Pracy szukamy - ciągle się wspieramy i nigdy nie poddamy! cz.8

[sideritis]

Napisane przez niv_

Nie chcę pracować np. w korporacji, nie lubię rozmawiać w języku ang. czyli w Polsce jestem zerem i tyle.

I to jest Twój jedyny argument, żeby od razu odrzucić korporacje i nawet nie próbować startować? Czemu nie spróbujesz w księgowości (albo raczej "ksiegowości"). Tutaj kontakt głównie opiera się na mailach i komunikatorach.
Naprawdę zastanowiłabym się nad pójściem do psychologa, albo nawet na jakąś terapię. Jesteś młodą, inteligentną, pracowitą dziewczyną, problem leży w Twojej głowie i niskim poczuciu wartości.
Ja też nie przepadam za rozmową po angielsku, bezpośredni kontakt z klientem mnie męczy. Ale wiem, że nabywam w tym momencie cenne doświadczenie. Dlatego zaciskam zęby, a poza tym uczę się codziennie języka żeby się nie stresować przy ewentualnym kontakcie telefonicznym albo face-to-face.. I jakoś leci

[girlonthebridge]

U mnie to samo:

Bezrobotni do 25 roku życia
Osoby długotrwale bezrobotne albo po zakończeniu realizacji kontraktu socjalnego, albo kobiety, które nie podjęły zatrudnienia po urodzeniu dziecka
Bezrobotni powyżej 50 roku życia
Bezrobotni nieposiadający kwalifikacji zawodowych, bez doświadczenia zawodowego lub bez wykształcenia średniego
Bezrobotni samotnie wychowujący co najmniej jedno dziecko do 18 roku życia
Osoby bezrobotne, które po odbyciu kary pozbawienia wolności nie podjęły zatrudnienia
Bezrobotni niepełnosprawni

[niv_]

Napisane przez sideritis

I to jest Twój jedyny argument, żeby od razu odrzucić korporacje i nawet nie próbować startować? Czemu nie spróbujesz w księgowości (albo raczej "ksiegowości"). Tutaj kontakt głównie opiera się na mailach i komunikatorach.
Naprawdę zastanowiłabym się nad pójściem do psychologa, albo nawet na jakąś terapię. Jesteś młodą, inteligentną, pracowitą dziewczyną, problem leży w Twojej głowie i niskim poczuciu wartości.
Ja też nie przepadam za rozmową po angielsku, bezpośredni kontakt z klientem mnie męczy. Ale wiem, że nabywam w tym momencie cenne doświadczenie. Dlatego zaciskam zęby, a poza tym uczę się codziennie języka żeby się nie stresować przy ewentualnym kontakcie telefonicznym albo face-to-face.. I jakoś leci

Widzisz problem w tym, że na dźwięk słowa księgowość dostaję białej gorączki. Faktury i rozliczenia w dodatku po angielsku to nie moja działka. Po polsku mam tego dość, więc jak widać raczej jestem do niczego.

Angielskiego uczyłam się w szkole, potem chodziłam przez kilka lat do szkoły językowej, następnie na prywatne lekcje. Wszystko pięknie - ładnie, ale nie potrafię mówić w tym języku, wszystko co robię muszę robić dobrze, nie mogę się przełamać, wydaje mi się, że mówię zbyt prostym językiem, boję się, że się zatnę. Ani psycholog ani znajomi nie potrafią mnie przekonać, że osoby, które mówią gorzej jakoś dają radę, a ja przesadzam, ale cóż tak mam.

W Polsce język polski się nie liczy, angielski i księgowanie mi nie leżą, więc nie wiem co mogłabym robić.

Owszem są dziedzinie, które mnie interesują, ale raczej nie dostanę tam pracy z aktualnym doświadczeniem, Do tej pory ani raz nie zaproszono mnie na rozmowę kwalifikacyjną choć CV wysyłam jak tylko widzę jakieś ogłoszenie.

Tak samo z pracą w administracji publicznej - nie mam szans, nie mam znajomości, zawsze na którymś etapie odpadam.

Może i mam niskie poczucie wartości, ale jak mam mieć inne ? Nic mi nie wychodzi, a znajomi dzięki znajomościom żyją sobie całkiem dobrze.

W dodatku mam już tyle lat, że wolałabym mieć stabilną sytuację zawodową i chociaż możliwość zmiany na lepsze.

Tyle w tym temacie, bo szkoda marnować wątek.

[nicRu]

Księgowość korporacyjna i fakturowanie w korporacji ma tyle wspólnego z księgowością którą znam od ojca księgowego co ja z długonogą blondynką z dużym biustem (nawet nie znam dziewczyny o taki wyglądzie) Niv, mówisz stereotypami o czymś, czego nigdy nie robiłaś.

[niv_]

Z tego co wiem jest to uzupelnianie faktur. Wiem, ze raczej nie ma towiele wspólnego z prawdziwa ksiegowoscia. Tak przynajmniej wyglada praca moich znajomych.

[zakrecona_kropka]

Byłam dziś na 2 etapie o staż i dowiedziałam się że mam zbyt wysokie wykształcenie w ogóle prezes odradzał mi pracę w tej firmie tak samo kolejnej dziewczynie, staż otrzymała pierwsza dziewcyzna:P

[Sherminka]

Napisane przez zakrecona_kropka

Byłam dziś na 2 etapie o staż i dowiedziałam się że mam zbyt wysokie wykształcenie w ogóle prezes odradzał mi pracę w tej firmie tak samo kolejnej dziewczynie, staż otrzymała pierwsza dziewcyzna:P

to jest cały paradoks u nas w Polsce.... masz albo zbyt wysokie albo zbyt niskie kwalifikacje

[Kukunia23]

Napisane przez niv_

Z tego co wiem jest to uzupelnianie faktur. Wiem, ze raczej nie ma towiele wspólnego z prawdziwa ksiegowoscia. Tak przynajmniej wyglada praca moich znajomych.

Ja mogłabym to robić, ale nie puszcza mnie ten zasr...ny język

[Kolorowa89]

Napisane przez Sherminka

to jest cały paradoks u nas w Polsce.... masz albo zbyt wysokie albo zbyt niskie kwalifikacje

dokładnie, ostatnio daliśmy w urzędzie skierowanie dwóm paniom do pracy na stanowisko księgowa, jedna miała kilka lat doświadczenia, a druga 30. Oczywiście przyjęli pierwszą, bo na drugą ich stać nie było.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez zakrecona_kropka

Byłam dziś na 2 etapie o staż i dowiedziałam się że mam zbyt wysokie wykształcenie w ogóle prezes odradzał mi pracę w tej firmie tak samo kolejnej dziewczynie, staż otrzymała pierwsza dziewcyzna:P

Nie wiadomo czy się smiac czy płakać. i te wieloetapowe nabory na staże.... Paranoja

[nicRu]

Napisane przez niv_

Z tego co wiem jest to uzupelnianie faktur. Wiem, ze raczej nie ma towiele wspólnego z prawdziwa ksiegowoscia. Tak przynajmniej wyglada praca moich znajomych.

Też nie do końca (chociaż w sumie nie wiem co robi się w accounts payable), przynajmniej u mnie jest to coś innego - faktura to już produkt finalny. Poza tym są też działy "procurmentowe", gdzie ludzie nie zajmują się stricte księgowością a procesowaniem zamówień i numerami "purchase order" Angielski wystarczy znac na poziomie B2 (czyli matura) a nauczenie się słownictwa to kwestia dwóch tygodni poobserwowania współpracowników.

[niv_]

Napisane przez nicRu

Też nie do końca (chociaż w sumie nie wiem co robi się w accounts payable), przynajmniej u mnie jest to coś innego - faktura to już produkt finalny. Poza tym są też działy "procurmentowe", gdzie ludzie nie zajmują się stricte księgowością a procesowaniem zamówień i numerami "purchase order" Angielski wystarczy znac na poziomie B2 (czyli matura) a nauczenie się słownictwa to kwestia dwóch tygodni poobserwowania współpracowników.

Wiesz, ja się tym nie interesuję, więc nie wiem jak to wszystko dokładnie wygląda.

Mam kilku znajomych po ekonomii i filologii, którzy pracują w zagranicznych centrach rozliczeniowych.

Ci po ekonomii są nawet zadowoleni, po filologii natomiast narzekają, że praca koszmarna, że tyle się uczyli, a teraz robią jakieś badziewia.

Mnie księgowość, faktury w ogóle nie interesują, jestem typową humanistką, którą prześladują obliczenia i chciałabym się od tego uwolnić. Tylko nie wiem jak ?

Powiedz mi jeszcze jak kształtują się zarobki ?

Większość moich znajomych zarabia 1.600 - 1.800 zł netto, niektórzy więcej, ale zajmują się już czymś znacznie poważniejszym. Do tego mniej znany język kasa znacznie większa.

Martwi mnie, że w Krakowie są albo centra rozliczeniowe albo call center i tyle. Nie chciałabym się stąd wyprowadzać, ale powoli tracę cierpliwość.

Nie chodzi nawet o pieniądze, ale utknęłam niestety w branży zdecydowanie nie dla mnie i nie wiem co robić. Czy się trochę dokształcić i szukać w niej dalej zatrudnienia ( co oznacza ciągłą pracę z pieniędzy - ogólnie rzecz ujmując), czy próbować się przebranżowić, ale tutaj z kolei nikt mi nie chce dać szansy. Najgorsze, że podjęłam jedną złą decyzję w życiu i teraz przez cały czas za to płacę. :-(

ps. nie wiem jaki jest poziom na maturze z angielskiego, bo zwyczajnie nie zadawałam języka obcego. Sama jestem na poziomie (niby) FCE z tym, że nie mam certyfikatu, ale w ogóle nie czuję się pewnie.

[nicRu]

W firmach typowo "fakturowych" na entry level jest ok. 1900 pln netto (+ opieka zdrowotna itp.) - side, prostuj , mówię na podstawie umowy koleżanki :P lub tak jak mnie proponowano w jednej 2200-2500 netto, zwykle są to procesy purchase to pay (i tu, prócz "księgowości" jest te np. procurment, gdzie nie bawisz się w księgową) czy order to cash. Jeśli mówisz płynnie w jakimś języku innym niż angielski to zaczynasz z pupłapu 2200-2500 netto i więcej.
Dopiero w wiekszych firmach zajmujacych sie obslugiwaniem bankowosci inwestycyjnej zarobki zaczynaja sie od okolo 2200-2500 netto (+ opieka zdrowotna itp., znajomość samego angielskiego).

---------- Dopisano o 07:36 ---------- Poprzedni post napisano o 07:33 ----------

Matura podstawowa jest niby na poziomie B1, rozszerzona B2. Moim zdaniem rozszerzona ma kilka ćwiczeń nieco trudniejszych niż FCE, ale poziom mniej więcej ten sam.

[Pestka88]

Napisane przez niv_

Martwi mnie, że w Krakowie są albo centra rozliczeniowe albo call center i tyle. Nie chciałabym się stąd wyprowadzać, ale powoli tracę cierpliwość.

Nie chodzi nawet o pieniądze, ale utknęłam niestety w branży zdecydowanie nie dla mnie i nie wiem co robić. Czy się trochę dokształcić i szukać w niej dalej zatrudnienia ( co oznacza ciągłą pracę z pieniędzy - ogólnie rzecz ujmując), czy próbować się przebranżowić, ale tutaj z kolei nikt mi nie chce dać szansy. Najgorsze, że podjęłam jedną złą decyzję w życiu i teraz przez cały czas za to płacę. :-(

ps. nie wiem jaki jest poziom na maturze z angielskiego, bo zwyczajnie nie zadawałam języka obcego. Sama jestem na poziomie (niby) FCE z tym, że nie mam certyfikatu, ale w ogóle nie czuję się pewnie.

Taaa... szukanie pracy w Krakowie. Niby duże miasto, a rynek pracy tak zepsuty przez studentów, że jest naprawdę marny. Moi znajomi, którzy wyjechali do Poznania, czy Warszawy mówią, że jednak z pracą tam dużo lepiej niż w naszym pięknym Grodzie Kraka

Co do języka - myślałam, że wszyscy muszą zdawać na maturze język obcy? Skoro jesteś na poziomie FCE, to może idź na kurs i zdaj certyfikat - odświeżysz sobie to co umiesz, a może z papierkiem się poczujesz pewniej?

[nicRu]

Co do zepsucia przez studentów rynku to prawda:/ Zresztą sama pracuje w firmie gdzie mnostwo ludzie jest w trakcie studiów lub zaraz po, bo wiekszosc potem ucieka. Nie musze mowic jak to wplywa na zarobki :/

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Wczoraj moja bezrobotna koleżanka była w UP . Oczywiście leżała karteczka ze stażami
-pracownik na złomie
-opiekunka do dziecka
- pracownik remontowo-budowlany.

Pod ten UP trzeba podłożyć bombę.

[niv_]

Dzięki za szczegółowe informacje

Po dzisiejszym dniu już jestem na 100 procent pewna, że chcę zmienić pracę i to dość szybko.

Boję się jednak bardzo, bo mam coś pecha w tej dziedzinie.

Będę szukać pracy we wszystkich większych miastach nawet tych oddalonych o wiele kilometrów - Kraków, Bielsko - Biała (choć to miasto akurat zbyt duże nie jest), aglomeracja śląska, Wrocław, Poznań. W takiej też kolejności liczę na odzew i nową pracę.

Zobaczymy jak będzie - mam nadzieję, że podyp. i ciągła nauka angielskiego ostatecznie mi pomogą.

Mam do Was pytanie - firma, w której pracuje wysłała mnie na kilka szkoleń dot. co prawda umiejętności miękkich, ale zawsze to coś, teraz tak myślę, czy wpisywać je do CV Chodzi mi nawet bardziej nie o same szkolenia, ale o fakt, że mnie na nie wysyłano
Jak uważacie ?

[Erite]

Niv, ja bym się nawet nie zastanawiała i wpisywała. Zapominasz o Opolu po drodze.

[BalbinaZwanzig]

Ja od jakiegoś czasu pracuję na co-packingu. Trochę ciężkie warunki,ale ogólnie nie ma na co narzekać,umowa o pracę na pełen etat od razu,a nie śmieszna umowa-zlecenie. Trzeba uważać bardzo na ludzi,pilnować się i ciągle udawać,że się coś robi,nawet gdy nie ma nic do roboty.
Cały czas jestem wyczulona na lepsze oferty,po świętach jadę zawieźć CV bo trafia się fajna posada,co prawda przy sprzątaniu biurowców,ale w prestiżowej firmie z dobrymi warunkami,poza tym tam mniej się narobię niż tu gdzie teraz jestem.

[sideritis]

Napisane przez nicRu

W firmach typowo "fakturowych" na entry level jest ok. 1900 pln netto (+ opieka zdrowotna itp.) - side, prostuj , mówię na podstawie umowy koleżanki :P lub tak jak mnie proponowano w jednej 2200-2500 netto, zwykle są to procesy purchase to pay (i tu, prócz "księgowości" jest te np. procurment, gdzie nie bawisz się w księgową) czy order to cash. Jeśli mówisz płynnie w jakimś języku innym niż angielski to zaczynasz z pupłapu 2200-2500 netto i więcej.
Dopiero w wiekszych firmach zajmujacych sie obslugiwaniem bankowosci inwestycyjnej zarobki zaczynaja sie od okolo 2200-2500 netto (+ opieka zdrowotna itp., znajomość samego angielskiego).

Jest tak jak mówisz

[nicRu]

Napisane przez niv_

Dzięki za szczegółowe informacje

Po dzisiejszym dniu już jestem na 100 procent pewna, że chcę zmienić pracę i to dość szybko.

Boję się jednak bardzo, bo mam coś pecha w tej dziedzinie.

Będę szukać pracy we wszystkich większych miastach nawet tych oddalonych o wiele kilometrów - Kraków, Bielsko - Biała (choć to miasto akurat zbyt duże nie jest), aglomeracja śląska, Wrocław, Poznań. W takiej też kolejności liczę na odzew i nową pracę.

Zobaczymy jak będzie - mam nadzieję, że podyp. i ciągła nauka angielskiego ostatecznie mi pomogą.

Mam do Was pytanie - firma, w której pracuje wysłała mnie na kilka szkoleń dot. co prawda umiejętności miękkich, ale zawsze to coś, teraz tak myślę, czy wpisywać je do CV Chodzi mi nawet bardziej nie o same szkolenia, ale o fakt, że mnie na nie wysyłano
Jak uważacie ?

Wpisuj, ja wpisałam trzy szkolenia z umiejętności miękkich.

[girlonthebridge]

Niby mówią, że umiejętności miękkie pracodawca zawsze jest w stanie sprawdzić, ale przecież, żeby w ogóle miał chęć zaprosić nas na rozmowę kwalifikacyjną trzeba się jakoś zareklamować. Ja wpisuję i to na samej górze cv, nie zaczynam od szkół tylko od umiejętności (odwróciłam cv) i od kiedy je odwróciłam częściej mnie zapraszają, właśnie za jakieś 30 minut mam kolejną rozmowę. Moje cv wygląda tak, że pod danymi osobowymi mam profil zawodowy czyli w jakim charakterze szukam pracy i jakie mam ku temu predyspozycje, dalej umiejętności (twarde i miękkie) dalej doświadczenie zawodowe i dopiero szkoły, na końcu zainteresowania ale rozpisane typu nie psychologia tylko np. psychologia - głównie zagadnienia behawioryzmu, filozofia starożytna (specjalność filozofia Platona) itp. no i na końcu referencje. Cv mam na 3 strony, kolorowe, na razie działa (planuję właśnie w trakcie trwającego stażu znaleźć coś na stałe, nawet za minimalną i w między czasie dalej szukać ale nie siedzieć tam gdzie robią ze mnie murzyna )

[Kukunia23]

Byłam dzisiaj na rozmowie na pracownika biurowego. Spotkało mnie coś dziwnego-nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Kiedy dotarłam do firmy i weszłam do pomieszczenia biurowego było tam ok.6 panów ewidentnie czekających na pooglądanie sobie mnie, bo widać to było po ich reakcjach, komentarzach i spojrzeniach.

Byłam ostatnia i wiem że było to "poruszenie" w tej firmie że przychodziły kandydatki na rozmowy, a oni sobie je od rana oglądali. Panowie oczywiście baaaardzo uprzejmi, mówiący w stylu "telemarketerów" itp. Chwilę tam zaczekałam czując się trochę niezręcznie i jeden z panów poszedł ze mną do innego pokoju na rozmowę.

Gdy wychodziłam, oczywiście wspomniani wcześniej panowie kłaniali się w pas, mówiąc znów baaaardzo uprzejmie "do widzenia". Hahha nie wiedziałam co mam myśleć, z jednej strony czułam się jak "zwierzyna" do pooglądania a z drugiej chciało mi się śmiać z tych facetów. Tam widziałam tylko jedną babę w biurze więc pewnie to była dla nich atrakcja....

[niv_]

Dzięki za info tak zrobię.

Kukunia -

Zaczęłam przeglądać oferty pracy i już mam doła, ja się do niczego nie nadaję albo znajomość kilku języków albo kilkuletnie doświadczenie zawodowe na podobnym stanowisku pracy.

Praca mnie tak dołuje do tego jeszcze to, że zaczynam się zastanawiać, czy z sobą nie skończyć. Nie mam już w ogóle siły aby ciągnąc to śmiechu warte życie.

Wszyscy mi mówią, że powinnam więcej wychodzić, coś robić tylko za co ? Na to już jakoś nikt mi nie jest w stanie odpowiedzieć.

Cały czas chodzę zła i nieszczęśliwa.

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez niv_

Zaczęłam przeglądać oferty pracy i już mam doła, ja się do niczego nie nadaję albo znajomość kilku języków albo kilkuletnie doświadczenie zawodowe na podobnym stanowisku pracy.

Praca mnie tak dołuje do tego jeszcze to, że zaczynam się zastanawiać, czy z sobą nie skończyć. Nie mam już w ogóle siły aby ciągnąc to śmiechu warte życie.

Weź się w garść. Od razu pracy nie znajdziesz. A próbowałaś znaleźć cokolwiek? Czy szukasz tylko ofert które są zgodne z twoim wykształceniem?
Bo idąc twoim tokiem myślenia już dano powinnam się powiesić, skoro 3 lata byłam bezrobotna.
Na podreperowanie budżetu najlepszy wyjazd za granice

[Maguda_]

Niv, a spacery? Może siłownia w parku albo wspólna joga/bieganie? Fajnie się obserwuje takie wspólne ćwiczenia, szczególnie, teraz, gdy robi się coraz cieplej Musiałabyś tylko poszukać czy u siebie masz takie grupowe zajęcia. Na stadionach w ramach akcji Biegam bo lubię są darmowe treningi. Podaję tylko przykłady, akurat sportowych, bo gdzieś tę negatywną energię powinnaś wytracić, a sport jest do tego idealny, za darmo, a daje pozytywnego kopa
Tak na szybko, już z innej działki, przychodzą mi tandemy językowe, akurat w Krakowie nie powinno być żadnego problemu do znalezienia obcokrajowców do pogadania.

[niv_]

[1=019cbfde5cc6e455fa19b01 1903180c9b735c7f6;4608347 5]Weź się w garść. Od razu pracy nie znajdziesz. A próbowałaś znaleźć cokolwiek? Czy szukasz tylko ofert które są zgodne z twoim wykształceniem?
Bo idąc twoim tokiem myślenia już dano powinnam się powiesić, skoro 3 lata byłam bezrobotna.
Na podreperowanie budżetu najlepszy wyjazd za granice [/QUOTE]

Problem w tym, że ja mam już tyle lat ile mam i byle jaka praca, mnie zwyczajnie nie interesuje. Nie mam już siły szukać pracy co chwilę, nie mogę tak żyć, z wiecznym poczuciem, że jestem do niczego, bo robię to co robię, potrzebuję czegoś sensownego, za pieniądze, które pozwolą mi normalnie żyć.

I tak poważnie myślę żeby do zakończyć...cały czas byłam nastawiona na pracę, a nic z tego nie mam tym samym moje życie nie ma żadnego sensu, żadnego...

[019cbfde5cc6e455fa19b011903180c9b735c7f6]

Napisane przez niv_

Problem w tym, że ja mam już tyle lat ile mam i byle jaka praca, mnie zwyczajnie nie interesuje. Nie mam już siły szukać pracy co chwilę, nie mogę tak żyć, z wiecznym poczuciem, że jestem do niczego, bo robię to co robię, potrzebuję czegoś sensownego, za pieniądze, które pozwolą mi normalnie żyć.

Ja tez mam tyle lat ile mam. Planuję rodzinę, a jestem tylko stażystką, raczej bez szans na zatrudnienie. Ale brałam to co jest, żeby mieć chociaż troszeczkę kasy i nie dostawać fisia z siedzenia w domu. A myślałam zupełnie tak jak ty.
Poszłam na staż i to mi pomogło.
Na twoim miejscu na początek brałabym co jest i w międzyczasie szukała czegoś sensownego.

[Maguda_]

Napisane przez niv_

I tak poważnie myślę żeby do zakończyć...cały czas byłam nastawiona na pracę, a nic z tego nie mam tym samym moje życie nie ma żadnego sensu, żadnego...

za gadanie głupotek. Ludzie mają różne priorytety, ale przecież nigdy nie jest za późno, żeby coś zmienić. I nie są to tylko frazesy, mam przykład w swojej rodzinie, gdy kobieta przekwalifikowywała się 3 razy - miała chęci, czasem było lepiej, czasem gorzej, ale jednak postawiła na swoim. Ostatnia zmiana zawodu nastąpiła, gdy już była po 40-tce. Gdyby każdy miałby kończyć ze sobą, bo praca do chrzanu, to wiesz ilu by nas zostało?
Nie myślałaś o pomocy psychologa albo psychiatry? Przykro się czyta Twoje posty, młoda kobieta a taka niechęć do życia

[Pestka88]

Napisane przez niv_

Praca mnie tak dołuje do tego jeszcze to, że zaczynam się zastanawiać, czy z sobą nie skończyć. Nie mam już w ogóle siły aby ciągnąc to śmiechu warte życie.

Wszyscy mi mówią, że powinnam więcej wychodzić, coś robić tylko za co ? Na to już jakoś nikt mi nie jest w stanie odpowiedzieć.

Cały czas chodzę zła i nieszczęśliwa.

Nie wolno Ci tak myśleć. Bo jak będziesz tak myślała, to wpadniesz w błędne koło i źle się to skończy. Rozumiem co czujesz, bo też mam tendencje, do takich dołów. Też się boję, że nic się nie zmieni. Pracuję znów w CC, tylko po to, żeby mieć kasę. Praca mnie wkurza i męczy. Odliczam czas do końca maja, kiedy to będę wolna - kończy mi się umowa i jej nie przedłużam.

Nie poddawaj się, tylko szukaj drobnych przyjemności, które Cię podniosą na duchu. Ja ostatnio maluję paznokcie na śmieszne kolory, robię sobie domowe maseczki, piekę ciasteczka i tarty... wszystko, co mnie cieszy i odrywa od złych myśli.

Trzeba szukać opcji zamiast płakać, choć sama wiem, że jest ciężko.

Napisane przez niv_

Problem w tym, że ja mam już tyle lat ile mam i byle jaka praca, mnie zwyczajnie nie interesuje. Nie mam już siły szukać pracy co chwilę, nie mogę tak żyć, z wiecznym poczuciem, że jestem do niczego, bo robię to co robię, potrzebuję czegoś sensownego, za pieniądze, które pozwolą mi normalnie żyć. ...

Nie wiem ile masz lat, ale pewnie jesteś w moim wieku. Też mam poczucie, że chciałabym mieć stabilną pracę. Im jestem starsza, tym bardziej mi się nie chce szukać wciąż i wciąż nowej pracy. Prosić, chodzić, reklamować się... Ale trzeba. Robię kolejną szkołę, pracuje byle gdzie, żeby zarobić na życie, wyjazd na wakacje do pracy, kurs językowy i studia podyplomowe. A po wakacjach będę chodzić i prosić się o staż...

Przebranżawiam się. Znowu. W dodatku jestem na początku drogi. Z wykształcenia jestem socjologiem. Dwa lata pracuję w "bankowości" i szczerze tego nie cierpię, pomijam już kwestię problemów w znalezieniu roboty i śmieszne płace. A teraz idę w stronę grafiki komputerowej i DTP. Zajmie mi ten kierunek jeszcze dużo czasu, ale zaciskam zęby i próbuj się nie dać.