Jesteś niegrzeczny, idziesz do kąta

[201803111829]

Napisane przez Luba

Ja nigdzie nie pisalam, ze przedszkolanka musi sie zabiegac na smierc
Ze nie moze ich jakos dyscyplinowac


A wlasnie. Jak to jest z godzinami pracy. Ja jeszcze pamietam, ze kiedys panie sie zmienialy i nie byla to dniowka po 7 czy 8 godzin, teraz moze jest inaczej.
I serio serio nie ma nikogo, sama ta pani siedzi z dziecmi te iles tam godzin? Nikogo do pomocy przy obiedzie, przy ubieraniu, przy zabawach, nauce angielskiego, innych dodatkowych zajeciach? Jak to wyglada?

Juz odpowiadam moja mama ma okolo 27 dzieci w grupie. Raz na jakis czas przychodzi "pomocnica" przyslana z urzedu pracy wlasnie do pomocy w ubieraniu jedzeniu itd ale to przedszkolanka zajmuje sie dziecmi bez przerwy. I tak, przychodzi pani od angielskiego na jakis czas, potem przedszkolanka znowu sama siedzi. I moja mama ma czasem dyzury i musi byc w przedszkolu od 7 a konczy o 16. I o tej jest zamykane przedszkole.

Wysłane z mojego GT-S7580

[Darkoz]

Napisane przez Nocna Nimfa

a mnie dziwi, ze neiktorzy zakladaja , ze kare stania w kacie w przedszkolu to dostaje sie za byle przewinienie i to jeszcze niemal codziennie, a do tego przedszkolanka (ja tez nic obrazliwego w tym slowie nei widze) po rpostu karze dziecku isc do kata i nic mu nie tlumaczy ani z nim nie rozmawia

jakos nie sadze, zeby tak to wygladalo

nie uwazam tez, zeby (nawet nei do konca sprawiedliwe) poslanie dziecka do kata mialo komus wejsc na psychike do konca zycia
to nei bicie/ponizanie - a dzieci sa rozne i czasem jakas kara jest potrzebna

Ja mówię ze swojego doświadczenia, możesz sobie myśleć co chcesz, ale nie zakładaj, że masz rację, bo się z czymś nie zetknęłaś.
Kolejny raz to ,,wejście na psychikę''. Jest milion zjawisk, które ludzie uważają za złe i wcale nie muszą ,,wchodzić na psychikę'' - po prostu wymagają zmiany/poprawy.
Podkreśliłam, że chodzi mi o stawianie w kącie dziecka, bo rozmawia albo biega z nudów. Wychowywanie dzieci to nie robota dla tych, którzy chcą iść na łatwiznę i tępić wszystkie zachowania odbiegające od normy, bo nie umieją sobie poradzić.
Niesprawiedliwa albo przesadzona kara nigdy nie jest dobra, w ten sposób nie buduje się swojego autorytetu ani nie uczy dziecka niczego dobrego. Kara jest potrzebna wtedy, gdy dziecko naprawdę przeskrobie.

[201701300929]

Napisane przez Darkoz

Ja mówię ze swojego doświadczenia, możesz sobie myśleć co chcesz, ale nie zakładaj, że masz rację, bo się z czymś nie zetknęłaś.
Kolejny raz to ,,wejście na psychikę''. Jest milion zjawisk, które ludzie uważają za złe i wcale nie muszą ,,wchodzić na psychikę'' - po prostu wymagają zmiany/poprawy.
Podkreśliłam, że chodzi mi o stawianie w kącie dziecka, bo rozmawia albo biega z nudów. Wychowywanie dzieci to nie robota dla tych, którzy chcą iść na łatwiznę i tępić wszystkie zachowania odbiegające od normy, bo nie umieją sobie poradzić.
Niesprawiedliwa albo przesadzona kara nigdy nie jest dobra, w ten sposób nie buduje się swojego autorytetu ani nie uczy dziecka niczego dobrego. Kara jest potrzebna wtedy, gdy dziecko naprawdę przeskrobie.

oczywiscie, ze niesprawiedliwa albo przesadzona kara nie ejst dobra i nie przyniesie zadnego pozytku, ale wiesz mi chodzi o podejscie (wypowiedzi roznych osob w tym watku), ze stanie w kacie w ogole jest strasznie krzywdzace dla dziecka (abstrahujac czy cos zrobilo czy nie) i bron boze, przedszkolanka nie ma takiego prawa

ja uwazam, ze jak najbardziej powinna jakos ukarac dziecko, ktore np psuje zabawke innego czy je bije, natomiast stanie w kacie za rozmowy jest wyrazem nieradzenie sobie z dzieckiem i z tym sie zgodze, ale tez wydaje mi sie, ze nie jest to raczej norma karac za cos takiego dzieci w przedszkolu, ktore w ogole nie sa w stanie sie na czyms dlugo skupic

[201803111829]

Napisane przez Luba

Ja nigdzie nie pisalam, ze przedszkolanka musi sie zabiegac na smierc
Ze nie moze ich jakos dyscyplinowac


A wlasnie. Jak to jest z godzinami pracy. Ja jeszcze pamietam, ze kiedys panie sie zmienialy i nie byla to dniowka po 7 czy 8 godzin, teraz moze jest inaczej.
I serio serio nie ma nikogo, sama ta pani siedzi z dziecmi te iles tam godzin? Nikogo do pomocy przy obiedzie, przy ubieraniu, przy zabawach, nauce angielskiego, innych dodatkowych zajeciach? Jak to wyglada?

Juz odpowiadam moja mama ma okolo 27 dzieci w grupie. Raz na jakis czas przychodzi "pomocnica" przyslana z urzedu pracy wlasnie do pomocy w ubieraniu jedzeniu itd ale to przedszkolanka zajmuje sie dziecmi bez przerwy. I tak, przychodzi pani od angielskiego na jakis czas, potem przedszkolanka znowu sama siedzi. I moja mama ma czasem dyzury i musi byc w przedszkolu od 7 a konczy o 16. I o tej jest zamykane przedszkole.

Wysłane z mojego GT-S7580

[Luba]

Napisane przez _Tinkerbell

Juz odpowiadam moja mama ma okolo 27 dzieci w grupie. Raz na jakis czas przychodzi "pomocnica" przyslana z urzedu pracy wlasnie do pomocy w ubieraniu jedzeniu itd ale to przedszkolanka zajmuje sie dziecmi bez przerwy. I tak, przychodzi pani od angielskiego na jakis czas, potem przedszkolanka znowu sama siedzi. I moja mama ma czasem dyzury i musi byc w przedszkolu od 7 a konczy o 16. I o tej jest zamykane przedszkole.

Wysłane z mojego GT-S7580

Dziekuje za odpowiedz.

W miedzyczasie poczytalam troche i dowiedzialam sie, ze w placowkach panstwowych pracuje sie 5 godzin, w prywatnych 8 godzin.
Z tego co piszesz Twoja mama pracuje i 9 godzin. Nie powinno tak byc i nie wyobrazam sobie tego.
Poza tym jest to praca zmianowa (jak wyczytalam) wiec tym bardziej nie rozumiem tego siedzenia w pracy 9 godzin.
Poza tym jest tez wlasnie nauka jezyka czy inne zajecia, ktorych nie prowadzi przedszkolanka, wiec przynajmniej jej pecherz nie peknie, o co zaczelam sie powaznie martwic. Serio.
Poza tym dowiedzialam sie tez, ze do pomocy przy jedzeniu, ubieraniu czy np przebraniu brudnego dziecka zobowiazane sa panie wozne.
A na koniec przypomnialam sobie, ze malo kiedy jest pelna grupa dzieci w przedszkolu, bo jednakowoz te dzieciaki dosc "chetnie" choruja.

Ja naprawde doceniam panie nauczycielki wychowawczynie w przedszkolu, np do przedszkolanek mojej corki nie mialam nigdy zastrzezen i uwazam, ze byly swietne.
Owszem, wiem tez, ze duzo te panie robia w domu, bo taka praca, ze jakies pomoce trzeba samemu narysowac, wykonac, znalezc.
Ale ludzie, nikt z lapanki do tej pracy nie bierze, kazdy sie sam decyduje i nie ma co rotaczac tu wizji jak to sie siedzi w robocie iles godzin a dzieci tak szaleja, ze jak sie ich do kata nie postawi to ma sie potem na sumieniu to, ze z niego zbrodniarz wyrosnie No i ze te grupy taaakie liczne, tylko nikt sie nie zajaknie o tym, ze czasem i polowy tej grupy nie ma.



Nawiasem mowiac spotkalam sie niedawno z opinia, ze panie specjanie biora dzieci na spacer, zeby sie dzieciaki poprzeziebialy.
To dopiero jest oburzajace, moim zdaniem, a nie glupie nazewnictwo zawodu pani w przedszkolu.
Oburzajace, od razu zaznacze, nie dlatego, ze panie tak niby robia ale z tego powodu, ze ktos moze tak myslec. Zamiast sie cieszyc, ze dziecko wyszlo na swieze powietrze to pretensje.

[stokrotka_to_ja]

Luba,nie wiem dokładnie jak z godzinami,ale przedszkole do którego chodzi młoda jest czynne 6-16. Sa 4 grupy,dzieci do 8 są z jedną panią + tzw. pomocą. Od 8 przychodzi reszta personelu i dzieci rozdzielają się na grupy. Od 13 odchodzi część dzieci (8-13 godziny bezpłatne) ,kiedy grupy się wyludniają są znowu łączone i opiekę nad nimi sprawuje 1-2 panie,reszta idzie do domu. W praktyce pani sama z dziećmi spędza ok 6h.W czynnościach typu jedzenie,mycie,wyjście pomagają pomoce i woźne. Do tego dochodzi angielski,rytmika,zumba,t aniec i religia.Wg podstawy programowej zabawa dowolna (nie organizowana przez wychowawcę) to 1/5 czasu.Od września może 2-3 dni była pełna grupa,obecnie chodzi 10 dzieci.

[anemeon]

Napisane przez Luba

Nawiasem mowiac spotkalam sie niedawno z opinia, ze panie specjanie biora dzieci na spacer, zeby sie dzieciaki poprzeziebialy.
To dopiero jest oburzajace, moim zdaniem, a nie glupie nazewnictwo zawodu pani w przedszkolu.
Oburzajace, od razu zaznacze, nie dlatego, ze panie tak niby robia ale z tego powodu, ze ktos moze tak myslec. Zamiast sie cieszyc, ze dziecko wyszlo na swieze powietrze to pretensje.

O, to częste. Kilka razy spotkałam się z takimi herezjami. W dodatku w programie nauczania jest zapis, że godzinę w ciągu dnia dzieci powinny spędzać na świeżym powietrzu. Wiadomo, że nikt ich na deszcz nie będzie ciągał, ale wychodzenie na spacer w zimę, jesień nie jest przestępstwem. Uważam, że zdrowiej byłoby ich wziąć na godzinę na dwór niż siedzieć w zamkniętym pomieszczeniu i wdychać wzajemnie wirusy.

Co do nazewnictwa, mnie się nie podoba słowo przedszkolanka, ale nie uważam, że jest uwłaczające.
Co do postrzegania - spotkałam się z opiniami, że to żaden nauczyciel tylko opiekunka. I to jest przykre, bo mam w najbliższym otoczeniu dużo wychowawców przedszkola i widzę, ile pracują, ile poświęcają i jaką wiedzę muszą mieć, żeby np. zdiagnozować dziecko i mu pomóc, aby później nie miał kłopotów.

A wracając do tematu, też nie uważam, że stanie w kącie jest straszne.

[Hultaj]

O, to częste. Kilka razy spotkałam się z takimi herezjami.

Nawiasem mowiac spotkalam sie niedawno z opinia, ze panie specjanie biora dzieci na spacer, zeby sie dzieciaki poprzeziebialy.
To dopiero jest oburzajace, moim zdaniem,

też się spotkałam z taka teorią, jak również z opcją:
a) nadmierne roznegliżowanie dzieci, ''bo się zgrzały''
b) otwieranie okien właśnie w konkretnym celu.
I obawiam się, że to wcale niekoniecznie miejska legenda ale że coś jest na rzeczy.

[201604191001]

Napisane przez Hultaj

też się spotkałam z taka teorią, jak również z opcją:
a) nadmierne roznegliżowanie dzieci, ''bo się zgrzały''
b) otwieranie okien właśnie w konkretnym celu.
I obawiam się, że to wcale niekoniecznie miejska legenda ale że coś jest na rzeczy.

Nie jest to miejska legenda, niestety. Info z pierwszej ręki

[Luba]

Napisane przez Hultaj

też się spotkałam z taka teorią, jak również z opcją:
a) nadmierne roznegliżowanie dzieci, ''bo się zgrzały''
b) otwieranie okien właśnie w konkretnym celu.
I obawiam się, że to wcale niekoniecznie miejska legenda ale że coś jest na rzeczy.

Napisane przez _Judith_

Nie jest to miejska legenda, niestety. Info z pierwszej ręki

To juz trzeba miec cos z glowa, zeby tak robic. Naprawde
Mysle o tym otwieraniu okien i rozbieraniu dzieci


No ale spacer jako sposob na przeziebienie dziecka?

[201604191001]

Tzn. ja mówię o spacerze. Pięć stopni a dzieci pociągają nosami? Super. Wiatr a Jasio upiera się, że nie założy czapki? Super, nie zakładaj, będzie z tobą spokój na dwa tygodnie.

[Luba]

Napisane przez _Judith_

Tzn. ja mówię o spacerze. Pięć stopni a dzieci pociągają nosami? Super. Wiatr a Jasio upiera się, że nie założy czapki? Super, nie zakładaj, będzie z tobą spokój na dwa tygodnie.

To znaczy... wiesz.
Moja corka chodzila do przedszkola w Bawarii.
Codziennie, doslownie codziennie byli na dworze, chyba, ze bylo oberwanie chmury. A jak padalo normalnie to tez wychodzili poskakac po kaluzach.
Dziecko obowiazkowo musialo miec taki kombinezon na deszcz i gumowce, zostawialo sie to w przedszkolu. Jak ktore biegalo bez czapki, to biegalo bez czapki.
I wszystkie zyja
Tak serio, to nawet nie bardzo chorowaly. Owszem katary, kaszle, ale nic powaznego. Z tymi katarami i kaszlami tez wychodzily na dwor.
Grupa 5 i 4 latkow w kwietniu, kiedy jeszcze gdzieniegdzie snieg lezal, poszla do lasu na pare godzin, z lesniczym lazili.

Dlatego mnie takie burczenie o wychodzenie na dwor niepomiernie dziwi. Dzieci powinny wychodzic, tak sie buduje odpornosc, ktora obniza sie, kiedy siedza caly bozy dzien w pomieszczeniu. I pare haustow powietrza lykna w drodze do i z przedszkola.

[201604191001]

No tak, ale jak widzisz, że dzieciaki już poziębione to nie będziesz ich ciągać w mrozie, wietrze czy deszczu. Szczególnie jak kiepsko ubrane. A ona tak robi i ma efekty dokładnie takie jakie chce.

Teraz widzę, że z katarami i kaszlami też wychodziły. To ja nie wiem. Jestem za tworzeniem odporności, ale jednocześnie jestem przeciw wyziębianiu dziecka i załatwianiu mu choroby non stop.

[201607110949]

Napisane przez Luba

To znaczy... wiesz.
Moja corka chodzila do przedszkola w Bawarii.
Codziennie, doslownie codziennie byli na dworze, chyba, ze bylo oberwanie chmury. A jak padalo normalnie to tez wychodzili poskakac po kaluzach.
Dziecko obowiazkowo musialo miec taki kombinezon na deszcz i gumowce, zostawialo sie to w przedszkolu. Jak ktore biegalo bez czapki, to biegalo bez czapki.
I wszystkie zyja
Tak serio, to nawet nie bardzo chorowaly. Owszem katary, kaszle, ale nic powaznego. Z tymi katarami i kaszlami tez wychodzily na dwor.
Grupa 5 i 4 latkow w kwietniu, kiedy jeszcze gdzieniegdzie snieg lezal, poszla do lasu na pare godzin, z lesniczym lazili.

Bardzo, bardzo zazdroszczę. Jestem za świeżym powietrzem i hartowaniem ale u nas (w Krakowie) się często zwyczajnie nie da. Wisi tak gęsty smog, że zabawa na polu robi więcej krzywdy niż pożytku, w takie dni dzieci siedzą w salach.