Reklama

Kiedy poznałam Jarka, lizał jeszcze rany po poprzednim związku. Widać było zgliszcza po rozstaniu. Choćby kompletnie ogołocone z mebli i sprzętów mieszkanie, z którego Aśka (tak ma na imię jego eks) wyniosła dosłownie wszystko, co dało się wymontować. Tylko ścian nie mogła zabrać bo mieszkanie było Jarka. Gdy Aśka tam zamieszkała, zarządziła generalny remont i urządziła wszystko po swojemu. Niby płacili wspólnie za zmianę podłogi, roboty, nowe graty, ale to ona podejmowała decyzje, jeździła po sklepach, załatwiała transporty i fachowców, i – jak się później okazało – wszystkie faktury brała na swoje nazwisko.
Gdy po niecałych dwóch latach związek runął, okazała dowody, że należy jej się kasa za caluśkie wyposażenie. Jarek nie miał gotówki, więc po prostu wszystko, co razem kupili, wywiozła. Policzyła mu także za rzeczy, których wywieźć nie mogła, a na które również miała rachunki. Ceramika w łazience, farby, klepki…Odgrażając się sądami, zażądała zwrotu sum, które rzekomo samodzielnie wyłożyła. Nie walczył z nią, zresztą nie miał szans.
– Za naiwność się płaci – kwitował tę przygodę ze spokojem.

Reklama

Pożałujesz, że mnie spotkałeś!

To Aśka od niego odeszła. Niby znalazła innego, lecz tak naprawdę chyba była na Jarka wściekła.
Dlaczego? Podobno naciskała na szybki ślub, a on nie chciał się spieszyć. Żeby mu zrobić na złość, znalazła sobie fajniejszego. Nie, żeby ten drugi od razu kupował pierścionek z brylantem. Chyba raczej chodziło o zasadę. A może to miał być taki sprawdzian? Może uznała, że porzucony Jarek wróci do rozumu, pogna za nią, nie pozwoli odejść, padnie na kolana i sfinalizuje wreszcie związek przed ołtarzem. A ten, zamiast zrobić wszystko to, co powyżej, uznał, że skoro laska zapragnęła innego – to droga wolna!
– Lepiej niech spada teraz, niż gdyby miała mnie zdradzić za kilka lat – tak mi to wyjaśnił.
Nie pobiegł zatem za Asią, nie wybił zębów rywalowi, tylko zrobił to, co czasem robią faceci, gdy sytuacja ich przerośnie: wyjechał w dłuższą delegację, zaszył się gdzieś z dala od całego zgiełku i czekał na rozwój wydarzeń.
Nie spodobało się to Asi ani trochę. Wyniosła się zatem z jego domu z calutkim dobytkiem i zapłonęła do porzuconego lubego gwałtowną nienawiścią.
Nawet najdłuższe delegacje kiedyś się kończą. Jarek wrócił, zamieszkał w pustym mieszkaniu i w ratach spłacał Aśce haracz po wspólnym życiu. Popadł w rutynę. Praca – dom – praca – dom. Jakiś czas funkcjonował w takim mechanicznym rytmie. Czasem wracały do niego groźby, które Aśka wysyczała, oddając mu klucze:
– Beze mnie jesteś nikim. Zrobię tak, że wszyscy się od ciebie odwrócą. Pożałujesz, że mnie w ogóle spotkałeś!
Bo rzeczywiście z dużą konsekwencją robiła mu wśród wspólnych znajomych najczarniejszy PR. Sama odeszła, fakt, ale przecież tylko dlatego, że Jarosław był draniem. Zero dojrzałości. Brak perspektyw. Żadnej stabilizacji. Zbytnie upodobanie do delegacji. Ile miała jeszcze czekać na ten pierścionek zaręczynowy? Żeby choć zarabiał jak człowiek, ale też nie! Za wszystko płaciła sama; ma dowody, rachunki. Na szczęście przejrzała na oczy, a on niech teraz zgnije w samotności, w tych pustych czterech ścianach. Bo kto by takiego zechciał! Zresztą na nic lepszego nie zasługuje.
Niestety, ta słodka wizja się nie ziściła, bo właśnie wtedy na scenę wkroczyłam ja. I porzuconego Jarka, no cóż, zechciałam…

Przeszłość wraca!

Poznał nas Artur, kumpel z poprzedniej pracy. Jarek był moim ideałem faceta, no przynajmniej od tej
fizycznej strony: niezłe ciacho. Wysoki, szczupły, od razu widać, że wysportowany. Cudowna linia ramion, wąskie biodra. Wyraziste rysy, ciemne włosy, stalowe, intrygujące oczy. Naprawdę mnie zachwycił.
Porozumieliśmy się chyba mową ciała, drobnymi gestami, Jarek patrzył we mnie jak w święty obrazek.
Kolejne tygodnie wspominam jako cudowny czas spędzony jak na najpiękniejszej karuzeli. Zakochać się wiosną w przystojnym, inteligentnym, fajnym mężczyźnie… Czy można chcieć więcej? Biegaliśmy na randki, piliśmy wino, zrywaliśmy kwiaty i zarywaliśmy noce; przesiadywaliśmy w małych kawiarenkach, jeździliśmy na rowerach, pisaliśmy czułe maile i SMS-y w godzinach pracy. Poznawaliśmy się. Byłam
w siódmym niebie.
Jeszcze przed wakacjami wylądowałam u niego w domu.
– Dopiero się tu sprowadziłeś? – spytałam na widok pustych pomieszczeń i drutów wystających
z sufitu zamiast lamp.
– A nie, mieszkam tu od dwóch lat – odparł i wtedy właśnie po raz pierwszy usłyszałam o Asi.
To była oszczędna relacja, kilka suchych faktów.
Choć to może dziecinne, poczułam ukłucie, że mój ukochany miał jakąś „ją” – i że
z nią mieszkał, żył, może jeszcze to wspomina.
„Było, minęło – upomniałam samą siebie. – Teraz jest ze mną, nie zajmujmy się przeszłością”.
Nie przewidziałam, że ta przeszłość może sama się narzucać.

To jej spisek!

Nasz związek kwitł w najlepsze i przyszła też pora na to, aby wyjść razem między ludzi. Szybko odkryłam, jak pełno na tej drodze raf… Przede wszystkim – na niektórych spotkaniach była także Aśka. Występowała solo. Przedstawiono nas sobie, to oczywiste, starałam się jej jednak unikać. Jarek też, na szczęście, nie wdawał się z nią w szczególnie ożywione pogawędki. Ot, co najwyżej wymieniali kilka obojętnych zdań. Czasem mnie zaczepiała. Niby to w żartach, niby to życzliwie, ale potrafiła rzucić jakiś krzywy komentarz, w rodzaju:
– Ja z nim nie mogłam wytrzymać, może ty dasz radę.
Ignorowałam to. Podobnie jak fakt, że niemal wszystkie ich wspólne znajome patrzyły na mnie wrogo. Mężczyźni nie – oni zachowywali się co najwyżej powściągliwie, raczej nie wrogo. Z kobietami było gorzej. Niechętne spojrzenia, ironiczne uśmieszki… A przecież nic złego im nie zrobiłam, nawet ich nie znałam! Gdybym chociaż odbiła tej całej Asieńce Jarka, wtedy mogłyby mnie nie lubić. Ale tak za nic dostawać po uszach? Nie było to przyjemne.
Wreszcie na sporej imprezie w klubie, czyichś hucznych urodzinach, podeszła do mnie podpita kobieta i bez ogródek zapytała, czy wiem, jaki z Jarosława potwór.
– Słucham? Co ty mówisz? – wydawało mi się, że śnię.
Ale nie, pani zaczęła rozwodzić się nad tym, jak fatalnie Jarek potraktował poprzednią partnerkę:
– Ona tak się starała, ładnych kilka lat to trwało, a ten co? Drwił z niej, wyśmiewał, że pochodzi z małego miasta i słoma jej z butów wyłazi, choć przecież skończyła studia z wyróżnieniem. Zazdrosny był, że więcej od niego zarabia. Nie traktował poważnie. No to w końcu rzuciła drania, słusznie zresztą – wyrzucała
z siebie jak karabin maszynowy.
– Ale czemu mi to mówisz? – wtrąciłam w końcu.
– No jak to? Ostrzegam cię! Kobiety powinny trzymać się razem, inaczej faceci nas zniszczą! – odpowiedziała hardo.
– Zupełnie cię nie rozumiem, przepraszam – próbowałam ominąć ją i zakończyć niezręczny incydent, ale złapała mnie silnym chwytem za ramię i zatrzymała.
– Rzuć go, póki czas! – zionęła mi w nos alkoholowym odorem.
– Nie mam zamiaru! – wyrwałam się babie i uciekłam.
Potem odnalazłam Jarka i nakłoniłam, abyśmy prędko wyszli.
Byłam wzburzona.
– Nie chcę cię urazić, ale twoje towarzystwo obsmarowuje cię potwornie za plecami – opowiedziałam mu o facetce z imprezy.
– To robota Aśki – zmartwił się. – Może po prostu nie zwracajmy na to uwagi? – dodał.
No to nie zwracaliśmy. Ostatecznie ja też miałam przyjaciół, znajomych, bliższe i dalsze koleżanki – z tymi od strony Jarka nie musiałam się zbliżać. Nie akceptowały mnie? Trudno.

Dlaczego nie chce z nią skończyć?

Niestety, wtedy w Asieńkę jakby diabeł wstąpił. Zaczęła nagle wszystko odkręcać! Im mniej bywaliśmy we wspólnym towarzystwie, tym bardziej ona nastawała na Jarka. Jeszcze niedawno nie chciała go znać, żarła się z nim o kasę – teraz nagle zapałała wtórnie szalonym uczuciem.
Dzwoniła, pisała maile, zaczepiała na FB, wszem i wobec nazywała przyjacielem. Nie mogłam pojąć, skąd ta przemiana ani o co jej właściwie chodzi. Chce być obok jako wróg lub jako przyjaciel, wszystko jej jedno. Mam rywalkę. I chyba tylko Jarek może tu coś zaradzić. Moim zdaniem powinien zerwać z nią kontakty, choćby ostro. Ale chyba nie chce. A może nie potrafi? Na moje żądania, by przestał się z nią komunikować, reaguje dziwacznie.
– No jak to? Byliśmy długo razem, nie bardzo wypada – mówi.
– A może po prostu pieści ci ego, że ta panna nadal chce uczestniczyć w twoim życiu i że nagle znów bardzo cię lubi?
– Przestań, Dorota, po co tak mówisz? Przecież to nic złego, że czasem sobie pogadamy – odpowiada.
Która kobieta zniosłaby na dłuższą metę taką niekończącą się przygodę z jego eks?! Chyba jakaś święta lub wariatka. Nie jestem ani tą, ani tą.
Czas mija, a Aśka trwa. Boję się, że pod pretekstem owej przyjaźni zawłaszczy Jarka jeszcze bardziej! Czy faceci są tak durni? Głaskani merdają ogonem, zupełnie jakby nic złego się nie stało…
Chętnie postawiłabym sprawy na ostrzu noża, nie przeczę, ale wydaje mi się, że wtedy osiągnęłabym jedynie jakieś piekielne odwrócenie ról! Mam w pamięci fakt, co się stało, gdy sprawę (co z tego, że inną) na ostrzu noża postawiła Aśka… Nie chcę tracić Jarka. Kocham go. Lecz nie chcę też wspólnego życia z jego byłą w tle. Nie, i już! Doskonale pamiętam, ile przez nią przeżyłam nieprzyjemnych chwil, i to, jak brzydko zakończyła związek z Jarkiem. I nie ufam jej za grosz.
Może chce mnie po prostu przegonić? Może to ciąg dalszy planu zemsty? Mam jej dać tę satysfakcję czy mam się męczyć?
Oczywiście, wszystko już odbija się na moim związku z Jarkiem. Niby jest dobrze, ale dzieli nas cień byłej. I co mam zrobić?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane