Reklama

Bohaterką gali wręczenia Oscarów można bez wątpienia nazwać Frances McDormand. 60-letnia aktorka odebrała statuetkę za najlepszą rolę damską (w filmie "Trzy billboardy za Ebbing, Missouri"), wygłosiła bardzo mocne przemówienie o sile kobiet w Hollywood i jeszcze zdążyła zszokować publiczność swoją charakterystyczną nonszalancją. Wybitna artystka ma tendencję do pojawiania się na wielkich galach bez makijażu i z odrobinę potarganą fryzurą. Na czerwonym dywanie bardziej przypomina szorstką bohaterkę "Billboardów" niż inne gwiazdy Hollywood.

Reklama
ONS

Zobacz także: Oscary 2018: najlepsze stylizacje gwiazd na czerwonym dywanie

Nie przeszkadzało to serwisowi Vogue.com ogłosić, że McDormand zasługuje też na nagrodę w kategorii "wizaż". Jej bunt niesie za sobą mocny przekaz - kobiety w Hollywood powinniśmy wartościować na podstawie talentu, a nie atrakcyjności fizycznej. I pod wieloma względami, tegoroczna ceremonia należała właśnie do utalentowanych pań. Dwie najważniejsze nagrody aktorskie zgarnęły kobiety grubo po pięćdziesiątce (Oscara za rolę drugoplanową odebrała Allison Janney), a w najlepszym wg Akademii filmie roku ("Kształt wody) szukającą miłości kobietę zagrała mało urodziwa, ale piekielnie zdolna Sally Hawkins.

Zobacz także: Potrafi zachwycać na czerwonym dywanie, ale na Oscarach Salma Hayek zawiodła...

Reklama

Co ciekawe, Frances McDormand nie była jedyną bohaterką wieczoru, która zignorowała tradycyjne zasady makijażu wieczorowego. Zaskoczyła też Saoirse Ronan, znana z upodobania do naturalnego wyglądu 23-latka. Nominowana za rolę pierwszoplanową aktorka miała na sobie tylko puder i odrobinę jasnobrązowej kreski na oku. Minimalistyczny "makijaż" pięknie pasował do jej niesamowitej sukni od Calvin Klein.

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane