czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką? - Strona 7 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2016-03-01, 12:06   #181
rembertowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Ja po angielsku mówię płynnie, on powiedzmy bardzo dobrze, choć czasem zdarzają mu się błędy.
Oczywiście, ucieszyło mnie "machnięcie pierścionkiem", bo byłam zakochana i chciałam z nim być. Oczywiście, ucieszyłam się, że on nie traktuje mnie jak kogoś na chwilę, tylko raczej poważnie, że jest na tyle pewny, że chce się zaangażować. Ja swoich uczuć byłam pewna, więc też większych wątpliwości nie miałam.
A tradycyjne małżeństwo nie musi być "po koreańsku", mąż nie musi być "panem i władcą". Wydawało mi się wtedy, że on to rozumie.
ale płynnie i bardzo dobrze to co właściwie znaczy, poza tym, że dla was obojga to jest obcy język, którym nie mówicie biegle, a na dokładkę, nie znacie swoich ojczystych języków, więc macie ograniczoną możliwość rozpoznania kalek, fałszywych przyjaciół i innych podobnych naleciałości? Mnie się wydaje, że wy nie tylko nie umiecie się komunikować - w sensie umiejętności rozmowy - tylko zwyczajnie brakuje wam kompetencji językowych.

Ale idźmy dalej. Coraz bardziej wychodzi z Ciebie Betty Draper - której to postaci dogłębnie zresztą nie rozumiesz, ale to temat na inną rozmowę. Kobieta, której jedynym celem jest znalezienie męża - to ciśnienie na szybkie określenie się w sprawie małżeństwa, nie związku przecież - i to męża, który da się przerobić na bankomat. Ucieszyłaś się, bo pierścionek jest dla Ciebie znakiem zaangażowania, traktowania poważnie - więc wyszłaś za mąż za gościa, którego nawet dobrze nie znałaś, bo, jako się rzekło, macie ograniczone możliwości porozumiewania się. No ale było Ci dobrze, byłaś zakochana, a on Ci zaimponował tempem oświadczyn.

Zaś co do tradycyjnego małżeństwa. Tradycyjne małżeństwo, w którym żona nie pracuje, to układ hierarchiczny i patriarchalny, oparty na podporządkowaniu mężowi - głowie rodziny. Czy to w Korei, czy w Europie. W ten układ wpisane są różne rodzaje przemocy i różne sposoby okazywania mężowskiej władzy. Ten Twój luby może i jest nowoczesny i europejski - tyle tylko, że Ty oczekujesz od niego jak najbardziej tradycyjnego układu. Nie może zatem zastosować tych nowoczesnych i europejskich wzorów, które mogą być dla niego atrakcyjne i on może je naprawdę przyjął, bo one nie obsługują tego, czego od niego chcesz. Bo może on nie chce całkowitej odpowiedzialności finansowej - napisałaś wprost, że gdyby miał wątpliwości, czy podoła utrzymać rodzinę, to byś go zostawiła. To gdzie ta Twoja miłość? Przecież jak mu się, odpukać, cokolwiek stanie i nie będzie mógł zarabiać, to Ty się spakujesz i pojedziesz do Polski, przecież praca fizyczna to nie dla Ciebie.

Ty teraz się wypłakujesz w internetach, jaki to Koreańczyk zły, bo Ci wydziela pieniądze, on się wypłakuje przypadkowym laskom, jaka to Ty zła, bo nie chcesz mieć dzieci - dla Ciebie tradycyjne małżeństwo zakłada utrzymywanie żony przez męża, dla niego zakłada, że szybko pojawią się dzieci.

Ty byś chciała mieć ciastko i zjeść ciastko. Mieć zalety relacji partnerskiej i tradycyjnego patriarchalnego małżeństwa, i nie mieć żadnych wad obu tych modeli. I wpadłaś na wcielenia tego w życie z facetem, którego nie znasz i z którym nie jesteś w stanie się skomunikować. Brawo.

Betty Draper, jak pamiętamy, zanim się rozwiodła, zdążyła znaleźć kolejnego narzeczonego. Ktoś w końcu musiał ją utrzymywać. To drugie małżeństwo było tak samo smutne, jak pierwsze, choć Henry nie miał tych wszystkich przebrzydłych wad Dona. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego?
rembertowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 12:24   #182
lubiekielbase
Zadomowienie
 
Avatar lubiekielbase
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 1 582
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
O tej dziewczynie najpierw mi opowiadał, bo wkurzał się, że ona np. wysyła mu skan listu z banku i prosi o przetłumaczenie, bo męża akurat nie ma w domu. Oni mieszkają w innym mieście i kiedyś przejeżdżając tamtędy spotkaliśmy się z nimi. Rzeczywiście dzieci zostawiła z opiekunką a sama przyszła obwieszona biżuterią i drogimi dodatkami, mąż w nieuprasowanych ciuchach rodem z C&A, nawet nie potrafiła zamówić jedzenia w restauracji po francusku, prosiła o angielskie menu. A jest tam tyle, ile mój mąż czyli teraz już około 10 lat.
No ok, ale czego ty oczekujesz? Moze Pan Francuz i Pani Koreanka sa szczęśli w takim małżeństwie. Nie widzisz jak twoj maz przedstawia Ci te historie?
Ze ona ta ta zla utrzymanka. Tu pokazal tak naprawdę swoj stosunek do utrzymywania współmałżonka. Tylko ty nie chcesz tego widziec. 'ona wymuszala na Francuzie prezenty od LV'. Albo ten facet jej to kupuje, bo ja kocha. A dla twojego meza to nie do pomyslenia.
__________________
Wszystkie nicki zajęte.
lubiekielbase jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 12:50   #183
LittleMi11
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez rembertowa Pokaż wiadomość
ale płynnie i bardzo dobrze to co właściwie znaczy, poza tym, że dla was obojga to jest obcy język, którym nie mówicie biegle, a na dokładkę, nie znacie swoich ojczystych języków, więc macie ograniczoną możliwość rozpoznania kalek, fałszywych przyjaciół i innych podobnych naleciałości? Mnie się wydaje, że wy nie tylko nie umiecie się komunikować - w sensie umiejętności rozmowy - tylko zwyczajnie brakuje wam kompetencji językowych.

Ale idźmy dalej. Coraz bardziej wychodzi z Ciebie Betty Draper - której to postaci dogłębnie zresztą nie rozumiesz, ale to temat na inną rozmowę. Kobieta, której jedynym celem jest znalezienie męża - to ciśnienie na szybkie określenie się w sprawie małżeństwa, nie związku przecież - i to męża, który da się przerobić na bankomat. Ucieszyłaś się, bo pierścionek jest dla Ciebie znakiem zaangażowania, traktowania poważnie - więc wyszłaś za mąż za gościa, którego nawet dobrze nie znałaś, bo, jako się rzekło, macie ograniczone możliwości porozumiewania się. No ale było Ci dobrze, byłaś zakochana, a on Ci zaimponował tempem oświadczyn.

Zaś co do tradycyjnego małżeństwa. Tradycyjne małżeństwo, w którym żona nie pracuje, to układ hierarchiczny i patriarchalny, oparty na podporządkowaniu mężowi - głowie rodziny. Czy to w Korei, czy w Europie. W ten układ wpisane są różne rodzaje przemocy i różne sposoby okazywania mężowskiej władzy. Ten Twój luby może i jest nowoczesny i europejski - tyle tylko, że Ty oczekujesz od niego jak najbardziej tradycyjnego układu. Nie może zatem zastosować tych nowoczesnych i europejskich wzorów, które mogą być dla niego atrakcyjne i on może je naprawdę przyjął, bo one nie obsługują tego, czego od niego chcesz. Bo może on nie chce całkowitej odpowiedzialności finansowej - napisałaś wprost, że gdyby miał wątpliwości, czy podoła utrzymać rodzinę, to byś go zostawiła. To gdzie ta Twoja miłość? Przecież jak mu się, odpukać, cokolwiek stanie i nie będzie mógł zarabiać, to Ty się spakujesz i pojedziesz do Polski, przecież praca fizyczna to nie dla Ciebie.

Ty teraz się wypłakujesz w internetach, jaki to Koreańczyk zły, bo Ci wydziela pieniądze, on się wypłakuje przypadkowym laskom, jaka to Ty zła, bo nie chcesz mieć dzieci - dla Ciebie tradycyjne małżeństwo zakłada utrzymywanie żony przez męża, dla niego zakłada, że szybko pojawią się dzieci.

Ty byś chciała mieć ciastko i zjeść ciastko. Mieć zalety relacji partnerskiej i tradycyjnego patriarchalnego małżeństwa, i nie mieć żadnych wad obu tych modeli. I wpadłaś na wcielenia tego w życie z facetem, którego nie znasz i z którym nie jesteś w stanie się skomunikować. Brawo.

Betty Draper, jak pamiętamy, zanim się rozwiodła, zdążyła znaleźć kolejnego narzeczonego. Ktoś w końcu musiał ją utrzymywać. To drugie małżeństwo było tak samo smutne, jak pierwsze, choć Henry nie miał tych wszystkich przebrzydłych wad Dona. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego?
Betty Draper moim zdaniem była osobą bardzo niepewną siebie, chłodną, miała problemy z okazywaniem uczuć. Starała się być perfekcyjna do bólu żeby zasłużyć na miłość i szacunek otoczenia, żeby nikt jej nie zranił. Tak ją odebrałam.
Była jednocześnie osobą bardzo nieszczęśliwą bo ta perfekcyjność nie pomogła jej zatrzymać Dona, któremu najwyraźniej nie chciało się przebijać przez ten mur, poza tym szukał nowych wrażeń.
Nie zapominaj, że ona była produktem swoich czasów i swojego wychowania, wtedy "złapanie" odpowiedniego męża było zapewnieniem przyszłości. Jako kobieta za wiele sama by w życiu nie zdziałała, ale też zauważ, że Don nie był bogaczem na początku ich związku, jej rodzice byli mu przeciwni a mimo to się z nim związała. Nie była więc aż taka wyrachowana i pazerna, sądzę, że naprawdę go kochała.
To w ogóle jest ciekawa postać i dużo można o niej pisać

Co do naszego układu, pewnie masz trochę racji, że w związku, gdzie kobieta nie pracuje zawsze będzie jakaś kontrola ze strony faceta. Ja jednak zostałam wychowana przez ludzi będących w takim związku i u moich rodziców wszystko było po partnersku a wręcz moja mama miała więcej do powiedzenia w wielu sprawach, bo tata był zapracowany i powierzył je wszystkie sprawy urzędowe, robienie zakupów, opłacanie rachunków i po prostu oddawał jej prawie całą swoją wypłatę, potem mieli wspólne konto. Dlatego nie wierzę, że jeśli kobieta nie pracuje, to musi być tak, jak u mnie. Jestem przekonana, że takie przypadki to mniejszość.
Tym bardziej, że ja nie chcę mu tych pieniędzy ukraść i przepić, nawet gdybym miała do nich dostęp to i tak omawiałabym z nim każdy większy wydatek.

I to też nie tak, że znalezienie męża było dla mnie jakimś najważniejszym celem. Ja po prostu chciałam być albo sama albo z kimś, kto poważnie myśli o naszej przyszłości. Znudziło mi się randkowanie z wiecznymi chłopcami i takich związków nie brałam pod uwagę. I tak, marzył mi się domek czy mieszkanie z mnóstwem kwiatów, dużą kuchnią, gdzie mogłabym uskuteczniać swoje hobby - gotowanie i pieczenie, ogólnie miejsce, które mogłabym nazywać swoim miejscem przez kolejne x lat, bez konieczności przeprowadzek co rok i obcych współlokatorów za ścianą. Gdybym została w Polsce to pewnie wynajęłabym kawalerkę i sama próbowała spełniać te marzenia, ale skoro pojawił się on, to potoczyło się inaczej i wyjechałam.

A gdyby powiedział, że nie chce lub nie może mnie utrzymywać, to tak, wróciłabym do Polski z prostej przyczyny - skądś trzeba brać środki na życie. Jeśli on nie mógłby mi ich zapewnić i pracy też nie mogłabym znaleźć (na kasie nie zarobię na połowę czynszu plus swoje wydatki, nie ma takiej opcji, tym bardziej, że to zazwyczaj praca na chwilę i po kilku miesiącach trzeba szukać nowej), to musiałabym wrócić i znaleźć sobie normalną pracę. Nie porównuj tego do choroby, bo w takiej sytuacji są renty, zasiłki, ubezpieczenie. Jak mogłabym zostać w obcym kraju bez szans na godną pracę i gwarancji, że będę miała z czego żyć? Dlatego musiałam przeprowadzić z nim taką rozmowę.

---------- Dopisano o 12:50 ---------- Poprzedni post napisano o 12:44 ----------

Cytat:
Napisane przez lubiekielbase Pokaż wiadomość
No ok, ale czego ty oczekujesz? Moze Pan Francuz i Pani Koreanka sa szczęśli w takim małżeństwie. Nie widzisz jak twoj maz przedstawia Ci te historie?
Ze ona ta ta zla utrzymanka. Tu pokazal tak naprawdę swoj stosunek do utrzymywania współmałżonka. Tylko ty nie chcesz tego widziec. 'ona wymuszala na Francuzie prezenty od LV'. Albo ten facet jej to kupuje, bo ja kocha. A dla twojego meza to nie do pomyslenia.
No właśnie wydaje mi się, że jestem przeciwieństwem tej dziewczyny i mój mąż powinien być zadowolony, że taka nie jestem. I fakt, że facet jej to wszystko kupuje, na wszystko pozwala i dalej z nią jest pomimo jej samolubnego zachowania oznacza, że nawet z taka pazerną "kurą domową" bez ambicji da się wytrzymać, czyli ze mną chyba tym bardziej?
LittleMi11 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 13:07   #184
tamtaglista
Zakorzenienie
 
Avatar tamtaglista
 
Zarejestrowany: 2012-11
Wiadomości: 6 411
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Coś kręcisz. Jesli masz uprawnienia do nauczania to mozesz uczyć jesteśmy w ue i nie ma problemu z uznaniem kwalifikacji. Dwa ze jezyka mozesz sie uczyć nie tylko na kursie i jako filolog powinnas wiedziec jakie metody i techniki u Ciebie działają.
__________________
Nie odpowiadam za to, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem
blog
tamtaglista jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 13:23   #185
LittleMi11
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez tamtaglista Pokaż wiadomość
Coś kręcisz. Jesli masz uprawnienia do nauczania to mozesz uczyć jesteśmy w ue i nie ma problemu z uznaniem kwalifikacji. Dwa ze jezyka mozesz sie uczyć nie tylko na kursie i jako filolog powinnas wiedziec jakie metody i techniki u Ciebie działają.
Oczywiście, uczę się też samodzielnie, na kursy chodziłam tylko przez pierwsze pół roku. Oglądam francuską tv, czytam itp. Dlatego też w ogóle przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie. Nadal mam jednak tak, że taki oficjalny, standardowy język na kanałach informacyjnych rozumiem w większości a jak ktoś podejdzie i zagada jakimś dialektem lub mówi bardzo szybko i niedbale, to już różnie bywa. Ja też jeszcze robię błędy i np. na sekretarkę czy recepcjonistkę to jednak mówię za słabo. Próbowałam rozmawiać z mężem w domu po francusku, ja jego rozumiem (wiadomo, on jako obcokrajowiec trzyma się standardowego języka i mówi wolniej), ale on ciągle twierdził, że słabo mówię, ze on nie rozumie mojego akcentu i odechciewało mi się po kilku godzinach konieczności powtarzania po 3 razy każdego zdania. Już Francuzi rozumieją mnie lepiej niż on.
Moja znajomość jest więc dosyć bierna - jestem w stanie większość zrozumieć, przeczytać itp. ale gdy mówię czy muszę np. napisać maila, to już inna historia. O ile są to jakieś standardowe zwroty potrzebne do załatwienia czegoś np. u lekarza to mam je dobrze opanowane, ale do swobodnej rozmowy sporo mi jeszcze brakuje.

Historia z moim dyplomem wygląda tak, że do pracy w szkole państwowej trzeba mieć dyplom w 100% odpowiadający dyplomowi uzyskiwanemu przez filologów tutaj. Musiałabym jeszcze ok 2-3 lata chodzić na uniwerek po to, żeby nadrobić przedmioty, których w Polsce nie miałam lub z których miałam np. mniej godzin zajęciowych. Potem wpisaliby mnie na listę nauczycieli z uprawnieniami i musiałabym czekać, aż gdzieś zwolni się stanowisko i będą potrzebować nauczyciela. A i wtedy gwarancji nie ma, bo jest konkurencja.
W prywatnych szkołach językowych jest tak jak już wcześniej pisałam - są zainteresowani tylko nativami.
Próbowałam w przedszkolach i tam usłyszałam, że pomimo moich uprawnień pedagogicznych nie mogę tam pracować, ponieważ nie ukończyłam studiów ukierunkowanych typowo na pracę z małymi dziećmi.
Pozostają prywatne szkoły lub przedszkola dwujęzyczne których wymagania państwowe nie dotyczą, tam wysyłam CV jeśli coś się pojawi, ale też konkurencja jest spora.

Próbowałam też w międzynarodowych firmach, gdzie potrzebują ludzi z przeróżnymi językami do obsługi klienta, typu Zalando, Booking.com itp.

Edytowane przez LittleMi11
Czas edycji: 2016-03-01 o 13:28
LittleMi11 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 13:38   #186
dezire
Zakorzenienie
 
Avatar dezire
 
Zarejestrowany: 2005-05
Wiadomości: 3 555
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Oczywiście, uczę się też samodzielnie, na kursy chodziłam tylko przez pierwsze pół roku. Oglądam francuską tv, czytam itp. Dlatego też w ogóle przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie. Nadal mam jednak tak, że taki oficjalny, standardowy język na kanałach informacyjnych rozumiem w większości a jak ktoś podejdzie i zagada jakimś dialektem lub mówi bardzo szybko i niedbale, to już różnie bywa. Ja też jeszcze robię błędy i np. na sekretarkę czy recepcjonistkę to jednak mówię za słabo. Próbowałam rozmawiać z mężem w domu po francusku, ja jego rozumiem (wiadomo, on jako obcokrajowiec trzyma się standardowego języka i mówi wolniej), ale on ciągle twierdził, że słabo mówię, ze on nie rozumie mojego akcentu i odechciewało mi się po kilku godzinach konieczności powtarzania po 3 razy każdego zdania. Już Francuzi rozumieją mnie lepiej niż on.
Moja znajomość jest więc dosyć bierna - jestem w stanie większość zrozumieć, przeczytać itp. ale gdy mówię czy muszę np. napisać maila, to już inna historia. O ile są to jakieś standardowe zwroty potrzebne do załatwienia czegoś np. u lekarza to mam je dobrze opanowane, ale do swobodnej rozmowy sporo mi jeszcze brakuje.

Historia z moim dyplomem wygląda tak, że do pracy w szkole państwowej trzeba mieć dyplom w 100% odpowiadający dyplomowi uzyskiwanemu przez filologów tutaj. Musiałabym jeszcze ok 2-3 lata chodzić na uniwerek po to, żeby nadrobić przedmioty, których w Polsce nie miałam lub z których miałam np. mniej godzin zajęciowych. Potem wpisaliby mnie na listę nauczycieli z uprawnieniami i musiałabym czekać, aż gdzieś zwolni się stanowisko i będą potrzebować nauczyciela. A i wtedy gwarancji nie ma, bo jest konkurencja.
W prywatnych szkołach językowych jest tak jak już wcześniej pisałam - są zainteresowani tylko nativami.
Próbowałam w przedszkolach i tam usłyszałam, że pomimo moich uprawnień pedagogicznych nie mogę tam pracować, ponieważ nie ukończyłam studiów ukierunkowanych typowo na pracę z małymi dziećmi.
Pozostają prywatne szkoły lub przedszkola dwujęzyczne których wymagania państwowe nie dotyczą, tam wysyłam CV jeśli coś się pojawi, ale też konkurencja jest spora.
A pewnie jeszcze dochodzi do tego to, że Francuzi kochają swój język i albo mówisz dobrze, albo wcale, niechętnie uczą sie języków obcych.

A nie próbowałaś pracy z polonią ?
__________________

2004 - Boisz się, że ludzie z internetu odnajdą cię w prawdziwym życiu.

2014 - Boisz się, że ludzie z prawdziwego życia odnajdą cię w internecie.



dezire jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 14:23   #187
kahoko hino
Zakorzenienie
 
Avatar kahoko hino
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 8 060
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

aż sprawdziłam dokładnie opisy. przyjechałaś do Francji, rok mieszkaliście razem, ślub, teraz jesteście 2 lata po ślubie. czyli od trzech lat uczysz się francuskiego, będąc we Francji.

sorry, ale jak Ty się go uczysz? skoro na recepcjonistkę się nie nadajesz, bo mówisz za słabo?

znam francuski biegle. poszłam do 4-letniego liceum, gdzie w 'zerówce' uczyliśmy się od zera francuskiego i tylko francuskiego - ze 30 godzin tygodniowo. po roku takiej nauki każde z nas mogło zdać spokojnie maturę rozszerzoną z tego języka na min. 75% - i taki był wymóg, żeby przejść do tak zwanej sekcji dwujęzycznej. przez następne trzy lata miałam 6 godzin francuskiego tygodniowo plus niektóre przedmioty były prowadzone po francusku. po 4 latach nauki zdałam maturę dwujęzyczną, otrzymałam certyfikat C1.

za to Ty od trzech lat przebywasz we Francji, francuski masz na każdym kroku - gazeta, telewizja, radio, ulica. zdecydowanie większa intensywność, niż moja w szkole.

jesteś osobą, która skończyła lingwistykę, masz uprawnienia nauczycielskie - czyli masz wszelką wiedzę, jak się nauczyć języka. jeśli po trzech latach dukasz tak kiepsko, że się na ekspedientkę nie nadajesz, to możesz mieć pretensje tylko do siebie samej.

Edytowane przez kahoko hino
Czas edycji: 2016-03-01 o 14:24
kahoko hino jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2016-03-01, 14:26   #188
Djuno
Regulator reniferów
 
Avatar Djuno
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez kahoko hino Pokaż wiadomość
aż sprawdziłam dokładnie opisy. przyjechałaś do Francji, rok mieszkaliście razem, ślub, teraz jesteście 2 lata po ślubie. czyli od trzech lat uczysz się francuskiego, będąc we Francji.

sorry, ale jak Ty się go uczysz? skoro na recepcjonistkę się nie nadajesz, bo mówisz za słabo?

znam francuski biegle. poszłam do 4-letniego liceum, gdzie w 'zerówce' uczyliśmy się od zera francuskiego i tylko francuskiego - ze 30 godzin tygodniowo. po roku takiej nauki każde z nas mogło zdać spokojnie maturę rozszerzoną z tego języka na min. 75% - i taki był wymóg, żeby przejść do tak zwanej sekcji dwujęzycznej. przez następne trzy lata miałam 6 godzin francuskiego tygodniowo plus niektóre przedmioty były prowadzone po francusku. po 4 latach nauki zdałam maturę dwujęzyczną, otrzymałam certyfikat C1.

za to Ty od trzech lat przebywasz we Francji, francuski masz na każdym kroku - gazeta, telewizja, radio, ulica. zdecydowanie większa intensywność, niż moja w szkole.

jesteś osobą, która skończyła lingwistykę, masz uprawnienia nauczycielskie - czyli masz wszelką wiedzę, jak się nauczyć języka. jeśli po trzech latach dukasz tak kiepsko, że się na ekspedientkę nie nadajesz, to możesz mieć pretensje tylko do siebie samej.
Przecież ona z domu nie wychodzi, oglądając telewizję cudów nie zdziała.
No i jej nie zależy na pracy, jej zależy na poświęceniu dla rodziny. I kieszonkowym.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni.
Djuno jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 14:48   #189
kahoko hino
Zakorzenienie
 
Avatar kahoko hino
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 8 060
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez Djuno Pokaż wiadomość
Przecież ona z domu nie wychodzi, oglądając telewizję cudów nie zdziała.
No i jej nie zależy na pracy, jej zależy na poświęceniu dla rodziny. I kieszonkowym.
i byciu czczoną przez męża w pakiecie...
kahoko hino jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 14:59   #190
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez kahoko hino Pokaż wiadomość
aż sprawdziłam dokładnie opisy. przyjechałaś do Francji, rok mieszkaliście razem, ślub, teraz jesteście 2 lata po ślubie. czyli od trzech lat uczysz się francuskiego, będąc we Francji.

sorry, ale jak Ty się go uczysz? skoro na recepcjonistkę się nie nadajesz, bo mówisz za słabo?
(...)
Cytat:
Napisane przez Djuno Pokaż wiadomość
Przecież ona z domu nie wychodzi, oglądając telewizję cudów nie zdziała.
No i jej nie zależy na pracy, jej zależy na poświęceniu dla rodziny. I kieszonkowym.
Ale krytykujecie. Języki się przecież jednak na coś przydały: zagraniczny mąż złapany. A że nie zna francuskiego mieszkając we Francji? Następny może będzie Niemiec, to się problem sam rozwiąże.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 15:15   #191
lubiekielbase
Zadomowienie
 
Avatar lubiekielbase
 
Zarejestrowany: 2013-07
Wiadomości: 1 582
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
No właśnie wydaje mi się, że jestem przeciwieństwem tej dziewczyny i mój mąż powinien być zadowolony, że taka nie jestem. I fakt, że facet jej to wszystko kupuje, na wszystko pozwala i dalej z nią jest pomimo jej samolubnego zachowania oznacza, że nawet z taka pazerną "kurą domową" bez ambicji da się wytrzymać, czyli ze mną chyba tym bardziej?
Masz racje, wydaje Ci sie. I zastanow sie, zanim nazwiesz kogos 'kura domowa bez ambicji', bo twoje ambicje przez 3 lata mieszkania we Francji jakos nie nauczyly sie francuskiego. I mam dziwne wrażenie, ze gdyby twoj maz zarabial tyle co jej to ten watek by nie powstal.
__________________
Wszystkie nicki zajęte.
lubiekielbase jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 15:28   #192
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość

No właśnie wydaje mi się, że jestem przeciwieństwem tej dziewczyny i mój mąż powinien być zadowolony, że taka nie jestem. I fakt, że facet jej to wszystko kupuje, na wszystko pozwala i dalej z nią jest pomimo jej samolubnego zachowania oznacza, że nawet z taka pazerną "kurą domową" bez ambicji da się wytrzymać, czyli ze mną chyba tym bardziej?
witki mi opadły. Popatrz na siebie, jakie Ty masz niby ambicje? Dokąd Cię zaprowadziły? Ty masz marzenia, mrzonki, nie ambicje - ambitny człowiek jest pracowity. Ty nie jesteś, poddałaś się bardzo szybko i założyłaś, że godnej roboty i tak nie znajdziesz, więc mąż się powinien wywiązać z umowy i utrzymywać rodzinę na poziomie. Ambicje po zbóju.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 15:37   #193
rembertowa
Zakorzenienie
 
Zarejestrowany: 2008-12
Wiadomości: 3 392
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Co do naszego układu, pewnie masz trochę racji, że w związku, gdzie kobieta nie pracuje zawsze będzie jakaś kontrola ze strony faceta. Ja jednak zostałam wychowana przez ludzi będących w takim związku i u moich rodziców wszystko było po partnersku a wręcz moja mama miała więcej do powiedzenia w wielu sprawach, bo tata był zapracowany i powierzył je wszystkie sprawy urzędowe, robienie zakupów, opłacanie rachunków i po prostu oddawał jej prawie całą swoją wypłatę, potem mieli wspólne konto. Dlatego nie wierzę, że jeśli kobieta nie pracuje, to musi być tak, jak u mnie. Jestem przekonana, że takie przypadki to mniejszość.
proponowałabym mniej opierać się na przekonaniach, wyobrażeniach i innych podobnych przypuszczeniach, a bardziej na jakichś dających się zweryfikować informacjach.

I tak: po pierwsze, to w gruncie rzeczy nie możesz stwierdzić, na ile partnerski był i jest układ między Twoimi rodzicami, bo jeśli podobnie jak Ty dbają o fasadę, to tylko oni wiedzą, ile w tym partnerstwa, a ile hierarchii. Przestań więc tym tłumaczyć cały świat. Po drugie, skoro już dostrzegasz, że zarabiająca na utrzymanie rodziny głowa rodziny kontroluje utrzymywaną partnerkę, to pociągnij to dalej: ta kontrola to władza, to źródło przemocy ekonomicznej. Przemoc ekonomiczna przybiera różne formy, pojawia się w różnych momentach związku, ale jej podstawą jest przekonanie, że z faktu, że zarabia się na utrzymanie rodziny wynika prawo do kontroli. To jest zaprzeczenie relacji partnerskiej, w której kontrolę nad wspólnymi wydatkami sprawują obie strony. To jest po prostu dogłębnie przemocowa relacja. Weszłaś w nią na własne życzenie, a żeby było śmieszniej, teraz nie przeszkadza Ci fakt siedzenia w takim klopsie - bo tego rodzaju klops przyjmujesz jako obowiązujący wzór małżeństwa - tylko wysokość kieszonkowego.

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
A gdyby powiedział, że nie chce lub nie może mnie utrzymywać, to tak, wróciłabym do Polski z prostej przyczyny - skądś trzeba brać środki na życie. Jeśli on nie mógłby mi ich zapewnić i pracy też nie mogłabym znaleźć (na kasie nie zarobię na połowę czynszu plus swoje wydatki, nie ma takiej opcji, tym bardziej, że to zazwyczaj praca na chwilę i po kilku miesiącach trzeba szukać nowej), to musiałabym wrócić i znaleźć sobie normalną pracę. Nie porównuj tego do choroby, bo w takiej sytuacji są renty, zasiłki, ubezpieczenie. Jak mogłabym zostać w obcym kraju bez szans na godną pracę i gwarancji, że będę miała z czego żyć? Dlatego musiałam przeprowadzić z nim taką rozmowę.
czyli podstawowym powodem, dla którego wyszłaś za niego za mąż - żeby nie powiedzieć wręcz jedynym - jest to, że zapewnił Ci utrzymanie. No więc nie, nie musiałaś przeprowadzać z nim tej rozmowy, mogłaś po prostu pójść do pracy. Magia. Pójść do pracy. Może nawet nie pójść, a znaleźć jakąś zdalną robotę. Gdyby ważna była dla Ciebie ta relacja, gdyby to był dobry związek, oparty na miłości, przyjaźni, zaufaniu, to byś nie rozważała powrotu do Polski, to byś po prostu poszła do pracy. Ty to nazywasz poważnym związkiem? Bez jaj. No chyba, że mówimy o powadze zobowiązań finansowych, które nałożyłaś na tego nieszczęsnego kolegę. Sama przy tym nie zobowiązałaś się do niczego.

Tak ładnie piszesz, jak to się starasz, jak to byś chciała dostać coś, skoro tyle wkładasz w tę relację - a tak konkretnie, to co wkładasz w ten związek? W jaki sposób, poza doraźnym wsparciem w prowadzeniu działalności, wspierasz swojego męża?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
No właśnie wydaje mi się, że jestem przeciwieństwem tej dziewczyny i mój mąż powinien być zadowolony, że taka nie jestem. I fakt, że facet jej to wszystko kupuje, na wszystko pozwala i dalej z nią jest pomimo jej samolubnego zachowania oznacza, że nawet z taka pazerną "kurą domową" bez ambicji da się wytrzymać, czyli ze mną chyba tym bardziej?
formułujesz normę, piszesz o powinności - w ogóle dużo w ten sposób tu piszesz - a tymczasem to tylko Twoje wyobrażenie. Zabawne, że nie odniosłaś się do tej części mojego komentarza - a postało Ci w głowie, że może Twój mąż chciałby mieć w życiu partnerkę, która będzie go wspierać, a nie zostawi całą odpowiedzialność za utrzymanie rodziny na jego barkach, bo do pracy fizycznej się księżniczka nie zniży, a do innej się nie nadaje.

Ty w ogóle sobie wyobrażasz, jaka to jest odpowiedzialność, czy ot tak, uważasz, że mężczyźni powinni - tak, jak powinni się oświadczyć po roku znajomości, żeby było poważnie, tak samo powinni zarżnąć się zarabiając na rodzinę, bo "ich kobiety" mają swoje fanaberie.

Mówisz, że musiałaś zadać mu to pytanie; oczywiście, mus przyszedł, jak się chłopiec oświadczył, wcześniej nie przedstawiłaś mu wizji dożywotniego utrzymywania żony, jeszcze by się wystraszył, co? A nie, związek nie był poważny, to się poważnie nie rozmawiało. Wiele piszesz o tym, jak Tobie zależało - jakby jemu nie zależało w ogóle. Podejrzewam, że tak, jak nie przedstawiłaś mu od początku, jaki masz plan na życie, tak samo, jak już do przedstawienia w wyżej opisanych okolicznościach doszło, nie powiedziałaś mu, jak sobie to wyobrażasz. On Ci powiedział, jak on sobie to wyobraża - odwołując się do tradycyjnego małżeństwa w Korei - a Ty tu opowiadasz, jak to Twoi rodzice mają inaczej.

Ja naprawdę chciałabym się dowiedzieć, czy rozważałaś sytuację, w której on nie będzie w stanie zapewnić Ci utrzymania, bo zdarzy się jakiś wypadek i nie będzie mógł pracować. Co wtedy, droga Betsy? Nowy mąż?

Edytowane przez rembertowa
Czas edycji: 2016-03-01 o 15:39
rembertowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 16:55   #194
niewinny roz
czasem troszkę winny
 
Avatar niewinny roz
 
Zarejestrowany: 2010-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 2 046
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Śmieszne jest to, jak autorka co chwilę rzuca nam przykład z życia wzięty, gdzie kobieta nie pracuje a mąż utrzymuje całą rodzinę - a to własna matka, a to koleżanka, a to koleżanka koleżanki, a to znajoma ze studiów, a to znajoma Azjatka męża. Serio próbujesz nas w ten sposób przekonać do tego, że jest to bardzo normalne i tak powinno się żyć? I to ci się od męża po prostu należy? Chyba chcesz usłyszeć tutaj potwierdzenie twoich własnych poglądów. Ale raczej nie usłyszysz.

Generalnie to zepsuliście to małżeństwo - pewnie oboje, nie wnikam w to kto bardziej. Ale na pewno powinniście się rozwieść bo z tego nic nie będzie. I każde z was powinno ogarnąć swoje życie osobno.
__________________
Studentka farmacji
niewinny roz jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 17:08   #195
fbf4f81e41525779832788cd71e9a6a506251643_6580de17ecce4
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2012-03
Wiadomości: 6 282
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Nie ma potrzeby by jechać po autorce. Ona przecież czasu nie cofnie a humoru też jej to nie poprawi. Trzeba się skupić na rozwiązaniu obecnej sytuacji. Najgorsze, że to małżeństwo nie ma nic wspólnego z partnerstwem, a raczej przypomina takie chodzenie ze sobą, kiedy ludzie rozliczają się nawzajem z kasy "ja ostatnio placilem za zakupy, to teraz ty zapłać" - i tym podobne przypadki. Podobnie jak z tą pracą autorki - proponowala mu, żeby wyjechać może do Anglii spróbować, ale tu nie ma partnerstwa, on nie chciał, mimo że we Francji chyba ten nietrafiony biznes jakoś go specjalnie nie trzymał. A mogli przecież wspólnie podjąć jakąś decyzję o zmianie miejsca zamieszkania na takie, w którym obojgu może wiodloby się lepiej z pracą.
fbf4f81e41525779832788cd71e9a6a506251643_6580de17ecce4 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 19:16   #196
kahoko hino
Zakorzenienie
 
Avatar kahoko hino
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 8 060
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

[1=fbf4f81e41525779832788c d71e9a6a506251643_6580de1 7ecce4;56625391]Nie ma potrzeby by jechać po autorce. Ona przecież czasu nie cofnie a humoru też jej to nie poprawi. Trzeba się skupić na rozwiązaniu obecnej sytuacji. Najgorsze, że to małżeństwo nie ma nic wspólnego z partnerstwem, a raczej przypomina takie chodzenie ze sobą, kiedy ludzie rozliczają się nawzajem z kasy "ja ostatnio placilem za zakupy, to teraz ty zapłać" - i tym podobne przypadki. Podobnie jak z tą pracą autorki - proponowala mu, żeby wyjechać może do Anglii spróbować, ale tu nie ma partnerstwa, on nie chciał, mimo że we Francji chyba ten nietrafiony biznes jakoś go specjalnie nie trzymał. A mogli przecież wspólnie podjąć jakąś decyzję o zmianie miejsca zamieszkania na takie, w którym obojgu może wiodloby się lepiej z pracą.[/QUOTE]

elementem koniecznym do naprawy tej sytuacji (nie mówię naprawy małżeństwa, ale np. rozwodu i wyciągnięcia wniosków) jest zrozumienie swoich dotychczasowych błędów.

autorka uważa, że ponieważ od męża nie oczekuje torebek LV, to powinna być za to wielbiona. ciężko to przeskoczyć.
kahoko hino jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 19:26   #197
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez niewinny roz Pokaż wiadomość
Śmieszne jest to, jak autorka co chwilę rzuca nam przykład z życia wzięty, gdzie kobieta nie pracuje a mąż utrzymuje całą rodzinę - a to własna matka, a to koleżanka, a to koleżanka koleżanki, a to znajoma ze studiów, a to znajoma Azjatka męża. Serio próbujesz nas w ten sposób przekonać do tego, że jest to bardzo normalne i tak powinno się żyć? I to ci się od męża po prostu należy? Chyba chcesz usłyszeć tutaj potwierdzenie twoich własnych poglądów. Ale raczej nie usłyszysz.

Generalnie to zepsuliście to małżeństwo - pewnie oboje, nie wnikam w to kto bardziej. Ale na pewno powinniście się rozwieść bo z tego nic nie będzie. I każde z was powinno ogarnąć swoje życie osobno.
Układ, w którym jedna strona pracuje, a druga nie, może być jak najbardziej normalny. Kwestia dogadania się i dojrzałości dwojga ludzi, z których jedno rozumie, że trochę średnio leżeć i pachnieć, gdy mąż ciężko haruje na utrzymanie obojga, a drugie - docenia wkład w posprzątany dom, wyprasowane koszule, dobrze wychowane dzieci, obiad na stole. Jak ktoś ma nierówno pod sufitem, to i dochody nic nie znaczą - bo znam parę, z których każde pracowało, ale mąż-kontroler rozliczał żonę w tabelce excelowej nawet z biletu autobusowego.
W przypadku autorki nie ma ani dogadania się, ani jej zbytniego wkładu, ani zbieżności światopoglądowej... tylko wzajemne pretensje i roszczenia. Tej wielkiej miłości, o której autorka tak często tu pisała, jakoś nie widzę.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 19:28   #198
201803290936
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-10
Wiadomości: 43 642
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
Układ, w którym jedna strona pracuje, a druga nie, może być jak najbardziej normalny. Kwestia dogadania się i dojrzałości dwojga ludzi, z których jedno rozumie, że trochę średnio leżeć i pachnieć, gdy mąż ciężko haruje na utrzymanie obojga, a drugie - docenia wkład w posprzątany dom, wyprasowane koszule, dobrze wychowane dzieci, obiad na stole. Jak ktoś ma nierówno pod sufitem, to i dochody nic nie znaczą - bo znam parę, z których każde pracowało, ale mąż-kontroler rozliczał żonę w tabelce excelowej nawet z biletu autobusowego.
W przypadku autorki nie ma ani dogadania się, ani jej zbytniego wkładu, ani zbieżności światopoglądowej... tylko wzajemne pretensje i roszczenia. Tej wielkiej miłości, o której autorka tak często tu pisała, jakoś nie widzę.
Do-kła-dnie.
201803290936 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 19:34   #199
higirl
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2015-06
Wiadomości: 192
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Według mnie facet tobą nieźle manipuluje, i ja na twoim miejscu nwet bym nie pomyślała, że możesz być s*ką..
Szczerze po takiej sytuacji nawet pomyślałabym na odejściu od niego, takie zagrywki nie są fair i to podchodzi pod zdradę.
higirl jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2016-03-01, 19:56   #200
LittleMi11
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez kahoko hino Pokaż wiadomość
aż sprawdziłam dokładnie opisy. przyjechałaś do Francji, rok mieszkaliście razem, ślub, teraz jesteście 2 lata po ślubie. czyli od trzech lat uczysz się francuskiego, będąc we Francji.

sorry, ale jak Ty się go uczysz? skoro na recepcjonistkę się nie nadajesz, bo mówisz za słabo?

znam francuski biegle. poszłam do 4-letniego liceum, gdzie w 'zerówce' uczyliśmy się od zera francuskiego i tylko francuskiego - ze 30 godzin tygodniowo. po roku takiej nauki każde z nas mogło zdać spokojnie maturę rozszerzoną z tego języka na min. 75% - i taki był wymóg, żeby przejść do tak zwanej sekcji dwujęzycznej. przez następne trzy lata miałam 6 godzin francuskiego tygodniowo plus niektóre przedmioty były prowadzone po francusku. po 4 latach nauki zdałam maturę dwujęzyczną, otrzymałam certyfikat C1.

za to Ty od trzech lat przebywasz we Francji, francuski masz na każdym kroku - gazeta, telewizja, radio, ulica. zdecydowanie większa intensywność, niż moja w szkole.

jesteś osobą, która skończyła lingwistykę, masz uprawnienia nauczycielskie - czyli masz wszelką wiedzę, jak się nauczyć języka. jeśli po trzech latach dukasz tak kiepsko, że się na ekspedientkę nie nadajesz, to możesz mieć pretensje tylko do siebie samej.
To super, ja też, gdy zaczęłam się uczyć niemieckiego w gimanzjum, to pod koniec liceum miałam już poziom C1 i mówiłam biegle, jeździłam na wakacje do Niemiec i spokojnie dogadywałam się z ludźmi.
Francuskiego uczyłam się trochę sama przed wyjazdem, potem na najtańszych kursach już we Francji, gdzie było 20 osób w grupie a zajęcia 2 razy w tygodniu po 2 godziny, bo na takie kursy było mnie stać. Po pół roku skończyły się moje oszczędności i już więcej na kurs nie chodziłam, uczyłam się sama i dużym sukcesem dla mnie było już to, że w ogóle przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie i w sumie to pracując tam nauczyłam się najwięcej, choć nadal było mi trudno.
A recepcjonistka chyba powinna biegle władać językiem kraju, w którym pracuje, nie uważasz? Jako właścicielka hotelu zatrudniłabyś obcokrajowca z zerowym doświadczeniu w hotelarstwie, który owszem, dogada się, ale będzie udzielał gościom informacji robiąc błędy gramatyczne lub będzie dwa razy prosił o powtórzenie? Jeśli jest to obcy język, to można wybaczyć, ale nie np. francuski we Francji.
Teraz mam w ogóle zastój, bo w domu mówię po angielsku, znajomych nie mam i pozostaje mi francuska telewizja i gazety.

Cytat:
Napisane przez Doris1981 Pokaż wiadomość
Ale krytykujecie. Języki się przecież jednak na coś przydały: zagraniczny mąż złapany. A że nie zna francuskiego mieszkając we Francji? Następny może będzie Niemiec, to się problem sam rozwiąże.
Tą wypowiedzią zaprezentowałaś typowo polskie podejście pt. "wyszła za obcokrajowca, to pewnie chodziło jej o kasę, a jak ją tłucze, to dobrze tak puszczalskiej, dostała, na co zasłużyła, chciała być lepsza niż ja, Grażyna spod piątki".

Cytat:
Napisane przez lubiekielbase Pokaż wiadomość
Masz racje, wydaje Ci sie. I zastanow sie, zanim nazwiesz kogos 'kura domowa bez ambicji', bo twoje ambicje przez 3 lata mieszkania we Francji jakos nie nauczyly sie francuskiego. I mam dziwne wrażenie, ze gdyby twoj maz zarabial tyle co jej to ten watek by nie powstal.
To były słowa mojego męża, on ją tak nazwał. I zauważ, że ona jest od 10 lat we Francji a zna ten język gorzej ode mnie, w dodatku ma męża Francuza, który kasy na kurs językowy by jej nie pożałował, skoro kupuje jej drogie prezenty. Na pewno też ma kontakt ze znajomymi czy rodziną męża, ma więcej okazji ten język ćwiczyć nawet nie pracując.

Cytat:
Napisane przez rembertowa Pokaż wiadomość
proponowałabym mniej opierać się na przekonaniach, wyobrażeniach i innych podobnych przypuszczeniach, a bardziej na jakichś dających się zweryfikować informacjach.

I tak: po pierwsze, to w gruncie rzeczy nie możesz stwierdzić, na ile partnerski był i jest układ między Twoimi rodzicami, bo jeśli podobnie jak Ty dbają o fasadę, to tylko oni wiedzą, ile w tym partnerstwa, a ile hierarchii. Przestań więc tym tłumaczyć cały świat. Po drugie, skoro już dostrzegasz, że zarabiająca na utrzymanie rodziny głowa rodziny kontroluje utrzymywaną partnerkę, to pociągnij to dalej: ta kontrola to władza, to źródło przemocy ekonomicznej. Przemoc ekonomiczna przybiera różne formy, pojawia się w różnych momentach związku, ale jej podstawą jest przekonanie, że z faktu, że zarabia się na utrzymanie rodziny wynika prawo do kontroli.
Co do moich rodziców - jestem pewna, pamiętam, że nawet rzeczy typu kwestię prezentu dla kogoś z rodziny taty czy decyzję, czy dać mi pieniądze na szkolną wycieczkę czy nie, ustalali wspólnie, często w mojej obecności. Dlatego taki układ wydaje mi się normalny i naturalny i kiedyś nie wyobrażałam sobie, że może być inaczej.

Co do kontroli - teraz widzę, że może się coś takiego pojawić, ale nie musi i nie powinno, wykorzystywanie w jakikolwiek sposób swojej lepszej pozycji finansowej w związku małżeńskim jest bardzo krzywdzące i niesprawiedliwe, czy to wtedy, gdy żona nie pracuje czy gdy np. zarabia dużo mniej. Pieniądze w małżeństwie są wspólne i wydatki powinny być wspólnie ustalane.
LittleMi11 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 19:58   #201
Djuno
Regulator reniferów
 
Avatar Djuno
 
Zarejestrowany: 2011-03
Wiadomości: 3 155
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Jakbyś wytrzymała trochę dłużej na zmywaku, to stać by cię było na kurs.

Btw, jak ty chcesz robić prawo jazdy, skoro nie ma pewności, że zrozumiesz polecenia egzaminatora.
__________________
Bo wy wszyscy naiwnie myślicie, że istnieje jakaś norma. Że wy ją tworzycie. Że do niej należycie.
A gdzieś tam, za murem są oni - nienormalni.

Edytowane przez Djuno
Czas edycji: 2016-03-01 o 20:01
Djuno jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:05   #202
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie i w sumie to pracując tam nauczyłam się najwięcej
No to masz rozwiązanie 2 problemów na raz: zarabiasz i masz najlepszy kurs językowy za darmo, z autochtonami. Wolisz jak gnoi Cię własny mąż niż jakiś obcy facet raz na jakiś czas, bo coś źle położyłaś na półce?
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:17   #203
LittleMi11
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez rembertowa Pokaż wiadomość


czyli podstawowym powodem, dla którego wyszłaś za niego za mąż - żeby nie powiedzieć wręcz jedynym - jest to, że zapewnił Ci utrzymanie. No więc nie, nie musiałaś przeprowadzać z nim tej rozmowy, mogłaś po prostu pójść do pracy. Magia. Pójść do pracy. Może nawet nie pójść, a znaleźć jakąś zdalną robotę. Gdyby ważna była dla Ciebie ta relacja, gdyby to był dobry związek, oparty na miłości, przyjaźni, zaufaniu, to byś nie rozważała powrotu do Polski, to byś po prostu poszła do pracy. Ty to nazywasz poważnym związkiem? Bez jaj. No chyba, że mówimy o powadze zobowiązań finansowych, które nałożyłaś na tego nieszczęsnego kolegę. Sama przy tym nie zobowiązałaś się do niczego.
Czy Ty czytałaś cokolwiek z tego, co ja pisałam o mojej dotychczasowej pracy i jej poszukiwaniach? O tym, że z tych 3 lat we Francji w sumie przez rok pracowałam, przez pół roku się uczyłam, pracowałam też na wakacje w Polsce na kursach językowych, robiłam zdalnie tłumaczenia? Do tego przez cały ten czas aktywnie poszukiwałam pracy w swoim zawodzie?
Jeśli tak nadal uważasz, że jestem leniwa czy nie mam ambicji tylko dlatego, że nie zdecydowałam się dobrowolnie zostać kasjerką na resztę życia, to niech będzie, nie mam ambicji. I w sumie to nawet nikt mi tej pracy na stałe na pełny etat w sklepie nie dał, jak dotąd miała okazję tylko pracować na zastępstwa czy w okresie świątecznym, gdy potrzebują więcej ludzi a i nawet takie prace nie było mi łatwo zdobyć, bo na rozmowy przychodzą ludzie z lepszą znajomością francuskiego i większym doświadczeniem w handlu. Nie mówiąc już o moich bardzo złych doświadczeniach z pracy w tamtych miejscach.
Wyciągnęłam więc logiczne wnioski, że jest duża możliwość, że tej pracy mieć nie będę, albo że będę pracowała góra przez 3 miesiące w roku za 500 Euro miesięcznie. Taką samodzielność mi polecasz?

---------- Dopisano o 20:17 ---------- Poprzedni post napisano o 20:06 ----------

Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
No to masz rozwiązanie 2 problemów na raz: zarabiasz i masz najlepszy kurs językowy za darmo, z autochtonami. Wolisz jak gnoi Cię własny mąż niż jakiś obcy facet raz na jakiś czas, bo coś źle położyłaś na półce?
To było na poważnie, gdy pisałam, że nie dam rady psychicznie. Ja wtedy byłam dosłownie chora z nerwów codziennie, gdy szłam do pracy. Takie sytuacje z ochrzanianiem zdarzały się co drugi dzień, pomimo moich starań, zdarzyło się, że facet doprowadził mnie do łez. Nie mówiąc o problemach z krążeniem, które mam do dzisiaj po pół roku na nogach 7-8 godzin dziennie. I potem kolejnym pół roku przepracowanym częściowo w sklepie, częściowo w restauracji. Uwierzcie mi, ja nigdy nie byłam typem wybitnie towarzyskim czy sportowym, całe życie siedziałam w książkach marząc o tym, żeby kiedyś pisać, tłumaczyć, uczyć języka, ogólnie robić coś bardziej akademickiego. Do tego się nadaję i w tym jestem dobra a sprzedaż to coś, co szło mi po prostu beznadziejnie pomijając już problemy językowe, które czasem uniemożliwiały komunikację.
Dlatego wiem, że nie mogę z tym wiązać przyszłości. Ok, może mogłabym tak popracować jeszcze pół roku, rok, pewnie z przerwami, ale co by to zmieniło? I tak nic bym nie zaoszczędziła i tak prędzej czy później musiałabym z tym skończyć. Więc prędzej czy później mąż musiałby zacząć mnie utrzymywać i dlatego z nim to omówiłam przed ślubem.
LittleMi11 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:23   #204
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość


To było na poważnie, gdy pisałam, że nie dam rady psychicznie. Ja wtedy byłam dosłownie chora z nerwów codziennie, gdy szłam do pracy. Takie sytuacje z ochrzanianiem zdarzały się co drugi dzień, pomimo moich starań, zdarzyło się, że facet doprowadził mnie do łez. Nie mówiąc o problemach z krążeniem, które mam do dzisiaj po pół roku na nogach 7-8 godzin dziennie. I potem kolejnym pół roku przepracowanym częściowo w sklepie, częściowo w restauracji. Uwierzcie mi, ja nigdy nie byłam typem wybitnie towarzyskim czy sportowym, całe życie siedziałam w książkach marząc o tym, żeby kiedyś pisać, tłumaczyć, uczyć języka, ogólnie robić coś bardziej akademickiego. Do tego się nadaję i w tym jestem dobra a sprzedaż to coś, co szło mi po prostu beznadziejnie pomijając już problemy językowe, które czasem uniemożliwiały komunikację.
Dlatego wiem, że nie mogę z tym wiązać przyszłości. Ok, może mogłabym tak popracować jeszcze pół roku, rok, pewnie z przerwami, ale co by to zmieniło? I tak nic bym nie zaoszczędziła i tak prędzej czy później musiałabym z tym skończyć. Więc prędzej czy później mąż musiałby zacząć mnie utrzymywać i dlatego z nim to omówiłam przed ślubem.
Zacytuję Ci jeszcze raz:

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie i w sumie to pracując tam nauczyłam się najwięcej
Tak, podszkoliłabyś się z języka. I nikt Ci nie każe iść koniecznie do tego sklepu. Podejrzewam, że przy tym przysłowiowym zmywaku albo na magazynie sklepu też można sobie pogadać, a stres mniejszy.
Miałaś marzenia i niestety dalej nimi żyjesz, a rzeczywistość skrzeczy. Nie rozumiem, czemu po germanistyce, będąc pewna co chcesz zawodowo robić w życiu, zdecydowałaś się na Francję nie znając języka ni w ząb i oczekiwałaś, że właśnie taką pracę tam znajdziesz.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:27   #205
kahoko hino
Zakorzenienie
 
Avatar kahoko hino
 
Zarejestrowany: 2011-04
Wiadomości: 8 060
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
To super, ja też, gdy zaczęłam się uczyć niemieckiego w gimanzjum, to pod koniec liceum miałam już poziom C1 i mówiłam biegle, jeździłam na wakacje do Niemiec i spokojnie dogadywałam się z ludźmi.
Francuskiego uczyłam się trochę sama przed wyjazdem, potem na najtańszych kursach już we Francji, gdzie było 20 osób w grupie a zajęcia 2 razy w tygodniu po 2 godziny, bo na takie kursy było mnie stać. Po pół roku skończyły się moje oszczędności i już więcej na kurs nie chodziłam, uczyłam się sama i dużym sukcesem dla mnie było już to, że w ogóle przyjęli mnie wtedy do pracy w sklepie i w sumie to pracując tam nauczyłam się najwięcej, choć nadal było mi trudno.
A recepcjonistka chyba powinna biegle władać językiem kraju, w którym pracuje, nie uważasz? Jako właścicielka hotelu zatrudniłabyś obcokrajowca z zerowym doświadczeniu w hotelarstwie, który owszem, dogada się, ale będzie udzielał gościom informacji robiąc błędy gramatyczne lub będzie dwa razy prosił o powtórzenie? Jeśli jest to obcy język, to można wybaczyć, ale nie np. francuski we Francji.
Teraz mam w ogóle zastój, bo w domu mówię po angielsku, znajomych nie mam i pozostaje mi francuska telewizja i gazety.
przestań mydlić oczy. jesteś osobą, która jest wykształcona m. in. w tym, jak się uczyć innego języka. przez 3 lata 'ledwo się dogadujesz' - jak widać za mało się starasz. w 3 lata to można się biegle nauczyć mówić, w szczególności, że Ty znasz metody, by się go nauczyć. nie gadaj o kursach, bo ilość darmowych kursów przez internet jest niezliczona. do tego couchsurfing, skilltrade, penpals - cała masa. nie chciało Ci się, zrobiłaś nieco zamieszania, żeby było, że coś w tym celu poczyniłaś i teraz siedzisz i marudzisz, że tak Ci źle.
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Czy Ty czytałaś cokolwiek z tego, co ja pisałam o mojej dotychczasowej pracy i jej poszukiwaniach? O tym, że z tych 3 lat we Francji w sumie przez rok pracowałam, przez pół roku się uczyłam, pracowałam też na wakacje w Polsce na kursach językowych, robiłam zdalnie tłumaczenia? Do tego przez cały ten czas aktywnie poszukiwałam pracy w swoim zawodzie?
Jeśli tak nadal uważasz, że jestem leniwa czy nie mam ambicji tylko dlatego, że nie zdecydowałam się dobrowolnie zostać kasjerką na resztę życia, to niech będzie, nie mam ambicji. I w sumie to nawet nikt mi tej pracy na stałe na pełny etat w sklepie nie dał, jak dotąd miała okazję tylko pracować na zastępstwa czy w okresie świątecznym, gdy potrzebują więcej ludzi a i nawet takie prace nie było mi łatwo zdobyć, bo na rozmowy przychodzą ludzie z lepszą znajomością francuskiego i większym doświadczeniem w handlu. Nie mówiąc już o moich bardzo złych doświadczeniach z pracy w tamtych miejscach.
Wyciągnęłam więc logiczne wnioski, że jest duża możliwość, że tej pracy mieć nie będę, albo że będę pracowała góra przez 3 miesiące w roku za 500 Euro miesięcznie. Taką samodzielność mi polecasz?

---------- Dopisano o 20:17 ---------- Poprzedni post napisano o 20:06 ----------



To było na poważnie, gdy pisałam, że nie dam rady psychicznie. Ja wtedy byłam dosłownie chora z nerwów codziennie, gdy szłam do pracy. Takie sytuacje z ochrzanianiem zdarzały się co drugi dzień, pomimo moich starań, zdarzyło się, że facet doprowadził mnie do łez. Nie mówiąc o problemach z krążeniem, które mam do dzisiaj po pół roku na nogach 7-8 godzin dziennie. I potem kolejnym pół roku przepracowanym częściowo w sklepie, częściowo w restauracji. Uwierzcie mi, ja nigdy nie byłam typem wybitnie towarzyskim czy sportowym, całe życie siedziałam w książkach marząc o tym, żeby kiedyś pisać, tłumaczyć, uczyć języka, ogólnie robić coś bardziej akademickiego. Do tego się nadaję i w tym jestem dobra a sprzedaż to coś, co szło mi po prostu beznadziejnie pomijając już problemy językowe, które czasem uniemożliwiały komunikację.
Dlatego wiem, że nie mogę z tym wiązać przyszłości. Ok, może mogłabym tak popracować jeszcze pół roku, rok, pewnie z przerwami, ale co by to zmieniło? I tak nic bym nie zaoszczędziła i tak prędzej czy później musiałabym z tym skończyć. Więc prędzej czy później mąż musiałby zacząć mnie utrzymywać i dlatego z nim to omówiłam przed ślubem.
czyli wolisz siedzieć na dupie i jęczeć, jak to marzenia się same z siebie nie spełniają, niż wziąć swój los we własne ręce?

możesz pójść do szkoły językowej prowadzić konwersacje po niemiecku.

możesz wymieniać się lekcjami niemiecki za francuski.

możesz zacisnąć zęby na jakiejś posadzie (nie w każdym sklepie będą Cię do łez doprowadzać), nauczyć się tego cholernego języka, przez pół roku harować za 500 euro, by w końcu móc się wybić w tym, co umiesz i chcesz robić.

możesz wiele.

wybierasz nic, ponad czekanie na kieszonkowe od męża.

sama jesteś sobie winna, nikt Cię nie oszukał, nie omamił, nie wykorzystał, po prostu wkopałaś się, oczekując, że wszystko przyjdzie na złotej tacy.

czas się obudzić, dorosnąć, przejrzeć na oczy i zacząć ponosić odpowiedzialność za własne decyzje.
kahoko hino jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:35   #206
201607110949
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2006-02
Wiadomości: 16 803
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Co do nauki języka jeszcze, moja przyjaciółka ma narzeczonego Brytyjczyka, który zaparł się i postanowił nauczyć polskiego. Najtrudniejszego języka świata (podobno). Kursy online, wkuwanie słówek, różnego rodzaju książki, rozmowy z ludźmi na Skype zainteresowanymi wymianą umiejętności... I po właśnie 3 latach w ogóle nie trzeba przy nim używać angielskiego, dogaduje się bardzo dobrze. O braku talentu do nauki języka autorko w Twoim wypadku mówić się nie da, więc sama sobie odpowiedz na pytanie, co szwankuje.
201607110949 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 20:39   #207
skazana_na_bluesa
.
 
Avatar skazana_na_bluesa
 
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: koniec świata
Wiadomości: 28 112
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

jezu, im dłużej czytam twoje posty, tym częściej przewijają mi się w głowie dwa zwroty - pasożyt i wyuczona bezradność. jesteś tak leniwą bułą, że aż zęby bolą. ani się języka nie nauczyłaś, chociaż nauka w danym kraju to luksus. ani nie pracujesz. nie nudzisz się w życiu? bo wiesz, gdyby cię cisnął brak kasy to byś dalej robiła zdalne tłumaczenia. to akurat nie problem dogadać się z jakąś firmą z polski. -_-
__________________
-27,9 kg

skazana_na_bluesa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2016-03-01, 21:40   #208
LittleMi11
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2016-02
Wiadomości: 147
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez SALIX Pokaż wiadomość
Co do nauki języka jeszcze, moja przyjaciółka ma narzeczonego Brytyjczyka, który zaparł się i postanowił nauczyć polskiego. Najtrudniejszego języka świata (podobno). Kursy online, wkuwanie słówek, różnego rodzaju książki, rozmowy z ludźmi na Skype zainteresowanymi wymianą umiejętności... I po właśnie 3 latach w ogóle nie trzeba przy nim używać angielskiego, dogaduje się bardzo dobrze. O braku talentu do nauki języka autorko w Twoim wypadku mówić się nie da, więc sama sobie odpowiedz na pytanie, co szwankuje.
Szwankuje po części to, że uczyłam się głównie sama i nie mam porządnych podstaw, mam duży zasób słownictwa i dość dobrze rozumiem ze słuchu (jeśli ktoś mówi standardem) ale wciąż szwankuje gramatyka i struktura zdania, bo po prostu nie mam tego aż tak wyćwiczonego jak w angielskim czy niemieckim.

Kolejna sprawa to fakt, że ja się po prostu wstydzę mówić i bardzo się peszę, gdy np. ludzie mnie nie rozumieją, muszę coś powtarzać. W klasie nie miałam takich problemów, ale gdy np. dzieje się to w pracy czy powiedzmy w urzędzie, gdzie nie otaczają mnie koledzy z klasy i nauczyciel tylko nativi, to inaczej to odbieram. Mam też wrażenie, że Francuzi nie są tak tolerancyjni na błędy czy niezrozumienie czegoś jak np. Brytyjczycy, którzy skaczą z radości, jeśli ktoś cokolwiek powie w ich języku i próbuje się dogadać i przynajmniej udają, że tych błędów nie słyszą.

Ogólnie na początku i potem do pewnego momentu widziałam u siebie duże postępy i jakoś szybciej to szło, odkąd jednak doszło do mnie, że raczej nigdy nie będę tu żyć godnie i nie dostanę pracy w zawodzie i zawsze będę obywatelem drugiej kategorii, to trochę się zniechęciłam, chyba w pewnym momencie jakoś mentalnie pogodziłam się z tym, że będę kurą domową (dlaczego w języku polskim nie ma na to jakiegoś ładnego określenia jak housewife?) i zamknęłam się w swoim świecie. To pewnie i moja wina, że zamykam się w sobie, ale taki mam charakter, zawsze byłam osobą, którą trzeba było wyciągać za uszy na spotkanie czy imprezę, potem cieszyłam się, że wyszłam, ale moment decyzji i wyjścia z domu to dla mnie tortura, o ile nie spotykam się z kimś, kogo bardzo dobrze znam. Wiem, powinnam to zmienić, ale czując się i tak jak g***o po takim traktowaniu przez męża moja samoocena nie rośnie i to też nie pomaga w wyjściu do ludzi, co było dla mnie trudne nawet jak było dobrze.

To nie tak, że w ogóle nie wychodzę np. na spotkania czy wymiany językowe. Wychodzę, ale do czasu do czasu, mam lepsze okresy gdy przybywa mi motywacji i takie, gdy nie widzę w tym wszystkim sensu i zamykam się w domu z książką.

Cytat:
Napisane przez skazana_na_bluesa Pokaż wiadomość
jezu, im dłużej czytam twoje posty, tym częściej przewijają mi się w głowie dwa zwroty - pasożyt i wyuczona bezradność. jesteś tak leniwą bułą, że aż zęby bolą. ani się języka nie nauczyłaś, chociaż nauka w danym kraju to luksus. ani nie pracujesz. nie nudzisz się w życiu? bo wiesz, gdyby cię cisnął brak kasy to byś dalej robiła zdalne tłumaczenia. to akurat nie problem dogadać się z jakąś firmą z polski. -_-
Dobrze wiedzieć, że żona to pasożyt, bo przecież nie ma czegoś takiego jak wspólnota majątkowa a koszule same się prasują, dom sam się sprząta, obiad sam się robi. W firmie obsługa zagranicznych kontrahentów też robiła się sama. Czy naprawdę my kobiety musimy same na siebie tak pluć i tak degradować znaczenie naszych domowych obowiązków i naszego wkładu w życie rodziny, małżeństwo? Czy pieniądze to jedyny możliwy wkład i jedyny wartościowy? Przykre, jeśli tak myślisz. Jeszcze nie zdziwiłabym się słysząc taki komentarz od faceta, któremu mama całe życie prała skarpetki i który nie ma o niczym pojęcia, ale od kobiety? Jak już pisałam, były też miesiące, gdy pracowałam.

Dobrze też wiedzieć , że znajomość francuskiego na poziomie, który określam na coś w stylu słabszego B2 i który pozwala przynajmniej na samodzielne funkcjonowanie to "nie nauczyłaś się języka". Nie nauczyła to się Pani Koreanka z przykładu powyżej, ja zrobiłam co mogłam w tej kwestii.

Widzę, że ten wątek zamienił się w dyskusję na temat czy kobieta niepracująca ma prawo do życia i szacunku od innych ludzi, czy raczej trzeba ją spalić na stosie lub ukamieniować, bo jest pasożytem. Ja się tego nie wstydzę, nie uważam, żeby było to coś złego, przykro mi jedynie z tego powodu, że lubiłam swoją pracę i swój kierunek studiów a teraz nie mogę wykorzystać swojej wiedzy i robić tego, w czym jestem dobra. Problemem jest podejście mojego męża do sprawy, choć uparcie twierdził, że taką sytuację w pełni akceptuje i nie ma z nią żadnego problemu.

Co do tłumaczeń to tak, wykonuję je dla polskich firm i zarabiam na tym średnio 200 -600 zł miesięcznie, bo mogę brać tylko pisemne a to ustne są najlepiej płatne. Bywają miesiące, że nie mam w ogóle zleceń. Takie śmieszne kwoty jednak natychmiast znikają, gdy tylko muszę zapłacić za paliwo gdy np. jedziemy do rodziców na święta albo za pociąg, gdy jadę sama, ciuchy czy buty też kupuję w większości wtedy, gdy jestem w Polsce właśnie za te pieniądze, podobnie sprawa ma się np. z dentystą. Jak widzisz, nie ma z czego odkładać, np. prawko we Francji to koszt ok 1500-2000 Euro, choć też zależy to od ilości podejść do egzaminu itp., może być sporo więcej, jeśli kilka razy będziemy podchodzić. Musiałabym oszczędzać kilka lat i nie wydać w tym czasie ani złotówki a gdybym dodatkowo zarabiała tutaj, to te pieniądze też poszłyby np. na zakupy spożywcze czy bilety.
LittleMi11 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 21:56   #209
201607040950
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2015-07
Wiadomości: 7 272
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Szwankuje po części to, że uczyłam się głównie sama i nie mam porządnych podstaw, mam duży zasób słownictwa i dość dobrze rozumiem ze słuchu (jeśli ktoś mówi standardem) ale wciąż szwankuje gramatyka i struktura zdania, bo po prostu nie mam tego aż tak wyćwiczonego jak w angielskim czy niemieckim.
A od kiedy to braki gramatyczne utrudniają dogadanie się?
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Kolejna sprawa to fakt, że ja się po prostu wstydzę mówić i bardzo się peszę, gdy np. ludzie mnie nie rozumieją, muszę coś powtarzać. W klasie nie miałam takich problemów, ale gdy np. dzieje się to w pracy czy powiedzmy w urzędzie, gdzie nie otaczają mnie koledzy z klasy i nauczyciel tylko nativi, to inaczej to odbieram. Mam też wrażenie, że Francuzi nie są tak tolerancyjni na błędy czy niezrozumienie czegoś jak np. Brytyjczycy, którzy skaczą z radości, jeśli ktoś cokolwiek powie w ich języku i próbuje się dogadać i przynajmniej udają, że tych błędów nie słyszą.
Wstydzący się mówić filolog? Tego jeszcze nie grali.
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Ogólnie na początku i potem do pewnego momentu widziałam u siebie duże postępy i jakoś szybciej to szło, odkąd jednak doszło do mnie, że raczej nigdy nie będę tu żyć godnie i nie dostanę pracy w zawodzie i zawsze będę obywatelem drugiej kategorii, to trochę się zniechęciłam, chyba w pewnym momencie jakoś mentalnie pogodziłam się z tym, że będę kurą domową (dlaczego w języku polskim nie ma na to jakiegoś ładnego określenia jak housewife?) i zamknęłam się w swoim świecie. To pewnie i moja wina, że zamykam się w sobie, ale taki mam charakter, zawsze byłam osobą, którą trzeba było wyciągać za uszy na spotkanie czy imprezę, potem cieszyłam się, że wyszłam, ale moment decyzji i wyjścia z domu to dla mnie tortura, o ile nie spotykam się z kimś, kogo bardzo dobrze znam. Wiem, powinnam to zmienić, ale czując się i tak jak g***o po takim traktowaniu przez męża moja samoocena nie rośnie i to też nie pomaga w wyjściu do ludzi, co było dla mnie trudne nawet jak było dobrze.
Pani domu.
Gospodyni.
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
To nie tak, że w ogóle nie wychodzę np. na spotkania czy wymiany językowe. Wychodzę, ale do czasu do czasu, mam lepsze okresy gdy przybywa mi motywacji i takie, gdy nie widzę w tym wszystkim sensu i zamykam się w domu z książką.
Francuskojęzyczną chociaż?
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Dobrze wiedzieć, że żona to pasożyt, bo przecież nie ma czegoś takiego jak wspólnota majątkowa a koszule same się prasują, dom sam się sprząta, obiad sam się robi. W firmie obsługa zagranicznych kontrahentów też robiła się sama. Czy naprawdę my kobiety musimy same na siebie tak pluć i tak degradować znaczenie naszych domowych obowiązków i naszego wkładu w życie rodziny, małżeństwo? Czy pieniądze to jedyny możliwy wkład i jedyny wartościowy? Przykre, jeśli tak myślisz. Jeszcze nie zdziwiłabym się słysząc taki komentarz od faceta, któremu mama całe życie prała skarpetki i który nie ma o niczym pojęcia, ale od kobiety? Jak już pisałam, były też miesiące, gdy pracowałam.
Opinia na Twój temat =/= opinia na temat wszystkich niepracujących kobiet.

Jaki wartościowy wkład wniosłaś w związek z gościem, z którym nie umiesz się dogadać, hę?
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Dobrze też wiedzieć , że znajomość francuskiego na poziomie, który określam na coś w stylu słabszego B2 i który pozwala przynajmniej na samodzielne funkcjonowanie to "nie nauczyłaś się języka". Nie nauczyła to się Pani Koreanka z przykładu powyżej, ja zrobiłam co mogłam w tej kwestii.
Pani Koreanka : Ty
1:0

skoro ona się z mężem dogaduje, to ma czego chciała.
Cytat:
Napisane przez LittleMi11 Pokaż wiadomość
Widzę, że ten wątek zamienił się w dyskusję na temat czy kobieta niepracująca ma prawo do życia i szacunku od innych ludzi, czy raczej trzeba ją spalić na stosie lub ukamieniować, bo jest pasożytem. Ja się tego nie wstydzę, nie uważam, żeby było to coś złego, przykro mi jedynie z tego powodu, że lubiłam swoją pracę i swój kierunek studiów a teraz nie mogę wykorzystać swojej wiedzy i robić tego, w czym jestem dobra. Problemem jest podejście mojego męża do sprawy, choć uparcie twierdził, że taką sytuację w pełni akceptuje i nie ma z nią żadnego problemu.
Ten wątek się w to nie zmienia. To Ty uparcie próbujesz się chować za spódnicami kobiet, zajmujących się prowadzeniem domu.
201607040950 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2016-03-01, 21:59   #210
MalaBabeczka
Raczkowanie
 
Avatar MalaBabeczka
 
Zarejestrowany: 2016-03
Wiadomości: 91
Dot.: czas na rozwód, czy może jestem samolubną s*ką?

Droga LittleMi, zarejestrowałam się specjalnie by odpowiedzieć na Twoje posty, jako że znajduję się w podobnej sytuacji. Mieszkam z mężem muzułmaninem we Włoszech i obecnie nie pracuję.
Myślę, że wielkim błędem z Waszej strony była tak pochopna decyzja o ślubie. W związkach wielokulturowych najostrożniejszym wyjściem jest po prostu test czasowy... Oboje z mężem mieliśmy wielkie obawy, jak to będzie kiedy zamieszkamy razem i czy religijne i kulturowe różnice nie będą rzutowały na nasz związek i jego przyszłość. My pobraliśmy się dopiero po 12 latach związku z czego przez 9 lat mieszkaliśmy osobno. Musieliśmy się dobrze poznać w wielu sytuacjach, przełamać stereotypy i zbudować coś naszego, naszą wspólną przestrzeń na naszych tylko zasadach, wypracować kompromisy. Takie związki są o wiele trudniejsze, ponieważ obie strony zwykle poświęcają wiele dla takiej relacji...
Rozumiem, że nie chcesz pracować fizycznie. Pracowałam w ten sposób przez szereg lat jako sprzątaczka i do tego studiowałam. Taka praca ogromnie niszczy fizycznie a do tego zarobki są minimalne, taka praca to ostatnia deska ratunku dla tonącego...
Praca w sklepie w porównaniu ze sprzątaniem we włoskim apartamencie to szczyt marzeń...
Aktualnie nie pracuję ponieważ praca fizyczna mnie wyniszczyła a mój mąż ma o wiele lżejszą pracę i spokojnie jest w stanie nas utrzymać, ale u nas związek wygląda zupełnie inaczej, bo oparty jest na dialogu oraz odpowiedzialności za podejmowane decyzje. Mąż nie wydziela mi pieniędzy, nie kontroluje, nie stawia warunków. Przeszliśmy przez naprawdę wiele trudnych chwil, totalne doły finansowe, problemy zdrowotne ale przeszliśmy przez wszystko razem i przetrwaliśmy. Mogę liczyć na męża w każdej sytuacji a on może liczyć na mnie, bo wie, że jeśli zajdzie taka potrzeba to nie będę siedziała z założonymi rękoma tylko poszukam pracy, jakiejkolwiek, ale będę wsparciem.
Razi mnie nieco nagonka na Ciebie z racji tego, że nie pracujesz, ale mogę to zrozumieć, bo większość polaków wyjeżdża do Anglii, Irlandii lub Niemiec, gdzie naprawdę można się rozwijać zawodowo i nie jest się dyskryminowanym. Nie mam pojęcia z jakimi problemami borykają się imigranci we Francji, ale wiem jak trudno jest dostać jakąkolwiek pracę we Włoszech i to szczególnie w konkretnych regionach, dlatego łatwo jest krytykować innych jeśli porównuje się wszystko z angielskimi czy niemieckimi realiami.
Następnym błędem jaki popełniłaś, to bierna postawa i godzenie się na taki stan rzeczy, kiedy Twoje konto zostaje suszone przez męża, choć on przecież nie cierpi na brak gotówki. Moim zdaniem to zupełny brak klasy, w ogóle to takie żerowanie... Bo jeśli już udało Ci się cokolwiek zarobić, to powinnaś móc dysponować własnymi pieniędzmi... Jeśli mnie uda się coś dorobić, to kupuję prezent mężowi, bo on spełnia wszystkie moje życzenia i zachcianki, więc miło jest mi się wówczas zrewanżować, ewentualnie odkładam na czarną godzinę, ale mąż nigdy nie poprosił nawet o jedno euro z moich własnych pieniędzy. Fakt, że nie pracujesz, nie robi z Ciebie popychadła, czy kobiety gorszej kategorii. To po prostu sprawa i umowa między Tobą a mężem. Nikt Cię nie uszanuje jeśli najpierw sama tego nie zrobisz.
Nie jesteś absolutnie samolubna. Po prostu chcesz stabilizacji, chyba jak każda kobieta, tej uczuciowej i finansowej, to zrozumiałe... Twoim błędem było tak szybkie zamążpójście, bez możliwości poznania i sprawdzenia partnera.
Powinnaś jeszcze raz przedyskutować z mężem sposób w jaki oboje zapatrujecie się na małżeństwo a jeśli on szantażuje Cię dzieckiem, stroi fochy a co gorsza... Szuka nowej kandydatki na żonę, to nie ma się nad czym zastanawiać, tylko po ludzku odejść. Wasze wizje przyszłości się nie pokrywają ani nawet nie spotykają, więc to po prostu nie ma sensu, szczególnie, że z jego strony nie widzę uczuć, skoro potrafi bez mrugnięcia okiem zastąpić Ciebie pierwszą lepszą kobietą poznaną w sieci...
Na Twoim miejscu rozstałabym się z mężęm, wróciłabym do Polski by ochłonąć a później szukałabym pracy, jeśli nie w Polsce to może w Anglii, skoro dobrze znasz angielski. Powodzenia!
MalaBabeczka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2019-05-26 11:29:24


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 07:07.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.