Za czym tęsknią Polki na emigracji?
Na naszym forum czytelniczki, które mieszkają za granicą, dzielą się swoimi doświadczeniami związanymi z życiem na obczyźnie. Czego brakuje im najbardziej?

- Anna Konieczyńska

Polskie jedzenie jest najsmaczniejsze! Na forum czytelniczki najczęściej wspominają polskie potrawy. Edelredzie brakuje obiadów u mamy. Wtóruje jej SimplyDivine: „Tęskni mi się czasem za maminymi gołąbkami czy bigosem. Nawet mój mąż Anglik pije teraz tylko Tyskie i uwielbia kotlety mielone mojej Mamy”. Na liście produktów, o których marzą Polki na emigracji, znalazły się też biały ser, chleb, ogórki kiszone i kiełbasy. „Polskie kabanosy to jest to! Nawet mój wszystkożerny mąż nie dał rady tutejszych kiełbasek skosztować”, pisze mieszkająca w Skandynawii madzia6217. „Gdy w Polsce zjadłam jajecznicę z kiełbaską i szczypiorkiem, przeżyłam rozkosz”, pisze z Włoch aleksandramaj. Rodzynce1989 w Holandii brakowało chleba. Renie we Francji paradoksalnie… sera. „Twarogów, i serków wiejskich”, pisze. Framebasic kupuje biały ser na kilogramy w polskim sklepie w Londynie. „Niestety przepłacam”, pisze. Jako że nie ma białego sera, brakuje też drożdżówek. „Brytyjska bułka to nie to samo”, pisze Ivi1988. Towarem deficytowym są za granicą także ogórki kiszone. „Te własnej produkcji zawsze szybko znikają”, pisze eloi. Trudności są także z aprowizacją, bo zamiast supermarketów, np. we Włoszech są sklepy jednobranżowe, nieczynne w czasie sjesty. „Brakuje mi kiosków. Tak, żeby można było kupić bilet, gumę, chusteczki, papierosy, gazetę i batonika w jednym miejscu”, zwraca uwagę Crema Catalana. Puolatar nie może odżałować, że w Finlandii nie ma targów, ryneczków i bazarków, które w Polsce stanowią centrum lokalnego życia w każdym mieście.Po kosmetyki wciąż jeżdżę do Polski „Włoskie kosmetyki nie sprawdzają się przy mojej delikatnej cerze”, pisze Romanaccia, która od kilku lat mieszka we Włoszech. Wtóruje jej jedna z użytkowniczek, która narzeka na brak odżywki do brwi i rzęs Constance Carroll. „Mam bardzo niesforne brwi i tylko ta odżywka od 21 lat ujarzmia mi je jak trzeba! Jak jestem w Polsce, kupuję kilka opakowań, które starczają mi na rok”, pisze jedna z użytkowniczek. Za to mieszkająca w Niemczech blondi001993A nie może pogodzić się z brakiem „Joanny, tej naszej polskiej ratowniczki włosów”. Groszek bez Marchewki była przyzwyczajona do profesjonalnej obsługi w polskich salonach Sephory. „Za granicą nie ma porządnych perfumerii z profesjonalną obsługą. Ekspedientki ignorują klientki. Można też zapomnieć o drogich próbkach”, pisze użytkowniczka. Na brak drogerii zwraca uwagę także Harika. „We Francji moich ulubionych – Rossmana i Hebe”, zwierza się. „Czego nie ma w Szwecji? Kosmetyków na cellulit i płynów do higieny intymnej”, twierdzi lucaa_rules. „Norwegia jest krajem, gdzie dominuj rodzime marki, ceny są wysokie, a na polkach trudno znaleźć płyn micelarny”, zwraca uwagę kaledonia Kiepskie zaopatrzenie na dziale kosmetycznym to czubek góry lodowej. W Szwecji niewielki wybór jest w zakresie środków chemicznych. „Chciałam kupić proszek do prania i płyn do płukania. W sklepie znalazłam produkty zaledwie trzech marek proszku, w tym jedyna znana mi to Ariel, a płyny nie zachwyciły mnie zapachem”, pisze Kolaszka. Ona i jej koleżanki emigrantki chętnie więc przywożą z Polski zapasy albo czekają na paczki od rodzin z kosmetycznym zaopatrzeniem.Emigracyjne rozczarowania „Czego brakuje mi w Japonii najbardziej? Centralnego ogrzewania”, pisze użytkowniczka posługująca się pseudonimem DwaKoty. „Jak można podawać prognozę pogody, nie wspominając o temperaturze?”, nie może się nadziwić mieszkająca we Włoszech sjoanna. Z pogodą ma też problem irenkaaa, która wyjechała do pracy do Irlandii. „Tęsknię za odrobiną słońca!”, pisze. Czytelniczce mmarcepan marzy się we Włoszech polski las. Czytelniczki narzekają też na poziom zagranicznej telewizji, próbując jednocześnie zdobywać polskie książki. „Brakuje mi programów podróżniczych Martyny Wojciechowskiej. A wszystkie ciekawe filmy są puszczane o północy”, dziwi się paulinka1128. Komentatorce ***luna brakowało książek. „Przerzuciłam się w końcu na e-booki”, pisze. Polkom zdarza się też oburzać na wysokie ceny. „Wspominam z rozrzewnieniem ceny biletów na pociąg”, pisze parodia. Polki na emigracji nie potrafią też zapomnieć magii polskich świąt. „Tylko u nas mamy prawdziwą Gwiazdkę!”, pisze Bakteryjka. Zgadzamy się z nią w stu procentach, podziwiając dzielnie emigrantki za to, że świetnie radzą sobie za granicą. Czy kiedyś wrócą do kraju?Zobacz także: Pozbyła się sukni ślubnej z... zaskakującego powodu!