Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania - Strona 5 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2011-10-01, 17:28   #121
dawidowskasia
Zakorzenienie
 
Avatar dawidowskasia
 
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: Gdzie indziej jestem
Wiadomości: 8 397
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Ereina Pokaż wiadomość
Dzwonia tylko wtedy gdy maja mozliwosci i najczesciej wtedy, gdy przemoc pochodzi "z zewnatrz" czyli od kogos obcego. Rodziny dotkniete przemoca <a takie glownie mialam na mysli> nie zadzwonia.
a Twój chłopak był z zewnatrz czy z rodziny? Bo o tym była mowa, gdy spytałaś autorke co by zrobila w takiej sytuacji
__________________
Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
a dla mnie liczą się intencje. facet, który nie zdradzi tylko dlatego, że nie ma z kim jest dla mnie taką samą szmatą jak facet zdradzający
dawidowskasia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-01, 18:27   #122
Ereina
Raczkowanie
 
Avatar Ereina
 
Zarejestrowany: 2011-08
Wiadomości: 198
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Ja jej wogole nie pytalam co by zrobila w takiej sytuacji - sama powiedziala poslugujac sie rodzinnym przykladem. Wiec odpowiedzialam, ze nie ma wyobrazenia - bo gdyby urodzila sie w rodzinie patologicznej to nie zadzwonilaby po policje i tak. Gdyby ktos ja nagle zaatakowal - nie mialaby mozliwosci zadzwonic tylko musialaby sie bronic. A gdyby to byl jednorazowy, niezagrazajacy zyciu wyskok np. jej ojciec bylby pod wplywem ogromnego stresu, wrocil do domu podpity i zaczal wymachiwac nozem kuchennym - to lepszym wyjsciem wyjsciem byloby uspokojenie, polozenie do lozka i odbycie nastepnego dnia rozmowy - byc moze terapia, rezygnacja z przyczyny stresu etc. W takim wypadku zadzwonienie po policje mialoby duzo gorszy skutek.

Nie watpie, ze autorka zadzwonilaby po policje w sytuacjach takich jak szantaz, przesladowanie. I tu masz racje - jest nauczona prawidlowej reakcji. Ale stwierdzenie, ze "gdyby ojciec/M podstawil mi noz do gardla, to zadzwonilabym po policje" jest troche naiwne. Naiwne ale normalne i prawidlowe u 16-latki.

Ja wywodzilam sie z rodziny z przemoca, wiec wlasciwych reakcji sie nie nauczylam badz raczej bylam przyzwyczajona do niej, traktowalam ja wiec bardziej normalnie. Dostalam w d - to sie nauczylam normalnych reakcji. Ale nadal w wielu sytuacjach nie zadzwonilabym na policje, bo to instytucja a nie dobre wrozki. Wezwanie ich, wszczecie postepowania ma swoje konsekwencje. Czasem gorsze niz polubowne zalatwienie sprawy. Policja to ostatecznosc a nie remedium na wszystkie bolaczki.
Ereina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-01, 20:07   #123
kotnaplocie
Raczkowanie
 
Avatar kotnaplocie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Jeżeli ktoś by mi przystawił nóż do gardła mna ulicy to chyba jasne, to chyba jasne, że bym nie bradzo była w stanie dokogolwiek samodzielnie zadzwonić. Ale, jak już ktoś po domu lata z nożem, to ni wydaje mi się, żeby to była sytuacja, którą można załatwić polubownie. I rozumiem, wielki stres, alkohol, ktoś stracił nad sobą panowanie. Tylko co w takiej sytuacji robić? Naprawdę czekać, aż w końcu grzecznie ten nóż odłoży i jeszcze okna pozasłaniać, żeby ludzie z ulicy nie widzieli, a dzieci poprosić, żeby nie krzyczały, jak uciekaja przed tatą na przykład? Jak ktos jest niepoczytalny to z aresztu trafi do szpitala psychiatrycznego ( nie wiem, czy na przymusowe leczenie, ale chyba w takich sytuacjach można próbować kogoś ubezwłasnowolnić i na leczenia wysłać ) Czy liczyc na to, że się w końcu zmęczy i odłoży nóż, a potem położyc pod kołderkę,a rano porozmawiać, czy by nie poszedł na terapię. taka rozmowa to jest potrzebna, ale jak problem sie zaczyna, a nie jak ktoś po domu z nożem lata. A co zrobisz, jak on przystawi komuś nóż do gardła ( nawet tylko, żeby postraszyć ), a ręka mu drgnie, ktos spanikuje i się szarpnie do przodu. Facet zostaje mordercą. To już na pewno całkowiecie zniszczy mu jakąkolwiek karierę i całe życie. Chyba, że zamierzasz mu wtedy pomóc ukryć zwłoki, żeby mu nie zaszkodzić przypadkiem, bo policja to jest zła i zniszczy mu życie.

No wybacz, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że np. mam w domu dziecko i facet mu przystawia do gardła nóż, a ja go proszę, żeby poszedł spać, a rano cicho , grzecznie i uprzejmie pytam, czy nie mógłby rozważyć pójścia na terapię. A on mi mówi, że nie. A za tydzień mu znowu przystawie nóż do gardła, i mówi, że teraz jego córka będzie mieszkała z nim w piwnicy. Więc ja nie chcę facetowi marnować życia i mówię "ok". Potem facet co roku podrzuca mi dzieci, które ma z własną córką, a ja twierdzę, że to moje, bo co by się stało, gdyby prawda wyszął na jaw. No facet byłby skończony, jego kariera, życie, w gruzach, więzienie... Przeraża mnie to, bo nagle uświadomiłam sobie, skąd się biorą tacy Fritzlowie i ich rodziny. I ile takich ( i nieco mniej drastycznych sytuacji ) jest pewnie dookoła nas.

Kiedy moi rodzice sprowadzili się na naszą ulicę, w okolicy wybuchł skandal - jakis facet ganiał rodziców po domu z siekierą. Sąsiedzi zadzwonili na policję. U faceta zdiagnozwano poważne zaburzenia, długo był leczony w szpitalu, teraz jest w domu, na lekach. To pewnie bardzo silne leki, bo on zawsze taki ospały, głupawy jest. To był kiedyś podobno fajny, mądry facet, więc pewnie ta choroba i leki zniszczyły mu życie. Nie został świetnym matematykiem, pilotem myśliwca, kompozytorem, pomaga przy prostych pracach na budowie. Ale może dzięki lekom nie ma piwnicy pełnej wypchanych głów. Uważasz, że to źle, że ludzie dzwonili na policję? A co zrobisz, jak zobaczysz, że ktoś znajomy wczołguje się do samochodu, bo na nogach już sie nie może utrzymać, i rusza zygzakiem ulicą? Pobiegniesz za samochodem, błagając, żeby stanął? Czy wezwiesz policję? Oni oczywiście, nie będą mili, człowiek straci prawo jazdy na lata, ale być może nikogo nie zabije.

A to, że niszczysz komus życie? On jest tak chory, albo tak uzależniony ( chociaż, to w zasadzie też jest choroba ), że jego nie obchodzi Twoja przyszłośc, Twoja kariera czy nawet Twoje życie. Owszem, u mnie w domu nie było patologii, ale u P w domu była. I nie chcę opisywać sytuacji, bo nie wiem, czy chciałaby zobaczyć swoją historię na forum internetowym - ale ani jej matka, ani ona nie chciały niszczyc facetowi życia. Natomiast on kompletnie nie miał skrupułów. Zabierać wszystkie pieniądze, wyprzedać meble, wyciąć córki obrazy z ram, żeby sprzedać ramy, pójść do jej szkoły i rozpuścic plotkę, że ona pracuje w agencji towarzyskiej i tam mieszka, kiedy wyprowadziła się z domu... Miał z tym facet jakikolwiek problem. A skąd. A, że był hazardzistą, a nie alkoholikiem czy narkomanem, nałogu nie widać i nie czuć, był czarujący... Fantastycznie mu szło niszczenie rodzinie życia...

Ale to jakis szalony off-top się zrobił.

W pierwszym dniu, kiedy będę mogła zdawać egzamin na prawo jazdy, zdaję ( umiem jeździć, więc nieszczególnie mnie ten egzamin stresuje ) i kupuję samochód. Póki co zostają te dowózki, jak już się nie da, to te nieszczęsne taksówki. jakby miasto stanęło , to musiałąbym iść pieszo. Poszłabym , wyboru wtedy nie ma. Ale, jak mnie proszą, żebym brała taksówkę, jeżeli nikt nie może podjechać, to co mam robić? Jechać autobusami i zmyślać, że tak, oczywiście, jechałam taksówką? Tylko po co? Żeby ich zdenerowawać niepotrzebnie? Udowodnić, ze mogę? Zaręczam, że umiem wejść do kiosku, kupić trzy bilety ulgowe, wsiąść do autobusu, wysiąść. Umiem się nawet przesiadać do metra.

Oczywiście, że chodziło mi o archeologię. Napisałam początek słowa, w potem chyba dopadło mnie zaćmienie umysłowe. Przepraszam za komplikacje.

Jak już pisałam, przed zabiegiem zamierzam sie jeszcze umówić z panią psycholog, żeby sie do niego przygotować. Myślę, że jeśli zauważy u mnie jeszcze jakieś problemy, na pewno mi powie.
kotnaplocie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-01, 22:22   #124
dawidowskasia
Zakorzenienie
 
Avatar dawidowskasia
 
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: Gdzie indziej jestem
Wiadomości: 8 397
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Ereina Pokaż wiadomość
Ja jej wogole nie pytalam co by zrobila w takiej sytuacji - sama powiedziala poslugujac sie rodzinnym przykladem. Wiec odpowiedzialam, ze nie ma wyobrazenia - bo gdyby urodzila sie w rodzinie patologicznej to nie zadzwonilaby po policje i tak. Gdyby ktos ja nagle zaatakowal - nie mialaby mozliwosci zadzwonic tylko musialaby sie bronic. A gdyby to byl jednorazowy, niezagrazajacy zyciu wyskok np. jej ojciec bylby pod wplywem ogromnego stresu, wrocil do domu podpity i zaczal wymachiwac nozem kuchennym - to lepszym wyjsciem wyjsciem byloby uspokojenie, polozenie do lozka i odbycie nastepnego dnia rozmowy - byc moze terapia, rezygnacja z przyczyny stresu etc. W takim wypadku zadzwonienie po policje mialoby duzo gorszy skutek.

Nie watpie, ze autorka zadzwonilaby po policje w sytuacjach takich jak szantaz, przesladowanie. I tu masz racje - jest nauczona prawidlowej reakcji. Ale stwierdzenie, ze "gdyby ojciec/M podstawil mi noz do gardla, to zadzwonilabym po policje" jest troche naiwne. Naiwne ale normalne i prawidlowe u 16-latki.

Ja wywodzilam sie z rodziny z przemoca, wiec wlasciwych reakcji sie nie nauczylam badz raczej bylam przyzwyczajona do niej, traktowalam ja wiec bardziej normalnie. Dostalam w d - to sie nauczylam normalnych reakcji. Ale nadal w wielu sytuacjach nie zadzwonilabym na policje, bo to instytucja a nie dobre wrozki. Wezwanie ich, wszczecie postepowania ma swoje konsekwencje. Czasem gorsze niz polubowne zalatwienie sprawy. Policja to ostatecznosc a nie remedium na wszystkie bolaczki.
a ja się nie zgadzam, ok też byłam bita - i do pewnego czasu nie zgłaszałam, ale w końcu to zrobilam. i tak uważam,że zadzwonienie z prośbą o pomoc (nie tylko z prośbą ale z żądaniem oświadczenia w przypadku braku interwencji) jest zdrową reakcją. Ty jej nie miałaś-ok, lae to nie znaczy,że masz prawo innym mówić,ze Twoje postepowanie jest jedynym słusznym i jak ktoś twierdzi inaczej to się nie zna- nie to tak nie jest. Niektórzy potrafia reagować (znam takich ludzi)inni nie (w tym poniekąd ja)
__________________
Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
a dla mnie liczą się intencje. facet, który nie zdradzi tylko dlatego, że nie ma z kim jest dla mnie taką samą szmatą jak facet zdradzający
dawidowskasia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-02, 00:06   #125
Ereina
Raczkowanie
 
Avatar Ereina
 
Zarejestrowany: 2011-08
Wiadomości: 198
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Jeżeli ktoś by mi przystawił nóż do gardła mna ulicy to chyba jasne, to chyba jasne, że bym nie bradzo była w stanie dokogolwiek samodzielnie zadzwonić. Ale, jak już ktoś po domu lata z nożem, to ni wydaje mi się, żeby to była sytuacja, którą można załatwić polubownie. I rozumiem, wielki stres, alkohol, ktoś stracił nad sobą panowanie. Tylko co w takiej sytuacji robić? Naprawdę czekać, aż w końcu grzecznie ten nóż odłoży i jeszcze okna pozasłaniać, żeby ludzie z ulicy nie widzieli, a dzieci poprosić, żeby nie krzyczały, jak uciekaja przed tatą na przykład?
To juz zalezy od przypadku. Pijany czlowiek jesli ty jestes trzezwa to nie przeciwnik i nawet nie trzeba czekac az taki sam odlozy noz tylko spokojnie mozna odebrac. Trzeba tez wyczuc kiedy ktos sie wyglupia, kiedy blefuje, kiedy ma wszystko pod kontrola a kiedy jest w dzikim szale. I to swoje zachowanie i dzialania dostosowac do sytuacji. Nie ma wiec uniwersalnej recepty. Celowo podalam przyklad pijanego <nieagresywnego> ojca. Bo pijanego da sie zwykle ladnie spacyfikowac. A jesli jest to jeden incydent a nie seria - to sytuacja tez inna.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
No wybacz, ale nie wyobrażam sobie sytuacji, że np. mam w domu dziecko i facet mu przystawia do gardła nóż, a ja go proszę, żeby poszedł spać, a rano cicho , grzecznie i uprzejmie pytam, czy nie mógłby rozważyć pójścia na terapię. A on mi mówi, że nie. A za tydzień mu znowu przystawie nóż do gardła, i mówi, że teraz jego córka będzie mieszkała z nim w piwnicy. Więc ja nie chcę facetowi marnować życia i mówię "ok". Potem facet co roku podrzuca mi dzieci, które ma z własną córką, a ja twierdzę, że to moje, bo co by się stało, gdyby prawda wyszął na jaw. No facet byłby skończony, jego kariera, życie, w gruzach, więzienie... Przeraża mnie to, bo nagle uświadomiłam sobie, skąd się biorą tacy Fritzlowie i ich rodziny. I ile takich ( i nieco mniej drastycznych sytuacji ) jest pewnie dookoła nas.
To jest zupelnie inny schemat. Ty mowisz o powtarzajacej sie sytuacji a ja o jednorazowym incydencie.

Natomiast to jest bardzo proste - ci, ktorzy molestuja sami najczesciej byli molestowani. Dla nich to norma, przyzwyczajaja sie. Czlowiek do wielu rzeczy potrafi przywyknac, wiele uznac za normalne. To jest kwestia przetrwania - albo pewne rzeczy akceptujesz albo wariujesz. Czasami innej opcji nie ma.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Kiedy moi rodzice sprowadzili się na naszą ulicę, w okolicy wybuchł skandal - jakis facet ganiał rodziców po domu z siekierą. Sąsiedzi zadzwonili na policję. U faceta zdiagnozwano poważne zaburzenia, długo był leczony w szpitalu, teraz jest w domu, na lekach. To pewnie bardzo silne leki, bo on zawsze taki ospały, głupawy jest. To był kiedyś podobno fajny, mądry facet, więc pewnie ta choroba i leki zniszczyły mu życie. Nie został świetnym matematykiem, pilotem myśliwca, kompozytorem, pomaga przy prostych pracach na budowie. Ale może dzięki lekom nie ma piwnicy pełnej wypchanych głów. Uważasz, że to źle, że ludzie dzwonili na policję?
Dobrze, zwlaszcza ze facet byl niepoczytalny. Ale to znow zupelnie inny przypadek. Znam jednak ludzi, ktorzy byli gonieni z sikiera i nigdy nie zadzwonili. Bo to nie byla niepoczytalnosc. Ciezko powiedziec czemu.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
A co zrobisz, jak zobaczysz, że ktoś znajomy wczołguje się do samochodu, bo na nogach już sie nie może utrzymać, i rusza zygzakiem ulicą? Pobiegniesz za samochodem, błagając, żeby stanął? Czy wezwiesz policję? Oni oczywiście, nie będą mili, człowiek straci prawo jazdy na lata, ale być może nikogo nie zabije.
Zalezy jaki znajomy, jak bardzo dobry. Jesli ktos z kim wyszlam z imprezy - nie dopuszcze, by wogole wsiadl do tego samochodu. Jesli obcy facet - dzwonie na policje.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
A to, że niszczysz komus życie? On jest tak chory, albo tak uzależniony ( chociaż, to w zasadzie też jest choroba ), że jego nie obchodzi Twoja przyszłośc, Twoja kariera czy nawet Twoje życie. Owszem, u mnie w domu nie było patologii, ale u P w domu była. I nie chcę opisywać sytuacji, bo nie wiem, czy chciałaby zobaczyć swoją historię na forum internetowym - ale ani jej matka, ani ona nie chciały niszczyc facetowi życia. Natomiast on kompletnie nie miał skrupułów. Zabierać wszystkie pieniądze, wyprzedać meble, wyciąć córki obrazy z ram, żeby sprzedać ramy, pójść do jej szkoły i rozpuścic plotkę, że ona pracuje w agencji towarzyskiej i tam mieszka, kiedy wyprowadziła się z domu... Miał z tym facet jakikolwiek problem. A skąd. A, że był hazardzistą, a nie alkoholikiem czy narkomanem, nałogu nie widać i nie czuć, był czarujący... Fantastycznie mu szło niszczenie rodzinie życia...
I czy jej matka zrobila cos z tym? Czy corka zrobila cos z tym? Z tego co napisalas - uciekla do twojego brata. Uciekla, bo miala dokad.

Tak czy siak kazdy przypadek jest inny - jesli masz doswiadczenie z przemoca - wiesz (a przynajmniej domyslasz sie) kiedy wezwac policje a kiedy jest to niepotrzebne. Nie napisalam, ze policja jest zla tylko nie zawsze oplaca sie ja wezwac.

Taki przyklad - bedac jeszcze malym dzieckiem musialam sciagac matke z parapetu, bo grozila, ze popelni samobojstwo. Ale ja wiedzialam, ze blefuje, ze to wyglupy napedzane frustracja, tzw. foch, nic powaznego. I ze umialam sobie z tym radzic. Wiec radzilam i sciagalam.

Moglam wezwac policje i co by mi z tego przyszlo? Matke by zabrali do psychiatryka jako niepoczytalna. Zostalabym z ojcem ale to pijak byl, wiec pewnie by mnie nie wychowywal. Rodzina by mnie nie chciala znac - bo bylabym wyrodnym dzieckiem, ktore ciezko pracujaca matke wsadzilo do psychiatryka. Zostalby mi bidul - a tam bez perspektyw trafilabym w dosc nieciekawe srodowisko (warto przeczytac artykuly o sierocincach - zwlaszcza problemach np. molestowania seksualnego). Dopiero wtedy nabawilabym sie traumy i pewnie szkoly bym nie skonczyla. A tak - mialam swietne warunki do nauki i mimo wszystko srodowisko w ktorym potrafilam sie poruszac. Bylam do niego przystosowana, wiedzialam jak sie zachowac by jak najmniej oberwac. Jak czlowiek nie ma alternatywy, to uczy sie egzystowac z tym co ma.

A niepoczytalnosc to pojecie wzgledne. Ludzka psychika jest tak skonstruowana, ze jak wyjmie sie owa szpilke, to mozna zyc normalnie.
Wystarczylo, ze zrodlo stresu (ojciec) zniknal i tego typu sytuacja nie powtorzyla sie od 15 lat. Przeszlo jak reka odjal. Ja skonczylam normalnie podstawowke, poszlam normalnie do gimnazjum, liceum, pozniej na studia, skonczylam jedne, zaczelam drugie - i wszystko w normalnej atmosferze. A gdzie bym teraz byla dzwoniac na policje? Wole nie wiedziec.

Cytat:
Napisane przez dawidowskasia Pokaż wiadomość
a ja się nie zgadzam, ok też byłam bita - i do pewnego czasu nie zgłaszałam, ale w końcu to zrobilam. i tak uważam,że zadzwonienie z prośbą o pomoc (nie tylko z prośbą ale z żądaniem oświadczenia w przypadku braku interwencji) jest zdrową reakcją. Ty jej nie miałaś-ok, lae to nie znaczy,że masz prawo innym mówić,ze Twoje postepowanie jest jedynym słusznym i jak ktoś twierdzi inaczej to się nie zna- nie to tak nie jest. Niektórzy potrafia reagować (znam takich ludzi)inni nie (w tym poniekąd ja)
Sluchaj ja tez sie wkoncu nauczylam pewnych reakcji. Napisalam tylko, ze brak reakcji na przemoc jest typowy dla ludzi, ktorzy tej przemocy doswiadczyli <a nie, ze jedyny sluszny>. A przesadna reakcja na przemoc swiadczy o braku doswiadczen z nia.

U mnie bylo tak, ze od dziecka mialam kontakt z przemoca. Pozniej on sie skonczyl a w zwiazku przemoc fizyczna byla w sladowych ilosciach - nigdy nikt fizycznie krzywdy mnie nie zrobil, incydenty zdarzaly sie raz na jakis czas i nie byly powazne - blef. A ja mialam mesjanska potrzebe uratowania duszy czlowieka i inne pierdy. Typowy syndrom: "zmienie misia-pysia moja miloscia".

Fakt faktem, ze nigdy nie doswiadczylam przemocy na serio - takiej gdy ktos chcial mi zrobic fizyczna krzywde - naprawde zranic, naprawde zabic. Reakcja, gdy cos jest na serio powinna byc inna.

Ale offtop przedni :d

Edytowane przez Ereina
Czas edycji: 2011-10-02 o 00:12
Ereina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-02, 00:32   #126
dawidowskasia
Zakorzenienie
 
Avatar dawidowskasia
 
Zarejestrowany: 2010-12
Lokalizacja: Gdzie indziej jestem
Wiadomości: 8 397
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Ereina Pokaż wiadomość
To juz zalezy od przypadku. Pijany czlowiek jesli ty jestes trzezwa to nie przeciwnik i nawet nie trzeba czekac az taki sam odlozy noz tylko spokojnie mozna odebrac. Trzeba tez wyczuc kiedy ktos sie wyglupia, kiedy blefuje, kiedy ma wszystko pod kontrola a kiedy jest w dzikim szale. I to swoje zachowanie i dzialania dostosowac do sytuacji. Nie ma wiec uniwersalnej recepty. Celowo podalam przyklad pijanego <nieagresywnego> ojca. Bo pijanego da sie zwykle ladnie spacyfikowac. A jesli jest to jeden incydent a nie seria - to sytuacja tez inna.



To jest zupelnie inny schemat. Ty mowisz o powtarzajacej sie sytuacji a ja o jednorazowym incydencie.

Natomiast to jest bardzo proste - ci, ktorzy molestuja sami najczesciej byli molestowani. Dla nich to norma, przyzwyczajaja sie. Czlowiek do wielu rzeczy potrafi przywyknac, wiele uznac za normalne. To jest kwestia przetrwania - albo pewne rzeczy akceptujesz albo wariujesz. Czasami innej opcji nie ma.



Dobrze, zwlaszcza ze facet byl niepoczytalny. Ale to znow zupelnie inny przypadek. Znam jednak ludzi, ktorzy byli gonieni z sikiera i nigdy nie zadzwonili. Bo to nie byla niepoczytalnosc. Ciezko powiedziec czemu.



Zalezy jaki znajomy, jak bardzo dobry. Jesli ktos z kim wyszlam z imprezy - nie dopuszcze, by wogole wsiadl do tego samochodu. Jesli obcy facet - dzwonie na policje.



I czy jej matka zrobila cos z tym? Czy corka zrobila cos z tym? Z tego co napisalas - uciekla do twojego brata. Uciekla, bo miala dokad.

Tak czy siak kazdy przypadek jest inny - jesli masz doswiadczenie z przemoca - wiesz (a przynajmniej domyslasz sie) kiedy wezwac policje a kiedy jest to niepotrzebne. Nie napisalam, ze policja jest zla tylko nie zawsze oplaca sie ja wezwac.

Taki przyklad - bedac jeszcze malym dzieckiem musialam sciagac matke z parapetu, bo grozila, ze popelni samobojstwo. Ale ja wiedzialam, ze blefuje, ze to wyglupy napedzane frustracja, tzw. foch, nic powaznego. I ze umialam sobie z tym radzic. Wiec radzilam i sciagalam.

Moglam wezwac policje i co by mi z tego przyszlo? Matke by zabrali do psychiatryka jako niepoczytalna. Zostalabym z ojcem ale to pijak byl, wiec pewnie by mnie nie wychowywal. Rodzina by mnie nie chciala znac - bo bylabym wyrodnym dzieckiem, ktore ciezko pracujaca matke wsadzilo do psychiatryka. Zostalby mi bidul - a tam bez perspektyw trafilabym w dosc nieciekawe srodowisko (warto przeczytac artykuly o sierocincach - zwlaszcza problemach np. molestowania seksualnego). Dopiero wtedy nabawilabym sie traumy i pewnie szkoly bym nie skonczyla. A tak - mialam swietne warunki do nauki i mimo wszystko srodowisko w ktorym potrafilam sie poruszac. Bylam do niego przystosowana, wiedzialam jak sie zachowac by jak najmniej oberwac. Jak czlowiek nie ma alternatywy, to uczy sie egzystowac z tym co ma.

A niepoczytalnosc to pojecie wzgledne. Ludzka psychika jest tak skonstruowana, ze jak wyjmie sie owa szpilke, to mozna zyc normalnie.
Wystarczylo, ze zrodlo stresu (ojciec) zniknal i tego typu sytuacja nie powtorzyla sie od 15 lat. Przeszlo jak reka odjal. Ja skonczylam normalnie podstawowke, poszlam normalnie do gimnazjum, liceum, pozniej na studia, skonczylam jedne, zaczelam drugie - i wszystko w normalnej atmosferze. A gdzie bym teraz byla dzwoniac na policje? Wole nie wiedziec.



Sluchaj ja tez sie wkoncu nauczylam pewnych reakcji. Napisalam tylko, ze brak reakcji na przemoc jest typowy dla ludzi, ktorzy tej przemocy doswiadczyli <a nie, ze jedyny sluszny>. A przesadna reakcja na przemoc swiadczy o braku doswiadczen z nia.

U mnie bylo tak, ze od dziecka mialam kontakt z przemoca. Pozniej on sie skonczyl a w zwiazku przemoc fizyczna byla w sladowych ilosciach - nigdy nikt fizycznie krzywdy mnie nie zrobil, incydenty zdarzaly sie raz na jakis czas i nie byly powazne - blef. A ja mialam mesjanska potrzebe uratowania duszy czlowieka i inne pierdy. Typowy syndrom: "zmienie misia-pysia moja miloscia".

Fakt faktem, ze nigdy nie doswiadczylam przemocy na serio - takiej gdy ktos chcial mi zrobic fizyczna krzywde - naprawde zranic, naprawde zabic. Reakcja, gdy cos jest na serio powinna byc inna.

Ale offtop przedni :d
ok, ale nie zmienia to faktu,ze nie każdy ma potrzebe mesjanizmuJa też miałam,ale inni z tego co widziałam to nie
__________________
Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
a dla mnie liczą się intencje. facet, który nie zdradzi tylko dlatego, że nie ma z kim jest dla mnie taką samą szmatą jak facet zdradzający
dawidowskasia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-03, 09:04   #127
araneaa
Rozeznanie
 
Avatar araneaa
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 651
GG do araneaa
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość

Araneoo ( tak to się odmienia?) - ale w żadnym związku, który znam dobrze ( mówię tu o moich rodzicach, wcześniej dziadkach, A i P, rodzicach M, związkach znajomych ) ludzie nie rozmawiaja non stop na poważne tematy. Rozmawia się o wszystkim i te ważne tematy też same w to wchodzą - ale nie znam par, które tylko dyskutowały by o swoich pracach, przyszłości, dokąd zmierza ich związek, gdzi sie widzą za pięćdziesiąt lat. Oczywiście, takie tematy też sie pojawiaja i nie należy ich unikać, ale to jest może 10% rozmów w związku. Na tej samej zasadzie para : ona, studentka mechatroniki i on, student filologii też nie za bardzo miałaby o czym rozmawiać. Tyle, że ludzie bardzo często gadają ze sobą o takich pozornych głupotach, co dziś robili, co zjedli, czego się dowiedzieli, co by chcieli robić dziś wieczorem, a co jutro, o tym , co zrobić na kolację, czy poczytać książkę czy obejrzeć film, o newsie na onecie, o chorym psie, o tym, że trzeba wyremontowac kuchnię - i takie rozmowy naprawdę mogę prowadzić dwie osoby przy dużych różnicach wieku czy wykształcenia. Nigdy nie chciałbym być w związku z kimś, z kim byśmy sie non stop próbowali "zagiąć intelektualnie". To jest fajne czasami, jako taki wygłup, żeby zaszpanować wiedzą z ukochanej dziedziny, ale na co dzień nie chciaąłbym prowadzić filozoficznych dyskusji z partnerem, jeszcze po to, żeby mu udowodnić, że to ja mam rację, a nie on. Wiem, że niektórzy to lubię - w każdym razie, ja nie. Z przyjemnością gadam sobie w domu o przyziemnych sprawach. I w ten sposób ja ( licealistka interesująca się historią i chcąca studiowac architekturę ), M - prawnik, A - prawnik, P - grafik komputerowy i malarka, moja mama - dziennikarka, mój tata - prawnik, tata M - ekonomista, mama M - eks- tancerka, choreograf zawsze mieliśmy ze sobą o czym porozmawiać w swoim gronie. Jak sie nie zakłada, że że się jest geniuszem, a wszyscy inny idiotami, bo sie nie znają na tym, co ja, to się da. Ale oczywiście, jakby on non stop mówił o prawie bankowym, a ja o Perse, to byśmy sie dogadali. Poważne rozmowy były, ja ze względu na CAIS kilka musiałam z nim przeprowadzić, no i włąsnie, byłyh, odbyły się i teraz żyjemy sobie dalej, a tematów do rozmowy nam nie brakuje. Nie czytam jego artykułów do Glosy czy innych takich, bo tego nie rozumiem, ale cieszę się, że opublikowane, świetujemy razem, jestem bardzo szczęśliwa, że mu sie udało. O tym, co ja wyszperałam często mu opowiadam, ale to są rzeczy, które ogólnie mogą każdego zainteresować - wiecei na przykład, że podczas wykopalisk w XIX wieku odkryto masę grobów etruskich, opisano je, a część namalowano i ... zgubiono te groby. Nikt nie wie, gdzie są, bo nie zaznaczono miejsc. To każdemu można opowiedzieć. Ale jakbym Wam to napisała z dokładnym opisem tych grobów, sprżetu do wydobycia, techniki w XIX wieku - wymiękłybyście. I to normalne, każda z nas interesuj się czym innym. Ale jak sie chce porozmawiać - zawsze się da.
okej, odniosłam po prostu wrażenie że gadacie tylko o tego typu rzeczach. stad moje stwierdzenie ze na takich rozmowach zwiazku sie nie buduje.
__________________


zaczynamy walkę z wagą!

69 -68 -67 - 66 - 65,7 - 64,5 - 63 - 62,5 - 61 - 60 - 59 - 58 - 57 - 56! -----> tyle ma być )
araneaa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-03, 11:26   #128
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 9 769
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Nie przeczytałam wszystkich wypowiedzi autorki. Nie mówiąc już o reszcie wątku...
Z wrodzonego braku cierpliwości.
Odniosę się do tytułowego postu, ale - tu patrz pierwsze zdanie mojej wypowiedzi - być może czegoś nie doczytałam i generalnie wolałabym i mogę się mylić.
Wszystko bazuje na moim subiektywnym odczuciu.

Dziewczyna z założenia będzie dojrzała nad swój wiek i pragmatyczna biorąc pod uwagę jej datę urodzenia, ale to dla osób interesujących się tematem.
Sama dorastałam w towarzystwie przyjaciół i kolegów swojego starszego brata i niektóre "akcje" naprawdę można wspominać z uśmiechem, ale mimo wszystko nie o tym.

Czasem... właściwie chyba w dużej części przypadków mając szesnaście, czy siedemnaście lat słowo "związek" wydaje się być dla nas słowem nad wyraz poważnym, lecz mającym zupełnie inny wydźwięk niż na przykład w latach późniejszych. Mimo faktu, że powagi absolutnie nie należy mu potem ujmować. Z każdą kolejną "miłością", o ile jest kolejna, doświadczeniem to słowo ewoluuje i powoli ustalamy sobie jego granice. Po paru latach możemy nawet dojść do wniosku, że coś co kiedyś wydawało się nam "związkiem", z perspektywy czasu tak naprawdę wcale nim nie było.

Być może się mylę, chciałabym aby tak było, ale ja mam wrażenie, że autorka nieco nadinterpretuje słowo "związek" w przypadku tej konkretnej relacji z M. podpartej przyjaźnią z bratem, osobistą tragedią, wspólnym życiem zawodowym koniec końców z jej jakby nie patrzeć rodziną, bo... o ile ona widzi to w ten sposób (wspólne przebywanie ze sobą, pomoc, towarzystwo, czy nawet całowanie), jeżeli M. widzi to dokładnie tak samo - czytaj widzi w tym rzeczywiście "związek", to nie grozi jej bolesne doświadczenie uczuciowe.
Jeżeli zaś M. podchodzi do tego w inny ciężki do określenia z psychologicznego punktu widzenia , choć całkiem możliwy i nie do końca "związkowy" sposób, to niekoniecznie musi zakończyć się happy endem dla bardzo młodej dorastającej dziewczyny obarczonej chorobą, która w tym wieku stanowi dość poważne ograniczenia. Jej rówieśnicy nie rozumieją i nie mają takich "problemów", nie każdy musi być gotowy do zaakceptowania istniejącego stanu rzeczy, a tu jest zawsze przy jej boku opiekuńczy M.
No właśnie na ile to jest opieka, na ile miłość - ja tego nie wiem i pewnie się nie dowiem, ale... to jedyne, co nasuwa mi się po przeczytaniu pierwszej wiadomości.

Trzymając się zaś tematu operacji...

Zamiast opisywania całej rzeczy na forum zwierzyłabym się M., zapytałabym co on o tym myśli i jak widzi Wasze sprawy wobec świadomości Twojej choroby. W związku tak się postępuje. Poznałabym jego zdanie, ale nie zmieniłoby to faktu, że decyzję podjęłabym sama wtedy, kiedy czułabym się gotowa i naprawdę chciała tego dla siebie, nie wobec presji spowodowanej być może potrzebą innych albo poczuciem, że ta potrzeba kiedyś będzie istotna.
Zakładam, że gdybyś z nim ten temat poruszyła w wystarczającym stopniu, nie byłoby Cię tutaj - być może nie doczytałam.
Z drugiej strony niby jest fajnie, niby ok, niby narzekać nie można, niby opieka, niby niczego Ci nie brakuje, ale brakuje Ci wśród bliskich osoby, z którą mogłabyś ten temat poruszyć - i znowu czy nie doczytałam?

Inna uwaga. Czy na operację/zabieg osoby niepełnoletniej nie musi wyrazić zgody jej prawny opiekun?

Wreszcie...

Odbiegając nieco... nie idź na archeologię (znowu subiektywna opinia) i pamiętaj, że pomimo wszystkich przeciwności losu, tragedii i okropieństw ten świat ma w sobie nieco piękna i trzeba umieć je dostrzegać i się nim... bawić. Masz teraz na to czas i taką porę, która już nigdy potem nie wróci. Porę do robienia wszelkich możliwych "głupstw". Nie zapominaj o tym. Powaga bywa potrzebna, ale we wszystkim należy zachowywać umiar. I balans - między powagą, a uśmiechem.

Edytowane przez cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3
Czas edycji: 2011-10-03 o 11:31
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-03, 13:36   #129
Auksencja
Rozeznanie
 
Avatar Auksencja
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 552
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez cbc6429be45513368b51b71e3 40d921ce6d338a3 Pokaż wiadomość
Odbiegając nieco... nie idź na archeologię (znowu subiektywna opinia) i pamiętaj, że pomimo wszystkich przeciwności losu, tragedii i okropieństw ten świat ma w sobie nieco piękna i trzeba umieć je dostrzegać i się nim... bawić. Masz teraz na to czas i taką porę, która już nigdy potem nie wróci. Porę do robienia wszelkich możliwych "głupstw". Nie zapominaj o tym. Powaga bywa potrzebna, ale we wszystkim należy zachowywać umiar. I balans - między powagą, a uśmiechem.
Również z dobrego serca radze Ci nie iść na archeologię. Mam nadzieję, że do czasu wyboru kierunku studiów, zmienisz zdanie i wybierzesz coś perspektywicznego. Zmarnujesz się na archeologii, a później będziesz miała problemy ze znalezieniem pracy. Mądra z Ciebie dziewczyna, mam nadzieję, że to rozważysz w stosownym momencie.

A co do operacji- rób jak najszybciej, żebyś już miała to za sobą, ale nie ze względu na jakiegoś M, tylko na siebie.
Auksencja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-04, 00:11   #130
kotnaplocie
Raczkowanie
 
Avatar kotnaplocie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Miałam konkretny powód, żeby zastanawiać się nad zgłoszeniem się na zabieg tu, na forum i to takim, na którym debiutuję, zamiast rozmawiać z rodziną czy M. Tu nie jestem niczyją dziewczyną czy ukochaną młodszą siostrzyczką - a to bardzo wpływa na decyzje ludzi. Tzn. jak juz powiedziałam, że jestem zdecydowana i robimy to, to dostałam od nich pełne wsparcie. Ale jakbym usiadła, i zaczęła się przy nich zastanawiać, że w sumie, to powinnam to zrobić, ale się trochę boję, bo to jednak operacja, i będzie bolało i nie wiadomo, czy się wszystko uda, to nagle wszyscy zaczęliby mi radzić, że z tym można zaczekać, że to nie jest zabieg ratujący życie, że mogę spokojnie żyć bez niego itd. I ja bym sie pewnie nawet przez chwilę cieszyła, że termin przepadł, ale potem byłabym zła na siebie, że nie skorzystałam z szansy, kiedy sie nadarzyła. No ani mój brat, ani P nie powiedzą mi "Tak, masz to zrobić!". M w tym przypadku postanowiłam w ogóle nie pytać o zdanie - wiem, że gdybym zapytała sie go w tej chwili wprost, to powiedziałby, że ta operacja nie jest konieczna, że po co mam cierpieć i że poradzimy sobie bez niej. Tyle, że myślę, że po zabiegu, będzie się tak samo jak ja cieszył, że się na to jednak zdecydowałam. Poza tym, jeżeli zabieg okazałby sie jednak wyjątkowo uciążliwy, to nie chcę, żeby miał wyrzuty sumienia, że cokolwiek, co powiedział, skłoniło mnie do tej kuracji. Obiecał tam być przez całe godziny odwiedzin i w ogóle nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Ale nie chce, żeby czuł sie odpowiedzialny za moja decyzję. W tym jednym przypadku.

Bo na codzień jestem raczej bardzo otwarta i mówię, o czym tylko myślę. Tak, sprawy seksu ( także tego, co wtedy, jeśli efekty zabiegu nie będą najlepsze ) mamy obgadane. Także to, że nie możemy mieć dzieci. I tu sobie wszystko spokojnie obgadaliśmy. Natomiast operacja jest tylko moją decyzją. Przez wszystkich zaakceptowaną. I tak, papiery przed operacja będzie podpisywał mój brat. On tez będzie wypełniac te wspaniałe druczki, które dają przy przyjęciu do szpitala, kogo powiadomić w przypadku zgonu. Czasem sie zastanawiam, czemu nikt tego nie przeredagował i ten tekst nie brzmi "kogo powiadomić w nagłym przypadku" czy jakos tak. Zresztą, może już to zmienili. Ale jak mój brat miał kilkanaście lat i szedł na operację przepukliny, to rodzice ździbeńko się wystraszyli, jak tę kartke dostali do podpisu.

Co do związków i tego, co oznacza słowo "związek" w jakim wieku. Trudno mi polemizować. Z oczywistych względów nie mam zielonego pojęcia, jak będę odbierała niektóre sprawy za dziesięć lat. Czytałam sobie wczoraj jakis artykuł w National Geographic, że mózg tak naprawdę kończy dojrzewać w wieku dwudziestupięciu lat. Natomiast podobno juz piętnastolatki podejmują na testach takie decyzje, jak dorośli, pod warunkiem, że nie wykonują ich w obecności grupy rówieśników. Bo wśród kolegów niestety głupieją. Ale to tak na marginesie.

Natomiast na pewno nie czuje się, jak młodsza koleżanka czy "chora siostra przyjaciela" ( zresztą, nie przesadzajmy z tą chorobą, zrobię ten zabieg i zapomnę o sprawie ), tylko jednak jak dziewczyna i partnerka M. Owszem, zdarzały się sytuacje, kiedy bardzo potrzebowałam jego wsparcia i ze względu najpierw na rodziców, a teraz na ten zabieg jest ich jednak sporo, ale myślę, że potem te proporcje będą coraz bardziej wyrównane.

Co do moich zawodowych planów - w zasadzie od dziecka wiedziałam, co mnie interesuje, a z biegiem lat tylko się to sprezyzowało. Z roku na rok widzę, jaki to się niewdzięczny zawód zrobił, jak tu czasami trzeba wręcz żebrać o fundusze - tylko, że to mnie jakoś kompletnie nie zniechęca. Cały czas kombinujemy z bratem włożenie częsci pieniędzy rodziców w jakąś inwestycję, która poźniej np. co miesiąc gwarantowałaby jakąś w miarę stałą sumę, pozwalającą się w razie czego utrzymać, ewentualnie jestem nawet gotowa mieć dwa zawody jak P, jeden, żeby zarobić nażycie i wykonywanie drugiego. Owszem, mam jeszcze inne plany studiów na przyszłość, ale jeśli komuś nie podba się archeologia, to etruskologia na uniwersytecie we Florecji pewnie też nie przypadnie mu do gustu.

W każdym razie, próbuję ustawic sobie wszystko tak, żeby później być poważną kandydatką do pracy, dbamy też o jakieś ewntualne zaplecze finansowe i nie lekceważę realiów - ale zrozumcie, nie ciągnie mnie na jakoś na te "perspektywiczne " kierunki. Prawo? Naprawdę popieracie klany prawników, w których każde pokolenie coraz mniej nadaje sie do wykonywania zawodu? Uwierzcie mi, nie byłabym dobrym prawnikiem. Medycyna? Chcecie być leczone przez lekarkę bez powołania? Tak uczciwie? Informatyka? Całkowity brak zdolności w tym kierunku? Przyszłośc po politechnice? Bo ja wiem, czy naprawde osoba, która nie ma w tych kierunkach żadnych zdolności znajdzie pracę i sie utrzyma w niej, nawet jeśli cudem zda i skończy politechnikę? Biotechnologia? Podobno jest fascynująca, ale nie dla mnie.

Odkąd nauczyąłm się czytać podbierałam rodzicom książki historyczne, najpierw te fabularne, potem już prawie wszystko, co mi wpadło w ręce, potem dzięki wyjazdom zainteresowałam sie tym jeszcze bardziej, zaczęłam właśnie jakieś próby korespondencji z ludźmi tym się zajmującymi, odwiedziłam kilka punktów, w których prowadzono badania. Widzę też tę ciężko, monotonną stronę tej pracy, zwłaszcza, że współcześnie naukowców się niby lubi i szanuje, ale raczej tych z kierunków biologiczno-chemiczno-fizycznych, a nie badaczy historii. Wiem, że pozyskanie funduszy to koszmar. Ale chciałabym to robić, nawet , jeżeli miałabym sama zbierac pieniądze i sama finansować swoje badania. Bo to mnie fascynuje. Więc przykro mi. Nie będę kontynuowa tradycji rodzinnej, nie zostanę radcą prawnym. Ale nie chciałybyście, żebym Was reprezentowała. Wierzcie mi. A wybieram coś, co jest moją pasją, co po prostu czuję i czemu z przyjemnością poświęcę lata pracy.

I wiem, że czasami jednak ludziom po prostu nie wychodzi, ale zrozumcie - nie chcę rezygnować z marzeń i pasji mając szesnaście lat. Przynajmniej spróbuje powalczyć. Żeby nie pracować przez ponad czterdzieści lat w zawodzie, którego nie będe mogła znieść, nie być w nim w dodatku kiepska i nie czekac cały tydzień na piątek. A niestety w tej chwili żaden zawód nie gwarantuje pewnej pracy. Ani pewnych pieniędzy. A, jak już się chce mieć i wielkie pieniądze i super znane nazwisko, to tylko sprzedać wszystko, kupić bilet w jedną stronę do LA i próbowac zrobić karierę w Hollywood. Ale jakoś nigdy o tym nie marzyłam...

Ereino - co do naszego off-topu - ale wiesz, istnieją izby wytrzeźwień, przy próbach samobójczych można chyba kogos przymusowo skierować na terapię - a Polska to nie Norwegia, tu nikt tak szybko nie zabiera dzieci rodzicom. Twoja mama pewnie by została poproszona o uczestnictwo w takiej terapii, ale, jeżeliby poszła, nikt by Cię z domu nie zabrał. Moja wychowawczyni w zeszłym roku leczyła depresje, nie zabrali jej ani dziecka ( które samotnie wychowuje) ani wychowawstwa klasy nawet. Myślę, że jest duża szansa, że gdyby ktoś wtedy powiadomił policję ( a tak w ogóle, powinno być takie pogotowie psychiatryczne do takich przypadków), to mogłabyś być teraz dokładnie tu, gdzie jesteś, tylko mniejszym kosztem.

Mama P niestety też nie robiła nic. Mimo bycie jedyną żywicielką rodziny i właścicielką mieszkania. Wiem, że to jest współuzależnienie i nie jej wina , ale jednak dla mnie to przerażające...

Pozdrawiam i bardzo dziekuję za pomoc. Dziekuje też bardzo za prywatną wiadomość w sprawie zabiegu i możliwości znieczuleń - poprawił mi nastrój przed zabiegiem.
kotnaplocie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-04, 06:51   #131
filia_
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 133
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

przeczytałam cały wątek, ale chcę się wypowiedzieć tylko odnośnie studiów - uważam, że pierwszym kryterium wyboru kierunku powinny być nasze własne preferencje a dopiero drugim czy jest po tym praca, czy są perspektywicznie itp...
jaki jest sens męczyć się 5 lat żeby nauczyć się czegoś czego nie ma się zamiaru wykonywać, ewentualnie męczyć się kolejne 40?
myslę, że lepiej przez te 5 lat uczyć się tego, co się lubi a potem - się zobaczy
dlatego, autorko, w tym względzie całkowicie Cię popieram
__________________
Zakochanie - to relacja międzyosobowa wynikająca z upodobania sobie w kimś, powodującego zależność emocjonalną od tego kogoś. Na miarę siły owej zależności następuje proporcjonalnie: utrata zdrowego rozsądku oraz zdolności do samodecydowania.
o. Paweł Gużyński OP
filia_ jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-10-04, 07:52   #132
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 9 769
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Miałam konkretny powód, żeby zastanawiać się nad zgłoszeniem się na zabieg tu, na forum i to takim, na którym debiutuję, zamiast rozmawiać z rodziną czy M. Tu nie jestem niczyją dziewczyną czy ukochaną młodszą siostrzyczką - a to bardzo wpływa na decyzje ludzi.
Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
On tez będzie wypełniac te wspaniałe druczki, które dają przy przyjęciu do szpitala, kogo powiadomić w przypadku zgonu. Czasem sie zastanawiam, czemu nikt tego nie przeredagował i ten tekst nie brzmi "kogo powiadomić w nagłym przypadku" czy jakos tak. Zresztą, może już to zmienili. Ale jak mój brat miał kilkanaście lat i szedł na operację przepukliny, to rodzice ździbeńko się wystraszyli, jak tę kartke dostali do podpisu.
Oczywiście, że wpływa. Bo nikt jak bliscy - nie zupełnie obcy Tobie ludzie nie zdaje sobie sprawy z tego, co taki zabieg może ewentualnie - bo mówimy o zabiegu, czy operacji? - ze sobą nieść. Nie tylko w kwestii anatomicznej. Podpisywanie druków to standardowa procedura. Nie wyolbrzymiaj więc czytając słowo "zgon", że grozi Ci nie wiadomo co, bo tak nie jest. W zdecydowanej większości przypadków - zabiegów. Przy przepuklinie również.
Nikt jak oni nie powinien znać Ciebie, Twoich obaw, Twojego zdania, czy Twoich wątpliwości, stąd stanowią o wiele lepszych partnerów do takiej rozmowy.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Tzn. jak juz powiedziałam, że jestem zdecydowana i robimy to, to dostałam od nich pełne wsparcie. Ale jakbym usiadła, i zaczęła się przy nich zastanawiać, że w sumie, to powinnam to zrobić, ale się trochę boję, bo to jednak operacja, i będzie bolało i nie wiadomo, czy się wszystko uda, to nagle wszyscy zaczęliby mi radzić, że z tym można zaczekać, że to nie jest zabieg ratujący życie, że mogę spokojnie żyć bez niego itd. I ja bym sie pewnie nawet przez chwilę cieszyła, że termin przepadł, ale potem byłabym zła na siebie, że nie skorzystałam z szansy, kiedy sie nadarzyła. No ani mój brat, ani P nie powiedzą mi "Tak, masz to zrobić!". M w tym przypadku postanowiłam w ogóle nie pytać o zdanie - wiem, że gdybym zapytała sie go w tej chwili wprost, to powiedziałby, że ta operacja nie jest konieczna, że po co mam cierpieć i że poradzimy sobie bez niej. Tyle, że myślę, że po zabiegu, będzie się tak samo jak ja cieszył, że się na to jednak zdecydowałam. Poza tym, jeżeli zabieg okazałby sie jednak wyjątkowo uciążliwy, to nie chcę, żeby miał wyrzuty sumienia, że cokolwiek, co powiedział, skłoniło mnie do tej kuracji.
Z tego właśnie powodu warto zwierzyć się rodzinie. Również ze swoich wątpliwości, bo... Twój brat podpisując papiery powinien mieć świadomość tego, że się boisz oraz tego, że być może nie wiesz czy do końca chcesz. Niezależnie z czyjej inicjatywy nastąpić by miała taka rozmowa.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Obiecał tam być przez całe godziny odwiedzin i w ogóle nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Ale nie chce, żeby czuł sie odpowiedzialny za moja decyzję. W tym jednym przypadku.
Jesteś nieco niespójna. Niby się jeszcze nie zdecydowałaś, niby rozmawiałaś/nie rozmawiałaś (czytaj pierwsze swoje zdanie - pogrubione), a jednak masz obiecane, że nie będzie robił nic innego tylko trwał całe godziny po zabiegu w szpitalu.
Twoje wypowiedzi skłaniają mnie ku myśli na ile to co piszesz, jest tym jak wyobrażasz sobie w swoim siedemnastoletnim umyśle, że powinno być, a na ile w rzeczywistości tak faktycznie jest. Choć - ponownie - i tu mogę się mylić.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Bo na codzień jestem raczej bardzo otwarta i mówię, o czym tylko myślę. Tak, sprawy seksu ( także tego, co wtedy, jeśli efekty zabiegu nie będą najlepsze ) mamy obgadane. Także to, że nie możemy mieć dzieci. I tu sobie wszystko spokojnie obgadaliśmy. Natomiast operacja jest tylko moją decyzją. Przez wszystkich zaakceptowaną. I tak, papiery przed operacja będzie podpisywał mój brat.
Świetnie i brawo, więc podstawowe pytanie, skoro tak to już wszystko jest: w czym w takim razie właściwie masz problem? Ustal termin i po bólu.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Co do związków i tego, co oznacza słowo "związek" w jakim wieku. Trudno mi polemizować. Z oczywistych względów nie mam zielonego pojęcia, jak będę odbierała niektóre sprawy za dziesięć lat. Czytałam sobie wczoraj jakis artykuł w National Geographic, że mózg tak naprawdę kończy dojrzewać w wieku dwudziestupięciu lat. Natomiast podobno juz piętnastolatki podejmują na testach takie decyzje, jak dorośli, pod warunkiem, że nie wykonują ich w obecności grupy rówieśników. Bo wśród kolegów niestety głupieją. Ale to tak na marginesie.
Właśnie... Zielonego pojęcia nie masz jak myśli i czuje 26-letni mężczyzna, ale skoro mamy nie wdawać się w polemikę... Co do piętnastolatków... nie przeceniajmy ich umiejętności pamiętając, że testy to środowisko abstrakcyjne i sztuczne, co innego życie.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Natomiast na pewno nie czuje się, jak młodsza koleżanka czy "chora siostra przyjaciela" ( zresztą, nie przesadzajmy z tą chorobą, zrobię ten zabieg i zapomnę o sprawie ), tylko jednak jak dziewczyna i partnerka M. Owszem, zdarzały się sytuacje, kiedy bardzo potrzebowałam jego wsparcia i ze względu najpierw na rodziców, a teraz na ten zabieg jest ich jednak sporo, ale myślę, że potem te proporcje będą coraz bardziej wyrównane.
Zgadzam się z tym, żeby nie przesadzać. Dziewczyna i partnerka M., tylko z tego co nam opisałaś i do czego sama masz zastrzeżenia, to on partneruje czytaj głównie pomaga Tobie, zapewniając wsparcie, ale skoro wyrównywanie tych proporcji odkładasz na potem...

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Co do moich zawodowych planów - w zasadzie od dziecka wiedziałam, co mnie interesuje, a z biegiem lat tylko się to sprezyzowało. Z roku na rok widzę, jaki to się niewdzięczny zawód zrobił, jak tu czasami trzeba wręcz żebrać o fundusze - tylko, że to mnie jakoś kompletnie nie zniechęca. Cały czas kombinujemy z bratem włożenie częsci pieniędzy rodziców w jakąś inwestycję, która poźniej np. co miesiąc gwarantowałaby jakąś w miarę stałą sumę, pozwalającą się w razie czego utrzymać, ewentualnie jestem nawet gotowa mieć dwa zawody jak P, jeden, żeby zarobić nażycie i wykonywanie drugiego. Owszem, mam jeszcze inne plany studiów na przyszłość, ale jeśli komuś nie podba się archeologia, to etruskologia na uniwersytecie we Florecji pewnie też nie przypadnie mu do gustu.
"Radę" odnośnie archeologii warto potraktować z przymrużeniem oka. To, co zrobisz ze swoim życiem jest Twoją sprawą i Ty będziesz ponosić jego konsekwencje, więc pomimo naszych uwag, generalnie dynda nam to i powiewa , ale... z bardziej poważnych komentarzy na temat tego, co ewentualnie może się nam nie podobać... Jeżeli chcesz komuś zaimponować - na przyszłość, rób to tym czego już dokonałaś, nie swoimi szerokimi planami. Plany często weryfikuje życie, a wtedy zostają tylko słowa, które jak się również kiedyś przekonasz bywają niewiele warte. Gdybym chciała imponować komuś tym, czego ja to jeszcze nie zrobię, albo tym co mam aktualnie w planach to ho, ho, ho... Uffffff.... warto spuścić nieco powietrze zamiast się nadymać. Na dłuższą metę szkodzi, zwłaszcza gdy ktoś ukłuje, a wtedy pofrunie się szybko i wysoko, tylko koniec końców można bardzo ciężko upaść. Z niczym. Ale wracając do kwestii wieku, wszystko ma swoją porę. Jak się często miewają studia do wykonywanego zawodu nie będę pisać, bo i tak do Ciebie nie trafię. Znam absolwentkę uniwersytetu we Włoszech, która od ukończenia studiów, czytaj kilku dobrych lat nie może znaleźć pracy. Także goniła za marzeniami, bo wydawało jej się, że jak postudiuje, to co ją bardzo interesowało, to później tylko same achy i ochy. Włoski perfekt, pracy ni ma. Tym niemniej Florencja miałam okazję widzieć - bardzo piękne miasto, serdecznie polecam. Choć... niesie ryzyko rozłąki z M., ale... to pewnie też już masz obgadane.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
W każdym razie, próbuję ustawic sobie wszystko tak, żeby później być poważną kandydatką do pracy, dbamy też o jakieś ewntualne zaplecze finansowe i nie lekceważę realiów - ale zrozumcie, nie ciągnie mnie na jakoś na te "perspektywiczne " kierunki. Prawo? Naprawdę popieracie klany prawników, w których każde pokolenie coraz mniej nadaje sie do wykonywania zawodu? Uwierzcie mi, nie byłabym dobrym prawnikiem. Medycyna? Chcecie być leczone przez lekarkę bez powołania? Tak uczciwie? Informatyka? Całkowity brak zdolności w tym kierunku? Przyszłośc po politechnice? Bo ja wiem, czy naprawde osoba, która nie ma w tych kierunkach żadnych zdolności znajdzie pracę i sie utrzyma w niej, nawet jeśli cudem zda i skończy politechnikę? Biotechnologia? Podobno jest fascynująca, ale nie dla mnie
Odkąd nauczyąłm się czytać podbierałam rodzicom książki historyczne, najpierw te fabularne, potem już prawie wszystko, co mi wpadło w ręce, potem dzięki wyjazdom zainteresowałam sie tym jeszcze bardziej, zaczęłam właśnie jakieś próby korespondencji z ludźmi tym się zajmującymi, odwiedziłam kilka punktów, w których prowadzono badania. Widzę też tę ciężko, monotonną stronę tej pracy, zwłaszcza, że współcześnie naukowców się niby lubi i szanuje, ale raczej tych z kierunków biologiczno-chemiczno-fizycznych, a nie badaczy historii. Wiem, że pozyskanie funduszy to koszmar. Ale chciałabym to robić, nawet , jeżeli miałabym sama zbierac pieniądze i sama finansować swoje badania. Bo to mnie fascynuje. Więc przykro mi. Nie będę kontynuowa tradycji rodzinnej, nie zostanę radcą prawnym. Ale nie chciałybyście, żebym Was reprezentowała. Wierzcie mi. A wybieram coś, co jest moją pasją, co po prostu czuję i czemu z przyjemnością poświęcę lata pracy.
I wiem, że czasami jednak ludziom po prostu nie wychodzi, ale zrozumcie - nie chcę rezygnować z marzeń i pasji mając szesnaście lat. Przynajmniej spróbuje powalczyć. Żeby nie pracować przez ponad czterdzieści lat w zawodzie, którego nie będe mogła znieść, nie być w nim w dodatku kiepska i nie czekac cały tydzień na piątek. A niestety w tej chwili żaden zawód nie gwarantuje pewnej pracy. Ani pewnych pieniędzy. A, jak już się chce mieć i wielkie pieniądze i super znane nazwisko, to tylko sprzedać wszystko, kupić bilet w jedną stronę do LA i próbowac zrobić karierę w Hollywood. Ale jakoś nigdy o tym nie marzyłam...
Realia znasz w takim stopniu, w jakim każdy z nas znał je mając 16 lat, ale marzenia i pasje są właśnie po to żeby brać się za nie, kiedy ciągle się wierzy. Wiara pcha nas do przodu i niektórym się udaje, więc mimo wszystko tego również i Tobie życzę.
Sukcesów i zdrowia.
Pytanie, czy zaplecze finansowe brata, bądź zmarłych rodziców da Ci satysfakcję jeżeli los potoczy się tak, że nie zrealizujesz ambicji zawodowych, ale... to już nie mój kłopot.
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-04, 09:50   #133
Ereina
Raczkowanie
 
Avatar Ereina
 
Zarejestrowany: 2011-08
Wiadomości: 198
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Ereino - co do naszego off-topu - ale wiesz, istnieją izby wytrzeźwień, przy próbach samobójczych można chyba kogos przymusowo skierować na terapię - a Polska to nie Norwegia, tu nikt tak szybko nie zabiera dzieci rodzicom. Twoja mama pewnie by została poproszona o uczestnictwo w takiej terapii, ale, jeżeliby poszła, nikt by Cię z domu nie zabrał. Moja wychowawczyni w zeszłym roku leczyła depresje, nie zabrali jej ani dziecka ( które samotnie wychowuje) ani wychowawstwa klasy nawet. Myślę, że jest duża szansa, że gdyby ktoś wtedy powiadomił policję ( a tak w ogóle, powinno być takie pogotowie psychiatryczne do takich przypadków), to mogłabyś być teraz dokładnie tu, gdzie jesteś, tylko mniejszym kosztem.
Byc moze. A moze nie. Tego juz sie nie dowiem. Inna sprawa jest, ze bedac kilkuletnim dzieckiem w czasach, gdy nie bylo internetu, komorek i spotow reklamowych dotyczacych przemocy domowej, nie mialam tej swiadomosci. Wogole nie mialam swiadomosci, porownania, ze mozna zyc inaczej, ze to co sie dzieje nie jest normalne. Przyszlam na swiat w takiej rzeczywistosci i nawet jesli jej nie akceptowalam to uwazalam, ze jedynym wyjsciem bedzie wyprowadzka. Do tego by sie nauczyc reagowac na przemoc normalnie, by zadzwonic tak jak dawidowskakasia trzeba dojrzec, dorosnac.

A i tak nadal uwazam, ze wzywanie policji w pewnych przypadkach jest jak likwidacja mrowki czolgiem. Nie oznacza to, ze tolerowalabym goscia, ktory lata z sikiera czy gwalci corke. Po prostu jestem bardziej oswojona z przemoca, sama w sobie nie jest dla mnie szokujaca, nie reaguje wiec na nia nerwowo.

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Mama P niestety też nie robiła nic. Mimo bycie jedyną żywicielką rodziny i właścicielką mieszkania. Wiem, że to jest współuzależnienie i nie jej wina , ale jednak dla mnie to przerażające...
Widac, bo bardzo czesto naduzywasz slowa "psychoza" i dla ciebie psychopata z sikiera i ledwo trzymajacy sie na nogach, pijany z nozem to jeden kaliber. Masz P. - wiec info z pierwszej reki (a przezycia gorsze niz moje, zreszta moje nie sa takie straszne - gdyby byly to bym o nich nie opowiadala). Spytaj sie jej czemu mimo calej swojej inteligencji jedyne, co potrafila to uciec w ramiona pierwszego faceta, ktory dal jej troche ciepla. Gdyby u mnie koszmar nie skonczyl sie w pore pewnie tez bym robila tak jak ona. Mam nadzieje, ze chodzi do psychologa.

Mimo wszystko - latwo jest mowic co by sie zrobilo, jesli sie nigdy nie bylo w takiej sytuacji.


Wracajac do tematu - zgadzam sie z backie. Po prostu mimo calej swojej dojrzalosci wciaz jestes dzieckiem. A skoro nim jestes to nie ma sensu na sile udawac, ze jest inaczej. Masz wspaniale warunki - i finansowe i rodzinne, ze nie ma potrzeby bys dorastala szybciej niz jest to konieczne. Bo pomimo satysfakcji i polechtanego ego, to sie przedzej czy pozniej sie to na tobie odbije. Chcesz isc do instytutu - chodz ale dla wlasnej przyjemnosci a nie z mysla o budowaniu CV. Pasjonuje cie archeologia - super, interesuj sie tym dalej ale szukaj tez innych rzeczy, ktore moglabys potencjalnie wykonywac w przyszlosci. Nie musisz pracowac zarobkowo czy sprzatac w domu - to nie pchaj sie do tego, bo jeszcze sie w swoim zyciu i napracujesz i nasprzatasz. Chcesz dokonac zabiegu - ok ale miej na uwadze, ze bardzo bolesny pierwszy raz moglby cie zniechecic do seksu badz tez wytworzyc falszywy obraz, ze jest to cierpienie dla partnera. Zabieg nie ucieknie. Przeciez bedziesz go mogla zrobic w kazdej chwili - nie zamkna za rok wszystkich szpitali. Masz plany - ok ale nie zyj mrzonkami, bo wszystko sie moze zmienic.

Wlasnie - rozmawialas z M? Powiedzial tobie wprost, ze traktuje cie jak rownorzedna partnerke? Czy jesli to on glownie tobie pomaga, to mozna mowic o partnerstwie?

A tak na marginesie - czlowiek dojrzewa cale zycie. Nawet majac 25 lat bedziesz zupelnie inna (i bardzo niedojrzala) osoba niz 40 lat pozniej.

Edytowane przez Ereina
Czas edycji: 2011-10-04 o 09:55
Ereina jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-04, 23:22   #134
kotnaplocie
Raczkowanie
 
Avatar kotnaplocie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Backie- nie czytałaś moich postów poza pierwszym - termin operacji został już wybrany, robię ją w styczniu, a cała moja rodzina oraz M i jego mama obiecali sie przy mnie zmieniać w szpitalu. To tak w skrócie jeden z moich dalszych postów, chyba sprzed tygodnia. Słowo "zgon" w tym kontekście raczej mnie bawi, chociaż, gdybym szła na jakiś wyjątkowo ciężki zabieg wolałabym, żeby używali eufemizmu. Ot, tyle, milej podpisywać. laparoskopia chyba sie klasyfikuje jako operacja, a nie zabieg, ale nie mam żadnej wiedzy medycznej i tych słów używam zamienne, żeby się nie powtarzać.

Owszem, barzo bym chciała, żeby mój związek z M był całkowicie partnerski i żebyśmy dawali z siebie po równo. Ale, to, że w tej chwili jest inaczej, to raczej sprawa wypadków losowych, a nie mojego świadomego działania. Potrzebowałam go bardzo po stracie rodziców, tak samo, jak będę go chciałamieć obok siebie w szpitalu. Gdyby sytuacja była odrtotna, też starałabym sie być dla niego jak najlepszym oparciem w takich chwilach. No ale przecież nie powiem " Kochanie, a może byś sobie zoperował wyrostek, a tak, na zapas, bo bym zajmowaął się Toba po operacji i nasz związek byłby bardziej partnerski". Rozumiem, że w związku trzeba dążyć, żeby dwoje ludzi dawała z siebie po równo, ale są tkie losowe sytaucje, kiedy to jest nie do zrealizowania. Bo dochodziłoby do tego, że ktos naprawdę cięzko chory musiałby sie rozstać z partnerem, żeby ten nie musiał się nim opiekować, bo związek przestałby być partnerski.

Słuchajcie, proponuję zakończyć dyskusje o mich planach na życie, bo ona tu i tak nic nie wnosi do głównego tematu. Jak napiszę, że wiem, co chcę robić, to źle, bo w tym wieku powinnam nie wiedzieć i szukać, jak napiszę, co chcę robić, to źle, bo to nieperpektywiczne, jak napisze, co zrobiłam, to źle, bo nie zajmuję sie tym, czym nastolatka powinna i w dodatku się chwalę tym co zrobiłam, a jak napiszę, co chce zrobić, żeby zminimalizować ryzyko porażki, to źle, bo się chwalę planami, a nie osiągnięciami, a w ogóle to jeszcze poważnie planowac nie powinnam. Więc po prostu - zostawmy ten temat, zwłaszcza, że akurat ten mam dokładnie obgadany z rodzina i M. I, oczywiście, że on wie o moich planach. Teraz właśnie między innymi analizujemy rozwiązania, które pozwoliłyby nam robić to, co chcemy i jeszcze nie wpakować się w związek na odległość.

Ereino - no wiesz, mó j braciszek wcale nie jest pierwszym lepszym facetem! Oczywiście żartuję, wiem, co masz na myśli. Nie bardzo pamietam P z tamtego okresu, miałam około dziesięciu lat. Zostawienie za sobą domu rodzinnego kosztowało ją cztrey lata terapii, ale udało się i teraz jest radosną, żyjącą pełnią życia kobietą. Natomiast kiedy zaproponowaliśmy podobną pomoc jej matce, odmówiła. Szkoda. I nie potrafie zrozumieć, dlaczego...
kotnaplocie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-05, 06:41   #135
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 9 769
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Owszem, barzo bym chciała, żeby mój związek z M był całkowicie partnerski i żebyśmy dawali z siebie po równo. Ale, to, że w tej chwili jest inaczej, to raczej sprawa wypadków losowych, a nie mojego świadomego działania. Potrzebowałam go bardzo po stracie rodziców, tak samo, jak będę go chciałamieć obok siebie w szpitalu. Gdyby sytuacja była odrtotna, też starałabym sie być dla niego jak najlepszym oparciem w takich chwilach. No ale przecież nie powiem " Kochanie, a może byś sobie zoperował wyrostek, a tak, na zapas, bo bym zajmowaął się Toba po operacji i nasz związek byłby bardziej partnerski". Rozumiem, że w związku trzeba dążyć, żeby dwoje ludzi dawała z siebie po równo, ale są tkie losowe sytaucje, kiedy to jest nie do zrealizowania. Bo dochodziłoby do tego, że ktos naprawdę cięzko chory musiałby sie rozstać z partnerem, żeby ten nie musiał się nim opiekować, bo związek przestałby być partnerski.
Żeby istniało partnerstwo, najpierw musi istnieć wiedza na temat tego czym ono jest.
Powyższym dałaś przykład, że masz niewielkie pojęcie również i w tej kwestii.
Nie polega to na tym, że ja Tobie pół jabłka, Ty mi dokładnie! drugie pół tego samego! jabłka, bo inaczej o partnerstwie mowy nie będzie. Ja poleżę w szpitalu pięć dni, to Ty poleż też pięć, bo... i tak dalej.

Zgadzam się z poprzedniczką. Jesteś dzieckiem, które bardzo się stara, ale... w szkole i National Geographic wszystkiego Cię nie nauczą.

W odniesieniu do innych postów...

Cytat:
Napisane przez kotnaplocie Pokaż wiadomość
Powtarzam, że związek zaczął się , kiedy miałam piętnaście, a nie czternaście lat i najpierw długo był w fazie raczej przyjaciele niż para. I nadal nie przekroczyliśmy pewnych granic, które w tym wieku można by było uznać za niestosowne.
Przyjaciele to nie związek. Związek rozpoczyna się wtedy, kiedy dwoje ludzi wspólnie uzna że nim jest.
Jeżeli ten człowiek ma świadomość, że związał się z dzieckiem oraz że w przypadku gdy ten - nazwijmy go - związek nie wypali zostanie mu dalej prowadzić kancelarię, czy co tam innego robi z Twoim bratem, to ok, chwała mu za to. Osobiście bym się nie zdecydowała.

Tym niemniej, świetnie że niczego Ci nie brakuje i wszyscy o Ciebie dbają. Tak trzymać.
Dziwi mnie, że w ogóle się tu pokazałaś, bo w takiej sytuacji to i po co - w końcu data w zasadzie też ustalona, no ale co ja tam wiem.

Z mojej strony EOT, bo nie bawi mnie rzucanie grochem o ścianę. Groch się sam kiedyś obtłucze czytaj "dostanie po nosie", groch będzie wiedział. Byle nie zbyt boleśnie.
Inny sposób nauki bywa czasem mało skuteczny, albo daje mylne wyobrażenie... a tu pannę jednak wiedza bardzo interesuje.
cbc6429be45513368b51b71e340d921ce6d338a3 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-05, 11:32   #136
Auksencja
Rozeznanie
 
Avatar Auksencja
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 552
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez cbc6429be45513368b51b71e3 40d921ce6d338a3 Pokaż wiadomość
Zgadzam się z poprzedniczką. Jesteś dzieckiem, które bardzo się stara, ale... w szkole i National Geographic wszystkiego Cię nie nauczą.

Przyjaciele to nie związek. Związek rozpoczyna się wtedy, kiedy dwoje ludzi wspólnie uzna że nim jest.
Jeżeli ten człowiek ma świadomość, że związał się z dzieckiem oraz że w przypadku gdy ten - nazwijmy go - związek nie wypali zostanie mu dalej prowadzić kancelarię, czy co tam innego robi z Twoim bratem, to ok, chwała mu za to. Osobiście bym się nie zdecydowała.

Tym niemniej, świetnie że niczego Ci nie brakuje i wszyscy o Ciebie dbają. Tak trzymać.
Dziwi mnie, że w ogóle się tu pokazałaś, bo w takiej sytuacji to i po co - w końcu data w zasadzie też ustalona, no ale co ja tam wiem.

Z mojej strony EOT, bo nie bawi mnie rzucanie grochem o ścianę. Groch się sam kiedyś obtłucze czytaj "dostanie po nosie", groch będzie wiedział. Byle nie zbyt boleśnie.
Inny sposób nauki bywa czasem mało skuteczny, albo daje mylne wyobrażenie... a tu pannę jednak wiedza bardzo interesuje.
Co to pogrubionego ... Autorko na siłę próbujesz być dorosła. Wyjdzie Ci to kantem kiedyś, no ale nie moja piaskownica, nie moje zabawki.

Ciekawa sprawa, czy ten M. zastanowił się przez chwilę nad tym, że jest w związku z dzieckiem. W dodatku z dzieckiem, które jest siostrą jego przyjaciela... za kilka lat może wyjść z tego niezły kanał. Co ja piszę, przecież wszystko jest obgadane.

Idź sobie na archeologię, jedź do Florencji, żyj długo i szczęśliwie z M. Ja tylko zasugerowałam, żebyś przemyślała ta archeologię, bo mam 3 koleżanki które skończyły te szlachetne studia Z WIELKIEJ PASJI. Nie opowiadaj tu dziewczyno, o tym, że masz obgadane plany życiowe. Skończ tą archeologię i dopiero gadaj o wielkich planach. Do moich kumpeli też nic nie docierało 7 lat temu... Teraz dociera.
Ja też widzę, że to wszystko, to rzucanie grochem o ścianę. Dziewczyna jest młodziutka, jeszcze ją życie nauczy i może boleć bardziej niż po operacji.
Auksencja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-05, 11:50   #137
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Auksencja Pokaż wiadomość
Co to pogrubionego ... Autorko na siłę próbujesz być dorosła. Wyjdzie Ci to kantem kiedyś, no ale nie moja piaskownica, nie moje zabawki.

Ciekawa sprawa, czy ten M. zastanowił się przez chwilę nad tym, że jest w związku z dzieckiem. W dodatku z dzieckiem, które jest siostrą jego przyjaciela... za kilka lat może wyjść z tego niezły kanał. Co ja piszę, przecież wszystko jest obgadane.

Idź sobie na archeologię, jedź do Florencji, żyj długo i szczęśliwie z M. Ja tylko zasugerowałam, żebyś przemyślała ta archeologię, bo mam 3 koleżanki które skończyły te szlachetne studia Z WIELKIEJ PASJI. Nie opowiadaj tu dziewczyno, o tym, że masz obgadane plany życiowe. Skończ tą archeologię i dopiero gadaj o wielkich planach. Do moich kumpeli też nic nie docierało 7 lat temu... Teraz dociera.
Ja też widzę, że to wszystko, to rzucanie grochem o ścianę. Dziewczyna jest młodziutka, jeszcze ją życie nauczy i może boleć bardziej niż po operacji.
Autorka ma jeszcze czas na wybranie studiow... Skoro, zasugerowalas jej zeby to przemyslala, to nie wiem po co sie tak unosisz?
Odnosnie pogrubionego, wole pozostawic Twoja wypowiedz bez komentarza, bo na usta cisna mi sie niecenzuralne slowa.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-05, 15:57   #138
Auksencja
Rozeznanie
 
Avatar Auksencja
 
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 552
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Merys Pokaż wiadomość
Autorka ma jeszcze czas na wybranie studiow... Skoro, zasugerowalas jej zeby to przemyslala, to nie wiem po co sie tak unosisz?
Odnosnie pogrubionego, wole pozostawic Twoja wypowiedz bez komentarza, bo na usta cisna mi sie niecenzuralne slowa.
Po pierwsze to nie unoszę się. Jestem bardzo spokojna, ale też bardzo szczera i nie zamierzam niczego ubierać w ładne i delikatne słówka. To co napisałam, NIE oznacza, iż życzę Autorce, aby spotkała ją bolesna nauczka, bo nawet najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła. Jak dotknęła Cię moja szczerość, no cóż... sorry
Auksencja jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2011-10-05, 16:09   #139
Merys
Zakorzenienie
 
Avatar Merys
 
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: UK
Wiadomości: 7 289
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Cytat:
Napisane przez Auksencja Pokaż wiadomość
Po pierwsze to nie unoszę się. Jestem bardzo spokojna, ale też bardzo szczera i nie zamierzam niczego ubierać w ładne i delikatne słówka. To co napisałam, NIE oznacza, iż życzę Autorce, aby spotkała ją bolesna nauczka, bo nawet najgorszemu wrogowi bym tego nie życzyła. Jak dotknęła Cię moja szczerość, no cóż... sorry
To nie szczerosc, a zwyczajny brak empatii.
Autorka przychodzac tutaj na forum, raczej nie liczyla na tego typu teksty. No ale coz, kultury trzeba sie uczyc cale zycie.
Merys jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2011-10-06, 00:21   #140
kotnaplocie
Raczkowanie
 
Avatar kotnaplocie
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: Mondello
Wiadomości: 324
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Kończąc temat:

Akapit o związkach i partnerstwie miał być z założenia ironiczny. Jeśli odebrałyscie go inaczej - no cóż, może po prostu źle się wyraziłam.

Zdaję sobie sprawę, że jeżeli mój związek z M nie wypali, to bedziemy musieli rozstać się jak w najlepszych stosunkach lub przynjamniej to pozorować, żeby nie zepsuć przyjaźni między nim a moim bratem czy w ogóle sympatii między dwiema rodzinami. Myślę, że jeśli będzie trzeba będziemy umieli rozstać się nie piorąc publicznie brudów.

Związek zaczyna się wtedy, kiedy obie osoby uważają go za związek, ale, jak ktoś słusznie zauważył, w każdym wieku słowo związek oznacza coś innego. W wieku piętnastu lat było to dla mnie głównie rozmawianie czy wspólne wyjścia ( tak, wiem, że dziś rano była informacja, że jakąś trzynastolatkę złapali na uprawianiu seksu z czternastolatkiem w szkolnej toalecie, ale jednak większośc związków w tym wieku tak nie wygląda ). W tej chwili juz związek postrzegam inaczej. I to M musiał się do mnie dostosować, jeśli się chciał ze mną spotykać, bo ja ( zwłaszcza dwa lata temu ) na pewno nie byłabym w stanie dobić do dwudziestoparolatków. Myślę, że z roku na rok ta różnica stanie sie coraz mniej odczuwalna. Zobaczymy.

A kończąc temat moich studiów - jakieś sensowne plany drogi zawodeowej pomagają mi ułożyc osoby, którym samym sie udało ( kiedyś mój tata, teraz mój brat ), korzystam też z porad ludzi, którzy pracują w tym zawodzie. I... wiem, że to dalej niczego nie gwarantuje. na ile się da, staram się zabezpieczać, ale też nie zamierzam od razu rezygnować z wymarzonego kierunku i pracy, bo może mi sie nie udać. I tyle.

bardzo dziekuję wszystkim za pomoc, w tym tą zawartą w prywatnych wiadomościach. Naprawdę sporo z tego mi pomogło, a inne rzeczy skłoniły mnie do przemyśleń - choć nie zawsze do zmiany zdania.
kotnaplocie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-02, 20:09   #141
201705250955
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 8 665
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

Myślałam ostatnio o sobie i o Wizażu i przypomniałam Twój temat- a więc co u Was?
Pozdrawiam
201705250955 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2012-02-03, 19:54   #142
Brangien
Rozeznanie
 
Avatar Brangien
 
Zarejestrowany: 2011-12
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 725
Dot.: Dom, mężczyzna, operacja - moje rozważania

A ja sobie przypomniałam, że obserwowałam ten wątek jeszcze zanim założyłam konto i teraz dzięki Wizażance Asia_asia znów wypłynął... Też jestem ciekawa co u ciebie.
Pozdrawiam ciepło.
__________________
Brangien jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 17:53.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.