Zupa fit po której szybko nie zgłodniejesz!
Kiedyś wolałam ją omijać. Nie było jej nigdy w domu rodzinnym, więc nie miałam pojęcia, do czego mogę ją wykorzystać. Mówiono mi, że jest mdła, że w sumie to pożytek z niej marny i o wiele bardziej nadaje się na lampion. Ale chcąc nie chcąc, w końcu stała się niekwestionowaną królową jesieni. Także w mojej kuchni. Ona, czyli dynia. Moja ulubienica, odkąd tylko przyrządziłam najlepszą zupę-krem na świecie.

- Agata Olejniczak
Odwiedzam Agnieszkę. Aga pracuje na targu, handluje warzywami, kaszami i bakaliami. Choć nie mieszkam już tak blisko, nie odpuszczam. Potrzeba mi orzechów włoskich, soli himalajskiej i oleju kokosowego. U niej wszystko dostanę od ręki. Zanim jednak dopcham się do kasy, muszę stać w długiej kolejce. Mam czas, żeby sobie pooglądać, co tam ciekawego na straganie się prezentuje. I nagle widzę dynię. Piękną, pomarańczową, dorodną. Postanawiam dać jej szansę. Ciężka jest straszliwie, ale biorę kawałek. W domu obieram ze skórki i kroję na kawałki. I co dalej?
Krem ma być fit. A fit-zupy mają to do siebie, że szybko po nich głodnieję. Zobaczymy, jak będzie tym razem. W końcu w głowie rodzi się przepis. Składniki niezbyt wyszukane:• Dynia, ok. 700 gram albo i więcej (Hokkaido, prowansalska lub piżmowa)
• 1 duża cebula
• Pół czerwonej papryki
• Zagotowana woda, może być wrzątek
• Sól
• Sok z cytryny lub ocet jabłkowyPiekarnik już włączony, grzeje się do 200 stopni. Dynia rozczłonkowana, ułożona na blasze, a obok ląduje cebula, pokrojona na ćwiartki oraz papryka.
I tak warzywa wędrują do pieca – bez oliwy, dodatków. Muszą się piec tak długo, aż brzegi dyni delikatnie się osmolą, podobnie jak cebula. Zajmuje to ok. 15-20 minut. Przyda się termoobieg.

Warzywka wychodzą z pieca miękkie i rumiane. Papryka pozbywa się skóry. Wrzucam ją do garnka. Z cebuli zdejmuję warstwę wierzchnią. Razem z dynią również idzie do gara. I co dalej? Zalewam całość wodą. Tak, by nie przykryło warzyw. Dodaję łyżeczkę soli i biorę się za miksowanie ręcznym blenderem.
Krem staje się niesamowicie gęsty. Dolewam więc znów wody. Ogólnie trzeba dodać jej tyle, ile się lubi. Ja wolę, kiedy moja zupa dyniowa przypomina jogurt naturalny. Całość musi być bardzo dokładnie zblendowana, aksamitna, bez grudek.Łyżka lub dwie soku z cytryny dodają całości charakteru. Czas spróbować.Wow. Szok. Zupa jest słodka, przypomina mi w smaku pieczone ziemniaczki. Nie jest mdła, ale delikatna, przyjemna, rozkoszna.
Nakładam porcję do miseczki, posypuję prażonymi pestkami słonecznika i skraplam oliwą. Odrobinę.
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, najadam się do syta! I co więcej, przez kolejne trzy godziny wcale nie czuję się głodna.

Zupa-cud. Dyniowy krem to przebój! A jeżeli ktoś chce zgrzeszyć, niech sobie zaprawi porcję odrobiną śmietany. Na pewno polubią się z dynią.