6 powodów, dla których fajnie być singielką
Wkurzają cię koleżanki, które wrzucają na Instagram zdjęcia swoich pierścionków zaręczynowych? Masz dosyć tego, że na każdych chrzcinach czy ślubach ciotki pytają cię, kiedy przedstawisz im narzeczonego? Wiesz, że bez faceta świetnie sobie radzisz? I dobrze! Bycie singielką jest przecież o niebo lepsze niż trwanie w byle jakim związku.

- Anna Konieczyńska
Jeśli nie wyobrażasz sobie, że mogłabyś zrezygnować z wolności, cenisz sobie swoje małe i duże rytuały, a czas, który spędzasz z przyjaciółkami, ma dla ciebie większą wagę niż randka z Tindera, to znaczy, że jesteś singielką, która cieszy się swoją swobodą. Nie wyklucza jednak, że za chwilę jej życie przewróci się do góry nogami, bo pozna tego jedynego. Dlaczego więc fajnie jednak być singielką?

To, że teraz jesteś sama oznacza tylko i wyłącznie to, że jeszcze nie poznałaś tego jedynego, a nie chcesz tracić czasu na letnie związkiPrzecież odrzuciłaś już co najmniej jedne oświadczyny! A nawet jeśli twoje życie nie wygląda tak jak na filmie, jesteś samoświadoma. Zwłaszcza, że obserwując koleżanki, które poszły na kompromis, wiążąc się czesto z nieodpowiedzialnymi bawidamkami albo swoimi najlepszymi kumplami tylko po to, żeby narzekać na brak chemii, uświadamiasz sobie, że nie chciałabyś być na ich miejscu. Na szczęście żyjemy w wieku XXI, a nie XIX, więc małżeństwa aranżowane, z rozsądku i dlatego, że tak wypada, są już pieśnią przeszłości. Teraz liczy się prawdziwa miłość. A im lepiej poznasz siebie (a pomaga w tym bycie samej), tym skuteczniej wybierzesz partnera na całe życie.Masz mnóstwo czasu dla swoich przyjaciółek, które kochają cię za to, że potrafisz rzucić wszystko, żeby je wesprzeć, kiedy tego potrzebująPostulat girl power trzeba przecież wprowadzić w życie! Zaborczy faceci twoich przyjaciółek obrażają się, gdy zamiast leżeć z nimi przed telewizorem, wyskakują z dziewczynami na drinka. Ty nie masz tego problemu. Twoje życie przypomina „Seks w wielkim mieście”, nawet jeśli nie masz tylu szpilek Manolo, co Carrie. Kobiece przyjaźnie, bogatsze, dojrzalsze i głębsze niż związki ze smarkaczami, którzy chcą się nazywać mężczyznami, uczą cię szacunku do drugiego człowieka, pokazują ci, jak bardzo potrafisz się poświęcić, a przede wszystkim są superfrajdą. Bo z którym kolesiem pogadasz o tym, że będzie nowy sezon „Kochanych kłopotów”, Małgorzata Rozenek-Majdan nie ma (albo ma) racji w konflikcie z Renulką, a w przyszłym miesiącu już naprawdę musisz schudnąć.Zamiast prać mu skarpetki, chodzisz na jogę, na francuski i do operyDziewczyny w związku najbardziej zazdroszczą ci tego, że jesteś panią swojego czasu. I możesz wykorzystywać, jak ci się podoba. Gdy tańczysz w klubie do czwartej nad ranem, nikt nie wysyła ci wściekłych smsów z pytaniem, czy aby nie kręcą się wokół ciebie przystojni bruneci. Gdy w poplamionej czekoladą piżamie po raz dziesiąty oglądasz „Bridget Jones”, żaden malkontent nie skomentuje, że coś się tej Bridget (w domyśle także tobie) przytyło.

Możesz codziennie umówić się na randkę z kimś innymPo co się ograniczać? Tinder, Sympatia.pl, znajomi znajomych. Twoje możliwości poznawania mężczyzn są nieograniczone. Wystarczy, że wejdziesz do klubu, a przystojni architekci, lekarze i prawnicy już rzucają się, żeby kupić ci drinka. I wiesz, co jeszcze jest ekscytujące? Zamiast kojarzyć łóżko z donośnym męskim chrapaniem, widzisz je tylko jako miejsce realizacji najdzikszych seksualnych fantazji.Nie musisz się niczym dzielićAni twoim ulubionym ciastem czekoladowym, ani łazienką o poranku, ani, co najważniejsze, pieniędzmi. Dostałaś wypłatę? Bez wyrzutów sumienia możesz kupić tę sukienkę z Zary, o której marzyłaś od tygodni. Przecież nikt nie sprawdzi twojego stanu konta. Nie mówiąc już o dzieleniu szafy. Przecież na samą myśl, że twoje ustawione w równym rządku szpilki zostałyby zepchnięte w kąt przez trapery rozmiar 45, chce ci się płakać.Bo ludzie lubią cię za to, jaka jesteś, a nie za to kim jesteśMyślisz, że te wszystkie pary, które spijają sobie z dzióbków, zachowując się jak bliźnięta, naprawdę łączy komunia dusz? A może to tylko przyzwyczajenie? I paniczny lęk przed tym, żeby nikt nie spojrzał na każdą z tych osób pojedynczo. Ciebie wszyscy lubią dokładnie za to, jaka jesteś. Za to, że potrafisz rozkręcić każdą imprezę, twoje brownie jest najpyszniejsze na świecie, a w twojej szafie wisi kilkanaście małych czarnych, które chętnie pożyczasz. Dodatkowy bonus: niczyje błędy nie rzutują na ciebie, bo jesteś odpowiedzialna tylko za jedną osobę – samą siebie. FOTO: iStock