Całe życie poświęcam mężowi. Zamiast być wdzięczny, wysyła mnie do psychologa
Moje całe życie to mój mąż. Kocham go i nic więcej w życiu się dla mnie liczy. Czy to źle, że pragnę go mieć tylko dla siebie?

- Redakcja Wizaz.pl
Z Olą znałyśmy się od dziecka. Mieszkałyśmy niedaleko siebie, a nasze mamy spotykały się na kawie, by poplotkować o sąsiadkach. Chodziłyśmy razem do podstawówki, czasami wpadałyśmy na siebie na którejś z imprez organizowanych przez znajomych. Ot, koleżanka z lat szkolnych.
Po liceum wyjechałam na studia, a Ola została w naszym mieście. Wtedy straciłyśmy ze sobą kontakt. Dlatego zaskoczyło mnie, kiedy kilka dni temu dostałam od niej wiadomość na messengerze. „Co powiesz na kawę w „Mgiełce”? Dawno nie rozmawiałyśmy”. Początkowo myślałam, że pomyliła osoby. Nigdy nie byłyśmy na tyle blisko, żebym za nią tęskniła.
– Może szuka dawnych znajomych? – podsunął mój mąż
Siedzieliśmy w dużym pokoju i oglądaliśmy jakiś kryminalny film. To znaczy mój mąż oglądał, a ja mu towarzyszyłam.
– Po co? – zdziwiłam się.
Nie czułam potrzeby odnawiania szkolnych znajomości.
– Sentyment – Darek pstryknął pilotem i zmienił kanał na czas reklam.
– Sentyment? – mruknęłam. – Nie byłyśmy nigdy psiapsiółkami.
– To idź i sprawdź, o co chodzi – uśmiechnął się.
Akurat. Ja pójdę, a on znowu będzie grał w te swoje durne gry na konsoli. Mój mąż był niczym małe dziecko. Do szczęścia wystarczała mu ulubiona gra, piwo, upieczone przeze mnie ciasto. No, może nie do końca dziecko. Dzieci nie piją piwa. Nie miałam nic przeciwko małej odskoczni od życia, dla relaksu, ale Darek przesadzał. Wracał z pracy, zjadał obiad i albo włączał telewizor, albo którąś z gier. A ja? Ja przestawałam się liczyć. Jakbym magicznie znikała. Drażniło mnie to. Dbałam o dom, sprzątałam, gotowałam, prałam, prasowałam, zrezygnowałam zupełnie z życia towarzyskiego, byle tylko Darek miał wszystko podane na czas, a on… On po prostu sobie grał! Zupełnie mnie nie zauważając. Co gorsza, kilka razy zwrócił mi uwagę, że zbyt skupiam się na nim. Bezczelny! I że powinnam mieć jakieś swoje życie.
Musze go pilnować!
Moim życiem był mój mąż i nie miałam zamiaru tego zmieniać. Dla niego zrezygnowałam nawet z pracy. Darek zarabiał wystarczająco dużo, by utrzymać nas oboje. Dzieci nie mieliśmy i nie planowaliśmy. Ja nie planowałam. Nie chciałam, aby ktokolwiek czy cokolwiek zakłócało naszą sielankę. Moje nieliczne koleżanki pracowały, rodziły dzieci, a potem zostawały same, bo mężowie od nich odchodzili, kiedy zmieniały się w gospodynie domowe, paradujące po domu w wytartym dresie. Starałam się, aby u nas do tego nie doszło. Liczył się tylko Darek. Dla niego starałam się zawsze dobrze wyglądać. To dla niego nosiłam mini, znienawidzone szpilki. Dla niego się malowałam, chociaż nie znosiłam tego. Wiedziałam jednak, że to się facetom podoba.
A on teraz mi mówi, że mam iść i spotkać się z dawno niewidzianą koleżanką! Wolałabym ten czas spędzić z nim. Choćby siedząc obok i patrząc na niego.
Zerknęłam na niego podejrzliwie.
– Dlaczego mam iść?
– A dlaczego masz wciąż siedzieć w domu? – odpowiedział pytaniem na pytanie. – Prawie nigdzie nie wychodzisz sama. Wszędzie zawsze chodzimy razem. Nawet na siłownię zapisałaś się tylko dlatego, że ja chciałem poćwiczyć. I siedziałaś tam znudzona jak mops, bo nie zauważyłem, żebyś rwała się do trenowania. Inne kobiety spotykają się ze znajomymi, a ty wciąż… – zawahał się. – Czasami mam wrażenie, kochanie, że pilnujesz mnie jak małego dziecka.
To mi się nie spodobało. Ja tyle dla niego poświęcam, a on mi wypomina moją troskę? Dbam o nasze małżeństwo, dmucham na zimne.
– Na tę siłownię przychodzą też kobiety – przypomniałam mu.
– Tak – potwierdził – te, które w sali obok ćwiczą jakiś fitness czy coś.
– I mówisz to tak spokojnie? – zdenerwowałam się.
Darek nie widział nic złego w tym, że na siłowni przebywały kobiety!
– A jak mam mówić? – zdziwił się, odkładając pilota. – To miejsce publiczne. Przychodzą, żeby poćwiczyć.
– Jasne, poćwiczyć… – mruknęłam. – Obowiązkowo w tych obcisłych legginsach i kusych bluzeczkach.
Już ja dobrze wiedziałam, co takie panienki wyprawiają, by złapać faceta. Paradują w obcisłych wdziankach, kuszą mężczyzn ciałem, a potem… Potem kończy się tak jak w przypadku moich nielicznych koleżanek. Stateczni mężowie ulegają chwilowej żądzy, zdradzają i odchodzą do tych kręcących zgrabnymi tyłkami, a ich biedne żony zostają same. Dlatego wolałam Darka pilnować.
– Poza tym mają zajęcia we wtorki – dodał.
– We wtorki? – Coś mi się przypomniało. – Przecież w zeszły wtorek wróciłeś później do domu. Dziwne…
Darek westchnął i wstał z kanapy.
– Oj, Basiu. Pogram trochę – oznajmił.
Spojrzałam na zegar. Było po dwudziestej drugiej.
– Już późno. Rano wstajesz do pracy.
– No to co?
– Powinieneś się położyć. A musisz jeszcze wziąć kąpiel. Przygotuję ją – ruszyłam w stronę łazienki.
Darek zatrzymał mnie.
– Baśka – popatrzył na mnie poważnie. – Potrafię sam wziąć kąpiel. Potrafię napuścić wody do wanny.
– Ale dzisiaj jest środa – odparłam. – Aromaterapia w solach. Zapomniałeś? Dla lepszego samopoczucia. Specjalnie dla ciebie zamówiłam w sklepie internetowym zestaw tych soli.
Pokręcił głową. Wydawał się zmęczony.
– Może sama ją weźmiesz? – zaproponował – A ja sobie pogram. I przyjdę umyć ci plecy – mrugnął łobuzersko.
Co on sobie wyobrażał? Przecież taka aromaterapia wymaga skupienia, medytacji, a nie rozpraszania. Próbowałam mu to wyjaśnić. Poza tym wiedziałam, co miał na myśli, wspominając o myciu pleców. Od dłuższego czasu namawiał mnie na dziecko. Nie docierało do niego, że niemowlę tylko by nam przeszkadzało. Nie mogłabym już poświęcać mężowi tyle czasu. A może o to mu chodziło? Może miał coś do ukrycia?
– Do wanny i to już – zaordynowałam, wychodząc z pokoju. – Szykuję kąpiel!
Ta dziewczyna wyraźnie się na mnie uwzięła!
Zachowywał się jak mały chłopiec, którego trzeba pilnować i prowadzić za rączkę. Nie przeszkadzało mi to zbytnio, czułam się potrzebna. Czasami tylko bałam się, że kiedyś przestanę być dla niego ważna. I poradzi sobie sam.
Potrzebuję pomocy?
Kiedy wreszcie udało mi się położyć męża spać, wymknęłam się z sypialni i włączyłam komputer. Chciałam poszukać przepisu na tort kawowy. Coś mnie podkusiło i zerknęłam na portal społecznościowy. Miałam kolejną wiadomość od Oli:
„Hej. I jak ze spotkaniem?”.
Zastanawiałam się, co jej odpisać. Po co chciała nawiązać ze mną kontakt?
W końcu wystukałam na klawiaturze:
„Nie mam czasu”.
Odpowiedź przyszła szybko:
„Przeglądałam ostatnio szkolne zdjęcia i przypomniałam sobie czasy, kiedy razem chodziłyśmy na siatkówkę. Wiesz, że otworzyli w naszym mieście nowy klub fitness? Może zadbałybyśmy o kondycję?”.
Oszalała?! Kiedy niby miałam iść na zajęcia? Na pewno odbywały się po południu. A wtedy Darek wracał z pracy. Musiałam się nim zająć!
„Naprawdę nie mam czasu” – odpisałam prędko. „I dlaczego zwracasz się z tym akurat do mnie? Nie byłyśmy nigdy bliskimi koleżankami”.
Tym razem odpowiedź przyszła później, kiedy już znalazłam przepis na tort.
„Pomyślałam sobie, że byłoby miło odnowić stare znajomości”.
Brzmiało to dla mnie podejrzanie. Ja nie zamierzałam tej znajomości odnawiać.
„Przykro mi, nie mam czasu”.
„Tak, Darek wspominał, że jesteś zagoniona”.
Kiedy to przeczytałam, zrobiło mi się słabo. Darek wspominał? Skąd znała mojego męża? Kiedy z nim rozmawiała? Dlaczego nic mi nie powiedział? Miał przede mną tajemnice? Najchętniej obudziłabym go i zażądała wyjaśnień, ale rano musiał wstać do pracy. Powinien się wyspać.
„Skąd znasz mojego męża?” – ręce trzęsły mi się podczas pisania.
Odpowiedzi nie było, mimo że czekałam na nią do pierwszej w nocy! Ależ się zdenerwowałam. Z tego wszystkiego nie mogłam zasnąć. Wierciłam się, przewracałam z boku na bok. W końcu przed piątą rano włączyłam ponownie komputer, ale odpowiedzi od Oli nadal nie było!
Z tego zdenerwowania ukroiłam Darkowi krzywe kanapki do pracy. Nie wiedziałam, co zrobić. Zapytać go przed wyjściem? Czy może sprawdzić jego telefon? A może go śledzić? Darek już wstał i pogwizdywał wesoło w łazience. Co ich łączyło?
A Darek tego poranka był w wyjątkowo dobrym nastroju. Pogwizdując, wszedł do kuchni, przytulił mnie i pocałował.
– Ale się wierciłaś w nocy – zaśmiał się. – Nerwowa ostatnio się zrobiłaś.
Nie wytrzymałam.
– Skąd znasz Olę? – spytałam bez ogródek. W duchu już żałując pytania.
– Olę? – czy tylko mi się wydawało, czy naprawdę się zmieszał?
Moje serce zaczęło walić jak młotem. Zdradzał mnie! A ja tak się starałam! Czułam, że zaraz się rozpłaczę.
– Tak, Olę – wydusiłam przez ściśnięte gardło.
– Przyszła z Krzysiem na siłkę, to jej facet – odparł Darek, siadając przy stole.
Postawiłam przed nim talerz z kanapkami i kubek z kawą.
– Pogadaliśmy, powspominaliśmy dawne czasy – mruknął.
Boże! Jakie dawne czasy?!
Spojrzałam na zegar. Było późno na rozmowę. Darek musiał wyjść za kwadrans, żeby zdążyć do pracy.
– Jedz szybko i zbieraj się – poleciłam, starając się, aby głos mi nie zadrżał. – Zaraz musisz wychodzić.
Darek wstał, cmoknął mnie w czoło
i wyszedł z kuchni.
– Porozmawiamy, jak wrócę – rzucił.
Ja się staram, a on tak mi się odwdzięcza?!
Zabrzmiało to dla mnie tak złowróżbnie, że aż nogi się pode mną ugięły. Teraz byłam już pewna, że mnie zdradza. Z Olą! Tylko po co wspomina o jej mężu? A Ola… Niby nie byłyśmy przyjaciółkami, ale jak mi mogła to zrobić? I po co chciała się kontaktować? Żeby mnie pognębić? Małpa! Nie dam się, będę walczyć! Dla Darka zrobię wszystko. Kocham go.
Ze złością włączyłam komputer. Od razu weszłam na portal. Odpisała!
„Spotkaliśmy się na siłowni. Wpadliśmy z Krzysiem kupić karnety i okazało się, że chłopaki znają się z budy”.
Hm… ona też wspominała o Krzysiu. Na pewno ustalili wspólną wersję. Już chciałam jej napisać, żeby odczepiła się od mojego męża, kiedy na ekranie wyskoczył kolejna wiadomość:
„Darek mówił, że wciąż siedzisz w domu, nie masz koleżanek i na pewno ucieszysz się ze wspólnego wyjścia”.
Zatkało mnie. Jak mógł umawiać mnie z koleżankami za moimi plecami? Byłam dorosła i umiałam sama podejmować decyzje, czy chcę się z kimś spotkać, czy nie.
Ola zostawiła swój numer telefonu.
A mnie wciąż chodziło po głowie pytanie, jak Darek mógł jej powiedzieć, że na pewno się ucieszę. Jak mógł zorganizować mi spotkanie… Racjonalnie podchodząc do tego, wiem, że chciał dobrze. Ale nie podoba mi się to, że ustala takie rzeczy za moimi plecami. Kiedy wrócił z pracy, wygarnęłam mu, co o tym myślę. Pokłóciliśmy się. Wykrzyczał mi, że jestem nadopiekuńcza, że ciagle go kontroluje i że jeśli nie umiem nad tym zapanować, to powinnam iść do psychologa.
A ja nie rozumiem. dlaczego mam być karana za miłość i troskę?