Reklama

Należę do tych osób, dla których mocno wytuszowane rzęsy to podstawa makijażu. Jak każda kobieta oczekuję od maskary, by nie tylko wydłużała włoski, ale też je pogrubiała i nadawała objętości sprawiając, że rzęsy będą wyglądały jak doklejone bez efektu pajęczych nóżek. Czy gorące nowości od Max Factor spełnią obietnice producenta i zapewnią efekt sztucznych rzęs bez grudek i zlepionych włosków? Zobaczcie, jak się sprawdza Max Factor False Lash Effect Max Out Blue Primer oraz Max Factor False Lash Effect Mascara.

Reklama

Max Factor False Lash Effect Mascara

False Lash Effect Mascara to dla mnie bezkonkurencyjny numer jeden wśród maskar marki Max Factor. Pogrubiająca formuła wzbogacona o system witamin B5 nie tylko pielęgnuje rzęsy, ale też pięknie je pogrubia, wydłuża i daje im zniewalającą objętość sztucznych rzęs bez efektu nieestetycznego zlepienia. Nie bez powodu ten kultowy tusz doczekał się również nagrody KWC (Kosmetyk Wszech Czasów) i został zrecenzowany przez ponad tysiąc Wizażanek, które oceniły go na 4,1/5 gwiazdek. Czy rzeczywiście jest aż tak wspaniały, jak oceniają go Wizażanki? Postanowiłam to sprawdzić.

Gruba silikonowa szczoteczka to pierwsza rzecz, na którą zwróciłam uwagę. Świetnie rozdziela i ujarzmia włoski sprawiając, że już po pierwszej warstwie nałożonego produktu rzęsy stają się niebywale podkręcone, pogrubione i wydłużone. Tak naprawdę, obiecywany przez producenta efekt sztucznych rzęs osiągamy już po pierwszej aplikacji produktu. Dodatkowo tusz nie powoduje szczypania, pieczenia, czy łzawienia, co przy moich wrażliwych oczach niestety zdarza się dość często. Kolejnym plusem tuszu False Lash Effect Mascara jest również jego trwałość. Maskara doskonale utrzymuje się przez cały dzień bez rozmazywania i osypywania się na policzki.

Demakijaż również jest niezwykle łatwy. Produkt świetnie się zmywa przy użyciu mleczka do makijażu. Nie rozmazuje się, nie wędruje po całej twarzy i nie podrażnia oczu oraz delikatniej skóry wokół nich, za co przyznaję mu solidną piątkę z plusem.

Poza kultowym tuszem False Lash Effect Mascara w moim teście znalazła się również najgorętsza nowość Max Factor – niebieska baza pod tusz do rzęs False Lash Effect Max Out Blue Primer. Czy zgodnie z obietnicami producenta naprawdę wydobywa z maskary głębię czerni i sprawia, że oczy wyglądają na bardziej wypoczęte? Sprawdźcie!

Max Factor False Lash Effect Max Out Blue Primer

Testowałam wiele primerów pod maskarę, ale żaden nie zrobił na mnie tak wielkiego wrażenia, jak najnowsza baza pod tusz od Max Factor. Wystarczy już jedno pociągnięcie szczoteczką, by rzęsy stały się wyraźnie dłuższe, pogrubione i pełne objętości. Ogromnym plusem produktu jest przede wszystkim gruba silikonowa szczoteczka, która genialnie rozdziela włoski, podkręca je i pięknie unosi od nasady.

Baza ma świetną konsystencję, łatwo się nakłada, nie zlepia rzęs, a dzięki zawartości przylegających do włosków mikrowłókien nadaje rzęsom maksymalne pogrubienie i wydłużenie. To jednak nie wszystko! W odróżnieniu od innych podobnych produktów, False Lash Effect Max Out Blue Primer od Max Factor zawiera innowacyjną formułę wzbogaconą o niebieski pigment. To właśnie dzięki niemu białka oczu wydają się znacznie jaśniejsze, w efekcie czego nasze spojrzenie wydaje się być głębsze i znacznie bardziej wypoczęte.

Co ciekawe, niebieska baza pod tusz od Max Factor nie tylko optycznie rozjaśnia białka oczu, ale też sprawia, że nałożony na nią tusz zyskuje naprawdę głęboką czerń. Muszę przyznać, że teraz nie wyobrażam sobie makijażu oczu bez uprzedniego użycia tego primera. Tylko popatrzcie na efekt z użyciem primera (po lewej stronie) oraz z użyciem samego tuszu (po prawej stronie). Różnica jest piorunująca!

A wy? Skusicie się na nowości Max Factor? :)

Artykuł powstał z udziałem marki Max Factor

Reklama

Zdjęcia: archiwum prywatne redaktorki wizaz.pl

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane