obowiązki mężczyzny w domu

[Rena]

Mój chłopak (mieszkamy ze sobą prawie 2 lata) kiedyś był u swojej kuzynki. Akurat była pora przedobiednia więc ona stała w kuchni nad patelnią, on obok i sobie rozmawiali na 1001 tematów. W pewnym momencie powiedział "a ja jak smażę kotlety, to.. " Kuzynka nie dała mu skończyć "jak to to Ty gotujesz??!!". Mój facet "No tak. Czasem ja, czasem Renata. Ze sprzątaniem jest podobnie". Na to oburzona kuzynka cała czerwona na twarzy "Koniec świata, przecież ona muuusi..." i tu potoczyła się cała lista rzeczy, jakie ja muszę robić w domu. W telegraficznym skrócie chodziło o to, ze powinnam wszystko robić sama a mężczyzna powiniem przychodzić z pracy i czytać gazetę, ew. może skrytykować, ze kurz jest niewytarty.. Co myślicie o takiej wizji rodziny?? Dlaczego tak wiele kobiet w Polsce tak uważa i tak żyje???

[Rzabba]

Renia napisał(a):
> Co myślicie o takiej wizji rodziny?? Dlaczego tak wiele kobiet w Polsce tak uważa i tak żyje???

Dla mnie koszmar.

Mąż mojej ciotki, wyniósł takie zachowanie z domu i dochodzi do tego, ze jak ciotka gdzieś pojedzie, to on chodzi głodny cały dzień, bo nie ma mu kto podać a obiad gotowy, wystarczy tylko podgrzać i nałożyć sobie

[sarenka]

jeśli obojgu odpowiada taki układ - ich sprawa. jeśli facetowi brak empatii a kobieta czuje misję.. niech sobie tak żyją.

gorzej jeśli kobieta przyzwyczai mężczyznę do takiego trybu życia a nagle się jej odwidzi i pomstuje.

i jeszcze jedno zagrożenie.. taka kobieta wychowuje syna, który z otwartymi ramionami przejmuje jej wizje na zadany temat...

[KasikB]

Cześć!
Szczerze mówiąc, zdziwiłam się tym, co powiedziała kuzynka Twojego chłopaka. U mnie jest tak, że większość obowiązków dzielimy między sobą. Mój mąż robi śniadanie w tygodniu dla nas obojga (razem wstajemy i razem wychodzimy do pracy), w ramach "rekompensaty" w soboty i niedziele ja staram się robić coś innego niż kanapki . Ponieważ zazwyczaj wracam do domu jako druga, obiad tez często gotuje mąż (chyba ze wymyślę coś nowego lub bardziej skomplikowanego, ale to rzadko się zdarza w tygodniu). Naczynia zmywamy jak popadnie: czasem ja, czasem on, czasem zmywarka
Porządki robimy razem (w końcu razem też brudzimy ), z podziałem na czynności. Mój mąż odkurza całe mieszkanie, nieraz odkurzy meble. Ja myję podłogi, szoruję łazienkę i kuchnię.
Z rzeczy, które robię tylko ja mogę jeszcze wymienić pranie i prasowanie. Próbowałam go przekonać, żeby czasem sobie wyprasował jakąś koszulę, ale widzę, że to ciężka sprawa. A szkoda, bo mąż mojej koleżanki nie pozwala jej prasować. Ale dla odmiany obiady gotuje tylko ona. Więc jak widać - coś za coś
Wydaje mi się, ze to jest kwestia umówienia się. Ja jeszcze przed ślubem sprawę postawiłam jasno: oboje pracujemy zawodowo i uważam, że w związku z tym oboje powinniśmy się włączyć w tzw. sprawy domowe. Wtedy będzie sprawiedliwie
I z tego co wiem, w wielu domach jest podobny system.

To by było na tyle ode mnie. Ale się

[ank@]

Wiele kobiet tak żyje. Na ogół te wychowane w zaściankowej mentalności - na służące dla mężczyzn. Wielu zaściankowych mężczyzn jest tak wychowanych, że zona to służąca i krowa rozpłodowa - nic więcej. Więc - on szczęśliwy, ona ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku i jest ok. Rozgoryczenie przyjdzie dopiero po latach. A wtedy już będzie za późno.
Dramat.
Moim zdaniem inteligentny, normalny mężczyzna na dłuższą metę nie wytrzymałby z taką kobietą. Wolałby partnerkę zamiast służącej.
Ja nie wyobrażam sobie czegoś takiego. Nie mieści mi się to w głowie. Gdyby jakikolwiek poznany przez mnie mężczyzna zdradzał takie objawy, od razu bym go "sparterowała" i odesłała do wszystkich diabłów.

[Rena]

sarenka napisał(a):
> i jeszcze jedno zagrożenie.. taka kobieta wychowuje syna, który z otwartymi ramionami przejmuje jej wizje na zadany temat...

No właśnie chodzi o to, że mój facet wychował sie w takim domu, gdzie kobieta wszystko robi. Jego mama ma dokładnie takie same poglądy jak jego kuzynka.

[Halszka]

rzabba napisał(a):
>
> Mąż mojej ciotki, wyniósł takie zachowanie z domu i dochodzi do tego, ze jak ciotka gdzieś pojedzie, to on chodzi głodny cały dzień, bo nie ma mu kto podać a obiad gotowy, wystarczy tylko podgrzać i nałożyć sobie

To się kalectwo nazywa Mój przyszły teść czasem chwali się, że tylko wodę na herbatę potrafi ugotować... Nie rozumiem kobiet, które przekonane są, że wszystkie obowiązki domowe należą do nich. Wyszło na to, że emancypacja była jednym z gorszych pomysłów - bo do obowiązków domowych i dbania o dzieci doszła praca zawodowa. Moim zdaniem to wina samych kobiet, bo mężczyznę trzeba wychować dla własnej wygody i zdrowia związku. Za nic nie chciałabym być umęczoną po całym dniu pracy kobietą padająca na twarz ale pucującą mieszkanko i patrzeć jak moje kochane biedactwo po przyjściu z wykańczającej pracy zasiadło przed telewizorem.
Warto zauważyć, że to kobiety same tłumaczą te zachowania i zgadzają się na nie. Sprawdza się przysłowie: "Jak sobie pościelesz, tak się wyspisz". Mimo to z takim mężczyzną musi być coś nie tak - wymigiwać się od obowiązków w imię solidarnie uświęconej męskiej niezdolności do sprzątania i mycia. A empatia i miłość do kobiety to gdzie?

[Nutka]

hmmmm..podejrzewam że jednak u mnie padł by z głodu

[palomino]

Halszka napisał(a):
> Mój przyszły teść czasem chwali się, że tylko wodę na herbatę potrafi ugotować...

Ja też sie tym chwalę Nie lubie gotować, nie umiem gotować i jest to dla mnie najgorszą karą Na zczeście ostatnio udalo mi sie zepsuc kuchenkę (nie wiem jakim cudem ) wiec nawet jakbym chciala miec wyrzut sumienia ze nie gotuję to musze poczekac caly tydzen az mi naprawią Nie lubie tez chodzic do sklepu po zakupy zywnosciowe - brrrr. Wiec facet przynajmniej musi w tym partycypować bo ja sama potrafię przeżyc kilka miesięcy na samych kanapkach (te chwala wszystkiemu wychodzą mi mniamusne ). Nie przeszkadza mi tez jak jem 2 tyg ten sam chlebek hihihi - dopoki da sie go pogryźć Slowem - przetrzymamm każdgo

cmoczki

[Martynka21]

Hej u mnie jest podobnie jak u Kasi. Dzielimy sie z moim facetem obowiazkami domowymi, myjemy na zmiane naczynia, raz jedno zrobi zakupy raz drugie, jedno odkurza i myje podlogi- drugie szoruje lazienke i kuchnie. Niestety dla mnie na wylacznosc pozostaje pranie i prasowanie, natomiast nie obchodzi mnie temat smieci. Moj Zuczek sie tym zajmuje Na poczatku gdy zamieszkalismy razem, bylo kilka klotni o podzial obowiazkow, bo on wychowal sie w domu gdzie mama nadskakiwala dwum samcom: jemu i jego ojcu. Zrobie wszystko by jako matka w przyszlosci nie popelnic takiego bledu: hodowac "kalekiego mezczyzne", ktoremu sie nadskakuje a on tylko krytykuje/ chwali. Sadze, ze to my, kobiety same jestesmy sobie winne, bo to wlasnie my- nasze mamy a potem my same powielamy schemat "Pana i Wladcy" i "Zarobionej Kobiety Domowej". To jest jakas paranoja. Moja bliska kolezanka, ktora pracuje na pelen etat, wraca do domu o 19:00 musi sie martwic o to by zrobic zakupy, ugotowac, posprzatac itd. a jej facet, ktory ma nienormowany czaas pracy (pisze artykuly do roznych gazet, pracuje w domu) nie robi absolutnie nic!!! Szok. Dobrze ze w moim zwiazku nie jest tak powywracane do gory nogami

[sarenka]

Przecież nie o to chodzi, żeby facet był najlepszym kucharzem w mieście . Może nawet umieć zrobić tylko.. hmm.. kanapkę z sere.. Ważne, aby sprzątanie/gotowanie spadało na NICH a nie tylko na NIĄ.

[Noor]

Hmmmm...mnie to dziwi jeszcze z innego powodu...<u>wspólne</u> gotowanie, to jedna z najbardziej erotycznych czynności, jakie znam

[Rena]

rzabba napisał(a):
> Mąż mojej ciotki, wyniósł takie zachowanie z domu i dochodzi do tego, ze jak ciotka gdzieś pojedzie, to on chodzi głodny cały dzień, bo nie ma mu kto podać

Ale takich facetow jest już raczej niewielu (choć faktycznie są tacy, którzy jak zona pojedzie to ida do MacDonalda). Generalnie jednak absolutna wiekszość mężczyzn pozostawionych samym sobie radzi sobie doskonale - jak mówią ugotowanie parowek i umycie talerza to nie sztuka. Kiedyś mój kolega chwalił się w towarzystwie, że on to wszystko umie łącznie z pieczeniem ciast tylko mu się nie chce na codzień, więc po co ma to robić w dzień w dzień??

[Halszka]

Noor napisał(a):
> Hmmmm...mnie to dziwi jeszcze z innego powodu...<u>wspólne</u> gotowanie, to jedna z najbardziej erotycznych czynności, jakie znam

O właśnie, mmm... My uwielbiamy wspólnie gotować - szczególnie dania z kuchni śródziemnomorskiej. Rozpływające się w ustach owoce morza, kolorowe makarony, soczyste owoce, drażniące podniebienie czerwone wino... W kuchni może być nie tylko zabawnie ale i barrrdzo zmysłowo...
I niektórzy faceci nie wiedzą co tracą

[Halszka]

Noor napisał(a):
> Hmmmm...mnie to dziwi jeszcze z innego powodu...<u>wspólne</u> gotowanie, to jedna z najbardziej erotycznych czynności, jakie znam
>

[Rena]

sarenka napisał(a):
> Przecież nie o to chodzi, żeby facet był najlepszym kucharzem w mieście .

Ale to bardzo dobry sposób, zeby skłonić mężczyznę, aby regularnie na zmianę z kobietą gotował !!! Ja testuje na moim (a jak wspominalam jest to trudny obiekt, bo mi go jego rodzina probuje od czasu do czasu psuć) i działa. Po kazdej zrobionej przez niego potrawie tłumaczę mu, ze to najlepiej zrobione żeberka, że to świętny był pomysł dodać koperek i wogóle jest najlepszym kucharzem na świecie. On jest zadowolony i dzieki temu chętniej mi pomaga. A gotuje naprawde dobrze i lubi to

[Rena]

sarenka napisał(a):
> Przecież nie o to chodzi, żeby facet był najlepszym kucharzem w mieście .

Ale to bardzo dobry sposób, zeby skłonić mężczyznę, aby regularnie na zmianę z kobietą gotował !!! Ja testuje na moim (a jak wspominalam jest to trudny obiekt, bo mi go jego rodzina probuje od czasu do czasu psuć) i działa. Po kazdej zrobionej przez niego potrawie tłumaczę mu, ze to najlepiej zrobione żeberka, że to świętny był pomysł dodać koperek i wogóle jest najlepszym kucharzem na świecie. On jest zadowolony i dzieki temu chętniej mi pomaga. A gotuje naprawde dobrze i lubi to

[Rena]

sarenka napisał(a):
> Przecież nie o to chodzi, żeby facet był najlepszym kucharzem w mieście .

Ale to bardzo dobry sposób, zeby skłonić mężczyznę, aby regularnie na zmianę z kobietą gotował !!! Ja testuje na moim (a jak wspominalam jest to trudny obiekt, bo mi go jego rodzina probuje od czasu do czasu psuć) i działa. Po kazdej zrobionej przez niego potrawie tłumaczę mu, ze to najlepiej zrobione żeberka, że to świętny był pomysł dodać koperek i wogóle jest najlepszym kucharzem na świecie. On jest zadowolony i dzieki temu chętniej mi pomaga. A gotuje naprawde dobrze i lubi to

[Gonia1]

rzabba napisał(a):
> Renia napisał(a):
> > Co myślicie o takiej wizji rodziny?? Dlaczego tak wiele kobiet w Polsce tak uważa i tak żyje???
>
> Dla mnie koszmar.
>
> Mąż mojej ciotki, wyniósł takie zachowanie z domu i dochodzi do tego, ze jak ciotka gdzieś pojedzie, to on chodzi głodny cały dzień, bo nie ma mu kto podać a obiad gotowy, wystarczy tylko podgrzać i nałożyć sobie

O! Znajomy moich rodziców ma tak samo!! A jego żona punktualnie o 19 musi wracać do domu, bo "to pora, kiedy on je kolację". Oczywiście wszystko na zasadzie: żona przygotuje, poda, pozmywa a mąż siedzi przed TV lub czyta gazetę. A najlepsze jest to, że ten pan mówi mojej mamie, że "robi błąd nie przyzwyczajając mnie do robót kuchennych ". I że "tylko księżniczki mogą sobie pozwolić na nicnierobiebie w kuchni".
Ja akurat znam dużo dziewczyn, które nie są księżniczkami, a nie pozwolą z siebie zrobić służących.

Wg mnie dużą winę za taki stan rzeczy ponoszą właśnie kobiety. Nawet nie przyjdzie im do głowy, że w związku może być równy podział obowiązków, skończyły się czasy, kiedy modelem rodziny był schemat: "Mąż-pan i władca, żona-służąca". Na pewno wiele kobiet wynosi taki schemat z domu rodzinnego.
A już najbardziej denerwujące jest dla mnie wysłuchiwanie narzekań takich kobiet, jakie to one zapracowane, itp. Oczywiście narzekają, kiedy w pobliżu nie ma "władcy", bo kiedy się pojawia, z uśmiechem na ustach znowu gotują obiad, podają, zmywają.... i tak w kółko.

[Gonia1]

rzabba napisał(a):
> Renia napisał(a):
> > Co myślicie o takiej wizji rodziny?? Dlaczego tak wiele kobiet w Polsce tak uważa i tak żyje???
>
> Dla mnie koszmar.
>
> Mąż mojej ciotki, wyniósł takie zachowanie z domu i dochodzi do tego, ze jak ciotka gdzieś pojedzie, to on chodzi głodny cały dzień, bo nie ma mu kto podać a obiad gotowy, wystarczy tylko podgrzać i nałożyć sobie

O! Znajomy moich rodziców ma tak samo!! A jego żona punktualnie o 19 musi wracać do domu, bo "to pora, kiedy on je kolację". Oczywiście wszystko na zasadzie: żona przygotuje, poda, pozmywa a mąż siedzi przed TV lub czyta gazetę. A najlepsze jest to, że ten pan mówi mojej mamie, że "robi błąd nie przyzwyczajając mnie do robót kuchennych ". I że "tylko księżniczki mogą sobie pozwolić na nicnierobiebie w kuchni".
Ja akurat znam dużo dziewczyn, które nie są księżniczkami, a nie pozwolą z siebie zrobić służących.

Wg mnie dużą winę za taki stan rzeczy ponoszą właśnie kobiety. Nawet nie przyjdzie im do głowy, że w związku może być równy podział obowiązków, skończyły się czasy, kiedy modelem rodziny był schemat: "Mąż-pan i władca, żona-służąca". Na pewno wiele kobiet wynosi taki schemat z domu rodzinnego.
A już najbardziej denerwujące jest dla mnie wysłuchiwanie narzekań takich kobiet, jakie to one zapracowane, itp. Oczywiście narzekają, kiedy w pobliżu nie ma "władcy", bo kiedy się pojawia, z uśmiechem na ustach znowu gotują obiad, podają, zmywają.... i tak w kółko.

[sarenka]

Renia napisał(a):

> Ale to bardzo dobry sposób, zeby skłonić mężczyznę, aby regularnie na zmianę z kobietą gotował !!!

facet powinien umieć gotować - dla własnego dobra . żeby nie umarł z głodu, kiedy jest sam [mówię o facetach, którzy na co dzień nie podejmują się tego typu zadań]. mój też umie i lubi - ale to raczej odrębny temat - pozostaję przy teorii. jeśli facet nie chce gotować, ma 2 lewe ręce, psuje smak wszystkiego - za to świetnie odkurza i wiesza pranie - to chyba można takiemu dać święty spokój i nauczyć jedynie paru podstawowych dań, żeby nie umarł z głodu.. i żeby umiał też ugotować coś dla swojej kobiety - jeśli zajdzie taka potzreba . w końcu nie każdy muis umieć/ lubić robić każdą rzecz. kwestia dogadania

[Rena]

sarenka napisał(a):
> jeśli facet nie chce gotować, ma 2 lewe ręce, psuje smak wszystkiego

Mi cały czas chodzi o to, ze oni maja talent do gotowania równie często jak my kobiety. I często jest tak, że "psuja smak wszystkiego", bo nie umią gotować, ale nie znaczy, że nie są w stanie się tego nauczyć!! Jezeli facet jest hodowany przez kobiete (kobiety) na stworzonego do "lepszych" celow niz kuchnia to nic dziwnego, ze jak sie zupelnie przypadkiem znajdzie w kuchni, to jego "dzielo" nie nadaje sie na konkurs kulinarny Tak samo my kobiety jak sie da nam nagle gwóżdż a akurat jesteśmy z tych ktore nigdy w życiu nie wbijały gwożdzia młotkiem, to wiadomo, ze za pierwszym razem nam nie wyjdzie...

Jezeli trafi sie facet, ktory jest antytalentem i nie radzi sobie z konkretna czynnoscia domowa to ja tez jestem zdania ze mozna go akurat w tego zwolnic (obciazajac innymi obowiazkami). Ale chodzi o to, ze wielu facetow zgrywa sie ze nie umie, a tak naprawde juz po kilku dniach nauki swietnie by sobie radzili...

[ma75]

No nie! Ja sobie nie wyobrażam takiego życia No
chyba, że kobieta nie pracuje, a mężczyzna zasuwa od
rana do nocy...
I to nie chodzi o samo gotowanie... Mój M. też nie potrafi
gotować, ma tylko parę "popisowych" prostych potraw
ale za to: zmywa, sprząta, robi kanapki, prasuje itd.
Natomiast nie mamy żadnego ścisłego podziału
obowiązków. Czasem zdarza się, że przez dłuższy czas
tylko ja robię wszystko w domu, bo on jest zapracowany,
a czasem z kolei ja się do niczego nie dotykam, bo on ma
więcej czasu niż ja
I chociaż nie potrafi gotować, to absolutnie nie wymaga
obiadu na stole. Po prostu jak mam czas to robię i M.
bardzo to docenia, a jak jestem zmęczona, to radzimy
sobie kupując gotowe, albo on przygotowuje coś prostego

[sarenka]

Renia napisał(a):
> Jezeli facet jest hodowany przez kobiete (kobiety) na stworzonego do "lepszych" celow niz kuchnia to nic dziwnego, ze jak sie zupelnie przypadkiem znajdzie w kuchni, to jego "dzielo" nie nadaje sie na konkurs kulinarny Tak samo my kobiety jak sie da nam nagle gwóżdż a akurat jesteśmy z tych ktore nigdy w życiu nie wbijały gwożdzia młotkiem, to wiadomo, ze za pierwszym razem nam nie wyjdzie...
>
> Jezeli trafi sie facet, ktory jest antytalentem i nie radzi sobie z konkretna czynnoscia domowa to ja tez jestem zdania ze mozna go akurat w tego zwolnic (obciazajac innymi obowiazkami). Ale chodzi o to, ze wielu facetow zgrywa sie ze nie umie, a tak naprawde juz po kilku dniach nauki swietnie by sobie radzili...

Masz rację. Tym bardziej, że większość tych co "nie ma talentu" [a tak naprawdę chęci] - nie umie pokroić pomidora [ojciec mojej znajomej].. to kpina.

Mi chodziło bardziej o to, że jeśli ktoś nie chce czegoś robić a to drugie chce - to można się dogadać i podzielić obowiązki [gotowanie było tylko przykładem]. Liczą się chęci - odpowiednia praca zawsze się znajdzie

[ank@]

U nas zdarza się, ze przez tydzień nie ma obiadu - bo obydwoje jesteśmy "zalatani" a w weekend wyjeżdżamy czy imprezujemy - generalnie odpoczywamy, a nie maltretujemy się pracami domowymi.
Jak nie ma czasu to jemy "gotowce", czasem też szybkie domowe hotdogi lub jajecznicę.
A reszta zajęć? Ja mam na wyłączność prasowanie i pranie a On odkurzanie i mycie garów. Reszta idzie do podziału na zasadzie "kto dziś ma więcej czasu".
A jak mam czasem ochotę przyjść do domu i wyłożyć się na sofie do góry brzuchem czytając gazetę albo oglądając telewizję, On to dobrze rozumie. I wzajemnie.

[201608040942]

Ja zostalam wychowana w przekonaniu , ze jesli oboje pracuja zawodowo, to oczywiscie nie ma mowy zeby kobiety zajmowala sie domem, tu trzeba sie podzielic czynnosciami. Fakt niektorzy faceci to do kuchni sie nie nadaja, wiec zawsze mozna wybrnac z tej sytuacji gotujac na dwa dni, wiec na drugi dzien sie odgrzewa miesko lub zupke, kartofle to kazdy facet umie chyba ostrugac i ugotowac?, Wiec jak kobeta przyjdzie pozniej do domu mimo wszystko moze byc obiad na stole, prawie zrobiony przez mezczyzne(prawie bo kartofle i surowke to chyba kazdy potrafi zrobic ,a to odgrzane mieso to nie taka tragedia). Po drugie chodz ja jestem nie pracujaca sama sobie ulatwiam zycie i gotuje na dwa dni, czasem zrobi sie na trzy dni. Oboje z mezem lubimy odgrzewane jedzenie.
Inna sprawa jest gdy kobieta jest tak brzydko nazywana w PL kura domowa. Ja uwielbiam byc kura domowa i jestem i mam nadzieje ze sytuacja zyciowa nie zmusi mnie isc do pracy, a przynajmniej nie za szybko pojde do pracy. Jestem stworzona domatorka lubie dom, maz czasami ma do mnie pretensje ze siedze w domu i nigdzie nie wyjde. Powiem wam ze , jak skoncza sie pomodorki lub cos innego potrzebne a w piatek zapomnialo sie kupic(robimy zakupy raz na tydzin) to jak moje skarbie jest w pracy to ja pisze sms-a zeby kupil po drodzie to i to i moj malzonek jak wraca z pracy przynosi do domu to co potrzeba. Jak juz pisalam jestem kura domowa. Bardzo to lubie i w takim przypadku uwazam ze prace domowe naleza do mnie. Skoro ja nie pracuje to powinnam sie zajac domem. Przeciez moj maz ciezko pracuje , caly dzien jest na nogach i to na powietrzu, wiec jak pogoda jest do d... to ma nie wesolo. Na dodatek dzwiga paczki jakie ludzie zamawiaja. A ludzie zanmawiaja. Np. meble i trzeba te paczki zaniesci na 4 pietro( blok bez windy), a taka paniusia powie ze sie rozmyslila i trzeba to znosic na dol. Teraz jest sezon katalogowy. Wszystkie Neckermanny i Otto przyszly. Moj maz oprocz 120 paczek(czasami wiecej) ma jeszcze minimum 200 katalogow dziennie kazdy wazy 2 kilo.
Wprzypadku kiedy jeden z partnerow nie pracuje zawodowo, to dbanie o dom jest w obowiazku osoby siedzacej w domu. Tak uwazam. Tak samo jak obie osoby paracuja zawodowo to powinny sie podzielic czynnosciami domowymi. Aha, taka dobra pani domu to ja nie jestem, nie lubie odkurzac i to zostawilam mezowi, chodz ostatnio cos sie z tego nie wywiazuje hihihihi. Sama musze odkurzyc jak juz wszedzie sie przylepiam hihihi. No , ale to nie bedzie tak wiecznie, przyjdzie czas ze moj maz wezmie odkurzacz w swoje rece, moze nawet dzis, bo odkurzylam duzy pokoj ale na reszte to nie mam ochoty hihihihi.
podsumowujac jestem jak najbardziej za podzialem czynnosci, ale jesli jedno z nas siedzie w domu to powinno sie domem zajac i nie oczekiwac ze partner pracujacy zrobi polowe

[dziewczyna]

No to jesteśmy dwie. Ja też nie znoszę gotowania i jak przychodzi co do czego to mam niekiedy wrażenie, że to za jakoś karę
Ja jakoś nie wybrażam sobie schematu: mężczyzna - pan i władca, który jest po to aby utrzymywać rodzinę i robić potomstwo, a po pracy usiądzie w fotelu i czyta gazetę i nawet herbaty nie zrobić a kobieta nadaję się tyko jako kura domowa i do rodzenia dzieci. Facet też coś musi umieć

[ank@]

Ja co prawda jestem typem "mieszanym" - trochę pracy, trochę domu. Jak któregoś czynnika jest za dużo, to zaczynam wariować
Ale szczerze powiedziawszy to Cię podziwiam za odwagę przyznania się, że jesteś i lubisz być kurą domową. To dzisiaj mało popularne, niektórzy uważają że wręcz upokażające dla kobiety
Ale Tobie gratuluję tego, że żyjesz tak, jak lubisz nie dajesz się wprasować w żadne modne schematy i że do niczegosię nie zmuszasz. I potrafisz o tym normalnie mówić,

[Rena]

moni napisał(a):
> Fakt niektorzy faceci to do kuchni sie nie nadaja, wiec zawsze mozna wybrnac z tej sytuacji gotujac na dwa dni, wiec na drugi dzien sie odgrzewa miesko lub zupke, kartofle to kazdy facet umie chyba ostrugac i ugotowac?,

Uważasz ze Twoj mąż nie poradzi sobie z takimi prostymi czynnościami jak:
1. Ukroić kawałek mięsa
2. Ubić to mieso
3. Posypać przyprawami (moze byc gotowa mieszanka)
4. Obtoczyć w mące
5. obtoczyc w jajku
6. obtoczyć w bułce tartej
7. wrzucic na rozgrzana patelnie
8. Przypilnowac ze by sie nie przypalilo.

Jezeli sie uwgledni ze z czynnosci 5 i 6 mozna zrezygnowac, wskaż mi ktora z tych rzeczy stanowi dla Twojego mezczyzny bariere nie do przekroczenia??

Ale z drugiej strony jak lubisz siedziec w domu i dobrze sie z tym czujesz to wszystko jak dla mnie jest w porządku.

[ma75]

A ja uważam, że jak facet naprawdę się do kuchni nie
nadaje (albo nie lubi) to po co go zmuszać? Pod
warunkiem, że nie wymiguje się od innych prac domowych
I że nie oczekuje, że codziennie dostanie 3-daniowy
obiad potrafi się zadowolić przygotowanymi razem
kanapkami czy jajecznicą.
Mój M. jak już pisałam nie gotuje, a mi to wcale nie
przeszkadza, ponieważ w tym czasie jak ja coś pichcę, to
on pozmywa, odkurzy, zawiezie samochód do warsztatu
itp. I moim zdaniem to jest jak najbardziej OK.
A szczególnie mnie rozczula, jak przychodzę do domku
wyjątkowo umęczona i czekają na mnie naleśniczki czy
inne proste danko