W moje ręce trafiły dwa bestsellery marki Samarité. Kultowe produkty zamknięte w niebieskim i czerwonym słoiczku z pewnością kojarzy większość z nas. Divine Cream to multikosmetyk krem na dzień, na noc i pod oczy, który nawilża i liftinguje skórę. Supreme Balm to balsam regenerujący o 33 zastosowaniach, który może być aplikowany zarówno na ciało, jak i na twarz.

Samarité Divine Cream

Co obiecuje producent?

  • dogłębne i długotrwałe nawilżenie,
  • redukcję zmarszczek,
  • lifting,
  • wyrównanie kolorytu, nadanie zdrowego wyglądu,
  • wzmocnienie naczynek,
  • łagodzenie podrażnień i zaczerwienień,
  • zmniejszenie opuchnięć i cieni pod oczami,
  • normalizowanie wydzielania sebum.

Co zwróciło moją uwagę?

Przede wszystkim do testowania skłoniła mnie popularność kremu oraz pozytywne opinie wielu internautek. W naszym katalogu KWC ma mnóstwo pochlebnych recenzji, a o jego działaniu słyszałam mnóstwo dobrego. Dodatkowo obietnice producenta brzmią niezwykle kusząco - dogłębne nawilżenie oraz wygładzenie zmarszczek i łagodzenie skóry to efekty, których poszukuje w wybieranych przeze mnie kosmetykach. W bogatym składzie znalazłam również bardzo ciekawe składniki - niacynamid, kwas mlekowy, ekstrakt z dzikiej róży, wyciąg z szałwii i ekstrakt z wanilii.

Dlaczego testowałam?

Moja skóra jest dość kapryśna. Mam cerę mieszaną i w zależności od pory roku zdarzają się okresy, w których staje się bardziej przesuszona lub bardziej przetłuszczająca. Często trudno jest mi dobrać odpowiedni kosmetyk. Z tego powodu skusiła mnie uniwersalność Divine Cream - może on być stosowany zarówno do skóry przetłuszczającej się, jak i przesuszonej. Dodatkowo regularnie stosuję pielęgnację przeciwstarzeniową, która pomaga mi zapobiegać powstawaniu zmarszczek, a właśnie takie działanie odnalazłam w kremie Samarité. Muszę też przyznać, że do testu skłoniła mnie popularność tego kosmetyku. Według danych producenta w Polsce sprzedaje się co 7 minut*, a to naprawdę doskonały wynik. Kusi, aby wypróbować go również na sobie i sprawdzić, jak faktycznie działa :)

* Dane na podstawie analizy sprzedaży za ostatnie 2 lata (1.06.2022-1.06.2024).

Jak oceniam?

Zacznijmy od samego początku, czyli opakowania. Jest niezwykle charakterystyczne - piękny, granatowy odcień słoiczka to znak rozpoznawczy Divine Cream. Pięknie wygląda na toaletce, a po otwarciu zachwyca jeszcze bardziej. Pierwsze wrażenie to cudny zapach i konsystencja produktu, które w moim odczuciu są bardzo na plus. Delikatne, cynamonowo-korzenne akordy od razu przypadły mi do gustu. Jeśli nie jesteś fanką mocno pachnących produktów na skórze, nie musisz się obawiać - po nałożeniu na buzię jest niewyczuwalny i nienachalny. Po prostu niesamowicie umila aplikację. Konsystencja produktu i jego odcień od razu przywodzą na myśl budyń waniliowy.

Samarité Divine Cream

Nakładanie formuły jest niezwykle przyjemne. Gładko sunie po twarzy, rozprowadzając się szybko równą warstwą. Kolejna kwestia, której nie mogę ominąć, to wydajność. Wystarczy niewielka porcja do pokrycia całej buzi. Byłam zszokowana, jak tak lekka konsystencja potrafi być jednocześnie tak bardzo bogata! Ilość potrzebna do aplikacji oczywiście zależy od kondycji twojej skóry. Z początku może wymagać nieco więcej - zwłaszcza, jeśli zaczynasz od mocno przesuszonej skóry, ale z czasem wystarczy ilość wielkości ziarnka grochu. Wiem to po sobie!

Moje pierwsze wrażenia po aplikacji - skóra jest przyjemnie otulona kremem, który wchłania się dość szybko i po chwili jest kompletnie niewyczuwalny na twarzy. W niewielkiej ilości świetnie sprawdza się pod makijaż, nie wpływając na trwałość kolorowych kosmetyków, ani nie powodując rolowania się podkładu. Skóra jest zdrowo rozświetlona i ukojona. Od razu zniwelowane zostaje uczucie niemiłego ściągnięcia cery, które może towarzyszyć po dokładnym oczyszczaniu buzi. W moje dni z użyciem peelingu jest nieoceniony.

Samarite Divine Cream
archiwum prywatne

Natomiast jeśli chodzi o efekty w dłuższej perspektywie, to zauważyłam, że moja buzia faktycznie prezentuje się lepiej. Mam skłonność do podrażnień i zaczerwienień, które krem Samarité zdecydowanie wyciszył. Drobne linie delikatnie się spłyciły. Skóra wygląda o wiele młodziej i bardziej promiennie.

Mój trik

Od czasu do czasu stosuję krem Samarité jak sleeping mask, nakładając nieco grubszą warstwę produktu na twarz. W ten sposób zapewniam skórze maksymalne odżywienie i nawilżenie, a dzięki lekkiej konsystencji Divine Cream nie obawiam się efektu obciążenia czy zapchania cery.

Samarité Supreme Balm

Co obiecuje producent?

  • długotrwałą regenerację i nawilżenie,
  • jedwabiste wygładzenie i uelastycznienie,
  • ukojenie skóry,
  • przywrócenie uczucia komfortu,
  • redukcję przebarwień, zaczerwienień oraz zrogowaceń,
  • zdrową, świetlistą skórę nawet w trudnych warunkach atmosferycznych.

Co zwróciło moją uwagę?

Samarité Supreme Balm, to produkt multizadaniowy i bardziej specjalistyczny. Zdaniem producenta ma aż 33 zastosowania! Można go aplikować zarówno na ciało, jak i na twarz. Właśnie taka multifunkcyjność sprawiła, że od razu zechciałam go przetestować i sprawdzić na różnych partiach ciała. Dodatkowo ten krem jest przeznaczony dla całej rodziny, w tym dzieci od 3. roku życia, kobiet w ciąży i karmiących. Na stronie producenta wyczytałam, że może zastąpić nam nawet masełko do demakijażu! Krem polecany jest przez Samarité również w przypadku bardzo wymagającej skóry ze stanami chorobowymi, jak rybia łuska czy skóra atopowa.

Dlaczego testowałam?

Zanim zdecydowałam się przetestować Supreme Balm, postanowiłam poczytać więcej o jego zastosowaniach i znalazłam kilka aspektów, które od razu mnie zaintrygowały. Może zastąpić nam balsam do ciała, balsam do ust, regenerujący krem do zrogowaciałej skóry, masełko do demakijażu, łagodzący krem po goleniu, krem pielęgnacyjny do tatuaży, krem na podrażnioną skórę wokół nosa i ust oraz krem na rozstępy. A to tylko niektóre z możliwości, które oferuje balsam.

Muszę przyznać, że jego wszechstronność zrobiła na mnie ogromne wrażenie i chciałam go wypróbować w różnych proponowanych przez Samarité zastosowaniach.

Jak oceniam?

Podobnie, jak Divine Cream, Supreme Balm jest zamknięty w niezwykle estetycznym opakowaniu, tym razem w wersji czerwonej i z większą pojemnością, co jest ogromnym plusem. Biorąc pod uwagę jego zastosowanie, z pewnością przyda się jego większa ilość. Ma także podobny zapach, chociaż nieco mniej intensywny. Jeśli chodzi o konsystencję, kojarzy mi się ze skoncentrowanymi maściami leczniczymi. Ma białawy kolor, a pod palcami "rozpuszcza" się jak masełko. Przy aplikacji skóra go wręcz wypija! Możemy go stosować na całej buzi jak zwykły krem, ale z racji na jego specyfikę, lepiej to robić wieczorem - na skórze pozostawia ochronny film, który nie jest mocno wyczuwalny czy obciążający, ale zdecydowanie daje wrażenie otulenia.

Samarité Supreme Balm

Pierwsze zastosowanie, które przetestowałam, to rola balsamu do ust. Wargi bardzo często mi pierzchną i chociaż trend na stosowanie błyszczyków i lśniącego wykończenia pomógł mi w lepszym wyglądzie ust, to wciąż borykam się z widocznymi skórkami. Chociaż aktualnie powinnam powiedzieć, że "borykałam się", bo balsam pomógł mi pozbyć się tego problemu. Odkąd go używam, bardzo łatwo mi osiągnąć efekt "soczystych" ust, nawet nakładając na nie zwykły, lekko barwiący na różowo balsam.

Jeśli masz problem ze zrogowaciałą skórą na łokciach i kolanach - polecam! Mam niedoczynność tarczycy, więc to jedna z moich zmór, która uwielbia powracać do mnie od czasu do czasu przy wahaniach hormonalnych. Teraz jestem w trakcie ustalania nowej dawki leków po schudnięciu i problem znów się pojawił. To był idealny pretekst, aby zobaczyć, jak z tym zadaniem poradzi sobie Supreme Balm. I spisał się na medal! Smarowałam nim łokcie codziennie wieczorem i z dnia na dzień zauważałam, jak skóra staje się bardziej miękka, a jej koloryt się poprawił.

Samarite
archiwum prywatne

W roli produktu do demakijażu sprawdził się równie dobrze, zastępując mi masełko. Nie szczypie w oczy i wystarczy zaledwie odrobina, aby rozpuścić tusz do rzęs. Jego zmycie również nie jest wyzwaniem, jak w przypadku niektórych produktów konkurencyjnych marek. Stosuję zawsze dwuetapowe oczyszczanie, więc bez problemu mogłam się go "pozbyć" ze skóry razem z resztkami makijażu.

Podsumowując, balsam spisze się w przypadku bardzo przesuszonej skóry, która wymaga silnie nawilżającej i natłuszczającej pielęgnacji. Jest multikosmetykiem, który możemy zastosować na naprawdę wiele sposobów. W trakcie testu sięgałam po niego bardzo często, a mimo to ze słoiczka wcale nie ubyło dużej ilości produktu.

Mój trik

Jeśli masz problem z odstającymi skórkami wokół nosa, które uwidacznia podkład, spróbuj w te miejsca zaaplikować balsam. Zrób to troszkę grubszą warstwą na wieczór - rano zastosuj klasyczne oczyszczanie buzi i pielęgnację. Po pierwszej aplikacji zauważysz znaczną różnicę!

To było moje pierwsze zetknięcie z produktami od Samarité i muszę przyznać, że teraz rozumiem ich popularność. Gdybym miała je oceniać w kategoriach KWC, zdecydowanie przyznałabym im 5/5 gwiazdek. Ich wydajność oraz skuteczność robi wrażenie! A dodatkowo mają przepiękny zapach, który wręcz idealnie wpisuje się w jesienny klimat. Z pewnością dołączę oba te produkty do mojej codziennej pielęgnacji.

Materiał promocyjny marki Samarité.

Nasze akcje

Polecane