Reklama

Michał Gilbert Lach, współzałożyciel i dyrektor kreatywny marki BOHOBOCO, zyskał uznanie w świecie perfum dzięki stworzeniu unikatowych kompozycji zapachowych, które odzwierciedlają jego osobiste historie i emocje. Jego podejście do perfumiarstwa, oparte na autentyczności i innowacyjności, zaowocowało międzynarodowym sukcesem marki BOHOBOCO • PERFUME, docenianej zarówno przez krytyków, jak i miłośników niszowych zapachów na całym świecie. Rozmawiamy z Michałem Gilbertem Lachem.

Reklama

Jakie były początki marki i co zainspirowało Cię do jej założenia?

BOHOBOCO zaczęło się tak naprawdę w 2009 roku od mody. A perfumy… Już jako małe dziecko marzyłem o perfumach sygnowanych własnym nazwiskiem. W latach 80. w Polsce kosmetyki to była rzadkość, a perfumy były zwyczajnie niedostępne, więc takie marzenie mógł mieć jedynie szaleniec. Zresztą tak też uważali moi rodzice, gdy powiedziałem im o swoich planach. W pierwszej chwili chcieli wysłać mnie do psychologa. Trudno im się jednak dziwić, skoro ich syn marzył o drodze zupełnie niezrozumiałej w tamtych czasach w naszym kraju. Dziś często się z tego śmiejemy, ale wtedy swoje marzenie o perfumach musiałem szybko zakopać.
Gdy pojawiła się szansa stworzenia własnej kompozycji – od razu z niej skorzystałem. I tak powstały pierwsze perfumy – No 1. Jak wspominam ten okres – miałem dużo szczęścia, bo moją kompozycją zainteresował się jeden z największych wówczas dystrybutorów i zaproponował wsparcie sprzedażowe na całym świecie. Ta szansa była dla mnie ogromnym motywatorem i sygnałem – możesz i potrafisz, idź tą drogą! Więc poszedłem.

Co było najtrudniejsze w przejściu od mody do perfum?

Największym wyzwaniem była nauka nowej branży i przekonanie rynku, że BOHOBOCO może być również marką perfum. To w nich poczułem totalną wolność. W modzie czułem się bardzo ograniczony. Tworząc ubrania trzeba dostosowywać się do trendów, krojów i oczekiwań rynku. A im dalej w las, im Twoja marka jest silniejsza, tym większa jest presja otoczenia, a ograniczenia są coraz większe. Przestałem czuć się twórcą. Dlatego idealnie odnalazłem się w świecie perfum, a zwłaszcza perfum niszowych. Są one odpowiedzią i przeciwwagą dla mainstreamu perfumeryjnego, gdzie tworzy się produkty np. pod badania marketingowe. Nisza idzie pod prąd, chce podkreślić osobowość człowieka i nie podąża za trendami. Nie ma tu narzuconych reguł – w niszy mogę opowiadać własne historie poprzez perfumy.

Skoro perfumy były Twoją miłością od dziecka, to które były pierwszymi, jakich używałeś?

Moją pierwszą miłością była pani Walewska. Dość szybko zacząłem dorabiać jako nastolatek i stąd miałem swoje zaskórniaki. Zawsze też kochałem dawać prezenty, dlatego co roku pod choinkę kupowałem moim kochanym babciom tę panią Walewską i pamiętam, że one celebrowały ją, jakby to były najdroższe, najbardziej luksusowe perfumy na świecie. Wtedy, w Polsce początku lat 90-tych takie właśnie były.

Kiedy perfumy zaczynały zjeżdżać się do Polski z całego świata, to były bardzo drogie. Jako 16-latek zacząłem praktyki fryzjerskie. Nigdy nie zapomnę swojego pierwszego wyjazdu na pokazy fryzjerskie do Paryża. Jeździło się tam wówczas autokarem, który przejeżdżał przez strefy bezcłowe na wszystkich granicach. Jeśli dobrze pamiętam, jedna z nich była pomiędzy Austrią a Francją - taka olbrzymia strefa, gdzie te perfumy były dużo tańsze niż w Polsce, finansowo były z zasięgu ręki. Wtedy wybrałem sobie moją pierwszą kompozycję, którą było Paco Rabanne w takiej srebrnej puszce. Później kolejną był Rochas. I to właśnie były moje pierwsze zakupy perfumeryjne.

Jakie znaczenie mają więc dla Ciebie perfumy?

Dla mnie perfumy to takie najmocniejsze podkreślenie osobowości. Taka kropka nad i. Jeśli pytasz czym są dla mnie, jako kreatora – to są najdoskonalszym sposobem komunikacji ze światem. Opowiadam w nich o swoich przemyśleniach, doświadczeniach, o ważnych chwilach, które spowodowały, że dzisiaj jestem tu, gdzie jestem i kim jestem. Dla mnie perfumy stały się czystym, białym płótnem, które zawsze mogę zapisać swoimi emocjami, wspomnieniami, przeżyciami itd.

Często też powtarzam, że dla mnie perfumy są jak dzieci, a każde ma swoją własną osobowość. Są ludzie, którzy gdziekolwiek się pojawią - są dostrzegani. Jedni ich lubią, drudzy nienawidzą – jednak nie sposób nie zauważyć ich obecności, trudno pozostać wobec nich obojętnym. Ale są też ludzie, którzy są niezauważalni. Są sympatyczni, ale nic więcej o nich nie można powiedzieć. Chcę, aby moje dzieci były bardzo silnymi osobowościami. Aby były odważne, zaskakujące, mające mocny ‘unic factor”. Żeby wywoływały emocje i na długo pozostawały w pamięci. Oczywiście przy tworzeniu kompozycji są też techniczne aspekty, na które bardzo mocno zwracam uwagę – perfumy muszą być długotrwałe, bardzo intensywne, mieć ogony itd. Wszystko, poza tym to tylko, albo może aż, moja wizja i moje emocje.

Mówimy o osobowościach, ale która kompozycja z kolekcji jest najbardziej ceniona przez Polki?

Bardzo ważna w moim życiu jest zasada inclusive. Nie ma znaczenia, czy jesteś Polakiem, Włochem, Francuzem. Czy jesteś kobietą, czy mężczyzną. Jakiej jesteś orientacji, ile masz lat, czy jaki masz kolor skóry i jakiego jesteś wyznania. W perfumach najpiękniejsze jest to, że są formą komunikacji dla każdego. Tworząc je nie myślę o poszczególnych rynkach. Część kompozycji znajduje się w top 3 niezależnie od regionu, są i takie, które pozyskały miłośników w konkretnym regionie.
Oczywiście zauważam tę dużą dynamikę sprzedaży poszczególnych kompozycji na różnych rynkach. SEA SALT • CARAMEL to jest nasza cudowna kompozycja, która potrafi oczarować ludzi na każdym rynku, niezależnie od rejonu, pogody, religii, koloru skóry itd. Myślę, że za tą magią stoi tęsknota za wolnością, którą wywołuje powiew wakacyjnej bryzy przełamanej słodkim karmelem. Na każdym rynku od zawsze ląduje w pierwszej trójce sprzedaży.

VANILLA • BLACK PEPPER bo tak dziś nazywa się moja pierwsza kompozycja, No. 1, co roku mnie zaskakuje liczbą miłośników. Mimo upływu tylu lat – jest wciąż pierwszym wyborem wielu klientów w Europie i USA. No i jest ukochaną kompozycją w Polsce.

We Francji absolutnym hitem jest WET CHERRY • LIQUOR, który tam osiągnął ogromny sukces. W krajach arabskich króluje RED WINE • BROWN SUGAR – ich miłość do tej kompozycji sprawiła, że sprzedaż wystrzeliła w górę. Dla mnie jako twórcy największym prezentem jest to, jak ludzie reagują na moje perfumy – co czują, jak je interpretują.

Czy jest taka kompozycja, która jest najbardziej ceniona przez Ciebie w kolekcji, a może najbardziej sentymentalna?

Każda z kompozycji jest moim wspomnieniem, doświadczeniem czy inspiracją. Bardzo trudno powiedzieć, że któraś jest mi szczególnie bliska.
Zafascynował mnie światowy sukces WET CHERRY • LIQUOR i to jaką siłę dało to marce BOHOBOCO • PERFUME. Stała się viralem na świecie i mówiono, że jest lepsza niż Tom Ford Cherry. Wtedy czereśniowe akcenty były bardzo poszukiwane, co było widać w wielu rankingach, że zaczynała się na nie fala mody. Do dzisiaj kompozycja jest uznawana za jedną z najlepszych, pomimo że powstało wiele perfum inspirowanych czereśnią.

Niesamowitym doświadczeniem było dla mnie wejście do Emiratów Arabskich. Ich miłość do naszego RED WINE • BROWN SUGAR spowodowała, że ten jeden mały rynek tak bardzo podniósł światową sprzedaż tej kompozycji. Tak ją pokochali, że dzisiaj, razem z WET CHERRY • LIQUOR są dwiema konkurującymi kompozycjami w naszej kolekcji.

Warto też wspomnieć, że gdyby nie VANILLA • BLACK PEPPER nic by się nie zaczęło. Dla mnie to jest jedna z najważniejszych kompozycji, bo to ona wprowadziła mnie do świata perfum niszowych.

Z jaką kompozycją wiązało się największe ryzyko?

POLISH • POTATOES to była jedna z najdłużej opracowywanych kompozycji i jednocześnie najtrudniejsza. Przyznaję, że miałem wtedy kilka chwil zwątpienia, ale wiedziałem, że nie mogę się poddać. To jest bardzo ważny symbol moich wspomnień z dzieciństwa i chciałem, żeby znalazł się w kolekcji.
Jako kilkulatek jeździłem z dziadkami co środę na targ. Trzeba było wstać o 4 rano. To coś, co zazwyczaj mocno zniechęca dzieci, mnie zachęcało. Uwielbiałem te wyprawy.

Kiedy znajdowaliśmy na targu, czułem się jak Alicja w Krainie Czarów – te kolory, nuty, emocje. Dzisiaj można to porównać do wizyty w Disneylandzie. Ja miałem dokładnie takie odczucia będąc wtedy na targu z dziadkami.

Tuż przed zimą jeździliśmy robić zapasy ziemniaków. Teraz się tego nie robi – warzywa i inne produkty kupujemy w każdym sklepie spożywczym. Ale wtedy zakup ziemniaków był bardzo ważny – trzeba było włożyć sporo wysiłku i zaangażowania, żeby znaleźć produkt, który zachowa świeżość i smak do wiosny. Dawaliśmy więc tym ziemniakom bardzo dużo uwagi, a zakupy były niemal jak poszukiwanie najcenniejszego klejnotu. To było dla mnie pierwsze odczucie luksusu, które w tamtym czasie nieświadomie jako dziecko doświadczałem. Jeżdżenie tam, dotykanie, testowanie to było fascynujące doświadczenie. Chciałem przekazać te emocje światu, oddać hołd moim dziadkom, dlatego bardzo zależało mi na tej kompozycji i na tej premierze. Bałem się jej odbioru i niezrozumienia. Okazało się jednak, że ziemniak to warzywo, które jednoczy narody! Z całego świata słyszę o podobnych do moich wspomnieniach a sama kompozycja – jest bardzo zaskakująca.

Ta kompozycja odbiła się szerokim echem w Polsce. A jak zareagowały inne kraje?

Okazuje się, że ziemniak jest warzywem bardzo światowym. Niemal każdy kraj ma jakąś swoją ziemniaczaną historię. Pojawiają się też zabawne sytuacje, na przykład Amerykanie mówią o tej kompozycji „polerowany ziemniak”, bo nikt tam nie sądzi, że Polacy są tak mocno związani z tym warzywem.

Rozgłos na dużą skalę, pojawił się także w krajach typu Argentyna, Urugwaj, gdzie ziemniak jako warzywo też jest traktowany jako „skarb narodowy”. Ziemniaki wzbudziły sensację w całej branży niszowych perfum. Wszyscy spodziewali się, że ta kompozycja będzie określona, niektórzy myśleli, że to zwykły żart. Każdy miał jakieś oczekiwania, a później na końcu wszyscy byli zaskoczeni, chyba najbardziej tym, że ziemniak pozwala się nosić. Kompozycja zaskakuje, ale też przyciąga – obserwowaliśmy to ostatnio w Mediolanie na targach Esxence. Niemal każdy kto testował kompozycję reagował „oh, wow!”, a następnie dodawał – „o, no tego się nie spodziewałam/spodziewałem”.

Z biznesowego punktu widzenia, to było bardzo duże ryzyko, żeby wypuścić na rynek coś, co nie jest klasyczne, jak róża, wanilia, cytrusy, czy owoce, które wszyscy znają. Miałem jednak intuicję i jej zaufałem. Dzisiaj wraca do mnie wiele wzmacniających, pozytywnych opinii, wielu krytyków wychwala tę kompozycję, uważając ją za jedną z najlepszych w kolekcji BOHOBOCO • PERFUME, a zarazem bardzo odkrywczą. Z resztą, to właśnie dzięki POLISH • POTATOES The Fragrance Foundation w Nowym Jorku doceniła i wyróżniła naszą markę. To dla mnie ogromny zaszczyt – w świecie perfumeryjnym The Fragrance Foundation mają takie znaczenie, jak Oskary w świecie filmowym.

Czy kompozycje BOHOBOCO • PERFUME powstały pod wpływem trendów?

Bardzo uciekam przed słowem trendy. Nie chcę tworzyć czegoś pod publikę, czy dlatego, że ktoś powiedział, że tak muszę. Myślę, że jakiś tam pierwiastek trendów mógł, nawet przypadkiem, trafić do kompozycji, chociaż patrząc na najnowsze perfumy, to są one rzeczywiście unikalne. Może przez to, że są budowane na moich własnych doświadczeniach i emocjach.

Zaczynając przygodę z perfumami obiecałem sobie, że nie dam się wcisnąć w żadne sztucznie narzucone ramy. Chcę być artystą, bawić się kompozycjami i tworzyć to, co naprawdę czuję. Moje perfumy to moja historia, moje emocje i wspomnienia. Wierzę, że prawdziwa sztuka nie podąża za trendami – ona je kreuje. Poza tym powiedzmy sobie szczerze - ani Coco Chanel, ani Dior, ani żadna z wielkich marek światowych nie patrzyła na trendy, gdy zaczynała. Budowali od początku wartość poprzez unikalność, bunt i chodzenie pod prąd.

Skąd unikalność w Twoich kompozycjach?

Dzisiaj wiem, że opowiadam moimi perfumami o emocjach i doświadczeniach i mają one moją pamięć olfaktoryczną z Polski. Nasz nos ma niesamowitą umiejętność zapamiętywania doświadczeń, tworząc oprawę emocjonalną naszych przeżyć. To właśnie przez nos mamy największą łatwość przywoływania dawnych, pozornie zapomnianych wspomnień, które stanowią silne wskazówki pamięciowe.
Większość marek powstało we Francji, we Włoszech, w Stanach Zjednoczonych, Anglii i oni wszyscy mają swoją własną pamięć olfaktoryczną, która budowana była w ogrodach francuskich, na śródziemnomorskich plażach, ich uprawach. Ja mam polską pamięć i to są inne nuty, odcienie czy tonacje. Chyba to tworzy tą unikalność na skalę globalną.

Perfumy to dzisiaj bardzo uniwersalny język komunikacji, który czujemy wszyscy w taki sam sposób. Natomiast są one przepuszczane przez filtr naszej pamięci olfaktorycznej i przez naszą osobowość, które decydują, co jest dla nas unikalne i jakie budzi emocje w odbiorze.

Mówiąc o wyjątkowości perfum, czy polecałbyś stosowanie layeringu podczas ich używania?

W świecie perfum istnieje pojęcie perfume signature. Każdy powinien mieć swoją własną kompozycję, która odzwierciedla i podkreśla osobowość, emocje, jest własnym stylem komunikacji. To właśnie layering daje nam dużo większą możliwość stworzenia własnego perfume signature.

Kompozycja musi z nami współgrać. Gdy używamy kremu do twarzy - nie każdy nam odpowiada. Podobnie nie każdy strój czy krój będzie nam pasować. I tak samo jest z perfumami. Musimy dobrać je do siebie i to jest w ogóle pierwszy krok, który powinniśmy wykonać. Perfumy potrzebujemy poczuć, one muszą być nasze, bo jak zaczynają współgrać z nami to wtedy dzieje się prawdziwa magia.

Layering czyli łączenie kilku kompozycji daje nam jeszcze większą możliwość zbudowania tej bomby i daje nam też większe możliwości znalezienia swojego własnego signature scent, który będzie inny niż wszystko dookoła.

Aby tak się stało potrzebujemy wsłuchać się w głos intuicji. To ona jest najlepszym doradcą. Warto eksperymentować z layeringiem w zależności od naszego nastroju i samopoczucia. Ja czasami zaczynam od nut ciężkich, jako takich bazowych, a na górę daję bardziej zwiewne, lekkie, owocowe nuty. Czasami robię na odwrót i zaczynam od tych owocowych i przykrywam je ciężarem, spod którego z lekkością wydobywają się owoce. Warto spróbować połączenia naszych ostatnich premier POLISH • POTATOES z ━━━━ • SAFFRON. Nasi klienci często łączą słodkie nuty WET CHERRY • LIQUOR z wielowymiarową surowością WILD CARROT • OUD. Layering tworzy zupełnie nowe kompozycje i odkrywa inny wymiar doświadczeń.

Nie kierujesz się trendami, ale czy są nuty, które są obecnie szczególnie pożądane?

Na pewno jest to czereśnia, wiśnia. Ostatnio widzę bardzo duży renesans wanilii, ale też kompozycji gourmand, kojarzonych z jedzeniem. To one teraz królują w całej branży. Nieśmiertelne są natomiast słodkie tonacje - ludzie kochają słodkie, biznes kocha słodkie, klienci kochają słodkie, więc te wszystkie kompozyty na pewno są cały czas w grze.

Na ilu rynkach obecnie dostępna jest marka BOHOBOCO • PERFUME?

Obecnie nasze perfumy są dostępne w niemal 30 krajach. Szczególnie cieszy mnie sukces we Francji oraz na Bliskim Wschodzie – m.in. w Dubaju i Arabii Saudyjskiej. Są to rynki dojrzałe, świadome, z wielowiekową kulturą perfumeryjną. To tam testuje się prawdziwą jakość i unikalność kompozycji. Tak jak w świecie filmów chce się odnieść sukces w Hollywood, tak w świecie perfum, te dwa rynki są takimi wyznacznikami jakości i potęgi marki.

Czy był moment, w którym poczułeś, że odniosłeś międzynarodowy sukces?

Nie chcę myśleć o miejscu, w którym jestem, czy kiedykolwiek będę – że to już TEN SUKCES. Mam ogromną przyjemność spełniania zawodowo swoich marzeń. Robię ważne rzeczy – daję ludziom emocje, wywołuję wspomnienia. Mam możliwość poznawania ludzi z różnych zakątków świata. I wciąż jestem głodny nowych doznań i nowych doświadczeń. Mam nadzieję, że to dopiero początek mojej drogi i początek drogi dla BOHOBOCO • PERFUME.

Reklama

Już dzisiaj wiem, że BOHOBOCO • PERFUME ma olbrzymi potencjał, jest bardzo dobrze odbierana, doceniana na całym świecie. Przed nami jest jednak masa wyzwań i niemal każdego dnia pojawiają się nowe pomysły. Na pewno czeka nas dużo pracy, lecz to nas napędza – ten potencjał, który możemy wykorzystać. Trzymajcie za mnie i BOHOBOCO • PERFUME kciuki!

Reklama
Reklama
Reklama

Nasze akcje

Polecane