moja kobieta unika seksu oralnego

[Arkady86]

na wstępie - próbowałem szukać - wyszukiwarka się zawiesza :/
do rzeczy. jestem 40kilku latkiem, moja kobieta ma 38. znamy się od ponad roku. mieliśmy swoje burzliwe seksualne początki, teraz jest spokojniej. uprawiamy seks raz, może kilka na tydzień, wydaje się że jest wciąż udany. no i właśnie - jak w temacie. moja partnerka odmawia seksu oralnego, w obie strony. na początku nie miało to dla mnie większego znaczenia ale teraz zaczynam się zastanawiać. głównie dlatego, że chciałbym możliwie urozmaicić nasze pożycie, dla większości to przecież oczywiste. i tak, próbowałem z nią o tym rozmawiać. na początku unikała tematu, słyszałem też: może na twoje urodziny, zobaczymy... :P albo: nie lubię tego, czy chciałbyś np uprawiać seks w szafie - czy by cię to kręciło? kiedyś było: zrobię to tylko po ślubie (tu: dziewczyna powiedzmy raczej lubi seks, nie jest katoliczką czy coś).
założę się, że zdecydowana większość osób to lubi, tak jak moje dotychczasowe partnerki.
aha no i dodam, że raz doświadczyłem wykonania lodzika z jej strony, było słodko, może i wiadomo że nie nadzwyczajnie ale sam fakt... bezcenny. z miesiąc temu tak trochę przypadkowo ja zrobiłem jej, chwilę to trwało zanim mnie stamtąd zabrała :P ale komentarz był, ze to było Hot. hmm...
no i teraz pomóżcie mi znaleźć coś na ten temat. mam niejasne podejrzenie, że coś mogło zdarzyć się w przeszłości, coś co mogło ją zblokować. za nic nie udaje mi się jej o to dopytać. albo też, jak mógłbym o tym porozmawiać? co może sprawić, sprawiać, ze kobieta nie chce się kochać oralnie?

[Trzepotka]

Treść usunięta

[NocnaWiedma]

Kwestia tego czy taki brak w seksie jest dla Ciebie akceptowalny czy jest to dla Ciebie istotna kwestia...

Też miałam kiedyś partnera co seks lubił, wierzący specjalnie nie był, a miał w głowie nawalone, że seks oralny jest poniżający. 🤷🏽☠♀️ Skoro przerwała mimo wszystko coś co dla niej było "hot", to stawiam na to, że jest to kwestia właśnie jakiegoś wdrukowanego przekonania na ten temat.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

[road_rage]

Przeszło ci przez myśl, że po prostu nie lubi i nie ma tutaj żadnego głębszego powodu? Tak jak niektórzy nie lubią na przykład nie wiem, gotowanej marchewki?

[PumpkinEyes]

Jeżeli powiedziała, że nie lubi seksu oralnego to powinieneś przyjąć to do wiadomości i przestać naciskać. Ma prawo nie lubić i nie ma znaczenia, że twoje poprzednie partnerki czy ty lubisz. Wiercenie dziury w brzuchu, kiedy już dostałeś komunikat, że nie, jest dziecinne i egoistyczne. Jeżeli ci to nie pasuje to się rozstań.

---------- Dopisano o 19:28 ---------- Poprzedni post napisano o 19:26 ----------

Napisane przez road_rage

Przeszło ci przez myśl, że po prostu nie lubi i nie ma tutaj żadnego głębszego powodu? Tak jak niektórzy nie lubią na przykład nie wiem, gotowanej marchewki?

Widać dziewczyna musi mieć ważną wymówkę kalibru gwałtu, bo inaczej do misiaczka nie dociera, że 'nie to nie'.

[a5b2f04c728b42871bc12f2c24211f88ae37ff8d_643f21343ae75]

Napisane przez PumpkinEyes

Jeżeli powiedziała, że nie lubi seksu oralnego to powinieneś przyjąć to do wiadomości i przestać naciskać. Ma prawo nie lubić i nie ma znaczenia, że twoje poprzednie partnerki czy ty lubisz. Wiercenie dziury w brzuchu, kiedy już dostałeś komunikat, że nie, jest dziecinne i egoistyczne. Jeżeli ci to nie pasuje to się rozstań.

---------- Dopisano o 19:28 ---------- Poprzedni post napisano o 19:26 ----------





Widać dziewczyna musi mieć ważną wymówkę kalibru gwałtu, bo inaczej do misiaczka nie dociera, że 'nie to nie'.

Zgadzam się w pełni. Należy uszanować i tyle.

Dla mnie to byłby deal breaker, rozstalabym się. Znaczy może inaczej, nie weszłabym w poważniejszy związek z taką osobą. A Ty no cóż, widziały gały co brały jak to się mówi, nie fair jest ją nagabywać.

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Jak nie lubi, to nie lubi. Wiedziałeś o tym od początku

Sent from my BV9800Pro using Tapatalk

[Mad_Max]

Nie słuchaj tych wyżej, bo to głos pokolenia Z. Gdybyśmy w związkach robili tylko to co naprawdę lubimy, żaden nie przetrwałby roku. A łóżko to akurat jedno z tych miejsc, gdzie dość łatwo można znaleźć kompromis. Oczywiście, jeśli obie strony chcą i wykazują zaangażowanie.
A skoro laska zlewa Cię z góry na dół, nawet nie potrafiąc dać jasnej i konkretnej odpowiedzi (unikanie tematu, obietnica "na urodziny"), to może jest wyjątkowo kiepskim materiałem na dobrą kochankę. Świadomośc własnych potrzeb i ograniczeń jest dość kluczowa w sypialni.

[Miss_Suze]

Twoja partnerka nie lubi po prostu seksu oralnego. Musisz się zastanowić, czy jest to dla Ciebie do zaakceptowania. Dla mnie seks oralny w obie strony jest bardzo ważny, daje mi największą satysfakcję, więc nie weszłabym w związek z osobą, która tego nie lubi. Nie czułabym się dobrze bez tego. Porozmawiaj z nią konkretnie dlaczego tego nie lubi. Jeśli nie, bo nie czy ją brzydzi to odpuść, a jak ma jakieś poglądy z czapy typu 'to poniżające', a samą ją to podnieca to jeszcze jest szansa to naprostować. Rozmowa, rozmowa i rozmowa.

Napisane przez NocnaWiedma

Też miałam kiedyś partnera co seks lubił, wierzący specjalnie nie był, a miał w głowie nawalone, że seks oralny jest poniżający. ����â˜â˜☠♀️

Mam znajomego, który jako argument nie lubienia orala podał 'ale to jest fujka, tam przecież się sika'

Napisane przez Mad_Max

Nie słuchaj tych wyżej, bo to głos pokolenia Z. Gdybyśmy w związkach robili tylko to co naprawdę lubimy, żaden nie przetrwałby roku. A łóżko to akurat jedno z tych miejsc, gdzie dość łatwo można znaleźć kompromis. Oczywiście, jeśli obie strony chcą i wykazują zaangażowanie.

Jakie znowu pokolenie Z... Jaki ty tutaj widzisz kompromis? Jak dziewczyna nie lubi seksu oralnego, a on nie wyobraża sobie bez tego seksu to nie da się iść na kompromis. Co ma ją zmuszać? Zresztą świadomość, że ktoś na przymus robi coś z moim ciałem jest odrażająca. Czasami nie da się iść na kompromis.

[Mad_Max]

Napisane przez Miss_Suze

Jakie znowu pokolenie Z...

To, które wg większości badań stawia swoje indywidualne potrzeby i ambicje na pierwszym miejscu, jednocześnie przodując we wskaźnikach samotności.

Napisane przez Miss_Suze

Jaki ty tutaj widzisz kompromis? Jak dziewczyna nie lubi seksu oralnego, a on nie wyobraża sobie bez tego seksu to nie da się iść na kompromis. Co ma ją zmuszać?

Nie trzeba się zmuszać. Wystarczy przełamać obiekcje.
A kompromis może zależeć od przyczyn niechęci. To może być albo oral w gumce, albo bez finiszu, albo potraktowany jako krótka gra wstępna. Możliwości jego wypracowania jest sporo, kwestia indywidualnego doboru.

Napisane przez Miss_Suze

Zresztą świadomość, że ktoś na przymus robi coś z moim ciałem jest odrażająca. Czasami nie da się iść na kompromis.

Jasne, jeśli ktoś jest zmuszny czynnikiem zewnętrznym, to mało fajne. Ale jeśli to przymus wewnętrzny wywołany chęcią zaspokojenia potrzeby kogoś, kogo się kocha, to trudno to tak kategoryzować.

[PumpkinEyes]

Napisane przez Mad_Max

Nie słuchaj tych wyżej, bo to głos pokolenia Z. Gdybyśmy w związkach robili tylko to co naprawdę lubimy, żaden nie przetrwałby roku. A łóżko to akurat jedno z tych miejsc, gdzie dość łatwo można znaleźć kompromis. Oczywiście, jeśli obie strony chcą i wykazują zaangażowanie.
A skoro laska zlewa Cię z góry na dół, nawet nie potrafiąc dać jasnej i konkretnej odpowiedzi (unikanie tematu, obietnica "na urodziny"), to może jest wyjątkowo kiepskim materiałem na dobrą kochankę. Świadomośc własnych potrzeb i ograniczeń jest dość kluczowa w sypialni.

Wystarczy się dobrać pod względem preferencji seksualnych. Wtedy nie trzeba szukać kompromisów, zmuszać się do czegoś i odpadają wszelkie frustracje z tym związane. To nie jest wymysł gen Z i nie jest rzeczą niemożliwą znaleźć partnera czy partnerkę, który będzie nam odpowiadał we wszystkich najważniejszych aspektach życiowych, łącznie z seksem.

[Arkady86]

dziękuję za wypowiedzi. cóż odnośnie mojej oceny technicznej tego jednego razu, chyba niepotrzebnie o tym napisałem, zresztą w tej sytuacji to oczywiste, ze nie było się czego spodziewać. to co ważne, to sam fakt że było - to było bardzo ważne dla mnie. tak naprawdę techniczna strona nie miała znaczenia w tym momencie. co istotne - skoro się raz zdarzyło to znaczy że może więcej razy.
głupio , że to rozwijam ale ok: wolę taki sobie oral ale żeby był, niż jakieś tabu na jego temat i jego brak.
odnośnie sugestii rozmów - cóż, tak jak wydało mi się dałem zrozumienia, próbowałem wielokrotnie i napotykałem na opór. nie mam misji zdobywać czegoś na siłę, cenię inne rzeczy związku. niemniej z mojego punktu widzenia to taka cegiełka co buduje mur. w ogóle z perspektywy czasu stwierdzam, że mam problem z tym, że muszę z mojej pani często "wyciągać' wiele rzeczy, brakuje mi rozmowy takiej na co dzień.
"widział gały co brały". no niby tak, ale jak możecie się domyślić na początku jest inaczej, nawet jak np po trzech miesiącach mogłem nabywać pewność, że nie będzie seksu oralnego "nawet na urodziny" to myślałem, że jakoś z tym sobie dam radę.
aktualnie to jedna cegiełka z wielu i jestem blisko dać sobie z tą relacją spokój. z perspektywy każdy jest mądry, pewnie bym w relację nie wszedł gdybym wiedział - raz o tym braku seksu oralnego, a dwa w ogóle o jakiejś barierze komunikacji (to oczywiście inny wątek i prosiłbym tego tutaj nie rozwijać).

do brzegu. to dlaczego założyłem ten topik to ogólna chęć wiedzy, co może zupełnie obiektywnie powodować niechęć do seksu oralnego. po prosu. abstrahując od mojej sytuacji. jeżeli ktoś by chciał się wypowiedzieć tylko w tej sprawie - byłbym zobowiązany

[PumpkinEyes]

Napisane przez Mad_Max

To, które wg większości badań stawia swoje indywidualne potrzeby i ambicje na pierwszym miejscu, jednocześnie przodując we wskaźnikach samotności.

Samotność nie musi być gorsza od beznadziejnego związku, w którym ktoś się męczy. Poza tym większość wypowiadających się tutaj Wizażanek z tego co mi wiadomo jest w stałych związkach, więc jakoś im się udało mimo twoim zdaniem złego podejścia

---------- Dopisano o 10:58 ---------- Poprzedni post napisano o 10:51 ----------

Napisane przez Arkady86

aktualnie to jedna cegiełka z wielu i jestem blisko dać sobie z tą relacją spokój. z perspektywy każdy jest mądry, pewnie bym w relację nie wszedł gdybym wiedział - raz o tym braku seksu oralnego, a dwa w ogóle o jakiejś barierze komunikacji (to oczywiście inny wątek i prosiłbym tego tutaj nie rozwijać).

Niedopasowanie seksualne i słaba komunikacja to całkiem poważne powody, żeby rozważać rozstanie.

do brzegu. to dlaczego założyłem ten topik to ogólna chęć wiedzy, co może zupełnie obiektywnie powodować niechęć do seksu oralnego. po prosu. abstrahując od mojej sytuacji. jeżeli ktoś by chciał się wypowiedzieć tylko w tej sprawie - byłbym zobowiązany

- kogoś może to po prostu nie bawić/kręcić, taka forma seksu nie sprawia mu/jej przyjemności
- kobieta może się wstydzić budowy swoich warg sromowych, a mężczyzna penisa
- budowa anatomiczna szczęk i gardła może uniemożliwiać komfortowe odbywanie stosunków oralnych
- ktoś może mieć zahamowania na tle psychicznym z różnych powodów

Wystarczy? Seks oralny, tak jak analny, nie jest dla wszystkich i nie wszyscy go uprawiają.

[Mad_Max]

Napisane przez PumpkinEyes

Samotność nie musi być gorsza od beznadziejnego związku, w którym ktoś się męczy.

Świetna alternatywa dla tego pokolenia: samotność lub fatalny związek. Nawet ja nie widzę tego tak fatalistycznie

Napisane przez PumpkinEyes

Poza tym większość wypowiadających się tutaj Wizażanek z tego co mi wiadomo jest w stałych związkach, więc jakoś im się udało mimo twoim zdaniem złego podejścia

A ile z nich należy do pokolenia Z?

[Higurashi]

Napisane przez Mad_Max

To, które wg większości badań stawia swoje indywidualne potrzeby i ambicje na pierwszym miejscu, jednocześnie przodując we wskaźnikach samotności.









Nie trzeba się zmuszać. Wystarczy przełamać obiekcje.

A kompromis może zależeć od przyczyn niechęci. To może być albo oral w gumce, albo bez finiszu, albo potraktowany jako krótka gra wstępna. Możliwości jego wypracowania jest sporo, kwestia indywidualnego doboru.









Jasne, jeśli ktoś jest zmuszny czynnikiem zewnętrznym, to mało fajne. Ale jeśli to przymus wewnętrzny wywołany chęcią zaspokojenia potrzeby kogoś, kogo się kocha, to trudno to tak kategoryzować.

Po pierwsze, pokolenie Z jest młodsze niż większość aktywnych Wizażanek, których odpowiedzi tu zobaczysz. Po drugie, przychodzi Ci do głowy, że ludzie wolą być sami niż w bylejakich związkach, godzić się na coś, co jest dla nich poniżające, mało satysfakcjonujące?
A tak swoją drogą to patrzenie na swoje własne potrzeby jest bardzo zdrowe, jeśli zachowuje się w tym zdrowy umiar i nie jest skrajnym egoistą patrzącym tylko na czubek swojego nosa.
No i w ogóle władanie w wątek i zaczynanie od "nie słuchaj ich", to trochę żenada, autor chyba sam sobie zdecyduje, kogo posłucha, kogo nie. Warto mieć głosy z różnych stron, nie tylko Twoją, jedyną słuszną wizję

Sent from my M2101K6G using Tapatalk

---------- Dopisano o 11:20 ---------- Poprzedni post napisano o 11:18 ----------

*wchodzenie w wątek.
Apka nie współpracuje, nie mogę edytować.

Sent from my M2101K6G using Tapatalk

[Arkady86]

Napisane przez road_rage

Przeszło ci przez myśl, że po prostu nie lubi i nie ma tutaj żadnego głębszego powodu? Tak jak niektórzy nie lubią na przykład nie wiem, gotowanej marchewki?

Napisane przez NocnaWiedma

Kwestia tego czy taki brak w seksie jest dla Ciebie akceptowalny czy jest to dla Ciebie istotna kwestia...

Też miałam kiedyś partnera co seks lubił, wierzący specjalnie nie był, a miał w głowie nawalone, że seks oralny jest poniżający. 🤷🏽☠♀️ Skoro przerwała mimo wszystko coś co dla niej było "hot", to stawiam na to, że jest to kwestia właśnie jakiegoś wdrukowanego przekonania na ten temat.

Wysłane z aplikacji Forum Wizaz

coż, dziękuję NocnaWiedma - jak dla mnie za najbardziej konstruktywną tu wypowiedź, co więcej, dziękuję za przeczytanie tego, co napisałem a nie za odnoszenie się do odnoszeń do wypowiedzi.

[Mad_Max]

Napisane przez Higurashi

Po pierwsze, pokolenie Z jest młodsze niż większość aktywnych Wizażanek, których odpowiedzi tu zobaczysz.

Tym bardziej zaskakujące, że przyjmują taką narrację.

Napisane przez Higurashi

Po drugie, przychodzi Ci do głowy, że ludzie wolą być sami niż w bylejakich związkach, godzić się na coś, co jest dla nich poniżające, mało satysfakcjonujące?

Już na to odpisywałem komus wyżej. Jeśli kompetencje większości ludzi tego pokolenia sprowadzają się do samotności lub kiepskiego zwązku, to slabo to podsumowuje kondycję tego pokolenia.
Ale moim zdaniem jest lepiej niż piszesz.

PS.: Samotnośc tego pokolenia nie wynika z braku umiejętności znalezienia odpowiedniego partnera, ale z braku umiejętności społecznych niezbędnych do nawiązywania przyjaźni i innych trwałych reklacji międzyludzkich.

Napisane przez Higurashi

A tak swoją drogą to patrzenie na swoje własne potrzeby jest bardzo zdrowe, jeśli zachowuje się w tym zdrowy umiar i nie jest skrajnym egoistą patrzącym tylko na czubek swojego nosa.

Zgadza się. Tym trudniej zrozumieć, że jego kobieta mówi "nie bo nie".

[Higurashi]

Napisane przez Mad_Max

Tym bardziej zaskakujące, że przyjmują taką narrację.



Już na to odpisywałem komus wyżej. Jeśli kompetencje większości ludzi tego pokolenia sprowadzają się do samotności lub kiepskiego zwązku, to slabo to podsumowuje kondycję tego pokolenia.
Ale moim zdaniem jest lepiej niż piszesz.

PS.: Samotnośc tego pokolenia nie wynika z braku umiejętności znalezienia odpowiedniego partnera, ale z braku umiejętności społecznych niezbędnych do nawiązywania przyjaźni i innych trwałych reklacji międzyludzkich.




Zgadza się. Tym trudniej zrozumieć, że jego kobieta mówi "nie bo nie".

Ale między samotnością a złym związkiem jest jeszcze opcja jakiegoś tam okresu samotności, a potem znalezienie bardziej kompatybilnego partnera. I o to tu chodzi, a nie o nastawianie się na samotność już do końca życia. Jest to pokolenie trochę bardziej bezkompromisowe, co ja osobiście rozpatruję w kategoriach na plus - widać to po ich podejściu do pracy w januszeksach, nie dają sobą pomiatać na rynku pracy.

No właśnie nie wiadomo, czy to "nie bo nie", bo autor sam mówi, że z kobietą mają problemy z komunikacją. Ale prosił by tego nie rozgrzebywać, więc się dalej nie odnoszę.

Sent from my M2101K6G using Tapatalk

[Mad_Max]

Napisane przez Higurashi

Ale między samotnością a złym związkiem jest jeszcze opcja jakiegoś tam okresu samotności,

Nie wiem czy doczytałaś moje wcześniejsze post scriptum:

"Samotnośc tego pokolenia nie wynika z braku umiejętności znalezienia odpowiedniego partnera, ale z braku umiejętności społecznych niezbędnych do nawiązywania przyjaźni i innych trwałych reklacji międzyludzkich."

Pisząc o samotności nie mam na myśli tylko posiadania partnera/partnerki, ale także znajomych, przyjaciół itd. Bezkompromisowość jest fatalną cechą w rozmumieniu społecznym i znacznie utrudnia wyjście poza własne "ja".

[Higurashi]

Napisane przez Mad_Max

Nie wiem czy doczytałaś moje wcześniejsze post scriptum:



"Samotnośc tego pokolenia nie wynika z braku umiejętności znalezienia odpowiedniego partnera, ale z braku umiejętności społecznych niezbędnych do nawiązywania przyjaźni i innych trwałych reklacji międzyludzkich."



Pisząc o samotności nie mam na myśli tylko posiadania partnera/partnerki, ale także znajomych, przyjaciół itd. Bezkompromisowość jest fatalną cechą w rozmumieniu społecznym i znacznie utrudnia wyjście poza własne "ja".

Nie widzę tak dużej różnicy w przypadku pokolenia Z w porównaniu do starszych pokoleń, a o nowych pokoleniach zawsze się pisze to, co najgorsze. Poza tym średnio ma to związek z tematem wątku, to Ty coś zacząłeś o pokoleniu Z, co w ogóle nie ma odniesienia do tematu. Z mojej strony EoT, bo wątek zupełnie nie o tym

Sent from my M2101K6G using Tapatalk

[Mad_Max]

Napisane przez Higurashi

Poza tym średnio ma to związek z tematem wątku, to Ty coś zacząłeś o pokoleniu Z, co w ogóle nie ma odniesienia do tematu.

Też się dziwię, że z 6 zdań mojej wypowiedzi wyżej, ktoś wyżej zobaczył tylko to "pokolenie Z" i szuka bezsensownej polemiki.

Pozdrawiam.

[b7c523c48d685fff13c5db5a9d3e58ccf0b35a9f_65555d08413b4]

Napisane przez Arkady86

w ogóle o jakiejś barierze komunikacji (to oczywiście inny wątek i prosiłbym tego tutaj nie rozwijać).

wedlug mnie to wlasnie bardzo istotne dla tego problemu, bo gdyby konunikacja byla lepsza partnerka sama wytlumaczylaby Ci czego konkretnie nie lubi i czy jest otwarta na jakiekolwiek kompromisy zamiast zbywac Cie urodzinami etc. I nie potrzebowalbys w ogole tego watku. Niestety dobra komunikacja jest kluczowa dla udanego seksu

[PumpkinEyes]

Napisane przez Higurashi

Ale między samotnością a złym związkiem jest jeszcze opcja jakiegoś tam okresu samotności, a potem znalezienie bardziej kompatybilnego partnera. I o to tu chodzi, a nie o nastawianie się na samotność już do końca życia.

Dokładnie.

---------- Dopisano o 12:32 ---------- Poprzedni post napisano o 12:25 ----------

I ja jestem gen Z. Nie narzekam na swoje wybory życiowe, nie jestem samotna i nie uważam się za egoistkę, mimo że uważam, że szkoda czasu na byle jakie relacje i nic na siłę.

[Pani_Robot]

Napisane przez Mad_Max

Nie wiem czy doczytałaś moje wcześniejsze post scriptum:

"Samotnośc tego pokolenia nie wynika z braku umiejętności znalezienia odpowiedniego partnera, ale z braku umiejętności społecznych niezbędnych do nawiązywania przyjaźni i innych trwałych reklacji międzyludzkich."

Pisząc o samotności nie mam na myśli tylko posiadania partnera/partnerki, ale także znajomych, przyjaciół itd. Bezkompromisowość jest fatalną cechą w rozmumieniu społecznym i znacznie utrudnia wyjście poza własne "ja".

To niesamowicie toksyczny pomysł, by naginać własne granice dla widzimisię drugiej strony. Wiesz do czego prowadzi? Do odsunięcia się od siebie, poczucia wykorzystania i krzywdy. Do emocjonalnej alienacji i w końcu rozstania. I tyle z Twojej filozofii idealnego związku.

To nie pokolenie Z, to rosnąca świadomość, że nie musimy łapać byle jakich spodni, byle tylko były, bo już same się możemy utrzymać. Kiedyś kobieta skazana była na mężczyznę i usługiwanie mu z powodów czysto finansowych - nie mogła się kształcić i utrzymać, bo tak zarządzili mężczyźni u władzy. A później odważne i silne kobiety wywalczyły nam antykoncepcję, prawa wyborczy, czy rozwody.

[Mad_Max]

Napisane przez Pani_Robot

To niesamowicie toksyczny pomysł, by naginać własne granice dla widzimisię drugiej strony. Wiesz do czego prowadzi? Do odsunięcia się od siebie, poczucia wykorzystania i krzywdy. Do emocjonalnej alienacji i w końcu rozstania. I tyle z Twojej filozofii idealnego związku.

Wow. Ja myślałem, że przekraczanie własnych granic wyprowadziło ludzkośc z jaskiń, dało nam sztuczną inteligencję, monogamiczne związki (przesunięte granice kontroli własnego popędu) i prawa wyborcze kobietom.

Granica to czasem nic innego jak zwykłe ograniczenie. Mimowolne, kulturowe, społeczne. Albo indywidualne, przemyślane, zgodne z własną oceną moralną. A jak jest u rzeczonej kobiety, to przecież nikt nie wie.

Tak, to się przekracza i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

---------- Dopisano o 13:07 ---------- Poprzedni post napisano o 13:02 ----------

Napisane przez Pani_Robot

Kiedyś kobieta skazana była na mężczyznę i usługiwanie mu z powodów czysto finansowych - nie mogła się kształcić i utrzymać, bo tak zarządzili mężczyźni u władzy. A później odważne i silne kobiety wywalczyły nam antykoncepcję, prawa wyborczy, czy rozwody.

Sugerujesz, że kiedyś męska część populacji musiała przesunąć granicę ustępstw wobec kobiet?

[Pani_Robot]

Napisane przez Mad_Max

Wow. Ja myślałem, że przekraczanie własnych granic wyprowadziło ludzkośc z jaskiń, dało nam sztuczną inteligencję, monogamiczne związki (przesunięte granice kontroli własnego popędu) i prawa wyborcze kobietom.

Granica to czasem nic innego jak zwykłe ograniczenie. Mimowolne, kulturowe, społeczne. Albo indywidualne, przemyślane, zgodne z własną oceną moralną. A jak jest u rzeczonej kobiety, to przecież nikt nie wie.

Tak, to się przekracza i nie ma w tym nic nadzwyczajnego.

---------- Dopisano o 13:07 ---------- Poprzedni post napisano o 13:02 ----------


Sugerujesz, że kiedyś męska część populacji musiała przesunąć granicę ustępstw wobec kobiet?

Stawianie granic, to nic innego jak asertywność i niepozwalanie sobie wchodzić na głowę. Mylisz to pojęcie z wychodzeniem z własnej strefy komfortu ku np przymuszeniu się do nauki do egzaminu, choć wolelibyśmy obejrzeć serial. Po nauce do egzaminu nie nabierzesz awersji, a po zmuszeniu się do seksu możesz sobie zrobić krzywdę na lata. Piszę z perspektywy osoby, która zmuszała się, bo myślała, że tak trzeba. W takich czasach zostałam wychowana - że seks nie jest przyjemnością, a powinnością - czy masz ochotę, czy nie, chłopu trzeba dać. Uczono nas, że mamy usługiwać mężczyźnie - kościół ma tu duży wkład w tym, że mężowi należy ulegać, nawet gdy jest pijany. Czym to się kończyło? Często tym, że kobiety bały się własnego partnera, popadały w depresję i robiły "chore" na myśl, że on znowu będzie chciał seksu. Nie potrafiły stworzyć kolejnej zdrowej relacji bo na dzień dobry bały się krzywdy, która mogłaby nadejść ze strony kogoś, komu przecież powinno się ufać. Tak ma wyglądać udane pożycie? Według jakiej definicji?

Własnych granic się nie przekracza, je się ma, a próbują ich przekroczenia inni ludzie nie szanujący cudzych granic i to się popularnie nazywało "wchodzeniem komuś na głowę". Przykładem przekroczenia granic jakiejś osoby jest np złapanie jej za pośladki w miejscu publicznym. To ten rozwój, który pozwolił nam wyjść z jaskiń?
Nasze granice zostały przekroczone gdy czujemy się wykorzystani, czujemy złość wobec kogoś, lęk czy zranienie.

Jeśli temat granic osobistych jest Ci obcy, użyj Google.

[PumpkinEyes]

Czasem warto przekraczać granice, a czasem nie. Każdy raczej wie na ile może pozwolić sobie w zgodzie ze sobą. Miłość do drugiej osoby nie polega na poświęcaniu się czy innym męczeństwie. Miłość do drugiej osoby nie polega też na wymaganiu, że imię utrzymania związku, będzie się do czegoś zmuszała, z czym potem może czuć się źle (zwłaszcza jeśli chodzi o seks).

Jasne, jeśli dana osoba dopuszcza taką możliwość to może spróbować jakiejś formy aktywności seksualnej, ale nie musi, a poza tym nawet jeśli na coś się zgodziła to ma prawo potem zmienić zdanie i nie musi przestawiać pisemnego wyjaśnienia swoich motywów.

[a5b2f04c728b42871bc12f2c24211f88ae37ff8d_643f21343ae75]

Nie wyobrażam sobie zmuszać się do czegoś co mnie odstręcza i nie sprawia żadnej przyjemności, bo związek. W ten sposób można sobie jedynie zaszkodzić - pewne rzeczy sa nienegocjowalne - jednego nie kręci seks oralny, innego pissing czy anal. Jeśli odrzuca mnie pissing, totalnie przekracza moje granice, a załóżmy, że mój mąż myśli inaczej, to Miałabym wdać się z nim w negocjacje, że może pozwolę na siebie nasikać, ale np. pod prysznicem albo tylko troszeczkę? wolne żarty...szanujmy swoje własne granice, każdy ma do nich prawo i myślenie, że można je naginać w imię związku jest straszliwie toksyczne. A wystarczy się po prostu dobrać, zamiast wdawać w takie upokarzające pertraktacje.

Wysłane z mojego SM-G780G przy użyciu Tapatalka

[Mad_Max]

Napisane przez Pani_Robot

Stawianie granic, to nic innego jak asertywność i niepozwalanie sobie wchodzić na głowę. Mylisz to pojęcie z wychodzeniem z własnej strefy komfortu ku np przymuszeniu się do nauki do egzaminu, choć wolelibyśmy obejrzeć serial.

Nie. Stawianie granic to wyznaczanie pewnych ograniczeń. W zachowaniach swoich i innych. O ile niektóre z nich mają sens (nie będę brał dragów, nie pozwolę się obrażać), to inne wynikają z mimowolnie przyjętych wzorców (patrz: większośc katolików) i nieznajdują logicznego uzasadnienia w indywidualnej psychice (nie kolektywnej).

Napisane przez Pani_Robot

Tak ma wyglądać udane pożycie? Według jakiej definicji?

A skąd. Udane pożycie to takie, w którym wypracowuje się system zachowań cieszących obie strony związku.

Napisane przez Pani_Robot

Własnych granic się nie przekracza, je się ma

Ech. Psychologia zna conajmniej tysiące przykładów przekraczania własnych granic. Od nieśmiałości, poprzez awersje, dynamiczną ewolucję granic w związku partnerskim, aż po przekraczanie granic intelektualnych.

Większośc z nich jest zupełnie płynna, co ładnie pokazał stanfordzki eksperyment więzienny, czy nawet eksperyment Milgrama.

[Trzepotka]

Treść usunięta