Nieudane zaręczyny

[Aneczka_123]

Zacznijmy od tego, że to zawsze ja nosiłam spodnie w związku. Nawet do pewnego momentu mi to pasowało, ale po urodzeniu dziecka nie miałam już ani pary, ani siły wszystko organizować.

No więc zamówiliśmy się z partnerem na początku tego roku, od słowa do słowa nagle znaleźliśmy się w punkcie, gdzie ustalamy szczegóły ślubu. Ja powiedziałam, że chciałabym zaręczyny, zawsze o nich marzyłam i kropka. Ale ze chciałabym żeby w tej kwestii choć raz przejął inicjatywę, bo ja do tej pory robiłam wszystko (załatwiałam, płaciłam rachunki, organizowałam wyjazdy, sprawy urzedowe itp). I że chce tutaj być jak księżniczka, raz zaskoczona i że moim zdaniem tu facet musi wyjść od a do z z inicjatywą.

Do rzeczy. Czas mijał i w lipcu znowu ja zorganizowałam wakacje, tzn wyjazd urlopowy, usłyszałam kolejny raz że on chce jechać tam gdzie ja i żebym coś wybrała. Więc wybrałam, naszukalam się, załatwiłam zniżki...ustaliłam wycieczki itp. przed wyjazdem powiedziałam mu że ostatni raz to robię, bo naprawdę nie mam czasu na poświęcanie czasu na sen na szukanie i załatwianie.

No i na tym wyjeździe mój A. Mi się oświadczył. Na wycieczce która ja zorganizowałam. Po prostu uklękł i dał pierścionek.

Może narzekam, ale jestem bardzo rozczarowana. Po prostu zero inwencji, mimo że mówiłam mu że chciałam być zaskoczona. Po prostu czuje że wykorzystał moment, po najmniejszej linii oporu, ja się napracowałam nad tym wyjazdem, on palcem nie kiwnął i jeszcze podpiął z zaręczynami.

Powiedziałam mu to, to usłyszałam że powinnam się cieszyć że miałam zaręczyny tam gdzie sama sobie wybrałam miejsce.

Proszę spójrzcie na to chłodnym okiem i powiedzcie szczerze czy ja przesadzam...

[Pati_Hr]

Czemu piszesz drugi temat o tym samym?