Wielki najazd na humanistów.

[nicRu]

Nie przyglądałam się, możliwe, że gdyby moi rodzice odkładali na to pieniądze od początku, zakładajac, ze na studia pójde, to nie miałabym problemu. W każdym razie dlatego, ze wtedy oboje pracowali. Przy obecnym stanie rzeczy możliwe, że mogliby wykształcić tylko jedno ze swoich dzieci i nie wiem, czy byłabym to ja Dlatego ciężko mi zakładać co by było, gdyby.

[Cathas]

Napisane przez candycotton

Ja jestem za amerykanskim systemem gdzie mozna sobie wybrac zajecia i poziom. To idealnie zastepuje profile, kazdy sobie stworzy swoj zestaw przedmiotow rozszerzonych. Maja tam nawet taki przedmiot, ktory sie nazywa live math, czyli matematyka na poziomie tylko przydatnym w życiu codziennym i nic poza tym. Pewnie by to wielu uszczesliwilo, gdyby tylko matmy na maturze nie bylo.

Przecież taki system będzie u nas wprowadzany, już właściwie jest. Dzieciaki w technikum/liceum będą wybierały sobie przedmioty "główne" i będą je kontynuować przez cały okres edukacji, a te, na które się nie zdecydują będą miały przez 1 rok, na poziomie "podstawowym". O ile się nie myle, nie będzie się wtedy powtarzało materiału z gimnazjum, tylko np.: w gimie przeleci się z historii powiedzmy pierwsze 19 stuleci, a potem program będzie jedynie kontynuowany, nie rozszerzany.

I tak wyhodujemy pokolenia bez żadnej wiedzy ogólnej. Chociaż jako filolog, z żalem muszę stwierdzić, że coraz częściej zdaża mi się pracować z osobami z kierunków technicznych, które piszą "monka" lub "z kąd", a do tego nie wiedzą, kto wynalazł telefon, napisał "Zbrodnię i karę", czy namalował Guernikę. I o czym tu z nimi rozmawiać?

A co do ofert pracy - spotykam się coraz częściej z opinią, że gdy pracodawcy poszukują osoby znającej trudny język obcy i mającej wiedzę z jakiejś technicznej dziedziny jednocześnie (wiadomo, nic wybitnie specjalistycznego, jakaś rachunkowość, podstawy ekonomii, matmy, etc.), wolą zatrudnić filologa i doszkolić go z wiedzy ścisłej, gdyż ma to większy sens i szanse powodzenia niż zatrudnienie ścisłowca i nauczenie go np.: japońskiego w 1 miesiąc. Co mnie niezmiernie cieszy, nie ukrywam.

[Wyrak]

Napisane przez nicRu

Nie przyglądałam się, możliwe, że gdyby moi rodzice odkładali na to pieniądze od początku, zakładajac, ze na studia pójde, to nie miałabym problemu.

Tyle, ze w Stanach sa plany zaprojektowane specjalnie po to (529 plan), ktore maja dane zalety, w PL o czyms takim mi nic nie wiadomo.

Napisane przez nicRu

W każdym razie dlatego, ze wtedy oboje pracowali. Przy obecnym stanie rzeczy możliwe, że mogliby wykształcić tylko jedno ze swoich dzieci i nie wiem, czy byłabym to ja Dlatego ciężko mi zakładać co by było, gdyby.

No ale nawet jesli - to zostaje Ci masa innych opcji.

Zreszta, jakby mieszkali w Stanach i choc jedno z nich by pracowalo, to zapewne nieco inna by byla ich sytuacja materialna.

[nicRu]

Możliwe W każdym razie nie wiem jak jest z tym w Stanach, ale w Polce pożyczek się boję.

[201604250941]

Napisane przez Cathas

Przecież taki system będzie u nas wprowadzany, już właściwie jest. Dzieciaki w technikum/liceum będą wybierały sobie przedmioty "główne" i będą je kontynuować przez cały okres edukacji, a te, na które się nie zdecydują będą miały przez 1 rok, na poziomie "podstawowym". O ile się nie myle, nie będzie się wtedy powtarzało materiału z gimnazjum, tylko np.: w gimie przeleci się z historii powiedzmy pierwsze 19 stuleci, a potem program będzie jedynie kontynuowany, nie rozszerzany.

I tak wyhodujemy pokolenia bez żadnej wiedzy ogólnej. Chociaż jako filolog, z żalem muszę stwierdzić, że coraz częściej zdaża mi się pracować z osobami z kierunków technicznych, które piszą "monka" lub "z kąd", a do tego nie wiedzą, kto wynalazł telefon, napisał "Zbrodnię i karę", czy namalował Guernikę. I o czym tu z nimi rozmawiać?

A co do ofert pracy - spotykam się coraz częściej z opinią, że gdy pracodawny poszukują osoby znającej trudny język obcy i mającej wiedzę z jakiejś technicznej dziedziny jednocześnie (wiadomo, nic wybitnie specjalistycznego, jakaś rachunkowość, podstawy ekonomii, matmy, etc.), wolą zatrudnić filologa i doszkolić go z wiedzy ścisłej, gdyż ma to większy sens i szanse powodzenia niż zatrudnienie ścisłowca i nauczenie go np.: japońskiego w 1 miesiąc. Co mnie niezmiernie cieszy, nie ukrywam.

Tak? O to nie wiedzialam, ze tak robia. Trudno, mysle ze pora najwyzsza zdac sobie sprawe z pewnych rzeczy i ustalic system wartosci. Czy potrzebne jest wyksztalcenie ludzi, umiejacych wszystko po trochu, z ktorymi da sie ciekawie pogadac czy kilka rzeczy dobrze, ktore daja im zawod i pieniadze na zycie. I ktorych moze nie zapomni zaraz po zaliczeniu bo nie bedzie mial natloku innych rzeczy do wyrycia o 4 nad ranem.

I jestem za tym, zeby ostatni semestr liceum mial tylko te przedmioty, ktore sie zdaje na maturze i nic wiecej. Kilka szkol tak robi i ich uczniowie zdaja te matury na 100% albo blisko.

[sine.ira]

Napisane przez Cathas

A co do ofert pracy - spotykam się coraz częściej z opinią, że gdy pracodawcy poszukują osoby znającej trudny język obcy i mającej wiedzę z jakiejś technicznej dziedziny jednocześnie (wiadomo, nic wybitnie specjalistycznego, jakaś rachunkowość, podstawy ekonomii, matmy, etc.), wolą zatrudnić filologa i doszkolić go z wiedzy ścisłej, gdyż ma to większy sens i szanse powodzenia niż zatrudnienie ścisłowca i nauczenie go np.: japońskiego w 1 miesiąc. Co mnie niezmiernie cieszy, nie ukrywam.

Nie musi to być koniecznie mega trudny i mało popularny język. Moim zdaniem generalnie biegła znajomość obcego języka (może być francuski, rosyjski, niemiecki) daje duże możliwości na rynku pracy.
A moj TŻ jest dokładnie przykładem kogoś, o kim piszesz - filologa, który wsiąkł w branżę techniczną. Trzeba tylko bardzo chcieć i mieć trochę oleju w głowie

[201604250941]

O, rosyjski bardzo dobrze znac teraz.

[cholernarejestracja]

Napisane przez Cathas

I tak wyhodujemy pokolenia bez żadnej wiedzy ogólnej. Chociaż jako filolog, z żalem muszę stwierdzić, że coraz częściej zdaża mi się pracować z osobami z kierunków technicznych, które piszą "monka" lub "z kąd", a do tego nie wiedzą, kto wynalazł telefon, napisał "Zbrodnię i karę", czy namalował Guernikę. I o czym tu z nimi rozmawiać?

A w czym jest gorsza "monka" od "zdaża"? drzazgę w cudzym oku...

[Aramintha]

Napisane przez muszynianka

Tja, jak zmniejszyć, normalnie?

Student=kasa, szczególnie w przypadku uczelni prywatnych. Bez studentów taka placówka nie przetrwa na rynku, więc jej władzom będzie zależało na przyjęciu jak największej liczby osób. W jaki sposób zabronisz rektorowi Wyższej Prywatnej Szkoły Czegośtam otworzenia kierunku z 60 miejscami zamiast 20? I kto miałby decydować o dopuszczalnej liczbie studentów na danej uczelni?
Owszem, wybór absolwentów zweryfikuje później rynek pracy, ale jak znajdzie się 60-ciu chętnych by pójść na studia do WPSC to czemu im zabraniać?

Napisane przez nicRu

Możliwe W każdym razie nie wiem jak jest z tym w Stanach, ale w Polce pożyczek się boję.

Również nie wiem jak wygląda system pomocy finansowej dla studentów w USA, ale w Polsce są dostępne kredyty studenckie na preferencyjnych warunkach w stosunku do kredytów konsumenckich.

[nicRu]

Wiem, ale studiuję w mieście, w którym mieszkam od urodzenia, więc wolę żyć skromnie, niż w perspektywie mieć jakiekolwiek spłaty

[201604250941]

Napisane przez nicRu

Wiem, ale studiuję w mieście, w którym mieszkam od urodzenia, więc wolę żyć skromnie, niż w perspektywie mieć jakiekolwiek spłaty

To na pewno XD ale mi z tymi stanami tylko o licea chodzilo, gdzie wybieraja sobie przedmioty i poziomy. Musza tylko dostac odpowiednia liczbe tych 'kredytow', jak uzbieraja wczesniej to moga o caly rok wczesniej na studia tez pojsc. I tak kazdy moze sobie stworzyc wlasny profil dobierajac rozszerzone przedmioty pod mature jaka musi zdac na dane studia.

[mm444]

Treść usunięta

[muszynianka]

Napisane przez mm444

Treść usunięta

E, rotfl, oczywiście że publikuje

[Cathas]

Napisane przez cholernarejestracja

A w czym jest gorsza "monka" od "zdaża"? drzazgę w cudzym oku...

Tym, że moje zdaża jest dla mnie wielkim wstydem i podobne usterki nie występują u mnie prawie nigdy. Wiem, nie powinny w ogóle, ale jestem po tygodniu pracy prawie bez snu i końcowej bibce, wiec sobie wybaczam.
U moich uczniów to zaś norma. Na każdych zajęciach jakiś kwiatek.
Widzisz różnicę?

[muszynianka]

A no i ja się środków stylistycznych uczyłam głównie w liceum - tych bardziej rozbudowanych np rozpoznawanie elipsy, czy coś podobnego.

Napisane przez paryzanka

Ale tak nie ma we wszystkich szkolach.
Ja mialam profil powiedzmy,ze humanistyczny.
Miałam 8 godzin polskiego pr, historia pr, historia sztuki pr, wok pr, plastyka 4 godziny togodniowo.
W sumie mielismy najwiecej godzin z calej szkoly. Naprawde mielismy lekcje dlugo...

Wiem wiem że nie we wszystkich szkołach, niestety w mojej było jak było. Zrobili klasę humanistyczną bo chyba musieli, bo każde liceum ogólnoksztalcące musi taką posiadać, o ile mi wiadomo, ale nie jestem pewna.
U mnie w szkole najdłużej siedziała nasza językowa i bio chem...

Tak samo poziom z ustnych z angielskiego powinien byc rowny. Sorry,ale laska ktora nic nie potrafila u nas powiedziec po angielsku wylosowala arkusz w stylu " Powiedz ,ze jedziesz do szkoly i co lubisz jesc"
Moja kumpela trafila na odkrywke wegla kamiennego , ja mialam opowiadac,ze jestem na procesji w kosciele.
Nie widze tu rownego poziomu.

Dokładnie jakbym ci powiedziała co miałam na mojej maturze z angielskiego to by ci kapcie spadły ... taki dziki temat.
Na hiszpańskim podstawowym miałam prosty, w stylu szukasz pracy w Hiszpanii opowiedz o swoim doświadczeniu zawodowym z polski.
Więc proste. Moja koleżanka miała natomiast o dyskryminacji osób niepełnosprawnych w Polsce jeśli to jest identyczny poziom to ja przepraszam, ale odpadam

[yoona]

Napisane przez Cathas

Tym, że moje zdaża jest dla mnie wielkim wstydem i podobne usterki nie występują u mnie prawie nigdy. Wiem, nie powinny w ogóle, ale jestem po tygodniu pracy prawie bez snu i końcowej bibce, wiec sobie wybaczam.
U moich uczniów to zaś norma. Na każdych zajęciach jakiś kwiatek.
Widzisz różnicę?

ja nie widze. oni sie tez moga wstydzic i miec miliard wymowek.

[muszynianka]

Napisane przez Paryzanka

Ale po co o tym mowic na biologi skoro mamy to przerabiane dokladnie na PO ? Ja to mialam przez cale liceum omawiane i dokladnie wiem co sie robi. Bardzo dobrze,ze jest taki przedmiot.

Bo na PO masz głównie że tak powiem "co z tym zrobić jak się stanie" traktowane po macoszemu i wiem że nie wszyscy mają postępowanie medyczne.
Natomiast na biologii można by nauczyć własnie takiego funkcjonowania organizmu przy chorobach, więcej praktycznego postępowania.

Ty miałaś, ja miałam, a były klasy w moim liceum na którym nie było to omawiane... PO jest różnie realizowane w liceum, czasem go w ogóle nie ma

Dokładnie

Wydaje mi się że biolog może to lepiej omówić.

[paryzanka202]

Napisane przez muszynianka

A no i ja się środków stylistycznych uczyłam głównie w liceum - tych bardziej rozbudowanych np rozpoznawanie elipsy, czy coś podobnego.


Wiem wiem że nie we wszystkich szkołach, niestety w mojej było jak było. Zrobili klasę humanistyczną bo chyba musieli, bo każde liceum ogólnoksztalcące musi taką posiadać, o ile mi wiadomo, ale nie jestem pewna.
U mnie w szkole najdłużej siedziała nasza językowa i bio chem...


Dokładnie jakbym ci powiedziała co miałam na mojej maturze z angielskiego to by ci kapcie spadły ... taki dziki temat.
Na hiszpańskim podstawowym miałam prosty, w stylu szukasz pracy w Hiszpanii opowiedz o swoim doświadczeniu zawodowym z polski.
Więc proste. Moja koleżanka miała natomiast o dyskryminacji osób niepełnosprawnych w Polsce jeśli to jest identyczny poziom to ja przepraszam, ale odpadam

Ja wlasnie z angielskiego mialam tez o dyskryminacji osob niepelnosprawnych. A drugie zadanie to wlasnie to o ktorym wspominalam, ze jestem na procesji w kosciele i mam opisac przebieg procesji Temat wg mnie do bani, ja ani wielce religijna nie jestem, do kosciola nie chodze, oj musialam nazmyslac.
Masakra, porownujac to,ze ktos mial opisac swoje wakacje i inne glupoty.
Moja nauczycielka zawsze powtarzala,ze osoba ktora kiepsko zna angielski trafi na najlatwiejszy arkusz i zda, a te ktorym dobrze idzie trafia na jakis nie z tej ziemi;-)

[muszynianka]

Napisane przez Aramintha

Student=kasa, szczególnie w przypadku uczelni prywatnych. Bez studentów taka placówka nie przetrwa na rynku, więc jej władzom będzie zależało na przyjęciu jak największej liczby osób. W jaki sposób zabronisz rektorowi Wyższej Prywatnej Szkoły Czegośtam otworzenia kierunku z 60 miejscami zamiast 20? I kto miałby decydować o dopuszczalnej liczbie studentów na danej uczelni?
Owszem, wybór absolwentów zweryfikuje później rynek pracy, ale jak znajdzie się 60-ciu chętnych by pójść na studia do WPSC to czemu im zabraniać?



Również nie wiem jak wygląda system pomocy finansowej dla studentów w USA, ale w Polsce są dostępne kredyty studenckie na preferencyjnych warunkach w stosunku do kredytów konsumenckich.

Sprawdzam stronę takiego uniwersytetu jednego - liczba miejsc na ekonomię? 360. Dużo? Trochę. BAAARDZO popularny kierunek, liczmy że 300 osób rocznie kończy tę ekonomię na tej uczelni. Pomyśl na ilu uczelniach ten kierunek funkcjonuje, to można liczyć w setkach. Międzynarodowe stosunki gospodarcze, 390. Oczywiście studia dzienne, podobna liczba miejsc na studiach zaocznych.

---------- Dopisano o 20:31 ---------- Poprzedni post napisano o 20:30 ----------

Ja miałam zupełnie inną punktację punktowano jak mówię a nie co mówię - argumenty nie musiały być bardzo głębokie, nie musiały to być moje życiowe przemyślenia, po prostu dwa za jeden przeciw, liczono np akcent, oryginalne słownictwo, kontakt z komisją, że tak powiem ciągłość wypowiedzi itp.
chociaż temat był fatalny...

[Cathas]

Napisane przez yoona

ja nie widze. oni sie tez moga wstydzic i miec miliard wymowek.

Gdyby się wstydzili to nie popełnialiby ich w kółko, nie sądzisz?
Tym bardziej, że staram się ich delikatnie w tej kwestii uświadamiać, więc wiedzą, że ich wersja nie jest poprawna. Ale jak grochem o ścianę... I to też mnie fascynuje swoją drogą.

[mm444]

Treść usunięta

[nicRu]

PRZYKŁADY, po to aby ktoś kto napisał "heroiczny" pokrył się z "bohaterski" Głupi przykład w tym momencie, ale chodzi o to, ze jesli jest od 0-4 pkt za cechy osobowosci bohatera, to mogl uzyc innych ktore wynikaja z lektury, a nie tylko tych w kluczu odpowiedzi.

[muszynianka]

No ja się akurat nie zgodzę jeśli 1 temat wypracowania jest łatwy, to 2 niekoniecznie - Ziembiewicza można postrzegać na wiele różnych sposobów, jak ich związek. Cały ten trójkąt miłosny może być różnie rozumiany.

[201604250941]

Napisane przez muszynianka

No ja się akurat nie zgodzę jeśli 1 temat wypracowania jest łatwy, to 2 niekoniecznie - Ziembiewicza można postrzegać na wiele różnych sposobów, jak ich związek. Cały ten trójkąt miłosny może być różnie rozumiany.

Ale musisz trafic w ten jeden, sluszny wg. autora klucza.

[muszynianka]

No tak. Dlatego uważam że drugi temat był trudniejszy. Bo zakładał że Zenon jest katem.

[mm444]

Treść usunięta

[nicRu]

Właśnie dlatego, że zawierają w sobie najbardziej typowe odpowiedzi.

[Elfia4]

Napisane przez Burberry93

No i właśnie o to mi też chodzi : ) Macie racje ,że pocięcie "humanista" zaczęło być używane źle przez co ludzie nie do końca rozumieją co to znaczy...tak jak ktoś napisał - dziś HUMANISTA to osoba która ledwo ciągnie z matmy z lenistwa ,a wypracowania na polski pisze mu znajomy. To pojęcie chyba w ogóle nie powinno być używane...

Zgadzam się, że w tym kontekście nie powinniśmy mówić o humaniście. Ktoś taki to zwykły leń.
Nie chce mi się czytać całej dyskusji "od deski do deski", ale to co mi się nasuwa na myśli i pewnie wiele razy było przytaczane to fakt, że dobry humanista odnajdzie się na rynku pracy tak samo jak dobry inżynier. Jeśli ktoś skończył studia bo wypadało, albo rodzice chcieli, a ze studiów oprócz tytułu magistra nie wyniósł żadnej wiedzy i umiejętności, to nie ma co liczyć na łatwe i szybkie znalezienie dobrej pracy.
Ja jakoś po skończeniu studiów humanistycznych znalazłam pracę odpowiadającą kwalifikacjom, wielu moich znajomych również, więc wiem, że się da

[thisriveriswild]

przyznam sie,ze nie czytalam wszystkiego,ale serio wydawalo mi sie ze zarzadzanie to nie taki zly kierunek,a tu tyle negatywnych opinii no ale ja sie nie znam,w koncu studiuje beznadziejny nietechniczny kierunek (i marzy mi sie studiowac cos zwiazanego z PR, ale nie ma zadnych mgr :/)

[201604250941]

Napisane przez thisriveriswild

przyznam sie,ze nie czytalam wszystkiego,ale serio wydawalo mi sie ze zarzadzanie to nie taki zly kierunek,a tu tyle negatywnych opinii no ale ja sie nie znam,w koncu studiuje beznadziejny nietechniczny kierunek (i marzy mi sie studiowac cos zwiazanego z PR, ale nie ma zadnych mgr :/)

Zarządzanie to bardzo dobry kierunek, jezeli chcesz wlasna firme otwierac to idealny. Zwlaszcza, jesli po prawdziwej uczelni, panstwowej i z poziomem. Ale nie po prywatnej szkole dziurkowania papieru. I moze byc trudno ze znalezieniem zatrudnienia u kogos, aczkolwiek nie jest to niemozliwe.

Po prostu sie namnozylo takich sztucznych tworow wydajacych dyplomy, ale jest jeszcze SGH i Poznań.