4letnie FATUM

[xanyax]

Temat może trochę z przymrużeniem oka, ale czy ktoś też zauważył, że wieszkosc piszących o poradę osób jest po 4 latach związku? Pewnie 80% wątków to ludzi podczas kryzysu po 4 latach..może to jest ten czas kiedy faktycznie różowe okulary spadają nam z głów?!?
Mój poprzedni związek też zakończył się po 4 latach

Co myślicie?

[201607040940]

Napisane przez xanyax

Temat może trochę z przymrużeniem oka, ale czy ktoś też zauważył, że wieszkosc piszących o poradę osób jest po 4 latach związku? Pewnie 80% wątków to ludzi podczas kryzysu po 4 latach..może to jest ten czas kiedy faktycznie różowe okulary spadają nam z głów?!?
Mój poprzedni związek też zakończył się po 4 latach

Co myślicie?

ja mam za sobą 2 lata związku, wszystko przede mną.

Może po tych 4 latach motylków w brzuchu już nie ma. I to dla niektórych jest problem.

[skara]

Hehe, z moich obserwacji kryzys przychodzi po 2 lub 3 latach i do 4 lat stażu związek nie dociąga

[Minna]

Coś w tym jest. Może mija w tym okresie stan zakochania. Zaczyna się trzeźwiej patrzeć na partnera i dostrzegać wady, które wcześniej się lekceważyło... może następuje to trochę wcześniej, a do 4 roku związek trwa siłą rozbiegu?

[MissChievousTess]

To normalny element statystyki związków. Wystarczy poczytać dowolne statystyki rozwodów czy książki z zakresu demografii.
To normalne, że sporo związków rozpada się po 1,5 roku, potem po 4 latach, po 7 latach itd. Nie ma w tym niczego dziwnego. Ładnie takie tendencje widać na statystykach rozwodów.

---------- Dopisano o 15:24 ---------- Poprzedni post napisano o 15:23 ----------

Dokładnych danych już nie pamiętam, ale po 4- 5 latach rozpada się chyba tak około 60% związków.

[Fleur_D]

Z moich obserwacji wynika, że po tym czasie rozpadają się głównie związki, które od początku były ciągnięte "na siłę". Po tym czasie ludziom już się po prostu nie chce. I słusznie
Obserwacje te dotyczą, oczywiście, mojego otoczenia, ciężko w ten sposób wypowiadać się o związkach, które "znam" z paru postów.

[xanyax]

Napisane przez Fleur_D

Z moich obserwacji wynika, że po tym czasie rozpadają się głównie związki, które od początku były ciągnięte "na siłę". Po tym czasie ludziom już się po prostu nie chce. I słusznie
Obserwacje te dotyczą, oczywiście, mojego otoczenia, ciężko w ten sposób wypowiadać się o związkach, które "znam" z paru postów.

O! I to potwierdzam swoim przygladem, poprzedni związek rozpadł się po 4 katach, ale chyba dluugo gdzieś tam głęboko wiedziałam że to nie to. Z kolei z obecnym (mężem już) właśnie stuknie nam 4 lata związku i kryzysu na horyzoncie nie widać

[201701300922]

Moja siostra z ex facetem rozstała się po 4 latach, to może coś w tym jest.

[Olvnia]

Nigdy się nad tym nie zastanawiałam,ale może rzeczywiście coś w tym jest,bo sporo znam takich przypadków,w tym jeden mój związek

[zakonna]

nam minęło 4 lata w maju. Nie ma żadnej opcji rozstania, wręcz przeciwnie jest bardzo fajnie.

[Minna]

Napisane przez zakonna

nam minęło 4 lata w maju. Nie ma żadnej opcji rozstania, wręcz przeciwnie jest bardzo fajnie.

Na szczęście to nie dotyczy wszystkich związków wydaje mi się, że chodzi o ludzi źle lub niezbyt dobrze dobranych, jak ma się rozpaść to właśnie często po takim czasie.

[mogg]

mi się wydaje że to też wynika z tego że po ok. 3/4 latach kobiety oczekują od partnera ( mówimy o zwiazkach dorosłych nie o nastolatkach) kroku do przodu ( oczywiście są takie które nie oczekują) tj. oświadczyn , planów na życie a z tym bywa różnie... jak wiemy po wątkach na wizażu.

Dziewczyny czekają bo wizaż krzyczy : Nie naciskaj na Niego nie wolno, czekaj, a jak już zakładają wątki że mają dość to wizaż wtedy mówi : Nie umiecie rozmawiać skoro do tej pory nie rozmawialiście o swoich oczekiwaniach :P Nie mówię tutaj o wszystkich wizażankach ale o części :P

W każdym związku przychodzi moment kiedy potrzebny jest krok do przodu u jednych po 2 latach u innych po 4 a jeszcze inni mają ten etap po 7 grunt by oczekiwania i wizja życia była jedna

[Minna]

Napisane przez mogg

mi się wydaje że to też wynika z tego że po ok. 3/4 latach kobiety oczekują od partnera ( mówimy o zwiazkach dorosłych nie o nastolatkach) kroku do przodu ( oczywiście są takie które nie oczekują) tj. oświadczyn , planów na życie a z tym bywa różnie... jak wiemy po wątkach na wizażu.

Dziewczyny czekają bo wizaż krzyczy : Nie naciskaj na Niego nie wolno, czekaj, a jak już zakładają wątki że mają dość to wizaż wtedy mówi : Nie umiecie rozmawiać skoro do tej pory nie rozmawialiście o swoich oczekiwaniach :P Nie mówię tutaj o wszystkich wizażankach ale o części :P

W każdym związku przychodzi moment kiedy potrzebny jest krok do przodu u jednych po 2 latach u innych po 4 a jeszcze inni mają ten etap po 7 grunt by oczekiwania i wizja życia była jedna

Bo związek jest jak ryba płynie do przodu albo zdycha

[annic]

Napisane przez Minna

Bo związek jest jak ryba płynie do przodu albo zdycha

My dobijamy do 8 roku, kryzysu brak. Wśród znajomych jak się rozwala to najczęściej po 2 latach.

[zakonna]

u nas raczej doszło do przełomu ze strony TŻ w sprawach formalnych, którymi ja się interesuję średnio. Więc może faktycznie te 4 lata to jakiś kamień milowy w związkach jest.

[Sherminka]

Napisane przez Minna

Bo związek jest jak ryba płynie do przodu albo zdycha

Nieźle ujęte

[Minna]

Napisane przez sherminka

nieźle ujęte

[Neapoli]

Racja
Po ok 2-3 latach motyle odlatują,
różowe okulary opadają ,
a trupy z szafy wypadają

[Shebeauty]

Jestem w związku 4,5 roku-kryzysu nie ma

[SekretnyWachlarz]

Napisane przez MissChievousTess

To normalny element statystyki związków. Wystarczy poczytać dowolne statystyki rozwodów czy książki z zakresu demografii.
To normalne, że sporo związków rozpada się po 1,5 roku, potem po 4 latach, po 7 latach itd. Nie ma w tym niczego dziwnego. Ładnie takie tendencje widać na statystykach rozwodów.

---------- Dopisano o 15:24 ---------- Poprzedni post napisano o 15:23 ----------

Dokładnych danych już nie pamiętam, ale po 4- 5 latach rozpada się chyba tak około 60% związków.

Otóż to.

[201703061208]

trochę kiepsko słuchać że dużo związków rozpada się po 3, 4 latach-no cóż, ja znam takie w których sam stan początkowego zauroczenia czy nawet zakochania trwa już co najmniej trzy lata i uczucia nie osłabły
dzisiaj w parku widziałam parę staruszków, takich dobrze po 70 ale spacerowali pod rękę, mówili do siebie z czułością, zdrobnieniami, wspominali dawne czasy i swoje dzieci jak były małe, później poszli do herbaciarni-aż miło było posłuchać i popatrzeć na tych ludzi. Nie sztuką jest czuć zakochanie na początku związku, ważne aby przez wiele utrzymać stan jak w momencie w którym pierwszy raz się spotkaliśmy i takim pamiętać partnera kiedy po wielu wspólnych latach jest u kresu życia, choruje, potrzebuje naszej opieki-to nie jest łatwe ale ogólnie nic co dobre w życiu nie przychodzi łatwo i samo z siebie.

[Neapoli]

Zresztą widać różnicę, duuza różnicę w ilości rozwodów w naszych czasach i czasach naszych dziadków czy rodziców. Tendencja zwyżkowa.
Mam wrażenie,że dzisiaj zamiast się starać, rozwiązywać problemy ludzie 'wymieniają się' na lepsze modele - ' aaaa te buty już nie modne, znudziły mi się, jakieś zużyte; już dbać o nie nie muszę bo tam już mam na oku nowiutkie'

[renczi]

Z tego co zauważyłam na przykładzie znajomych, bardzo dużo osób ciągnie związki na siłę... są ponad 2 lata, coś się nie układa, ale jest strach przed rozstaniem w związku z tym na siłę tkwią w tym kolejne miesiące... kiedyś bańka mydlana pęka... dużo osób też oczekuje, że w związku cały czas będą fajerwerki, motyle w brzuchu... a kiedyś przychodzi codzienność.
Plus oczywiscie statystyki dotyczace rozwodów jak ktoś wyżej napisał....

[Neapoli]

Napisane przez renczi

dużo osób też oczekuje, że w związku cały czas będą fajerwerki, motyle w brzuchu... a kiedyś przychodzi codzienność

Tak i po tym można poznać dojrzałość człowieka do związku. Ewakuacja albo normalne życie

[chwast]

W sumie nie zauważyłam, z tego co widzę to takie akcje po 2 latach albo po 6 i więcej.

[xanyax]

Napisane przez Neapoli

Zresztą widać różnicę, duuza różnicę w ilości rozwodów w naszych czasach i czasach naszych dziadków czy rodziców. Tendencja zwyżkowa.
Mam wrażenie,że dzisiaj zamiast się starać, rozwiązywać problemy ludzie 'wymieniają się' na lepsze modele - ' aaaa te buty już nie modne, znudziły mi się, jakieś zużyte; już dbać o nie nie muszę bo tam już mam na oku nowiutkie'

Trochę się z tym zgadzam a trochę nie.
Tendencje zwyzkowa rozwodów tłumacze tym, że ludzie na pierwszym miejscu stawiają siebie i swoje szczęście.
Może to fajnie brzmi, że kiedyś nie było tyle rozwodów, ale jaki procent z tych par bylo szczęśliwych? Ile z tych kobiet (bądź mężczyzn) żyło w cierpieniu, po cichu, zdradzanych, bitych, spedzajac życie z mężem alkoholikiem bo skoro się podjęło decyzję małżeństwa (często w bardzo młodym wieku) to trzeba w tym wytrwać.
Jeśli coś się psuje to trzeba naprawiać, ale niektórych rzeczy nie da się naprawić i czasami trzeba umieć się wycofać z czegoś co nas niszczy.

[rochelle_]

Hm, z moich obserwacji wynika, że różowe okulary spadają po około 2- 2,5 latach. U mnie i znajomych tak było. Po 4 latach u mnie i TŻta było wszystko okej, nie było żadnego kryzysu. Ale faktem jest, że ci, co po dwóch stwierdzą, że chcą się męczyć (nie być, ale męczyć, bo może on/ona magicznie się zmieni) dociągają do 4 rocznicy i znów mają problem
U nas jest tak, że właściwie po 4 latach zaczęliśmy się czuć ze sobą fajniej niż na początku znajomości. Tak jakbyśmy się na nowo zakochali - mieszkamy razem, a ja cieszę się jak głupia, kiedy wracam do domu po pracy i wiem, że on za chwilkę wróci. Jesteśmy już razem ponad 6 lat.

[_ema_]

Ja zauważyłam raczej 3 letnie fatum i wśród moich znajomych właśnie po 3 latach najwięcej związków pada.

[Neapoli]

Napisane przez xanyax

Trochę się z tym zgadzam a trochę nie.
Tendencje zwyzkowa rozwodów tłumacze tym, że ludzie na pierwszym miejscu stawiają siebie i swoje szczęście.
Może to fajnie brzmi, że kiedyś nie było tyle rozwodów, ale jaki procent z tych par bylo szczęśliwych? Ile z tych kobiet (bądź mężczyzn) żyło w cierpieniu, po cichu, zdradzanych, bitych, spedzajac życie z mężem alkoholikiem bo skoro się podjęło decyzję małżeństwa (często w bardzo młodym wieku) to trzeba w tym wytrwać.
Jeśli coś się psuje to trzeba naprawiać, ale niektórych rzeczy nie da się naprawić i czasami trzeba umieć się wycofać z czegoś co nas niszczy.

Oczywiście miałam na myśli normalne związki,a nie patologiczne gdzie rozpad jest jedynym rozwiązaniem. Niestety masa wątków na forach int.wskazuje,iż duża część takich osob 'NIE wie co robić?czy odejść?' -a to powinno być oczywiste,więc one nie aż tak wpływają na statystyki. Ale nie o tym mowa.

Ludzie,którzy stawiają siebie i swoje szczęście na pierwszym miejscu - i to jest problem, to egoizm,na który nie ma miejsca w zdrowym związku,który tworzą 2 os, a nie 1.
Oczywiście,zdr. egoizm,w małej części jest wskazany aby człowiek nie zatracił siebie ale trzeba uważać by nie przekroczyć cienkiej granicy o myśleniu tylko o swoim tyłku.

[felix13]

To naprawdę fatum zapraszam do moje postu - caly tabołek problemów doradźcie coś - zakończy się raczej rozstaniem w nienawiści

https://wizaz.pl/forum/showthread.ph...5#post47063875