Reklama

Gdy kilka miesięcy temu motyw jednorożca wkroczył do strefy beauty, chyba nikt nie spodziewał się, że w ciągu kilku miesięcy nastąpi tak duży wysyp cukierkowych kosmetyków. Chociaż unicornowy makijaż i paznokcie to dla mnie odrobinę zbyt wiele, tęczowe rozświetlacze przyciągnęły moją uwagę na dłużej. Jak używać takiego kosmetyku? Postanowiłam przekonać się osobiście i umieściłam na mojej toaletce jeden z nich – Unicorns Heart marki Makeup Revolution.

Reklama

Opakowanie rozświetlacza jest podobne, jak w przypadku popularnej linii róży do policzków – w kształcie serca, biało-złote, z mieniącymi się literkami. Wizerunek jednorożca podkreśla fantazyjny charakter produktu, który składa się z pięciu połyskujących, pastelowych odcieni: fioletowego, błękitnego, zielonego, żółtego i różowego.Początkowo podejrzewałam, że poszczególne kolory będą się składały głównie z drobinek – w końcu mamy do czynienia z rozświetlaczem. Pomyliłam się. Pigmentacja jest zaskakująco wysoka – na skórze wyraźnie widać różnicę między odcieniami: różowy to różowy, zieleń także raczej nie pomyli nam się z błękitem.

Spójrzcie tylko na swatche Unicorns Heart:

Przyznam, że przed pierwszą aplikacją przez chwilę się zastanawiałam: jak właściwie nakładać taki kosmetyk? Wszystko razem? A może każdy kolor z osobna? Wypróbowałam obie opcje i zdecydowanie skłaniam się ku pierwszej. Zanim jednak wyjaśnię, dlaczego, zaznaczę, że abstrahując od kolorów, rozświetlacz sam w sobie jest bardzo łatwy w stosowaniu. Nie osypuje się, wystarczy niewielka ilość na pędzelku, by uzyskać widoczny efekt. A o co chodzi z tymi odcieniami?Umówmy się: oczywiście można używać każdego koloru pojedynczo, jednak moim zdaniem większość z nich sprawdzi się raczej na imprezie lub podczas sesji zdjęciowej niż w codziennym makijażu. O ile po zblendowaniu różowy i żółty wyglądają samodzielnie całkiem ładnie i naturalnie, tak błękit, zieleń i fiolet są dla mnie zbyt odważne i nie zdecydowałabym się, by nałożyć je np. do pracy. Podejrzewam jednak, że to kwestia fantazji i indywidualnych preferencji – z pewnością znajdą się dziewczyny, które będą innego zdania niż ja.

Jak więc używam Unicorns Heart?

Po prostu przeciągam pędzelkiem przez wszystkie odcienie i mieszam je na skórze – w ten sposób otrzymuję chłodny (wszystkie odcienie są zimne), stonowany blask. I taki właśnie mi odpowiada – można nim pięknie podkreślić szczyty kości policzkowych.

Rozświetlacz z jednorożcem nie jest drogi – kosztuje ok. 25 zł. Nieco gorzej jest z dostępnością, bo budzi duże zainteresowanie i szybko znika ze sklepów internetowych – trzeba się troszkę naszukać lub uzbroić w cierpliwość i po prostu poczekać na dostawę. Nie dziwi mnie jego popularność – bajeczny design i niestandardowy miks kolorów sprawiają, że to po prostu piękny kosmetyk, który chce się mieć na toaletce. Stwarza też sporo makijażowych możliwości – można używać poszczególnych kolorów np. jako cieni do powiek lub eksperymentować z konturowaniem. Ja dzięki miksowaniu odcieni odkryłam w nim świetny, chłodny rozświetlacz, który dobrze współgra z moją jasną karnacją. W końcu w tym sezonie błysku nigdy zbyt wiele :)

Reklama

Używacie tęczowych kosmetyków? Jak wam się podoba rozświetlacz z jednorożcem?

Zajrzyjcie też do KWC i sprawdźcie, jak Wizażanki oceniają rozświetlacz Unicorns Heart.Zobacz też: 5 godzin bez świecenia! Pokochałyśmy ten puder z... Biedronki :)

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane