Ludzkie zachowania i poglądy, które dziwią cz.3

[iamsolucky]

Najlepsze są grupy młodzieży które jeden obok drugiego sobie spacerują, składają się z np z 6/8 osób i robią taką zagrodę tudzież szlaban na bardzo szerokim deptaku w mieście, pojedyncze osoby mnie nie denerwują, bo co za problem jedną osóbkę minąć gorzej z tym ciasnym szeregiem młodzieży Aczkolwiek uważam że do wolnych spacerków jest park, alejki,ewentualnie bok chodnika a nie środek. Tak samo irytujący może być dziki tłum pędzący jak bydło i taranujący ludzi. Sama nie spaceruję w centrum w ogóle -bo co za przyjemność spaceru wśród pędzącego tłumu ludzi ale ktoś kto idzie samym środkiem ruchliwego chodnika a nagle się zatrzymuje musi sie spodziewać że może zostać brutalnie potrącony

[Heroldin]

Napisane przez Chatul

Bo zwykle spieszy się

Ja znalazłam dobry sposób na takie "spieszenie się". Kupiłam sobie drugi zegarek . Mam teraz dwa razy więcej czasu .

A tak na poważnie . Żyję parę lat na tym świecie, chodzę normalnie, ale też czasami i śpieszę się. Nigdy, powtarzam nigdy nie miałam problemów z przemieszczaniem się po chodniku . Co tam : "nie miałam problemu", ja nigdy nie zwróciłam nawet uwagi, że taki problem może zaistnieć.

Napisane przez Asji

A wystarczyłoby iść jedną stroną chodnika - byłoby miejsce żeby ten tłum ominąć

Proponuję wprowadzenie nowego przepisu chodnikowego : ludzie, którzy nie śpieszą się muszą iść gęsiego, jeden za drugim .

Napisane przez Melanchton

Jedzmy gó***, miliony much nie mogą się mylić!

[emememsik]

Chyba jestem dziwna, całe życie mieszkam w Krakowie, często się gdzieś spieszę i ludzie na ulicach zupełnie mi nie przeszkadzają, nawet na Floriańskiej.

[pani-jesień]

Napisane przez emememsik

Chyba jestem dziwna, całe życie mieszkam w Krakowie, często się gdzieś spieszę i ludzie na ulicach zupełnie mi nie przeszkadzają, nawet na Floriańskiej.

Mnie przeszkadzają wtedy, kiedy mam zły humor
Ale żeby na co dzień? Bez przesady.

[mm444]

Treść usunięta

[Suvia]

Napisane przez pani-jesień

Mnie przeszkadzają wtedy, kiedy mam zły humor
Ale żeby na co dzień? Bez przesady.

Mnie przeszkadzają w środy w południe, kiedy mam 10 minut, żeby przefrunąć z Gołębiej na dworzec. Każdą grupę, którą muszę omijać szerooookim łukiem odczuwam bardzo boleśnie

[a34]

Chodzenie prawą stroną chodnika a nie środkiem chyba nie stanowi wielkiego problemu. Szczególnie, kiedy widzi się, że większość ludzi usilnie próbuje nas wyprzedzić/wyminąć.

[tekila901]

Napisane przez a34

Chodzenie prawą stroną chodnika a nie środkiem chyba nie stanowi wielkiego problemu. Szczególnie, kiedy widzi się, że większość ludzi usilnie próbuje nas wyprzedzić/wyminąć.

ale nie każdy jest na tyle bystry, by to zrozumieć.

ale niech tam sobie ludzie chodzą takim tempem, jak im odpowiada, byleby nie chodzili jak niektóre gęsi - idą trzy i żadna nie wpadnie na pomysł, by się przesunąć jak ktoś nadchodzi z naprzeciwka

[Chatul]

Napisane przez karolca

Co ma zrobić osoba mieszkająca w centrum, wracająca z pracy również w centrum? Znaleźć sobie lepszą porę, albo inną drogę co nie?

W następnym zdaniu niż to, które wytłuściłaś w mojej wypowiedzi, była odpowiedź na Twoje pytanie.
„Albo niech idą bokiem chodnika, a nie środkiem.”

Nie zrozumiem też, że jeżeli idziesz do lekarza to musisz pędzić. Nie można wstać 10 minut wcześniej, wyjśc z domu na wcześniejszy autobus aby właśnie uniknąć tego pędu. Szkoda życia na ciągły pospiech

Nie wiem dlaczego założyłaś, że mam czas na wyjście wcześniej, tylko mi się nie chce
Mało to osób rano jest w szkole/na uczelni/w pracy, a potem prosto po swoich zajęciach pędzi do lekarza? Sama czasem jestem w takiej sytuacji, że nie mogę przełożyć/olać tego, co mam rano i potem prosto po zajęciach muszę pędzić do lekarza. No i chcąc nie chcąc muszę się spieszyć...

Napisane przez Melanchton

Jedzmy gó***, miliony much nie mogą się mylić!

Szkoda tylko, że sytuacja nie jest analogiczna.
Czymś innym jest uwzględnianie w pierwszej kolejności potrzeb znacznej większości społeczeństwa, a czymś innym sugerowanie się tym, że większość nie może się mylić. To dwie zupełnie różne rzeczy.

Napisane przez Heroldin

A tak na poważnie . Żyję parę lat na tym świecie, chodzę normalnie, ale też czasami i śpieszę się. Nigdy, powtarzam nigdy nie miałam problemów z przemieszczaniem się po chodniku . Co tam : "nie miałam problemu", ja nigdy nie zwróciłam nawet uwagi, że taki problem może zaistnieć.

Widać bywamy w innych miejscach. Może u Ciebie faktycznie nie ma z tym problemu

[Asji]

Napisane przez Heroldin

Proponuję wprowadzenie nowego przepisu chodnikowego : ludzie, którzy nie śpieszą się muszą iść gęsiego, jeden za drugim.

Ale dlaczego od razu gęsiego? Chodniki w centrum Krakowa są w większości naprawdę szerokie - wystarczyłoby zejść na jedną stronę lub iść np trójkami zamiast siódemkami obok siebie.

Napisane przez emememsik

Chyba jestem dziwna, całe życie mieszkam w Krakowie, często się gdzieś spieszę i ludzie na ulicach zupełnie mi nie przeszkadzają, nawet na Floriańskiej.

Mi przeszkadzają, choć może akurat nie na Floriańskiej, bo tam są dwa chodniki + ulica do dyspozycji pieszych więc wszyscy się mieszczą i nawet jak idzie cała grupa to jest jak ją wyminąć.

Bardzo często zdarza mi się chodzić od przystanku Wawel w stronę rynku, zaraz za tym przystankiem zatrzymują się autobusy z turystami. Ruch jest tam spory, a turyści jak to turyści: wychodzi jeden z drugim prosto na chodnik w tłum przechodniów i za chiny ludowe nie zejdzie na jedną stronę. Jak wysiada cały autobus to robi się z tego 40-osobowa grupa zdezorientowanych, szturchanych przez przechodniów ludzi.

[Darkoz]

Napisane przez Heroldin

A mnie dziwi, dlaczego ludzie z najmniejszych bzdur potrafią niebotyczny problem uczynić ?!

Mnie też. Ktoś się krzywo spojrzy i zaraz zostaje to odnotowane w tym wątku, bo przecież nikt nie ma prawa mieć gorszego dnia. Najlepiej jeszcze brak uśmiechu uznać za cechę narodową .

[Stace]

Nie wiem czy wszystkie znacie, ale ostatnio powstała pewna strona, na której ludzie publikują cudze zdjęcia i obsmarowują ich . Kto to wpadł na taki pomysł, żeby założyć taką stronę, jestem w szoku . Ja rozumiem, że świat idzie w złą stronę, ale bez przesady..
a ludzie sie dziwią, że nie mam fejsa

[lapida]

Napisane przez Stace

Nie wiem czy wszystkie znacie, ale ostatnio powstała pewna strona, na której ludzie publikują cudze zdjęcia i obsmarowują ich . Kto to wpadł na taki pomysł, żeby założyć taką stronę, jestem w szoku . Ja rozumiem, że świat idzie w złą stronę, ale bez przesady..
a ludzie sie dziwią, że nie mam fejsa

wiocha?

[kasiencja]

Napisane przez emememsik

Chyba jestem dziwna, całe życie mieszkam w Krakowie, często się gdzieś spieszę i ludzie na ulicach zupełnie mi nie przeszkadzają, nawet na Floriańskiej.

Napisane przez Asji

Ale dlaczego od razu gęsiego? Chodniki w centrum Krakowa są w większości naprawdę szerokie - wystarczyłoby zejść na jedną stronę lub iść np trójkami zamiast siódemkami obok siebie.

chodniki w Krakowie szerokie? gdzie? a jak są, to 2/3 zajmują zaparkowane samochody
mnie to denerwuje, bardziej lub mniej. nie spacerujący ludzie w ogóle, a ludzie idący posrodku chodnika...
codziennie muszę szybko przejść kawałek chodnikiem wdłuż Alej, gdzie pusty chodnik jest tak wąski, że dwie osoby się ledwo wyminą. a notorycznie widzę ludzi, którzy nie idą bokiem chodnika, "prawym pasem", tylko dokładnie caaałą szerokością. i tworzy się "korek" ostatnio przez kilkaset metrów w innym miejscu miasta szłam za dwoma facetami, którzy szli baaaardzo wolnym krokiem i tarasowali caaały chodnik, na którym spokojnie obok siebie zmieściłyby się cztery osoby a z chodnika nie było jak zejść, bo budynki i ruchliwa ulica obok. można przeprosić i iść dalej, ale zaraz napotkasz na kolejną taką osobę...

[uparta Marti]

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

[pani-jesień]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Nawet tego nie skomentuję...

Powiem tylko, że w moim weselu absolutnie nie chodziło o biznes.

[candiess]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Wesele to biznes? Ja myślałam, że to czas, aby bawić się i cieszyć wspólnie z rodziną... Jeżeli dla kogoś to tylko "byle się zwróciło", to może niech w ogóle nie robi tego wesela? Dziwi mnie Twój pogląd

[Asji]

Napisane przez kasiencja

chodniki w Krakowie szerokie? gdzie? a jak są, to 2/3 zajmują zaparkowane samochody

Napisałam, że w centrum (chodzi mi głównie o ulice wychodzące z rynku np Floriańska, Grodzka, Szewska, Sienna itd). W innych dzielnicach wiadomo, chodniki są przeróżnej szerokości, zdarzają się też takie "jednoosobowe".

mnie to denerwuje, bardziej lub mniej. nie spacerujący ludzie w ogóle, a ludzie idący posrodku chodnika...
codziennie muszę szybko przejść kawałek chodnikiem wdłuż Alej, gdzie pusty chodnik jest tak wąski, że dwie osoby się ledwo wyminą. a notorycznie widzę ludzi, którzy nie idą bokiem chodnika, "prawym pasem", tylko dokładnie caaałą szerokością. i tworzy się "korek" ostatnio przez kilkaset metrów w innym miejscu miasta szłam za dwoma facetami, którzy szli baaaardzo wolnym krokiem i tarasowali caaały chodnik, na którym spokojnie obok siebie zmieściłyby się cztery osoby a z chodnika nie było jak zejść, bo budynki i ruchliwa ulica obok. można przeprosić i iść dalej, ale zaraz napotkasz na kolejną taką osobę...

Tak, to też jest czasem irytujące.
Ja ostatnio mam szczęście do ludzi, którym na wąskim chodniku nagle się coś "przypomina" - cały świat wokół przestaje istnieć, bo osobnik musi np zdjąć plecak i coś w nim znaleźć, robi się zator, ale co tam, przechodnie przecież mają czas poczekać

[Suvia]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że jak mnie znajomi zapraszają na wesele, to nie dla moich pieniędzy (bo ja tych 5 złotych co mam na koncie NIE ODDAM!).

A tak z ciekawości- jak i rodzina panny młodej i pana młodego do zamożnych nie należy to co robić? Olać wesele w ogóle, czy szukać innych gości na fejsie (takich co po zdjęciach widać, że kasiaści i się koszta zwrócą)

[invisible_01]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Jestem w szoku, aż nie wiem jak to skomentować...

[syklamen]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

A mnie dziwi Twoja postawa.
Nie masz nie idź? A co to wesele jest tylko po to, żeby kasę zebrać?
Wiadomo, że nic nie dać jest nie w porządku. Ale gdyby dajmy na to Twoja babcia np. była zaproszona na Twoje wesele , ale akurat miała problemy finansowe, to powiedziałabyś ''nie masz kasy, nie przychódź''?


---------- Dopisano o 16:16 ---------- Poprzedni post napisano o 16:15 ----------

Napisane przez Suvia

Pozostaje mieć tylko nadzieję, że jak mnie znajomi zapraszają na wesele, to nie dla moich pieniędzy (bo ja tych 5 złotych co mam na koncie NIE ODDAM!).

Otóż to

[Asji]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Mam nadzieję, że nigdy nie wezmę udziału w weselu zorganizowanym przez ludzi z takim podejściem.
Ja jestem zdania, że normalnym ludziom zapraszającym na swoje wesele chodzi jednak o samą obecność, a nie kasę (choć jasne, fajnie jest coś dostać).
Skoro o kasę chodzi to po co w ogóle wesele organizować? Przecież rzadko jest tak, że koszty organizacji się zwracają...

[emememsik]

Jak ktoś wyprawia wesele po to, żeby na nim zarobić, niech umieści na zaproszeniu adnotację - z kopertą zawierającą mniej niż X zł nie przychodź.

[Melanchton]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Zdziwiona jestem szczerze tym postem. Sądziłam, że ludzie zapraszają mnie na wesele, bo się np. przyjaźnimy i chcą, żebym z nimi była w tym ważnym dla nich dniu, a oni tymczasem liczą na "zwrot kosztów"...?

Jak kogoś nie stać na wesele to nie trzeba go robić - nie ma przecież takiego obowiązku. Pomysły ze "zwrotem kosztów" są moim zdaniem śmieszne (podobnie zresztą jak "obowiązek dawania pieniędzy w prezencie). Co za świat.

Napisane przez Chatul

Szkoda tylko, że sytuacja nie jest analogiczna.
Czymś innym jest uwzględnianie w pierwszej kolejności potrzeb znacznej większości społeczeństwa, a czymś innym sugerowanie się tym, że większość nie może się mylić. To dwie zupełnie różne rzeczy.

Ale dlaczego mniejszość ma dostosowywać się do większości, bo nie rozumiem? Skoro nie dlatego, że większość "ma słuszność" to dlatego, że większość... jest większością? Przecież to jest jakiś faszystowski kolektywizm.

[uparta Marti]

może was dziwic moja opinia w tym temacie, jak najbardziej. sporo ludzi w okół teraz mnie planuje śluby i rozmowa kreci się w okół pieniędzy. ile wydam-ile sie zwróci,kto ma kupic pralke,kto żelazko,zaprasznia rodziny której się nigdy na oczy nie widziało-niedobrze się robi.
mój post jest z perspektywy gościa a NIE osoby organizującej wesele. JA jako gosc nie poszłabym na wesele gdybym nie miała co wsadzic do koperty i tyle, byłoby mi poprostu głupio. i tak-uważam ze wesele to biznes dlatego moje wesele kiedyś tam to będzie jedynie elegancki obiad po którym udam sie z mężem w podróż moich marzeń na którą wydam pieniądze za które zorganizowałabym wesele,proste. nie krecą mnie huczne bale na 200 osób i liczenie kopert.
Suvia- ja mówię o gościu a nie o rodzicach,proszę Cię. jak ktoś nie ma kasy na wesele to nie rozumiem po co je robi ? ja zapewne będe musiała w przyszłości sama wyłożyc kase ale nie zamierzam ,bo wolę tyle oszczedności przeznaczyc na podróże.

[dawidowskasia]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

brakj słów , ale napiszę... jak ktos wie,ze nie mam wystarczjąco pieniędzy to niech mnie nie zaprasza
Tobie też to radzę,zaproś tylko tych zamoznych, pracujący gści i skreśl osoby na utrzymaniu rodziców.

Tak żałosnego posta dawno nie czytalam...

[Suvia]

Napisane przez uparta Marti

Suvia- ja mówię o gościu a nie o rodzicach,proszę Cię.

A rodzic to nie gość, czy jak? Bo naprawdę dla mnie na jedno wychodzi. Zapraszam tych znajomych i tych członków rodziny, których chcę mieć wokół siebie w tym dniu, nie tych którzy kupią pralkę.

[lapida]

Ja spotkałam sie ostatnio z sytuacją, że młodzi prosili na wesele i podczas rozmowy wplatali, że często goście odmawiają, ponieważ nie są w stanie wsadzić do koperty odpowiedniej kwoty i że oni aboslutnie takiej sytuacji nie chcą, że nie liczą się koperty, tylko ich obecność znajomych/rodziny weselu.

Wiadomo, że nie było to powiedziane wprost "Nie dawajcie kopert, jeśli nie macie", wszystko było w lekkiej otoczce "ktoś tam, kiedyś tam, ale u nas..." i wyszło całkiem w porządku

Gdybym wiedziała, że ktoś zaprasza mnie na swoje wesele z nadzieją, że przyniosę w kopercie przynajmniej równowartość tego, co kosztował mój talerzyk, to podziękowałabym takiej osobie i zaproszenia nie przyjęła..

[mm444]

Treść usunięta

[Chatul]

Napisane przez uparta Marti

dziwi mnie pewna postawa ludzka dot kwoty jaką włożyc w koperte weselną. ludzie mówią 'dam ile mogę/nie stac mnie na więcej/nie można odemnie wymagac więcej bo się uczę/nie pracuję" od dawien dawna wesele to biznes-chodzi o zwrot kosztów a przynajmniej jego częsc. jestem zdania,że skoro nie masz aby wsadzic w koperte tyle aby sie zwróciło młodym to poprostu nie idz. ktos inny wskoczy na to miejsce i da te 300zł od pary albo i więcej. osobiście wolałabym nie iśc niż dac 'symboliczną' kwotę. nie rozumiem dlaczego osoby nie pracujące/uczące się mają miec jakąs taryfe ulgową,że tak powiem. rozumiem jesli jest trudna syt w domu i naprawde nie ma tych pieniędzy ale w innym wypadku ? przeciez zaproszenia nie dostajesz na 2 dni przed.

Jak ktoś mnie zaprasza, to mnie zaprasza dlatego, że chce ze mną świętować jakąś okazję. A jak zaprasza po to żebym mu oddała potem za to pieniądze... To niech mnie nie zaprasza

Napisane przez Melanchton

Ale dlaczego mniejszość ma dostosowywać się do większości, bo nie rozumiem? Skoro nie dlatego, że większość "ma słuszność" to dlatego, że większość... jest większością? Przecież to jest jakiś faszystowski kolektywizm.

Moim zdaniem (w większości przypadków) potrzeby większości są ważniejsze. Tutaj nie da się orzec kto ma rację, bo każdy ma swoje racje
Natomiast jeśli żyjemy w społeczeństwie, to starajmy się żyć tak, żeby nie utrudniać życia innym. Jak 99% utrudni życie jednemu procentowi, to mniej osób będzie poszkodowanych, niż gdyby ten 1% utrudni życie 99% ludzi.