Domowy stylista fryzur w 10 minut (!), czyli test automatycznej lokówki Philips
Lokówka automatyczna PHILIPS SenseIQ - ten sprzęt testowała redaktor naczelna Wizaz.pl. Co zwróciło jej uwagę i jak lokówka sprawdza się w życiu zabieganej matki, która czasem ma kwadrans, by zmienić swój look?

Technologię SenselQ od marki Philips, znam doskonale - w końcu zdobyła w 2021 roku Nagrodę Redaktor Naczelnej Wizaz.pl. Doceniam rozwiązania, które są innowacyjne i które wykorzystują najnowsze zdobycze technologii, by wspierać kobiety. Sięgając po automatyczną lokówkę Philips wiedziałam, że nie muszę się bać o stan moich włosów po stylizacji. Ale były inne wątpliwości - mam cienkie włosy i co najgorsze - odporne na stylizację. Prostowane - błyskawicznie zaczynają się wywijać na końcach, zakręcone - prostują się po pół godzinie. Nie mam wielu możliwości, by zaszaleć ze stylizacją. Musiałam też ostatnio mocno skrócić włosy, bo pogorszył się ich stan. Czy nawet supernowoczesna lokówka poradzi sobie z tak niewdzięcznym materiałem? Zobaczcie, jakie były moje wnioski:)
Dlaczego ją testowałam?
Mam sporo służbowych okazji, kiedy muszę wyglądać dobrze - od spotkań w ciągu dnia po wieczorne gale. Przed dużymi galami pomagają mi specjaliści. Ale na co dzień? Do tej pory, kiedy sama układałam włosy, najczęściej korzystałam z prostownicy. Wydawała mi się najprostsza w obsłudze, a efekty jej działania trudno popsuć. Co więcej, ranek to dla mnie na ogół walka z czasem (jak chyba dla wielu kobiet:) i nie mam wolnych 30 minut na stylizację włosów. Lokówka długo kojarzyła mi się ze sprzętem wymagającym większych umiejętności, a przede wszystkim czasu. Jednak jak każda kobieta myślałam często o odmianie - zwłaszcza patrząc na moje kolejne zdjęcie z prostymi włosami:) Potrzebowałabym sprzętu łatwego w obsłudze i oszczędzającego czas.
Co obiecuje producent?
Automatyczna lokówka marki Philips z technologią SenselQ BHB886/00 to spory wydatek - kosztuje 629 zł. Czesanie u fryzjera to koszt od 50 do 100 zł. Koszt lokówki to więc 6-12 wizyt.
Co za to obiecuje marka Philips?
- Ochronę przed przegrzaniem
- Inteligentny system kręcenia loków
- 2 razy więcej włosów za jednym razem
- 95% siły włosów
- Od prostych do kręconych w 8 sekund
Co zwróciło moja uwagę?
Ochrona włosów! Moje włosy szczególnie jej potrzebują - są od lat rozjaśniane, cienkie z natury, przesuszone prostownicą i chlorem z basenu. Nie mają łatwo…
Automatyczna lokówka Philips ma na to ratunek - technologię SenseIQ. Co to oznacza? To inteligentny mikroprocesor, który czuwa nad tym, by włosy nie zostały zniszczone. Podczas stylizacji analizuje i reguluje temperaturę lokówki, po to by automatycznie dostosować ją do potrzeb włosów. Dzięki tej kontroli mikroprocesor czuwa nad tym, by włosy nie zostały przegrzane i przesuszone - skąd już krok do tego, by się łamały.
Cyfrowy czujnik mierzy temperaturę włosów ponad 36 000 (!) razy podczas każdej stylizacji, aby zapewnić im spersonalizowaną ochronę. Ta cyfra zrobiła na mnie ogromne wrażenie! Jest dla mnie gwarancją, że uzyskam loki bez zniszczenia włosów. Podczas stylizacji czułam się bardzo komfortowo - ani razu nie poczułam, by temperatura była zbyt wysoka. Po kilku użyciach włosy cały czas były mięciutkie i nawilżone. Po użyciu standardowej prostownicy moje pasma zawsze robiły się nieco szorstkie. Gdy prostowałam włosy zbyt często, końcówki kruszyły się. Technologia SenselQ daje mi poczucie absolutnego bezpieczeństwa!
Jak oceniam automatyczna lokówkę Philips z technologią SenselQ?

Lokówka Philips to idealny stylista fryzur:) Same zalety!
- design
Kiedy wyjęłam sprzęt z pudełka, urzekł mnie design - sprzęt wygląda nowocześnie i luksusowa zarazem. Długi kabel jest bardzo wygodny. Mnóstwo przycisków sprawia wrażenie, że lokówka daje wiele możliwości (i rzeczywiście je daje!).
- prostota obsługi
Ważna rzecz - mimo przycisków, rozbudowanej technologii - lokówka jest banalnie prosta w obsłudze. Po prostu wkładam pasmo do środka - a lokówka przejmuje całą pracę. Gładki wałek lokówki sprawnie nakręca włosy - nie wkręcają się, nie czułam, by sprzęt ciągnął pasmo. Czytałam, że jeśli włosy się wkręcą, lokówka automatycznie przestaje pracować. W moim przypadku nie było takiej potrzeby - każde pasmo nawijało się bez problemu. Dzięki obudowie lokówki nie ma możliwości, by się poparzyć.

- kontrola czasu
Lokówka czuwa nad czasem - powiadamia automatycznie, kiedy lok jest gotowy. Przeciągły „biiiip” to znak, że włosy są już zakręcone - ponownie fantastyczna ochrona przed przegrzaniem. Nie ma możliwości, żebym przesadziła z czasem kręcenia.
- wiele fryzur do wyboru
Jak wspomniałam wcześniej - ten sprzęt marki Philips to prawdziwy stylista fryzur. Dlaczego? Bo może stworzyć kilka fryzur - od mocno skręconych loczków po delikatne fale. Można w kilka minut stworzyć look a la Julia Roberts z „Pretty Woman” (luźne, lekko potargane fale jak z lat 90. znowu modne!), latem lokówka wyczaruje surferskie fale. Jak to możliwe? Same wybieramy temperaturę (170°C - 190°C- 210°C), czas (12 sekund - 10 sekund - 8 sekund) i sposób kręcenia loków. Dzięki temu decydujemy, jak mocny skręt uzyskamy.

- błyskawiczny efekt
I tu pojawi się kolejna kluczowa zaleta automatycznej lokówki Philips z technologią SenselQ. Czas! W zaledwie 8 sekund powstaje piękny skręt! 10 minut i mam głowę pełną loków! Tak błyskawicznej wizyty u stylisty fryzur nigdy jeszcze nie miałam:) Rankiem szybciej wystylizowałam włosy niż moje zaspane dzieci zjadły śniadanie.
- bez elektryzowania!
Philips obiecuje, że naładowane ujemnie jony zapobiegają elektryzowaniu się, poprawiają stan włosów i wygładzają ich łuski. Brzmi poważnie? Jedno jest pewne - rzeczywiście włosy podczas stylizacji nie elektryzują się. Loki są gładkie.

- loki są trwałe!
To chyba moje największe zaskoczenie! Na moich cienkich włosach, które bojkotują każdą stylizację, loki utrzymały się w nienaruszonym stanie! Wybrałam bałagarniarskie loki - źle wyglądam w grzecznych sprężynkach.

Materiał powstał z udziałem marki Philips