Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz.2

[Chatul]

Napisane przez wsiowy_gupek

Ale wiele kobiet też wie jaki nosi prawidłowy rozmiar, a mówi, ze nosi A, B, C po to żeby każdy sobie mógł wyobrazić jaka to wielkość, bo większość kobiet nie umie sobie nawet wyobrazić 65E i myśli, ze to balony.

No tak, tyle, że "B" na drobnej i chudej dziewczynie wygląda inaczej niż jak dziewczyna ma 20 kg nadwagi

Diamentowa ma racje, niech każdy się zajmuje swoimi cyckami.

Jak ktoś na intymnym marudzi między innymi na wielkość biustu, a potem prosi o porady, to chyba jasne, że ktoś pyta tę osobę jaki ma biust, czy ma dobrze dobrany stanik itd. Ja o takich sytuacjach pisałam.

[ciri15]

Napisane przez diamentowa

Jasne, a nie wystarczy osobny o tym wątek?
Nieświadome istnienia takiego szału na dobieranie staników są chyba tylko totalne ignorantki, bo jak dla mnie to trąbione jest o tym na prawo i lewo.
A wątek, o którym mówię wybitnie nie dotyczy biustów, inna rozmowa, a tu 5 postów z d. i to jeszcze jakim tonem napisanych "ło jessu następna, wcale nie masz B" "no właśnie" nie dość, że off top, to jeszcze sorry na MM nikt nie pisze "masz be fryzurę" niepytany, komentuje się makijaże, choć większość kobiet nie chce mieć złego uczesania. Czemu? Bo nikt się o to nie pyta, może nie życzy sobie rad i to jeszcze okraszonych złośliwościami.
Forum to forum, ale jak w rzeczywistości też są takimi "ciotkami dobra rada" wtrącającymi się komuś w stanik nieproszone, to współczuję znajomym.

Mnie też to dobija.

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez cynamonowe

Kazaliście mu zapłacić chociaż ??

Nie, bo coś mamrocząc pod nosem wyleciał ze sklepu, a mi się nie chciało wszczynać alarmu i wołać ochronę. Ale następnym razem nie będę taka łaskawa.

[I am Rock]

Napisane przez wsiowy_gupek

Ale wiele kobiet też wie jaki nosi prawidłowy rozmiar, a mówi, ze nosi A, B, C po to żeby każdy sobie mógł wyobrazić jaka to wielkość, bo większość kobiet nie umie sobie nawet wyobrazić 65E i myśli, ze to balony.

Ja np zawsze mówię w rozmowie nie związanej z tematem, że mam popularne B, a wiem, że naprawdę noszę 65E/F.

Diamentowa ma racje, niech każdy się zajmuje swoimi cyckami.

Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić, że mialabym z kimś rozmawiać o rozmiarze swojego biustu. Bo i po co komu taka informacja? Biustonosz ktoś mi kupi? Albo kupi sobie kierując się rozmiarem mojego?

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez I am Rock

Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić, że mialabym z kimś rozmawiać o rozmiarze swojego biustu. Bo i po co komu taka informacja? Biustonosz ktoś mi kupi? Albo kupi sobie kierując się rozmiarem mojego?

No wiesz, jak chcesz zapoznać jakiegoś chłopca na czacie, to koniecznie musisz podać numer cycków.

[wsiowy_gupek]

Napisane przez Chatul

No tak, tyle, że "B" na drobnej i chudej dziewczynie wygląda inaczej niż jak dziewczyna ma 20 kg nadwagi



Jak ktoś na intymnym marudzi między innymi na wielkość biustu, a potem prosi o porady, to chyba jasne, że ktoś pyta tę osobę jaki ma biust, czy ma dobrze dobrany stanik itd. Ja o takich sytuacjach pisałam.

Wiem, że inaczej

W przypadku keidy wątek dotyczy piersi to jeszcze to JAKOŚ rozumiem, ale jak dziewczyna mówi, że ma mały biust, bo ma B to co za różnica czy ma B, czy 65E jak to dalej jest mały biust(wg niej)? "Dalsza" literka w alfabecie nic nie zmieni, wciąż będzie uważała, że są za małe.

Można takiej dziewczynie napsiać na PW wiadomość z linkiem do wątku na wizażu o poprawnym dobieraniu stanika.

---------- Dopisano o 15:49 ---------- Poprzedni post napisano o 15:46 ----------

Napisane przez I am Rock

Jakoś sobie nie potrafię wyobrazić, że mialabym z kimś rozmawiać o rozmiarze swojego biustu. Bo i po co komu taka informacja? Biustonosz ktoś mi kupi? Albo kupi sobie kierując się rozmiarem mojego?

Nie, ale czasem po prostu takie coś w rozmowie między kobietami wychodzi samo z siebie

---------- Dopisano o 15:51 ---------- Poprzedni post napisano o 15:49 ----------

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29584432]
No wiesz, jak chcesz zapoznać jakiegoś chłopca na czacie, to koniecznie musisz podać numer cycków.[/QUOTE]
Za moich czasów się podawało tylko wzorst, wagę, kolor oczu i włosów...Teraz już rozmiar cycków nawet

[ciri15]

Napisane przez wsiowy_gupek

Za moich czasów się podawało tylko wzorst, wagę, kolor oczu i włosów...Teraz już rozmiar cycków nawet

Za moich też, ale co mnie dziwiło a propos tego: po co komu były te informacje? Nawet jak napiszę kolor włosów, kolor oczu, wagę, wzrost to i tak sobie nie wyobrazi jak wyglądam, bo są setki typów urody i sylwetek.

[WhiteCherry]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29584432]
No wiesz, jak chcesz zapoznać jakiegoś chłopca na czacie, to koniecznie musisz podać numer cycków.[/QUOTE]
a jak zawyżę rozmiar, a na spotkanie przyjdę w puszapie?

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez wsiowy_gupek

Za moich czasów się podawało tylko wzorst, wagę, kolor oczu i włosów...Teraz już rozmiar cycków nawet

Jak to "nawet"? Przecież to jedyna rzecz, która tak naprawdę ma znaczenie. Eh, nie poderwałabyś nikogo na czacie.

---------- Dopisano o 15:01 ---------- Poprzedni post napisano o 15:00 ----------

Napisane przez WhiteCherry

a jak zawyżę rozmiar, a na spotkanie przyjdę w puszapie?

Rozmiar cycków, to rozmiar cycków. A nie rozmiar biustonosza.

[diamentowa]

Napisane przez Chatul

Jak ktoś na intymnym marudzi między innymi na wielkość biustu, a potem prosi o porady, to chyba jasne, że ktoś pyta tę osobę jaki ma biust, czy ma dobrze dobrany stanik itd. Ja o takich sytuacjach pisałam.

No no, chodziło mi o wątek na plotkowym. Nie zrozumiałyśmy się .

[I am Rock]

[1=d61abbce58b52fe45ffe444 afc51ca0ea3c11859_65540a4 4484ab;29584432]
No wiesz, jak chcesz zapoznać jakiegoś chłopca na czacie, to koniecznie musisz podać numer cycków.[/QUOTE]
A co im po rozmiarze-akurat się na nim znają. Lepiej napisać, czy garścią obejmie

[Chatul]

Napisane przez wsiowy_gupek

W przypadku keidy wątek dotyczy piersi to jeszcze to JAKOŚ rozumiem, ale jak dziewczyna mówi, że ma mały biust, bo ma B to co za różnica czy ma B, czy 65E jak to dalej jest mały biust(wg niej)?

Taka różnica, że kobiety często noszą za małe staniki Może się okazać, że to 75B jest nie dla niej, bo potrzebuje mniejszego obwodu, a większej miseczki. Wtedy biust się o wiele lepiej prezentuje. Już nie wygląda na mały.
No i często się okazuje, że biust był przez lata ściskany i deformowany za małym stanikiem. A wystarczy ponosić trochę dobrze dobrany, by biust odzyskał kształt i wielkość.
Także to ma znaczenie.

Napisane przez diamentowa

No no, chodziło mi o wątek na plotkowym. Nie zrozumiałyśmy się .

Wszystko jasne

[201604250941]

Po krotkim urlopie musze powrocic przywolujac temat psow bez kaganca i smyczy... mialam bitwe, ja i moj maly kundel vs amstaff. Zyjemy, goimy sie, ale bylo pelno krwi i bylo groznie. Facet dostanie mandat i tyle... A pies juz wczesniej zagryzl jakiegos.
Jak pies sie okazuje niebezpieczny to powinien byc uspiony.
A no i musialam brac antybiotyki bez tez mialam pogryzienie a staram sie doprowadzic zapalenie szyjki macicy, ktore mi zostalo po nadzerce, do ladu i skladu. Wzielam tez oslonowe ale to jednak strzal w stope w tej chwili, ale co zrobic. Dobrze ze pies jeden z drugim szczepione bo bym teraz na zastrzyki w brzuch pomykala.

[dzolls]

Napisane przez invisible_01

Jak już rozmawiamy o językach, to czy uważacie, że w 2 lata nauki, mając lektoraty 2 razy w tygodniu po 1,5 godz. da się nauczyć nowego języka od podstaw na poziomie B2? Taki egzamin muszę zdać na studiach (jestem na filologii, więc niestety nie mogę wybrać tego języka, który umiem najlepiej, bo już go studiuję), myślałam o angielskim, chociaż moje umiejętności nie powalają, ale zaczęłam się zastanawiać nad rosyjskim... Tyle, że nigdy się go nie uczyłam. Dałoby radę?

Ja wiem, że trochę późno, ale muszę się odnieść - uczyłam się od zera w liceum rosyjskiego, klasa z rozszerzonym - w 1 lo 5h tygodniowo, potem 4h/tydzień w 2 i 3 klasie. Zdałam rozszerzony na maturze lepiej niż angielski, którego uczę się od hohoooooo
Polecam rosyjski-moja wielka namiętność <3

[reverse]

Odnośnie psów. Ja się psów raczej boję i wolałabym, żeby wszystkie chodziły w kagańcu. I zdziwiło mnie jedno ostatnio. Co sobie myślą ludzie, przywiązując wilczura do barierki od schodów przed sklepem, gdy ten wilczur jest bez kagańca, a smycz ma na tyle długą, że nie da się wejsc do sklepu, żeby do ciebie nie podszedł? Ostatnio zrezygnowałam przez to z wejscia do sklepu, bo się najzwyczajniej w świecie bałam. Szczególnie, że pies szczekał na każdego, kto przechodził.

[201604250941]

Ostatnio ktos tak przy furtce przy podstawowce przywiazal pit bula....

[bzyczka1]

pies moich rodziców jest puszczany ze smyczy tylko w nocy i tylko dlatego że wiemy, że gdy się go zawoła przybiegnie to po pierwsze, a po drugie jest tak bojaźliwy że własnego cienia potrafi się przestraszyć (autentyk). Ale pies moich sąsiadów, oszołom kompletny jest puszczany w dzień i tak gania po podwórku. Nie przeszkadzałoby mi to gdyby nie fakt że pies skacze na ludzi, nie po to by gryźć tylko po to by się przywitać czy co mu po łbie chodzi. Ostatnio wypuszczałam kota na dwór, musiałam ją wziąć na ręce i ten pies skakał mi na plecy, a jest dość spory, tzn mniejszy niż wilczur ale większy niż foksterier. A właściciele siedzieli na ogrodzie i zero reakcji z ich strony, dopiero jak odepchnęłam psa od siebie to go zawołali

[Reme]

Napisane przez candycotton

Po krotkim urlopie musze powrocic przywolujac temat psow bez kaganca i smyczy... mialam bitwe, ja i moj maly kundel vs amstaff. Zyjemy, goimy sie, ale bylo pelno krwi i bylo groznie. Facet dostanie mandat i tyle... A pies juz wczesniej zagryzl jakiegos.
Jak pies sie okazuje niebezpieczny to powinien byc uspiony.
A no i musialam brac antybiotyki bez tez mialam pogryzienie a staram sie doprowadzic zapalenie szyjki macicy, ktore mi zostalo po nadzerce, do ladu i skladu. Wzielam tez oslonowe ale to jednak strzal w stope w tej chwili, ale co zrobic. Dobrze ze pies jeden z drugim szczepione bo bym teraz na zastrzyki w brzuch pomykala.

Okropna historia... Współczuję. Dobrze, że wyszliście z tego cało. I zdrowia dla Ciebie i psiaka życzę.

[201604250941]

Myslalam ze sie zachlastam wtedy, tyle krwi tam bylo, nawet nie wiedzialam czyjej, mojej czy psa. Mniejsza o mnie, ale pies mogl sie wykrwawic kurde, gardlo mial gryzione. Ale na szczescie tetnice i krtan cale.
Tylko boli mnie to, ze konsekwencji nie ma za takie cos. Jest mandat za brak kaganca. Gdyby pies nie przezyl to bylby 500 zl, ewentualnie za psa rasowego typu york mozna by sie sadzic o zwrot kosztu szczeniaka.
A tak to co, nic. Pies bedzie dalej lazil bez kaganca.
W ogole pelno ich, od tego czasu jeszcze sie rzucal doberman 'on nic nie zrobi', labrador ;on sie chce tylko pobawic' i wilczur 'chodz tu, wracaj, wra-caj mowie!'.

[Rareza]

Pewnego razu w te wakacje mnie i mojego psa napadł gigantyczny bernardyn,bo paniusia nie mogła go utrzymać,wyrwał jej się. Oczywiście był bez kagańca. I z tego co wiem to nie był pierwszy raz! Dobrze,że nic nam się nie stało.

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez reverse

Odnośnie psów. Ja się psów raczej boję i wolałabym, żeby wszystkie chodziły w kagańcu. I zdziwiło mnie jedno ostatnio. Co sobie myślą ludzie, przywiązując wilczura do barierki od schodów przed sklepem, gdy ten wilczur jest bez kagańca, a smycz ma na tyle długą, że nie da się wejsc do sklepu, żeby do ciebie nie podszedł? Ostatnio zrezygnowałam przez to z wejscia do sklepu, bo się najzwyczajniej w świecie bałam. Szczególnie, że pies szczekał na każdego, kto przechodził.

Napisane przez candycotton

Ostatnio ktos tak przy furtce przy podstawowce przywiazal pit bula....

Dzwonić po straż miejską od razu. Albo po policję.

[201604250941]

No wlasnie mam wrazenie czasem, ze straz miejska to sama sie boi takim wlepiac mandaty wiec skupia sie na malych pieskach bez smyczy.

Kurcze to wiadomo nie od dzis, ze pies sie ryrwie, bernardyn na smyczy to bernardyn bez smyczy, zadna roznica. Ale z kagancem to juz duza, jednak glowna bronia psa sa zeby. Pazury nie sa fajne tez, ale mozna wtedy psu kopa sprzedac odpowiednio to ucieknie, a tak to jak chwyci to pusci jak/jesli mu sie zachce. A wlasciciela ma gdzies jak juz sie dorwie do jakiejs zabawki w postaci mniejszego psa/czlowieka.

No po prostu nie wiem sama co robic w takich sytuacjach, zwykle biore psa na rece i wtedy pies rzuca sie na mnie dopoki to szczeniak albo w miare nieduzy pies to spoko, ale bernardyn, doberman... To juz problem. Zwlaszcza ze zwykle rzucaja sie z pazurami a nie tylko powachac. I nie wiem nawet czego chca takie duze psy od mojego malenstwa. Nawet jakby miala cieczke to i tak jest za niska, nawet jakby bardzo chcieli to by sie nie udalo.

A tak nie potrafie z boku stac i patrzec jak taki pies sie 'bawi' moim psem.

[Reme]

Ja też biorę psa na ręce, bo nie wiem, co w takich sytuacjach robić. Ale wiem, że na niektóre psy takie podnoszenie zwierzaka działa jeszcze gorzej. (patrz 3! małe psy moich sąsiadów, które pewnego razu mnie goniły... jak wzięłam swojego psa na ręce, to te w jeszcze większy szał wpadły i dawaj szarpać moje nogawki od spodni)

Jakiś czas temu wyszłam ze swoim psem na spacer i do domu wrócić nie mogłam Gdzieś z daleka wyniuchał nas duży pies i leciał za nami przez całą drogę. Gdzieś się schowałam, to ten zaraz z drugiej strony, za cholerę go zgubić nie mogłam. I weź tu człowieku dojdź do swojego budynku, jak się kręci jakaś bestia obok

A gdy widzę jakiegoś naprawdę dużego psa, prowadzonego na smyczy przez mizernie wyglądającego właściciela/właścicielkę, to od razu idę w inną stronę, żeby się z nimi nie mijać... Odkąd mam psa (ponad 13 lat), to zaczęłam bać się innych psów i mam oczy wokół głowy na spacerach

[d61abbce58b52fe45ffe444afc51ca0ea3c11859_65540a44484ab]

Napisane przez candycotton

No wlasnie mam wrazenie czasem, ze straz miejska to sama sie boi takim wlepiac mandaty wiec skupia sie na malych pieskach bez smyczy.

Kurcze to wiadomo nie od dzis, ze pies sie ryrwie, bernardyn na smyczy to bernardyn bez smyczy, zadna roznica. Ale z kagancem to juz duza, jednak glowna bronia psa sa zeby. Pazury nie sa fajne tez, ale mozna wtedy psu kopa sprzedac odpowiednio to ucieknie, a tak to jak chwyci to pusci jak/jesli mu sie zachce. A wlasciciela ma gdzies jak juz sie dorwie do jakiejs zabawki w postaci mniejszego psa/czlowieka.

No po prostu nie wiem sama co robic w takich sytuacjach, zwykle biore psa na rece i wtedy pies rzuca sie na mnie dopoki to szczeniak albo w miare nieduzy pies to spoko, ale bernardyn, doberman... To juz problem. Zwlaszcza ze zwykle rzucaja sie z pazurami a nie tylko powachac. I nie wiem nawet czego chca takie duze psy od mojego malenstwa. Nawet jakby miala cieczke to i tak jest za niska, nawet jakby bardzo chcieli to by sie nie udalo.

A tak nie potrafie z boku stac i patrzec jak taki pies sie 'bawi' moim psem.

Napisane przez Reme

Ja też biorę psa na ręce, bo nie wiem, co w takich sytuacjach robić. Ale wiem, że na niektóre psy takie podnoszenie zwierzaka działa jeszcze gorzej. (patrz 3! małe psy moich sąsiadów, które pewnego razu mnie goniły... jak wzięłam swojego psa na ręce, to te w jeszcze większy szał wpadły i dawaj szarpać moje nogawki od spodni)

Jakiś czas temu wyszłam ze swoim psem na spacer i do domu wrócić nie mogłam Gdzieś z daleka wyniuchał nas duży pies i leciał za nami przez całą drogę. Gdzieś się schowałam, to ten zaraz z drugiej strony, za cholerę go zgubić nie mogłam. I weź tu człowieku dojdź do swojego budynku, jak się kręci jakaś bestia obok

A gdy widzę jakiegoś naprawdę dużego psa, prowadzonego na smyczy przez mizernie wyglądającego właściciela/właścicielkę, to od razu idę w inną stronę, żeby się z nimi nie mijać... Odkąd mam psa (ponad 13 lat), to zaczęłam bać się innych psów i mam oczy wokół głowy na spacerach

Wiecie, że to jest między innymi jeden z powodów, dla którego nie chcę mieć więcej psa? Przeżyłam już kilka takich sytuacji, że spierniczałam niemalże kanałami ze swoim, bo w pobliżu czaiły się żądne krwi bestie.

[Suvia]

Napisane przez candycotton

Myslalam ze sie zachlastam wtedy, tyle krwi tam bylo, nawet nie wiedzialam czyjej, mojej czy psa. Mniejsza o mnie, ale pies mogl sie wykrwawic kurde, gardlo mial gryzione. Ale na szczescie tetnice i krtan cale.

dżizass... a jak właściciel zareagował po tym całym zajściu? Przeprosił chociaż? Zrobił coś, cokolwiek?


Słuchajcie, wróciłam do domu wczoraj, po dłuższej nieobecności, patrze ja - mały kociak śpi na wycieraczce na drugim piętrze.... Sąsiadka mówi, że tak o od dwóch dni tam jest, bo się zimno zrobiło i ciagnęło go pewnie do ciepła. Przez dwa dni półżywe z głodu kocię siedziało na klatce i darło ryja. NIKT NIE ZROBIŁ NIC, nawet czegoś z obiadu nie rzucił jeżu, jak można być takim "człowiekiem"?

Kocie śpi zawinięte w mój polar, w kartonie pod moimi drzwiami (nie mogę go wpuścić do środka, bo moje kotki - agresorki by go zagryzły, już się czają pod drzwiami, muszę sie wymykać na zewnątrz). Mam za małe mieszkanie, żeby towarzystwo odseparować od siebie

Kot zjadł na raz chyba z litr serka, karmę i pokrojonego w kosteczki kurczaka. Jak się go przytuli, to zaczyna ugniatać ubranie i je ssać, chyba ktoś go zabrał wprost od matki i wypierniczył jak się zorientował, ze kot rośnie....
I każdy przechodzi obok i patrzy. Kuffa, atrakcja miesiąca... Muszę go przetrzymać tak do poniedziału, na szczęście znalazł się ktoś, kto się nim zaopiekuje. Mam ochotę wyć dzisiaj

O, jutro niedziela. Od rana będzie defilada sąsiedzka obok kota. Do kościoła, a jakże...

[Chatul]

Napisane przez Suvia

Słuchajcie, wróciłam do domu wczoraj, po dłuższej nieobecności, patrze ja - mały kociak śpi na wycieraczce na drugim piętrze.... Sąsiadka mówi, że tak o od dwóch dni tam jest, bo się zimno zrobiło i ciagnęło go pewnie do ciepła. Przez dwa dni półżywe z głodu kocię siedziało na klatce i darło ryja. NIKT NIE ZROBIŁ NIC, nawet czegoś z obiadu nie rzucił jeżu, jak można być takim "człowiekiem"?

Kocie śpi zawinięte w mój polar, w kartonie pod moimi drzwiami (nie mogę go wpuścić do środka, bo moje kotki - agresorki by go zagryzły, już się czają pod drzwiami, muszę sie wymykać na zewnątrz). Mam za małe mieszkanie, żeby towarzystwo odseparować od siebie

Kot zjadł na raz chyba z litr serka, karmę i pokrojonego w kosteczki kurczaka. Jak się go przytuli, to zaczyna ugniatać ubranie i je ssać, chyba ktoś go zabrał wprost od matki i wypierniczył jak się zorientował, ze kot rośnie....
I każdy przechodzi obok i patrzy. Kuffa, atrakcja miesiąca... Muszę go przetrzymać tak do poniedziału, na szczęście znalazł się ktoś, kto się nim zaopiekuje. Mam ochotę wyć dzisiaj

O, jutro niedziela. Od rana będzie defilada sąsiedzka obok kota. Do kościoła, a jakże...

Koszmar Ochrzaniłabym wszystkich, którzy mogli pomóc, a nie pomogli.
A kolejnym gapiom już bym nie pozwoliła się do zwierzątka zbliżyć. Rzucałabym tylko: "To nie atrakcja turystyczna. Nie ma gapienia się. Jak chcesz pomóc, to pomóż, ale jak masz się tylko gapić, to lepiej sobie idź".

[Suvia]

Z tymi burakami nie chcę mieć nic wspólnego.... ciągle do niego zaglądam, bo wiem, że się im nie podoba kot na klatce i są w wstanie coś mu zrobić. Wytłumaczyłam wszystkim jaka jest sytuacja i że to jest tylko tymczasowe rozwiązanie. Niby wyrazili zgodę. W poniedziałek rano kot znika. Żeby tylko ktoś go nie wywalił przez weekend, nie mogę być przy nim cały czas

I jeszcze siostra mnie dobiła. Skoro ktoś zabrał kociaka od mamy i podrzucił do mojego bloku, to jeśli było więcej kociaków, to pewnie są popodrzucane w blokach sąsiednich. tego jednego wstępnie upchnęłam u znajomego ale z większą ilością kotów- kapituluję. Moje "miasto" oferuje w takich sytuacjach tylko takie prowizoryczne małe boksy dla bezdomnych zwierząt. W cholerę za miastem to-to jest. Te zwierzaki w dziwny sposób z tych boksów znikają potem albo "zdychają z powodu choroby"... Nie puszczę tam malucha na pewną śmierć ;/

[Chatul]

Napisane przez Suvia

Z tymi burakami nie chcę mieć nic wspólnego.... ciągle do niego zaglądam, bo wiem, że się im nie podoba kot na klatce i są w wstanie coś mu zrobić. Wytłumaczyłam wszystkim jaka jest sytuacja i że to jest tylko tymczasowe rozwiązanie. Niby wyrazili zgodę. W poniedziałek rano kot znika. Żeby tylko ktoś go nie wywalił przez weekend, nie mogę być przy nim cały czas

A nie może ktoś jeszcze do niego zaglądać? Echh, mam nadzieję, że futrzak wyjdzie cało z tej sytuacji Na pewno jest cudowny.

[Cherry Blossom Girl]

Napisane przez Chatul

Koszmar Ochrzaniłabym wszystkich, którzy mogli pomóc, a nie pomogli.
A kolejnym gapiom już bym nie pozwoliła się do zwierzątka zbliżyć. Rzucałabym tylko: "To nie atrakcja turystyczna. Nie ma gapienia się. Jak chcesz pomóc, to pomóż, ale jak masz się tylko gapić, to lepiej sobie idź".

Zgadzam się! Suvia, wzruszyłam się Twoim opowiadaniem Od razu przypomniała mi się znajoma, która odratowała dwu-, trzytygodniowego kotka. Karmiła go z butelki, otoczyła troską, a on zawładnął jej sercem i teraz jest już pięknym, dorosłym kotem

Co mnie dziwi:
-twierdzenie, że skoro nie jestem katoliczką, to nie jestem wierząca
-pogląd, że pewne małżeństwo "ma tylko ślub cywilny, a mimo to tak bardzo się kochają" jakby rodzaj ślubu warunkował dozgonną miłość i szczęście
-puszczanie dziecka samopas z wielkim pit bulem bez kagańca i zachowanie jego matki, która sądzi, że dzieciak utrzyma większego od siebie psa na smyczy
-brak higieny- ostatnio na poczcie wypełniałam kwit i POCZUŁAM, że ktoś podszedł do okienka obok
-że ludzie wspomagają alkoholizm pijaczków, dokładają im się do piwa/wódeczki nie zważając na to, że przyczyniają się do degeneracji takiego człowieka. A może jakby nikt mu nie dał, a Pani w sklepie nie wydała na zeszyt, to może coś by się zmieniło. Najbardziej mnie wkurza, że każdy ma historię, jak to go oszukali, każdy studiował to co Ty, każdy został wyrzucony z mieszkania itp. A żeby otrzymać nocleg w ośrodku, wystarczy być trzeźwym. Ale dla niektórych to nadmierne poświęcenie.

[Suvia]

Napisane przez Chatul

A nie może ktoś jeszcze do niego zaglądać? Echh, mam nadzieję, że futrzak wyjdzie cało z tej sytuacji Na pewno jest cudowny.

cały biały (!) z ogonem dłuższym od niego. I z różowy noskiem. Jest cudny, dlatego też znalazł dom.

Popatrujemy do niego z mamą na zmianę, jest zaraz koło naszych drzwi, widzimy go przez judasza. Śpi sobie Najgorzej jest w nocy, bo jednak spać trzeba, a wiadomo- koty się wtedy reaktywują. Szczęście w nieszczęściu- maluch jest słaby po tej przymusowej glodówce, więc praktycznie cały czas śpi, nie nosi go na zewnątrz. Zrobił donośną pobudkę dopiero o piątej rano, pojadł, poprzytulał się, wyślinił mi bluze i znów kima jeszcze tylko dzień, już nie liczę tej soboty, niech mija