|
|
#331 |
|
Raczkowanie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
oprócz wbijania igły w kręgosłup jest jeszcze inna metoda, ale lekarze raczej nie chcą jej stosowac. Nie wiem dlaczego, czytałam artykuł na ten temat już jakiś czas temu, więc nie pamiętam dokładnie. podobno że igła w kręgosłup jest dla dziecka najbardziej bezpteczna ale nie mam pewności, może inne mamy rzucą na ten temat troche światła
|
|
|
|
|
#333 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 13
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
No to moja kolej, rodziłam 5 tyg temu. Więc wspomienia jeszcze świeże. Termin miałam na 4 lipca a urodziłam 21 lipca. od 19 lipca 2 razy dziennie jeżdziłam do szpitala na masaż śzyjki macicy i jakies czopki mi aplikowali, ale nic nie pomagało skurcze miałam ale zero rozwarcia, 21 pojechałam znowu, przebili mi wody płodowe, zrobili lewatywe i kazali pospacerowac, pozniej na sale i kroplówka to zadziałało, skurcze krzyzowe co 3 minuty, trwajace 1 minute
Tragedia. po godzinie dostałam zzo. pomogło, ale na godzine... i dalej meczarnia. po 2 godzinach znwu sprawdzanie rozwarcia i jest na 10 2 godziny meczarni, nie miałałam siły przec,wogóle to nie miałam takiej potrzeby. Wiec musieli użyć próżnociągu. no i po w sumie 8 godz urodziłam synka 3354 i 53 cm. Mimo bólu planuje rodzenstwo dla patryczka acha narzyczony był cały czas przy mnie, i dzieki mu za to bo sama bym nie dała rady
|
|
|
|
|
#334 |
|
Wtajemniczenie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Koteczek-dzielna kobitka z Ciebie
kurcze,ciekawe dlaczego tak na siłę się wywołuje te porody,zamiast kończyc je CC?hmmm...pewnie temat rzeka
|
|
|
|
|
#335 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 13
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Prosiłam o cesarke, błagałam wręcz a te pipy głupie że już za póżno bo dziecko jest już nisko.
|
|
|
|
|
#336 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Może te pipy głupie wiedziały, co mówią?
|
|
|
|
|
#337 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-01
Wiadomości: 5 645
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;21656287]Może te pipy głupie wiedziały, co mówią?
[/QUOTE]niekoniecznie, w Polsce każdy zna się na medycynie, a być może też potrafi sam się zbadać ginekologicznie, w tym w trakcie porodu.....
|
|
|
Najlepsze Promocje i Wyprzedaże
|
|
#338 | |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
|
|
|
|
|
|
#339 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Alkamor, to chyba miał być sarkazm
|
|
|
|
|
#341 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 13
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Po pierwsze wiedziały że mam waską miednice, po drugie to było 17 dni po terminie, po 3 łożyzko było stare, a przebitych wód płodowych prawie nie było. jak mi lekarz póżniej powiedział że powinnam Bogu dziekować że dziecko zdrowe. i powinnam mieć cesarke o wiele wczesniej. To tyle na ten temat. pozdrawiam
|
|
|
|
|
#342 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Ale chwila, moment
Napisałaś: bo dziecko było za nisko. I to faktycznie JEST powód do odmowy cc No ale wiesz lepiej
|
|
|
|
|
#343 |
|
Przyczajenie
Zarejestrowany: 2010-06
Wiadomości: 13
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
prosiłam o cesarke jek nie miałam jeszcze rozwarcia,
i dziecko nie wstawiło się w kanał rodny.
|
|
|
|
|
#344 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-03
Lokalizacja: wlkp
Wiadomości: 12 832
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
[1=0096a1e2f6245c4e98bc18d e9b0ed84c369ef137_632f8bf 2adc0b;21668180]Ale chwila, moment
Napisałaś: bo dziecko było za nisko. I to faktycznie JEST powód do odmowy cc No ale wiesz lepiej [/QUOTE]bo sama położna doprowadziła do takiej sytuacji, męczyła ten poród tak długo aż było za późno na cc ja też bym bardziej ufała wiedzy lekarzowi niż położnej i skoro lekarz powiedział, że powinna mieć dużo wcześniej cc to chyba coś w tym jest, a biedna nie miała przez nawiedzoną położną, i musieli użyć próżnociągu współczuję ![]() ---------- Dopisano o 20:51 ---------- Poprzedni post napisano o 20:47 ---------- ale nie bardziej niż lekarze
__________________
Edytowane przez iizabelaa Czas edycji: 2010-08-27 o 20:51 |
|
|
|
|
#345 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
a gdzie ja tak napisałam, że bardziej niż lekarze
nie doszukuj się czegoś czego nie ma
|
|
|
|
|
#346 |
|
Zakorzenienie
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
No to i ja opowiem
![]() Wszystko zaczeło sie 22 sierpnia, z soboty na niedziele. W sobotę miałam urodziny i byli goście, mąż troszke wypil, znajomi u nas spać zostali. Ja juz polozylam sie spać i kurde budze sie za pol godziny i mi "mokro" , wody odeszły, zaraz po tym dzwonie do męża zeby nie wchodzić do pokoju przy koledze cała spanikowana i zalana :P Zaraz potem zaczely sie lekkie skurcze, krzyżowe chyba to były bo bardziej w plecach bolało niż w brzuchu. No to szybkie pakowanie ostatnich potrzebnych rzeczy i jazda do szpitala, w drodze okazało się ze zapomnialam karty ciąży no to powrot do domu. Wody odeszly o 2 w nocy, a w szpitalu bylam gdzies na 4. Chciałam żeby mąż został ze mną ale byl chyba bardziej wystraszony niż ja i do tego podpity wiec pojechał do domu. Położna mnie badała itd. Masakra, nie cierpie jak ktos mi pcha gdzies łapy na chama :/ Tym bardziej że boli. O 7 rano zmiana położnej, mnie wszystko boli jak byk a ta mi karze chodzić jeszcze, masakra. Skurcze mi zanikały, nie były regularne tylko raz co 2-3 min a raz co 5 to podlaczyli mi kroplówke, dali jakies czopki przeciwbolowe czy coś, i zastrzyk na rozluznienie. Już wytrzymać z bolu nie umialam, chcialam uciekać i prosiłam o cesarke :P Wkoncu jakos dotrwałam do partych skurczy, klęczałam przy łóżku i parłam żeby dzidzia zeszła niżej, potem na łóżko porodowe i wioo :P Nie chcialam przeć bo nóg w gore nie umialam z bolu unieść, ale polozna mi powiedziała ze juz widać czarne włoski to sie jakos wziełam w garść i malutka wyskoczyła 22 sierpnia o 8.55. Warzyła 3150g i 54 cm Teraz grzecznie sobie śpi koło mnie
__________________
|
|
|
|
|
#347 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: Waterford, Irlandia
Wiadomości: 1 066
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cześć!
Śledzę ten wątek praktycznie od początku mojej ciąży. super pomysł! teraz i ja mogę opisać swoje przeżycia zacznę od tego, że mieszkam w Irlandii i strasznie zależało mi żeby przy porodzie była ze mną mama, tylko terminy mamy pracy pozwalały jej być u mnie tylko do 1 dnia po terminie, termin miałam na 7 lipca, mama przyjechała 3 tygodnie wcześniej i zaczęłyśmy "wywoływanie" mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że NIC NIE DZIAŁA ![]() parę dni przed wyjazdem mamy dałyśmy sobie na luz, mama poleciała do Polski 8 lipca rano, a 9 wieczorem zaczęły mi się skurcze ktoś mógłby zasugerować, że moje dziecię jest po prostu złośliwe... cóż pewnie ma to po mamusi ![]() przejdźmy do rzeczy, 9 lipca w piątek ok 18 zaczęłam czuć dziwne spinanie brzucha, na początku nie przejmowałam się tym zbytnio, ale tak po 19 zaczęłam liczyć - wychodziły tak co 4-6 minut, nie bolesne, tylko takie twardnienie, ale zaskakująco regularne ![]() kiedy nie przeszło do 22 nalałam sobie wody do wanny, wzięłam laptopa i siedząc w wannie obejrzałam "Ciacho" (nota bene świetny film, uśmiałam się jak fretka ) licząc, że skurczyki przejdą - nie docierało do mnie, że to może "już"... nie przeszły... wylazłam z wanny, zrobiłam sobie ostatnie zdjęcia brzuszkowe i stwierdziłam, że to jeszcze dłuuuuga droga, bo dalej nic nie boli, a siły się przydadzą, więc idę spać oczywiście zasnąć nie mogłam, ale udało siępo półtorej godziny snu obudził mnie meeeeeega skurcz... pomyślałam "ocho, zaczyna się" zadzwoniłam do tż-ta (pracował 50km ode mnie, zmiana do 8 rano, a ja sama w domu), pogadałam, wstałam siku iiiiii pęęęęęęędeeeeeem do kibelka bo jak chlusnęło to ino raz ![]() no to znowu po telefonie do tż, żeby się nie wygłupiał, tylko dzwonił po tego kumpla, co mógłby go zastąpić BO JA RODZEEEE!!!! - była 3.30 rano... tż przyjechał o 5 (przejchał 50km w 20min,małymi krętymi dróżkami ) i zastał mnie spakowaną, ubraną, w butach, zwiniętą w embriona na podłodze w przedpokoju, zęby zaciśnięte ale uśmiech na twarzy: "aleeeee mam skurczaaaaa, chyba naprawdę rodzę" skurcze co 2-3 minuty...w szpitalu byliśmy o 5.30 bo nie mogliśmy znaleźć wejścia! byłam przekonana, że wejdziemy głównym, jak zawsze, ale o 5 rano było zamknięte no nic to, wpadamy do szpitala, a mnie w tym momencie złapał skurcz gigant i tylko się wpół zgięłam, o chodzeniu mogłam sobie pomarzyć.. wyskoczyła jakaś babka i pyta tż (który nie zauważył, że mnie "zgubił" po drodze) co się dzieje? usłyszałam tylko jak tż krzyczy: kobieta! w ciąży! rodzi!!!! potem już tylko zaroiło się od ludzi, wpakowali mnie na wózek, kilka korytarzy, jakaś winda i już byłam na porodówce w tym czasie skurcz minął i tylko śmiać mi się chciało jacy oni wszyscy przejęci na porodówce przyjęła mnie przemiła położna, oczywiście pytania standardowe: kiedy termin, od kiedy skurcze, kiedy poszły wody itd itp... no i badanko wyskoczyłam z gaci (tu ku memu zaskoczeniu ukazał się glut wielkości imponującej czyli sławetny czop ) wskoczyłam na łóżko (to wszystko oczywiście pomiędzy skurczami, bo jak był skurcz to była "stop klatka" ) i położna zatopiwszy rękę tam gdzie trzeba zrobiła wielkie oczy i powiedziała ze zdziwieniem "noooooo w samą porę przyjechałaś, rozwarcie na 6" i od razu jakoś żwawiej zaczęła się ruszać ![]() potem tż wypełniał jeszcze jakieś papierki, padło jeszcze kilka pytań, pokazano mi jak oddychać (pomaga!!!) i tak sobie leżałam żartując między skurczami acha pytali się też jaką opcję znieczulenia wybieram, ale powiedziałam, że chcę poczekać jak będzie, bo może uda się bez, jak wytrzymam... potem podała mi rurkę z jakimś gazem żebym się pozaciągała, ale zaczęło mi się kręcić w głowie i robić niedobrze i poprosiłam żeby to ode mnie zabrała... nie lubię takich ogłupiaczy, wolałam ogarniać co się dzieje w sumie czas szybko zleciał i poczułam że strasznie chce mi się siusiu, dostałam fiolkę na szczoszki i położna zaprowadziła mnie do ubikacji prosząc żebym się nie zamykała od środka no i tak sobie siedziałam na tym kibelku chyba z 5 minut i nic nie leciało, aż tu nagle ogromna potrzeba parcia! w tym momencie położna zniecierpliwiona pyta czy wszystko ok, a ja na to, że tak, że siku nie leci, ale chyba już prę na to ona mi wpada do kibelka, bierze pod ramię i pęęęęędeeeeem na łóżko znowu badanko, rozwarcie na 9, masaż szyjki (mnie wcale nie bolało, chociaż nie było to najprzyjemniejsze doznanie) i zakaz parcia powiem wam, że to była najtrudniejsza dla mnie część porodu, ciało parło a ja musiałam się temu przeciwstawić... w końcu pytam kiedy będę mogła wreszcie przeć, a ona do mnie "to ty mi powiedz", no to ja że już chcę znowu badanko i zielone światło! parcie mnie nie bolało (albo nie pamiętam), spory to wysiłek, ale nie było źle po chyba 2 skurczach położne zaczęły dziwnie i coraz częściej spoglądać na zapis ktg, okazało się, że za każdym razem jak prę to małemu spada tętno zostałam więc pospieszona, że muszę mocniej przeć, bo dzidzia jest zmęczona (fajny tekst, żeby nie spanikować rodzącej) no to parłam jeszcze mocniej, a z dzidzią było coraz gorzej... były już wtedy przy mnie 2 położne, jedna zakomunikowała, że będzie musiała mnie naciąć żeby pomóc małemu przyjść na świat szybciej, oczywiście się zgodziłam, dostałam znieczulenie, ona przymierzyła się z tymi strasznymi nożyczkami i w tym momencie małemu skoczyło tętno do 100 ![]() jak mały wyskoczył to usłyszałam tylko "oh shit" i straszne zamieszanie... mały był owinięty pępowiną wokół szyi, i to mocno... nici wyszły z przecinania pępowiny przez tatusia, bo została przecięta od razu przez położne, ale na szczęście malutek zaczął od razu płakać i ogólnie cały i zdrowy przyszedł na świat potem tylko jeszcze łożysko, dostałam na to jakiś zastrzyk w dup.kę i tylko poczułam jak się wyślizguje i moje 3610g i 52cm małego Patryczka wylądowało na mojej piersi ach no i szycie :/ bo mimo że nie nacięta to popękałam tam gdzie by mnie nacięli i jeszcze w środku pochwa też mi pękła :/ no ale to pikuś! już się wszystko zagoiło i zapomniałam ![]() ogólnie i w skrócie: skurcze od 18 do ok 3 rano regularne i bezbolesne, od 3 regularne i bolące, o 3.30 odeszły wody, w szpitalu byliśmy o 5.30 a Patryk urodził się o 7.12 rano 10 lipca 2010 po 20 minutach parcia ![]() no to chyba tyle... o kurka felek, ale się rozpisałam!!! nie bijcie!
__________________
It's nice to be important but it's more important to be nice |
|
|
|
|
#348 |
|
BAN stały
Zarejestrowany: 2008-05
Lokalizacja: mazowieckie
Wiadomości: 3 317
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
to i ja napisze, chociaz juz roczek minal, a dokladnie 13 m-cy...
poród wspominam bardzo dobrze, z przyjemnoscia o nim mysle. córka urodzila sie 10 dni po terminie, poród wywolywany. lezalam tydzien, zakladali mi balonik, który napełniali jakas woda zeby rozszerzyc szyjke, tak bylo 2x - za drugim podzialalo, oksytocyne podlaczyli ok 14, wszystko trwalo do 23.55. polozna super babka bardzo pomogla no i maz - nieoceniona pomoc. bardzo sie ciesze ze rodzilam naturalne to moim zdaniem lepsze i dla mamy a przede wszystkim dla dziecka. znieczulenia nie mialam, nie chcialam, polozna sama zaproponowala tzw glupiego jasia. czulam sie jak po wypiciu butelki wodeczki super uczucie i fajnie sie wtedy skakalo na pilce . po wszystkim 40 min szycia - bylam nacieta bo mala pchala sie z raczka do przodu jak supermen . potem przyniesli maja kruszynke i przystawilam od razu do piersi za co dostalo mi sie od babki - doradcy laktacyjnego ktora zaraz nadeszla - bo czy ja wiem jak karmic no nie wiem ale udalo sie dobrze a ta jeszcze pretensje miala...lezalysmy jeszcze tydzien bo porod byl infekcyjny. teraz moja kruszynka biega po domu i juz dopomina sie cyca - jeszcze karmie. pozdrawiam wszystkie mamy te obecne i przyszle |
|
|
|
|
#349 |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-01
Lokalizacja: lubelskie
Wiadomości: 75
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
drogie mamuśki
![]() jestem w 5 miesiącu ciązy takze jeszcze troszke przede mna stasznie sie boje bo nie wiem jak to bedzie kazda przezywa to inaczej to moja piewsza ciaza i sama nie wiem czego sie moge spodziewac troszke mnie to martwi ale widze ze wy dzielnie przez to przeszłyscie
|
|
|
|
|
#350 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Justyno, to nie czytaj opisów porodów
|
|
|
|
|
#351 | |
|
Raczkowanie
Zarejestrowany: 2010-08
Wiadomości: 139
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
pamietaj to nie jest cierpienie bez sensu to nie atak woreczka robaczkowego hehehee, to nowe życie się pojawi na swiecie, a Ty będziesz najszczęśliwszą mamą w tym momencie zobaczysz wszystko będzie dobrze-powodzenia
|
|
|
|
|
|
#352 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 7 630
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Subskrybuję
![]() Sama rodzę za 3 miesiące, może do tej pory zdążę wszystko przeczytać
__________________
RAZEM OD 5.03.2000. Optymista uważa, że świat stoi przed nim otworem. Pesymista... wie, co to za otwór ![]() TYMEK - 26.11.2010 |
|
|
|
|
#353 |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2006-03
Wiadomości: 44 950
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Kretencjo, a jesteś pewna, że chcesz?
Polecam może w zamian wątek o zabawnych sytuacjach porodowych :d
|
|
|
|
|
#354 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 7 630
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Jestem pewna
![]() Nie boję się porodu, opisy tych bardziej nieprzyjemnych nie przerażają mnie, podobnie jak wszelkie filmiki "porodowe"
__________________
RAZEM OD 5.03.2000. Optymista uważa, że świat stoi przed nim otworem. Pesymista... wie, co to za otwór ![]() TYMEK - 26.11.2010 |
|
|
|
|
#355 | |
|
Konto usunięte
Zarejestrowany: 2007-05
Wiadomości: 3 196
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Cytat:
: z filmikami podziwiam, mimo , że ja już ,,po'' nie chce ich oglądać
|
|
|
|
|
|
#356 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2007-09
Lokalizacja: kociewie
Wiadomości: 5 008
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
To ja się podzielę na bardzo świeżo opisem porodu przez cc. Rodziłam dokładnie tydzień temu. Opis długi i dość drastyczny
Jakby co - ostrzegałam ![]() Dnia 24 sierpnia pojechałam z mężem na IP. Bez skierowania, po prostu lekarz kazał się pojawić i powiedzieć, że miałam się zgłosić do porodu przez cc. Babeczki mnie przyjęły, zbadały tętno małego, wypełniły tysiące papierów (trzeba pamiętać o zabraniu adresu przychodni, w której się rejestruje dziecko po urodzeniu – u nas było to ważne z tego względu, że rodziłam w innym mieście).Potem zaprowadziły nas na oddział położniczy i, ponieważ sala pooperacyjna była pusta, od razu dały mi na niej łóżko. Obok łóżka stała już gotowa przejrzysta kuwetka dla małego. I mnie zostawiły. P. został ze mną jeszcze pół godzinki, bo bardzo pilnowano godzin odwiedzin. Jak wyszedł, puściły mi nerwy i ryczałam bite 2 godziny ze strachu. Ale potem pogadałam z fantastyczną położną i mi przeszło. Rano nikt jeszcze nie wiedział, o której będę miała to cc. Po prostu czekałam, kiedy mnie wezwą. Koło godziny 8 przyszła położna i powiedziała, że mam przygotować i włożyć do kuwetki pieluszki i ubranka, żeby pielęgniarka noworodkowa nie musiała dla młodego potem szukać. No i jedziemy na cc. Serce podskoczyło mi do gardła, od razu dostałam biegunki Jak się pozbierałam, położna zaprowadziła mnie do sali porodowej, tam odbywały się wszystkie wstępne przygotowania. Rewelacyjne babeczki założyły mi dwa wenflony, po jednym na każdą rękę i leżałam sobie podłączona pod ktg, z dwiema kroplówkami i gadałam z babeczkami. Potem było cewnikowanie. Jak zobaczyłam grubość tego wężyka, to miałam ochotę uciec, bo nie wyobrażałam sobie, że ktoś ma mi to włożyć w cewkę moczową! Ale babeczka posmarowała żelem, poczułam uszczypnięcie, a potem idiotyczne uczucie rozpierania pęcherza (bardzo nieprzyjemne, ale nie bolesne). Przyszedł mój lekarz z uśmiechem na ustach i mówi „Pani Kasiu, tak między 9.30 a 10.00 będziemy rodzić”. A to była jakoś 8.45. Wtedy lekarz kazał podać oksy do kroplówki i poszedł. Położna dodała do kroplówki dosłownie maleńką strzykawkę oksy (wytłumaczyła mi, że podaje się ją przed cc po to, żeby 1. dać dziecku sygnał, że wychodzi na świat, 2. pomóc rozprężyć płucka dziecka po porodzie). Rozmawiamy sobie, ja leżę na lewym boku. Raptem słyszę, jak ktg zwalnia. Więc całe z położną drętwiejemy i wsłuchujemy się dalej. Pytam, czy mi się zdaje, że serduszko zwolniło. Babeczka spokojnie każe mi się przewrócić na prawy bok. Przewracam się, jeszcze bez paniki. A tam serduszko coraz wolniej, coraz wolnie i w końcu maszyna zaczyna pikać! (potem się okazało, że to nie oznacza braku tętna w ogóle, tylko drastyczny spadek, ale wtedy tego nie wiedziałam). Położna krzyknęła, żebym głęboko oddychała, bo muszę dziecko dotlenić i poleciała dzwonić po mojego lekarza. Założyła mi tlen na nos, ja oddychałam tak głęboko, że już nie czułam dłoni i stóp. Przybiegło dwóch lekarzy, pomajstrowali chwilę przy ktg, nic to nie dało. Ja już powoli odchodziłam od zmysłów ze strachu. Potem mój lekarz zbadał mnie bardzo głęboko ginekologicznie, odruchowo tyłek cofałam, ale mnie przytrzymali. I wtedy zaczął krzyczeć, że mają gotować salę operacyjną w tempie natychmiastowym. Ktg ciągle piszczało, a ten znowu krzyczał, że sala ma już być gotowa. Jak to usłyszałam, od razu zaczęłam bezwiednie szczękać zębami tak mocno, że myślałam, że je sobie wyłamię. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Dostałam szybki zastrzyk na rozkurczenie płucek małego, przerzucili mnie z gołą dupą na jakiś stół, pojechaliśmy na salę. Wszystko w tempie błyskawicznym. Na sali jednocześnie stawiali parawan, pani anestezjolog podpinała mi wszystkie elektrody, lali mnie jodyną i tylko krzyczeli jeden do drugiego, czy już. Jeszcze przez te szczękające zęby zaczęłam mówić, że mają małego szybko wyciągać. Założyli mi maskę i wtedy wszystko jak w przyspieszonym tempie. Pamiętam ból rozcinania od lewej do prawej, był tak wielki, że chciałam krzyczeć ze wszystkich sił, ale miałam rurkę w gardle (po rurce intubacyjnej mi ślady na wargach i podniebieniu zostały, tak się spieszyli) i nie mogłam się ruszyć. Potem poczułam, jak coś wypływa na moje uda, nie wiem, czy krew czy wody, ale ciepłe było. Jeden lekarz, żeby szybciej małego wycisnąć, całym ciałem nacisnął na żebra, wyjęcie małego to takie wyszarpnięcie było, ale jakoś gdzieś już poza mną, bo ból z rany był zbyt duży, żeby o czymś innym myśleć. Ale potem usłyszałam płacz J Tymek zapłakała raz, drugi, a ja zasnęłam. To była godzina 9 rano. Położna potem mówiła, że jak ktoś bardzo się boi, to narkoza gorzej na niego działa i możliwe, że tak bałam się o życie Tymka, że narkoza nie zadziałała.Obudzili mnie na pooperacyjnej, musieli odśluzować, bo nie mogłam oddychać od śliny. Mąż był przy mnie. Biedny, nawet nie wiedział, co się działo. Jak przyjechał i położne mu powiedziały o tej operacji w tempie natychmiastowym, to mało nie padł. Od razu pokazali nam małego, żebym się nie martwiła. Powiedzieli, że dostał 9 pkt., położyli koło mnie. Nie mogłam się na niego napatrzeć, nie chciałam, żeby go zabierali, był taki maleńki i cały mój! I spokojnie łypał granatowymi oczkami na wszystkie strony. Najchętniej bym go już nigdy nie wypuściła J Pierwsze wrażenie po operacji to ogromny ból, ale jak podłączyli kroplówki to nie było źle. Małego zabrali na dogrzewanie (P. chodził co chwilę i robił mu zdjęcia przez szybkę, żebym mogła na niego popatrzeć). Kilka razy mi do przynieśli jeszcze tego dnia, ale na cały dzień i całą noc dostałam go dopiero 27 sierpnia w piątek. Po cc z każdym dniem jest lepiej. W pierwszej dobie jak widziałam laskę, która miała dzień wcześniej cc, chodzącą do toalety normalnie, to nie wierzyłam, że ja będę w stanie. A byłam, bez problemu. Wypuścili nas w sobotę 28 sierpnia, a ja już normalnie na 4 piętro śmigałam. Dodatkowo jak patrzy się na takie cudności maleńkie, to gdzieś ten ból jest mniej ważny. Więc nie ma co się bać cc J Jeszcze chciałam napisać, że rodziłam w szpitalu, w którym warunki wizualnie niezbyt miłe. Natomiast położne, pielęgniarki noworodkowe i lekarze to anioły! Wspaniali ludzie, zawsze będę wspominać ich starania, ich pomoc jako naprawdę coś niesamowitego w naszej służbie zdrowia! Czułam się jak VIP, mogłam o wszystko spytać, poprosić w każdym momencie o pomoc, a jak nie pytałam, to same przychodziły i proponowały, ze w czymś pomogą. Takich aniołów życzę każdemu! |
|
|
|
|
#357 |
|
Zadomowienie
Zarejestrowany: 2007-01
Wiadomości: 1 178
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
To ja też opiszę
Rodziłam miesiąc temu. Przed porodem oglądałam różne filmiki, czytałam itp. Najbardziej bałam się nacinania krocza-strasznie tego nie chciałam- i słusznie.. Zaczęło się 28 lipca. Mama jeszcze napisała że ma 2 dni wolnego w pracy i mogę wpaść ale odp że przyjdę na następny dzień. (Bolał mnie trochę brzuch). TŻ w pracy ale co jakiś czas dzwonił jak się czuję. Od 11.30 zaczął mnie mocno boleć brzuch. Tak jakoś co 10 min. Myślałam -ok, zaraz przejdzie.. potem znowu boli..potem co 5min.. potem co 8..potem co 4. Myślałam że jak się zaczyna poród to skurcze są regularne więc nie myślałam że niedługo będę jechać na porodówkę ![]() TŻ dzwoni, pyta jak się czuję to mówię że boli mnie brzuch ale nie powiedziałam że co pare minut i że to skurcze (sama nie wiedziałam że to są skurcze:P) Poza tym, czytałam że odchodzą wody więc czekałam ;p Z tymi bólami co 5min pobiegłam do laptopa i czytałam jeszcze jakie są objawy porodu ;p Przeczytałam o jakimś czopie z krwią że powinien się pojawić.. No ok ale mi nic jeszcze nie leciało ani krew ani nic tyle co boli mocno.. Z czasem zaczęłam się drzeć w czasie skurczy (sama w domu) Dzwonię do TŻ i mówię że leci mi coś z krwią.. (kończył już pracę) Za chwilę był w domu i mówi że jedziemy do szpitala ale że samochodem już nie zdążymy więc wzywa karetkę. Karetka przyjechała za chwilke (ma tam kumpla) TŻ przed zejściem do karetki mówi- dzisiaj urodzisz, dzisiaj będziemy mieli już dziecko Do mnie to chyba nie do końca docierało;p Myślałam sobie jak to dzisiaj? Już? Teraz? Za chwilkę będzie? Jechałam na sygnałach skurcze co 3min. Wprarowali do szpitala, panie kazały mi się przebrać i wypytywały o różne dane (noo fajnie tyle że ja przed porodem leżałam też na patologii bo miałam zagrożenie przedwczesnym porodem bo miałam skróconą szyjkę macicy już od 6 miesiąca ciąży) i za każdym razem spisywaliu te same dane i ciągle o to samo pytali. Potem na porodówkę i położna mówi że widać już włoski :O Najpierw leżałam na boku, 2 razy parłam i kazały mi się polożyć na plecy. Zapytałam czy mogę na siedząco ale one do mnie że tak mi będzie łatwiej.. no dobra... Przyszła druga polożna (niezbyt miła) wsadziła cewnik, strasznie mnie zabolało i się wydarłam. A ona że co ja tak krzyczę że to tylko cewnik. Potem wszedł TŻ do mnie i rodziliśmy razem. 30 min i synek był na brzuchu. Bolało najbardziej jak mi jeszcze paluchy wsadziła i "rozwierała" mi pochwę. Niestety, nacięła mi krocze co też czułam, bolało, wrzasnęłam. (ogólnie jak słyszałam wcześniej inne rodzące to byłam ciekawa jak można krzyczeć i przeć jednocześnie) ale ja też tak robiłam ![]() Podobno mój TŻ zapytał jak widział nożyczki czy trzeba nacinać, położna odp że trzeba. Ale tego nie pamiętam byłam skupiona na parciu. Ale na szczęście długo się nie męczyłam także sam poród mnie aż tak nie bolał. Ale zszywanie krocza też czułam;/ czułam ukłucia czasem i czułam niemiłe szarpanie. TŻ próbował jakoś mnie czymś zająć (mimo że maluch był na brzuszku), jak krzyczałam "ała" to non stop mnie całował.. Sam poród załóżmy że ok ale po porodzie koszmar.. Wolałabym 2 raz urodzić niż się tak męczyć potem.. Rana strasznie mnie bolała, ciągle brałam apap, nie mogłam chodzić. Po 2 tyg od porodu wyszłam na 1 spacer i człapałam się jak żółw. po 3 tyg siadałam na boku. -0 4 tyg siadałam i siadam nadal normalnie chodzę też normalnie także już jest ok ale rana nadal trochę szczypie (z tym że teraz nie to na pośladku tylko u wejścia pochwy) I nie wiem czy mam (miałam) depresję poporodową ale od porodu do teraz zdarza mi się że płaczę bo przypominam sobie każdy szczegół porodu i tą położną i to zszywanie do tego dochodzi wygląd pochwy (wydaje mi się inny ale chodzi mi o ten "rowek" od pochwy do odbytu.) wygląd piersi (rozstępy), pinowy pasek na brzuchu (ten ciemny) Po porodzie zemdlałam (jak zawoziły mnie już na salę poporodową) i zemdlałam tam jeszcze kilka razy. W domu kręci mi się w głowie jak za szybko wstanę (może dlatego że mało ważę, przed ciążą 45kg, w ciąży dobiłam do 52kg a po porodzie 37kg- niedawno troszkę przytyłam-42kg ;p) Szpital był ładny (bo po remoncie), personel miły (poznałam i na patologii i na porodówce) z tym że niestety ja akurat trafiłam na jedną niemiłą ;/ cóż za pech... Ale nie było tak źle. Wszyscy podziwiają jak taka chudzinka ak szybko urodziła, śmieją się że jestem stworzona do porodu (i to 1 poród w 30min )Tak jak pisałam, wolałabym drugi raz urodzić niż przeżywać to co miałam po porodzie. I nadal mam (czeka mnie wizyta u gina- boooje sie) A mały miał 52cm i 2.740g. Pomidora- raany miałaś na żywca cc? :O Edytowane przez kinia656 Czas edycji: 2010-09-02 o 19:19 |
|
|
|
|
#359 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2008-03
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 7 630
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Pomidorka, utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że chcę uniknąć cc za wszelką cenę
Dzielna jesteś
__________________
RAZEM OD 5.03.2000. Optymista uważa, że świat stoi przed nim otworem. Pesymista... wie, co to za otwór ![]() TYMEK - 26.11.2010 |
|
|
|
|
#360 |
|
Zakorzenienie
Zarejestrowany: 2005-03
Lokalizacja: Rzeszów
Wiadomości: 10 504
|
Dot.: Podzielcie się mamuśki wrażeniami z porodu :)
Kinia, Pomidorka i wszystkie Mamusie, wszystkie jesteśmy odważne i dzielne
Dlatego to my rodzimy, a nie chłopy |
|
|
![]() |
Nowe wątki na forum Być rodzicem
|
|
|
| Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości) | |
|
|
Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 15:55.







2 godziny meczarni, nie miałałam siły przec,wogóle to nie miałam takiej potrzeby. Wiec musieli użyć próżnociągu. no i po w sumie 8 godz urodziłam synka 3354 i 53 cm. Mimo bólu planuje rodzenstwo dla patryczka






nie doszukuj się czegoś czego nie ma

) licząc, że skurczyki przejdą - nie docierało do mnie, że to może "już"... nie przeszły...
) i zastał mnie spakowaną, ubraną, w butach, zwiniętą w embriona na podłodze w przedpokoju, zęby zaciśnięte ale uśmiech na twarzy: "aleeeee mam skurczaaaaa, chyba naprawdę rodzę"


