Pojedynek na rozświetlacze - trzy marki, wszystkie do 40 złotych
Najsilniejszy trend makijażowy tego roku? Oczywiście glossy face, czyli rozświetlona, wręcz "lśniąca" skóra twarzy. Ma wyglądać naturalnie i przyciągać spojrzenia. Wiemy, jak ją uzyskać.

- Sylwia Niemczyk
Co zrobić, żeby rozświetlić skórę, ale się nie świecić? To pytanie zadajemy sobie już od kilku sezonów. Bo rozświetlacze stały się po podkładzie i tuszu do rzęs, kolejnym must have każdej z nas. Kobiety pokochały rozświetlacz, bo daje naszej skórze efekt świeżości, młodniejemy zaraz po nałożeniu go na skórę twarzy, dodaje seksapilu i pewności siebie. W dodatku to kosmetyk wielofunkcyjny. Sama używam go nie tylko do policzków, ale nakładam także na powieki, usta czy kości (nie tylko te na dekolcie ;). Od dawna testuję na sobie najróżniejsze rozświetlacze - w sztyfcie, kremie, kamieniu czy te gęste, wyciskane z tubki. Z ceną też eksperymentuję, potrafię wydać na rozświetlacz od 15 do 350 złotych. I od razu wyprzedzę wasze pytanie - cena nie zawsze przekłada się na jakość. Dlatego dziś pokaże wam moich trzech ulubieńców, wszystkie produkty kosztują mniej niż 40 złotych. Przetestowałam na sobie rozświetlacze od Oriflame, Lovely i Bielendy.

Krem rozświetlający Oriflame, The ONE
Ten produkt czyni cuda - dosłownie! Od kiedy nakładam go na twarz wciąż słyszę, że "ładnie wyglądam". Miło, prawda? A to tylko zasługa kremu :). Producent zapewnia, że "odbijające światło drobinki i specjalne pigmenty rozpraszają niedoskonałości i wspaniale rozświetlają rysy twarzy" i absolutnie ma rację. Formuła tego kremu jest jedwabista, ale bardzo lekka, kiedy go nakładam na twarz natychmiast się wchłania. Stosuję go pod podkład, przykrywam pudrem i... wtedy właśnie najpiękniej rozświetla moją twarz. To mój tajny agent, który sprawia, że cały dzień czuję się świeżo.
Krem rozświetlający Oriflame The ONE stosuję także na dekolcie, łuku kupidyna, pod łukiem brwiowym czy na ramionach. Na wieczornych imprezach sprawdza się doskonale, nawet tańce do rana go nie pokonały!
cena: 37,90 zł

Rozświetlacz do twarzy Bielenda, Highlight & Contour, Peach
Zaprzyjaźniona makijażystka zapytała mnie kiedyś, jaki rozświetlacz mam na kościach policzkowych. Kiedy zdradziłam jej sekret, że to właśnie ten płynny rozświetlacz Bielendy, powiedziała, że efekt jest powalający i chce taki sam :). Do dziś używa go w pracy na profesjonalnych sesjach zdjęciowych, więc jestem podwójnie dumna, że to ja go jej poleciłam. Zresztą jestem fanką wszystkich trzech odcieni tego kosmetyku, bo w gamie Bielendy obok brzoskwini jest jeszcze brąz i róż. Testowałam wszystkie trzy i zmieniam je w zależności od pory roku: bronze używam latem, pink wiosną, a jesienią i zimą stawiam na peach. Wizażanki też polubiły ten produkt. Karolina2025 pisze o nim: "Przyjemny zapach i bardzo ładny delikatny kolor. Błyszczący, który idealnie wtapia się w skórę. Nie ma problemu z nałożeniem go na podkład. Długo się utrzymuje i nie wygląda sztucznie". Duży plus za opakowanie - jest nie tylko eleganckie, ale też bardzo ekonomiczne.
cena: 17,85 zł

Rozświetlacz Lovely, Glow Junky
Chętnie stosuję go na... usta. Zdziwione? Usta ombre przy użyciu dwóch szminek i właśnie tego produktu wychodzą wspaniale. W dodatku efekt jest długotrwały, idealny na imprezę. Na co dzień noszę go głównie na dekolcie, policzkach i łuku kupidyna. Uwielbiam go na powiekach, ramionach i... kostkach. To latem mój mały sekret, by mieć piękne nogi. Produkt jest intensywny, ekonomiczny, dużo się dzieje na skórze już po pierwszym nałożeniu. Najlepiej aplikować go pędzlem, choć ja czasem nakładam go razem z podkładem na BeautyBlender.
Co o nim piszą Wizażanki? "Nie jest suchy, ani też bardzo mokry - taki w sam raz. Tworzy piękną taflę i można nim wyczarować cuda", ocenia JustaKarp i ja się z nią w pełni zgadzam :).
cena: 24,99 zł

fot: Instagram Lovely