Seks: przed czy po ślubie?

[Sophie86]

Cóż, jak dla mnie powody dla których lepiej się wstrzymać z seksem do ślubu są dwa. I to mają zastosowanie tylko w przypadku specyficznego charakteru/ podejścia do życia. Jak się para rozstaje, to kiedy łączył ich seks, zostaje więcej wspomnień, po rozstaniu mogą cierpieć bardziej niż para, której nie łączyła intymność. Drugi powód - kiedy ktoś (kobieta, facet) szuka związku, gdzie jest miłość i poczucie akceptacji, a w pewnym momencie jest sam - ma motywację, żeby poczekać, a nie szukać przygodnych kontaktów seksualnych, ryzykownych zresztą. I głównie o to ryzyko się rozchodzi. Jak już wcześniej napisałam, to są powody, które pasują określonym osobom, o specyficznych poglądach (seks tylko w związku, gdzie jest uczucie; wiara w małżeństwo jako bycie ze sobą dopóki śmierć nie rozłączy).

Znam bardzo dużo dziewczyn ze środowisk katolicko-religijnych, gorących orędowniczek czystości. Większość z nich nie była w poważnych związkach, gdzie mogły pojawić się dylematy - kochać się, czy nie. Kilka z nich nawet w wieku 23 i więcej lat nawet nie miało doświadczenia pocałunku. Te mające chłopaka często zachowywały się względem niego jak do przyjaciela, takie pary brały nawet śluby. Podobno są szczęśliwe, seks uprawiają (są dzieci), ale ciężko było zauważyć jakiś element delikatnej nawet zmysłowości. Naprawdę łatwo jest gloryfikować czystość, gdy jest się w związku, gdzie jest dużo ciepłych i przyjacielskich uczuć, a nie ma czułości kojarzących się raczej z intymnością.

Znam kilka par wierzących, które nie poczekały (były też wyrzuty sumienia, wiadomo), ale ta decyzja wynikała z zaangażowania, miłości. Wiele jest już po ślubie, są szczęśliwymi małżeństwami. Wiem nawet o parach, które muszą mieć dłuższy okres abstynencji. Jest trudniej, ale trwają przez ten czas.

Dużo dziewczyny pisały o dopasowaniu, ten element zawsze jest. W wielu przypadkach rozmowa i wspólne kompromisy doprowadzają do tego, że seks jest bardzo satysfakcjonujący. Ale czasami się nie da. Czekanie do ślubu nie zawsze gwarantuje, że zawsze para się dopasuje. Mam wśród znajomych przypadek małżeństwa prawie na włosku, gdzie żona chciałaby się kochać z mężem, a mąż jej unika. Albo inny znajomy, którego żona po 2 miesiącach wspólnego życia opuściła bez słowa. Czekali. I tu największy dramat, bo nie dostał unieważnienia.

Czasami też zastanawiam się, jak parom z nastawieniem ortodoksyjnego czekania do ślubu udaje się dograć. Jest związek, narzeczeństwo - nierzadko kilkuletni staż, a tu nic nie można poza niewinnym pocałunkiem. Jak pocałunek zbyt namiętny, to grzech. Nie mówiąc o innych formach bliskości. I nagle pstryk, ślub i już można. Smutne to trochę, bo jak się okazuje dużo starszych wierzących małżeństw seks małżeński oderwany od prokreacji kojarzy z grzechem (nie mam oficjalnych badań, problem istnieje - sądząc po publikacjach o. Knotza, czy też prowadzonych przez niego rekolekcjach z pytaniami od wiernych). Zdarza się, że pary decydujące się na czystość mają wyobrażenia, że po małżeńskim pierwszym razie natychmiast będą fajerwerki, bo to uwieńczenie ich miłości, oczekiwanie. A tu dłuuuga droga do zgrania. Podobna jak u par, które nie czekały, a które może były zdrowsze o nierealistyczne wyobrażenia.

[54ce3fbc88f185a301100989ca5a9ee48614e14d_61d631024e2fc]

Hmm,tak przez przypadek trafiłam na ten wątek, i chciałabym poznac ,wasz punkt widzenia,jeżeli chodzi o moje podejście..
Lat mam 20 , i jestem dziewicą.. chce zaznaczyc ,że czekanie do ślubu ,też u mnie nie wchodzi w grę..
Mam spore potrzeby seksualne , masturbowac zaczełam się w wieku 17 lat, i jest to nieodłączna częsc mojego życia, robie to każdego dnia, mogłabym nawet 3,4 razy.. o ile tylko ,czas i możliwosc, mi na to pozwalają.. film porno ,też zdarza mi się oglądac..

Aktualnie, jestem sama..nie mam faceta więc zdecydowałam się, ,że poczekam aż stworze z kimś związek,i znajdę dla Siebie odpowiedniego partnera..nie chcę kierowac się swoimi popędliwościami...potrafi ę,nad Sobą ponowac.

I właśnie zastanawia,mnie w kwesti zachowania czystosc do ślubu,jeżeli para,już po zawarciu małżeństwa..może niedopoasowac się pod kontem ,upodobań seksualnych..własnych ,potrzeb i preferencji.
To równie dobrze ,może tak się zdarzyc w normalnym związku... gdy dwoje ludzi dopiero zaczyna , swoje intymne porzycie.
Osobiście, gdybym trafiła na faceta..któremu wystarczyłby stosunek , raz na tydzień, mimo wszystko nie byłoby to dla mnie jakiś problem nie do przeskoczenia..w związku ,mogą też zaistniec jakieś kompromisy..napewno w takiej ,sytuacji.. nie zrezygnowałabym z masturbacji.. ale gdybym ,kochała swojego partnera..układałoby się między nami poza ,łóżkiem.. to nie zrezygnowałam z tego, z takiego powodu..
To zależy, od wielu czyników.. bo niektóre rzeczy ,można zaakceptowac, zwłaszcza jak kocham drugą osobę..
A sex ,przed ślubem ,jest baardzo ważny..mimo wszystko nie rozumiem, jeżeli .ludzie kochają się, chcą byc razem, wiążą przyszłosc ze Sobą, chcą się pobrac ..to PO CO czekac? co to zmieni?

[Madaaa]

Napisane przez mpt

Chyba już pisała, że to NIEMOŻLIWE, żeby spokoju na co dzień człowiek lubił taki seks. Masz swoją odpowiedź
O, mam - co prawda zacytowane(na tej stronie), ale nie chce mi się już szukać tej konkretnej odpowiedzi: "powiem tak: temperament drugiej osoby w jakimś stopniu przekłada się na preferencje łóżkowe. na pewno spokojny facet nie będzie lubił darcia za włosy i przemocy fizycznej w łóżku nie?"

Strone wcześniej cytowałam jej wypowiedź. Jak juz pisałam bzdura Pisał ślepy o kolorach....

[Serenely]

Natashaa13, no i masz o wiele zdrowsze podejście.

[Madaaa]

Napisane przez Sophie86

Cóż, jak dla mnie powody dla których lepiej się wstrzymać z seksem do ślubu są dwa. I to mają zastosowanie tylko w przypadku specyficznego charakteru/ podejścia do życia. Jak się para rozstaje, to kiedy łączył ich seks, zostaje więcej wspomnień, po rozstaniu mogą cierpieć bardziej niż para, której nie łączyła intymność. Drugi powód - kiedy ktoś (kobieta, facet) szuka związku, gdzie jest miłość i poczucie akceptacji, a w pewnym momencie jest sam - ma motywację, żeby poczekać, a nie szukać przygodnych kontaktów seksualnych, ryzykownych zresztą. I głównie o to ryzyko się rozchodzi. Jak już wcześniej napisałam, to są powody, które pasują określonym osobom, o specyficznych poglądach (seks tylko w związku, gdzie jest uczucie; wiara w małżeństwo jako bycie ze sobą dopóki śmierć nie rozłączy).

Znam bardzo dużo dziewczyn ze środowisk katolicko-religijnych, gorących orędowniczek czystości. Większość z nich nie była w poważnych związkach, gdzie mogły pojawić się dylematy - kochać się, czy nie. Kilka z nich nawet w wieku 23 i więcej lat nawet nie miało doświadczenia pocałunku. Te mające chłopaka często zachowywały się względem niego jak do przyjaciela, takie pary brały nawet śluby. Podobno są szczęśliwe, seks uprawiają (są dzieci), ale ciężko było zauważyć jakiś element delikatnej nawet zmysłowości. Naprawdę łatwo jest gloryfikować czystość, gdy jest się w związku, gdzie jest dużo ciepłych i przyjacielskich uczuć, a nie ma czułości kojarzących się raczej z intymnością.

Znam kilka par wierzących, które nie poczekały (były też wyrzuty sumienia, wiadomo), ale ta decyzja wynikała z zaangażowania, miłości. Wiele jest już po ślubie, są szczęśliwymi małżeństwami. Wiem nawet o parach, które muszą mieć dłuższy okres abstynencji. Jest trudniej, ale trwają przez ten czas.

Dużo dziewczyny pisały o dopasowaniu, ten element zawsze jest. W wielu przypadkach rozmowa i wspólne kompromisy doprowadzają do tego, że seks jest bardzo satysfakcjonujący. Ale czasami się nie da. Czekanie do ślubu nie zawsze gwarantuje, że zawsze para się dopasuje. Mam wśród znajomych przypadek małżeństwa prawie na włosku, gdzie żona chciałaby się kochać z mężem, a mąż jej unika. Albo inny znajomy, którego żona po 2 miesiącach wspólnego życia opuściła bez słowa. Czekali. I tu największy dramat, bo nie dostał unieważnienia.

Czasami też zastanawiam się, jak parom z nastawieniem ortodoksyjnego czekania do ślubu udaje się dograć. Jest związek, narzeczeństwo - nierzadko kilkuletni staż, a tu nic nie można poza niewinnym pocałunkiem. Jak pocałunek zbyt namiętny, to grzech. Nie mówiąc o innych formach bliskości. I nagle pstryk, ślub i już można. Smutne to trochę, bo jak się okazuje dużo starszych wierzących małżeństw seks małżeński oderwany od prokreacji kojarzy z grzechem (nie mam oficjalnych badań, problem istnieje - sądząc po publikacjach o. Knotza, czy też prowadzonych przez niego rekolekcjach z pytaniami od wiernych). Zdarza się, że pary decydujące się na czystość mają wyobrażenia, że po małżeńskim pierwszym razie natychmiast będą fajerwerki, bo to uwieńczenie ich miłości, oczekiwanie. A tu dłuuuga droga do zgrania. Podobna jak u par, które nie czekały, a które może były zdrowsze o nierealistyczne wyobrażenia.

Rzadko slyszy się, że po pierwszym razie u kogokolwiek były fajerwerki. Wiekszość dziewic czy prawiczków potrzebuje dlugiego stażu, żeby dojść do przyjemności, czy do zgrania. Gorzej jak się nie uda. Wystarczy wejść na wizaz i pojawia się masę wątków z seks problemami. Po za tym bardzo często jest powodem rozstań. Wbrew pozorom seks nie jest taki łatwy Potrzeba do niego dwoje ludzi, którzy chociaz po cześci mają podobne upodobania. Nie wiem jak wy, ale ja dlugo sie uczylam Dalej z tz sie uczymy, eksperymentujemy. Ktoś kto nigdy tego nie robił nie jest w stanie powiedziec co go kręci. Zresztą wiecie jak bardzo zmieniaja się upodobania w tym temacie. Pewnie nie jedna osoba robi rzeczy o ktorych wczesniejj sama by siebie nie podejrzewala Jeśli jedno z nas byloby ograniczone, to nie wiem czy bylibyśmy szczęśliwi. A Seks daje duzo szczescia i nic tak nie zbliza ludzi. A problemy w lozku mogą dwoje ludzi zwyczajnie poroznić i rozdzielić. I miłość nie pomoże.
W ogole ja wolę mieć mężczyznę, niż przyjaciela. Bo chodzeni ze sobą przez X lat bez chwil intymności to jak spotykanie sie z przyjacielem i nazywanie go chłopakiem. Między partnerami powinno być porządanie, jeśli ktoś hamuje je przez trzy lata to mam watpliwosci czy ono w ogole bylo. A jesli bylo gdzies na początku, a przez wstrzymywanie się zgasło to jak sens ma taki związek ? przecież ślub nie dziala jak magiczna różdżka, która nagle wszystko zmieni.

[patrysiowa_]

Napisane przez mickeymouse20

myślałam że odpowiedź o analu wystarczy. wiec:
-nie zgodziłabym się za poniżanie mnie w łóżku, zadawanie bólu czy cokolwiek innego. nie wyobrażam sobie żeby facetowi sprawiało przyjemność poniżanie mnie i traktowanie jak szmatę. kobiete którą sie kocha traktować jak szmatę? bić? Jezu naprawdę nie wiem jakim ludziom coś takiego sprawia przyjemność, na dobrą sprawę nie wiem nawet jak odpowiedzieć na to pytanie, jestem zaskoczona ze padło na poważnie. jeżeli podnieca go to, niech sie leczy.
- nie masturbuję się
-mam normalne libido, moja decyzja nie wynika z braku potrzeb z seksualnych ale z tego, co już opisałam w poście #28
-jeżeli facet nie zaakceptuje mojej decyzji, droga wolna

i roozwód tydzień po slubie! cała kasa w błoto

Napisane przez mpt

Wiara to okrutna wyrocznia. To trochę droga na skróty przez pole minowe. Uwierz - nie sprawdzaj. Nie da się - moim zdaniem - wierzyć we wszystkie dogmaty Kościoła. Rezygnując z seksu walczysz z biologią, ale zawsze przegrasz. Albo zabijesz popęd, popadniesz we frustrację, albo będziesz masturbował się, a tym samym grzeszył.

A już zupełnie obrzydza mnie - mnie, osobę niewierzącą - maczanie Boga w kwestiach genitalnych. Tarzanie Absolutu w spermie. Maczając wiarę w pochwie Katolicy uwłaczają własnej wierze.

Napisane przez mickeymouse20

a ciebie po prostu trzeba ignorować, nie ma innej rady twój konformizm (sprawdź w słowniku) sięgnął szczytu. do dyskusji nie wniesiesz nic- bo nic nie masz, wpadasz na wątki sprawdzić "kto silniejszy", jakich argumentów jest więcej, podpinasz sie pod czyjeś zdanie i jak taki przydupas przytakujesz. życzę powodzenia w realu.

Napisane przez mickeymouse20

następna intelektualistka. po pierwsze: nie ja założyłam wątek. po drugie: nie pytam cie czy lepiej przed czy po, WIEM, ze lepiej po, a tu wyrażam swoje zdanie, w tym celu został założony wątek.

Nie ty założyłaś wątek ale to ty wjechałaś w ogóle z tematem na inny wątek, więc powstał ten, jakbyś nie wiedziała
Poza tym jak ty sie nazywasz wierzącą? Wjeżdżasz na NORMALNE dziewczyny które NORMALNIE wyrażają swoje zdanie, bo co, bo ty jesteś najlepsza i najmądrzejsza? Debilki robisz z dziewczyn bo wypowiadają się na wątku? Argumenty są argumentami, nie możesz zdzierżyć tego, że twoje są słabsze dlatego już z chamstwem wyskakujesz. Nieładnie :/

[mickeymouse20]

Napisane przez patrysiowa_

Argumenty są argumentami, nie możesz zdzierżyć tego, że twoje są słabsze

argumentów mi nie brakuje, brakuje mi cierpliwości dla kogoś, kto próbuje mi wmówić że jestem ograniczona i ślepa. jasne ze nie mam doświadczenia z seksem- jak mogę mieć, skoro go nie uprawiałam? i owszem- jestem przekonana że Bóg poukłada moje małżeńskie relacje (przy ogromnym wysiłku moim i mojego przyszłego męża) właśnie dlatego, że tak mi powiedział (Ps 37, 4-5) i dlatego, że zaufałam Mu, czekając z seksem.

1. Około 60% małżeństw rozpoczyna się wspólnym zamieszkiwaniem (inaczej: kohabitacją, konkubinatem). Większość tych par uznaje to za dobrą decyzję, sposób na prawdziwe poznanie się i inwestycję w jakość relacji. Jednak w rzeczywistości zwiększa to prawdopodobieństwo rozwodu. Niemal 70% małżeństw, które rozpoczynają się tzw. „związkiem na próbę” – rozwodzi się.

Hariett McManus, Living together: Myths, Risks And Answers (Howard Books, 2008)

McManus, która przestudiowała na potrzeby swej książki setki badań naukowych podkreśla, że żadne badanie nie wykazało absolutnie żadnych korzyści z konkubinatu dla trwałości i jakości relacji w parze.

2.Wiele badań pokazuje, że pary, które żyją w konkubinacie zanim zawrą związek małżeński rozwodzą się częściej, niż te które tego nie robią.

Georgina Binstock and A. Thornton, “Separations, Reconciliations and Living Apart in Cohabiting and Marital Unions,” Journal of Marriage and Family 65 (2003): 432-443


3. Wiele osób zakochanych, zamieszkujących z partnerem inwestuje w relację tak dużo, że ciągnie go mimo oczywistych dla osób trzecich sygnałów, że związek nie ma szans powodzenia. Na przykład, para wierzy, że potrafi kłócić się w sposób nieszkodliwy dla związku, mimo iż kłótnie wybuchają praktycznie co chwilę

Kelly, C , Huston, T. L., & Cate, R. M. (1985). Premarital relationship correlates of the erosion of satisfaction in marriage. Journal of Social and Personal Relationships, 2, 167-178.

tyle z mojej strony, teraz mozecie sie pozabijać

[beznadziejny123]

Wspaniałe statystyki, setki badań! Coś wspaniałego! A teraz idź poszukaj badań, które pokazują czy oszołomy religijne i osoby naiwne, o bardzo niskim poziomie inteligencji i kultury są szczęśliwe w życiu.

[mpt]

Napisane przez mickeymouse20

argumentów mi nie brakuje, brakuje mi cierpliwości dla kogoś, kto próbuje mi wmówić że jestem ograniczona i ślepa. jasne ze nie mam doświadczenia z seksem- jak mogę mieć, skoro go nie uprawiałam? i owszem- jestem przekonana że Bóg poukłada moje małżeńskie relacje (przy ogromnym wysiłku moim i mojego przyszłego męża) właśnie dlatego, że tak mi powiedział (Ps 37, 4-5) i dlatego, że zaufałam Mu, czekając z seksem.

1. Około 60% małżeństw rozpoczyna się wspólnym zamieszkiwaniem (inaczej: kohabitacją, konkubinatem). Większość tych par uznaje to za dobrą decyzję, sposób na prawdziwe poznanie się i inwestycję w jakość relacji. Jednak w rzeczywistości zwiększa to prawdopodobieństwo rozwodu. Niemal 70% małżeństw, które rozpoczynają się tzw. „związkiem na próbę” – rozwodzi się.

Hariett McManus, Living together: Myths, Risks And Answers (Howard Books, 2008)

McManus, która przestudiowała na potrzeby swej książki setki badań naukowych podkreśla, że żadne badanie nie wykazało absolutnie żadnych korzyści z konkubinatu dla trwałości i jakości relacji w parze.

2.Wiele badań pokazuje, że pary, które żyją w konkubinacie zanim zawrą związek małżeński rozwodzą się częściej, niż te które tego nie robią.

Georgina Binstock and A. Thornton, “Separations, Reconciliations and Living Apart in Cohabiting and Marital Unions,” Journal of Marriage and Family 65 (2003): 432-443


3. Wiele osób zakochanych, zamieszkujących z partnerem inwestuje w relację tak dużo, że ciągnie go mimo oczywistych dla osób trzecich sygnałów, że związek nie ma szans powodzenia. Na przykład, para wierzy, że potrafi kłócić się w sposób nieszkodliwy dla związku, mimo iż kłótnie wybuchają praktycznie co chwilę

Kelly, C , Huston, T. L., & Cate, R. M. (1985). Premarital relationship correlates of the erosion of satisfaction in marriage. Journal of Social and Personal Relationships, 2, 167-178.

tyle z mojej strony, teraz mozecie sie pozabijać

Co ma wspólne mieszkanie do seksu przedmałżeńskiego?
Już pomijam zwroty "wiele osób", "wiele badań".

[Serenely]

A gdzie badania związane z seksem u osób, które go przed ślubem uprawiają i nie...? Pewnie statystyki były zbyt miażdżące.

[klempaa]

Napisane przez mickeymouse20

1. Około 60% małżeństw rozpoczyna się wspólnym zamieszkiwaniem (inaczej: kohabitacją, konkubinatem). Większość tych par uznaje to za dobrą decyzję, sposób na prawdziwe poznanie się i inwestycję w jakość relacji. Jednak w rzeczywistości zwiększa to prawdopodobieństwo rozwodu. Niemal 70% małżeństw, które rozpoczynają się tzw. „związkiem na próbę” – rozwodzi się.

Hariett McManus, Living together: Myths, Risks And Answers (Howard Books, 2008)

McManus, która przestudiowała na potrzeby swej książki setki badań naukowych podkreśla, że żadne badanie nie wykazało absolutnie żadnych korzyści z konkubinatu dla trwałości i jakości relacji w parze.

Chętnie bym zobaczyła, jakie to setki badań naukowych (tylko nie zrobionych przez kościół, niezależnych) przestudiowała ta pani. Niestety - dla mnie nie jest osobą obiektywną w tej kwestii (mówię to bo znam jej wypowiedzi).

Napisane przez mickeymouse20

2.Wiele badań pokazuje, że pary, które żyją w konkubinacie zanim zawrą związek małżeński rozwodzą się częściej, niż te które tego nie robią.

Georgina Binstock and A. Thornton, “Separations, Reconciliations and Living Apart in Cohabiting and Marital Unions,” Journal of Marriage and Family 65 (2003): 432-443


3. Wiele osób zakochanych, zamieszkujących z partnerem inwestuje w relację tak dużo, że ciągnie go mimo oczywistych dla osób trzecich sygnałów, że związek nie ma szans powodzenia. Na przykład, para wierzy, że potrafi kłócić się w sposób nieszkodliwy dla związku, mimo iż kłótnie wybuchają praktycznie co chwilę

Kelly, C , Huston, T. L., & Cate, R. M. (1985). Premarital relationship correlates of the erosion of satisfaction in marriage. Journal of Social and Personal Relationships, 2, 167-178.

tyle z mojej strony, teraz mozecie sie pozabijać

Co do całej wypowiedzi: po pierwsze, prawa autorskie wymagają, byś podawała źródło cytowanych słów a nie przypisywała je sobie, jako swoje własne. Bardzo nieładnie. W takim razie ja link podam -> KLIK
Niestety - dla mnie osobiście nie jest to wiarygodne źrodło, a żeby odnieść się do pozostałych 2 cytatów musiałabym przeczytać te artykuły - niestety czasu na to w tym momencie nie mam.
Dlaczego źródło nie jest wiarygdne? Bo pokazuje tylko jeden punkt widzenia - bardzo, ale to bardzo nastawiony na wartości powszechnie kojarzone z KK.


Poza tym - nie wiem co te cytaty mają do seksu przedmałżeńskiego.....

[Nuova]

Napisane przez mickeymouse20

tyle z mojej strony, teraz mozecie sie pozabijać

Iście katolickie podejście. Na miejscu innych wierzących Wizażanek by mi było wstyd za Twoje prostackie, ograniczone zachowanie.

[patrysiowa_]

Napisane przez Nuova

Iście katolickie podejście. Na miejscu innych wierzących Wizażanek by mi było wstyd za Twoje prostackie, ograniczone zachowanie.

Właśnie to mnie śmieszy w takich ludziach, co się uważają, że są katolikami a tak na prawdę gie. prawda

[Capresse]

Napisane przez patrysiowa_

Właśnie to mnie śmieszy w takich ludziach, co się uważają, że są katolikami a tak na prawdę gie. prawda

Wiesz, 97% skazańców we więzieniach to zagorzali katolicy Była taka kampania reklamowa, która narobiła trochę zamieszania: "Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę". Dlaczego w takim razie na więzieniach nie wiszą szyldy z napisem: "Zabijam, kradnę, wierzę" ?

[patrysiowa_]

Napisane przez Capresse

Wiesz, 97% skazańców we więzieniach to zagorzali katolicy Była taka kampania reklamowa, która narobiła trochę zamieszania: "Nie zabijam, nie kradnę, nie wierzę". Dlaczego w takim razie na więzieniach nie wiszą szyldy z napisem: "Zabijam, kradnę, wierzę" ?

paranoje

[maxiu13]

Wasz stosunek do mickeymouse jest żenujący. Dziewczyna próbuje logicznie i konstruktywnie wyrazić swoje zdanie, a Wy dyskutujecie w taki sposób: "Nie wiem jak ograniczonym trzeba być...""Ślepym...", itd., a później podajecie swoje argumenty. Powiem tak, po takim początku nie mają one żądnego znaczenia. Takie "wstawki" oceniające ludzi kończą wszelką dyskusję i sprowadzają na żałosny poziom. Najgorsze, że macie czelność mieć do niej pretensje o to, że się zdenerwowała czy uniosła. Dokonujecie publicznego linczu za zachowania, które sprowokowałyście. Temat jest wart dyskusji, ale nie na takim poziomie.

[klempaa]

Napisane przez maxiu13

Dokonujecie publicznego linczu za zachowania, które sprowokowałyście.

Odniosę się tylko do tego.
Temat sprowokowała sama Mickeymouse, wyskakując jak Filip z konopii w innym wątku (na temat łóżkowych wpadek - jakby jedno miało cokolwiek do drugiego) z tym, że ona zachowa czystość do ślubu.

[Serenely]

Maxiu - zacznijmy od tego, że ona nie dyskutowała logicznie i konstruktywnie. Do reszty się nie odniosę, bo jej zachowanie w stosunku do nas nie było lepsze (kpina, ironia, obraza).

[maxiu13]

Kpina i ironia była po "wstawkach", które wyżej opisałem. Po drugie wypowiedź wyżej. "Temat sprowokowała sama Mickeymouse". Powiedz mi klempa, jakie to ma znaczenie. Pojawił się temat, więc dyskutujemy. To, że ona go zaczęła, w żaden sposób nie uprawnia nikogo do kontrargumentowania w stylu "jak ograniczonym trzeba być". Z tego co obserwowałem, zastanowiła się i napisała w tamtym wątku, że to nie temat na taką dyskusję i powstał ten. Ale skoro moje zarzuty odpierasz czymś takim "Temat sprowokowała sama Mickeymouse, wyskakując jak Filip z konopii w innym wątku (na temat łóżkowych wpadek - jakby jedno miało cokolwiek do drugiego) z tym, że ona zachowa czystość do ślubu.", to nie tyle, że nie jest to argument. Przykre jest o czym to świadczy.

[Serenely]

Taaak? To powiedz mi czym ja ją obraziłam, że się zaczęła na mnie bez powodu rzucać, hm? Nie prowokowałam jej - sama nie mogła się powstrzymać od zaczepek i ironicznych sformułowań (a jak masz jakiś problem z czytaniem ze zrozumieniem, to trudno).

Myślę, że dyskusja idzie w złym kierunku, bo na chwilę obecną prowadzi do wzajemnego nawrzucania sobie.

[ILTheCure]

Maxiu- czyżby alter ego micky ? Bo, aż dziwne, że zaledwie kilka postów, rejestracja teraz i akurat w tym wątku trzeba ruszyc z odsieczą.

A określenia: trzeba byc ograniczonym użyłam ja. I nie miało ono NIC wspólnego z jej czystością do ślubu. Sobie doczytaj bo powtarzac się nie będę.

P.s Może ktoś sprawdzic czy to są te same osoby? Bo wydaje mi się to oczywiste, że to męskie alter ego Micky, ale dobrze byłoby wiedziec na pewno.

[Madaaa]

Ja tylko dodam, że sama Mickeymouse nie ma czystego sumienia. Bardzo pogardliwie podchodzi do ludzi uprawiajacych juz seks. Nie raz tutaj kogos obrazila. Widac uprzedzenie i to, że bardzo sie wywyzsza ponad tych co już seks uprawiaj. Ja szanuje czyjaś decyzję, ale nie ten ktoś uszanuje innych ludzi. Próżność od niej kipi. Nazywa się wierzącą, ale jakoś tego nie widać. Skoro jest tak bardzo chce iść za Bogiem niech pokazuje to także w innych sytuacjach a nie tylko w błonie dziewiczej.

[maxiu13]

Nie ważne z czym te określenia mają coś wspólnego. Nie mówiłem też Ty i Ty konkretnie jesteś winna. Mówię, że ta dyskusja wygląda nie tak jak powinna i nie zaczęło się to od mickey. A co do mojej rejestracji, no cóż, powtórzę się. Jeżeli taki jest Twój argument, to o czym to świadczy? Mnie zależy na tym, żeby ktoś chociaż wysilił się i spróbował dostrzec to piękno czystości przed ślubem. A to, że już współżył nie przekreśla tu tego, bo wbrew przekonaniom niektórych, nie chodzi tu o "kawałek błony".

[201607040946]

Napisane przez ILTheCure

P.s Może ktoś sprawdzic czy to są te same osoby? Bo wydaje mi się to oczywiste, że to męskie alter ego Micky, ale dobrze byłoby wiedziec na pewno.

To może chyba tylko Złośliwiec, ja widzę IP jedynie w dziale, który moderuję

Co do wątku - miałam się nie wypowiadać, ale cóż...

[mickeymouse20]

Napisane przez ILTheCure

Maxiu- czyżby alter ego micky ? Bo, aż dziwne, że zaledwie kilka postów, rejestracja teraz i akurat w tym wątku trzeba ruszyc z odsieczą.

A określenia: trzeba byc ograniczonym użyłam ja. I nie miało ono NIC wspólnego z jej czystością do ślubu. Sobie doczytaj bo powtarzac się nie będę.

P.s Może ktoś sprawdzic czy to są te same osoby? Bo wydaje mi się to oczywiste, że to męskie alter ego Micky, ale dobrze byłoby wiedziec na pewno.

taak, z pewnością zbulwersowany to też moje alter ego, bo was zjechał za prostackie zachowanie, a ma dopiero 2 wiadomości? swoją drogą, nawet się nie odniosłyście do tego postu, cóż "A teraz idź poszukaj badań, które pokazują czy oszołomy religijne i osoby naiwne, o bardzo niskim poziomie inteligencji i kultury są szczęśliwe w życiu" jeżeli taka ma być reakcja na moje przekonania, to jakim prawem mówicie mi, ze mam kogokolwiek szanować na tym forum? ktoś obrzuca błotem moje wartości a ja mam go całować po stopach bo jestem katolikiem? coś wam się pomieszało misiaczki, bo nie o to w katolicyźmie chodzi

[maxiu13]

"Może ktoś sprawdzic czy to są te same osoby?"

Niemożliwe! aż trzy osoby mają takie samo zdanie! Musi być coś nie tak!

Mam pomysł. Wróćmy do dyskusji, albo ją zakończmy, bo temat jest wielki i piękny i na pewno nie wart tego, co się tu dzieje.

[Serenely]

Napisane przez mickeymouse20

ktoś obrzuca błotem moje wartości a ja mam go całować po stopach bo jestem katolikiem? coś wam się pomieszało misiaczki, bo nie o to w katolicyźmie chodzi

Ale się teraz uśmiałam. Wiesz co to pokora, skromność...? Ascetyzm? To wszystko ma DUŻO wspólnego z chrześcijaństwem. Jeśli podchodzisz do tego na zasadzie "wy nie jesteście mili, ja też nie", nie ośmielaj się nazywać siebie Katoliczką czy Chrześcijanką.

[ILTheCure]

Napisane przez mickeymouse20

taak, z pewnością zbulwersowany to też moje alter ego, bo was zjechał za prostackie zachowanie, a ma dopiero 2 wiadomości? swoją drogą, nawet się nie odniosłyście do tego postu, cóż "A teraz idź poszukaj badań, które pokazują czy oszołomy religijne i osoby naiwne, o bardzo niskim poziomie inteligencji i kultury są szczęśliwe w życiu" jeżeli taka ma być reakcja na moje przekonania, to jakim prawem mówicie mi, ze mam kogokolwiek szanować na tym forum? ktoś obrzuca błotem moje wartości a ja mam go całować po stopach bo jestem katolikiem? coś wam się pomieszało misiaczki, bo nie o to w katolicyźmie chodzi

Chciałabym zauważyc, że ja Cię nie obraziłam, za to Ty po mnie pojechałaś równo.

Dodatkowo się wywyższasz, jesteś pyszna, brak Ci odrobiny pokory to jedne z grzechów głównych katolików.

Serio dziewczyno, zachowujesz się jakby ta błona była Twoją świętością w momencie kiedy zachowanie jest skandaliczne.

I tak, może inni i użyli wobec Ciebie bardziej lub mniej obraźliwych słów. Jednak oni się za super wiernych katolików nie uważają. A wiesz jak głosił Jezus Chrystus? On mówił, że jeśli ktoś da Ci policzek, to nadstaw mu drugi.

Zaskoczę Cię pewnie teraz, ale jestem wierząca. Mój Tż nawet bardziej. Decyzję o współżyciu podjęliśmy po ponad roku związku, kiedy tak de facto wiedzieliśmy już, że chcemy iśc razem przez życie, ale ze ślubem musimy poczekac na odpowiednie warunki materialne. Kochamy się, szanujemy, dla siebie jesteśmy pierwsi, nasz seks to nie tylko namiętnośc i pożądanie, ale także właśnie miłośc. I oboje sobie myślimy, że kościół musi miec jakieś zasady, ale bardzo wątpię by taka miłośc fizyczna i mentalna obrażała i gorszyła Boga, a o Boga tutaj przecież chodzi. Jednak skoro kościół ma zasady to od ponad 3 lat nie przyjmujemy sakramentów. Ani pokuty, ani eucharystii. Coś za coś, jak to się mówi. Będzie u nas miesięczny okres wstrzemięźliwości między 1-wszą a drugą spowiedzią przedślubną. I dla nas to jest w porządku. Nie żałujemy, że zdecydowaliśmy się uprawiac seks. Dodatkowo jestem dobrym człowiekiem (tak obiektywnie myśląc). Staram się pomagac innym. Nie powiem w jaki sposób, bo to nie miejsce żeby się chwalic czy licytowac, ale robię pewne rzeczy ot, z potrzeby serca. Mam wielu znajomych, ludzi wierzących właśnie. I wybacz, ale osoby takie jak Ty, tylko sprawiają, że WSTYD się przyznac do swoich przekonań, bo od razu jest się kojarzonym z takimi skrajnymi, i nie mającymi NIC wspólnego z wiarą zachowaniami jak Twoje.

[Madaaa]

Napisane przez ILTheCure

Chciałabym zauważyc, że ja Cię nie obraziłam, za to Ty po mnie pojechałaś równo.

Dodatkowo się wywyższasz, jesteś pyszna, brak Ci odrobiny pokory to jedne z grzechów głównych katolików.

Serio dziewczyno, zachowujesz się jakby ta błona była Twoją świętością w momencie kiedy zachowanie jest skandaliczne.

I tak, może inni i użyli wobec Ciebie bardziej lub mniej obraźliwych słów. Jednak oni się za super wiernych katolików nie uważają. A wiesz jak głosił Jezus Chrystus? On mówił, że jeśli ktoś da Ci policzek, to nadstaw mu drugi.

Zaskoczę Cię pewnie teraz, ale jestem wierząca. Mój Tż nawet bardziej. Decyzję o współżyciu podjęliśmy po ponad roku związku, kiedy tak de facto wiedzieliśmy już, że chcemy iśc razem przez życie, ale ze ślubem musimy poczekac na odpowiednie warunki materialne. Kochamy się, szanujemy, dla siebie jesteśmy pierwsi, nasz seks to nie tylko namiętnośc i pożądanie, ale także właśnie miłośc. I oboje sobie myślimy, że kościół musi miec jakieś zasady, ale bardzo wątpię by taka miłośc fizyczna i mentalna obrażała i gorszyła Boga, a o Boga tutaj przecież chodzi. Jednak skoro kościół ma zasady to od ponad 3 lat nie przyjmujemy sakramentów. Ani pokuty, ani eucharystii. Coś za coś, jak to się mówi. Będzie u nas miesięczny okres wstrzemięźliwości między 1-wszą a drugą spowiedzią przedślubną. I dla nas to jest w porządku. Nie żałujemy, że zdecydowaliśmy się uprawiac seks. Dodatkowo jestem dobrym człowiekiem (tak obiektywnie myśląc). Staram się pomagac innym. Nie powiem w jaki sposób, bo to nie miejsce żeby się chwalic czy licytowac, ale robię pewne rzeczy ot, z potrzeby serca. Mam wielu znajomych, ludzi wierzących właśnie. I wybacz, ale osoby takie jak Ty, tylko sprawiają, że WSTYD się przyznac do swoich przekonań, bo od razu jest się kojarzonym z takimi skrajnymi, i nie mającymi NIC wspólnego z wiarą zachowaniami jak Twoje.

[ikiki]

ach, myślałam, że wątek umarł, kilka godzin nikt nic nie napisał i przestałam zaglądać, a tu piękna dyskusja

jak tylko znajdę chwilkę po pracy przeczytam dokładnie i się dołącze