aplikantem'.

I tak jest wszędzie, nie tylko wśród prawników. Jeśli chce się dostać pieniądze, to trzeba pracować. Nikt nie będzie płacić za siedzenie i patrzenie się w okno albo za przeglądanie postów na Wizażu...

Jeżeli chodzi o lenistwo.. Też zauważyłam, że ludzie nie idą do pracy, bo im się nie chce Ale z perspektywy osoby szukającej pracy - wiem, że trzeba mieć dużo szczęścia. Wysyłanie CV to nie wszystko, trzeba wstrzelić się w odpowiedni moment, niestety. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli ktoś chce i wykazuje chęci, to prędzej czy później pracę znajdzie.

[GrumpyCat]

Napisane przez Jamajka007

Ale z perspektywy osoby szukającej pracy - wiem, że trzeba mieć dużo szczęścia. Wysyłanie CV to nie wszystko, trzeba wstrzelić się w odpowiedni moment, niestety. Wychodzę jednak z założenia, że jeśli ktoś chce i wykazuje chęci, to prędzej czy później pracę znajdzie.

Prawda Ja długo szukałam pracy, złożyłam cv we wszystkich placówkach jednej firmy w której chciałam pracować i na 5 złożonych podań z 3 zadzwonili :P (nie było tam ogłoszeń, że szukają), 2 pierwsze rozmowy - nic, jak zadzwoniła pani z 3, to miałam odmówić bo ile można chodzić na rozmowy do tej samej firmy Ale poszłam. Taaaki upał był pamiętam, jeden z najgorętszych dni w roku :/ Trafiłam na tą samą babkę z którą pierwszy raz miałam rozmowę, od razu mnie poznała I myślę, że gdyby nie to, to bym się niczym z grona chętnych znowu nie wyróżniła i nie dostała pracy.

[Jamajka007]

Napisane przez GrumpyCat

Prawda Ja długo szukałam pracy, złożyłam cv we wszystkich placówkach jednej firmy w której chciałam pracować i na 5 złożonych podań z 3 zadzwonili :P (nie było tam ogłoszeń, że szukają), 2 pierwsze rozmowy - nic, jak zadzwoniła pani z 3, to miałam odmówić bo ile można chodzić na rozmowy do tej samej firmy Ale poszłam. Taaaki upał był pamiętam, jeden z najgorętszych dni w roku :/ Trafiłam na tą samą babkę z którą pierwszy raz miałam rozmowę, od razu mnie poznała I myślę, że gdyby nie to, to bym się niczym z grona chętnych znowu nie wyróżniła i nie dostała pracy.

Ja z kolei kiedyś podczas studiów aplikowałam na praktyki do pewnej firmy. Nie byłam chyba dobrą kandydatką, bo mnie nie wzięli.. ale po 2 miesiacach zadzwonili z propozycją stażu w innym, pokrewnym dziale

[Mijanou]

[1=d357993fb563d96255a580a 524765665475ea94f_5ff3ac0 237767;57500541]Nie miałam możliwości podjęcia pracy w czasie liceum. Kto da umowę, choćby o dzieło, osobie nieletniej, uczennicy? Ty pracowałaś w gabinetach mamy, więc pewnie Twoja mama dawała Ci za to gotówkę do ręki i US nie musiał o tym wiedzieć. Ciekawe, czy byłoby tak samo gdybyś poszła do zupełnie obcej osoby, np. lekarza i zaproponowała sprzątanie. W moim mieście nawet pracę sprzątaczki nie tak łatwo dostać, bezrobocie wynosi blisko 20 % (dane z poprzedniego roku) i to tylko dlatego, że co druga młoda osoba jest za granicą lub w jakimś dużym mieście daleko stamtąd, więc nie liczy się jako bezrobotna. Poza tym większość gabinetów, zakładów, restauracji to małe, rodzinne firmy, gdzie zatrudniają obce osoby tylko w razie konieczności.
.[/QUOTE]
Chyba słabo szukałaś.

[Jamajka007]

Napisane przez Mijanou

Chyba słabo szukałaś.

Chociaż ogólnie nie zgadzam się z poglądami Yuri, to tutaj muszę przyznać jej rację. Jestem z małego miasta i wiem, jak wygląda praca nastolatków. Nie ma McDonald's czy KFC, z ulotkami też nikt nie stoi na ulicy. Jedyna praca, na którą można liczyć, to ta na czarno, a niektórzy pracodawcy się tego boją Większość moich znajomych dorabiała u rodziny, czy znajomych rodziców, znaleźć coś samemu było ciężko. Ja dorabiałam przy weselach, ale w ciągu wakacji załapałam się zaledwie klika razy, bo chętnych było wielu, walili drzwiami i okanami
Nie mniej jednak, jeżeli się pochodzi, poszuka, popyta, poprosi, to coś się znajdzie, żeby te parę groszy dorobić. W końcu zazwyczaj osoby, które chodzą jeszcze do szkoły, nie muszą płacić za mieszkanie, wyżywienie itd

[LuckyJane]

Nawet jeśli dzietność się poprawi (w Estonii i na Węgrzech się udało podobnym programem), to co z tego, skoro ci ludzie potem wyjadą za granicę, bo nie będzie pracy w Polsce. Cała inwestycja w błoto. Vat na podręczniki i ubranka dziecięce mamy najwyższy w Europie, takie rzeczy przydałoby się zmienić.

[Carousel]

Napisane przez LuckyJane

Nawet jeśli dzietność się poprawi (w Estonii i na Węgrzech się udało podobnym programem), to co z tego, skoro ci ludzie potem wyjadą za granicę, bo nie będzie pracy w Polsce. Cała inwestycja w błoto. Vat na podręczniki i ubranka dziecięce mamy najwyższy w Europie, takie rzeczy przydałoby się zmienić.

Podobny program na Węgrzech? Żartujesz, prawda? Bo z całym szacunkiem, ale chyba nie trzeba być aż takim ignorantem, żeby te dwa programy nazywać podobnymi.

[anlumaka]

Napisane przez GrumpyCat

podnoszę cycki z podłogi "Niby dlaczego mi się nie należy?! A to że nie pracuję nie twój biznes" lol

---------- Dopisano o 10:54 ---------- Poprzedni post napisano o 10:51 ----------



Tylko polaczki potrafią migać się od pracy i zacierać łapy na darmową kaskę, która im się nie należy BO NIE PŁACĄ ŻADNYCH PODATKÓW!!!

Ha ha ha no nie mogę !!! Naprawdę sądzicie że rodzina wielodzietna nie płaci żadnych podatków ?????
Skąd większość z was jest i w jakim wy kobiety żyjecie świecie ?
No padłam normalnie.
Rodzina wielodzietna KAŻDA to dla was patologia ? A sądzicie że samotna mamuśka z jednym dzieckiem nie może być patologią ?
Jest dokładnie tak jak któraś z bardziej ogarniętych tu napisała

Polak to zawistny wredny mały ludek.

Nie mogę znaleźć ale któraś tu jeszcze napisała że pięćsetka powinna być dla bezdzietnych i dla lasek na kosmetyczkę żeby mogły sobie faceta przygruchać w celach prokreacyjnych. Zapewne po to aby mogła zrobić sobie wary glonojada i pazury w których ciężko się podetrzeć.

Kobita ewidentnie odleciała w niebyt

To jakie wy tu wypisujecie głupoty to normalny kosmos.

Żeby było jasne, nie należy mi się pięćsetka bo jestem mamą już dorosłych dzieci.

A tak jeszcze na koniec

Jaka część z was drogie ujadające wizażanki chodzi jeszcze do szkoły albo studiuje ?

[201606270916]

Napisane przez anlumaka

Ha ha ha no nie mogę !!! Naprawdę sądzicie że rodzina wielodzietna nie płaci żadnych podatków ?????
Skąd większość z was jest i w jakim wy kobiety żyjecie świecie ?
No padłam normalnie.
Rodzina wielodzietna KAŻDA to dla was patologia ? A sądzicie że samotna mamuśka z jednym dzieckiem nie może być patologią ?
Jest dokładnie tak jak któraś z bardziej ogarniętych tu napisała

Polak to zawistny wredny mały ludek.

Nie mogę znaleźć ale któraś tu jeszcze napisała że pięćsetka powinna być dla bezdzietnych i dla lasek na kosmetyczkę żeby mogły sobie faceta przygruchać w celach prokreacyjnych. Zapewne po to aby mogła zrobić sobie wary glonojada i pazury w których ciężko się podetrzeć.

Kobita ewidentnie odleciała w niebyt

To jakie wy tu wypisujecie głupoty to normalny kosmos.

Żeby było jasne, nie należy mi się pięćsetka bo jestem mamą już dorosłych dzieci.

A tak jeszcze na koniec

Jaka część z was drogie ujadające wizażanki chodzi jeszcze do szkoły albo studiuje ?

To ja pisałam, że to powinno być dla bezdzietnych, żeby ich zachęcić chyba nie ma sensu tego tłumaczyć.

Nie, nie każda rodzina wielodzietna jest patologia. Tylko taka w której rodzice to nieroby lub oszuści pracujący celowo na czarno dla wyłudzenia większych zasilkow, przekazujacy kolejnemu pokoleniu taki model życia, zerujacy na innych, i mieszkający w jednym pokoju bez łazienki z dziesiatka dzieci, robiacy przy nich w tym jednym pokoju jedenaste.

[LuckyJane]

Napisane przez Carousel

Podobny program na Węgrzech? Żartujesz, prawda? Bo z całym szacunkiem, ale chyba nie trzeba być aż takim ignorantem, żeby te dwa programy nazywać podobnymi.

Na Węgrzech realizują kilka programów pomocy rodzinom z dziećmi, pisałam o programie zasiłków, który jest podobny. Nie będę się natomiast upierać przy efektywności tego, może to tylko pobożne życzenia niektórych pismaków. Po prostu biorę pod uwagę taką możliwość, przy tak niskiej dzietności wszystko może mieć wpływ. Czas pokaże. Lepiej, żeby się okazało, że nic się nie zmieni i kolejny rząd będzie mieć podstawy, żeby się z tego wycofać.