Związek a wykształcenie?

[2016050952]

Zgadzam się ze wszystkim, co napisała tutaj Candycotton.

Dla mnie bardziej niż wykształcenie ważna jest inteligencja, obycie, stopień oczytania. Nie robi na mnie wrażenia wykształcenie na poziomie licencjatu, tak jak tytuł magistra z przywołanej już socjologii i politologii. Dorzuciłabym do tego jeszcze pedagogikę i resocjalizację. Zabijcie mnie, ale dla mnie to nie jest wykształcenie.

[201604250941]

Napisane przez kasztanka3

A może się przeprowadził? Bo temu "mojemu" też mamusia usługiwała, jak zmieniał mieszkanie, to ją zawoził do tego nowego, żeby posprzątała I też potem w tym mieszkaniu był straszny syf, zgniłe owoce, kartony po pizzy itp.

O taak, pełno gotowego jedzenia do mikrofalówki i puste opakowania po nich.

Napisane przez Mileva_

Jak Wrocław to nie znam, chyba że "moi" się przenieśli Też nie chcę nikogo obrazić, no ale tak to mi się kojarzy - wieś, baba do garów, ma być cicha i spokojna i jeszcze do rodzenia dzieci, a jak 25 lat i sama to pewnie felerna A już nie daj Boże żeby jakieś mniej typowe zainteresowania były.

Ale co mnie najbardziej zdziwiło, będąc na mgr, studiując inżynierię, cały czas mi usiłował wytłumaczyć, dlaczego nauka się myli i wszystko jest źle, bo Bozia. To tak jakby kreacjonista studiowal astronomię i jeszcze zależało mu na ocenach. Także tego, z facetem muszę się dogadać po prostu, nie musimy rozmawiać o kwantach, może być nawet o garach, ale musi się kleić.

[201609102148]

Napisane przez Kle_oo

Niby tak, ja zawsze się dziwiłam, że oni od tylu lat są małżeństwem. Ja takiego męża w diabły bym pogoniła. Ale przyjaciółka mojej mamy tego nie zrobi i w moim odczuciu to nie kwestia kasy(bo sama może nawet lepiej od niego zarabia) czy miłości, ale statusu społecznego... bo przecież ona jest ŻONĄ DOKTORA a nie jakiegoś magistra czy inżyniera.

No jak doktora. Przecież to ona jest doktorem, a on tylko lekarzem(?)

[kasztanka3]

Napisane przez GoyaLi

Zgadzam się ze wszystkim, co napisała tutaj Candycotton.

Dla mnie bardziej niż wykształcenie ważna jest inteligencja, obycie, stopień oczytania. Nie robi na mnie wrażenia wykształcenie na poziomie licencjatu, tak jak tytuł magistra z przywołanej już socjologii i politologii. Dorzuciłabym do tego jeszcze pedagogikę i resocjalizację. Zabijcie mnie, ale dla mnie to nie jest wykształcenie.

Chodziłam przez rok (akurat padło na klasę maturalną) do liceum w mniejszym mieście (niecałe 100 tys. mieszkańców). Klasa była spora, jakieś 35-40 osób, większość to dziewczyny. I spora część tych dziewczyn (pomijając 5-6, które kończyły szkołę będąc w ciąży i dwie, które do matury nie podeszły wcale) poszła właśnie na pedagogikę.
Dlaczego? "No bo w sumie nie wiem, na co mogę iść, a nawet lubię dzieci". Tak, to cytat z rozmowy z jedną z tych dziewczyn, reszta nie była lepsza. Żadna z nich nie może się poszczycić karierą, kilka pracuje jako "nauczycielka w świetlicy" czy "nauczycielka w bibliotece" w wiejskich podstawówkach, a reszta siedzi na tyłkach w domach i niańczy dzieci, często w liczbie mnogiej.

[201604250941]

Goya - pedagogika to bardzo potrzebne studia i zawód w tej chwili w kraju, brakuje przedszkól i żłobków, aby połowa narodu mogła spokojnie pracować. Resocjalizacja również, o ile ktoś wie na co idzie i ma zamiar faktycznie resocjalizować, a nie uciec przy pierwszym spotkaniu z patologią. A zwykle tak to sie kończy, bo ludzie nie wiedzą jak wygląda prawdziwa patologia.

Bardziej mi chodzi o nastawienie absolwentów, są zwykle kłótliwi, najgorzej jak jeszcze sobie wypiją i zaczną rozmawiać o polityce. Psycholodzy też mnie denerwuja, jeżeli jawnie przeprowadzają psychoanalizę każdego mojego ruchu, zwłaszcza jeśli mieszają do tego Freuda. Musiałam kiedyś słuchać co to mi niby chodzi po głowie, bo trzymam długopis w ręku.

[GgochaA]

Napisane przez drabineczka

bo dla mnie trzeba być głupim żeby nie pójść dalej niż gimnazjum.
najwidoczniej też jestem gnidą, ale wybacz. to nie są czasy mojej babci gdy wybuchła wojna i zamykali ją w piwnicy w obawie przed ruskimi, jak ktoś w 2014 roku w Polsce świadomie porzuca edukacje na gimnazjum, to ma coś nie halo pod sufitem. oczywiście pomijam sytuacje typu rak etc.

Wcale nie musi być sytuacja typu rak czy wojna żeby tak młody człowiek nie dał sobie rady z problemami np. w domu. Znam kilka osób, które zakończyły edukację na gimnazjum, np. kolega po śmierci ojca poszedł do pracy zaraz po gimnazjum żeby pomagać matce. Teraz ma dwadzieścia parę lat, jest oczytanym i inteligentnym człowiekiem, ale edukacji nie udało mu się uzupełnić bo naprawdę ciężko pracował i nadal pracuje, czy to jest powód żeby z taką łatwością go ocenić jako głupiego?

Niesamowita jest niefrasobliwość niektórych w rzucaniu opinii i ocen.

[201604181004]

Napisane przez GgochaA

Wcale nie musi być sytuacja typu rak czy wojna żeby tak młody człowiek nie dał sobie rady z problemami np. w domu. Znam kilka osób, które zakończyły edukację na gimnazjum, np. kolega po śmierci ojca poszedł do pracy zaraz po gimnazjum żeby pomagać matce. Teraz ma dwadzieścia parę lat, jest oczytanym i inteligentnym człowiekiem, ale edukacji nie udało mu się uzupełnić bo naprawdę ciężko pracował i nadal pracuje, czy to jest powód żeby z taką łatwością go ocenić jako głupiego?

Niesamowita jest niefrasobliwość niektórych w rzucaniu opinii i ocen.

dla mnie to nadal bzdu-ra. wybacz. szkoła średnia jakakolwiek czy zawodówka to nie są studia medyczne żeby tego nie zrobić. a rzucenie szkoły po gimnazjum żeby pójść do pracy to tak wielka pomyłka że nie wiem. no głupota dla mnie. 2 lata by tej osoby nie zbawiły, w tym kraju z głodu jeszcze nikt nie umarł, a po ojcu dostałby rente.
wtf

[MsLizard]

Napisane przez drabineczka

dla mnie to nadal bzdu-ra. wybacz. szkoła średnia jakakolwiek czy zawodówka to nie są studia medyczne żeby tego nie zrobić. a rzucenie szkoły po gimnazjum żeby pójść do pracy to tak wielka pomyłka że nie wiem. no głupota dla mnie. 2 lata by tej osoby nie zbawiły, w tym kraju z głodu jeszcze nikt nie umarł, a po ojcu dostałby rente.
wtf

Twój problem polega na tym, że mało wiesz o życiu i sytuacji niektórych ludzi.

[201605061000]

Napisane przez Farmakopea

No jak doktora. Przecież to ona jest doktorem, a on tylko lekarzem(?)

No właśnie?

[semprebambino]

Akurat w tym się z tobą zgadzam. Te renty są na tyle wysokie (chyba 85% zarobków, albo więcej jak jest jeszcze na matkę, albo inne dzieciaki) więc jak z wypłatą ojca sobie rodzili to spokojnie by z tego żyli + jedna osoba mniej do utrzymania.
I chyba nie można tak sobie rzucić szkoły po gimnazjum?

Jak matka pracowała choćby za minimalną krajową to na pewno dali by sobie radę.

[201604250941]

Moi znajomi z trudną sytuacją znaleźli pracę i poszli do zaocznej/wieczorowej zawodówki, robić jakiekolwiek uprawnienia. Poza tym gimnazjalista ma 15 lat, nie może pracować jeszcze przez 3. A jeśli nie zdał tyle razy to przy takim poziomie wiedzy, jak tam się wymaga nie jest zbyt inteligentny jednak. Kadra jak widzi trudną sytuację to przepuści nawet na samych 2.

[201604181004]

no przeeecież, mało wiem o życiu, kompletnie xD

wiesz co xD boże xD
nie, w sumie to chcialam ci nawet coś mądrego odpisać w stylu "nie wiesz czy kiedykolwiek miałam ojca" albo "moja znajoma po wypadku uczyła się przez internet i ma wykształcenie średnie" ale potem zdałam sobie sprawę że dyskusja z kimś kto uważa że porzucenie edukacji na gimnazjum to super pomysł gdy umiera ci rodzic, jest tak bez sensu że lepiej zamilknąć xD

[Luba]

Napisane przez GgochaA

Wcale nie musi być sytuacja typu rak czy wojna żeby tak młody człowiek nie dał sobie rady z problemami np. w domu. Znam kilka osób, które zakończyły edukację na gimnazjum, np. kolega po śmierci ojca poszedł do pracy zaraz po gimnazjum żeby pomagać matce. Teraz ma dwadzieścia parę lat, jest oczytanym i inteligentnym człowiekiem, ale edukacji nie udało mu się uzupełnić bo naprawdę ciężko pracował i nadal pracuje, czy to jest powód żeby z taką łatwością go ocenić jako głupiego?

Niesamowita jest niefrasobliwość niektórych w rzucaniu opinii i ocen.

A matka tez byla ciezko chora?
Nie mieli renty po ojcu? Uczace sie dzieci dostaja dosc sporo.
Nie staral sie o jakies stypendium, dofinansowanie?

[201801191006]

Napisane przez GgochaA

Wcale nie musi być sytuacja typu rak czy wojna żeby tak młody człowiek nie dał sobie rady z problemami np. w domu. Znam kilka osób, które zakończyły edukację na gimnazjum, np. kolega po śmierci ojca poszedł do pracy zaraz po gimnazjum żeby pomagać matce. Teraz ma dwadzieścia parę lat, jest oczytanym i inteligentnym człowiekiem, ale edukacji nie udało mu się uzupełnić bo naprawdę ciężko pracował i nadal pracuje, czy to jest powód żeby z taką łatwością go ocenić jako głupiego?

Niesamowita jest niefrasobliwość niektórych w rzucaniu opinii i ocen.

przecież to jest jakiaś fantastyka.
1. po śmierci rodzica przysługuje renta.
2. kto zatrudni gimnazjalistę/licealistę?
2. obowiązek szkolny jest do 18 roku życia.

[2016050952]

Napisane przez kasztanka3

Chodziłam przez rok (akurat padło na klasę maturalną) do liceum w mniejszym mieście (niecałe 100 tys. mieszkańców). Klasa była spora, jakieś 35-40 osób, większość to dziewczyny. I spora część tych dziewczyn (pomijając 5-6, które kończyły szkołę będąc w ciąży i dwie, które do matury nie podeszły wcale) poszła właśnie na pedagogikę.
Dlaczego? "No bo w sumie nie wiem, na co mogę iść, a nawet lubię dzieci". Tak, to cytat z rozmowy z jedną z tych dziewczyn, reszta nie była lepsza. Żadna z nich nie może się poszczycić karierą, kilka pracuje jako "nauczycielka w świetlicy" czy "nauczycielka w bibliotece" w wiejskich podstawówkach, a reszta siedzi na tyłkach w domach i niańczy dzieci, często w liczbie mnogiej.

To jest właśnie sedno. Nie tyle nawet chodzi mi o konkretny kierunek studiów, co o podejście, które opisałaś. Wszyscy idą na studia to ja też, w niczym szczególnym dobra nie jestem, ale kocham dzieci/żal mi młodocianych przestępców itp.

Candycotton, wiem że to teraz utylitarne zawody, ale jak sama zauważasz większość absolwentów tych kierunków staje później przed smutną koniecznością poszukiwania jakiejkolwiek pracy, bo w zawodzie albo pracować nie chcą, albo rynek jest przesycony. Dla mnie to kierunki, na które pozwolić mogą sobie ideowcy z bogatymi rodzicami, bo wiadomo, że większość absolwentów kokosów zarabiać nie będzie.

Odnośnie głównego tematu wątku - wykształcenie w związku jest dla mnie ważne, chociaż mój Tż przerwał studia, ale akurat w jego pracy tytuł niczego nie przesądza. Nie mogłabym związać się z kimś po zawodówce. Sorry, ale to nie film amerykański, w którym listonosz albo ogrodnik okazuje się być miłośnikiem literatury iberoamerykańskiej, zainteresowanym do tego rynkami finansowymi. Życie to nie "Buntownik bez powodu".

[Nimfa20]

Dla mnie facet nie musi mieć nie wiadomo jakiej szkoły, ale ważne jest, by znał m.in. ortografię. Przyznaję, mam hopla na tym punkcie- rozumiem, że czasem można się pomylić, ale żeby w wieku 30 lat podstawowe słowa jak : 'mój, twój, który' pisać przez 'u' zwykłe, to trochę nie na miejscu. A znam trochę takich osób (z pracy m. in) , którzy posiadają wykształcenie wyższe, a robią byki aż głowa mała.

[201604250941]

Napisane przez GoyaLi

Candycotton, wiem że to teraz utylitarne zawody, ale jak sama zauważasz większość absolwentów tych kierunków staje później przed smutną koniecznością poszukiwania jakiejkolwiek pracy, bo w zawodzie albo pracować nie chcą, albo rynek jest przesycony. Dla mnie to kierunki, na które pozwolić mogą sobie ideowcy z bogatymi rodzicami, bo wiadomo, że większość absolwentów kokosów zarabiać nie będzie.

tak, widziałam poziom nauczania tego kierunku u koleżanek, nie chcę aby ktoś taki uczył jakiekolwiek dzieci

[Kle_oo]

Napisane przez Farmakopea

No jak doktora. Przecież to ona jest doktorem, a on tylko lekarzem(?)

Jak w jakimś kabarecie leciało "byłaby doktorową"..mi się wydaje, ze ona jest tak zahukana przez męża -zresztą to słychać nawet jak rozmawia z moją mamą. Ja zrobiłabym tak, ale x mówi że trzeba tak a on zawsze ma racje... po prostu ręce czasem opadają. I faktycznie patrząc na nią ma się wrażenie że ten mąż inbternista to jakiś ósmy cud świata - rodzina królewska. Ja tego nie pojmuję, ale wiem, że są kobiety, które "bylejakiego" wezmą pod warunkiem, że ma "pozycję" -o dziwo nawet jesli one same nie mają gorszej

[GgochaA]

Napisane przez loloo

przecież to jest jakiaś fantastyka.
1. po śmierci rodzica przysługuje renta.
2. kto zatrudni gimnazjalistę/licealistę?
2. obowiązek szkolny jest do 18 roku życia.

Jaka fantastyka?
Nie wnikam w sytuację prawną i jego prawo do renty, grunt że jego matka nie była w stanie sama utrzymać rodziny.
W tamtym czasie pracował na budowach, na początku jako "przynieś podaj pozamiataj".
O obowiązku szkolnym przemilczę bo logiczne że skoro podjął taką decyzję to tego obowiązku nie wypełnił.

[201604181004]

to może jednak nie milcz bo historia sie kupy nie trzyma

[narcyzowa]

Ale my nie żyjemy na początku XX-wieku na East Endzie, żeby wdowa musiała po śmierci męża posyłać kilkuletnie dzieci do pracy w fabryce, no sorry.
Poza tym co to za rodzic, który na coś takiego pozwala, żeby dziecko nie zdobyło nawet podstawowego, minimalnego wykształcenia.

[Kle_oo]

Napisane przez drabineczka

dla mnie to nadal bzdu-ra. wybacz. szkoła średnia jakakolwiek czy zawodówka to nie są studia medyczne żeby tego nie zrobić. a rzucenie szkoły po gimnazjum żeby pójść do pracy to tak wielka pomyłka że nie wiem. no głupota dla mnie. 2 lata by tej osoby nie zbawiły, w tym kraju z głodu jeszcze nikt nie umarł, a po ojcu dostałby rente.
wtf

Pod warunkiem, ze ojciec przed śmiercią pracował. Jak był bezrobotny/pracował na czarno itd. to renty by nie dostał. wysokość renty mogłaby być też o wiele niższa niż wypłata. Czy z głodu nikt nie umarł to nie wiem, ale pracowałam w windykacji i wierz mi zupełnie inaczej kończy się edukacje czy znajduje pracę wychodząc z domu niż ośrodka wychowawczego. A nie wiesz czy ojciec nie zostawił rodzinie długów/kredytów itd. I może matka nie była w stanie z pensji ich opłacić? Komornik się nie cacka - dziecko zawsze może trafić do ośrodka - w takiej sytuacji myślę, że każdy normalny poszedłby do pracy bo 2 lata to baardzo dużo czasu.

[201604181004]

Napisane przez Kle_oo

Pod warunkiem, ze ojciec przed śmiercią pracował. Jak był bezrobotny/pracował na czarno itd. to renty by nie dostał. wysokość renty mogłaby być też o wiele niższa niż wypłata. Czy z głodu nikt nie umarł to nie wiem, ale pracowałam w windykacji i wierz mi zupełnie inaczej kończy się edukacje czy znajduje pracę wychodząc z domu niż ośrodka wychowawczego. A nie wiesz czy ojciec nie zostawił rodzinie długów/kredytów itd. I może matka nie była w stanie z pensji ich opłacić? Komornik się nie cacka - dziecko zawsze może trafić do ośrodka - w takiej sytuacji myślę, że każdy normalny poszedłby do pracy bo 2 lata to baardzo dużo czasu.

w takiej sytuacji każdy normalny poszedłby do pracy?
to najwidoczniej nie jestem normalna bo jako matka (której mąż zostawił masę długów, nie pracował, ani ja, do tego miałabym dużo dzieci) rozważałabym oddanie dziecka do domu opieki? do domu zastępczego? zrzeknięcie się praw? żeby tylko zapewnić mu normalny start w życie zamiast zmuszać dziecko do roboty ponad jego siły

[Kle_oo]

Napisane przez narcyzowa

Ale my nie żyjemy na początku XX-wieku na East Endzie, żeby wdowa musiała po śmierci męża posyłać kilkuletnie dzieci do pracy w fabryce, no sorry.
Poza tym co to za rodzic, który na coś takiego pozwala, żeby dziecko nie zdobyło nawet podstawowego, minimalnego wykształcenia.

Nie kilkuletnie tylko nastoletnie. Mój brat na weekendy pracuje i mają sporo 15/16/17 latków dorabiających na sklepie czyli takie gimnazjum/liceum. Pytanie tez w jakim wieku był w tym gimnazjum bo może nie zdał raz czy dwa i wcale dzieckiem już nie był

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Dodatkowo sa licea zaoczne, raz na dwa tygodnie. To tez jakies niewyobrazalne do zrobienia? sa darmowe, wiec finansowy aspekt odpada.
Takze te tlumaczenia o braku wykszalcenia sa smieszne. Wystarcza checi w wiekszosci przypadkach.

[Kle_oo]

Napisane przez drabineczka

w takiej sytuacji każdy normalny poszedłby do pracy?
to najwidoczniej nie jestem normalna bo jako matka (której mąż zostawił masę długów, nie pracował, ani ja, do tego miałabym dużo dzieci) rozważałabym oddanie dziecka do domu opieki? do domu zastępczego? zrzeknięcie się praw? żeby tylko zapewnić mu normalny start w życie zamiast zmuszać dziecko do roboty ponad jego siły

nie oceniam cudzych decyzji. Ale sporo takich spraw mi się przez ręce przewinęło. Strasznych bo nie ma dobrych wyborów. Jako matka wolałabyś oddać dziecko do ośrodka? Poza tym -ustalmy jedno nie wiemy ile delikwent miał lat. Gimnazjum kończą czasem i 20 latkowie.

[narcyzowa]

Napisane przez Kle_oo

Nie kilkuletnie tylko nastoletnie. Mój brat na weekendy pracuje i mają sporo 15/16/17 latków dorabiających na sklepie czyli takie gimnazjum/liceum. Pytanie tez w jakim wieku był w tym gimnazjum bo może nie zdał raz czy dwa i wcale dzieckiem już nie był

Po prostu wskazuję na to, że to nie te czasy, żeby śmierć ojca oznaczała, że dziecko ma być od tej pory żywicielem rodziny.
I co innego dorabianie w weekendy, a co innego rzucenie szkoły na rzecz pracy w wieku gimnazjalnym.

A skoro "nie zdał razy czy dwa" to chyba nie jest wzorcowym przedstawicielem kategorii "intelektualiści bez podstawowego wykształcenia".

[GgochaA]

Napisane przez narcyzowa

Ale my nie żyjemy na początku XX-wieku na East Endzie, żeby wdowa musiała po śmierci męża posyłać kilkuletnie dzieci do pracy w fabryce, no sorry.
Poza tym co to za rodzic, który na coś takiego pozwala, żeby dziecko nie zdobyło nawet podstawowego, minimalnego wykształcenia.

Nie mówimy o kilkuletnich dzieciach, tylko o 16 czy 17 letnim chłopaku. "Co to za rodzic?" Myślisz że jej było łatwo na to patrzeć? Moim zdaniem on się wtedy zachował jak dorosły i odpowiedzialny człowiek, wiedział co robi i co traci ale uznał że musi pomóc rodzinie i tyle, jak postanowił tak zrobił.

Fajnie że nie znacie takich historii z Waszego otoczenia i wydają się Wam one abstrakcją.

[Kle_oo]

[1=7d825fa9fec57cf5623273f e7eca2ef8f2442710_5d59d87 1e15d0;48818821]Dodatkowo sa licea zaoczne, raz na dwa tygodnie. To tez jakies niewyobrazalne do zrobienia?
Takze te tlumaczenia o braku wykszalcenia sa smieszne. Wystarcza checi w wiekszosci przypadkach.
Jak ktos ma to gdzies to coz.. madrego bym go nie nazwala.[/QUOTE]
Ja nie wnikam w cudze wykształcenie i decyzje-każdy robi jak chce. Grunt żeby jak to moja babcia mówiła na starość być ze swojego życia zadowolonym. Jak komuś dobrze żyje się z 4 klasami podstawówki to nie widzę powodów uszczęśliwiać go na siłę maturą czy studiami.

[narcyzowa]

Odpowiedzialnym i dorosłym człowiekiem w tej chwili powinna być matka, która powinna mu zapewnić warunki do zdobycia podstawowego wykształcenia i zawodu, żeby nie powtórzył losu jej i ojca i nie klepał biedy.
To, czy się później wybił, czy nie, nie ma teraz znaczenia. Brak podstawowego wykształcenia to jednak kiepskie zaczątki do tego.