Miałam możliwość przetestowania czterech produktów Routines i napiszę wprost: jako fanka „skinimalizmu” pokochałam je całym sercem. Są w zupełności wystarczające, żeby stworzyć prostą, codzienną rutynę. W moje ręce trafił żel myjący, mgiełka tonizująca, krem nawilżający i krem ochronny z filtrem SPF 50. Każdy z kosmetyków ma starannie dopracowany skład, który zapewnia im nie tylko skuteczność, ale też łagodność działania – a tą bardzo doceniam ze względu na skłonność mojej cery do podrażnień.

Moja cera i nawyki pielęgnacyjne

Choć mam prawie 40 lat, to moja cera jest dość problematyczna. Jest to typowa cera tłusta, która szybko pokrywa się warstewką sebum, a na nosie widoczne są zaskórniki. Na dokładkę na policzkach nieraz pojawia się zaczerwienienie, muszę więc ostrożnie podchodzić do produktów, które potencjalnie mogą zadziałać drażniąco.

Tak jak napisałam: w pielęgnacji jestem zwolenniczką minimalizmu. Lubię mieć kilka sprawdzonych kosmetyków, które dostarczą skórze tego, czego potrzebuje, ale mnie przy tym nie podrażnią, ani nie zapchają. Zawsze sięgam po żel myjący, po nim przemywam twarz tonikiem, a potem wklepuję ulubiony krem. Raz w tygodniu stosuję peeling. Jak widać, stawiam na nieskomplikowaną pielęgnację, która jest skuteczna, ale nie zajmuje dużo czasu.

Kosmetyki nowej marki Routines: pierwsze wrażenie

Kosmetyki Routines pokochałam od pierwszego wejrzenia – i to dosłownie! Zachwyciły mnie opakowania, które są miłą odmianą w natłoku produktów w jaskrawych barwach, na których tle giną wszelkie istotne informacje. Tu otrzymujesz proste, białe pudełeczka, a na nich widoczna jest estetyczna szata graficzna, która – dosłownie! – czarno na białym wyjaśnia, co powinno się wiedzieć.

Są to nie tylko standardowe kwestie, jak skład czy sposób użycia. Na pierwszy plan wysuwają się nazwy najważniejszych składników z podanym stężeniem. Poniżej pojawia się łatwa w rozszyfrowaniu grafika, która mówi, czy kosmetyk przeznaczony jest na dzień i/lub noc. Początkowo zastanowić może widoczna cyferka, jednak wystarczy spojrzeć na bok opakowania, gdzie krok po kroku opisane są etapy pielęgnacji, żeby zrozumieć, na co wskazuje to oznaczenie. Na tym nie koniec dobrego, bo otrzymujesz też przydatną wskazówkę co do stosowania (pro-tip) oraz informacje o zapachu, typie skóry, konsystencji, a nawet pH kosmetyku.

archiwum prywatne

Żel myjący dokładnie oczyszczający skórę

Biorąc pod uwagę rodzaj cery, ogromną wagę przykładam do dokładnego oczyszczania. Dlatego chętnie sprawdziłam, jak z tym zadaniem poradzi sobie żel myjący Routines. Moją uwagę zwrócił skład, który – jak na tego typu produkt – jest bardzo urozmaicony. Oprócz roślinnych substancji, które usuwają ze skóry wszelkie zanieczyszczenia, obecne są też składniki nawilżające, łagodzące, ochronne i wzmacniające płaszcz hydrolipidowy. Należy do nich m.in. 5% kompleks 8 minerałów, sole PCA, kwas mlekowy, betaina. Nie zabrakło też inuliny, która jest prebiotykiem i dba o mikrobiom skóry.

Żel ma odpowiednią konsystencję: nie za rzadką, ani nie za gęstą, za to przyjemnie aksamitną. Zapach jest bardzo subtelny, niemal niewyczuwalny. Wystarczy nałożyć naprawdę niewielką ilość preparatu na twarz zwilżoną wodą, masować do uzyskania piany, a następnie spłukać. W razie potrzeby czynność można powtórzyć, jednak mi w zupełności wystarczy, że żelu użyję raz. Efekty? Skóra jest dokładnie oczyszczona, miękka w dotyku, bez jakichkolwiek podrażnień. Nie ma też nieprzyjemnego uczucia ściągnięcia.

archiwum prywatne

Lekka mgiełka tonizująca i odświeżająca

Na kolejny etap pielęgnacji marka Routines oferuje mgiełkę tonizującą. Lubię toniki w takiej formie, ponieważ nie wymagają użycia wacika – wystarczy z odpowiedniej odległości spryskać skórę i gotowe. Kosmetyk przyda się nie tylko w porannej i wieczornej rutynie pielęgnacyjnej. To również prosty sposób na odświeżenie twarzy w ciągu dnia (a latem też na przyjemne orzeźwienie!).

Ten produkt to jednak coś więcej niż tylko zwykły tonik, bo jego skład chroni skórę przed odwodnieniem i działa łagodząco. Mgiełka zawiera kompleks biofermentów, które koją podrażnienia oraz witaminę B12 zmniejszającą uczucie suchości. Niacynamid reguluje wydzielanie sebum i działa antyoksydacyjnie, a sole PCA, wchodzące w skład tzw. czynnika NMF, zapewniają długotrwałe nawilżenie.

Bardzo polubiłam się z tą mgiełką, bo jej stosowanie jest proste, szybkie i przyjemne, a to w kosmetykach bardzo cenię. Po rozpyleniu na skórze wchłania się błyskawicznie, nie pozostawiając żadnego uczucia lepkości. Spodobał mi się też subtelny zapach. Mam wrażenie, że moja skóra niemal „wypija” mgiełkę, jest ukojona i nawilżona. W dodatku kosmetyk jest niesamowicie wydajny!

archiwum prywatne

Krem nawilżający na dzień i na noc

Jako trzeci produkt w kolejności nakładam krem nawilżający, który może być aplikowany zarówno na dzień, jak i na noc. Krem od Routines ma wielokierunkowe działanie, a zawdzięcza je kilku kluczowym składnikom. Niektóre z nich obecne są też w pozostałych kosmetykach z serii, takie jak niacynamid czy prebiotyk w postaci inuliny. Tu jednak do tego grona dołącza również skwalan, który chroni naskórek przed „ucieczką” wody i działa zmiękczająco. Moją uwagę zwróciła azeloglicyna, będąca połączeniem glicyny i kwasu azelainowego. Ten składnik normalizuje wydzielanie sebum, redukuje przebarwienia i poprawia elastyczność skóry.

Przyznam, że zawsze z pewną obawą podchodzę do testowania kremów innych niż te, które mam już sprawdzone. Moją cerę łatwo obciążyć. Nie lubię też, kiedy na skórze po wklepaniu kremu pozostaje błyszcząca, tłusta warstewka. Pod tym względem krem od Routines mnie pozytywnie zaskoczył. Mimo dość treściwej konsystencji wchłania się naprawdę szybko. Nie zauważyłam też, żeby mnie zapchał, a wręcz przeciwnie – mam wrażenie, że pojawia się mniej niedoskonałości. Skóra odzyskała zdrowy koloryt, jest nawilżona, a w dotyku przyjemnie miękka. Jestem absolutną fanką buteleczek z pompką, która ułatwia dozowanie i chroni przed przedostaniem się bakterii do środka. Duży plus za takie rozwiązanie!

archiwum prywatne

Krem ochronny z wysokim filtrem SPF 50

Krem nawilżający wklepuję wieczorem, rano natomiast sięgam po krem z SPF 50. Kosmetyk ochronny z wysokim filtrem to dla mnie absolutny must have! Krem od Routines łączy w sobie działanie ochronne z pielęgnacyjnym, bo zawiera też sole PCA, nawilżającą trehalozę, łagodzący pantenol oraz ekstrakt z kwiatu Buddleja officinalis. To właśnie ten ostatni składnik dodatkowo chroni skórę przed światłem niebieskim (HEV), które jest emitowane np. przez smartfony i przyspiesza procesy fotostarzenia.

Jak przystało na krem wysokim filtrem, ma dość gęstą i treściwą formułę. Trzeba dać mu kilka minut na wchłonięcie, ale po tym czasie znika jakiekolwiek wrażenie lepkości. Co dla mnie bardzo ważne – nie bieli, nie zapycha i nie roluje się pod makijażem. Oczywiście w ciągu dnia pamiętam o reaplikacji kremu. Ten produkt również otrzymuje ode mnie brawa za opakowanie z pompką.

archiwum prywatne

Podsumowanie pielęgnacji z kosmetykami Routines

Jeśli napiszę, że kosmetyki Routines mnie zachwyciły, wcale nie będzie to przesadą. Odpowiadają mi pod dosłownie każdym względem. Minimalistyczne i czytelne opakowania już na wstępie skradły moje serce, a dalej było jeszcze lepiej. Cera w żaden sposób się nie zbuntowała, co już nieraz miało miejsce, kiedy postanowiłam wprowadzić nowy kosmetyk. Nie zaobserwowałam żadnych oznak obciążenia czy podrażnienia. Wyraźnie za to poprawiła się kondycja skóry - jest mięciutka w dotyku i nawilżona. Wygląda po prostu zdrowo i promiennie. Mogę z pełnym przekonaniem napisać, że te cztery produkty na stałe zagoszczą w mojej codziennej rutynie pielęgnacyjnej.

archiwum prywatne

Materiał promocyjny marki Routines by Alkmie.

Nasze akcje

Polecane