|
|
#1 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Piernikowa chatka
Wiadomości: 395
|
Jestem adoptowana...
Witam.
Do niedawna żyłam w przeświadczeniu, że wychowuję się tak jak większość dzieci u swoich biologicznych rodziców - tzn. mamy (ojciec nie znany i nigdy nie drążyłam tego tematu). Niedługo pora iść na studia. Z racji tego, że nie mam ojca będę pobierać świadczenia, jednak żeby je dostać muszę złożyć komplet dokumentów, w tym pełny akt urodzenia. Czasami, pomimo tego, że mama nie wyróżniała nigdy mnie czy rodzeństwa czułam, że coś jest nie tak. W skrajnych przypadkach myślałam, że zostałam adoptowana - sama nie wiem co skłaniało mnie do takich wniosków. Mama długo zbierała się w sobie by powiedzieć mi moją historię - jak się okazuje po raz wtóry. Okazało się, że gdy miałam 5 lat mama chcąc przygotować mnie do tego, że ktoś życzliwy w szkole może mi powiedzieć jaka jest prawda, powiedziała mi, że to nie ona mnie urodziła, ale jako dziecko nie za bardzo wiedziałam, że osoba, która mnie wychowuje mogłaby mnie nie urodzić. Była jakaś blokada, z jej opowiadań przyjęłam to spokojnie i nadal twierdziłam, że to ona jest biologiczna wciąż zadając jej pytania, jak to było jak mnie urodziła. Niestety lub stety zależy z której strony spojrzeć mama mnie adoptowała. Sama ta sytuacja nie byłaby straszna, gdyby nie to, że wcale nie wylądowałam w domu dziecka. Oprócz mnie mama ma jeszcze syna 4 lata starszego ode mnie i 18 lat starszą ode mnie córkę. Często opowiadała mi, że moja siostra była skora do ucieczek i do szwędania się z chłopakami. Potrafiła wracać do domu po tygodniu wcześniej nie zapowiadając dłuższego pobytu w spelunkach. Mama była bezradna, szukała jej zabraniała, ale przecież nikt nie ma nad nikim takiej władzy, nawet jeśli to byłoby właściwe. Gdy siostra miała osiemnaście lat pojechała ze szkołą na wykopki, byli tam jeszcze inni ludzie (ona sama chodziła do damskiego liceum). Po powrocie mama bardzo szybko zorientowała się, że ona jest w ciąży... właśnie - moją biologiczną matką jest dziewczyna, która przez 20 lat dla mnie była tylko siostrą. Sam fakt również nie jest dramatyczny. Wiadomo za młoda dziewczyna na wychowanie dziecka itd... Mama poszła do najlepszego ginekologa z moją siostrą, który już w 3 miesiącu był w stanie powiedzieć, że będę dziewczynką i że będę całkiem zdrowa, do tego seria badań, testów na HIV tak dla pewności. Urodziłam się na 4 dni przed uzyskaniem przez siostrę (a biologiczną matkę) pełnoletności, choć miała niewiele czasu na zastanowienie bez namysłu zrzekła się praw rodzicielskich. Moja mama prawna, czyli tak na prawdę moja babcia adoptowała mnie od razu, po dwóch dniach szpitlnych trafiłam do domu do mojej babci - siostra nie miała mnie ani razu na rękach, wszystko robiła mama. Karmiona byłam sztucznym mlekiem, bo siostra nie chciała nawet karmić mnie piersią. Zaraz po moich narodzinach znowu "pofrunęła" z domu i balowała, w ogóle nie pomyślała, że ma dziecko, że może należałoby zmądrzeć. Siostra (czyli biologiczna mama) nigdy nie powiedziała mamie kim był ojciec - posądzam że sama nie wiedziała, bo może puściła się z pierwszym lepszym albo była na haju. jedno wiem na pewno - albo on, albo jego rodzice musieli mieć niebieskie oczy - jako jedyna takie mam a znam tylko stronę matki, gdzie wszyscy są brązowoocy od co najmniej 3 pokoleń wstecz. Zabolał mnie też fakt, że babcia (czyli moja biologiczna prababcia - mama tej, która mnie adoptowała) nie była za tym, żeby mnie wzięła, powiedziała tylko, że jakby moja siostra chciała, to wiedziałaby gdzie ma pójść by mnie nie było. Mama powiedziała mi też, że siostra mnie nie chciała - bez namysłu zrzekła się praw przed sądem. To, że mnie nie chciała, to wiem, ale wiem także (czego mi mama nie powie), że ona też mnie nie chciała... adoptowała mnie tylko by mieć czyste sumienie, że nie pozwoliła mnie zabić, żałowała mnie i zlitowała się nade mną. Wiem, że 100 razy bardziej wolałaby, żeby siostra nie zaszła w ciążę. Powiedziała mi, że tak nie chciała, żeby ona jechała na wykopki, że wiedziała, że coś się stanie... i się stało. Wiem, że żałowała, że w końcu uległa namowom ciotki, która chciała, by siostra sobie trochę odpoczęła od nauki. To oznacza, że i ona mnie nie chciała, ale jak już byłam, no to robiła tak, by w przyszłości nie dręczyło ją sumienie... Siostra pomimo, że mnie oddała mamie nigdy nie zainteresowała się mną (mieszkamy niedaleko od siebie), nie pamięta o moich urodzinach, nigdy nie zapytała się mamy co u mnie słychać... Czasem rozmawiamy, od wielkiego dzwonu, nie postrzegam ją nawet jako siostrę - ona po prostu jest, ale dla mnie nic nie znaczy. Mama mówiła mi jeszcze że wyrzucili ją ze szkoły, bo zrobiła z siebie "nieszczęsną", że jest w ciąży, chciała wmówić, że ją brutalnie zgwałcili, choć wszyscy dobrze wiedzieli, że zabalowała. To moja historia... Gdy mama zamierzała mi się to powiedzieć, zapytała się czy wiem, czy będę chciała przeczytać akt urodzenia czy nie... Rozpłakałam się mówiąc, że wiem, że jest moją babcią, ale i tak jest moją mamą, bo mnie wychowała. Odpowiedziała, że kocha mnie najbardziej i że rozszarpałaby siostrę, gdyby ta zrobiłaby mi krzywdę, że nie mogła dopuścić, żeby mi coś się stało... ale nie powiedziała, że nie żałuje... choć wielokrotnie mówi, że jest ze mnie dumna i że jestem jej jedyną pociechą. Od tamtej pory nie rozmawiamy o tym. Moja babcia (prababcia) zmarła, nigdy nie wybaczę jej postępowania wobec mnie - biła mnie gdy byłam mała - teraz już wiem dlaczego, ona chciała, żeby siostra usunęła ciążę, nie chciała mnie, dla niej byłam problemem. Problemem byłam dla wszystkich dla mamy, bo musiała podzielić uwagę jaką mogła dać bratu jeszcze na mnie, siostrze, bo przeze mnie wyrzucili ją ze szkoły... Nikt mnie nie chciał - nie mogę przestać o tym myśleć... Może rzeczywiście lepiej byłoby dla wszystkich gdyby wtedy siostra i mama posłuchały babci... Dziwnie się teraz czuję, gdy spotykamy się rodzinnie - wszyscy wiedzą o tym jak jest, tylko ja do niedawna nie... Tak bardzo zazdroszczę tym, którzy nie mają takiego kłopotu... Wolałabym nie znać mojej biologicznej matki która teraz ma 14-letniego syna, ale nie żałuję, że to nie ona mnie wychowała. Uważam, że mam najwspanialszą mamę na świecie, ale mimo wszystko siedzi we mnie jakiś smutek... Pewnie nie raz pomyślała, jak by to było gdyby mnie nie było i pewnie nie raz myślała o mnie jak o wnuczce... Nie sprawiam problemów wychowawczych, jesteśmy z mamą nierozłączne, ze wszystkich swoich dzieci ze mną ma najlepszy kontakt i do mnie najbardziej jest przywiązana, bardzo ją kocham, ale czuję jak co wieczór coś we mnie pęka... Nie potrafię sobie poradzić z myślą, że 20 lat temu nikt mnie nie chciał, począwszy od biologicznej, a później spotkałam się z litością... Coś się stało, że pomimo tego, że dla mnie bardziej liczy się ten kto wychowa, czasem patrzę na mamę jak na kogoś, kto nie czułby smutku gdyby np siostra poroniła, albo mnie wcale nie miała. Może wiecie jak mam przemówić sobie do rozsądku, wiem, że powinnam być wdzięczna że się mną zajęła, ale czuję raczej nieograniczony ból... a może jest ktoś kto ma podobnie - jak sobie z tym radzicie, jaka była wasza historia? jak przeżyliście taką wiadomość...? Czy jestem jedyna w takiej sytuacji? Jaki mielibyście do tego stosunek, gdyby to wam się przytrafiło? Liczę na odpowiedzi... Bo już sama nie wiem... wszyscy sąsiedzi wiedzieli tylko nie ja... To przykre...
__________________
Życie jest zbyt krótkie, by zastanawiać się czy wypada... (słowa dobrego znajomego) |
|
|
|
|
#2 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2009-12
Lokalizacja: Piernikowa chatka
Wiadomości: 395
|
Witam.
Do niedawna żyłam w przeświadczeniu, że wychowuję się tak jak większość dzieci u swoich biologicznych rodziców - tzn. mamy (ojciec nie znany i nigdy nie drążyłam tego tematu). Niedługo pora iść na studia. Z racji tego, że nie mam ojca będę pobierać świadczenia, jednak żeby je dostać muszę złożyć komplet dokumentów, w tym pełny akt urodzenia. Czasami, pomimo tego, że mama nie wyróżniała nigdy mnie czy rodzeństwa czułam, że coś jest nie tak. W skrajnych przypadkach myślałam, że zostałam adoptowana - sama nie wiem co skłaniało mnie do takich wniosków. Mama długo zbierała się w sobie by powiedzieć mi moją historię - jak się okazuje po raz wtóry. Okazało się, że gdy miałam 5 lat mama chcąc przygotować mnie do tego, że ktoś życzliwy w szkole może mi powiedzieć jaka jest prawda, powiedziała mi, że to nie ona mnie urodziła, ale jako dziecko nie za bardzo wiedziałam, że osoba, która mnie wychowuje mogłaby mnie nie urodzić. Była jakaś blokada, z jej opowiadań przyjęłam to spokojnie i nadal twierdziłam, że to ona jest biologiczna wciąż zadając jej pytania, jak to było jak mnie urodziła. Niestety lub stety zależy z której strony spojrzeć mama mnie adoptowała. Sama ta sytuacja nie byłaby straszna, gdyby nie to, że wcale nie wylądowałam w domu dziecka. Oprócz mnie mama ma jeszcze syna 4 lata starszego ode mnie i 18 lat starszą ode mnie córkę. Często opowiadała mi, że moja siostra była skora do ucieczek i do szwędania się z chłopakami. Potrafiła wracać do domu po tygodniu wcześniej nie zapowiadając dłuższego pobytu w spelunkach. Mama była bezradna, szukała jej zabraniała, ale przecież nikt nie ma nad nikim takiej władzy, nawet jeśli to byłoby właściwe. Gdy siostra miała osiemnaście lat pojechała ze szkołą na wykopki, byli tam jeszcze inni ludzie (ona sama chodziła do damskiego liceum). Po powrocie mama bardzo szybko zorientowała się, że ona jest w ciąży... właśnie - moją biologiczną matką jest dziewczyna, która przez 20 lat dla mnie była tylko siostrą. Sam fakt również nie jest dramatyczny. Wiadomo za młoda dziewczyna na wychowanie dziecka itd... Mama poszła do najlepszego ginekologa z moją siostrą, który już w 3 miesiącu był w stanie powiedzieć, że będę dziewczynką i że będę całkiem zdrowa, do tego seria badań, testów na HIV tak dla pewności. Urodziłam się na 4 dni przed uzyskaniem przez siostrę (a biologiczną matkę) pełnoletności, choć miała niewiele czasu na zastanowienie bez namysłu zrzekła się praw rodzicielskich. Moja mama prawna, czyli tak na prawdę moja babcia adoptowała mnie od razu, po dwóch dniach szpitlnych trafiłam do domu do mojej babci - siostra nie miała mnie ani razu na rękach, wszystko robiła mama. Karmiona byłam sztucznym mlekiem, bo siostra nie chciała nawet karmić mnie piersią. Zaraz po moich narodzinach znowu "pofrunęła" z domu i balowała, w ogóle nie pomyślała, że ma dziecko, że może należałoby zmądrzeć. Siostra (czyli biologiczna mama) nigdy nie powiedziała mamie kim był ojciec - posądzam że sama nie wiedziała, bo może puściła się z pierwszym lepszym albo była na haju. jedno wiem na pewno - albo on, albo jego rodzice musieli mieć niebieskie oczy - jako jedyna takie mam a znam tylko stronę matki, gdzie wszyscy są brązowoocy od co najmniej 3 pokoleń wstecz. Zabolał mnie też fakt, że babcia (czyli moja biologiczna prababcia - mama tej, która mnie adoptowała) nie była za tym, żeby mnie wzięła, powiedziała tylko, że jakby moja siostra chciała, to wiedziałaby gdzie ma pójść by mnie nie było. Mama powiedziała mi też, że siostra mnie nie chciała - bez namysłu zrzekła się praw przed sądem. To, że mnie nie chciała, to wiem, ale wiem także (czego mi mama nie powie), że ona też mnie nie chciała... adoptowała mnie tylko by mieć czyste sumienie, że nie pozwoliła mnie zabić, żałowała mnie i zlitowała się nade mną. Wiem, że 100 razy bardziej wolałaby, żeby siostra nie zaszła w ciążę. Powiedziała mi, że tak nie chciała, żeby ona jechała na wykopki, że wiedziała, że coś się stanie... i się stało. Wiem, że żałowała, że w końcu uległa namowom ciotki, która chciała, by siostra sobie trochę odpoczęła od nauki. To oznacza, że i ona mnie nie chciała, ale jak już byłam, no to robiła tak, by w przyszłości nie dręczyło ją sumienie... Siostra pomimo, że mnie oddała mamie nigdy nie zainteresowała się mną (mieszkamy niedaleko od siebie), nie pamięta o moich urodzinach, nigdy nie zapytała się mamy co u mnie słychać... Czasem rozmawiamy, od wielkiego dzwonu, nie postrzegam ją nawet jako siostrę - ona po prostu jest, ale dla mnie nic nie znaczy. Mama mówiła mi jeszcze że wyrzucili ją ze szkoły, bo zrobiła z siebie "nieszczęsną", że jest w ciąży, chciała wmówić, że ją brutalnie zgwałcili, choć wszyscy dobrze wiedzieli, że zabalowała. To moja historia... Gdy mama zamierzała mi się to powiedzieć, zapytała się czy wiem, czy będę chciała przeczytać akt urodzenia czy nie... Rozpłakałam się mówiąc, że wiem, że jest moją babcią, ale i tak jest moją mamą, bo mnie wychowała. Odpowiedziała, że kocha mnie najbardziej i że rozszarpałaby siostrę, gdyby ta zrobiłaby mi krzywdę, że nie mogła dopuścić, żeby mi coś się stało... ale nie powiedziała, że nie żałuje... choć wielokrotnie mówi, że jest ze mnie dumna i że jestem jej jedyną pociechą. Od tamtej pory nie rozmawiamy o tym. Moja babcia (prababcia) zmarła, nigdy nie wybaczę jej postępowania wobec mnie - biła mnie gdy byłam mała - teraz już wiem dlaczego, ona chciała, żeby siostra usunęła ciążę, nie chciała mnie, dla niej byłam problemem. Problemem byłam dla wszystkich dla mamy, bo musiała podzielić uwagę jaką mogła dać bratu jeszcze na mnie, siostrze, bo przeze mnie wyrzucili ją ze szkoły... Nikt mnie nie chciał - nie mogę przestać o tym myśleć... Może rzeczywiście lepiej byłoby dla wszystkich gdyby wtedy siostra i mama posłuchały babci... Dziwnie się teraz czuję, gdy spotykamy się rodzinnie - wszyscy wiedzą o tym jak jest, tylko ja do niedawna nie... Tak bardzo zazdroszczę tym, którzy nie mają takiego kłopotu... Wolałabym nie znać mojej biologicznej matki która teraz ma 14-letniego syna, ale nie żałuję, że to nie ona mnie wychowała. Uważam, że mam najwspanialszą mamę na świecie, ale mimo wszystko siedzi we mnie jakiś smutek... Pewnie nie raz pomyślała, jak by to było gdyby mnie nie było i pewnie nie raz myślała o mnie jak o wnuczce... Nie sprawiam problemów wychowawczych, jesteśmy z mamą nierozłączne, ze wszystkich swoich dzieci ze mną ma najlepszy kontakt i do mnie najbardziej jest przywiązana, bardzo ją kocham, ale czuję jak co wieczór coś we mnie pęka... Nie potrafię sobie poradzić z myślą, że 20 lat temu nikt mnie nie chciał, począwszy od biologicznej, a później spotkałam się z litością... Coś się stało, że pomimo tego, że dla mnie bardziej liczy się ten kto wychowa, czasem patrzę na mamę jak na kogoś, kto nie czułby smutku gdyby np siostra poroniła, albo mnie wcale nie miała. Może wiecie jak mam przemówić sobie do rozsądku, wiem, że powinnam być wdzięczna że się mną zajęła, ale czuję raczej nieograniczony ból... a może jest ktoś kto ma podobnie - jak sobie z tym radzicie, jaka była wasza historia? jak przeżyliście taką wiadomość...? Czy jestem jedyna w takiej sytuacji? Jaki mielibyście do tego stosunek, gdyby to wam się przytrafiło? Liczę na odpowiedzi... Bo już sama nie wiem... wszyscy sąsiedzi wiedzieli tylko nie ja... To przykre...
__________________
Życie jest zbyt krótkie, by zastanawiać się czy wypada... (słowa dobrego znajomego) |
|
|
|
|
#3 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-12
Lokalizacja: Anglia
Wiadomości: 6 337
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
Dlaczego nie bierzesz tego pod uwage? Ze moglo tak byc? Dlaczego tak zle oceniasz osobe, ktora Cie wychowala i dala Ci cala milosc, cala uwage i cale zainteresowanie, jakie tylko mogla? (no chyba ze bylo inaczej i bylas tylko piatym kolem u wozu, ale jednak piszesz ze nigdy nie odczulas bys ty, lub ktorekolwiek z "rodzenstwa" bylo traktowane inaczej - a uwierz mi, wyczulabys, gdyby tak bylo).
__________________
Windows is now a 64 bit tweak of a 32 bit extension to a 16 bit user interface for an 8 bit operating system based on a 4 bit architecture from a 2 bit company that can't stand 1 bit of competition. |
|
|
|
|
|
#4 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-07
Lokalizacja: Gdańsk
Wiadomości: 6
|
Dot.: Jestem adoptowana...
nie myśl tak, że mama/babcia Cię nie chciała. na pewno uważa, że jesteś cudownym darem od losu i gdyby mogła, nie zmieniłaby przeszłości, jestem tego pewna.
|
|
|
|
|
#5 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Wiesz to jest przykre, smutne, ale pomyśl inaczej o tym, że Twoja biologiczna matka cie nie chciała fakt , ale jakby mama ktora Cie wychowuje też Cie nie chcala to mogli Cie oddać do adopcji, a jednak nie oddali i mama Cie wychowywała. Nie myśl o tym że ktoś Cie kiedyś nie chciał. Mnie też nie chcieli bo jestem z kompletnej wpadki (mama miała 40 lat jak sie urodzilam) i jakoś nie przejmuje sie tym, ciesze sie że mam rodzine i dobrze sie mam.
Znam taka rodzine gdzie córka jest taka sama jak Twoja biologiczna matka i też dziecko wychowuje babcia a chłopczyk myśli że jego biol. mama to jego siostra, identycznie jak u Ciebie. Myśle że lepiej jak dziecko wychowuje sie w domu niż w domu dziecka choć jego mama jest jego "siostra".
__________________
|
|
|
|
|
#6 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Twoja historia jest smutna. ale też wspaniała.
słuchaj... nie możesz myśleć tak, że Twoja mama (ta, która Cię wychowała) zrobiła to z litości. tzn że wzięła Ciebie pod swoje skrzydła z litości.... wcale tak nie jest. Gdyby Ciebie nie chciała, tak samo jak babcia (albo prababcia, jak wolisz) namawiała by Twoją biologiczną mamę na pozbycie się Ciebie. i zabewne by to zrobiły. ale widzisz- żyjesz. ciesz się więc tym życiem. nie przejmuj się tym, że inni wiedzieli a Ty nie. Twoja mama podjęła trudną decyzję przygarniając Ciebie. dla niej też była to zapewne ciężkie przeżycie i nowe doświadczenie. też pewnie było jej trudno, że jej córka zostawiła swoje dziecko na pastwę losu. I Tobie i jej było ciężko, ale widzisz że teraz jesteście ze sobą blisko związane. to jest piękne. Trzymaj się i przestań myśleć tak pesymistycznie. Ciesz się życiem
__________________
|
|
|
|
|
#7 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-06
Lokalizacja: warszawa
Wiadomości: 368
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
przeczytaj jeszcze raz pogrubiony przeze mnie tekst - przeciez Twoja mama kocha Cie nad zycie!! ![]() nie powiedziala, ze nie zaluje, bo pewnie na mysl jej nie przyszlo, ze jej corka ma takie mysli... Postaraj sie porozmawiac z mama, zeby rozwiac wszelkie watpliwosci... i nie zarzucaj jej, ze zaluje iz Ciebie ma, bo z twojego postu wynika, ze nie masz ku temu najmnijeszych podstaw
|
|
|
|
|
|
#8 |
|
Rozeznanie
Zarejestrowany: 2009-09
Lokalizacja: małopolska
Wiadomości: 575
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Powiem, Ci, że gdybym teraz dowiedziała się, że moi Rodzice mnie adoptowali to pokochałabym ich jeszcze bardziej za to, że wzieli mnie do siebie, kiedy nikt inny mnie nie chciał.
Jesteś w trudnej sytuacji teraz. Ale wydaje mi się, że najbardziej się liczy to Kto Cię wychował i Kto był dla Ciebie mamą przez całe Twoje życie, a nie kto Cię spłodził. |
|
|
|
|
#9 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 47
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Co prawda nie jestem w aż tak zagmatwanej sytuacji jak ty, ale też jestem adoptowana.
Z tego co wiem, ta dziewczyna która mnie urodziła była bardzo młoda (18 lat może?) i że jej facet był dużo starszy. Moi rodzice dowiedzieli się tego kiedy mnie adoptowali (miałam wtedy 2 miesiące). Tak czy owak, nigdy przede mną tego faktu nie ukrywali, odkąd pamiętam moja mama zawsze podkreślała fakt, że nie jestem jej biologiczną córką, ale kocha mnie najmocniej na świecie. Kiedy miałam 16-17 lat przyżyłam okres buntu i ciągle myślałam, że jestem dzieckiem niechcianym, że to niesprawiedliwe itd. Ale zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy: 1) Mojej biologicznej matce zależało na mnie na tyle, żeby dać mi życie, i za to jestem jej wdzięczna. 2) Moja mama jest i będzie moją mamą, nawet jeśli nie biologiczną, i kocham ją najbardziej na świecie. Nie myśl o mamie jak o babci - co cię obchodzą etykietki? Dla mnie mama jest kimś, kto się mną opiekował, kto przy mnie był kiedy tego potrzebowałam, to moja najbliższa przyjaciółka. Co z tego, że nie łączą nas więzy krwi, albo są one zagmatwane? Wiem, że myślisz sobie: "ale nawet ona mnie nie chciała, wszyscy widzieli mnie jako kłopot" czy coś takiego. Ale popatrz na to z innej strony - logistycznie i merytorycznie była to niedogodność, ale nie byłaś nią TY, tylko fakt, że rodziło się dziecko. To różnica i to ogromna. Masz wspaniałą mamę, która naprawdę Cię kocha, wasze relacje są udane, macie na pewno dużo wspomnień razem. Nie pozwól by to zostało zniszczone! Dodam jeszcze, że z takimi rzeczami jest Ci na pewno trudno sobie poradzić, i jeżeli masz taką możliwość może pomyśl o wizycie u psychologa? Jest dużo przypadków takich jak twój, albo podobnych, i lepszych i gorszych, czasami pomoc kogoś postronnego i profesjonalnego może naprawdę wiele zmienić. Rozpisałam się, przepraszam. Trzymaj się cieplutko! |
|
|
|
|
#10 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2009-03
Lokalizacja: Pomorze
Wiadomości: 1 668
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Porozmawiaj z mamą i powiedz jej co czujesz. To jest twoja mama, ona cię kocha. Jestem pewna, że ta rozmowa dużo by zmieniła w twoim życiu.
__________________
Będę mamcią.. |
|
|
|
|
#11 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-08
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 6 189
|
Dot.: Jestem adoptowana...
skoro mama Ci nigdy nie powiedziała, że żałuje, to nie wkręcaj sobie tego proszę.... z Twoich słów wynika, że ona naprawdę Cię kocha tak jak córkę, więc nie zadręczaj się proszę
zgadzam się z Icksy- niechciany był fakt ciąży, a nie TY jako osoba myślę, że analogicznie sytuacja wygląda u Ciebiemyślę, że powinnaś pogadać o tym z mamą... z Twojego postu wynika, że czujesz na sercu wielki ciężar i tylko szczera rozmowa pozwoli Ci się go pozbyć
__________________
nadzieja umiera ostatnia....
|
|
|
|
|
#12 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 19 132
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Po pierwsze twoja mama biologiczna jest nieodpowiedzialna.
Po drugie bez przesady - ty teraz jesteś i egzystujesz ale zastanów się - masz dziecko, twoje dziecko w wieku 17 lat zachodzi w ciążę - wolałabyś chyba żeby nie zaszła chyba jasne jest że ciąża w wieku nastu lat to szok i dramat dla wszystkich, logiczne że każdy łącznie z babcią dziecka wolałby by ciąży nie było.Przykro mi, nie byłaś planowana jak 80% społeczeństwa. W tym ja. Czy to sprawia że jesteś gorsza? No proszę cię, jesteś kochana, pielęgnowana przez babcię. Urodzić to jest tylko 1/100 sukcesu. Rodzenie to czynność fizyczna, więź została wytworzona między tobą a babcią, to ona jest twoją opiekunką, twoją matką. Źle ci z tym? Proszę cię, mogę ci teoretycznie powiedzieć co by się z tobą stało gdyby twoja nieodpowiedzialna mama wzięła becik ze szpitala i poszła w siną dal. Jakbyś jeszcze żyła to byłoby dobrze. Pewnie by cię tłukł jakiś jej fagas i głodna byś chodziła. I na prawdę wolałabyś być "chciana" przez matkę i wolałabyś mieć przekichane życie? ![]() Słuchaj teraz masz mamę, ona jest twoją mamą - twoja babcia. Twoja mama biologiczna tylko cię urodziła. Cytat:
proszę cię, głowa do góry.Mogę na palcach jednej ręki policzyć ile z moich koleżanek są dziećmi planowanymi. Nieplanowane nie znaczy niechciane, twoja babcia cie chciała. I to nie jest litość. Poza tym twoja biologiczna matka zdecydowała się urodzić. Co już jest chyba raczej plusem na jej korzyść, prawda? Nie zamiotła problemu pod szafę. Twoja babcia zdecydowała się ciebie wychować, widzisz, idziesz na studia, zapewne jesteś porządnym człowiekiem. Myślisz że przy biologicznej matce byś to osiągnęła? ![]() Po prostu jesteś w szoku po tym wyznaniu i przerasta cię to. To nie jest tak że byłaś niechciana. Nie myśl tak, absolutnie tak nie myśl. Masz dużo szczęścia że masz taką wspaniałą babcie. Wyszłaś na ludzi co przy matce pewnie graniczyłoby z cudem. Niestety tak się często dzieje przy adopcji, że biologiczni rodzice nie utrzymują kontaktów z dzieckiem - po części dla dobra dziecka i dla matki adopcyjnej. Nie wiem czemu ciąża i poród to jakieś mistyczne przeżycie, że jest aż tak ważne dla niektórych. Maszynka do rodzenia a matka to dwie różne rzeczy. |
|
|
|
|
|
#13 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: krk
Wiadomości: 272
|
Dot.: Jestem adoptowana...
to swieża sprawa, moze to banalne co powiem - ale czas leczy rany. wiem coś o tym.. byłas trochę na to przygotowana, znałas swoja historie a raczej sie jej domyslałaś... więc nie jest tak, że przygniotło cię to jak grom z jasnego nieba. ale bedziesz wracać do tego jeszcze milion razy, byc może pomoże "porzadkująca myśli" rozmowa z psychologiem?
Zapytaj mamy czy powtórzyłaby to jeszcze raz gdyby mogła się cofnąc 20 lat? założe się, że bez namysłu potwierdzi - wiec nie mów, że jestes niepotrzebna. przez twój post przebija obawa "co ludzie powiedzą, sąsiedzi wiedzieli, rodzina wiedziała". no i wiedziała, nikt cię nie zjadł z tego powodu, to i przez kolejne 20 lat niech sie nie wtrącają. czasy sie zmieniły, mało rzeczy teraz szokuje (wiele dzieci wychowują tylko babcie) i ch*** cie obchodza jakieś stare sąsiadki ![]() trzymaj się i nie daj się wpędzic w poczucie winy!
__________________
Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. |
|
|
|
|
#14 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-05
Wiadomości: 8 259
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Przykra ta historia, ale dookoła czesto sie zdarzają dzieci z wpadki, które wcale nie sa wyczekane. Nie dla kazdego dziecko= szczescie. Zrzekniecie sie swojego zycia,wygody, oraz poswiecenie nie zawsze powoduje zadowolenie. Twoja matka zrezc sie tego nie chciała, wybrała siebie, egoizm. Twoja babcia(mama), choc mogł byc moze byc to dla niej problem- zajecie sie kolejnym dzieckiem(nie oszukujmy sie to moc wyrzeczen) zajeła sie i kocha Cie, przeciez jestes jej rodziną. Dobrze, ze ma taką wnuczke, skoro córka az tak nieudana i nieczuła.
|
|
|
|
|
#15 | |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-12
Wiadomości: 19 132
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#16 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-11
Wiadomości: 5 995
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Twojej mamie na pewno latwo nie bylo, ale skoro zostala dla Ciebie mama tzn., ze tego chciala. Macie swietny kontakt - wiele osob moze Ci tego pozazdroscic, bo mimo tego, ze wychowuja sie z biologicznymi rodzicami, oni nie poswiecili im tyle serca, uwagi i milosci...
Mysle, ze potrzebujesz czasu, to normalne... trzymaj sie
|
|
|
|
|
#17 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-04
Lokalizacja: Neverland
Wiadomości: 5 638
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Autorko, matką jest ta co wychowuje, a nie ta co urodziła ...
Trzymaj się |
|
|
|
|
#18 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 83
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Smutna historia.
Za miłość, za dobroć, za czułe spojrzenie, Za troskę, opiekę i zrozumienie, Za czas radości i wspólnej zabawy, Za wsparcie i długie szczere rozmowy, Za wiarę we mnie gdy inni zwątpili Za Twa nadzieje, gdy inni tracili. Dziękuję za wszystko co dajesz mi mamo, Za to, że jesteś - niezmienna tak samo - w swoim matczynym uczuciu kochana, zawsze serdeczna, zawsze oddana. Powtarzać bez końca więc Tobie chcę: Mamo, Mamusiu ja kocham Cię. Mam nadzieje, że nie wyda Ci sie to banalne... |
|
|
|
|
#19 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 8 320
|
Dot.: Jestem adoptowana...
A ja sobie mysle, ze Twoja MAMA to Wspaniala Osoba - wychowala wrazliwą, kochajacą Ciebie
Zapros Mame na lody, na spacer - opowiedz o swoich troskach, nie wstydz sie lez - zobaczysz - na pewno rozwieje wszystkie Twoje watpliwosci... I tez jestem pewna, ze gdyby cofnac czas - Twoja Mama podjelaby te sama decyzje Badz silna i nie przejmuj sie tym, co mysla o tym wszystkim obcy ludzie... pamietaj, ze malo kto lubi cudze szczescie... glowa do gory!!! musi byc dobrze
|
|
|
|
|
#20 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: UĆ
Wiadomości: 467
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
Zgadzam się w pełnij ![]() ![]() Ponadto jeżeli myślisz że twoja mama/babcia żałuje że zaopiekowała się tobą to ją po prostu o to zapytaj!! I nie stwarzaj sobie sama problemów bo twoje życie i tak jest pogmatfane... Wydaje mi się że raczej tego nie żałuje, w końcu macie dobry kontakt, jest z ciebie dumna i kocha ![]() ![]() Co do twojej biologicznej matki... Może nie powinnam tego pisać ale na twoim miejscu naplułabym jej w twarz... Po pierwsze rozłożyć nogi to potrafiła... Ale najgorsze jest to że mimo tego że jej matka się tobą zajmowała ona nie poświęciła ci czasu, nie dała odczuć w żaden sposób że żałuje... Nie rozumiem takiego postępowania...Wybacz.. I zobaczysz że wszystko się poukłada, tylko nie wmawiaj sobie że byłas nie chciana, żadne dziecko nie prosi sie na ten świat... A twoja mama/babcia zastępowała ci zapewne najlepiej jak umiała osobe która cię urodziła ![]()
__________________
PODZIWIAM TEGO, KTO ZAPROJEKTOWAŁ MÓJ ŻYCIORYS...GRATULUJĘ WYOBRAŹNI
|
|
|
|
|
|
#21 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: tam gdzie nie dochodzi słońce. ^^
Wiadomości: 102
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
Ciesz sie z tego co masz i co jest teraz, nie patrz w przeszlosc, bo to co bylo pomiedzy Twoja mama biologiczna a Tą co Cię wychowala. Dalabym sobie uciac glowe, ze Twoja Mama(babcia) nie zaluje tego co zrobila, raczej zaluje tego, ze jej pierwsza corka nie byla tak rozsadna i porządna jak Ty.
__________________
nienormalni... mają w życiu łatwiej ![]() ![]() Jakoś dziwnie ( ) zakochana |
|
|
|
|
|
#22 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-05
Wiadomości: 10
|
Dot.: Jestem adoptowana...
W pierwszym momencie jak przeczytałam Twoja historie to aż łezka sie w oku zakręciła, ale po krotkiej chwili doszlam do wniosku ze jestes WIELKA SZCZĘŚCIARĄ!!! Nie przejmuj sie tym ze mama babcia miala kiedys jakieś wątpliwości, moze bała sie ze nie da rady Cie utrzymać, wychować. Wydaje mi sie ze na jej miejscu kazdy by mial chwile zwatpienia. GŁOWA DO GÓRY! Masz dużo szcześcia w życiu i oby Cie nie opuscilo
powodzenia na studiach
|
|
|
|
|
#23 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-03
Lokalizacja: tam gdzie nie dochodzi słońce. ^^
Wiadomości: 102
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
jeszcze co bym chciala dodac do rozowego tekstu to to, ze inaczej patrzy sie na ciaze gdy trwa niz potem gdy urodzi sie dziecko, w czasie ciazy gdzies podswiadomie nie zdajemy sobie sprawy z tego ze urodzi sie nowy czlowiek, nie zdajace sobie sprawy ze swojego istnienia dziecko, i wtedy na pewno Twoja Mama(babcia) juz Cie pokochala i nie zrobila tego z litosci, pokochala cie wtedy gdy ujzala Cie po raz pierwszy i powtorze jeszcze raz to co napisalam wczesniej NA PEWNO JESTEM TEGO PEWNA NA MILION PROCENT ZE NIE ZALUJE TEGO O ZROBILA I GDYBY MOGLA TO ZROBILABY TO PONOWNIE I NA PEWNO NIE Z LITOSCI TYLKO Z MILOSI DO CIEBIE glowa do gory ciesz sie zyciem takim jakim jest i ciesz sie ze masz taka Mame dzieki niej jestes teraz na swiecie i mozesz sobie z nami "poplotkowac" ! ![]() Trzymaj się ciepło ![]() ![]() !
__________________
nienormalni... mają w życiu łatwiej ![]() ![]() Jakoś dziwnie ( ) zakochana |
|
|
|
|
|
#24 |
|
Uzależnienie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 14 448
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Nie zakładaj z góry, że jeżeli ciąża była niechciana to Ty jako człowiek też, bo to nie prawda! Zaopiekowała się Tobą, dała Ci miłość i sama pisałaś, że mówiła, że jest z Ciebie dumna. Faktem jest, że nie urodziłaś się w odpowiednim czasie i musisz się z tym pogodzić ale to było dawno a z pewnością Twoja mama nie chciałaby, żeby Cię teraz nie było.
__________________
Bridezilla ![]() |
|
|
|
|
#25 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-06
Lokalizacja: Katowice
Wiadomości: 4 972
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Kochana powiem Ci tak. O mojej mamie wszystko mówią wątki, które w totalnym dołku zakładałam na wizażu.
Nie ma znaczenia, że mnie urodziła. Ma znaczenie to, że dzień wyprowadzki przez jej zachowanie, będzie najpiękniejszym dniem mojego życia. Co do twojej mamy, jasne, że 20 lat temu nie robiła fikołków z radości, że jej córka zaszła w ciążę, będzie małe dziecko, ona się nim zajmie itd. Raczej nie znam osoby, która byłaby uszczęśliwiona takim obrotem spraw. Jednak gdy już sie urodziłaś, gdy Cię wychowywała pokochała Cię całym sercem. Masz z nią cudowny kontakt, jesteś kochana, potrzebna, chwalona. Ciesz się tym, a nie rozmyślaj nad tym, że nie ona Cię urodziła. Moja matka mnie urodziła. A usłyszę od niej co najwyżej, że jestem tępą idiotką. Nigdy nie powiedziała mi, że jest ze mnie dumna (nawet gdy dostałam się na prawo pokonując 6 os. bo było 7 kandydatów na miejsce), nigdy. Uwierz, że biologia to nie wszystko. Ważniejsza jest miłość. A ją ze strony mamy masz.
__________________
... znam słowa, które jak atropina rozszerzają źrenice i zmieniają kolor świata. Po nich nie można już odejść ... |
|
|
|
|
#26 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2009-07
Lokalizacja: Kraków
Wiadomości: 3 478
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Bajumi, to że byłaś dzieckiem (a raczej ciążą) nieplanowaną i niechcianą to jest akurat najmniej ważne w tym wszystkim. To, że Twoja biologiczna babcia zdecydowała się Cię wychować tylko dlatego, żeby mieć, jak piszesz czyste sumienie, to jest niejako zrozumiałe - czym innym miała się kierować? Ale tak sytuacja wyglądała na samym początku. A teraz? Jestem pewna, że dziś nie wyobraża sobie życia bez Ciebie. Pewnie nie raz patrzyła na Ciebie z miłością i myślała, że postąpiła słusznie.
Oczywiście, że miłą myślą byłoby, że byliśmy dziećmi zaplanowanymi, wyczekiwanymi i kochanymi jeszcze zanim właściwie się pojawiliśmy. Ale takich szczęśliwców jest naprawdę niewielu. A znaczna część pozostałych nigdy się o tym nie dowiaduje. Ty się dowiedziałaś i bardzo Cię to zabolało. Nie mogę powiedzieć, że wiem jak się czujesz, bo nie wiem. U mnie było wręcz odwrotnie - mama po rozwodzie z pierwszym mężem bardzo chciała mieć dziecko (właśnie dlatego się rozwiedli, bo nie mogli mieć razem), zegar biologiczny tykał, więc wybrała szybko mojego tatę i "dorobiła się" mnie. Z pełną premedytacją, nie wrabiając go w dziecko, powiedziała czego chce, a on nie oponował, choć nie był jeszcze wtedy jej mężem, a moja mama stawiała sprawę w ten sposób, że nic od niego nie chce prócz tej jednej komórki. I niby wszystko OK, cieszę się, że mnie chciała, ale z drugiej strony, gdyby "pod ręką" był inny mężczyzna, to nie byłoby mnie, byłby ktoś inny. Też jestem poniekąd dziełem przypadku, co z tego, że zaplanowanym? Wierzę, że każdy z nas ma do spełnienia jakąś rolę. I nie mówię o takim pompatycznym myśleniu jak np. "a co jeśli dziecko, które chcesz usunąć wynajdzie lek na AIDS?" tylko o takich rolach na mniejszą skalę, ot choćby w życiu drugiego człowieka. Nie myśl o tym jak było kiedyś. Jesteś, i to jest najważniejsze. I jestem pewna, że wielu ludzi, nie tylko Twoja mama (biologiczna babcia), ale też inni członkowie rodziny i przyjaciele nie wyobrażają sobie bez Ciebie nawet jednego dnia. A gdyby Cię nie było, nawet by nie wiedzieli, że kogoś im brakuje. |
|
|
|
|
#27 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-07
Wiadomości: 56
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Cytat:
Pokazałaś Im Wtedy żałowała że coś takiego sie jej córce przydarzyło, a dziś żałuje że przyszło jej to na myśl.
|
|
|
|
|
|
#28 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-02
Wiadomości: 5
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Zapraszam na forum poświęcone osobom adoptowanym:
http://zaadoptowani.pl/index.php |
|
|
|
|
#29 |
|
Rozeznanie
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Z tego co czytam, jesteś wspaniałą i silną osobą.
Nie powinnaś myśleć że mama/babcia przygarnęła Cię z litości. W pierwszym odruchu mogla ucieszyć się że będzie babcią ale potem rozważyć wszystkie możliwości i przyjąć rolę Twojej mamy. Z jednej strony jest to smutna historia, z drugiej pokazuje że każdy w życiu zasługuje na miłość, nawet ci którym wydaje się że jest inaczej. Nie zamartwiaj się tym więcej, tylko spróbuj przyjąc do siebie na spokojnie. Wierzę że uda Ci się wszystko poukładać, życzę dużo szczęścia. ![]() ps. W norweskim przedszkolu w którym dorabiam też są dwie dziewczynki które są adoptowane. Jedna jest Koreanką a druga Japonką. I wiesz co Ci powiem? Nigdy nie widziałam szczęśliwszych dzieci. I tego zyczę również Tobie!
__________________
zaczynamy walkę z wagą! 69 -68 -67 - 66 - 65,7 - 64,5 - 63 - 62,5 - 61 - 60 - 59 - 58 - 57 - 56! -----> tyle ma być )
|
|
|
|
|
#30 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: Silesia
Wiadomości: 131
|
Dot.: Jestem adoptowana...
Wyrażam smutek wielki z powodu tego jak się teraz czujesz Bajumi..
Mam nadzieję, że skoro udało Ci się w życiu tyle przetrwać złego to i ta wiadomość nie zmieni niczego co jest między Twoją mamą - a wręcz przeciwnie - kiedy "przetrawisz" tę sytuację - scementuje Waszą WIELKĄ MIŁOŚĆ! Czego Ci życzę z całego serca! Ale Drogie Wizażanki chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jeden fakt.. zauważcie, że Bajumi jest świadomym siebie, dorosłym człowiekiem, który mógł nie dożyć swego wieku.. a wszystko zależało od dojrzałości decyzji Jej Mamy.. aborcja czasami jest jedynym słusznym rozwiązaniem, ale trzeba się poważnie zastanowić, ile w niej "dobra".. bo jak widać.. minie parę lat i "życie" się wypowie i doda komentarz do sytuacji.. Pozdrawiam ciepło!
__________________
Być kobietą.. |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Intymnie
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 21:03.














chyba jasne jest że ciąża w wieku nastu lat to szok i dramat dla wszystkich, logiczne że każdy łącznie z babcią dziecka wolałby by ciąży nie było.

) zakochana 
)

