Ta mgiełka z SPF ratuje makijaż przed upałem. Porzuciłam dla niej swój hit

Jeśli jesteś osobą, która chciałaby chronić skórę przed słońcem, ale niekoniecznie wyglądać jak duch w upalne popołudnie - ta mgiełka to rozwiązanie twoich urodowych problemów. I nie, nie tylko do selfie z palmą w tle. To produkt stworzony z myślą o bieganiu po mieście, kiedy makijaż musi wytrzymać cały dzień.

Jak działa mgiełka na makijaż SPF50 Paese?

Mgiełka SPF50 od Paese to filtr przeciwsłoneczny w najwygodniejszej możliwej wersji. Wystarczy kilka psiknięć i bum - gotowe. Bez wcierania, bez czekania, aż się wchłonie. Można ją śmiało stosować na makijaż, co czyni ją must-have’em nie tylko na wakacje, ale też do torebki każdej miejskiej dziewczyny (i chłopaka!). To rozwiązanie dla wszystkich, którzy nie chcą przyspieszać powstawanie zmarszczek, ale nie mają ochoty na tłuste kremy i kombinowanie z makijażem. Wersja 75 ml bez problemu mieści się w torebce, więc bez problemu zabierzesz ją do pracy, na uczelnię, czy na słoneczny piknik w parku.

Skład i właściwości pielęgnacyjne mgiełki ochronnej SPF50 od Paese

Mgiełka z filtrem od Paese działa dzięki zaawansowanej kompozycji filtrów chemicznych, które razem tworzą barierę ochronną przed pełnym spektrum promieniowania UVA i UVB. To znaczy: chronisz nie tylko przed poparzeniem słonecznym, ale też przed fotostarzeniem. A wiadomo - zmarszczki mimiczne to jedno, ale te od słońca? Dziękujemy, nie dzisiaj.

To, co zasługuje na osobny rozdział, to skład pielęgnujący. Obecność oleju z awokado i masła kakaowego nawilża skórę, tworząc na jej powierzchni warstwę okluzyjną, która zabezpiecza przed utratą wilgoci i działaniem czynników zewnętrznych. Witamina E, znana ze swoich właściwości antyoksydacyjnych, wspomaga walkę z wolnymi rodnikami, opóźniając procesy starzenia się skóry. Mgiełka jest wodoodporna, testowana dermatologicznie i odpowiednia dla każdego typu skóry, w tym wrażliwej. Formuła jest lekka jak piórko - nie zatyka porów, nie błyszczy się jak kula dyskotekowa i nie powoduje rolowania podkładu. Czego chcieć więcej?