Sklep internetowy Topestetic to miejsce, w który znajdziemy nie tylko dobrej jakości kosmetyki, ale także możemy skorzystać z porad specjalistów i rekomendacji. To baza wiedzy, z której redaktorki Wizaż.pl postanowiły skorzystać. Kosmetolodzy współpracujący z Topestetic dobrali nam kilka produktów, które mają być rozwiązaniem dla problemów, z jakimi boryka się nasza skóra. Jak sprawdziły się kosmetyki dopasowane przez specjalistów?

Reklama

Aneta Wikariak - redaktor naczelna Wizaż.pl

Transformation Face Cream, Jan Marini

Cena: 460 zł

Co obiecuje producent?

Krem ma przeciwdziałać przedwczesnemu starzeniu skóry - zmniejszać widoczność zmarszczek, nawilżać ją i poprawiać jej jędrność. Według producenta, krem Jan Marini silnie regeneruje skórę - ma łagodzić wszelkie podrażnienia, zaczerwienienia czy stany zapalne.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Zaciekawiły mnie 2 składniki, których wcześniej nie widziałam w składach produktów urodowych - transformujący czynnik wzrostu beta 1 i tymozyna beta 4. Brzmią bardzo medycznie, prawda? Ale dzięki nim krem ma silniej stymulować skórę do naprawy, poprawiać jej jędrność i działać przeciwzapalnie. Byłam ciekawa, jak te składniki wraz z innymi wystepującymi w kremie (kwasem hialuronowym, peptydami, witaminą E, aloesem) podziałają na skórę. Moją uwagę zwróciło też to, że obok witaminy C w składzie kremu Jan Marini jest kwas cytrynowy.

Dlaczego testowałam?

Problem z przesuszoną skórą to coś, co ostatnio najbardziej mnie denerwowało podczas porannej czy wieczornej pielęgnacji. Kiedy zmywałam wieczorem makijaż, skóra na czole była jak papier ścierny. Ratowałam się nawilżającymi maskami na noc, które trochę poprawiały sytuację, ale w zamian skończyłam z wysypem zmian ropnych na brodzie…

Jak oceniam?

Cudowne nawilżenie:) To moja pierwsza myśl. Nawilżający krem do twarzy marki Jan Marini jest reklamowany przez producenta jako kosmetyk o intensywnym działaniu odżywczym i naprawczym, który sprawdzi się w przypadku skóry normalnej i mieszanej - czyli idealnie dla mnie.

Bardzo ładny design - eleganckie pudełeczko i piękny, delikatny zapach od początku dobrze mnie nastawiły. Pokochałam konsystencję kremu Jan Marini - lekką i delikatną. Produkt od razu się wchłania, nie zostawia tłustej czy lepkiej warstwy. Daje też od razu poczucie nawilżenia - czy nawet ulgi na przesuszonym czole. Polecam wszystkim, którzy nie lubią ciężkich, tłustych konsystencji.

Po kilku dniach używania stan mojej cery wyczuwalnie się poprawił. Skóra na czole nie była tak napięta i wysuszona. Kilka kolejnych dni używania sprawiło, że cera była miękka i gładka w dotyku.

Krem Jan Marini nawilżył - ale co równie ważne - nie przyniósł żadnych skutków ubocznych. Zmiany na brodzie ładnie się zagoiły, skóra przestała być reaktywna.

RosaLieve, Jan Marini, lotion do twarzy z kompleksem redukującym zaczerwienienia

Cena: 380 zł

Co obiecuje producent?

RosaLieve to kosmetyk, który producent - firma Jan Marini Skin Research - poleca do skóry naczyniowej, z rumieniem i trądzikiem różowatym. Lotion ma przede wszystkim zmniejszać zaczerwienienia, przynosić ulgę skórze, która jest reaktywna. To zdaniem kosmetologów Topestetic produkt do zadań specjalnych.

Dlaczego testowałam?

Od czasu pandemii walczę z zaczerwienioną skórą twarzy. Co jakiś czas cera wycisza się, potem - najczęściej w okresie wzmożonego stresu - znów moja twarz jest czerwona. Zdarza się, że muszę w ciągu dnia dokładać podkładu na twarz, bo rumień przebija przez makijaż. Preparat RosaLieve ma likwidować rumień, ujednolicać koloryt skóry i nadawać jej jednolity wygląd.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Kwas azaleinowy - znam go dobrze z rozmów z dermatologami, którzy stosują go w terapiach przy leczeniu trądziku - w tym również różowatego. Wycisza skórę i leczy stany zapalne, działa przeciwbakteryjnie. Przy trądziku różowatym działa kojąco i rozjaśniająco na rumień. Powoduje też delikatne złuszczanie naskórka i rozjaśnia przebarwienia, które powstały w wyniku przyjmowania leków czy zmian hormonalnych. Gdy słyszałam o właściwościach kwasu azaleinowego brzmiał jak prawdziwy pogromca zaczerwienień - dlatego byłam ciekawa, jak poradzi sobie z moim rumieniem.

Jak oceniam?

Widzę zdecydowaną poprawę! Wreszcie po przebudzeniu moja twarz nie jest czerwona. Zdarza się jeszcze, że rumień nasila się w ciągu dnia - zwłaszcza w wyniku stresu - ale nasilenie objawów jest zdecydowanie mniejsze. Skóra nie piecze - a zdarzało się, że siedząc w pracy przy komputerze czułam, jak moje policzki dosłownie płoną. Czasem skóra jest wieczorem lekko zaczerwieniona, ale jeśli wychodzę na wieczorny event wystarcza naprawdę cienka warstwa podkładu.

Nie znałam dobrze marki Jan Marini Skin Research, a uważam, że sięgając po jakiś kosmetyk dobrze wiedzieć kto za tym stoi. Założona w 1994 roku przez Jan Marini firma ma jasny cel - stawia na innowacyjne technologie i efekty, które są mierzalne i widzialne. Na ich stronie internetowej jest wiele zdjęć pacjentek przed i po stosowaniu lotionu RosaLieve. Efekty są naprawdę oszałamiające i zachęcają do testowania, a co najważniejsze, rezultaty na mojej twarzy po stosowaniu Jan Marini są równie spektakularne, jak te na stronie internetowej.

Sylwia Przygoda - redaktorka Wizaż.pl

Przeciwstarzeniowy krem z retinolem Jan Marini Age Intervention Retinol Plus

Cena: 360 zł

Co obiecuje producent?

  • redukcję zmarszczek,
  • przywrócenie skórze jędrności,
  • ujednolicenie kolorytu skóry,
  • zmniejszenie widoczności porów.

Dlaczego testowałam?

Krem Jan Marini Age Intervention Retinol Plus został mi polecony przez specjalistów Topestetic wraz z dwoma innymi produktami, które mają stanowić integralną część mojej dotychczasowej pielęgnacji. Po przeprowadzeniu konsultacji i analizy stosowanych przeze mnie produktów, postanowiłyśmy wprowadzić do mojej rutyny retinol. To moja kolejna przygoda z tym składnikiem, ale tym razem w zupełnie nowym dla mnie kosmetyku. Mam cerę dojrzałą, dlatego bardzo ważna dla mnie jest ochrona przed powstawaniem zmarszczek oraz redukowanie tych, które już pojawiły się na mojej twarzy, a retinol jest doskonałą odpowiedzią na te potrzeby.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Połączenie retinolu i peptydów, które wpływają na syntezę kolagenu oraz elastyny, a także poprawiają koloryt cery i przyspieszają procesy naprawcze, tym samym doskonale uzupełniając działanie kremu. Tak dobrany duet zapowiada jeszcze bardziej skoncentrowane i skuteczne działanie przeciwzmarszczkowe.

Jak oceniam?

Jan Marini Age Intervention Retinol Plus to krem, który zdecydowanie spełnił moje oczekiwania. Mam za sobą już kilka kuracji z użyciem retinolu i ta zdecydowanie należy do moich ulubieńców. Został on specjalnie dobrany do potrzeb mojej skóry przez kosmetologów z Topestetic, co zdecydowanie zwiększyło szansę na dopasowanie go do moich oczekiwań. Świetnie współgrał z resztą mojej pielęgnacji, dzięki czemu udało mi się uniknąć podrażnień i przesuszenia, które może powodować nieumiejętne zastosowanie produktów z retinolem. Jeśli nie miałyście okazji stosować tak silnych składników aktywnych, warto oddać się w ręce specjalistów! Wraz z poleceniem kremu otrzymałam bardzo przydatne wskazówki, które pozwoliły mi bez problemu wdrożyć retinol. Z pewnością kolejnym ułatwieniem był również skład kremu, który poza retinolem i peptydami zawiera składniki kojące i nawilżające. Skóra po zastosowaniu retinolu jest przyjemnie napięta, zmarszczki faktycznie uległy spłyceniu. Dzięki prawidłowemu wpleceniu kosmetyku do rutyny, stan cery wyraźnie uległ poprawie. Krem ma przyjemną konsystencję, która łatwo się wchłania i nie powoduje szczypania czy innego typu podrażnień.

Serum do twarzy z witaminą C i DMAE Jan Marini C-ESTA Face Serum

Cena: 390 zł

Co obiecuje producent?

  • poprawę wyglądu skóry,
  • działanie antyoksydacyjne,
  • nadanie promiennego wyglądu cerze,
  • niwelowanie przebarwień.

Dlaczego testowałam?

Jesienią moja skóra zazwyczaj potrzebuje silnej pielęgnacji, której działanie skoncentorwane jest na usuwaniu przebarwień i poszarzałego odcienia. Jako osoba pracująca przy komputerze jestem stale wystawiona na szkodliwe działanie niebieskiego światła, które potrafi sprawić, że moja skóra wygląda na zmęczoną i traci jędrność. Z tego powodu kosmetolodzy z Topestetic zaproponowali mi serum, które jest swoistym koktajlem witamin, które skutecznie mają wniknąć w głąb mojej skóry i zadbać o jej wygląd.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Koktajl witamin, który jest głównym składnikiem serum. Witamina C i DMAE to miks, który ma sprawić, że moja skóra odzyska elastyczność, młodzieńczy wygląd oraz wzmocni kontur twarzy, na co bardzo liczyłam. Dodatkowo witamina E jest wspierana przez kwas hialuronowy - ten duet ma zadbać o odbudowę bariery hydrolipidowej skóry.

Jak oceniam?

Serum przede wszystkim zachwyciło mnie swoją bardzo lekką formułą, która szybko wchłaniała się w skórę, przynosząc natychmiastową ulgę. Jako, że zawiera witaminę C, stosowałam je jedynie w pielęgnacji porannej, nie łącząc jej w ten sposób bezpośrednio z retinolem - to bardzo ważne! Jednakże stosowane oddzielnie, oba kosmetyki sprawdziły się genialnie. Jeśli obawiacie się takich kombinacji składników, nie musicie dłużej się obawiać - oddając się w ręce kosmetologów z Topestetic macie pewność, że wraz z polecaną listą kosmetyków możecie liczyć na cenne porady, jak skutecznie wpleść nowości do swojej rutyny pielęgnacyjnej. Działanie serum zauważyłam bardzo szybko. Wraz z retinolem sprawiły, że moja skóra stała się promienista, jaśniejsza, z mniej widocznymi zaskórnikami i przebarwieniami. Wraz z regularnym zastosowaniem zauważyłam, że drobne zmarszczki, które miałam na twarzy, uległy spłyceniu.

Nawilżająco-liftingująca maska na twarz Bioxidea Miracle 24 Face Mask

Cena: 169 zł/3 sztuki

Co obiecuje producent?

  • spowolnienie procesów starzenia,
  • rewitalizacja,
  • poprawa kolorytu skóry,
  • nawilżenie.

Dlaczego testowałam?

Podczas stosowania retinolu czy witaminy C niezwykle ważne jest zadbanie o prawidłowe nawilżenie skóry i przywrócenie jej równowagi. Oba wymienione wcześniej składniki są bardzo aktywne, dlatego od ekspertki z Topestetic otrzymałam trzecie polecenie w postaci nawilżająco-liftingującej maski. W mojej pielęgnacji jej zadaniem była ochrona skóry i pomoc w jej regeneracji i ukojeniu.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Uwielbiany przeze mnie nawilżający duet w postaci kwasu hialuronowego i kolagenu. Dodatkowo zaskoczyło mnie wzbogacenie formuły niacynamidem. Odkąd przeczytałam, że w składzie esencji, którą są nasączone maski znajdę te trzy składniki, wiedziałam, że bardzo polubię się z tym produktem.

Jak oceniam?

Maski spełniły swoją rolę! W opakowaniu znajdują się trzy sztuki, które w zależności od indywidualnych potrzeb mogą wystarczyć nawet na trzy tygodnie, jeśli nakładacie maseczkę raz w tygodniu. Muszę przyznać, że w ostatnim czasie byłam bardzo zabiegana, więc faktycznie na dłuższe rytuały pielęgnacyjne mogłam sobie pozwolić jedynie w weekendy. Na pochwałę zasługuje uczucie, które towarzyszy aplikacji maseczki. Od razu po zetknięciu ze skórą czuć niesamowitą ulgę i ukojenie, które towarzyszy przez cały domowy zabieg. Po zdjęciu płachty nadmiar kosmetyku można wklepać. Skóra jest wyraźnie ukojona, niesamowicie nawilżona i miękka w dotyku. Plusem masek jest dobre dopasowanie płachty i wycięć do kształtu twarzy. Nie miałam problemu z równomiernym rozłożeniem materiału na skórze. Jeśli macie przed sobą jakieś większe wyjście, zdecydowanie ta maska spełni rolę zabiegu bankietowego - cera wygląda naprawdę pięknie!

Na koniec chciałabym podsumować całą pielęgnację, którą miałam okazję zastosować dzięki poleceniom kosmetologa z Topestetic - jeśli macie wątpliwości, jak łączyć kosmetyki, a odczytywanie składów to dla was czarna magia, możliwość skonsultowania produktów będzie z pewnością nieoceniona. Zaczynając od krótkiego wywiadu, w którym macie szansę opowiedzieć o swoich problemach skórnych i oczekiwaniach, aż po poradę, jak prawidłowo wprowadzić polecone przez specjalistę kosmetyki do swojej codzienności. Poza zastosowaniem skutecznych kosmetyków, ważne jest zbudowanie kompleksowej pielęgnacji, która ukierunkowana jest na wasze potrzeby. Dlatego moją przygodę z Topestetic i poleconymi kosmetykami oceniam zdecydowanie na 5/5! Dzięki indywidualnemu podejściu miałam szansę przetestować produkty, które były odpowiedzią na moje oczekiwania.

Małgorzata Przybyłowicz-Nowak - redaktorka Wizaż.pl

Lotion redukujący zaczerwienienia Jan Marini RosaLieve

Cena: 380 zł

Co obiecuje producent?

  • redukcję rumienia,
  • ograniczenie łojotoku,
  • złagodzenie stanów zapalnych i podrażnień,
  • nawilżenie skóry,
  • ujednolicenie kolorytu skóry.

Dlaczego testowałam?

Lotion redukujący zaczerwienienia Jan Marini RosaLieve został mi polecony przez kosmetologów z Topestetic w celu ukojenia mojej wrażliwej, naczynkowej cery, która często reaguje zaczerwienieniem na kosmetyki i czynniki atmosferyczne. Równocześnie moja skóra jest tłusta, szybko pokrywa się warstewką sebum i zaczyna się błyszczeć. Choć nie mam trądziku, to okazjonalnie pojawiają się pojedyncze krostki. Wprowadzenie do codziennej pielęgnacji lotionu Jan Marini miało więc ukoić cerę, zmniejszyć skłonność do rumienia, ale też ograniczyć nadmierny łojotok i powstawanie krostek. Ważne jest dla mnie również to, żeby stosowane kosmetyki nie przesuszały cery, lecz przeciwnie – nawilżały ją, ponieważ cera tłusta często bywa odwodniona.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Kosmetolodzy z Topestetic zarekomendowali mi lotion Jan Marini przede wszystkim z uwagi na zawartość kwasu azelainowego. Działa on przeciwzapalnie, przeciwtrądzikowo, zmniejsza łojotok. Oprócz niego kosmetyk jest wzbogacony o peptydy i liczne ekstrakty roślinne, które mają właściwości kojące i łagodzące zaczerwienienia. Nie zabrakło też kwasu hialuronowego, a więc składnika, który doskonale nawilża skórę.

Jak oceniam?

Powiem szczerze, że jestem zachwycona lotionem Jan Marini RosaLieve! Na początek muszę wspomnieć o bardzo przyjemnej, leciutkiej konsystencji, którą określiłabym jako znajdującą się gdzieś pomiędzy kremem a emulsją. Błyskawicznie się wchłania, nie pozostawia absolutnie żadnej tłustej warstewki (a przy cerze tłustej jest to dla mnie jedno z najważniejszych kryteriów), mam wrażenie, że skóra jest wręcz delikatnie zmatowiona. Drugim plusem jest higieniczne opakowanie z pompką, dzięki której nie ma bezpośredniego kontaktu palców z resztą znajdującego się w środku kosmetyku.

Jeśli chodzi o działanie, lotion polecony mi przez specjalistów z Topestetic bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Nie stosowałam wcześniej kosmetyków z kwasem azelainowym, więc byłam ciekawa, jak moja skóra na niego zareaguje. Na szczęście nie pojawiło się żadne podrażnienie, a wręcz przeciwnie – z każdym kolejnym dniem widzę, że cera jest ukojona i mniej reaktywna. Skóra jest gładka, miękka, nawilżona. Odkąd stosuję lotion Jan Marini, ani razu na mojej skórze nie pojawiła się krostka!

Delikatny preparat oczyszczający do twarzy i oczu Jan Marini Age Intervention Gentle Cleanser

Cena: 120 zł

Co obiecuje producent?

  • delikatny demakijażu twarzy i oczu,
  • zredukowanie zaczerwienień i podrażnień,
  • zapobieganie uczuciu ściągnięcia i suchości,
  • ukojenie skóry po zabiegach.

Dlaczego testowałam?

Dość trudno mi wybrać preparat, który z jednej strony skutecznie by oczyszczał moją tłustą cerę, a z drugiej – nie powodował podrażnień i rumienia. Nieraz zdarza się, że po umyciu twarzy (zwłaszcza na policzkach i skroniach) pojawiają się zaczerwienienia. Dlatego kosmetolodzy z Topestetic zalecili, żebym do codziennego schematu pielęgnacyjnego włączyła delikatny preparat oczyszczający Jan Marini Age Intervention Gentle Cleanser, który może być stosowany zarówno do twarzy, jak i do demakijażu oczu.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Wysoko w składzie preparatu oczyszczającego Jan Marini znajduje się ekstrakt z rumianku, który znany jest z właściwości kojących, łagodzących, przeciwzapalnych. Nie jest to jedyny kojący wyciąg na liście składników. Jan Marini Age Intervention Gentle Cleanser zawiera też m.in. ekstrakt z zielonej herbaty i z pestek winogron. Preparat bazuje więc na naturalnych składnikach, które przynoszą ulgę cerze wrażliwej, naczynkowej.

Jak oceniam?

Preparat oczyszczający Jan Marini ma cudowną konsystencję – taką „miękką”, delikatną, przypominającą emulsję, z przyjemnością rozprowadza się go na twarzy. Początkowo obawiałam się, że będzie zbyt słabo oczyszczał moją tłustą cerę, szczególnie że po nałożeniu na skórę raczej się nie pieni. Jednak były to niepotrzebne obawy, bo skóra po użyciu preparatu jest naprawdę dobrze umyta – nie ma śladu po makijażu i nadmiarze sebum. Równocześnie nie ma zupełnie żadnego uczucia pieczenia, ściągnięcia. Co dla mnie szczególnie ważne – w końcu na twarzy nie pojawiają się zaczerwienienia! Skóra jest więc dobrze oczyszczona, a przy tym ukojona.

Maska na twarz nawilżająco-kojąca Bioxidea Mirage 48 Excellence Diamond

Cena: 199 zł

Co obiecuje producent?

  • ukojenie cery naczynkowej,
  • zmniejszenie drobnych zmarszczek mimicznych,
  • zredukowanie niedoskonałości i przebarwień,
  • silne nawilżenie skóry.

Dlaczego testowałam?

Kosmetolodzy z Topestetic polecili mi maskę na twarz Bioxidea jako uzupełnienie pielęgnacji nawilżającej i wyciszającej nadmierną reaktywność cery. Maska zawiera też składniki o działaniu rewitalizującym, antyoksydacyjnym, dlatego stanowi świetny element profilaktyki przeciwstarzeniowej, szczególnie że powoli zbliżam się do 40. roku życia i niestety coraz wyraźniej widać, że moja skóra traci jędrność.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

W zasadzie trudno mi wymienić jeden ciekawy składnik, ponieważ maska Bioxidea ma ich całe mnóstwo! Są to zarówno wyciągi roślinne np. z miłorzębu japońskiego, aloesu, alg, owoców granatu, jak i działające ujędrniająco i przeciwzmarszczkowo kolagen, koenzym Q10, peptydy. Trzeba też wspomnieć o pudrze diamentowym, który działa rozświetlająco, przeciwzapalnie i przyspiesza proces gojenia. Jest również niacynamid, polecany do cer tłustych i trądzikowych. Maska na twarz Bioxidea Mirage 48 Excellence Diamond to prawdziwa skarbnica składników aktywnych!

Jak oceniam?

Pierwszy raz zetknęłam się z tego typu maską. Nie jest to typowa maska w płachcie, ponieważ nie ma tu tkaniny nasączonej pielęgnującym serum. Są to dwa wyprofilowane płaty (osobno na górną i osobno na dolną część twarzy), które rozpuszczają się w wodzie. Należy nałożyć je na oczyszczoną skórę, delikatnie przyklepać i pozostawić na 15-20 minut. Po zdjęciu maski pozostałości serum warto wklepać w skórę.

Stosowanie maski na twarz Bioxidea to prawdziwa przyjemność i cieszę się, że kosmetolodzy z Topestetic polecili mi ten produkt. Takiej maski w płacie używałam pierwszy raz w życiu, ale myślę, że zdecydowanie nie ostatni. Mam wrażenie, że dzięki niej skóra otrzymuje wszystko to, czego potrzebuje, żeby wyglądać świeżo, zdrowo i młodo. Jest fantastycznie nawilżona, ukojona, miękka i gładka w dotyku. Co ważne, po nałożeniu na twarz maska dobrze się trzyma i nie zsuwa. Jestem nią zachwycona!

Na koniec chciałam podziękować kosmetologom z Topestetic za polecenie mi tych trzech konkretnych kosmetyków i wskazanie schematu, według którego powinnam je stosować. Ich działanie doskonale się uzupełnia – moja skóra jest dokładnie oczyszczona, nawilżona, ukojona, już niemal wcale nie pojawiają się na niej zaczerwienienia, mam też wrażenie, że wolniej się przetłuszcza. Nieraz jest bardzo trudno samodzielnie dobrać odpowiednie preparaty, szczególnie gdy cera (tak jak moja) jest kapryśna i niełatwo znaleźć kosmetyki, które by jej pomagały, a nie szkodziły. Jeśli i wy macie podobny problem z ustaleniem optymalnej pielęgnacji i brakuje wam pewności co do wyboru konkretnych produktów, z całego serca polecam konsultację z Topestetic!

Laura Grzelak - redaktorka Wizaż.pl

Lotion redukujący zaczerwienienia Jan Marini RosaLieve

Cena: 380 zł

Co obiecuje producent?

  • redukcję rumienia,
  • redukcję stanu zapalnego,
  • zmniejszenie suchości,
  • zmniejszenie łojotoku,
  • ujednolicenie kolorytu,

Dlaczego testowałam?

Lioton Jan Marini został mi polecony przez kosmetologa Topestetic po szczegółowym wywiadzie. Ostatnio dość mocno doskwiera mi rumień skóry, który nasila się przy zmianie temperatur. Pani Natalia wybrała dla mnie lotion redukujący zaczerwienienie i zapewniła, że zadziała on przeciwzapalnie i łagodząco na moją cerę.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Moją uwagę szczególnie zwrócił kwas azelainowy. To składnik, który z powodzeniem stosowałam już wcześniej w innych kosmetykach i dobrze radził sobie z wygładzeniem skóry. Byłam bardzo ciekawa, jak poradzi sobie z aktualnymi problemami na mojej twarzy, czyli czerwonymi policzkami, naczynkami i pozostałościami po trądziku. Jednocześnie wiedziałam, że to kwas, który nie podrażni mojej cery, co rzeczywiście się sprawdziło. Na dodatek skład uzupełnia tu tetrapeptyd i łagodzące ekstrakty z owsa i z zielonej oraz białej herbaty.

Jak oceniam?

Już po pierwszym użyciu Liotonu Jan Marini bardzo spodobała mi się jego konsystencja - to nie jest typowe, wodne serum, bliżej mu raczej do bardzo lekkiego kremu. Jednocześnie szybko się wchłaniał i pozostawał niewyczuwalny na skórze. Już po około tygodniu stosowania zauważyłam, że moje policzki są wyraźnie mniej zaczerwienione, a koloryt cery z każdym użyciem stawał się bardziej wyrównany. To wszystko bez podrażnień i najmniejszego uczucia przesuszenia.

Spodobał mi się również fakt, że mogłam bez problemu włączyć kosmetyk do swojej dotychczasowej pielęgnacji, na czym mocno mi zależało ze względu na nadreaktywność mojej skóry i jej skłonność do alergii. Kosmetolog Topestetic wzięła to pod uwagę i rozpisała mi konkretny plan, jak mogę połączyć lioton z dotychczasową wieczorną i poranną pielęgnacją.

Nawilżający krem do twarzy Jan Marini Transformation Face Cream

Cena: 460 zł

Co obiecuje producent?

  • redukcję podrażnień i stanów zapalnych,
  • zregenerowanie skóry,
  • odbudowę bariery hydrolipidowej,
  • ochronę przed przedwczesnym starzeniem.

Dlaczego testowałam?

Ekspertka Topestetic zaproponowała mi krem nawilżający Jan Marini jako domknięcie wieczornej pielęgnacji i zintensyfikowanie efektów, jakie daje sam lotion. Wspomniałam w trakcie porady, że niedawno zakończyłam kurację izotretynoiną, a ten krem świetnie sprawdza się właśnie po kuracjach z retinolem i inwazyjnych zabiegach.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Zainteresował mnie obecny w składzie transformujący czynnik wzrostu beta 1. To składnik, o którym nie słyszałam nigdy wcześniej. Ma on działanie stymulujące skórę do naprawy, poprawia także elastyczność i jędrność oraz działa przeciwzapalnie. Skład uzupełnia także inny peptyd - tymozyna beta 4. Oba te składniki świetnie sprawdzają się w pielęgnacji cery mieszanej, z hiperpigmentacją, bliznami potrądzikowymi i pierwszymi oznakami starzenia.

Jak oceniam?

Przyznam, że podeszłam do tego kremu nawilżającego z niewielką rezerwą. Po wydobyciu ze słoiczka wydawał mi się gęsty i zbyt treściwy dla mojej skóry. Obawiałam się, że może mnie zapchać i spowodować niedoskonałości. Postanowiłam jednak zaufać kosmetolog Topestetic, która przed dobraniem kosmetyku poznała przecież wszystkie aspekty mojej cery. Po aplikacji szybko okazało się, że ten krem doskonale współgra z moją skórą. Tuż po zetknięciu z ciepłem ciała zamienia się w przezroczysty balsam, który idealnie się rozprowadza i szybko wchłania, pozostawiając twarz miękką, idealnie nawilżoną i zregenerowaną. Cieszę się, że pani Natalia poleciła mi ten krem, bo sama po niego bym nie sięgnęła i ominęłaby mnie taka perełka!

Nawilżająco - kojąca maska na twarz Bioxidea, Mirage 48 Excellence Diamond

342 zł

Co obiecuje producent?

  • ukojenie cery,
  • uszczelnienie nasion krwionośnych,
  • rozświetlenie,
  • nawilżenie i regeneracja,
  • załagodzenie rysów twarzy.

Dlaczego testowałam?

Kiedy ekspertka Topestetic zaproponowała mi przetestowanie maski Bioxidea, nie mogłam wyjść z zachwytu. O tej marce słyszałam już dawno - podobno to ulubione maski w płachcie gwiazd Hollywood! Byłam bardzo ciekawa, czy rzeczywiście dają tak wspaniałe efekty. Gdy tylko otrzymałam paczkę, od razu nałożyłam zawartość małej, niepozornej saszetki na twarz. Dla mnie kosmetolog wybrała maskę o właściwościach nawilżająco-kojących.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Trudno wybrać jeden skład maski, który zainteresowałby mnie najbardziej - raczej byłam ciekawa, jak cała formuła złożona peptydów, koenzymu Q-10 i kolagenu zadziała na moją skórę. Miałam nadzieję na redukcję niedoskonałości dzięki wąkrocie azjatyckiej i ukojenie oraz nawilżenie cery przez ekstrakty z liści aloesu.

Jak oceniam?

Muszę przyznać, że to najlepsza i najbardziej komfortowa w noszeniu maska w płachcie, jaką miała okazję stosować (a przetestowałam ich bardzo wiele!). Teraz już rozumiem jej fenomen - jest jak luksusowy zabieg gabinetowy. Przede wszystkim, to składająca się z dwóch części gruba, żelowa maska, która idealnie dopasowuje się do kształtu twarzy. Już po pierwszym użyciu, zaraz po zdjęciu maseczki, zauważyłam wyraźne wygładzenie i rozświetlenie cery, a także delikatny lifting. Twarz była ukojona i miękka, jej koloryt ujednolicony i pełen blasku. Zdecydowanie zakwalifikowałabym ją jako maska bankietowa, po którą chętnie sięgnę przed większymi wyjściami!

Mam poczucie, że ekspertka Topestetic doskonale odczytała potrzeby mojej skóry i dobrała takie kosmetyki, które w widoczny sposób poprawiły jej stan. Bardzo polecam taką poradę także wtedy, gdy wydaje wam się, że macie niezłą rutynę pielęgnacyjną. Kosmetolog wcale nie wywróci jej do góry nogami, ale zasugeruje dobre dla was składniki i formuły, które wprowadzą ją na kolejny poziom.

Katarzyna Dobrzyńska - redaktorka Wizaż.pl

Lotion korygujący wygląd skóry Jan Marini Bioclear Face Lotion

Cena: 340 zł

Co obiecuje producent?

  • poprawę kondycji skóry,
  • odzyskanie blasku przez skórę,
  • wyrównanie kolorytu cery,
  • wyciszenie i zminimalizowanie niedoskonałości.

Dlaczego testowałam?

Mam cerę trądzikową, a w dodatku zmagam się z licznymi przebarwieniami potrądzikowymi na policzkach. Potrzebowałam produktu, który poradzi sobie z nimi, a jednocześnie będzie zapobiegał powstawaniu nowych wyprysków. Szukałam czegoś o lekkiej formule, żeby nie obciążać swojej cery, ale też zależało mi na czymś mało agresywnym. Lotion został mi dobrany przez panią Natalię, czyli kosmetolożkę z Topestetic, po szczegółowej rozmowie o mojej cerze i rutynie pielęgnacyjnej, więc testowałam go z wielką ciekawością i nadzieją.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Połączenie trzech kwasów wydało mi się bardzo interesujące, szczególnie że usłyszałam o bezpieczeństwie i łagodności tego produktu. Moja trądzikowa cera kocha kwas glikolowy, więc kiedy tylko zobaczyłam, że występuje w produkcie w wyższym stężeniu, wiedziałam, że produkt dobrze się sprawdzi.

Jak oceniam?

Lotion faktycznie szybko zaczął działać, a pierwsze efekty widziałam po około tygodniu. Nie stosowałam go codziennie, bo niskie temperatury za oknem działają bardzo wysuszająco na moją skórę, dlatego wolałam skupić się na jej nawilżaniu i otulaniu. Lotion sprawił, że moja cera faktycznie nabrała równego kolorytu, a przebarwienia potrądzikowe widocznie się zmniejszyły. W dodatku ma mojej skórze nie pojawiały się nowe, duże niedoskonałości, a te mniejsze znikały następnego dnia. Produkt mnie nie podrażnił, czego najbardziej się obawiałam, a raczej cudownie zadbał o problematyczną skórę.

Nawilżający krem do twarzy Jan Marini, Transformation Face Cream

Cena: 460 zł

Co obiecuje producent?

  • nawilżenie i naprawa skóry,
  • pomoc w redukcji widocznych oznak starzenia.

Dlaczego testowałam?

Zimą moja cera staje się jeszcze bardziej kapryśna niż podczas innych pór roku. Mam skórę trądzikową, skłonność do pojawiania się przebarwień, a dodatkowo zimą przez niskie temperatury i wysuszające ogrzewanie, cera staje się jednocześnie bardzo wrażliwa. Często mam uczucie przesuszenia, podrażnienia, natomiast skóra jest zaczerwieniona. Kiedy usłyszałam od pani kosmetolog Natalii, że krem będzie dogłębnie nawilżał, działał naprawczo i otulająco, wiedziałam, że to kosmetyk idealny dla mnie na zimę.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Krem w składzie ma takie składniki jak TGF beta 1 i tymozyna beta 4, które działają naprawczo - stymulują skórę do działania, mają właściwości przeciwzapalne, a także poprawiają jędrność skóry. W kremie znalazł się też kwas hialuronowy, który jest lekki, jednocześnie dogłębnie nawilża i rozświetla naskórek.

Jak oceniam?

Ten krem jest moim nowym ulubieńcem! Po pierwsze działa nawilżająco - od pierwszego użycia poczułam, że cudownie otulił moją skórę, zregenerował i dał jej ukojenie. Zazwyczaj sięgałam po niego wieczorem, dzięki czemu rano moja skóra była wyjątkowo miękka i wyglądała na wypoczętą. Regularne stosowanie kremu pomogło mi utrzymać prawidłową kondycję cery, ale też zadbać o ochronę jej bariery hydrolipidowej (która teraz jest wystawiona na dużą próbę!). Warto też wspomnieć, że krem był doskonałym uzupełnieniem mojej kuracji retinolem.

Content Studio

Maska na twarz nawilżająco-liftingująca Bioxidea, Miracle 24 Face Mask

Cena: 59 zł

Co obiecuje producent?

  • nawilżenie skóry,
  • rozświetlenie i ukojenie,
  • wygładzenie cery,
  • zmniejszenie przebarwień skórnych,
  • regenerację naskórka,
  • poprawę elastyczności skóry.

Dlaczego testowałam?

Maseczki do twarzy to moja codzienność, więc tym samym stały element pielęgnacji. Sięgam po nie niemal codziennie, więc testów masek w płachcie mam za sobą całkiem sporo. Ta maseczka skusiła mnie swoim bogatym składem i ciekawą formą.

Jaki składnik zwrócił moją uwagę?

Esencja jest tak bogata w składniki, ze nawet nie wiem, który zaintrygował mnie najbardziej. Obecność ceramidów i peptydów od razu mnie przekonała, bo doskonale sprawdzają się w mojej pielęgnacji. Kolagen i kwas hialuronowy to kolejne składniki, które zawsze do mnie przemawiają i skłaniają do testów. Aloes i rumianek były wisienką na torcie. W dodatku maska jest wykonana z bio celulozy.

Jak oceniam?

Wiem, że to najlepsza maseczka jaką kiedykolwiek miałam. Po pierwsze, skóra po niej jest idealnie nawilżona, miękka, ukojona i zregenerowana. Naprawdę po tę maseczkę sięgałam w każdym "kryzysowym momencie", przez jaki przechodziła moja skóra i maska nigdy mnie nie zawiodła. Każde kolejne jej użycie przynosiło jeszcze lepsze efekty. W dodatku maska ma tak wygodną płachtę! Da się ją dobrze dopasować do twarzy, trzyma się skóry i „oddaje” jej całą esencję. Zdecydowanie uzupełnię sobie zapasy tej maski po zakończeniu testów.

Wszystkie te produkty wpadły w moje ręce dzięki pani Natalii, kosmetolog z Topestetic, która cierpliwie wysłuchała mojego opisu cery oraz stosowanych dotąd rytuałów pielęgnacyjnych. Na tej podstawie dobrała produkty dla mnie. Skupiła się na „bolączkach”, których chciałabym się pozbyć, ale zadbała też, by produkty nie zaszkodziły mojej skórze. Nie pierwszy raz byłam klientką drogerii Topestetic i za każdym razem jestem zaskoczona profesjonalizmem ekspertów. Dzięki nim nigdy nie zmarnowałam swoich pieniędzy na produkty, które się nie sprawdziły, wręcz przeciwnie - zawsze wracam z nowymi ulubieńcami.

Reklama

Materiał powstał z udziałem marki Topestetic.

Reklama
Reklama
Reklama