Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomóżcie. - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2014-05-29, 18:09   #1
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152

Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomóżcie.


Cześć.
Postanowiłam tutaj napisać, bo nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, co robić... mam nadzieję, że tutaj cokolwiek mi doradzicie.

W zasadzie od 3 tygodni żyję w zawieszeniu. Nie wiem o co chodzi, co się stało, co dalej... Wielka miłość, wielkie uczucia, 6 miesięcy i nagle bum. Koniec. Powód? Nieznany. Kochałam i nadal bardzo go kocham. Ale od początku...

Poznaliśmy się i od razu wiedzieliśmy, że to jest to. Ja mam 25 lat, on 2 lata starszy. Mimo, że podobał mi się i pomału się w nim zakochiwałam - zachowywałam spory dystans. Uprzedziłam go, że się boję tego wszystkiego, że się nagle skończy i boję się tego bólu, dlatego mogę stosować taktykę "krok do przodu, krok do tyłu". Zrozumiał i podziękował, obiecał, że zrobi wszystko żeby ten dystans zmniejszyć, udowodni mi, że mu zależy i za mną szaleje. Prosił żebym uwierzyła w to uczucie i przestała się bać, bo on mnie nie skrzywdzi. Udowodnił, ja uwierzyłam i zakochałam się. On robił wszystko żebym czuła się jak księżniczka, żebym się do niego przekonała i uwierzyła, że jestem całym jego światem. I tak też było z wzajemnością. Szanował mnie, ubóstwiał, powtarzał jaka jestem piękna i żebym w końcu w to uwierzyła (niska samoocena). A ja się otwierałam coraz bardziej. Wiedziałam, że to co nas łączy jest wyjątkowe i magiczne. Podobało mi się to wszystko, promieniałam i wręcz unosiłam się pod wpływem tego uczucia nad ziemią. Wszystko przychodziło mi łatwiej - i praca, i projekty, i egzaminy... miałam taką moc jak nigdy On też, wiem, był szczęśliwy. Widziałam jego spojrzenia - nikt tak nigdy na mnie nie patrzył. Nikt nie mówił mi tyle pięknych rzeczy. Nikt się tyle o mnie nie starał. Stał się nie tylko partnerem, ale i przyjacielem. Widywaliśmy się średnio 1-2 razy w dni robocze i weekend. Codziennie rozmawialiśmy przez telefon po 2-3 h. Chyba ze 100 smsów w ciągu dnia. Przyjeżdżał wieczorami żeby chociaż spotkać się na 15 min.

Planowaliśmy wspólną przyszłość - taką najbliższą, na wakacje itp. On momentami za bardzo wybiegał w przyszłość, co dla mnie było za szybko, bo mówił o pierścionku, wspólnej przyszłości, dzieciach. Nie brałam tego do końca na serio, bo za wcześnie, ale... miła była świadomość, że w ten sposób o mnie myśli. Potem poznałam jego rodzinę, a on moją. Powtarzał, że przecież jestesmy dorośli, jesteśmy ze sobą na serio i po coś ze sobą jesteśmy.

Potem wyjechaliśmy na tydzień i było super. Pierwszy wspólny wyjazd. Zaczęliśmy układać wstępne plany na weekend majowy albo inną okazję żeby sobie gdzieś wyskoczyć.

Jak wróciliśmy coś zaczęło zgrzytać. Niby ok, ale... on zaczął studia od semestru letniego (w dodatku 5-letnie). Dzienne. Facet mający własną działalność w wieku 28 lat zaczął studia dzienne. Bo tak lepiej będzie. Miałam jakieś dziwne przeczucia, bo wiadomo na dziennych jest sporo pracy. Może poczuł, że musi mi 'dorównać'? jedne studia skończyłam, prawie kończę drugie (ale te już zaocznie) i pracuję. Nigdy przenigdy mu tego nie wypominałam ani mi to nie przeszkadzało (że on ma licencjat, a ja prawie podwójny mgr). Jestem zorganizowana i daję radę z egzaminami na ciężkim kierunku, ale dla mnie to nic niezwykłego. A on ma taką pracę, że kończył czasami o 22 i był wykończony. Przez zajęcia w ciagu dnia tracił zlecenia (bo musiał odwoływać mnóstwo swoich poprzednich zajęć zawodowych) i starał się to odpracowywać później. Więc kiedy nie miał zajęć - pracował. Poza tym musiał codziennie się uczyć na zajęcia, wejściowki, kolokwia, projekty, robił prezentacje... - i tak w dzień w dzień. Moje życie od marca wyglądało tak, że w ciągu dnia moze dwa smsy, a potem czekanie na sms ok. 23, że wrócił do domu. Potem rozmawialiśmy przez telefon, ale z reguły max. 15 min. albo tylko sms na dobranoc, bo był zmęczony, bo praca, bo musi coś poczytać na następny dzień.

Czułam, że w jego życiu zaczyna brakować czasu dla mnie. Potem spotkania ograniczyly się do weekendów (a to samo miasto!). Przyjeżdżał w sobotę wieczorem albo późnym popołudniem i wyjeżdżał ok. 11/12 w niedzielę (wcześniej zostawał dłużej). Bo nauka. Albo jego mama coś chciała. I tak mijały tygodnie, a ja mimo, że starałam się coś robić (bo przecież też pracuję i studiuję) i tak ten czas miałam. On wiedział, że mimo swoich obowiazków, tęsknię i że czekam na te spotkania, telefony, informacje od niego. Na początku semestru też powtarzał, ze tęskni i interesował się co u mnie, a potem mi powiedział wprost, że nawet nie ma czasu na tęsknotę za mną, bo ma tyle zajęć. A studia zaczęły go coraz bardziej pochłaniać, chociaż narzekał, że ma momentami dosyć. A co ja robiłam? Ja go wspierałam, dodawałam otuchy, pisałam miłe smsy kiedy miał zaliczenie, robiłam mu niespodzianki (on mi zresztą też), starałam się być taka kochana i dobra. Rozmawiałam z nim o tym i nawet lubiłam jak mi o tym opowiada. Tyle, że z czasem tylko o tym mówił... już nie było wspólnych planów. Skończyły się te wszystkie drobne gesty, które dawały mi poczucie, że coś znaczę - rzadko całował w czoło (wiedział, że to uwielbiam i dla mnie sporo znaczyło), buziaki i całusy, przytulanki. Skończyło się 'kochanie', 'skarbie', 'moja najdroższa'. Stał się mniej czuły (wcześniej to aż za bardzo był), momentami wręcz oschły, powtarzał, że te fajerwerki już się skończyły i tak cały czas nie może być, ale dalej mnie kocha. A ja kochałam bardziej z czasem i mu to okazywałam.

Miał pretensje, że chce/chciałabym spędzać z nim więcej czasu (bo związek się rozwijał, więc to chyba normalne?), a on przecież nie zrezygnuje z pracy i studiów. Powtarzał, że na nic przez to nie ma czasu, że nawet mnie rozumie, ale nie może nic zrobić. Wiedział, że sam się zmienil i inaczej zachowuje. Nie chciał na ten temat ze mną rozmawiać, bo ja płakałam. Z jednej strony rozumiał, a z drugiej miał pretensje, że "tyle" oczekuję (i potem przyznawał, że bardzo mało oczekuję i on zawala sprawę)... a ja chciałam po prostu spędzać z nim więcej czasu (tydzień trudno streścić w parę godzin) i czuć się kochana/ważna. I że jak jesteśmy razem to na serio, a nie wyliczanie czasu, a on i tak myślami był odległy (bo studia itp.). Mówił, że widzi, że głupio się zachowuje, widzi, że mnie rani i to zmieni, bo ja jestem wspaniała, cudowna, przekochana i się staram.

Gdy zapytałam czemu już nie mówi do mnie 'kochanie' itp. powiedział, że to stało się dla niego trudne... po prawie 6 miesiącach. Ostatni raz kiedy się widzieliśmy było niby ok, poszliśmy na spacer i... miałam wrażenie jakbym była z kolegą (oprócz trzymania się za ręce). Spacer niedzielny - niecała godzina i już koniec, bo on musi się pouczyć i przecież widzieliśmy się dzień wcześniej. Popłakałam się, bo zrobiło mi się przykro. Widzimy się tak rzadko, a tu z łaską odpowiedział na moje przytulenie czy pocałunek w policzek. Powiedziałam mu o wszystkich swoich żalach, że go potrzebuję, że na codzień, brakuje mi jego czułości, że męczy mnie taki 'weekendowy związek', że boję się tego jego oddalenia, że nie rozmawiamy o "nas"... Powiedział, że rozumie, bardzo zależy mu na tym związku i na serio się postara.

I tak zaczął się weekend majowy. 1 maja miał przyjechać, bo miał wolne - okazało się, że musi w czymś pomóc mamie, a potem ma jeszcze jakąś pracę wieczorem. No ok. Zadzwonił wieczorem i umówiliśmy się, że nastepnego dnia (pt) albo w sobotę się spotkamy. Okazało się, że jednak ma pracę (od południa do późna wieczorem) i spotkamy się w sobotę. W nocy z piątku na sobotę pisaliśmy smsy i zrobiło się tak dziwnie... bo w końcu pękłam i napisałam mu coś w stylu 'co się z nami dzieje? czy ja zrobiłam coś złego?'. On odpowiedział, że to wszystko jego wina, że wszystko robi źle ostatnio. Że mnie kocha i ma nadzieję, że to wiem, chociaż zawala na wszystkich innych płaszczyznach. Pomyślałam, że nastapił jakiś przełom i będzie lepiej... bo napisałam mu, że jak obydwoje chcemy to wszystko się uda, że musimy o to razem dbać i będzie dobrze.

W sobotę rano wysłałam smsa. Cisza. Potem kolejny. I następny. I cisza. Dzwonię raz, drugi, trzeci. Sms od niego, że boli go głowa i musi się położyć. Dałam mu spokój, coś miłego napisałam. I znowu napisałam 2h później, bo umawialiśmy się na ten dzień. Nic. To dzwonię. Nic. Odczekałam i znowu dzwonię. Automatyczna sekretarka. Potem znowu. I już tak na całą sobotę... smsy dochodziły, więc wyłączył połączenia przychodzące. Pisałam rozpaczliwe smsy i dwa razy się nagrałam (aż się dziwę, że mówiłam spokojnie). Pytałam co się stało, co dalej z nami, co to ma znaczyć. Prosiłam żeby nie zachowywał się jak smarkacz. Spróbowałam w niedzielę - sygnał, ale nie odbiera. Za drugim razem znowu sekretarka. Żył, bo logował się na facebooka. Potem dzwoniłam w poniedziałek - to samo. Pisałam smsy i wiadomości na fb przez cały tydzień, ale coraz z mniejszą intensywnością. Nic. Wiadomo jak się poczułam... Może trochę wariowałam, ale... chyba tak zachowuje się każda osoba, która nagle została tak potraktowana i nie wie o co chodzi, bo partner pisał w nocy, że kocha...

Po tygodniu dostałam maila. Tak, maila. Informacja, że musiał przemyśleć, zdystansować się, spojrzeć na to tylko z własnego punktu widzenia. I że jeszcze mu to nie wychodzi, więc musi poczekać. Że musiał zastosować taką sobie terapię, chociaż wie, że nie jest to miłe dla mnie. Ponoć bardzo potrzebował żeby ten dystans był... Że na razie nie wyjaśnia, bo nie chce mnie martwić (??!). Że jak coś mu odpiszę to on odpisze na pewno (nie zaraz,ale to zrobi...). Że ten dystans zacznie zmniejszać.

Odpisałam po paru dniach zapytałam co z nami... Cały czas czekam na odpowiedź. Napisałam znowu do niego w sobotę - jak długo to ma jeszcze trwać i o co chodzi... żebyśmy porozmawiali i żeby w końcu przestał myśleć o sobie, bo doskonale wie, że to bardzo przeżywam i żeby zachował się jak dorosły facet, a ja po tylu miesiącach razem zasługuję na wyjaśnienie. Dodałam też, że jeśli ma problem - to mogę może mu pomóc. Ale żebyśmy mimo wszystko porozmawiali. Mail w spokojnym tonie, żadnego proszenia. Mam taką aplikację na gmailu, więc wiem, że czytał tego maila kilka razy.

Już kilka razy chciałam do niego jechać, ale skoro nie odbiera, nie odpisuje... - to nie zdziwiłabym się już gdyby nie otworzył mi drzwi. Może za jakis czas to zrobię - jak się 'wzmocnię'. Może niepotrzebnie, ale chce wiedzieć co się stało... pisze, że kocha, a potem przestaje się odzywać.

Ktoś kogo tak kochałam i kogo nigdy bym o takie coś nie posądziła. Może się pogubił, przytłoczyła go liczba obowiązków i oczekiwania innych, ale przecież o takich rzeczach się rozmawia i szuka się rozwiązania, a nie ucieka... dorosły facet:/ co by było gdyby poważniejszy problem się pojawił, hmm.

Już minął 3 tydzień odkąd to trwa. Niby wiem, że to chyba koniec, a z drugiej strony cały czas się łudzę, że coś do niego dotrze i do mnie wróci... Wpadłam teraz w fazę, że to moja wina, chociaż inni próbują mi to wybić z głowy. I że nigdy nie zaufam nikomu, bo i tak zostanę porzucona... że nigdy się nie zakocham, nie pokocham tak mocno, ani tym bardziej nikt się mną nie zainteresuje, że zawsze będę sama sad
Nigdy nie kochałam nikogo tak jak jego... chociaż zachowuje się tak podle teraz...

gdybym chociaż wiedziała o co chodzi mogłabym się odciąć... a tak czekam:/ gdyby wcześniej powiedział, że potrzebuje przerwy, cokolwiek...

Pierwsze dni - w zasadzie noce przepłakałam. Nic nie jadłam. Nie mogłam się otrząsnąć. Na codzień, w pracy itp. - chodzę uśmiechnięta, a wewnątrz cierpię. Zapisałam się na fitness, inne zajęcia, niedługo sesja, więc się uczę. W pracy kolejny projekt i nowe wyzwanie - mam więc czym się zająć... spotykam się ze znajomymi, coś robię, ale... wracam myślami do niego cały czas i tych wszystkich wspaniałych chwil... chociaż jak sobie pomyślę - ostatni miesiąc bycia razem ciagle płakałam (ale sama, nie w jego obecności), bo czułam się taka 'samotna w związku', że on się oddala, nie jestem dla niego taka ważna... teraz już nie płaczę. Wszyscy powtarzają, że dobrze, że teraz to się skończyło, a on nie 'wpędził mnie w lata'. I że to i tak nie miałoby sensu, skoro on nie miał czasu i gdyby to tak miało trwać następne 5 lat... Nie wiem co mam robić, myśleć sad totalny mętlik, sama jestem pogubiona i zdezorientowana. Nie wiem jak to wszystko się potoczy...

Jak długo ten ból będzie trwał?


(przepraszam, że takie to długie, ale krócej nie dało się - a chciałam nakreślić całą sytuację)
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 18:31   #2
malagoska
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 9
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Mojim zdaniem to go zadusilas... na poczatku kazdy facet stanie na glowie zeby zdobyc kobiete... potem ty chcialas wiecej i wiecej a on akurat mial na glowie inne sprawy niz wasz zwiazek i twoje prosby o wiecej spotkan go bardziej odpychaly niz przyciagaly... sorry ale tak mysle
malagoska jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 18:34   #3
RenataR23
Raczkowanie
 
Avatar RenataR23
 
Zarejestrowany: 2012-02
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 222
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Spotykałam się kiedyś z takim chłopakiem, który potraktował mnie tak samo jak ten Ciebie. Również zakończył bez słowa wyjaśnienia, a ja zastanawiałam się dlaczego (u nas dobrze się układało cały czas i nic nie wskazywało na rozstanie). Potrzebowałam dużo czasu na to by się pozbierać po tym i przykro mi, że natrafiłaś na takiego chłopaka. Czasami wracam myślami do tego, bo nie da się tak łatwo o tym zapomnieć. Na szczęście mam teraz wspaniałego ukochanego, który zupełnie różni się od tamtego chłopaka i jestem z nim szczęśliwa, ale potrzebowałam dużo czasu by się wyleczyć z tamtego nieszczęśliwego związku. Czas tu tylko pomoże.
RenataR23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 19:10   #4
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

ale czym go zadusiłam? nie wisiałam na nim non stop, nie wydzwaniałam, nie pisałam smsów kiedy wiedziałam, że jest w pracy i nie ma czasu. Martwiłam się o niego. Zadusiłam tym, że chciałam spotykać się więcej niż 4h w sobotę, chciałam żeby w weekend u mnie nocował (wcześniej sam się rwał do tego), żebyśmy poszli na głupi spacer albo porozmawiał ze mną o moim problemie? Owszem, może i nie miał czasu - ale skoro pakujesz się w związek i deklarujesz jak Ci zależy, to coś robisz albo rozmawiasz, komunikujesz się w jakiś sposób i informujesz o tym drugą stronę. Mnie na początku też było trudno z czasem (bo praca, sporo na studiach) i siedziałam po nocach żeby się wyrobić i mieć czas dla niego.
Nie jęczałam mu i nie narzekałam, że nie ma czasu, bo ja chce więcej i koniec. Rozumiałam i go wspierałam.

A to że się nie odzywa i tak dziwnie się zachowuje/zachował? dlaczego ludzie się tak zachowują:/

Zaraz się okaże, że to jeszcze moja wina

---------- Dopisano o 20:10 ---------- Poprzedni post napisano o 20:04 ----------

Cytat:
Napisane przez RenataR23 Pokaż wiadomość
Spotykałam się kiedyś z takim chłopakiem, który potraktował mnie tak samo jak ten Ciebie. Również zakończył bez słowa wyjaśnienia, a ja zastanawiałam się dlaczego (u nas dobrze się układało cały czas i nic nie wskazywało na rozstanie). Potrzebowałam dużo czasu na to by się pozbierać po tym i przykro mi, że natrafiłaś na takiego chłopaka. Czasami wracam myślami do tego, bo nie da się tak łatwo o tym zapomnieć. Na szczęście mam teraz wspaniałego ukochanego, który zupełnie różni się od tamtego chłopaka i jestem z nim szczęśliwa, ale potrzebowałam dużo czasu by się wyleczyć z tamtego nieszczęśliwego związku. Czas tu tylko pomoże.
Eh, to więcej takich gadów... A nie odezwał się do Ciebie w ogóle?
Dobrze, że się pozbierałaś i masz dobrego faceta.
Ta sytuacja boli mnie bardzo, może też dlatego, że to był mój taki pierwszy poważny związek, takie słowa, gesty... nowe wszystko... on wiedział o tym i wszystko rozumiał, mówił, że jego skarbem największym... I początkowo on mnie wręcz tą swoją uczuciowością, romantyzmem przytłaczał, bałam się, ale z czasem dystans malał.
Mam nadzieje, że czas mi pomoże. Na razie wiem, że muszę skupić się na sobie przede wszystkim. Może wszystko się wyjaśni, może on mi coś wytłumaczy. Może się z tym pogodzę.
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 19:14   #5
Mick
Rozeznanie
 
Avatar Mick
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 954
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość
Cześć.
Postanowiłam tutaj napisać, bo nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, co robić... mam nadzieję, że tutaj cokolwiek mi doradzicie.

W zasadzie od 3 tygodni żyję w zawieszeniu. Nie wiem o co chodzi, co się stało, co dalej... Wielka miłość, wielkie uczucia, 6 miesięcy i nagle bum. Koniec. Powód? Nieznany. Kochałam i nadal bardzo go kocham. Ale od początku...

Poznaliśmy się i od razu wiedzieliśmy, że to jest to. Ja mam 25 lat, on 2 lata starszy. Mimo, że podobał mi się i pomału się w nim zakochiwałam - zachowywałam spory dystans. Uprzedziłam go, że się boję tego wszystkiego, że się nagle skończy i boję się tego bólu, dlatego mogę stosować taktykę "krok do przodu, krok do tyłu". Zrozumiał i podziękował, obiecał, że zrobi wszystko żeby ten dystans zmniejszyć, udowodni mi, że mu zależy i za mną szaleje. Prosił żebym uwierzyła w to uczucie i przestała się bać, bo on mnie nie skrzywdzi. Udowodnił, ja uwierzyłam i zakochałam się. On robił wszystko żebym czuła się jak księżniczka, żebym się do niego przekonała i uwierzyła, że jestem całym jego światem. I tak też było z wzajemnością. Szanował mnie, ubóstwiał, powtarzał jaka jestem piękna i żebym w końcu w to uwierzyła (niska samoocena). A ja się otwierałam coraz bardziej. Wiedziałam, że to co nas łączy jest wyjątkowe i magiczne. Podobało mi się to wszystko, promieniałam i wręcz unosiłam się pod wpływem tego uczucia nad ziemią. Wszystko przychodziło mi łatwiej - i praca, i projekty, i egzaminy... miałam taką moc jak nigdy On też, wiem, był szczęśliwy. Widziałam jego spojrzenia - nikt tak nigdy na mnie nie patrzył. Nikt nie mówił mi tyle pięknych rzeczy. Nikt się tyle o mnie nie starał. Stał się nie tylko partnerem, ale i przyjacielem. Widywaliśmy się średnio 1-2 razy w dni robocze i weekend. Codziennie rozmawialiśmy przez telefon po 2-3 h. Chyba ze 100 smsów w ciągu dnia. Przyjeżdżał wieczorami żeby chociaż spotkać się na 15 min.

Planowaliśmy wspólną przyszłość - taką najbliższą, na wakacje itp. On momentami za bardzo wybiegał w przyszłość, co dla mnie było za szybko, bo mówił o pierścionku, wspólnej przyszłości, dzieciach. Nie brałam tego do końca na serio, bo za wcześnie, ale... miła była świadomość, że w ten sposób o mnie myśli. Potem poznałam jego rodzinę, a on moją. Powtarzał, że przecież jestesmy dorośli, jesteśmy ze sobą na serio i po coś ze sobą jesteśmy.

Potem wyjechaliśmy na tydzień i było super. Pierwszy wspólny wyjazd. Zaczęliśmy układać wstępne plany na weekend majowy albo inną okazję żeby sobie gdzieś wyskoczyć.

Jak wróciliśmy coś zaczęło zgrzytać. Niby ok, ale... on zaczął studia od semestru letniego (w dodatku 5-letnie). Dzienne. Facet mający własną działalność w wieku 28 lat zaczął studia dzienne. Bo tak lepiej będzie. Miałam jakieś dziwne przeczucia, bo wiadomo na dziennych jest sporo pracy. Może poczuł, że musi mi 'dorównać'? jedne studia skończyłam, prawie kończę drugie (ale te już zaocznie) i pracuję. Nigdy przenigdy mu tego nie wypominałam ani mi to nie przeszkadzało (że on ma licencjat, a ja prawie podwójny mgr). Jestem zorganizowana i daję radę z egzaminami na ciężkim kierunku, ale dla mnie to nic niezwykłego. A on ma taką pracę, że kończył czasami o 22 i był wykończony. Przez zajęcia w ciagu dnia tracił zlecenia (bo musiał odwoływać mnóstwo swoich poprzednich zajęć zawodowych) i starał się to odpracowywać później. Więc kiedy nie miał zajęć - pracował. Poza tym musiał codziennie się uczyć na zajęcia, wejściowki, kolokwia, projekty, robił prezentacje... - i tak w dzień w dzień. Moje życie od marca wyglądało tak, że w ciągu dnia moze dwa smsy, a potem czekanie na sms ok. 23, że wrócił do domu. Potem rozmawialiśmy przez telefon, ale z reguły max. 15 min. albo tylko sms na dobranoc, bo był zmęczony, bo praca, bo musi coś poczytać na następny dzień.

Czułam, że w jego życiu zaczyna brakować czasu dla mnie. Potem spotkania ograniczyly się do weekendów (a to samo miasto!). Przyjeżdżał w sobotę wieczorem albo późnym popołudniem i wyjeżdżał ok. 11/12 w niedzielę (wcześniej zostawał dłużej). Bo nauka. Albo jego mama coś chciała. I tak mijały tygodnie, a ja mimo, że starałam się coś robić (bo przecież też pracuję i studiuję) i tak ten czas miałam. On wiedział, że mimo swoich obowiazków, tęsknię i że czekam na te spotkania, telefony, informacje od niego. Na początku semestru też powtarzał, ze tęskni i interesował się co u mnie, a potem mi powiedział wprost, że nawet nie ma czasu na tęsknotę za mną, bo ma tyle zajęć. A studia zaczęły go coraz bardziej pochłaniać, chociaż narzekał, że ma momentami dosyć. A co ja robiłam? Ja go wspierałam, dodawałam otuchy, pisałam miłe smsy kiedy miał zaliczenie, robiłam mu niespodzianki (on mi zresztą też), starałam się być taka kochana i dobra. Rozmawiałam z nim o tym i nawet lubiłam jak mi o tym opowiada. Tyle, że z czasem tylko o tym mówił... już nie było wspólnych planów. Skończyły się te wszystkie drobne gesty, które dawały mi poczucie, że coś znaczę - rzadko całował w czoło (wiedział, że to uwielbiam i dla mnie sporo znaczyło), buziaki i całusy, przytulanki. Skończyło się 'kochanie', 'skarbie', 'moja najdroższa'. Stał się mniej czuły (wcześniej to aż za bardzo był), momentami wręcz oschły, powtarzał, że te fajerwerki już się skończyły i tak cały czas nie może być, ale dalej mnie kocha. A ja kochałam bardziej z czasem i mu to okazywałam.

Miał pretensje, że chce/chciałabym spędzać z nim więcej czasu (bo związek się rozwijał, więc to chyba normalne?), a on przecież nie zrezygnuje z pracy i studiów. Powtarzał, że na nic przez to nie ma czasu, że nawet mnie rozumie, ale nie może nic zrobić. Wiedział, że sam się zmienil i inaczej zachowuje. Nie chciał na ten temat ze mną rozmawiać, bo ja płakałam. Z jednej strony rozumiał, a z drugiej miał pretensje, że "tyle" oczekuję (i potem przyznawał, że bardzo mało oczekuję i on zawala sprawę)... a ja chciałam po prostu spędzać z nim więcej czasu (tydzień trudno streścić w parę godzin) i czuć się kochana/ważna. I że jak jesteśmy razem to na serio, a nie wyliczanie czasu, a on i tak myślami był odległy (bo studia itp.). Mówił, że widzi, że głupio się zachowuje, widzi, że mnie rani i to zmieni, bo ja jestem wspaniała, cudowna, przekochana i się staram.

Gdy zapytałam czemu już nie mówi do mnie 'kochanie' itp. powiedział, że to stało się dla niego trudne... po prawie 6 miesiącach. Ostatni raz kiedy się widzieliśmy było niby ok, poszliśmy na spacer i... miałam wrażenie jakbym była z kolegą (oprócz trzymania się za ręce). Spacer niedzielny - niecała godzina i już koniec, bo on musi się pouczyć i przecież widzieliśmy się dzień wcześniej. Popłakałam się, bo zrobiło mi się przykro. Widzimy się tak rzadko, a tu z łaską odpowiedział na moje przytulenie czy pocałunek w policzek. Powiedziałam mu o wszystkich swoich żalach, że go potrzebuję, że na codzień, brakuje mi jego czułości, że męczy mnie taki 'weekendowy związek', że boję się tego jego oddalenia, że nie rozmawiamy o "nas"... Powiedział, że rozumie, bardzo zależy mu na tym związku i na serio się postara.

I tak zaczął się weekend majowy. 1 maja miał przyjechać, bo miał wolne - okazało się, że musi w czymś pomóc mamie, a potem ma jeszcze jakąś pracę wieczorem. No ok. Zadzwonił wieczorem i umówiliśmy się, że nastepnego dnia (pt) albo w sobotę się spotkamy. Okazało się, że jednak ma pracę (od południa do późna wieczorem) i spotkamy się w sobotę. W nocy z piątku na sobotę pisaliśmy smsy i zrobiło się tak dziwnie... bo w końcu pękłam i napisałam mu coś w stylu 'co się z nami dzieje? czy ja zrobiłam coś złego?'. On odpowiedział, że to wszystko jego wina, że wszystko robi źle ostatnio. Że mnie kocha i ma nadzieję, że to wiem, chociaż zawala na wszystkich innych płaszczyznach. Pomyślałam, że nastapił jakiś przełom i będzie lepiej... bo napisałam mu, że jak obydwoje chcemy to wszystko się uda, że musimy o to razem dbać i będzie dobrze.

W sobotę rano wysłałam smsa. Cisza. Potem kolejny. I następny. I cisza. Dzwonię raz, drugi, trzeci. Sms od niego, że boli go głowa i musi się położyć. Dałam mu spokój, coś miłego napisałam. I znowu napisałam 2h później, bo umawialiśmy się na ten dzień. Nic. To dzwonię. Nic. Odczekałam i znowu dzwonię. Automatyczna sekretarka. Potem znowu. I już tak na całą sobotę... smsy dochodziły, więc wyłączył połączenia przychodzące. Pisałam rozpaczliwe smsy i dwa razy się nagrałam (aż się dziwę, że mówiłam spokojnie). Pytałam co się stało, co dalej z nami, co to ma znaczyć. Prosiłam żeby nie zachowywał się jak smarkacz. Spróbowałam w niedzielę - sygnał, ale nie odbiera. Za drugim razem znowu sekretarka. Żył, bo logował się na facebooka. Potem dzwoniłam w poniedziałek - to samo. Pisałam smsy i wiadomości na fb przez cały tydzień, ale coraz z mniejszą intensywnością. Nic. Wiadomo jak się poczułam... Może trochę wariowałam, ale... chyba tak zachowuje się każda osoba, która nagle została tak potraktowana i nie wie o co chodzi, bo partner pisał w nocy, że kocha...

Po tygodniu dostałam maila. Tak, maila. Informacja, że musiał przemyśleć, zdystansować się, spojrzeć na to tylko z własnego punktu widzenia. I że jeszcze mu to nie wychodzi, więc musi poczekać. Że musiał zastosować taką sobie terapię, chociaż wie, że nie jest to miłe dla mnie. Ponoć bardzo potrzebował żeby ten dystans był... Że na razie nie wyjaśnia, bo nie chce mnie martwić (??!). Że jak coś mu odpiszę to on odpisze na pewno (nie zaraz,ale to zrobi...). Że ten dystans zacznie zmniejszać.

Odpisałam po paru dniach zapytałam co z nami... Cały czas czekam na odpowiedź. Napisałam znowu do niego w sobotę - jak długo to ma jeszcze trwać i o co chodzi... żebyśmy porozmawiali i żeby w końcu przestał myśleć o sobie, bo doskonale wie, że to bardzo przeżywam i żeby zachował się jak dorosły facet, a ja po tylu miesiącach razem zasługuję na wyjaśnienie. Dodałam też, że jeśli ma problem - to mogę może mu pomóc. Ale żebyśmy mimo wszystko porozmawiali. Mail w spokojnym tonie, żadnego proszenia. Mam taką aplikację na gmailu, więc wiem, że czytał tego maila kilka razy.

Już kilka razy chciałam do niego jechać, ale skoro nie odbiera, nie odpisuje... - to nie zdziwiłabym się już gdyby nie otworzył mi drzwi. Może za jakis czas to zrobię - jak się 'wzmocnię'. Może niepotrzebnie, ale chce wiedzieć co się stało... pisze, że kocha, a potem przestaje się odzywać.

Ktoś kogo tak kochałam i kogo nigdy bym o takie coś nie posądziła. Może się pogubił, przytłoczyła go liczba obowiązków i oczekiwania innych, ale przecież o takich rzeczach się rozmawia i szuka się rozwiązania, a nie ucieka... dorosły facet:/ co by było gdyby poważniejszy problem się pojawił, hmm.

Już minął 3 tydzień odkąd to trwa. Niby wiem, że to chyba koniec, a z drugiej strony cały czas się łudzę, że coś do niego dotrze i do mnie wróci... Wpadłam teraz w fazę, że to moja wina, chociaż inni próbują mi to wybić z głowy. I że nigdy nie zaufam nikomu, bo i tak zostanę porzucona... że nigdy się nie zakocham, nie pokocham tak mocno, ani tym bardziej nikt się mną nie zainteresuje, że zawsze będę sama sad
Nigdy nie kochałam nikogo tak jak jego... chociaż zachowuje się tak podle teraz...

gdybym chociaż wiedziała o co chodzi mogłabym się odciąć... a tak czekam:/ gdyby wcześniej powiedział, że potrzebuje przerwy, cokolwiek...

Pierwsze dni - w zasadzie noce przepłakałam. Nic nie jadłam. Nie mogłam się otrząsnąć. Na codzień, w pracy itp. - chodzę uśmiechnięta, a wewnątrz cierpię. Zapisałam się na fitness, inne zajęcia, niedługo sesja, więc się uczę. W pracy kolejny projekt i nowe wyzwanie - mam więc czym się zająć... spotykam się ze znajomymi, coś robię, ale... wracam myślami do niego cały czas i tych wszystkich wspaniałych chwil... chociaż jak sobie pomyślę - ostatni miesiąc bycia razem ciagle płakałam (ale sama, nie w jego obecności), bo czułam się taka 'samotna w związku', że on się oddala, nie jestem dla niego taka ważna... teraz już nie płaczę. Wszyscy powtarzają, że dobrze, że teraz to się skończyło, a on nie 'wpędził mnie w lata'. I że to i tak nie miałoby sensu, skoro on nie miał czasu i gdyby to tak miało trwać następne 5 lat... Nie wiem co mam robić, myśleć sad totalny mętlik, sama jestem pogubiona i zdezorientowana. Nie wiem jak to wszystko się potoczy...

Jak długo ten ból będzie trwał?


(przepraszam, że takie to długie, ale krócej nie dało się - a chciałam nakreślić całą sytuację)
Masz w sumie jasny obraz sytuacji - jego uczucia są najważniejsze, jego czas, jego praca, jego studia. Ty nigdy nie będziesz na pierwszym miejscu.

Jeśli chcesz od niego reakcji - wyślij mu paczkę z rzeczami, które u Ciebie zostawił wraz z listem, że się wypaliłaś, wszystko między Wami skończone i żeby więcej się do Ciebie nie odzywał.
Mick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 21:49   #6
adriatyk
Raczkowanie
 
Avatar adriatyk
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 114
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cóż można napisać, czytając tak smutną historię... Chyba tylko -

Jakkolwiek trudno może przyjść akceptacja - to już się skończyło.

Nie dlatego, że wiemy, co on teraz czuje. Czysto teoretycznie można sobie wyobrazić, że nagle, za jakiś czas, "dozna oświecenia" i znowu zmieni zdanie...

Wg mnie skończyło się - a mówiąc dokładniej, powinnaś sama definitywnie zakończyć, jeśli drugiej strony na to nie stać - ponieważ po czymś takim dalszy związek nie jest możliwy.

Niezależnie jak bardzo trudne jest podjęcie decyzji (bo de facto to na ciebie spadł ciężar jej podjęcia) i potem proces jej wewnętrznego przeżycia - i tak będzie to najmniej bolesne wyjście. Teraz sama myśl o powiedzeniu sobie otwarcie, wprost, wyraźne nazwanie rzeczy po imieniu: "to już się skończyło i NIC więcej z tego nie będzie" wydaje się tak ciężka, że być może aż niemożliwa do zniesienia...

Ale alternatywą dla tej "tragedii" jest tylko... po stokroć większy "koszmar". Koszmar związku (nawet po ew. chwilowej, przelotnej euforii powrotu) bez jakiegokolwiek zaufania, zbudowanego na lęku i (uzasadnionej) nieustającej pretensji.

Możliwe warianty rozwoju sytuacji (i decyzji) są więc takie:
a) jak najszybciej "potwierdzić" rozstanie - i zakończyć temat (co wiąże się z oczywiście z dużymi kosztami emocjonalnymi - ale przynajmniej pozwala na ich minimalizację)
b) przedłużać (choćby tylko "podświadomie") "oczekiwanie" na coś, co nie nastąpi - a więc de facto i tak czekają koszty z punkty a) - ale większe, po ponoszone przez dłuższy czas
c) "doczekać" powrotu - czyli skazać się zamiast stu dni cierpienia, na tysiąc lat samotności (by w końcu - gdy już wzajemne pretensje i wyrzuty przekroczą próg fizycznej wytrzymałości - znowu wrócić do punktu a) - tylko znosząc wcześniej jeszcze większy ból.

Naturalnie żadne wyjście i postawa nie jest "idealna", każda wiąże się z cierpieniem. Ale zawsze mamy wybór - możemy stracić palec lub w wyniku późniejszej gangreny - całą rękę w wyniku amputacji.

I tak naprawdę tu musi się kończyć jakakolwiek wypowiedź, nawet jeśli nie wnosi zbyt wiele ani nie stwierdza nic odkrywczego... Cała reszta to już tylko mniej lub bardziej trudne znoszenie tego bólu, wobec którego każde rady wydają się nie na miejscu Zostaje tylko upływ czasu - najbardziej gorzkie ze wszystkich lekarstw. I niestety - jedyne tak naprawdę skuteczne...

Edytowane przez adriatyk
Czas edycji: 2014-05-29 o 21:51
adriatyk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 22:19   #7
justynkag10
Zadomowienie
 
Avatar justynkag10
 
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: Nibylandia :)
Wiadomości: 1 321
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

To bardzo przykre co Cię spotkało, tym bardziej, że nawet nie wiesz czemu z tobą zerwał. Ale już po samym sposobie jak to zrobił to bym nie chciała mieć z takim kimś do czynienia. Teraz to już tylko czas może uleczyć twoje rany. Trzymam za Ciebie kciuki.
__________________
Nikt nie zasługuje na Twoje łzy,
a ten kto na nie zasługuje na pewno nie doprowadzi Cię do płaczu.

Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości.
Książki 31/2016r.
Filmy 462/2016r.

2017r.:
Filmy - 305

justynkag10 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2014-05-29, 22:30   #8
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

adriatyk - dziękuję Ci za konstruktywną wypowiedź. Z jednej strony wiem, że już pozamiatane, nie ma się łudzić, a z drugiej... no właśnie łudzę się, że on się odezwie i mnie będzie przepraszał.

Nie wiem co zrobić. Ani tym bardziej JAK to zrobić, skoro mamy problem z kontaktem. On w mailu zadeklarował, że 'to nie jest tak, że już nie ma zamiaru się do mnie odezwać, tylko musi przemyśleć'. Chciałabym z nim porozmawiać, poznać przyczynę. Myślę, że tak byłoby mi łatwiej.

I właśnie - co potem? właściwie to 'potem' już trwa. Boję się, że nikogo nie pokocham, nikt mnie nie pokocha, ten ktoś zostawi mnie w taki sposób. Że wszyscy fajni faceci są już zajęci od lat... a ja w wieku niecałych 26 lat i sama będę uchodziła za kogoś 'wybrakowanego' (chociaż to totalna bzdura, ale znam facetów, którzy tak mówią o 28 latach:/ porażka).

Nie będę się z nim jeszcze kontaktowała, nic nie zrobię. Teraz jego kolej.

---------- Dopisano o 23:30 ---------- Poprzedni post napisano o 23:24 ----------

Cytat:
Napisane przez justynkag10 Pokaż wiadomość
To bardzo przykre co Cię spotkało, tym bardziej, że nawet nie wiesz czemu z tobą zerwał. Ale już po samym sposobie jak to zrobił to bym nie chciała mieć z takim kimś do czynienia. Teraz to już tylko czas może uleczyć twoje rany. Trzymam za Ciebie kciuki.
nie dziękuję Justynko Właśnie - "zerwał". Stchórzył i uciekł. Problem sam się rozwiąże, związek sam się rozwiąże, finito. Obiecywał mi, że nigdy tak nie postąpi - jak opowiadałam ile razy ktoś tam po pierwszym spotkaniu przestał się odzywać. Zawsze odpisywał, zawsze oddzwaniał. Jeszcze niedawno gdy rozładował mi się telefon, a on dzwonił to już zaczął panikować czemu nie odbieram - smsy, wiadomości na facebooku.

Co jakiś czas włącza mi się tryb obwiniania... że może rzeczywiście chciałam za dużo, że wymagałam poświęceń, za mało go wspierałam.... itp.:/
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 23:03   #9
adriatyk
Raczkowanie
 
Avatar adriatyk
 
Zarejestrowany: 2014-01
Wiadomości: 114
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Przyszła mi do głowy dopiero teraz pewna analogia... Może przesadzona, ale... wydaje mi się, że istnieje przynajmniej podobieństwo "mechanizmów". Sytuacja jest bowiem trochę podobna do najgorszego rodzaju możliwej żałoby - po zaginionych (w katastrofie, na wojnach, "ktokolwiek widział", itd).

Oczywiście każda strata jest traumatyczna i powoduje żałobę - czyli ten szczególny czas, w którym możemy się ze stratą pogodzić, możemy ją "przepracować".

Choć trudno takie rzeczy porównywać, to jednak po stokroć gorsze od najdramatyczniejszej nawet straty są sytuacje takie jak choćby ostatnio z zaginięciem samolotu na Pacyfiku. Bliscy "niby wiedzą", że doszło do tragedii, racjonalnie rzecz biorąc - nie powinni na nic liczyć. Ale... ponieważ nie możemy doświadczyć terapeutycznego, oczyszczającego wpływu tego szczególnego rytuału jakim jest pogrzeb - łudzimy się. Nasza podświadomość okazuje się silniejsza niż zdrowy rozsądek, nie pozwala stracić"resztek nadziei". Tylko że w takim przypadku (a przynajmniej w 999 na 1000) ta nadzieja jest nie źródłem pozytywnej energii, a siłą destrukcyjną, nie pozwalającą przeżyć żałoby i zacząć żyć dniem codziennym...

Dlatego podobnie jak niektórzy już wskazywali - jeśli mógłbym cokolwiek doradzić... to dążenie do możliwie szybkiej "konfrontacji". Choć zdaję sobie sprawę, że to może być teraz ostatnie, na co masz chęć (i siły)... Ale jest tym trochę tak, jak z owym symbolicznym momentem, w którym bliscy zaginionych w końcu widzą zamykamy grób - dopiero wówczas mogą przeżyć traumę i rozpocząć proces powrotu (rozpocząć, bo wszystko to trwa jeszcze długo po pogrzebie - ale nie jest już przynajmniej niczym blokowane i może toczyć się swoim naturalnym torem).

Jakkolwiek może to zabrzmieć, jeśli wszystkie inne metody zawiodą, nie zawahałbym się nawet przed najbardziej zdecydowanymi. Jeśli znasz adres, to pojawienie się przed drzwiami z pudełkiem rzeczy nie jest wcale złym pomysłem... To nie będzie w żadnym razie przejaw "desperacji" czy "słabości". Wg mnie taka "konfrontacja" to właśnie najtrudniejsza - a tym samym najodważniejsza decyzja, jaką możesz podjąć.

A gdy już zamkniesz temat...

Cóż, przede wszystkim, pod żadnym pozorem się nie obwiniaj. "Winnym" można być ew. nieporozumień czy problemów - ale nigdy TAKIEGO zakończenia związku. Żadne, nawet największe problemy, nie uzasadniają takiego obrotu spraw.

A co do "potem" - pewnie wiele to nie pomoże, ale jednak napiszę - takie obawy są bardzo częste i powszechne. Absolutnie nie chcę ich przez to w żaden sposób bagatelizować. Chciałabym tylko pokazać, że skoro pojawiają się u tak wielu osób - a jednak większość z nich ponownie tworzy związki - to czyż nie jest to solidny argument, by nie zaprzątać sobie nimi głowy?

Dość pomocny narzędziem - choć nieco zaskakującym i nieoczywistym - może być... lektura niektórych wątków zbiorczych na forum (nie myślę teraz o jakichś konkretnych, ale trochę już ich tu jest, w rodzaju "życie po rozstaniu", itp.). Czytanie o tym, jak wiele osób zderzyło się z traumatycznym rozstaniem (z takich czy innych powodów), miało NIEMAL DOKŁADNIE TAKIE SAME OBAWY... a życie napisało im pozytywne scenariusze, czasami może się okazać najlepszą terapią.

Edytowane przez adriatyk
Czas edycji: 2014-05-29 o 23:06
adriatyk jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-29, 23:16   #10
Wikolek
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-07
Wiadomości: 304
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

No u mnie było podobnie - też wymagałam uwagi, jakiegoś zaangażowania w związek, nie czułam, że go jakoś napastuję swoimi prośbami. On wszystko odbierał jako atak i słyszałam w kółko "JA mam tyle zajęć, JA się dla ciebie poświęcam, JA tyle robię a ty nic!" (poświęcenie? widywaliśmy się raz w tygodniu). No i stało się podobnie jak u ciebie - milczenie, tyle że u mnie trwało dobre 1,5 miesiąca. Czekałam głupia na jego decyzje, obiecywałam że się zmienię (tryb obwiniania mi się włączył ) no ale oczywiście odprawił mnie z kwitkiem i to w dość nieprzyjemnych słowach. Zbierałam się w garść dobre pół roku jak nie więcej. Teraz jest już w porządku, widzę co ja zrobiłam źle, ale widzę także ile mój były sam popełniał błędów. Także musisz sobie dać czas, przemyśleć wszystko, zająć sobą. A zobaczysz że za jakiś czas będzie lepiej, trzymaj się!
Wikolek jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 08:15   #11
RenataR23
Raczkowanie
 
Avatar RenataR23
 
Zarejestrowany: 2012-02
Lokalizacja: Polska
Wiadomości: 222
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość
ale czym go zadusiłam? nie wisiałam na nim non stop, nie wydzwaniałam, nie pisałam smsów kiedy wiedziałam, że jest w pracy i nie ma czasu. Martwiłam się o niego. Zadusiłam tym, że chciałam spotykać się więcej niż 4h w sobotę, chciałam żeby w weekend u mnie nocował (wcześniej sam się rwał do tego), żebyśmy poszli na głupi spacer albo porozmawiał ze mną o moim problemie? Owszem, może i nie miał czasu - ale skoro pakujesz się w związek i deklarujesz jak Ci zależy, to coś robisz albo rozmawiasz, komunikujesz się w jakiś sposób i informujesz o tym drugą stronę. Mnie na początku też było trudno z czasem (bo praca, sporo na studiach) i siedziałam po nocach żeby się wyrobić i mieć czas dla niego.
Nie jęczałam mu i nie narzekałam, że nie ma czasu, bo ja chce więcej i koniec. Rozumiałam i go wspierałam.

A to że się nie odzywa i tak dziwnie się zachowuje/zachował? dlaczego ludzie się tak zachowują:/

Zaraz się okaże, że to jeszcze moja wina

---------- Dopisano o 20:10 ---------- Poprzedni post napisano o 20:04 ----------



Eh, to więcej takich gadów... A nie odezwał się do Ciebie w ogóle?
Dobrze, że się pozbierałaś i masz dobrego faceta.
Ta sytuacja boli mnie bardzo, może też dlatego, że to był mój taki pierwszy poważny związek, takie słowa, gesty... nowe wszystko... on wiedział o tym i wszystko rozumiał, mówił, że jego skarbem największym... I początkowo on mnie wręcz tą swoją uczuciowością, romantyzmem przytłaczał, bałam się, ale z czasem dystans malał.
Mam nadzieje, że czas mi pomoże. Na razie wiem, że muszę skupić się na sobie przede wszystkim. Może wszystko się wyjaśni, może on mi coś wytłumaczy. Może się z tym pogodzę.
Tak i nawet chciał wrócić, a ja głupia zgodziłam się i pomyślałam może się zmienił i teraz będzie dobrze, ale to był błąd i szybko to zakończyłam. Teraz już wiem, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Plusem jest to, że drugi raz nie przeżyłam tego, tak jak za pierwszym razem. Byłam silniejsza psychicznie. Mam nadzieję, że już nigdy więcej się do mnie nie odezwie, bo nie będę chciała z nim nawet rozmawiać. Nie warto (bynajmniej u mnie).
RenataR23 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2014-05-30, 09:49   #12
AniolDobra
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 179
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Mnie się wydaję, że przytłoczyly go obowiązki tzn chodzi mi o to, że jest zajety - praca - studia - mama ktora ciagle potrzebuje pomocy - i w tym wszystkim zapomina o Tobie. Obowiazki sa dla niego najwazniejsze i teraz zeszlas na drugi plan i moze sie zastanawia czy nadal Cie kocha ?
Troche to dziwne, ale faceci tacy są... Przestaja kochac z dnia na dzien, albo przestaja sie nagle odzywac, a my kobiety kochamy z dnia na dzien coraz bardziej..
Moja rada to taka : jedz do niego do domu KARZ mu wyjasnic wszystko, bo nie wiesz na czym stoisz. Jezeli nie otworzy Ci drzwi (co bedzie z jego strony przegieciem i totalnym brakiem szacunku) to idz do jego mamy i moze ona cos bedzie wiedziala, to porozmawiaj z nia. Jezeli nie uda Ci sie z nim pogadac, ani z jego mama (albo od niej sie niczego nie dowiesz)to napisz mu MAILA tak jak on napisal Tobie maila (oko za oko..) ze z wami koniec, ze nie bedziesz czekac az on sie zdecyduje.
Skutki moga byc tego takie : albo otrzasnie sie wkoncu ("terapia szokowa" bo nigdy by sie nie spodziewal ze to Ty go rzucisz) i wroci z podkulonym ogonem, albo Ci nawet nie odpisze na tego maila, ale wtedy bedziesz wiedziala ze mu juz przestalo zalezec. Ale przynajmniej nie bedziesz czekac i plakac i sie zamartwiac.
__________________
Deus Dona Me Vi..
AniolDobra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 10:05   #13
1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c
Konto usunięte
 
Zarejestrowany: 2009-04
Wiadomości: 10 807
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

W żadnym wypadku nie mieszałabym w sprawę matki chłopaka. To nie jest jej problem. Myślę, że sama napisałabym maila, że to koniec. Po co się męczyć? Napisz i zobacz. Jeśli nic nie odpisze, jeśli nadal nie będzie kontaktu to w końcu będziesz wiedziała na czym stoisz.
Być może okaże się, że zaskoczony Twoją decyzją otrząśnie się i znajdzie chwilę na rozmowę.

Sama sobie robisz krzywdę czekając tak naprawdę na nic.
1999a18a2ffdaccef542471663304a63305f1c5c jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 11:56   #14
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

hej! dzięki za odzew.
Matki na pewno w to nie zamierzam mieszać. To jest nasza sprawa.
Chciałabym do niego pojechać - tylko jednego się boję, że albo go nie zastanę albo mi nie otworzy. Mieszka sam, więc żaden z domowników nie otworzy. Myślę o niedzieli wieczorem, chyba taki czas gdy powinien być...

Wiecie co jest zabawne? kiedyś namawiał mnie na status związkowy na facebooku;p i sobie ustawiliśmy. Teraz ja to sobie ukryłam (tj. że widzę tylko ja) i zauważyłam, że on najwyraźniej zrobił to samo... bo gdyby to skasował to u mnie by się nie wyświetlało/było nieaktywne, prawda? wiem, że to totalny idiotyzm powoływać się na takie coś teraz:p
I wiecie co pomyślałam? że ja to skasuję sobie. Może w taki sposób jakoś do niego trafi.

Pamiętam jak kiedyś rozmawialiśmy o tym braku czasu, to on mi powiedział, żebym doceniła, że on przyjeżdża i spędza ze mną ten czas, że z jakiegoś powodu to robi i chyba poprzez to mi okazuje uczucie... bo w tym czasie mógłby robić coś innego, bo ma tyle rzeczy do pracy i na studia...

Przez ostatni czas czytałam przeróżne fora nt. jak z powrotem rozpalić uczucie, jak go na nowo w sobie rozkochać... tylko właśnie - największym problemem był ten cholerny brak czasu
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 12:22   #15
Pani_Ka19
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 122
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Moim zdaniem jechanie do niego to bardzo kiepski pomysł...
Pani_Ka19 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2014-05-30, 12:41   #16
Viktra
Raczkowanie
 
Avatar Viktra
 
Zarejestrowany: 2012-02
Wiadomości: 169
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez Pani_Ka19 Pokaż wiadomość
Moim zdaniem jechanie do niego to bardzo kiepski pomysł...
Też tak uważam. Po co Ci kolejne nerwy związane ze spotkaniem z nim? A jak nie otworzy to jak się poczujesz? Szczerze mówiąc facet zachował się jak palant, więc jest to całkiem możliwy scenariusz. Bardzo źle Cie potraktował, dlatego nie przedłużaj tego, nie ma sensu, zrób jak pisała jedna z dziewczyn, napisz tak jak on maila, że to definitywny koniec i przepracuj to rozstanie. Zastanów się nad tym
__________________
Od 30.05 zero papierochów i napojów gazowanych!

Ćwiczę, bo lato
Viktra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 13:00   #17
Lexie
Przyjaciel wizaz.pl
 
Avatar Lexie
 
Zarejestrowany: 2004-06
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 33 873
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Przykre, że Cię spotkała taka przykra historia.

Jeśli dobrze rozumiem, cały związek trwał około pół roku?
Od od tego semestru, czyli jakoś od lutego, zaczął studia i przestał mieć czas?

Jeśli dobrze to rozumiem, to wychodzi na to, że przeżyliście 2-3 "miodowe" miesiące, co jest normą na początku związku, a potem on się zajął studiami, pracą, matką i nagle zeszłaś na dalszy plan. Ten związek chyba jeszcze się dobrze nie zaczął, a już się skończył, a Ty utkwiłaś w fazie silnego zauroczenia nim.

W ogóle nie rozumiem jego teorii pod tytułem "na dziennych będzie mi lepiej", nie wiedział że przez taki tryb studiów zacznie mieć problem z pracą, z czasem? Dziwne to bardzo... Trochę jakby się z tego związku wycofywał rakiem, nagle ani chwili wolnego czasu dla niby ukochanej osoby.

Cóż można tu doradzić... Moim zdaniem najlepiej by było zakończyć to jakoś definitywnie, zamiast tkwić w zawieszeniu. Rozumiem, że masz nadzieję i się łudzisz, że może on wróci, ale tak naprawdę zastanawiałaś się jak by to miało wyglądać gdyby wrócił? Jak mielibyście dalej być razem, jak mogłabyś mu ufać, wierzyć że za 5 lat znów nie zniknie? Dla mnie on byłby niestety skreślony, bo już nigdy nie poczułabym się po tym pewnie, uznałabym go za osobę niegodną zaufania, na której nie można polegać i która może w każdej chwili wywinąć taki numer.
Więc przemyśl czy w ogóle jest sens mieć jakąś nadzieję, czy TY dalej byś go chciała jako partnera.

Tak czy siak, sytuację wypadałoby wyjaśnić, bo tkwienie w zawieszeniu jest fatalne. Ja bym napisała maila z prośbą o spotkanie, w ostateczności bym do niego pojechała. A gdybym była zdecydowana, że już tego związku nie chcę - napisałabym maila, że to koniec i żeby się więcej nie odzywał do mnie.
Lexie jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 13:05   #18
niebieskie_oczko
Zakorzenienie
 
Avatar niebieskie_oczko
 
Zarejestrowany: 2011-06
Lokalizacja: całe życie na walizkach ;-)
Wiadomości: 6 298
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Ja bym mu napisała maila, że nie zamierzasz czekać na to aż łaskawie się odezwie i skoro on tak się zachował, to dla ciebie to koniec.

Nie ma co czekać, łudzić się. Ja rozumiem kilka dni milczenia, ale 3 tyg. i żadnego sposobu by porozmawiać? Tchórzostwo jak dla mnie. W ogóle "zerwać" w takim stylu to dla mnie brak szacunku.
__________________
Postanowienie: jeździć, latać, zwiedzać za grosze!
2016: Berlin, Monachium, Erfurt, Budapeszt, Chicago, Nowy Jork
Podróże 2015: Praga, Bolonia, Oslo, Rodos, Kijów, Kos
Podróże 2014: Wiedeń, Bratysława, Londyn, Lwów, Budapeszt, Ostrava, Berlin, Budva, Paryż
K&K
niebieskie_oczko jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 13:27   #19
AniolDobra
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 179
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Albo od dawna planowal zaczac studia w lutym a (przepraszam, ze tak brzydko to okresle) w wolnym czasie przed zaczeciem studiow, postanowil byc Toba zeby sobie umilic wolny czas, zeby sie "zabawic" i teraz nie wie jak Ci powiedziec ze ten wolny czas minal i teraz idziesz w odstawke i zajmuje sie studiami...
__________________
Deus Dona Me Vi..
AniolDobra jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 13:41   #20
bbardotka
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2008-02
Wiadomości: 63
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Byłam w bardzo podobnej sytuacji - z tym, że mój były zachował się w ten sposób nie po 6 miesiącach, ale dwóch latach po dwóch tygodniach jego milczenia postanowiłam sobie, że to koniec (zgodnie z radami dziewczyn na wizażu <3) i za wszelką cenę starałam się żyć normalnie. Udało się. Byłemu przypomniało się o mnie po dwóch miesiącach, chciał powrotu, ale ja byłam silna i na to nie poszłam. Spotykałam się z innymi (a na początku naprawdę nie wyobrażałam sobie życia bez niego!), a teraz jestem w nowym związku i jestem szczęśliwa. Także można! Okres żałoby po prostu musisz przejść. Radzę Ci uznać, że to koniec i nie łudzić się gdzieś z tyłu głowy, nie marzyć, że on przejrzy na oczy. Po jakimś czasie pewnie się do Ciebie odezwie, ale na Twoim miejscu nie plątałabym się w to znowu. Nie z człowiekiem, który nie żywi do Ciebie cienia szacunku, jak się okazało, nie z tchórzem i dzieciakiem. Powodzenia!
bbardotka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-30, 15:28   #21
syklamen
Zakorzenienie
 
Avatar syklamen
 
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Magiczna kraina Narnia, gdzieś na Latarnianym Pustkowiu...:)
Wiadomości: 6 518
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Po prostu przestało mu zależeć, zauroczenie Tobą mu minęło.
Ja ogólnie byłabym ostrożna jeśli chodzi o wiarę w piękne słowa o uczuciach na samym początku związku. Zapewniał, że Cię nie skrzywdzi, a co miał mówić? Przecież chciał Cię do siebie przekonać - każdy facet chcący zdobyć kobietę zachowywałby się tak samo. Ale co potem to już kwestia indywidualna.

Facet ma dużo zajęć i pewnie doszedł do wniosku, że one są dla niego ważniejsze niż Ty. Twoje ciągłe pretensje sprawiły, że jego burackie zachowanie (olewanie przez tydzień, potem mail mający Cię przygotować na koniec) nastąpiło szybciej. Ale nie masz się o co obwiniać, bo prędzej czy później tak by się to skończyło - facetowi przeszło więc nie chce już mu się tracić energii ani czasu na relacje z Tobą. Gdybyś nie powiedziała ani słowa, tylko cierpiała w milczeniu, to zdarzyłoby się za miesiąc lub dwa tak czy inaczej - jego zachowanie na to wskazywało.

Nie masz się co łudzić, napisz mu pierwsza, że to definitywny koniec. Nawet jeśli mu sie odwidzi i nagle wykaże chęć trwania w tym związku, znowu zacznie mówić o tym, że Cię kocha, lęk że jego teraźniejsze zachowanie się powórzy w Tobie pozostanie i już mu nie zaufasz.


Teraz są takie czasy, że ludzie mają mało czasu, ale jeżeli komuś zależy na związku, to będzie się starał poświęcać partnerowi każdą wolną chwilę - z własnej inicjatywy.
__________________
47/2017 48/2016 80/2015 95/2014

Edytowane przez syklamen
Czas edycji: 2014-05-30 o 15:29
syklamen jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 07:29   #22
gingerbre
Zakorzenienie
 
Avatar gingerbre
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 3 361
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Ja bym dała sobie spokój. Nie pisz, nie dzwoń, nie nachodź. Nie lataj za facetem, miej do siebie szacunek. Zrobiłaś już wystarczająco dużo. Teraz jego kolei. Jak dla mnie facet chce się wycofać z relacji, ale jest zwykłym tchórzem, osobą bardzo niedojrzałą i zamiast pogadać i postawić sprawę jasno, stosuje uniki, zasłania się pracą, obowiązkami, bo tak jest łatwiej i to nie na niego spada odpowiedzialność.

Pół roku znajomości i takie przeboje. Idź na spacer, zakupy, spotkaj się ze znajomymi, idź do kina. Zajmij się sobą. Jak się odezwie, to nie wyskakuj pierwsza z tematem, niech on mówi, Ty ewentualnie zadawaj pytania, jeśli nie rozumiesz tego co mówi. Nabranie dystansu w takiej sytuacji, to najlepsze co możesz zrobić. Nie podejmuj też pochopnych decyzji. Gra typu jak on mi tak, to ja mu tak, jest bardzo niedojrzała. Przypomina mi zabawę dzieci w piaskownicy: jak on mi nie da tej foremki, to ja mu nie dam grabek;-)

Ja osobiście nie lubię jak się ludzie tak narzucają. Nie ważne, czy to partner, czy koleżanka. Powoduje to u mnie powstawanie dosyć negatywnych emocji A faceci podobno bardziej cenią sobie tą niezależność. Jeśli on jest z tych osób, a Ty potrzebujesz tak bliskiego kontaktu, zapewnień, rozmów itd. to pewnie na dłuższą metę nie bylibyście razem szczęśliwi.
__________________
"Terapeuta powiedział mi, że sposobem na prawdziwy wewnętrzny spokój jest kończenie tego, co się zaczęło.
Jak na razie skończyłem dwie paczki M&M’sów i czekoladowe ciasto.
Od razu czuję się lepiej."

Edytowane przez gingerbre
Czas edycji: 2014-05-31 o 07:31
gingerbre jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 07:57   #23
QueenBlair
Wtajemniczenie
 
Avatar QueenBlair
 
Zarejestrowany: 2011-05
Wiadomości: 2 718
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Autorko

Ja bym nic nie pisała. Po prostu odcięłabym się totalnie.
Jeśli jemu totalnie nie zależy to nic co zrobisz : ani "bohaterskie" maile w stylu "odchodzę pierwsza", ani prośby o wyjaśnienie, nie zmienią sytuacji.

Jeśli się zagubił to tylko dystans i brak reakcji pomogą coś zdziałać.
Pytanie tylko czy warto tego "pana" jeszcze brać w ogóle pod uwagę.
__________________
"People dont tell you who you are, you tell them !"
QueenBlair jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2014-05-31, 11:08   #24
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

dziękuję za wszystkie odpowiedzi... to miłe, że mogę liczyć tutaj na wsparcie

wczoraj spędziłam miły wieczór ze znajomymi. Od dawna nigdy nie wychodziłam w piątkowy wieczór opowiedziałam im co mi się wydarzyło. Koleżanka go potępiała, a kolega... - powiedział, że owszem to dziwne, bo przecież za mną tak latał wcześniej, no ale to najlepsze zakończenie związku, bo jest najmniej "inwazyjne" (???!) Szok. Faceci tak do tego podchodzą?:/ pff.

Jutro minęłaby nasza kolejna miesięcznica... Czuję, że trochę mi przechodzi to wszystko. Ale cały czas czuję potrzebę wyjaśnienia tego i dowiedzenia się co się stało.

Już chyba też przestaje go idealizować... przecież to nie jest fajne jak ktoś kogo kochasz, spotykasz się od kilku miesięcy itp. nie ma dla Ciebie czasu... On te studia planował i nie planował - w sumie ja go trochę namówiłam, bo widziałam, że tego chce. Potem okazało się, że od semestru zimowego są tylko dzienne (wcześniej myśleliśmy o zaocznych). I on uznał, że te dzienne będą jednak lepsze, bo więcej praktyki, ćwiczeń i tak dalej. Obiecywał, że będzie miał czas, bo przecież zajęcia będą w ciągu dnia... Ahaaaa. Tyle, że potem on miał pracę i to do późna (jego praca polega na uczeniu, prowadzeniu szkoleń itp. - dojeżdża do klientów - zarabiał bardzo dobrze, jak zaczął studia to musiał zrezygnować ze zleceń, studia poza tym kosztują sporo). Wcześniej całe prawie weekendy spędzaliśmy razem. Rozstawaliśmy się w niedzielę wieczorem/poźnym popołudniem. Potem gdy miał do mnie przyjechać w sobotę to pytał czy ma zostać na noc - wtedy przyjedzie później czy przyjedzie wcześniej i sobie pojedzie przed 24. Bo musi się pouczyć na egzamin/kolokwium... W niedzielę, jak zostawał, to zbierał się już ok. 12. Najgorzej było w Wielkanoc. Przyjechał w niedzielę, został na noc. Żadnych spięć, było bardzo miło. W poniedziałek wielkanocny myślałam, że trochę też czasu spędzimy razem - to on już wstał przed 9 i że na 11 musi jechać po mamę i jadą do rodziny w odwiedziny. Wtedy pękłam i się popłakałam... On powiedział, że nie chce zostawiać mnie takiej zapłakanej, ale pojechał. Jak dojechał, zadzwonił i pytał czy wszystko ok.

Ktoś wcześniej napisał o tym, że mógł umilać sobie czas w oczekiwaniu na nowy semestr. Nie, o to na pewno nie chodziło. Gdyby tak było to nalegałby na pewne rzeczy od samego początku. Wiedział, że nigdy wcześniej w żadnym poważnym związku nie byłam, no i że... on byłby również tym pierwszym jeśli chodzi o sferę bardzo intymną - nawet powtarzał, że ma nadzieję, że i jedynym... Na nic nie namawiał, był cierpliwy, delikatny, czuły. No i tak.

Chyba mu po prostu tak sobie przeszło... ja starałam się na wszystkie możliwe sposoby, żeby ten żar wzniecić jeszcze, a on zaczął odpuszczać. Najgorsze, że tak się poddał, nie chciał tego naprawiać... żyłam wspomnieniami do marca kiedy wszystko było super:/ potem weekendowy związek i czekanie na rozmowę ok. północy kiedy się ogarnął, zjadł itp.

I to jak teraz się zachowuje... myśli i dystansuje się, nawet nie zainteresuje się co ze mną się dzieje...
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 11:33   #25
Lina9213
Rozeznanie
 
Avatar Lina9213
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 742
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość

Najgorzej było w Wielkanoc. Przyjechał w niedzielę, został na noc. Żadnych spięć, było bardzo miło. W poniedziałek wielkanocny myślałam, że trochę też czasu spędzimy razem - to on już wstał przed 9 i że na 11 musi jechać po mamę i jadą do rodziny w odwiedziny. Wtedy pękłam i się popłakałam... On powiedział, że nie chce zostawiać mnie takiej zapłakanej, ale pojechał. Jak dojechał, zadzwonił i pytał czy wszystko ok.
Po tym co tu napisałaś to mam wrażenie, że chyba za bardzo chciałaś mieć go dla siebie i trochę go osaczałaś - przepraszam, ale nie lubię takiego zachowania po prostu. Popłakałaś się bo w święta jechał do rodziny a nie został u Ciebie po wspólnie spędzonej nocy? Dla mnie to nie jest normalne. To co miał nie pojechać na umówione spotkanie z rodziną bo Ty chcesz żeby misio został do wieczora? Kurcze bez przesady, też mogłaś dzień wcześniej zapytać co planuje na poniedziałek.


Co do całej sytuacji, nie lubię niewyjaśnionych spraw i głupio się zachowuje. Ale tak jak widzisz po reakcji kolegi faceci zupełnie inaczej do tego podchodzą - niestety. Rób co robisz, żyj, poświęcaj czas sobie i znajomym - te rady już Ci wiele dziewczyn dało ale to najlepsze wyjście.
Lina9213 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 11:50   #26
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez Lina9213 Pokaż wiadomość
Po tym co tu napisałaś to mam wrażenie, że chyba za bardzo chciałaś mieć go dla siebie i trochę go osaczałaś - przepraszam, ale nie lubię takiego zachowania po prostu. Popłakałaś się bo w święta jechał do rodziny a nie został u Ciebie po wspólnie spędzonej nocy? Dla mnie to nie jest normalne. To co miał nie pojechać na umówione spotkanie z rodziną bo Ty chcesz żeby misio został do wieczora? Kurcze bez przesady, też mogłaś dzień wcześniej zapytać co planuje na poniedziałek.


Co do całej sytuacji, nie lubię niewyjaśnionych spraw i głupio się zachowuje. Ale tak jak widzisz po reakcji kolegi faceci zupełnie inaczej do tego podchodzą - niestety. Rób co robisz, żyj, poświęcaj czas sobie i znajomym - te rady już Ci wiele dziewczyn dało ale to najlepsze wyjście.
No tak. Osaczyłam. Bo w niedzielę przyjechał najpóźniej jak się dało (bo się uczył), dopiero rano mi powiedział o swoich poniedziałkowych planach. Pojechał do rodziny i potem sam uznał, że to była strata czasu. Wcześniej widzieliśmy się w poprzednią niedzielę. Chyba miałam prawo chcieć spędzić z nim czas, zwłaszcza w święta kiedy tego czasu miał w końcu trochę więcej. Gdybyśmy się widzieli kilka razy w tygodniu i ja bym mu takie sceny urządzała, że idzie do rodziny - to tak, owszem, zgodzę się - to byłoby osaczanie. Ale przy spotkaniach raptem jeden raz w tygodniu?
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 11:52   #27
Mick
Rozeznanie
 
Avatar Mick
 
Zarejestrowany: 2010-10
Wiadomości: 954
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość
dziękuję za wszystkie odpowiedzi... to miłe, że mogę liczyć tutaj na wsparcie

wczoraj spędziłam miły wieczór ze znajomymi. Od dawna nigdy nie wychodziłam w piątkowy wieczór opowiedziałam im co mi się wydarzyło. Koleżanka go potępiała, a kolega... - powiedział, że owszem to dziwne, bo przecież za mną tak latał wcześniej, no ale to najlepsze zakończenie związku, bo jest najmniej "inwazyjne" (???!) Szok. Faceci tak do tego podchodzą?:/ pff.

Jutro minęłaby nasza kolejna miesięcznica... Czuję, że trochę mi przechodzi to wszystko. Ale cały czas czuję potrzebę wyjaśnienia tego i dowiedzenia się co się stało.

Już chyba też przestaje go idealizować... przecież to nie jest fajne jak ktoś kogo kochasz, spotykasz się od kilku miesięcy itp. nie ma dla Ciebie czasu... On te studia planował i nie planował - w sumie ja go trochę namówiłam, bo widziałam, że tego chce. Potem okazało się, że od semestru zimowego są tylko dzienne (wcześniej myśleliśmy o zaocznych). I on uznał, że te dzienne będą jednak lepsze, bo więcej praktyki, ćwiczeń i tak dalej. Obiecywał, że będzie miał czas, bo przecież zajęcia będą w ciągu dnia... Ahaaaa. Tyle, że potem on miał pracę i to do późna (jego praca polega na uczeniu, prowadzeniu szkoleń itp. - dojeżdża do klientów - zarabiał bardzo dobrze, jak zaczął studia to musiał zrezygnować ze zleceń, studia poza tym kosztują sporo). Wcześniej całe prawie weekendy spędzaliśmy razem. Rozstawaliśmy się w niedzielę wieczorem/poźnym popołudniem. Potem gdy miał do mnie przyjechać w sobotę to pytał czy ma zostać na noc - wtedy przyjedzie później czy przyjedzie wcześniej i sobie pojedzie przed 24. Bo musi się pouczyć na egzamin/kolokwium... W niedzielę, jak zostawał, to zbierał się już ok. 12. Najgorzej było w Wielkanoc. Przyjechał w niedzielę, został na noc. Żadnych spięć, było bardzo miło. W poniedziałek wielkanocny myślałam, że trochę też czasu spędzimy razem - to on już wstał przed 9 i że na 11 musi jechać po mamę i jadą do rodziny w odwiedziny. Wtedy pękłam i się popłakałam... On powiedział, że nie chce zostawiać mnie takiej zapłakanej, ale pojechał. Jak dojechał, zadzwonił i pytał czy wszystko ok.

Ktoś wcześniej napisał o tym, że mógł umilać sobie czas w oczekiwaniu na nowy semestr. Nie, o to na pewno nie chodziło. Gdyby tak było to nalegałby na pewne rzeczy od samego początku. Wiedział, że nigdy wcześniej w żadnym poważnym związku nie byłam, no i że... on byłby również tym pierwszym jeśli chodzi o sferę bardzo intymną - nawet powtarzał, że ma nadzieję, że i jedynym... Na nic nie namawiał, był cierpliwy, delikatny, czuły. No i tak.

Chyba mu po prostu tak sobie przeszło... ja starałam się na wszystkie możliwe sposoby, żeby ten żar wzniecić jeszcze, a on zaczął odpuszczać. Najgorsze, że tak się poddał, nie chciał tego naprawiać... żyłam wspomnieniami do marca kiedy wszystko było super:/ potem weekendowy związek i czekanie na rozmowę ok. północy kiedy się ogarnął, zjadł itp.

I to jak teraz się zachowuje... myśli i dystansuje się, nawet nie zainteresuje się co ze mną się dzieje...
Czytaj: nie muszą marnować czasu na płaczącą babę

Pewnie zauroczył się Tobą, ale nie jesteś i nigdy nie byłaś jego priorytetem.

Przepraszam, że to napiszę, ale podejrzewam, że kwestia Twojego dziewictwa również mogła mieć tutaj znaczenie - dla wielu debili bycie "tym pierwszym" to złote trofeum. Tym bardziej nie powinnaś płakać za takim marnym człowieczkiem
Mick jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2014-05-31, 12:09   #28
guerlainkowa
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 152
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Raczej nie, to nie miało dla niego AŻ takiego znaczenia. Owszem, trochę się tym stresował i wręcz przeżywał żebym nie miała traumatycznych wspomnień. Poza tym nigdy nie miał do czynienia z 'taką sytuacją'. Akurat ta sfera związku układała się bardzo dobrze i nie było żadnych problemów. Nie wiedział o 'tym' od samego początku przecież... powiedział (pierwszy), że mnie kocha gdy jeszcze o tym nie wiedział.

Bez względu na to jaki byłby powód rozpadu związku to zasługuję na rozmowę, na jakieś wyjaśnienie:/ w nocy pisał, że kocha i wszystko zawala, a następnego dnia już cisza i wyłączenie telefonu.
Eh, i znowu wpadłam w fazę obwiniania się :/
guerlainkowa jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 12:10   #29
Pani_Ka19
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2014-05
Wiadomości: 122
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość
No tak. Osaczyłam. Bo w niedzielę przyjechał najpóźniej jak się dało (bo się uczył), dopiero rano mi powiedział o swoich poniedziałkowych planach. Pojechał do rodziny i potem sam uznał, że to była strata czasu. Wcześniej widzieliśmy się w poprzednią niedzielę. Chyba miałam prawo chcieć spędzić z nim czas, zwłaszcza w święta kiedy tego czasu miał w końcu trochę więcej. Gdybyśmy się widzieli kilka razy w tygodniu i ja bym mu takie sceny urządzała, że idzie do rodziny - to tak, owszem, zgodzę się - to byłoby osaczanie. Ale przy spotkaniach raptem jeden raz w tygodniu?
A ja nie rozumiem, dlczego nie mogliście odwiedzić rodziny razem skoro to był 'poważny związek'. Proponował to chociaż?
Widocznie wiedział już wcześniej co chce zrobić i nie chciał 'pokazywać Cię' rodzinie.
Pani_Ka19 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2014-05-31, 12:10   #30
Lina9213
Rozeznanie
 
Avatar Lina9213
 
Zarejestrowany: 2012-06
Wiadomości: 742
Dot.: Przerwa w związku/zerwanie przez milczenie... ta niepewność mnie dobija... pomó

Cytat:
Napisane przez guerlainkowa Pokaż wiadomość
No tak. Osaczyłam. Bo w niedzielę przyjechał najpóźniej jak się dało (bo się uczył), dopiero rano mi powiedział o swoich poniedziałkowych planach. Pojechał do rodziny i potem sam uznał, że to była strata czasu. Wcześniej widzieliśmy się w poprzednią niedzielę. Chyba miałam prawo chcieć spędzić z nim czas, zwłaszcza w święta kiedy tego czasu miał w końcu trochę więcej. Gdybyśmy się widzieli kilka razy w tygodniu i ja bym mu takie sceny urządzała, że idzie do rodziny - to tak, owszem, zgodzę się - to byłoby osaczanie. Ale przy spotkaniach raptem jeden raz w tygodniu?
Matysiu kochana, a nie czujesz że to dość dziwna reakcja płakać bo facet jedzie w święta do rodziny? Mój też był u rodziny w święta, a ja byłam u swojej. Też widujemy się w weekendy bo mamy studia, a Tż dodatkowo treningi swoje i jest trenerem, dodatkowo ma mecze. Takie życie teraz trzeba się napracować żeby zarobić i uczyć się żeby mieć lepszą pozycję.

Każdy lubi inne zachowania, ja tylko wyraziłam swoje zdanie, że taka reakcja jest dla mnie dziwna i wymaganie odpuszczenia rodzinnego spotkania też nie halo mimo, że później stwierdził, że to strata czasu.
Lina9213 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-06-29 11:37:28


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 12:36.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.