Rady dla studentek - o studiach, mieszkaniu, codzienności

[viva91]

Napisane przez nicRu

Co nie zmienia faktu, że jak na 1 zajeciach podali date 3 kolokwiów i zapisałam, a kolega co chwilę pytał kiedy następne, to mnie ścinało, bo miałam jak byk na 1 stronie notatek, które notabene skserował I tak warto to zapisywac

chyba mamy tego samego kolegę
ja już zaczęłam wątpić że on umie czytać...

[agnieszka16]

Napisane przez marriposa

a ja mam takie pytanko do studentek UW : czy to prawda ,że wykłady są nieobowiązkowe? Czyli w teorii mogę iść tylko na jeden wykład na rok (oczywiście aż tak nie będę robić)? Liczy sie tylko zaliczenie egzaminów i kół?

i jeszcze jedno ważne pytanie : wiem ,że na moim kierunku (informatyka) jest spory odsiew stą mam pytanie :w jaki sposób można najwcześniej wylecieć ze studiów (pytam bo chce się przed tym uchronić) ? Wiadomo,że jak nie zaliczy się egzaminów to do widzenia....a wcześniej? jak np. nie zaliczy się jakiegoś kolokwium? można je poprawiać?

najwcześniej wylecieć ze studiów można po pierwszym semestrze- na kierunkach, na których indeks rozliczany jest właśnie co semestr. kolokwia można poprawiać. wykłady w 99procentach są nieobowiązkowe- chyba, że sylabus mówi inaczej. ja generalnie na wykłady nie chodzę w ogóle, a potem po prostu zdaję egzaminy (mam 2 kierunki i pracę, więc z czegoś trzeba zrezygnować). ale pamiętam, że kiedyś chodziłam na przedmiot w formie wykładu, na którym dopuszczana była tylko jedna nieobecność w semestrze.

Napisane przez sugarcane

Witam dziewczyny!

Od października zaczynam studia na iberystyce UW (niczym założycielka wątku ). Chciałam się popytać o parę kwestii związanych z finansami i utrzymaniem. Od rodziców będę dostawać 1600-1700zł, z czego 800-850 to mieszkanie z opłatami. Na utrzymanie zostanie mi więc jakieś 750-850zł.
gratuluje ibero. fajne studia, a budynek na oboźnej przypomina mi świetne chwile sekcja hiszpanska czy portugalska?

1) czy dam radę wyżyć za to w stolycy? oprócz jedzenia, noszę soczewki - 70zł/3msc, płyn 20zł/msc, karta miejska, ksero, itp.
2) czy myślicie, że będę zmuszona zrezygnować z niektórych przyzwyczajeń dietowo-jedzeniowych? Nie są to jakieś fanaberie, ale np. jem Macę zamiast chleba czy ciemny makaron/ryż w miejsce białych, a to trochę drożej i w biedronce już takich nie znajdę
3) czy powinno (bo wiem, że to zależy od wydawania tej kasy) mi wystarczyć np. na karnet na fitness lub coś w tym stylu?
4) czy warto zainwestować w Warszawską Kartę Studenta?
5) czy będę mogła sobie pozwolić waszym zdaniem chociaż raz w miesiącu na kawę na Krakowskim (nie jem fastfoodów, słodyczy, itp., ale takie posiedzenia nad kawą i papierosem w ładnym lokalu, a raczej zgodnie z ustawą - na zewnątrz, uwielbiam)?

mieszkam w stolicy i gwarantuje, że z takim kieszonkowym będziesz mogła pozwolić sobie na kawkę na mieście i zdrowe jedzenie
Kwestie życia studenckiego

1) gdzie w Wawie są miejsca w których bez strachu przed mandatem można usiąść, wypić piwko, pogadać? Nie mówię o mega libacjach, ale takim zwykłym piwku - mieszkanie wynajęłam nieopodal parku Krasińskich, i tam, jak i w Ogrodzie Saskim widziałam mnóstwo osób tak spędzających czas, a moja ciotka, która też studiowała w Waw polecała mi Barbakan zazwyczaj powiśle- brzeg wisły, kilka parków (saski oczywiście też, chociaż trzeba uważać)
2) godne polecenia trasy rolkowe? rowerowe? polecam całe kabaty- las kabacki, a poza nim mnóstwo fajnych tras rowerowych i rolkowych

I kwestia mieszkania: będę wynajmować mieszkanie z koleżanką, której rodzice są o wiele zamożniejsi niż moja mam. I ja, jak pisałam, będę dostawała w sumie ok. 1600-1700zł, a ona jakieś 3 tys. Boję się, że kwestia różnicy pieniężnej spowoduje, że np. będzie zużywała mnóstwo wody, prądu, itp. Jak to rozwiązać? to, że dostaje więcej kasy, wcale nie znaczy, że będzie mniej oszczędna w samym użytkowaniu mieszkania. ustalcie zasady ale nie martw się, ceny wody i prądu nie są aż tak duże, akurat na tym dużo się nie zaoszczędzi

Przepraszam, jeżeli zaśmiecam, a odpowiedzi są wcześniej, ale nie miałam czasu poszukać. Za wszystko pięknie dziękuję : )

[sylvia_doll]

Czy ktokolwiek orientuje si tutaj w sprawach rekrutacji AGH, mianowicie - termin drugiej tury?

[viva91]

Napisane przez sylvia_doll

Czy ktokolwiek orientuje si tutaj w sprawach rekrutacji AGH, mianowicie - termin drugiej tury?

ze strony AGH, podstrona "terminarz rekrutacji": "Ogłoszenie ewentualnej uzupełniającej rekrutacji wrześniowej: 1 sierpnia".

[sylvia_doll]

thx Viva W takim razie zaniecham tego czekania

[daliam]

Jako, że wyniki matur już przyszły to podbiję temat dla przyszłych studentek.

Co Was najbardziej zdziwiło na studiach? Na co trzeba zwracać uwagę? (np. zasady zwracania się do profesorów, wymagania etc.)

[emememsik]

Mnie najbardziej na studiach zdziwiło to, że niektórzy prowadzący mogą aż tak jawnie i bezkarnie pomiatać studentami. I jeszcze, że są tak kosmicznie przewrażliwieni na swoim punkcie.

[viva91]

Napisane przez daliam

np. zasady zwracania się do profesorów

mnie to zdziwiło w LO, gdzie tam dużo osób zwracało się do nauczycieli "panie profesorze", a na studiach u mnie najczęściej jest "proszę pana" ewentualnie "panie doktorze" - bo z profesorami mam mało zajęć

[mmm3m]

Napisane przez daliam

Jako, że wyniki matur już przyszły to podbiję temat dla przyszłych studentek.

Co Was najbardziej zdziwiło na studiach? Na co trzeba zwracać uwagę? (np. zasady zwracania się do profesorów, wymagania etc.)

Co mnie zdziwiło? Że wszystko jest możliwe. Słyszałam wiele studenckich historii, które traktowałam jak urban legends ale teraz już wiem, że wszystko jest możliwe, choć to dopiero pierwszy rok za mną, boję się co będzie dalej.

---------- Dopisano o 17:54 ---------- Poprzedni post napisano o 17:51 ----------

Napisane przez viva91

mnie to zdziwiło w LO, gdzie tam dużo osób zwracało się do nauczycieli "panie profesorze", a na studiach u mnie najczęściej jest "proszę pana" ewentualnie "panie doktorze" - bo z profesorami mam mało zajęć

Dokładnie, w liceum jakoś był większy nacisk na to by do zwykłej pani mgr mówić - pani profesor 0O
Na studiach bezpiecznie jest używać pani, pan. Ale miałam syt., że jednego mgr tytułowałam doktorem gdy o niego pytałam i pracownicy uni przez chwile nie wiedzieli o kim mówię

[daliam]

Napisane przez viva91

mnie to zdziwiło w LO, gdzie tam dużo osób zwracało się do nauczycieli "panie profesorze", a na studiach u mnie najczęściej jest "proszę pana" ewentualnie "panie doktorze" - bo z profesorami mam mało zajęć

To miło. Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie. Takie dowartościowywanie się profesorowaniem do którego się prawa nie ma niezbyt mi się podoba.

Napisane przez mmm3m

Co mnie zdziwiło? Że wszystko jest możliwe. Słyszałam wiele studenckich historii, które traktowałam jak urban legends ale teraz już wiem, że wszystko jest możliwe, choć to dopiero pierwszy rok za mną, boję się co będzie dalej.

---------- Dopisano o 17:54 ---------- Poprzedni post napisano o 17:51 ----------


Dokładnie, w liceum jakoś był większy nacisk na to by do zwykłej pani mgr mówić - pani profesor 0O
Na studiach bezpiecznie jest używać pani, pan. Ale miałam syt., że jednego mgr tytułowałam doktorem gdy o niego pytałam i pracownicy uni przez chwile nie wiedzieli o kim mówię

To mnie przestraszyłaś... O jakich historiach konkretnie mówisz? I z jakiej uczelni jesteś?
Ja jestem bardzo przywiązana do wszelkich regulaminów i jasnych zasad do których się przyzwyczaiłam w gimnazjum, potem w LO kompletnie nie mogłam zaakceptować olewania regulaminów i tworzenie sobie zasad na poczekaniu.

[viva91]

Napisane przez daliam

Ja jestem bardzo przywiązana do wszelkich regulaminów i jasnych zasad do których się przyzwyczaiłam w gimnazjum, potem w LO kompletnie nie mogłam zaakceptować olewania regulaminów i tworzenie sobie zasad na poczekaniu.

to czeka Cię ciężki orzech do zgryzienia na studiach
oczywiście to zależy od kierunku i prowadzących na jakich trafisz, ale ogólnie chyba można powiedzieć że często robi się odstępstwa od zasad, zmienia się je itp... czasami student o tym nie wie i dowiaduje się w ostatniej chwili ale to pewnie pojedyncze przypadki.

u mnie najczęściej odnosi się to do kolokwiów. pytamy na pierwszym wykładzie: "jaka jest forma zaliczenia? kolokwium pisemne, ustne? ile ich będzie w semestrze? w formie testu czy pytania otwarte?" a dostajemy odpowiedź: "no... jeszcze nie wiem, może ustne coś, albo nie, pisemne, a ile to się jeszcze okaże..."

albo zaliczeniem miało być kolokwium, a prowadzący nie zdążył go zrobić to wystawił ocenę z czegoś innego... różne rzeczy się zdarzają, choć oczywiście nie cały czas

[mmm3m]

Napisane przez daliam

To miło. Mam nadzieję, że u mnie będzie podobnie. Takie dowartościowywanie się profesorowaniem do którego się prawa nie ma niezbyt mi się podoba.

To mnie przestraszyłaś... O jakich historiach konkretnie mówisz? I z jakiej uczelni jesteś?
Ja jestem bardzo przywiązana do wszelkich regulaminów i jasnych zasad do których się przyzwyczaiłam w gimnazjum, potem w LO kompletnie nie mogłam zaakceptować olewania regulaminów i tworzenie sobie zasad na poczekaniu.

Jestem na UG.
Historii znam pełno, niektóre z nich miałam okazję poznać w ralu.
Np. pan mgr nie odpowiada na maila czy praca, którą mu wysłałam zdobyła wystarczającą ilość punktów by zaliczyć przedmiot. Po czym przychodzę do niego na OSTATNIE konsultacje chcą sie spytać czy pracę otrzymał- tak otrzymał i nie raczył poinformować mnie, ze zabrakło mi 2 punktów do zaliczenia i że za 2 min robi odpytkę na zaliczenie.
Ja oczywiście nie byłam przygotowana co skończyło się lataniem do jego innej pracy i odpytką w jego biurze.

Słynne kolejki do odpytek to też nie legendy a fakty. My potrafiliśmy przychodzić o 8 rano by wpisać się na listę osób, które ćwiczeniowca będzie pytać od godziny 15 przez jedyną godzinę - chętnych więcej niż 30 - odpytanych mniej niż 10 + seminarzyści ze swoimi sprawami wchodzący poza kolejką. Podobna syt. powtarzała się przez kilka tygodni co tydzień aż to dnia egzaminu ustnego z tego przedmiotu.

Ciągłe padanie serwera przy próbach zapisania się na włef czy inne wdw - kilkaset osób na portalu studenta i już serwer był przeciążony. Prawdziwy wyścig kto się zapisze, komu się nie zatnie strona, kto się zmieści na listę.

Mamy cudowne panie w dziekanacie - nigdy nie zrozumiem żartów na temat rzekomo okropnych pracownic uniwersytetów. Ale rozumiem, gdy ktoś mówi, że pani z dziekanatu lub gdziekolwiek indziej nie zawsze potrafi dać odpowiedź na nasze pytania lub daje błędne - np. dziś będzie pan dr, na pewno będzie bo go rano widziałyśmy- godzinę później doktorka nie było na zajęciach

Legendarne pojawianie się planu zajęć na dzień lub dwa przed nowym semestrem.

Legendarne - pojawić się na zajęciach raz, góra dwa - a zaliczyć egzamin, powtórzę - EGZAMIN na 3 a nawet 4.

piszę chaotycznie, mam nadzieję, że ogarniacie ^^

Dr niby dobry wujek, chwalisz niby najbardziej lajtowego ćwiczeniowcę na roku - tuż przed sesją robi ci ze studiowania jeden z najbardziej stresujących momentów w życiu - mimo, że do tej pory uparcie twierdziłaś/eś, że ciebie stres się nie chwyta Wątpisz, że podejdziesz do egzaminu co w przypadku części grupy rzeczywiście się sprawdza i zostaje ci tylko termin wrześniowy

Ciocie dobra rada - koleżanki ci mówią, że u nich w grupie to tak, u innych siak, że możesz nie chodzić na wf więcej niż 2 razy a potem to nadrobić. Po czym wracasz na zajęcia, masz tylko 4 nieobecności z czego 3 odrobione, prowadząca wita cię lodowatym - pani nie zaliczyła semestru. Kończy jeszcze chłodniej - jak panią stać toi niech sobie pani załatwi powtarzanie semestru.
Do czego zmierzam - mam na myśli, że to co koleżanki mogą u innego wykładowcy, ćwiczeniowcy, czy włefisty u twojego nie przejdzie bo ślepo trzyma się regulaminu Lepiej oszczędzić sobie naukę na własnych błędach

pewnie coś jeszcze się znajdzie
myślę, że o wielu z tych rzeczy pisały moje poprzedniczki, ale tak jak pisałam część uważałam za wybujałe historie.

[viva91]

Napisane przez mmm3m

Słynne kolejki do odpytek to też nie legendy a fakty. My potrafiliśmy przychodzić o 8 rano by wpisać się na listę osób, które ćwiczeniowca będzie pytać od godziny 15 przez jedyną godzinę - chętnych więcej niż 30 - odpytanych mniej niż 10 + seminarzyści ze swoimi sprawami wchodzący poza kolejką. Podobna syt. powtarzała się przez kilka tygodni co tydzień aż to dnia egzaminu ustnego z tego przedmiotu.

to przypomniało mi, jak kiedyś czekałam 8 godzin na wpis do indeksu pod drzwami... oddaliśmy prowadzącemu indeksy "za pół godzinki" miały być. no to poszłam na te pół godzinki po bułkę słodką coś do picia itp. wracam, indeksów nie ma. ok, sporo nas to mu się wydłużyło. nie wiedziałam czy mogę iść do domu i przyjść za jakiś czas, bo ciągle mówił: "zaraz będą". a musiałam tego dnia zanieść indeks do innego wykładowcy, który miał być bardzo krótko na uczelni. po 4 godzinach, koleś który uzupełniał nam indeksy poszedł sobie na obiad wrócił i po następnych 4 godzinach dostałam swój indeks, jako ostatnia z całego roku... pobiegłam z wywieszonym językiem do drugiego wykładowcy, który był bardzo zły że musiał tyle czekać i "przeze mnie nie mógł zjeść obiadu"

a ja cały dzień na drożdżówce i kubusiu.

[emememsik]

Hahaha, no tak. Ja raz czekając na prowadzącego przeczytałam pod drzwiami jego gabinetu całą książkę. Tylko mnie bolała po całym dniu siedzenia.

[viva91]

Napisane przez emememsik

Hahaha, no tak. Ja raz czekając na prowadzącego przeczytałam pod drzwiami jego gabinetu całą książkę. Tylko mnie bolała po całym dniu siedzenia.

No przecież mogłaś czytać na stojąco

[sideritis]

Dziewczyny, mam podobne historie do Waszych.. Poza tym, u mnie kilka razy było tak, że wyniki z I terminu egzaminu pojawiały się dzień przed terminem drugim. Sama dobrze pamiętam tę masakrę gdy wyniki z prawa pojawiły się we wtorek o 17 a w środę o 8 poprawka.

[matyldaaaa]

Ha ha ha Też bym mogła wiele na temat olewania systemu przez prowadzących napisać ale nie wiem czy mogę tak straszyć bo mój wydział jest bardzo specyficzny

[daliam]

No o takich historiach słyszałam. Myślałam, że coś jeszcze . I tak to nadal lepiej niż w moim LO. Przez pierwsze 2 miesiące miałam więcej okienek niż widziałam na jakichkolwiek studiach. W rekordowy tydzień nie odbyła się połowa zajęć... Moja klasa( potem już zrezygnowałam z tego LO) humanistyczna przez cały rok nie miała swojej nauczycielki od polskiego i zrealizowała połowę materiału z tegoż języka.

A może jakieś rady związane z życiem studenckim? O czym warto pamiętać? Np. w niektórych miastach są chyba jakieś karty studenckie etc.

[7d825fa9fec57cf5623273fe7eca2ef8f2442710_5d59d871e15d0]

Zaliczenie z przedmiotu. Przychodzi wykladowca i wyraznie mowi, ze to test jednokrotnego wyboru. No ok, dostajemy kartki, czytam te pytania i pasowala mi więcej niz jedna odpowiedz, ale skoro jednokrotnego, to jednokrotnego.
Pare dni pozniej przychodzi mail od wykladowcy: tak słabe wyniki są spowodowane tym, ze to bym test wielokrotnego wyboru, musielismy sie nie zrozumieć. Wszystkie oceny to 2 lub 3. I tak te 3 musialy byc spowodowane tym, ze pewnie dawał punkt za cząstkowe odpowiedzi, bo inaczej oczywiste jest, ze nikt by nie zaliczyl.

[mmm3m]

Napisane przez viva91

to przypomniało mi, jak kiedyś czekałam 8 godzin na wpis do indeksu pod drzwami... oddaliśmy prowadzącemu indeksy "za pół godzinki" miały być. no to poszłam na te pół godzinki po bułkę słodką coś do picia itp. wracam, indeksów nie ma. ok, sporo nas to mu się wydłużyło. nie wiedziałam czy mogę iść do domu i przyjść za jakiś czas, bo ciągle mówił: "zaraz będą". a musiałam tego dnia zanieść indeks do innego wykładowcy, który miał być bardzo krótko na uczelni. po 4 godzinach, koleś który uzupełniał nam indeksy poszedł sobie na obiad wrócił i po następnych 4 godzinach dostałam swój indeks, jako ostatnia z całego roku... pobiegłam z wywieszonym językiem do drugiego wykładowcy, który był bardzo zły że musiał tyle czekać i "przeze mnie nie mógł zjeść obiadu"

a ja cały dzień na drożdżówce i kubusiu.

Ja tego po prostu nie ogarniam :O głupie wpisy do indeksów tyle mu zajęły? :O co chwile ktoś mu przeszkadzał (np. seminarzyści) czy co? No jak to? :O

---------- Dopisano o 15:16 ---------- Poprzedni post napisano o 15:13 ----------

Napisane przez sideritis

Dziewczyny, mam podobne historie do Waszych.. Poza tym, u mnie kilka razy było tak, że wyniki z I terminu egzaminu pojawiały się dzień przed terminem drugim. Sama dobrze pamiętam tę masakrę gdy wyniki z prawa pojawiły się we wtorek o 17 a w środę o 8 poprawka.

Kurcze, teraz gdy zaczynam wierzyć w te wszytskie historie będę uważać co i jak.
U nas było tak, że najczęściej po podanych wynikach znaliśmy termin poprawek. Oczywiście same wyniki często się opóźniają o kilka dni ale nie miałam takiej syt. jak ty. Jeszcze....

---------- Dopisano o 15:25 ---------- Poprzedni post napisano o 15:16 ----------

Ja mam dwie rady:

1. jeśli rok, grupa posiada wspólnego maila na gmail pamiętajcie by się wylogowywać o wszystkim - by potem nie krążyły po forach printscreeny z historii wyszukiwań. U nas ktoś z ciekawości ową historię sprawdził a tam kilka hasełek ewidentnie świadczyło o tym, że ktoś szukał pornoli w sieci ;]

2. Nie zostawiać nic na ostatnią chwilę. Niby prawda stara jak świat ale na uczelni to przede wszystkim powinno być przestrzegane. NIgdy nic nie wiadomo co kto sobie wymyśli, jakie kolejki zrobią się do wykładowcy i tak dalej. Choćby goniły cię setki terminów lepiej zamknąć je jak najwcześniej niż któryś zostawić na sam koniec i męczyć się z nim tygodniami.

[natalka2]

- nie nastawiac sie, ze jesli prof. poda jakies zasady na pierwszym wykladzie/cwiczeniach to faktycznie tak bedzie
- przygotowac sie na to, ze nie ma sprawiedliwosci w ocenianiu, to, ze ktos sie uczyl systematycznie caly semestr, a Ty noc przed zaliczeniem nie oznacza, ze bedziesz miec gorsza ocene
- nie zostawiac wszystkiego na ostatnia chwile!

- moje ostatnie niemile doswiadczenie - nie zwozic do miasta studenckiego tyle gratow! ledwo sie zabralam ostatnio:/ najlepiej zrobic sobie liste i potem przy kazdym punkcie zadac sobie pytanie czy to na pewno bedzie mi potrzebne na 2 rok zabiore na pewno mniej rzeczy, zwlaszcza, ze chyba zamieszkam w aka i tyle co w mieszkaniu mi sie nie zmiesci

[emememsik]

Napisane przez natalka2

- moje ostatnie niemile doswiadczenie - nie zwozic do miasta studenckiego tyle gratow! ledwo sie zabralam ostatnio:/ najlepiej zrobic sobie liste i potem przy kazdym punkcie zadac sobie pytanie czy to na pewno bedzie mi potrzebne na 2 rok zabiore na pewno mniej rzeczy, zwlaszcza, ze chyba zamieszkam w aka i tyle co w mieszkaniu mi sie nie zmiesci

To prawda! Graty i tak w końcu same się zbierają, ale zawsze można je powoli wywozić do domu tak przynajmniej dwa miesiące przed zakończeniem roku - inaczej zostaje się z zimową kurtką, łyżwami i tysiącem innych rzeczy, które nie mieszczą się do samochodu.

[daliam]

Napisane przez natalka2

- nie nastawiac sie, ze jesli prof. poda jakies zasady na pierwszym wykladzie/cwiczeniach to faktycznie tak bedzie
- przygotowac sie na to, ze nie ma sprawiedliwosci w ocenianiu, to, ze ktos sie uczyl systematycznie caly semestr, a Ty noc przed zaliczeniem nie oznacza, ze bedziesz miec gorsza ocene
- nie zostawiac wszystkiego na ostatnia chwile!

- moje ostatnie niemile doswiadczenie - nie zwozic do miasta studenckiego tyle gratow! ledwo sie zabralam ostatnio:/ najlepiej zrobic sobie liste i potem przy kazdym punkcie zadac sobie pytanie czy to na pewno bedzie mi potrzebne na 2 rok zabiore na pewno mniej rzeczy, zwlaszcza, ze chyba zamieszkam w aka i tyle co w mieszkaniu mi sie nie zmiesci

Napisane przez emememsik

To prawda! Graty i tak w końcu same się zbierają, ale zawsze można je powoli wywozić do domu tak przynajmniej dwa miesiące przed zakończeniem roku - inaczej zostaje się z zimową kurtką, łyżwami i tysiącem innych rzeczy, które nie mieszczą się do samochodu.

A to chyba zależy od planów. Ja nie mam zamiaru wracać na dłużej niż tydzień do domu nigdy. Co weekend także jeździć nie będę. Plus samochodu nie posiadam, więc jeśli zwiozę wszystko to wszystko co mi jest potrzebne.

[emememsik]

Chodzi o sytuację, w której trzeba na wakacje wywieźć wszystko do domu.

[Stookrotka]

To ja może trochę przełamie schemat bo...
- nigdy wykładowca nas nie olał nie przychodząc na wykład, jeżeli już to napisał do starosty smsa/zadzwonił
- zawsze jesteśmy wcześniej powiadamiane o formie zaliczenia, nie ma tak że "za 5 minut odpowiadacie"
- chamstwa też jakoś nie widziałam... nikt nigdy mnie nie z☠☠☠ał za zły tytuł, raz pani do której mówiłam doktor zaśmiała się i powiedziała że ona tylko mgr

Co mnie zdołowało...
nie liczyłam na opierdzielanie się czy coś, ale myślałam że będę miała dość dużo czasu wolnego, szczególnie gdy nie pójdzie się na wykłady jak u mojego brata na polibudzie.
No cóż rzeczywistość była trochę inna, wykład obowiązkowe, tylko na niektóre można było nie przyjść. Baaa, czasami za nieobecność na wykładzie trzeba było zaliczać.

Zauważyłam jeszcze że jeżeli wykładowca ma być wredny to będzie to osoba młodsza!
Nie spotkałam jeszcze kogoś niemiłego, chamskiego starszej daty.
Ale młodego spotkałam, świeżo po doktoracie wszystkie rozumy pozjadała

[emememsik]

Napisane przez Stookrotka

Zauważyłam jeszcze że jeżeli wykładowca ma być wredny to będzie to osoba młodsza!
Nie spotkałam jeszcze kogoś niemiłego, chamskiego starszej daty.
Ale młodego spotkałam, świeżo po doktoracie wszystkie rozumy pozjadała

To prawda, często najtrudniej jest cokolwiek załatwić z magistrem. Dla mnie to bardzo dziwne, w końcu sami niedawno studiowali. Ale sama byłam świadkiem "przemiany" koleżanki, która robi doktorat i prowadzi teraz ćwiczenia.

[nicRu]

Zapomniał wół jak cielęciem był

[Nija_]

Napisane przez Stookrotka

Zauważyłam jeszcze że jeżeli wykładowca ma być wredny to będzie to osoba młodsza!
Nie spotkałam jeszcze kogoś niemiłego, chamskiego starszej daty.
Ale młodego spotkałam, świeżo po doktoracie wszystkie rozumy pozjadała

O tak, też mam takie doświadczenia. Najlepiej wspominam jednego starszego wykładowcę. Pan profesor, dr habilitowany (pewnie coś jeszcze ma przed nazwiskiem ), mógłby być moim pradziadkiem.
Przegapiłam termin wpisu i musiałam potem szukać pana prof., którego miało już nie być na uczelni. Pojechałam kilkadziesiąt km, a pan profesor bardzo miło mnie przyjął. Pytał czy bez problemu trafiłam, jak minęła podróż itd.
Zrobiło mi się bardzo miło. Fajnie, że niektórzy pomimo tylu tytułów pozostają normalnymi ludźmi

[mmm3m]

Napisane przez nicRu

Zapomniał wół jak cielęciem był

Myślę, że to nie zapomnienie. Ktoś kiedyś mi tłumaczył, że to jest na pokaz, szczególnie ci co robią doktorat. Chcą pokazać, że się nie cackają ze studentami, że wiele im do głów potrafią wbić i tak dalej. Przecież to walka o posadkę ;]

[kinguska01]

A co jak np. ktoś nie chce dać zaliczenia z ćwiczeń, albo jeśli po prostu nie dał tej 3? A jak wiadomo zaliczenie z ćwiczeń dopuszcza do egzaminu. Wtedy pisze się jakieś podanie czy co? I do kogo?