być czy nie być z kobietą...oto me pytanie - Strona 2 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Seks

Notka

Seks Tutaj porozmawiasz o seksie. Masz pytania związane z życiem seksualnym lub szukasz porady? Dołącz do nas. Podziel się doświadczeniem, dodaj opinię.

Odpowiedz
 
Narzędzia
Stary 2010-01-08, 17:02   #31
pani-jesień
Zakorzenienie
 
Avatar pani-jesień
 
Zarejestrowany: 2007-02
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 8 429
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
Tak -była . Nie raz....ale nie jest chora...lub powiedzmy jej choroba nie jest niczym nadzwyczajnym- nerwica.
Ty naprawdę tak myślisz? Że nerwica to nic nadzwyczajnego?
Aż mi się ciśnienie podniosło
__________________
Jesteś!
pani-jesień jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:22   #32
badboy123
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 10
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez upadly_aniol00 Pokaż wiadomość
Jedyny pomysł jaki mi teraz przychodzi do głowy to duży bukiet róż i jakiś wyjazd chodź na dzień , dwa we dwoje i na tym wyjeździe , lub nawet kolacja zrobiona przez Ciebie w domu może być , płatki róż na stole , świece .... itd
ale wiesz że właśnie problem polega na tym, że w takich sytuacjach każda ze stron ma coraz większy problem ze zrobieniem pierwszego kroku, bo każda uważa że druga zawiniła.
Poza tym podam Ci przykład sprzed 2 lat: około 2 tygodnie ciężkich rozmów i prawie rozstania, po czy ostatecznie wyjechaliśmy na nieco dłużej w daleką podróż. Miejsce o jakim wiele kobiet pomarzyć może, ale zna tylko z folderów biur podróży. Jest cudownie. Pełna harmonia. Wracamy...jakiś czas ok, a potem znowu eskalacja, bo jakieś powstało napięcie, a ja jestem chyba czasami niczym worek. I człowiek znowu nie wie czy w lewo czy w prawo.
Ja myślę że to jest właśnie część problemu - ona nienawidzi szarego codziennego życia. Co jakiś czas potrzebuje silnych bodźców (taki substytut "białego rumaka", o którym pisze szugarbejb). Ok...tacy są też ludzie, ale ja mam inne oczekiwania w stosunku do życia. I gdzieś próbujemy się spotkać, bo jakoś oboje chcemy....choć właśnie przychodzi to z coraz większym trudem. Tak od długiego czasu. A kiedy znowu zaczyna jej tego czegoś brakować, to daje temu wyraz. Dlatego zastanawiam się czy takie życie ma sens i czy my nie brniemy w jakąś ślepą uliczkę. Nie sądzę, że jest ze mną tylko dlatego że boi się być sama. Na pewno się boi, ale wiem że coś jeszcze się w niej tli, choć sama przyznaje że z każdym konfliktem mniej.

A teraz do szugarbejb:
Nie. Nie piszę telenoweli, ale piszę o swoich przemyśleniach. Jestem pewnie większym realistą niż ci się może wydawać. Kiedy podejmuję decyzję, to raczej wpadam w pułapkę bycia konsekwentnym do bólu.

Jak już kilkakrotnie napisałem: nie oczekuję że ktoś tu zdecyduje za mnie. Traktuję to raczej jako formę wygadania się i podzielenia z kimś swoimi rozterkami. Rodzina jest złym doradcą, a do tego ja nie jestem wylewny i nie opowiadam o problemach (może to mój problem, bo wówczas możę byłoby łatwiej). Nikogo z bliskich nie chcę niczym obarczać, bo i tak nikt mi nie powie co zrobić i nie chcę aby to robił (szczególnie ktoś bliski, bo wtedy może miałbym żal gdyby decyzja okazała się nietrafna).

To, że nie wszystkie kobiety są histeryczne, to wiem. Miałem kiedyś kolegę, którego dziewczyna to śmiała się jak idiotka, to płakała. Widziałem to kilka razy. Robiła mu sceny jak w filmie lub sztuce teatralnej. Ponieważ nie znałem takich zachowań z domu więc byłem lekko zaszokowany i myślałem: czemu on z nią jest?
U mnie jest inaczej, ale tym nie mniej z racjonalnego, męskiego punktu widzenia jest to dla mnie niezrozumiałe. I tego się cały czas uczę.

Dzięki wszystkim za spostrzeżenia i uwagi....mam teraz czas do zastanowienia.

---------- Dopisano o 18:22 ---------- Poprzedni post napisano o 18:13 ----------

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
A ja mam wrażenie, że Ty już podjąłeś decyzję...tylko chcesz, żeby Wizażanki napisały Ci "tak, odejdź od niej, nie naprawisz tego, bo ona się nie zmieni"...tym samym uspokoisz swe sumienie nie wiem, czy masz kogoś na oku, czy co innego- aż tak daleko zachodzić nie będe w domysłach, ale z mojej perspektywy tak to wygląda.

nie wiem..dla mnie to takie.."robię wszystko...kocham ją ponad życie, jest prawie święta etc., a ja taaaki nieszczęsliwy..."

Bo zobacz, pytasz nas, czy masz z nią być - tym wizażankom, które piszą - tak, bądź, walcz, zmień się, zrób coś- odpisujesz, dlaczego to nie ma sensu i dlaczego masz związane ręce...odpowiedz sobie na pytanie- czy możesz coś jeszcze zrobić dla ratowania tego związku? Jeśli z czystym sumieniem stwierdzisz,że nie, to odejdź i tyle.
tak ...niejako wewnętrznie podjąłem, ale nie mówię że jest mi z nią dobrze. I pewnie częściowo masz rację że szukam usprawiedliwienia. Ale to samo można by powiedzieć gdybym szukał usprawiedliwienia do bycia z kimś, kto mnie upokarza a ja zachowuję się jak jakiś nieudacznik i tulę swój mały ogonek i wmawiam sobie: to właśnie życie!

Powiem ci zupełnie szczerze: choć jestem teraz bardziej na "nie" z przyczyn czysto racjonalnych, to nie znaczy że nie będę chciał jeszcze zrobić zrywu który może da jakąś nadzieję. Może też tego oczekuję od forum, aby mi dało argumenty za podjęciem takiego zrywu? Może szukam jakiś przykładów innych kobiet jak np. napisała trupiegi ? Może takie wpisy pozwolą mi lepiej zrozumieć problem ? Nie krytykuj mnie za to.
badboy123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:24   #33
szugarbejb
Zakorzenienie
 
Avatar szugarbejb
 
Zarejestrowany: 2006-09
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 10 549
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
Kiedy podejmuję decyzję, to raczej wpadam w pułapkę bycia konsekwentnym do bólu.
Bzdura. Piszesz, że kilka razy się rozstawaliście, ty odchodziłeś, ale koniec końców wciąż do siebie wracacie.
Cytat:
U mnie jest inaczej, ale tym nie mniej z racjonalnego, męskiego punktu widzenia jest to dla mnie niezrozumiałe. I tego się cały czas uczę.
Ty jesteś w pułapce jakiegoś dziwnego myślenia. Że tu kolega miał taką żonę, a tu taką. Że ona jest kobietą, więc jest histeryczką, a Ty jesteś mężczyzną to jesteś racjonalny.
Ja znam ogrom mężczyzn - histeryczek, i ogrom kobiet - racjonalnie myślących. Więc może zastanów się nad Twoim ogarnianiem świata.
Cytat:
Dzięki wszystkim za spostrzeżenia i uwagi....mam teraz czas do zastanowienia.
Z tego co czytam to Ty się 7 lat zastanawiasz. Czas nadszedł do działania, skoro jesteś taki racjonalny i męski.
__________________

Cytat:
Napisane przez Hultaj Pokaż wiadomość
(...)
i oczywiście ma mieć ładnego penisa, jasnego i zadbanego a nie jakieś ogóra nabrzmiałego w fuj kolorach.
szugarbejb jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:25   #34
badboy123
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 10
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez pani-jesień Pokaż wiadomość
Ty naprawdę tak myślisz? Że nerwica to nic nadzwyczajnego?
Aż mi się ciśnienie podniosło
chciałem powiedzieć, że jest dość częsta i sugerowanie że ktoś jest wariatem/wariatką bo był w sprawie nerwicy u psychiatry jest niestosowne.

---------- Dopisano o 18:25 ---------- Poprzedni post napisano o 18:24 ----------

Cytat:
Napisane przez szugarbejb Pokaż wiadomość
Czas nadszedł do działania, skoro jesteś taki racjonalny i męski.
zgadza się...też dochodzę do takiego wniosku
badboy123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:26   #35
upadly_aniol00
Zakorzenienie
 
Avatar upadly_aniol00
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 10 321
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Nerwica to choroba i przez To Twoja żona tak się zachowuje . Przecież można to leczyć i może problemy od razu nie znikną ale może być lepiej .
__________________
upadly_aniol00 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:37   #36
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
tak ...niejako wewnętrznie podjąłem, ale nie mówię że jest mi z nią dobrze. I pewnie częściowo masz rację że szukam usprawiedliwienia.
.


Przytakujesz tylko tym postom, które nakłaniają Cię do zerwania a odpierasz te, które mówią, żebyś walczył..czyli ta decyzja rzeczywiście została podjęta, tylko szukasz usprawiedliwienia...niby dlaczego uważasz,że Cię krytykuję? Stwierdzam fakt. Nie chcesz z nią być to nie bądź. Po co przekonywać forumowiczki co do jednej, że z tego już nic nie będzie? Skoro wiesz, że nie będzie to zerwij Ja uważam, że Twoja żona a potrzebuje leczenia, że to by się dało naprawić, ale Ty i tak zawsze znajdziesz powód, dla którego się tego naprawić nie da...no to o czym tu jeszcze dywagować...? Nie zależy Ci i tyle.

Edytowane przez baobabka
Czas edycji: 2010-01-08 o 17:38
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:40   #37
pani-jesień
Zakorzenienie
 
Avatar pani-jesień
 
Zarejestrowany: 2007-02
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 8 429
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
chciałem powiedzieć, że jest dość częsta (...)
Nie wiem, czy jest częsta, ale na pewno jest bardzo poważnym problemem. A ja mam wrażenie, że Ty go bagatelizujesz.
Twoja żona chodzi na psychoterapię - jak długo? I dlaczego chodzi - dla świętego spokoju, czy naprawdę chce zmiany? Bo jeśli dla świętego spokoju/bo powinna/bo lekarz kazał, to może ją sobie w ogóle darować. A jeśli naprawdę jej zależy, a mimo to terapia nie daje efektów - radzę po prostu zmienić terapeutę.

Nerwica, jak wspomniałeś wcześniej, faktycznie nie jest stricte chorobą. Jest zaburzeniem.

Ja wierzę, że Twoja żona może się zmienić, to jest jak najbardziej możliwe

Cytat:
(...) i sugerowanie że ktoś jest wariatem/wariatką bo był w sprawie nerwicy u psychiatry jest niestosowne.
Niestosowne to delikatnie powiedziane...

Pozdrawiam,
wariatka z nerwicą
__________________
Jesteś!
pani-jesień jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i Wyprzedaże

REKLAMA
Stary 2010-01-08, 17:43   #38
badboy123
Przyczajenie
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 10
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez baobabka Pokaż wiadomość
Przytakujesz tylko tym postom, które nakłaniają Cię do zerwania a odpierasz te, które mówią, żebyś walczył..czyli ta decyzja rzeczywiście została podjęta, tylko szukasz usprawiedliwienia...niby dlaczego uważasz,że Cię krytykuję? Stwierdzam fakt. Nie chcesz z nią być to nie bądź. Po co przekonywać forumowiczki co do jednej, że z tego już nic nie będzie? Skoro wiesz, że nie będzie to zerwij Ja uważam, że Twoja żona a potrzebuje leczenia, że to by się dało naprawić, ale Ty i tak zawsze znajdziesz powód, dla którego się tego naprawić nie da...no to o czym tu jeszcze dywagować...?
może po to, abym miał siłę jeszcze spróbować ?
tak czy inaczej sama dyskusja dużo mi dała.
teraz czas na to abym wszystko przemyślał.
Tak czy inaczej czeka mnie poważna rozmowa (niezależnie od jej wyniku).
badboy123 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 17:48   #39
kami2i5
Przyczajenie
 
Avatar kami2i5
 
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: warszawa
Wiadomości: 15
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

A ja powiem tak. Czytając to widzę, że bardzo się kochacie z wzajemnością. Ona bardzo próbuje się Tobie podobać stąd też ta terapia, a ty się martwisz że coś jest nie tak i szukasz tu pomocy. Też jestem w związku i też jestem osobą wybuchową i nie lubię jak nie jest tak jak sobie coś zaplanuję, Też czasami sprawdzam swojego mężczyznę czy mnie kocha robiąc awanturę o zwykłego ziemniaka. Obecnie moja awantura ma formę łagodną. Otóż powiem ci jak się czułam początkowo. Moje Kochanie wracało z pracy wchodziło do domu i np usiadło do komputera byłam wściekła, czułam się odrzucona i wydawało mi się że on mnie już nie kocha. On był zmęczony i wcale nie miał ochoty na dzień dobry się tulić i od razu spędzać cały czas ze mną. Potrzebował chwilę spokoju. Rozmawialiśmy o tym co czuje on co ja. Choć on jest osobą która nie mówi o swoich uczuciach. Udało nam się razem wypracować to że siadamy wspólnie i zaczynamy rozmawiać np. ja jestem zła on albo obróci to w żart albo czasami wychodzi dla uspokojenia sytuacji. Potem siadamy i rozmawiamy. Na początku jest milczenie. Potem ja przedstawiam swoją wersję co czułam co myślałam a po wysłuchaniu mnie przedstawia swoją wersję i zawsze dochodzi do porozumienia. Potem już raczej nie zdarzają się kłótnie w tym temacie ponieważ ta kwestia była już przerobiona. Nie dawaj za wygraną. Musicie oboje się zmienić. Musisz mówić jej co czujesz, że to Cie boli a także ją chwalić. Jeżeli jest trudno ci o tym mówić to jej napisz to ona nie jest jasnowidzem i nie wie co myślisz.
kami2i5 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-08, 18:36   #40
emer
Rozeznanie
 
Avatar emer
 
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 509
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

.
__________________
'Signora, please stop being so sad. If you continue like this, I will be forced to make love to you. And I've never been unfaithful to my wife.'
'Under the Tuscan Sun'

Edytowane przez emer
Czas edycji: 2011-02-21 o 11:51
emer jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-09, 01:21   #41
Taani
Zakorzenienie
 
Avatar Taani
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 357
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez emer Pokaż wiadomość
To widać nie masz pojęcia o "niestandardowych" problemach w związku, a takim przykładem są właśnie problemy z samym sobą jednej ze stron (a takie ma partnerka autora). Takie problemy niestety często nie dają się rozwiązać w racjonalny sposób.



Oczywiście, że to jest jego decyzja i musi ją podjąć sam. Ja tylko wyrażam swoje zdanie (a taki jest cel tego forum), mając pewne rozeznanie w temacie. I owszem - chciałabym, żeby ktoś doradzał mojemu facetowi rozstanie ze mną, jeśli to miało by sprawić, że przestałby się męczyć w takim związku (bo wszelkie próby naprawy nic nie dały). Są niestety problemy na tym świecie, których nie można naprawić.
A swoją drogą - bardzo bym chciała, żeby ten związek był jednak udany, szczęśliwy i chciałabym móc napisać autorowi - walcz, bo nie wszystko stracone. Ale MOIM ZDANIEM (a to jest tylko moja opinia i nie wymagam, żeby ktoś się z nią zgadzał albo postępował wg niej) ten związek ma marne szanse na bycie udanym (a uważam tak na podstawie opisu prób jego ratowania).
W każdym razie - drogi autorze, jeśli tylko uważasz, że nie zastosowaliście jednak wszystkich możliwych sposób na uratowanie tego związku, to walcz o niego nadal.



Ale przeżyłam inne rzeczy i zdanie nie zmienię (zresztą mam do niego pełne prawo, tak jak Ty do swojego).

Skoro autor kocha swoją partnerkę i chce jej szczęścia to chyba naturalne, że mógłby się z nią przyjaźnić. Każda prawdziwa przyjaźń jest altruistyczna i nie ma w tym nic dziwnego.
Kochana właśnie mam pojęcie o takich problemach, mam je bliżej niż przypuszczasz
i zgadzam się racjonalne roztrząsanie takiego problemu nic nie da, to jest jedna z tych sytuacji kiedy trzeba kierować się wyłącznie sercem tzn chcieć dobra tej drugiej osoby i poświęcać się jej. Człowiek wchodząc w taki związek powinien zakładać, że nie będzie różowo. Powiem Ci więcej jak się wchodzi w związek małżeński z taką osobą, to w dokumenty wpisuje się zaburzenia psychiczne i druga osoba musi podpisać, że ma świadomość i mimo tego godzi się na związek.

Jeśli masz świadomość na czym polegają takie zaburzenia to chyba wiesz, że taka duża zmiana jak rozwód może być zabójcza, dlatego uważam, że nie powinniśmy doradzać rozwodu, bo to tak naprawdę nie nasza sprawa i znamy sprawę tylko z jednej strony i to też w taki sposób w jaki mamy znać i chyba nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić jaką krzywdę możemy komuś niechcący zrobić.
Nie mam zamiaru odbierać Ci prawa do własnego zdania, po prostu wymieniamy się swoimi zdaniami, chyba w sposób pokojowy
ja po prostu uważam, że Autor nie wykorzystał wszelkich możliwych sposobów na uratowanie tego związku i uważam, że osobie z zaburzeniami psychicznymi należy się tysiąc razy więcej drugich szans, w końcu to nie ich wina, że nie są w pełni zdrowe(w końcu to chemia w mózgu), i na pewno też nie ich wina, że trafiły na osobę, która po kilku latach stwierdza, że jednak oczekuje od życia czegoś innego:|

Co do przyjaźni - tak powinna być altruistyczna. Ale sądzę, że gdyby Autor chciał sobie potem ułożyć życie z inną kobietą to altruizm szybko by się skończył i to by było naturalną koleją rzeczy.

AHA I NIE CHCIAŁAM NIKOGO URAZIĆ, TEŻ TYLKO WYRAŻAM SWOJĄ OPINIĘ POPARTĄ DOŚWIADCZENIAMI
Taani jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Okazje i pomysły na prezent

REKLAMA
Stary 2010-01-09, 09:19   #42
emer
Rozeznanie
 
Avatar emer
 
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 509
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

.
__________________
'Signora, please stop being so sad. If you continue like this, I will be forced to make love to you. And I've never been unfaithful to my wife.'
'Under the Tuscan Sun'

Edytowane przez emer
Czas edycji: 2011-02-21 o 11:51
emer jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-09, 12:18   #43
pani-jesień
Zakorzenienie
 
Avatar pani-jesień
 
Zarejestrowany: 2007-02
Lokalizacja: Wrocław
Wiadomości: 8 429
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez Taani Pokaż wiadomość
ja po prostu uważam, że Autor nie wykorzystał wszelkich możliwych sposobów na uratowanie tego związku i uważam, że osobie z zaburzeniami psychicznymi należy się tysiąc razy więcej drugich szans, w końcu to nie ich wina, że nie są w pełni zdrowe(w końcu to chemia w mózgu), i na pewno też nie ich wina, że trafiły na osobę, która po kilku latach stwierdza, że jednak oczekuje od życia czegoś innego:|
Akurat przy nerwicy z chemią w mózgu jest wszystko w porządku, tak gwoli ścisłości.
__________________
Jesteś!
pani-jesień jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-09, 16:38   #44
tofaniutka
Zadomowienie
 
Avatar tofaniutka
 
Zarejestrowany: 2008-10
Wiadomości: 1 098
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez nadia24l Pokaż wiadomość
ja gdybym była w takiej sytuacji jednak wolałabym się rozstać, bo nie bardzo widać poprawę w Waszych relacjach,
jesteście długo, znacie się dobrze, a mimo to nic się nie zmnienia na lepsze i nie liczyłabym, ze kiedys sie zmieni skoro do tej pory zmiany nie ma

ja też tak uważam... Albo poprostu zróbcie sobie przerwę, bez rozstań... tylko dajcie sobie miesiąc, może dwa. Jeśli wam nie wyjdzie no to cóż trzeba się bedzie rozstać a z tego co przeczytałam to tobie nie będzie zbytnio żal odejść, a ona mogłaby się zadręczać wyrzutami sumienia, dlaczego taka była dla ciebie. Ja przeżywałam dokładnie to samo co ty, tylko nie ja byłam "prowokatorem" tylko on. Teraz nie jesteśmy już razem. Mam nowego partnera i jestem zadowolona. Trzeba unikać toksycznych osób. W końcu nerwicę będziesz miał...
tofaniutka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-09, 16:52   #45
baobabka
Zadomowienie
 
Avatar baobabka
 
Zarejestrowany: 2009-07
Wiadomości: 996
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

a ja bym tylko profilaktycznie chciała wiedzieć, czy na horyzoncie nie pojawiła się inna kobieta
baobabka jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując

Najlepsze Promocje i WyprzedaĹźe

REKLAMA
Stary 2010-01-10, 01:07   #46
cu.Kinia
Wtajemniczenie
 
Avatar cu.Kinia
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 2 009
GG do cu.Kinia
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Miałam identyczną sytuację z moim chłopakiem. Ja byłam ta "zła". Sytuacja bardzo podobna do opisanej przez Ciebie.
Musie dojść do momentu, w którym Ty powiesz zdecydowane"stop". Mi mój facet postawił granicę. Powiedział, że chce być na razie sam i mieć ciszę i spokój, jeśli ja się nie ogarnę, to się rozstaniemy.
Robisz ten sam błąd, który robił mój chłopak - wybaczałeś tysiąc razy. Ona wie, że wybaczysz tysiąc pierwszy. Terapia wstrząsowa została, niestety.
To jest tylko moje zdanie, ale od rzucenia sobie w kłótni, jak poważnie by to nie brzmiało, że się rozstajecie, to nie do końca to.
Mówisz, że rozstaliście się na krótko - widocznie na za krótko, żeby ona zdążyła pojąć, że Cię kocha ( bo zakładam tę pozytywna wersję ).
Mi tydzień wystarczył, żeby zobaczyć, jaka byłam egoistyczna, zadufana w sobie. Klapki na oczy i chciałam, żeby wszyscy weszli do mojego wymyślonego, wyidealizowanego świata.
Skończyło się na psychologu, depresji, ciszy ze strony chłopaka.
Wiesz, kiedy zrozumiałam, jak bardzo go kocham? Kiedy wszystkie myśli, które miałam w głowie zniechęcały mnie do wstania z łóżka, zrobienia czegokolwiek. Kiedy wiedziałam, że robił dla mnie wszystko i że tego nie szanowałam.
Moim zdaniem Twoja dziewczyna wie, że źle robi, ale jej charakterek ciągle wychodzi na jaw bo wie, że wszyscy i tak jej wybaczą, a w razie czego przyleci z płaczem i będzie fajnie.
Możesz z nią usiąść na spokojnie, porozmawiać, powiedzieć, że potrzebujesz czasu. Że się nie rozstajecie, ale że potrzebujesz czasu, żeby wszystko przemyśleć. Ona zapewne na początku zacznie histeryzować. Ale ważne, żebyś się nie złamał i nie odzywał. Ustalcie zasadę, że Ty się odezwiesz, gdy będziesz gotowy. Ona regulowała Wasz związek, teraz Ty masz do tego prawo.

I nie, nikt "fajniejszy" od Ciebie nie pojawi się na horyzoncie.

Druga sprawa, to czy ona nie ma jakichś problemów? Moje zachowanie było spowodowane skumulowaniem się sytuacji typu brat alkoholik w domu, śmierć Taty, chęć prób samobójczych.

Porozmawiaj z nią. Domyślam się, co może jej teraz siedzieć w głowie, aczkolwiek nie jestem nią i moja mini-diagnoza może nie być właściwa.

Takie jest moje zdanie. Piszę na podstawie własnych, bardzo podobnych doświadczeń. U mnie pomogło, mam nadzieję, że u Ciebie też się dobrze skończy.

Jedna mądra rzecz, jaką powiedział mi kumpel: 80% związków rozpada się tylko dlatego, że partnerzy nie umieją ze sobą rozmawiać. A nie sztuką jest zostawić kogoś i poszukać nowego partnera. Sztuką jest dogadać się, iść na kompromis.
Pomyśl o tym, myślę, że ona Cię kocha, ale Ty też nie możesz ciągle przymykać oczu na to, co ona wyprawia, bo sam wylądujesz u psychologa, jak będziesz się tak zamęczał.

Powodzenia życzę.

---------- Dopisano o 02:07 ---------- Poprzedni post napisano o 02:02 ----------

Jeszcze pozwolę sobie dopisać - ja mam lat 21, mój facet 23. Jesteśmy młodzi, może jeszcze idealizujemy. Ale kochamy się bardzo, bardzo mocno. Może pomyślicie, że małolata wymyśliła sobie coś pięknego i się tego trzyma, ale ja wiem, że po tym, co przeszliśmy będzie tylko lepiej, że to, co działo się w naszym życiu było sprawdzianem.
Pomyśl, że u mnie trwało to pół roku. Było źle, bardzo, ale udało się.
Życzę Wam jeszcze raz wszystkiego dobrego. Dajcie sobie czas, zarówno Ty i ona jesteście pod wpływem ogromnych emocji, zróbcie sobie tę przerwę. Wypiszcie na kartce plusy i minusy.

Miłość to podstawa, jeśli ją kochasz a ona Ciebie, to wszystko się ułoży. Sam wiesz, że ma dobre serce. Tylko laseczka musi trochę dostać w tyłek, bo widocznie jeszcze jej za mało.

Nie mówię nic złośliwie, znacie siebie lepiej, ja staram się pomóc opisując podobną sytuację.
cu.Kinia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 03:48   #47
niutka1
Wtajemniczenie
 
Avatar niutka1
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: z poddasza
Wiadomości: 2 904
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

badboy, sorki, ale jak to czytam, to rzucają mi sie w oczy nastepujące rzeczy

- piszesz, ze to twoja zona jest osobą z problemami, a o sobie, że ty byc może tez nie jestes kryształowy, czyli bardzo jasno ustawiasz tutaj role juz na początku- pomysl sobie, jak może się czuc osoba, która od początku jest w związku przez kochana osobe ustawiana w roli "tej z problemami"... wyraxnie zrzucasz na nią wine, od czasu do czasu tylko dodając kokieteryjnie, ze moze sam tez odrobinke, ale tylko tyci, tyci zawiniłeś

- piszesz, ze żona ma nerwicę, nie uważasz, że to ma duzy wpływ na jej wybuchowość itd...

- piszesz, że nie możecie miec dzieci ( sorki, że zapytam, ale z tzw. "winy" jej, czy twojej, czy obojga? ) - dla kobiety, która nie może miec dzieci, a pragnie je miec, to bardzo ciężka sytuacja i może pogłebiac jej chorobe- nerwicę

- piszesz, ze ona czuje sie zaniedbana itd... ( nie pieszesz wprost, ale mozna to wywnioskowac, po tym, jak napisałes, że nie prawisz komplementów, nie pochwalisz, bo wszystko jest takie oczywiste i jestes realistą) - no to jesli nie przejawiasz chęcia poprawienia tego, bo to takie sztuczne dla ciebie, to czemu oczekujesz od niej, ze ona poprawi swoje zachowanie i bedzie sztucznie spokojna?
dodam tylko, ze zycie z takim kims jak Ty wydaje mi się bardzo trudne, to jak na pustyni, cokolwiek zrobisz- nie usłyszysz nic miłego, brrr- to na pewno pogłebia chorobe twojej żony

_ generalnie widac, że decyzje juz podjąłes, tylko tutaj potrzebujesz jeszcze wybielenia swojego sumienia, przyklaskujesz wizażankom, które zgadzają się z tym , jakie to masz cięzkie zycie z " kobieta z problemami"

- te teksty o racjonalnych facetach i histeryzujących żonach, dziewczynach... widac, że dookoła wyszukujesz i dostrzegasz tylko przykłady ( koledzy) potwierdzające twoją tezę, ze kobiety to takie histeryczki sa, a ty racjonalny facet potrafisz spojrzeć obiektywnie na związek i swoje uczucia, i tu sie mylisz
zgadzam sie z poniższym postem wizazanki
Cytat:
Ty jesteś w pułapce jakiegoś dziwnego myślenia. Że tu kolega miał taką żonę, a tu taką. Że ona jest kobietą, więc jest histeryczką, a Ty jesteś mężczyzną to jesteś racjonalny.
Ja znam ogrom mężczyzn - histeryczek, i ogrom kobiet - racjonalnie myślących. Więc może zastanów się nad Twoim ogarnianiem świata.
- nie rozumiem, czemu nie możesz choc raz wyjechać z zona, spełnic jej jakieś szalone oczekiwania, przełamac rutyne waszego związku, piszesz, że sie dusisz, a ja ci mówie, że ona tez sie dusi, za przeproszeniem, z nudnym, flegmatycznym męzem, który tylko biadoli, ze zona wybuchowa

piszesz
Cytat:
tak ...niejako wewnętrznie podjąłem, ale nie mówię że jest mi z nią dobrze. I pewnie częściowo masz rację że szukam usprawiedliwienia. Ale to samo można by powiedzieć gdybym szukał usprawiedliwienia do bycia z kimś, kto mnie upokarza a ja zachowuję się jak jakiś nieudacznik i tulę swój mały ogonek i wmawiam sobie: to właśnie życie!

Powiem ci zupełnie szczerze: choć jestem teraz bardziej na "nie" z przyczyn czysto racjonalnych, to nie znaczy że nie będę chciał jeszcze zrobić zrywu który może da jakąś nadzieję
no i niestety moim zdaniem tak sie zachowujesz, jak napisałeś, tu nie chodzi o jakis jeden zryw ( zreszta skoro do tej pory nie zrobiłes jakiegos zrywu to ... )


- ps. dlaczego nie współzyjecie? czyzby jakis kolejny problem? moze znowu ona oczekuje "rycerza" a Ty jestes racjonalistą, wszak seks to pewnie tylko fizjologia ?



moja rada brzmi tak: jak najbardziej zostaw żonę, bo prawdopodobnie jestes kompletnie nieodpowiednim dla niej człowiekiem i ja niszczysz, a nie wspierasz, wbrew pozorom.

najprawdopodobniej kompletnie do siebie nie pasujecie

jesli ją zostawisz, kazde z was znajdzie sobie odpowiedniego partnera, ona mezczyzne z inwencja, kreatywnego, dla którego zycie to przygoda, a dom to przystan do której mozna zawinąc, po udanym rejsie we dwoje... nie zapominając o pielęgnowaniu miłości

a ty kobiete domatorke, spokojną, bez żadnych wymagan wobec Ciebie, całkowicie zdrowa i bez problemów ( wszakże Ty takze ich nie masz, prawda) której jedyne marzenie to, żeby obiad ci smakował i pozna to po pustym talerzu...


Cytat:
Ja, co już pisałam, wolałabym, żeby mój partner ode mnie odszedł niż męczył się w związku ze mną i był ze mną tylko dlatego, że bałby się jak ja sobie poradzę bez niego. Bo jak się kogoś kocha, to chce się jego szczęścia, a niestety nie zawsze to szczęście my możemy mu dać.
zgadzam sie z powyższym, badboy, ironizujesz, że zona pragnie "rycerza na białym koniu", no cóz, moze takiego uda jej sie znaleźć, bo jak widać, ty nie zamierzasz nawet w tak podstawowej sprawie jak powiedzenie komplementu zonie sie wysilić, udaje ci sie tu bez problemu kupić wizazanki do swojej wizji, przedstawiac siebie jako męczennika w związku, ale prawda jest taka, ze najczęściej winne sa dwie strony, a jesli jedna z nich jest przedstawiana jako "problemowa" to druga niestety zazwyczaj okazuje sie tez taka sama.
__________________
Trójkowa mama
zapuszczam włoski od zapałki
13.08.2009 : 3mm,14.09 : 2,5 cm,13.10 : 3,5 cm14.11 : 5 cm,14.12: 6 cm,15.01.2010: 8 cm, 21.12.2010: 20cm ( podcinane troszkę kilka razy)
31.12.2014 : 54cm podcinane wiele razy, CEL: 69cm..
zapuszczam grzywkę 31.12.2014: 21cm.

Edytowane przez niutka1
Czas edycji: 2010-01-10 o 04:10
niutka1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 10:52   #48
Neciak89
Zakorzenienie
 
Avatar Neciak89
 
Zarejestrowany: 2007-01
Lokalizacja: Suwałki
Wiadomości: 12 007
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez cu.Kinia Pokaż wiadomość
Miałam identyczną sytuację z moim chłopakiem. Ja byłam ta "zła". Sytuacja bardzo podobna do opisanej przez Ciebie.
Musie dojść do momentu, w którym Ty powiesz zdecydowane"stop". Mi mój facet postawił granicę. Powiedział, że chce być na razie sam i mieć ciszę i spokój, jeśli ja się nie ogarnę, to się rozstaniemy.
Robisz ten sam błąd, który robił mój chłopak - wybaczałeś tysiąc razy. Ona wie, że wybaczysz tysiąc pierwszy. Terapia wstrząsowa została, niestety.
To jest tylko moje zdanie, ale od rzucenia sobie w kłótni, jak poważnie by to nie brzmiało, że się rozstajecie, to nie do końca to.
Mówisz, że rozstaliście się na krótko - widocznie na za krótko, żeby ona zdążyła pojąć, że Cię kocha ( bo zakładam tę pozytywna wersję ).
Mi tydzień wystarczył, żeby zobaczyć, jaka byłam egoistyczna, zadufana w sobie. Klapki na oczy i chciałam, żeby wszyscy weszli do mojego wymyślonego, wyidealizowanego świata.
Skończyło się na psychologu, depresji, ciszy ze strony chłopaka.
Wiesz, kiedy zrozumiałam, jak bardzo go kocham? Kiedy wszystkie myśli, które miałam w głowie zniechęcały mnie do wstania z łóżka, zrobienia czegokolwiek. Kiedy wiedziałam, że robił dla mnie wszystko i że tego nie szanowałam.
Moim zdaniem Twoja dziewczyna wie, że źle robi, ale jej charakterek ciągle wychodzi na jaw bo wie, że wszyscy i tak jej wybaczą, a w razie czego przyleci z płaczem i będzie fajnie.
Możesz z nią usiąść na spokojnie, porozmawiać, powiedzieć, że potrzebujesz czasu. Że się nie rozstajecie, ale że potrzebujesz czasu, żeby wszystko przemyśleć. Ona zapewne na początku zacznie histeryzować. Ale ważne, żebyś się nie złamał i nie odzywał. Ustalcie zasadę, że Ty się odezwiesz, gdy będziesz gotowy. Ona regulowała Wasz związek, teraz Ty masz do tego prawo.

I nie, nikt "fajniejszy" od Ciebie nie pojawi się na horyzoncie.

Druga sprawa, to czy ona nie ma jakichś problemów? Moje zachowanie było spowodowane skumulowaniem się sytuacji typu brat alkoholik w domu, śmierć Taty, chęć prób samobójczych.

Porozmawiaj z nią. Domyślam się, co może jej teraz siedzieć w głowie, aczkolwiek nie jestem nią i moja mini-diagnoza może nie być właściwa.

Takie jest moje zdanie. Piszę na podstawie własnych, bardzo podobnych doświadczeń. U mnie pomogło, mam nadzieję, że u Ciebie też się dobrze skończy.

Jedna mądra rzecz, jaką powiedział mi kumpel: 80% związków rozpada się tylko dlatego, że partnerzy nie umieją ze sobą rozmawiać. A nie sztuką jest zostawić kogoś i poszukać nowego partnera. Sztuką jest dogadać się, iść na kompromis.
Pomyśl o tym, myślę, że ona Cię kocha, ale Ty też nie możesz ciągle przymykać oczu na to, co ona wyprawia, bo sam wylądujesz u psychologa, jak będziesz się tak zamęczał.

Powodzenia życzę.

---------- Dopisano o 02:07 ---------- Poprzedni post napisano o 02:02 ----------

Jeszcze pozwolę sobie dopisać - ja mam lat 21, mój facet 23. Jesteśmy młodzi, może jeszcze idealizujemy. Ale kochamy się bardzo, bardzo mocno. Może pomyślicie, że małolata wymyśliła sobie coś pięknego i się tego trzyma, ale ja wiem, że po tym, co przeszliśmy będzie tylko lepiej, że to, co działo się w naszym życiu było sprawdzianem.
Pomyśl, że u mnie trwało to pół roku. Było źle, bardzo, ale udało się.
Życzę Wam jeszcze raz wszystkiego dobrego. Dajcie sobie czas, zarówno Ty i ona jesteście pod wpływem ogromnych emocji, zróbcie sobie tę przerwę. Wypiszcie na kartce plusy i minusy.

Miłość to podstawa, jeśli ją kochasz a ona Ciebie, to wszystko się ułoży. Sam wiesz, że ma dobre serce. Tylko laseczka musi trochę dostać w tyłek, bo widocznie jeszcze jej za mało.

Nie mówię nic złośliwie, znacie siebie lepiej, ja staram się pomóc opisując podobną sytuację.
Porada nie jest zła, ale najpierw mogłaś przeczytać cały wątek. Są małżeństwem 7 lat, problemy cały czas, czym jest Twoje pół roku przy nich? Poza tym jego żona ma nerwicę. A to różnica. No ale jak mogłaś wiedzieć jak nie chciało Ci się przeczytać wszystkiego.
__________________

Kosmetycznie

Cytat:
Z kobietami nigdy nic nie wiadomo, bo są jak fizyka kwantowa. Znając położenie kobiety nie jesteś w stanie stwierdzić co ona myśli a znając jej myśli nie jesteś w stanie stwierdzić gdzie ona jest.
(...)Kobieta jest dla siebie taką samą zagadką jak dla świata zewnętrznego.
Neciak89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 15:56   #49
cu.Kinia
Wtajemniczenie
 
Avatar cu.Kinia
 
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 2 009
GG do cu.Kinia
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez Neciak89 Pokaż wiadomość
Porada nie jest zła, ale najpierw mogłaś przeczytać cały wątek. Są małżeństwem 7 lat, problemy cały czas, czym jest Twoje pół roku przy nich? Poza tym jego żona ma nerwicę. A to różnica. No ale jak mogłaś wiedzieć jak nie chciało Ci się przeczytać wszystkiego.
2 w nocy, więc myślę, że można zrozumieć, a nie miałam złych zamiarów.

Fakt, doczytałam później wszystko.

Nie wiem, czy można mierzyć problem okresami czasu , przez nerwicę też przechodziłam, ale nie o moich problemach tu mowa.
cu.Kinia jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 17:00   #50
Neciak89
Zakorzenienie
 
Avatar Neciak89
 
Zarejestrowany: 2007-01
Lokalizacja: Suwałki
Wiadomości: 12 007
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Myslę, że jest jednak różnica między przechodzeniem przez problemy przez pół roku, a przez 7 lat. Zależy oczywiście jakie, ale mimo wszystko.
__________________

Kosmetycznie

Cytat:
Z kobietami nigdy nic nie wiadomo, bo są jak fizyka kwantowa. Znając położenie kobiety nie jesteś w stanie stwierdzić co ona myśli a znając jej myśli nie jesteś w stanie stwierdzić gdzie ona jest.
(...)Kobieta jest dla siebie taką samą zagadką jak dla świata zewnętrznego.
Neciak89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 17:15   #51
niutka1
Wtajemniczenie
 
Avatar niutka1
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: z poddasza
Wiadomości: 2 904
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

aha, jeszcze jedno, ile macie lat? piszesz, ze byłes juz w innych powaznych związkach, więc domyslam sie, ze moze nawet po 30 stce...


napisałes, ze żona chodziła do psychoterapeuty, ale w problemach małżeńskich do psychoterapeuty, najlepiej na tzw terapie małżeńska, powinny chodzic obydwie osoby ze związku, oczywiście, jeśli jedna ma dodatkowe problemy, to chodzicie oboje na wspólna, a ona dodatkowo na indywidualną, bo tak, to kolejny przykład na to, że obwiniasz żone za problemy i wysyłasz na terapie, a sam to co???

podstawowe pytanie psychologa, gdy przychodzi pacjent i mówi, że ma problem w małżenstwie, brzmi, " dlaczego przyszedł pan/i sam/a " ...
__________________
Trójkowa mama
zapuszczam włoski od zapałki
13.08.2009 : 3mm,14.09 : 2,5 cm,13.10 : 3,5 cm14.11 : 5 cm,14.12: 6 cm,15.01.2010: 8 cm, 21.12.2010: 20cm ( podcinane troszkę kilka razy)
31.12.2014 : 54cm podcinane wiele razy, CEL: 69cm..
zapuszczam grzywkę 31.12.2014: 21cm.
niutka1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 17:19   #52
Neciak89
Zakorzenienie
 
Avatar Neciak89
 
Zarejestrowany: 2007-01
Lokalizacja: Suwałki
Wiadomości: 12 007
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez niutka1 Pokaż wiadomość
aha, jeszcze jedno, ile macie lat? piszesz, ze byłes juz w innych powaznych związkach, więc domyslam sie, ze moze nawet po 30 stce...


napisałes, ze żona chodziła do psychoterapeuty, ale w problemach małżeńskich do psychoterapeuty, najlepiej na tzw terapie małżeńska, powinny chodzic obydwie osoby ze związku, oczywiście, jeśli jedna ma dodatkowe problemy, to chodzicie oboje na wspólna, a ona dodatkowo na indywidualną, bo tak, to kolejny przykład na to, że obwiniasz żone za problemy i wysyłasz na terapie, a sam to co???

podstawowe pytanie psychologa, gdy przychodzi pacjent i mówi, że ma problem w małżenstwie, brzmi, " dlaczego przyszedł pan/i sam/a " ...
Bo on stwierdził, że terapia małżeńska to wtedy, gdy są problemy z komunikacją. Bzdura totalna, ale on sam musi się zdecydować, nikt go na siłę nie zaciągnie.
__________________

Kosmetycznie

Cytat:
Z kobietami nigdy nic nie wiadomo, bo są jak fizyka kwantowa. Znając położenie kobiety nie jesteś w stanie stwierdzić co ona myśli a znając jej myśli nie jesteś w stanie stwierdzić gdzie ona jest.
(...)Kobieta jest dla siebie taką samą zagadką jak dla świata zewnętrznego.
Neciak89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 17:25   #53
niutka1
Wtajemniczenie
 
Avatar niutka1
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: z poddasza
Wiadomości: 2 904
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez Neciak89 Pokaż wiadomość
Bo on stwierdził, że terapia małżeńska to wtedy, gdy są problemy z komunikacją. Bzdura totalna, ale on sam musi się zdecydować, nikt go na siłę nie zaciągnie.

no, tak wymówka po prostu... jak ktos bardzo chce leczyc związek, to zrobi wszystko...
poza tym oni własnie maja problemy w komunikacji w związku, bo jak inaczej nazwac te awantury, obrazanie sie, zrywanie kilkukrotne związku, wracanie do siebie itd... co to niby jest?
Jak widac, panu niezbyt zalezy, albo sie boi-
badboy - psycholog nie gryzie, chociaz oczywiście mozna się wielu niemiłych rzeczy o sobie dowiedzieć i tego sie zapewnie boisz i wymówki wymyslasz.
__________________
Trójkowa mama
zapuszczam włoski od zapałki
13.08.2009 : 3mm,14.09 : 2,5 cm,13.10 : 3,5 cm14.11 : 5 cm,14.12: 6 cm,15.01.2010: 8 cm, 21.12.2010: 20cm ( podcinane troszkę kilka razy)
31.12.2014 : 54cm podcinane wiele razy, CEL: 69cm..
zapuszczam grzywkę 31.12.2014: 21cm.
niutka1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 19:50   #54
LaCandy
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-10
Wiadomości: 1 502
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość
Mam pytanie do kobiet, aby spojrzały na to swoim okiem. Jako facet nie potrafię obiektywnie spojrzeć (oczywiście ktoś czytający parę słów na forum też nie do końca, ale zawsze jest to impuls do dalszych przemyśleń).
Jestem już kilka długich lat z kobietą, która jest jak miód. Do rany przyłóż. Dwa gołąbki. Niestety jest pewno ale.
Od kiedy się znamy (od pierwszej wspólnej nocy) kłócimy się. Schemat zawsze ten sam (i nie chodzi tu o sprawy łóżkowe, ale pierdoły. Przynajmniej z punktu widzenia faceta): Ona ma jakąś wizję sytuacji, romantycznego wieczoru etc. Ja nie robię tego co ona oczekuje i wtedy się zaczyna. Wybuch wulkanu. Zmiana o 180 stopni. Zaczynają się bolące słowa, a ostatnimi czasy (kilka lat) za każdym razem mówi, że związek nie ma sensu i że jest w nim nieszczęśliwa. Dla mnie podręcznikowy zespół alicji w krainie czarów. Niestety coraz gorzej znoszę te kłótnie. I ja i ona mamy czarne myśli (chwila złości) i nawet raz się na krótko rozstaliśmy (bardzo to przeżyłem, ale ona wróciła ze łzami że żyć beze mnie nie może, ja w sumie wtedy też, a teraz zaczynam sobie to wyobrażać, bo moja psychika słabnie i chemia nie ta co przy początkowym zauroczeniu). Tak czy siak stawia sprawy na ostrzu noża (chyba żeby mną poruszyć), a potem jak już mówię "ochodzę, bo zwariuję", to ona wtedy strasznie rozmięka i musiałbym mieć serce z kamienia, aby nie dać nam szans. Tylko ile razy? To już jest toksyczne. Pomimo to, pomiędzy kłótniami potrafimy mieć piękne chwile i prowadzić normalne życie. Ale co z tego? Moja psychika cierpi coraz bardziej. Nawet jak się pogodzimy, to już coraz częściej trudno mi odbudować nadwątlone uczucie. Ono jakoś zanika, a jak je odbuduję to znowu BACH! po głowie. Do tego dochodzi praktyczny brak pożycia,a mi jako facetowi cholernie tego brakuje. Generalnie kobieta z którą jestem ma same problemy z sobą. Wiem, że nie ma na świecie ideałów, ale czy to jest normalny związek? Nie twierdzę, że to wszystko jej wina, ale sama przyznaje że wybuchowość jest jej wadą. ma też dużo zalet i cech które lubię (inaczej dawno bym zerwał).Jest ciepła i uczuciowa, aczkolwiek jak sami stwierdzicie sfera emocjonalna jest mocno pokręcona.
W momentach kiedy już jest bardzo źle i prawie odchodzę, to targają mną wyrzuty sumienia, że ona w sumie mnie kocha (choć już zaczyna sama podawać to w wątpliwość, tym nie mniej zachowanie sugeruje że uczucie gdzieś jest). Nie chcę być kimś kto porzuca drugą osobę, a każdy związek jaki miałem traktowałem z najwyższą powagą. Ponieważ jednak w chwilach złości mówi o tym jaka jest nieszczęśliwa, to zaczynam mieć wątpliwości w stylu: a co jak pojawi się ten tajemniczy ktoś? Z bukietem kwiatów i romantyczny (a nie taki nudny realista jak ja).
Z drugiej strony nie wiem czy nie zniszczę jej życia odchodząc. Faceci mają łatwiej w życiu. Nie wiem co robić? Kolejny raz mówić "spróbujmy" czy jednak dać nam obojgu szansę na odnalezienie się w życiu. Co myślicie?
Rozumiem co czujesz. Chociaż w sumie to domyślam się co możesz czuć bo ja mam podobnego TŻ'ta i sama przyznaję - też jestem nerwowa. Przeczytaj to co jest pogrubione. Ona nie ma samych problemów ze sobą, ona ma jeden problem którym jest ta wybuchowość. Jesteście ze sobą już od paru lat, mówiłeś że na początku związku to się nie zdarzało. Możliwe, że teraz ona ma jakiś powód który wywołuje tą agresję i irytację. Dziewczyna która ma duży temperament potrafi powiedzieć w nerwach wiele przykrych rzeczy, których później żałuje. Mówi Ci to dziewczyna, która naprawdę wie co to znaczy żałować że się coś powiedziało w przypływie emocji... Oczywiście że wtedy czuje się nieszczęśliwa, a jak inaczej ma się czuć?
Zapewniam, że jeszcze gorzej poczuje się, kiedy od niej odejdziesz... Masz rację, zrujnował byś jej życie.
Co mogę doradzić - uważam, że powinieneś uzbroić się w cierpliwość. To zachowanie da się zmienić, musi się nauczyć panowania nad sobą. Oboje się kochacie, nie odejdziecie od siebie uwierz mi. Nie zawsze należy iść po najprostszej linii oporu. Daj jej szansę, bądź dla niej prawdziwym mężczyzną, okazuj jej dużo uczucia, dużo miłości.... skoro jest ciepłą i czułą osobą napewno to odwzajemni. Co do pożycia - myślę że problem tkwi także w jej wybuchowości. Podświadomie może robić Ci na złość, bo przecież ty jestes taki 'niedobry' i nie zgadzasz się z nią we wszystkim. W przypływie złości takich rzeczy się odechciewa. Wszystko wróci do normy wtedy, kiedy przestaniecie się tak 'gryźć' ze sobą. Trochę twojego wkładu i jej chęć panowania nad własnymi emocjami pomoże. Zobaczysz, wszystko się odwróci kiedy zaczniecie się dogadywać.

Życzę powodzenia
__________________
If it is important to you, you will find a way.
If it is not important to you, you will find an excuse.
LaCandy jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-10, 20:58   #55
niutka1
Wtajemniczenie
 
Avatar niutka1
 
Zarejestrowany: 2008-02
Lokalizacja: z poddasza
Wiadomości: 2 904
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Zobaczysz, wszystko się odwróci kiedy zaczniecie się dogadywać.
taaak. od siedmiu lat sie nie dogadują, ale teraz na pewno zaczną, zwłaszcza, że autor nie ma zamiaru się zmienic, on taki jest i juz, to ona ma problemy ze sobą i ma nad nimi pracować, a on jest tylko racjonalistą i nie będzie udawał romantyka


a proszę:

Cytat:
Schemat zawsze ten sam (i nie chodzi tu o sprawy łóżkowe, ale pierdoły. Przynajmniej z punktu widzenia faceta): Ona ma jakąś wizję sytuacji, romantycznego wieczoru etc. Ja nie robię tego co ona oczekuje i wtedy się zaczyna. Wybuch wulkanu

przyczyna jest podana na widelcu, ale on oczywiście nie szuka jej w sobie, bo to nie on bedzie spełniał jej romantyczne wizje, to ona ma sie do niego dostopsowac i zapomniec, że jest kobieta o która sie dba...

szczerze mówiąc współczuje tej kobiecie, nie dość, że chora na nerwice, to jeszcze facet robi z siebie cudownego męża, który jest z nia z litości i oczekuje, ze ona juz niczego więcej nie będzie od niego wymagała. Tak, to jest toksyczny związek- autor ma rację. Obydwoje sa tu winni, ona , bo nie odchodzi od niego, nie wiem dlaczego, moze sprawy materialne ja trzymaja, może boi sie byc sama, a on z powodów wymienionych wyżej.
__________________
Trójkowa mama
zapuszczam włoski od zapałki
13.08.2009 : 3mm,14.09 : 2,5 cm,13.10 : 3,5 cm14.11 : 5 cm,14.12: 6 cm,15.01.2010: 8 cm, 21.12.2010: 20cm ( podcinane troszkę kilka razy)
31.12.2014 : 54cm podcinane wiele razy, CEL: 69cm..
zapuszczam grzywkę 31.12.2014: 21cm.

Edytowane przez niutka1
Czas edycji: 2010-01-10 o 21:06
niutka1 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-11, 14:32   #56
Taani
Zakorzenienie
 
Avatar Taani
 
Zarejestrowany: 2009-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 4 357
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez emer Pokaż wiadomość
Właśnie o to chodzi, że czasem miłość i chęć to za mało. Niestety. Nie mówię, żeby nie próbować, wręcz przeciwnie - jeśli kocha się drugą osobę, to powinno się spróbować z nią być pomimo jej problemów. I w tym czasie zastosować wszelkie możliwe środki i sposoby, aby ten związek był udany. Ale trzeba też mieć świadomość, że czasem takie problemy będą zbyt duże i ludzie zwyczajnie nie będą w stanie sobie z nimi poradzić mimo uczucia. Nie można całe życie zakładać, że będziemy walczyć, będzie dobrze - to jest głupota. Jeśli ktoś po naprawdę paru długich latach prób i poświęceń, stwierdza, że to nic nie daje, to powinno się odpuścić. Mieć świadomość, że zrobiło się wszystko, co możliwe, i odpuścić.



I tu jest moim zdaniem sedno problemu. Oczywiście, że mam świadomość, że rozwód może być dla żony autora strasznym szokiem. Jednak pytanie jest następujące - czy autor, z uwagi na problemy swojej żony, które bardzo możliwe, że nigdy nie miną, powinien całkowicie odrzucić od siebie myśl rozstania z nią i trwać przy niej tylko dla jej dobra? Uważam, że każdy ma prawo do szczęścia i nie można od nikogo wymagać takiego poświęcenia. Nie można wymagać, żeby ktoś stał się pewnego rodzaju męczennikiem nie ze swojej woli. Mówię to z całą świadomością. Ja, co już pisałam, wolałabym, żeby mój partner ode mnie odszedł niż męczył się w związku ze mną i był ze mną tylko dlatego, że bałby się jak ja sobie poradzę bez niego. Bo jak się kogoś kocha, to chce się jego szczęścia, a niestety nie zawsze to szczęście my możemy mu dać.

Co do rozstania - uważam, że w sytuacji autora to jest lepsze wyjście nie dlatego, że powinno się zostawić osobę z problemami i myśleć o swoim szczęściu, tylko dlatego, że autor opisał sytuację - 7 lat walki to wystarczającym moim zdaniem okres czasu, żeby przekonać się, że to jest ponad ich siły. Oczywiście można dalej się łudzić, że pomimo tak długiego czasu i tylu zastosowanych metod, które nie pomogły, może jeszcze zdarzyć się cud i nagle będzie dobrze. Ale czy warto?



Z mojej strony jak najbardziej



Z tego co autor pisze, to wykorzystali sporo, ale oczywiście może faktycznie nie wszystkie. Dlatego też napisałam, że jeśli autor nie spróbował jeszcze wszystkiego, to warto powalczyć (choć na podstawie opisu miałam wrażenie, że wszytko co możliwe zawiodło). Trzeba jednak pamiętać, że metoda to nie wszystko, jeśli obie strony nie będą całkowicie i szczerze zaangażowane w chęć zmiany i nie będą faktycznie walczyć, a nie tylko się oszukiwać.



Po części się zgodzę - bycie z taką osobą to prawdziwe wyzwanie i należy dać takiej osobie o wiele więcej szans. Jednak 7 lat to moim zdaniem wystarczający okres i można się po nim przekonać, czy taka osoba z problemami, faktycznie chce lub faktycznie jest w stanie się zmieniać - a jeśli odpowiedź jest NIE w którejkolwiek z tych opcji, to związek nie ma sensu.



Oczywiście, że nie ich wina, powiem więcej - to ich tragedia. I teraz pytanie czy ma się to stać także tragedią jej najbliższych? Tu już każdy powinien sam sobie na to odpowiedzieć. Moje zdanie jest takie - jeśli bliska osoba chce być z osobą z problemami z własnej woli - ok, jeśli stwierdza, że jednak to nie dla niej - nie można jej winić.



I tu właśnie się różnimy. Ja uważam, że nie można od nikogo wymagać poświęcenia ponad siły, tylko po to, żeby wspierać osobę z problemami. Przecież "partner bez problemów" też ma swoją wytrzymałość psychiczną. Dlaczego on ma być męczennikiem i trwać w układzie, który go wyniszcza pomimo lat prób uratowania tego układu? Autor zaangażował się w związek z taką osobą, był z nią przez 7 lat, w tym czasie cały czas walczył i starał się ją zrozumieć (tak zakładam, po tym co przeczytałam) i niestety okazało się, że nie da rady. Nie ma tu niczyjej winy, po prostu przekonali się, że takie związek to nie dla nich.
(Chyba, że autor tylko mówi, że się starał, a tak naprawdę wymagał zmian od żony, a siebie tylko oszukiwał, że sam chce się zmienić - ale to już wie tylko on i musi to rozważyć we własnym sumieniu).



Jeśli taka długoterminowa przyjaźń byłaby niemożliwa, to można po prostu przyjaźnić się i dbać o tą drugą osobę tylko w tym krytycznym okresie zaraz po rozstaniu. Też trudno wymagać, żeby autor całe życie troszczył się o "byłą z problemami", bo nie ma takiego obowiązku. Jednak to, że nie ma obowiązku, nie znaczy, że nie może tego robić - jeśli by ją naprawdę kochał, to byłby dla niej oparciem przez całe życie, to wynikałoby z chęci - i wtedy nawet jeśli pojawiłaby się inna kobieta w jego życiu, to była dalej byłaby bardzo ważna. Ale to tylko czas by pokazał, jak bardzo mu na niej zależy.
Ale Autor wiedział, w co się pakuje przy małżeństwie, więc to chyba jednak była jego wola. W końcu małżeństwo to obowiązki

Ale to jest subiektywny opis, nie wiemy jak jest naprawdę

Z mojej strony również

Ale taka sytuacja nie trwa 7 lat, sądzę, że nastąpiła jakaś eskalacja konfliktu spowodowana np tym, że nie ma dzieci, a jedna strona bardzo chce - przepraszam teoretyzuję

Taką wolę wyraża wchodząc w związek małżeński

Właśnie taką sytuację starałam się delikatnie zasugerować, świetnie to ujęła Niutka w swoim pierwszym poście

No tak tylko co ze szczęściem tej drugiej kobiety? Miała by pozostać w cieniu tej pierwszej?

---------- Dopisano o 15:32 ---------- Poprzedni post napisano o 15:30 ----------

Cytat:
Napisane przez pani-jesień Pokaż wiadomość
Akurat przy nerwicy z chemią w mózgu jest wszystko w porządku, tak gwoli ścisłości.
No nie zgodzę się z Tobą, cały organizm ludzki działa w oparciu o reakcje chemiczne
Taani jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-12, 09:12   #57
Laetitia89
Raczkowanie
 
Avatar Laetitia89
 
Zarejestrowany: 2009-06
Wiadomości: 366
GG do Laetitia89
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez badboy123 Pokaż wiadomość

Ona ma jakąś wizję sytuacji, romantycznego wieczoru etc. Ja nie robię tego co ona oczekuje i wtedy się zaczyna.

W momentach kiedy już jest bardzo źle i prawie odchodzę, to targają mną wyrzuty sumienia, że ona w sumie mnie kocha (choć już zaczyna sama podawać to w wątpliwość, tym nie mniej zachowanie sugeruje że uczucie gdzieś jest). Nie chcę być kimś kto porzuca drugą osobę, a każdy związek jaki miałem traktowałem z najwyższą powagą. Ponieważ jednak w chwilach złości mówi o tym jaka jest nieszczęśliwa, to zaczynam mieć wątpliwości w stylu: a co jak pojawi się ten tajemniczy ktoś? Z bukietem kwiatów i romantyczny (a nie taki nudny realista jak ja)

A czy czasem jej zafundujesz taką romantyczną kolacje lub (mimo że romantykiem nie jesteś) starasz sie ją czyms zaskoczyć? Dajesz jej czasem kwiaty albo chociaz kwiatka?
Wiesz....sa kobiety które potrzebują czasem takich rzeczy.... Sama należe do takich. Niestety do tej pory ani razu nie dostałam kwiatka od swojego tż (argumentuje to tym że miłosci sie nie kupuje) kolacji romantycznej mi nie zrobił. Ale awantury z tego powodu mu nie robie...Próbuje go po prostu zrozumiec i zauważac inne dowody miłości.

moja rada: jeśli mocno sie trzymasz swojej antyromantycznej postawy to może spróbuj sie wysilić i cos zmienic....

edit: doczytałam, że ma nerwice...to jest choroba. I nie możesz całej winy zwalac na nią i jej humory...nad tym sie nie panuje...jeśli ja kochasz to bądź przy niej - choć cieżko... ślubowałes jej przecież wierność na dobre i na złe... wiec jeśli ją kochasz to walcz z razem z nią... przeciez ona Cie potrzebuje....

Edytowane przez Laetitia89
Czas edycji: 2010-01-12 o 09:19
Laetitia89 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-13, 17:25   #58
Little miau miau
Rozeznanie
 
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: miejska dżungla
Wiadomości: 566
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Hmm... ciezka sprawa.

Nerwicę się leczy - wiem bo leczę swoją i to z bardzo dobrym skutkiem.

Wariactwa Twojej żony też znam od podszewki i jeśli moge dorzucic coś od siebie, proszę:

- przestań byc taki zamknięty na jej żywiołowośc. Może daj jej przekuc to w coś fajnego zamiast ciągle jęczec "ona jest żywiołowa i wylewna a ja jestem powolny i spokojny". Może jest coś co ona robi w ten swój żywiołowo - spontaniczny sposób i co ci się podoba? Może idzcie sobie na kurs tanga. Może daj się czasem porwac zamiast powtarzac jak mantrę "jestem racjonalny i spokojny"? Tobie tez przyda się wypuscic trochę emocji na zewnątrz. Może nie w kłótni ale właśnie w ruchu? W sporcie? W inny sposób?

- Nie wiem czy ją wyręczasz. Ale jeśli to robisz - rzestań. Jeśli ona chce szaleństw - niech szaleje. Niech sama sobie zapewnia te bodźce. Chętnie w tym uczestnicz ale nie zgadzaj się, żeby mocnym bodźcem było wybuchanie i obwinianie Ciebie. Jak chce wrażeń, podróży czy jeszcze czego - niech wychodzi z inicjatywą. I nie opiekuj się nią. Wspiraj ją ale nie opiekuj. To Twoja żona - nie dziecko.

- Czasami mam ochotę mojego ukochanego zatłuc kapciem. Mówię dużo brzydkich słów, wiem gdzie uderzyc żeby zabolało. Kocham go i nie dam sobie kitu wcisnąc, że skoro czasem zachowuję się jak jędza - jst inaczej. Powiedz jej, żeby zamiast wrzeszczec - pisała do Ciebie.

Kiedy siada się nad kartką łatwiej jest załapac absurdy jakimi rzuca się w ukochaną osobę. Czasem jednak zapisze się pół bloku pełnego pretensji.... i wywala go do śmieci a rozmawia już tak jak lubisz czyli na spokojnie.

- To będzie totalnie subiektywne ale... można byc stanowczym i stanowczym. Kiedy mój partner jest stanowczo nudny to ja się jeszcze bardziej nakręcam. Kiedy mój partner jest stanowczy i czuję, że ma przewagę... od razu jestem miła, grzeczna i dodatkowe emocje znajdują ujście w erotycznych ekscesach. Kobiety tego typu często prowokują nie dlatego, że same muszą wybuchnąc ( choc i to) ale głównie dlatego, że chcą żebyś to ty wybuchł. Żebyś ty krzyczał, żebyś ty był histerykiem, żebyś ty je ustawił do pionu. Im później to zrobisz ( lub tego nie zrobisz) - tym gorsza będzie afera.

To tak z obserwacji. Jeśli związek poza tym jest fajny - nie rezygnuj. Ja bym nie chciała, żeby mój partner rezygnował choc bywa ciężko. Ale pracuję nad sobą i już wiele z negatywnych cech, które miałam wspólne z Twoją żoną zmieniłam na pozytywne. Które cieszą i mnie i jego. Tu nie chodzi o zmianę charakteru czy formy ekspresji tylko raczej czy używasz tego wszystkiego we właściwy czy w niewłasciwy sposób.


Ufff.... mam nadzieję, że to nie był wątek sprzed 2 lat, który ktoś podbił.... bo nie spojrzałam na datę założenia
__________________
.
Little miau miau jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-13, 18:34   #59
emer
Rozeznanie
 
Avatar emer
 
Zarejestrowany: 2005-07
Wiadomości: 509
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

.
__________________
'Signora, please stop being so sad. If you continue like this, I will be forced to make love to you. And I've never been unfaithful to my wife.'
'Under the Tuscan Sun'

Edytowane przez emer
Czas edycji: 2011-02-21 o 11:51
emer jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Stary 2010-01-13, 21:34   #60
mallinka86
Raczkowanie
 
Zarejestrowany: 2007-11
Wiadomości: 153
Dot.: być czy nie być z kobietą...oto me pytanie

Cytat:
Napisane przez niutka1 Pokaż wiadomość
badboy, sorki, ale jak to czytam, to rzucają mi sie w oczy nastepujące rzeczy

- piszesz, ze to twoja zona jest osobą z problemami, a o sobie, że ty byc może tez nie jestes kryształowy, czyli bardzo jasno ustawiasz tutaj role juz na początku- pomysl sobie, jak może się czuc osoba, która od początku jest w związku przez kochana osobe ustawiana w roli "tej z problemami"... wyraxnie zrzucasz na nią wine, od czasu do czasu tylko dodając kokieteryjnie, ze moze sam tez odrobinke, ale tylko tyci, tyci zawiniłeś

- piszesz, ze żona ma nerwicę, nie uważasz, że to ma duzy wpływ na jej wybuchowość itd...

- piszesz, że nie możecie miec dzieci ( sorki, że zapytam, ale z tzw. "winy" jej, czy twojej, czy obojga? ) - dla kobiety, która nie może miec dzieci, a pragnie je miec, to bardzo ciężka sytuacja i może pogłebiac jej chorobe- nerwicę

- piszesz, ze ona czuje sie zaniedbana itd... ( nie pieszesz wprost, ale mozna to wywnioskowac, po tym, jak napisałes, że nie prawisz komplementów, nie pochwalisz, bo wszystko jest takie oczywiste i jestes realistą) - no to jesli nie przejawiasz chęcia poprawienia tego, bo to takie sztuczne dla ciebie, to czemu oczekujesz od niej, ze ona poprawi swoje zachowanie i bedzie sztucznie spokojna?
dodam tylko, ze zycie z takim kims jak Ty wydaje mi się bardzo trudne, to jak na pustyni, cokolwiek zrobisz- nie usłyszysz nic miłego, brrr- to na pewno pogłebia chorobe twojej żony

_ generalnie widac, że decyzje juz podjąłes, tylko tutaj potrzebujesz jeszcze wybielenia swojego sumienia, przyklaskujesz wizażankom, które zgadzają się z tym , jakie to masz cięzkie zycie z " kobieta z problemami"

- te teksty o racjonalnych facetach i histeryzujących żonach, dziewczynach... widac, że dookoła wyszukujesz i dostrzegasz tylko przykłady ( koledzy) potwierdzające twoją tezę, ze kobiety to takie histeryczki sa, a ty racjonalny facet potrafisz spojrzeć obiektywnie na związek i swoje uczucia, i tu sie mylisz
zgadzam sie z poniższym postem wizazanki - nie rozumiem, czemu nie możesz choc raz wyjechać z zona, spełnic jej jakieś szalone oczekiwania, przełamac rutyne waszego związku, piszesz, że sie dusisz, a ja ci mówie, że ona tez sie dusi, za przeproszeniem, z nudnym, flegmatycznym męzem, który tylko biadoli, ze zona wybuchowa

piszesz no i niestety moim zdaniem tak sie zachowujesz, jak napisałeś, tu nie chodzi o jakis jeden zryw ( zreszta skoro do tej pory nie zrobiłes jakiegos zrywu to ... )


- ps. dlaczego nie współzyjecie? czyzby jakis kolejny problem? moze znowu ona oczekuje "rycerza" a Ty jestes racjonalistą, wszak seks to pewnie tylko fizjologia ?



moja rada brzmi tak: jak najbardziej zostaw żonę, bo prawdopodobnie jestes kompletnie nieodpowiednim dla niej człowiekiem i ja niszczysz, a nie wspierasz, wbrew pozorom.

najprawdopodobniej kompletnie do siebie nie pasujecie

jesli ją zostawisz, kazde z was znajdzie sobie odpowiedniego partnera, ona mezczyzne z inwencja, kreatywnego, dla którego zycie to przygoda, a dom to przystan do której mozna zawinąc, po udanym rejsie we dwoje... nie zapominając o pielęgnowaniu miłości

a ty kobiete domatorke, spokojną, bez żadnych wymagan wobec Ciebie, całkowicie zdrowa i bez problemów ( wszakże Ty takze ich nie masz, prawda) której jedyne marzenie to, żeby obiad ci smakował i pozna to po pustym talerzu...



zgadzam sie z powyższym, badboy, ironizujesz, że zona pragnie "rycerza na białym koniu", no cóz, moze takiego uda jej sie znaleźć, bo jak widać, ty nie zamierzasz nawet w tak podstawowej sprawie jak powiedzenie komplementu zonie sie wysilić, udaje ci sie tu bez problemu kupić wizazanki do swojej wizji, przedstawiac siebie jako męczennika w związku, ale prawda jest taka, ze najczęściej winne sa dwie strony, a jesli jedna z nich jest przedstawiana jako "problemowa" to druga niestety zazwyczaj okazuje sie tez taka sama.
Niutka 1 nie sposób się z Tobą nie zgodzić. Tak naprawdę autor już podjął decyzje , a na wizażu szuka tylko potwierdzenia. Przedstawił swoją żonę jako wybuchową wariatkę z problemami i pewnie ciągle ją utwierdza w tym przekonaniu. Sam zaś choć stwierdził, że "nie jest kryształowy" nie próbuje w żaden sposób walczyć o ten związek, wszystko jest dla niego ogromnym wysiłkiem. W końcu jest realistą , flegmatykiem, więc nie można od niego wymagać jakichś zrywów. ''
Piszę to, bo sama jestem w podobnym związku i też wiele przeszliśmy z moim Tżetem. On domator, spokojny, opanowany człowiek, ja wybuchowa , ciągle czegoś poszukująca (nie usiedzę w miejscu).Też mam nerwicę, którą leczę i to wcale nie oznacza, że nie jestem w stanie być w związku. Tylko, że mój Tż nie uważa mnie za wariatkę i histeryczkę. Dużo mi pomógł, wspierał, nauczył spokojnie rozmawiać (kiedyś to ja krzyczałam , a on milczał) . Jesteśmy ze sobą 5 lat i nie powiem kłótnie nam się zdarzają, ale jest inaczej. Ja jestem spokojniejsza, bo on mnie tego nauczył. Wie, że łatwo się denerwuje, dlatego wszystko obraca w żart, albo spokojnie mi tłumaczy, a ja wiem , że gdyby od początku ustawił mnie na pozycji "osoby z problemami" moja frustracja by się pogłębiała, a on by tego nie wytrzymał.
Dzięki pomocy i wsparciu drugiej osoby można naprawdę wiele osiągną i bardzo się zmienić (na lepsze).
mallinka86 jest offline Zgłoś do moderatora   Odpowiedz cytując
Odpowiedz

Nowe wątki na forum Seks


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-01-01 00:00:00


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 20:35.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.