Ludzkie zachowania i poglądy które dziwią cz.4

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez MonikaFaustyna

U mnie też tak było. Albo chodzenie na siłownię i nuda, bo kobitka nie umiała z nami poprowadzić ciekawie zajęć. Dopiero na studiach polubiłam wf. Dlaczego/ Bo graliśmy w różne gry integracyjne i rekreacyjne, do tego można było chodzić na jazdę konną. Na magisterce sama sobie wybrałam zajęcia z aerobicu. W ogóle tego typu zajęcia powinny zachęcać ludzi do aktywności, a nie macie piłkę i do widzenia, idę pić kawę. Teraz dzieci i młodzież siedzą głównie przed komputerem albo konsolą i to ich jedyna aktywność ruchowa, więc fajnie jakby nauczyciele wf potrafili ich zachęcić do ruszenia tyłka.

Za to na moich studiach wymyślono system "skierowań" na wybrane dyscypliny i w rezultacie do wyboru był tzw. ogólnorozwojowy(siatkówka ) i siatkówka. Inne były na tyle trudnodostępne, że tylko kilka najbardziej zdeterminowanych osób się załapało.

[Chatul]

Napisane przez SamaraMorganx

W technikum nie musieliśmy robić nic, trzeba było się tylko przebrać w strój, udawać, że grasz w siatkówkę. A i tak połowa dziewczyn biegała po lekarzach, by załatwić sobie zwolnienie. Po co?
Nie wiem, ale zauważyłam, że ludzie lubią sobie komplikować proste sprawy.

Moim zdaniem te osoby sobie ułatwiły sprawę Skoro na WFie nie robiło się niczego wartościowego, to po co na nim siedzieć? Już lepiej mieć te 2-3 godziny tygodniowo więcej. Zwłaszcza, że plan szkoły średniej jest zwykle przeładowany i każda godzinna jest cenna (szczególnie, gdy ktoś mieszka daleko od szkoły).

[MonikaFaustyna]

Napisane przez Finlora

Niby tak, ale na polskim czy matematyce można nauczyć się czegoś co przyda się w późniejszym życiu.


To ja w takim razie chodziłam do szkoły dawno temu, kiedy biegi/pływanie/rzucanie piłką do kosza na wf-ie i rysunki na plastyce były na ocenę. Frekwencja czy zaangażowanie nie miały znaczenia.

Ja miałam tak samo. Zaliczało się jakieś rzucanie piłką lekarską czy biegi... a na plastyce oddawało rysunki. Frekwencja co miała do tego? Szkoła to nie studia, jest obowiązkowa i chodzić na lekcje trzeba.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez SamaraMorganx

Mnie tam dziwi załatwianie sobie lewego zwolnienia z wuefu. Ja rozumiem, ktoś ma problemy ze zdrowiem, nie może się przemęczać, ale załatwiac sobie zwolnienie z powodu kompleksów, lenistwa, albo obawy przed wyśmianiem? No bez przesady...
W gimnazjum miałam wuefistę- sadystę, wymagał od nas wiele, ja miałam pecha, że moja starsza siostra była sportsmenką i cały czas byłam do niej porównywana- oczywiście na moją niekorzyść. Z gimnazjum wyszłam z tróją z wuefu, ale jakoś nigdy się tym nie przejęłam.
W technikum nie musieliśmy robić nic, trzeba było się tylko przebrać w strój, udawać, że grasz w siatkówkę. A i tak połowa dziewczyn biegała po lekarzach, by załatwić sobie zwolnienie. Po co?
Nie wiem, ale zauważyłam, że ludzie lubią sobie komplikować proste sprawy.

Też miałam takie zwolnienie w liceum przez jakiś czas. Po co? Dlatego:
- cuchnąca szatnia i sala
- 90% siatkówka (nienawidzę)
- strata czasu (więcej wuefu niż fizyki zdawanej na maturze)
Dla mnie komplikowaniem prostych spraw byłoby chodzenie na takie zajęcia w sytuacji, gdy jest inna możliwość.

[new_me]

Napisane przez Chatul

Walczyłabym

ja tezzz

u mnie w szkole byl obowiazek zmieniania obowia na klapki (zawsze) pamietam jak raz nauczycielka po tym jak wpadla do klasy zaczela sie drzec (byla zima) ze ktos nie zmienil butow ze naniosl ciape i wogole darla sie i darla, latala w kolko po czym skapnela sie ze bloto znajdujace sie w klasnie jest naniesione przez nia taka hipokryzja...
ja sie w liceum malowalam, nikt mi nigdy mydla nie podal ale byl w szkole nauczyciel ktory je wreczal uczennicom ktore mialy smołki ajss

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Finlora

Niby tak, ale na polskim czy matematyce można nauczyć się czegoś co przyda się w późniejszym życiu.

To można powiedzieć o każdym przemiocie Nigdy nie wiadomo co nas w życiu czeka.

To ja w takim razie chodziłam do szkoły dawno temu, kiedy biegi/pływanie/rzucanie piłką do kosza na wf-ie i rysunki na plastyce były na ocenę. Frekwencja czy zaangażowanie nie miały znaczenia.

Też tak miałam, ale z tego co widzę niewiele się zmieniło. Mam dużo młodszego brata (teraz był w gim.) i pomimo prób zmian w systemie edukacji w tych dziedzinach wszystko zachowało poprzednie wady. Zdarzało się, że rysowałam mu obrazki na plastykę bo przecież oddać trzeba, a za bohomaz będzie bania.

[201604200942]

Napisane przez Chatul

Moim zdaniem te osoby sobie ułatwiły sprawę Skoro na WFie nie robiło się niczego wartościowego, to po co na nim siedzieć? Już lepiej mieć te 2-3 godziny tygodniowo więcej. Zwłaszcza, że plan szkoły średniej jest zwykle przeładowany i każda godzinna jest cenna (szczególnie, gdy ktoś mieszka daleko od szkoły).

a na co można spożytkować te 2-3 godziny, jeśli wuef jest między innymi lekcjami?
przeładowany? zawsze zazdrościłam moim znajomym z LO, którzy mieli zajęcia po 5-6 lekcji dziennie, a ja musiałam siedzieć w szkole 7 lekcji.

---------- Dopisano o 22:22 ---------- Poprzedni post napisano o 22:19 ----------

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;35455151]Też miałam takie zwolnienie w liceum przez jakiś czas. Po co? Dlatego:
- cuchnąca szatnia i sala
- 90% siatkówka (nienawidzę)
- strata czasu (więcej wuefu niż fizyki zdawanej na maturze)
Dla mnie komplikowaniem prostych spraw byłoby chodzenie na takie zajęcia w sytuacji, gdy jest inna możliwość.[/QUOTE]
jakoś nigdy nie pomyślałam o zwolnieniu z wuefu przez to, że jest śmierdząca szatnia
a nie można by było poprosić nauczyciela, czy nie mogłbybyście pograć w kosza/ręczną albo iść na siłownię?

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez SamaraMorganx

a na co można spożytkować te 2-3 godziny, jeśli wuef jest między innymi lekcjami?
przeładowany? zawsze zazdrościłam moim znajomym z LO, którzy mieli zajęcia po 5-6 lekcji dziennie, a ja musiałam siedzieć w szkole 7 lekcji.

Można spożytkować na cokolwiek innego. Czytanie książki, nauka na sprawdzian, obiad, zakupy, cokolwiek. Z resztą wf między lekcjami jest tylko kolejnym argumentem za porzuceniem go. Nie ma to jak prowadzić swoje spocone ciało w ubraniach śmierdząych 'salą' na następne lekcje. I zapomnij o prysznicach.

jakoś nigdy nie pomyślałam o zwolnieniu z wuefu przez to, że jest śmierdząca szatnia
a nie można by było poprosić nauczyciela, czy nie mogłbybyście pograć w kosza/ręczną albo iść na siłownię?

Prosić można było. Z tym, że koszem i ręczną gardzę tam samo jak siatką, a siłownia groziła trwałym uszkodzeniem ciała.

[Chatul]

Napisane przez SamaraMorganx

a na co można spożytkować te 2-3 godziny, jeśli wuef jest między innymi lekcjami?

Na zrobienie pracy domowej? Przeczytanie książki? Spokojne zjedzenie ciepłego obiadu w środku dnia?

przeładowany? zawsze zazdrościłam moim znajomym z LO, którzy mieli zajęcia po 5-6 lekcji dziennie, a ja musiałam siedzieć w szkole 7 lekcji.

Byłam w LO i miałam koło 40 godzin tygodniowo w 2 klasie…

[Nigella damascena]

Napisane przez SamaraMorganx

W technikum nie musieliśmy robić nic, trzeba było się tylko przebrać w strój, udawać, że grasz w siatkówkę. A i tak połowa dziewczyn biegała po lekarzach, by załatwić sobie zwolnienie. Po co?
Nie wiem, ale zauważyłam, że ludzie lubią sobie komplikować proste sprawy.
.

a no chociażby po to, aby nie marnować czasu na lekcje w-fu , które i tak nic pozytywnego ze sobą nie niosą. Zamiast udawać, że gra się w siatkówkę można ten czas spożytkować lepiej - np. na siłowni, biegając, nawet ćwicząc w domu.

[201604200942]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;35455411]Można spożytkować na cokolwiek innego. Czytanie książki, nauka na sprawdzian, obiad, zakupy, cokolwiek. Z resztą wf między lekcjami jest tylko kolejnym argumentem za porzuceniem go. Nie ma to jak prowadzić swoje spocone ciało w ubraniach śmierdząych 'salą' na następne lekcje. I zapomnij o prysznicach.

Prosić można było. Z tym, że koszem i ręczną gardzę tam samo jak siatką, a siłownia groziła trwałym uszkodzeniem ciała.[/QUOTE]
U mnie osoby, które były zwolnione i tak musiały siedzieć na sali, więc zakupy i obiad odpadały. Mogły się co najwyżej pouczyć na sprawdzian.

no to rzeczywiście, pozostało Ci pójście po zwolnienie. Na studiach też byłaś zwolniona? Pytam z ciekawości ;>

Napisane przez Chatul

Na zrobienie pracy domowej? Przeczytanie książki? Spokojne zjedzenie ciepłego obiadu w środku dnia?

Byłam w LO i miałam koło 40 godzin tygodniowo w 2 klasie…

Ja tam wolałam się przebrać i pograć w tę głupią siatkówkę, niż biegać po lekarzach i wymyślać choroby, żeby dostać zwolnienie. Nie były to męczące zajęcia, więc nie wiem po co były takie kombinacje.

---------- Dopisano o 22:40 ---------- Poprzedni post napisano o 22:39 ----------

Napisane przez Nigella damascena

a no chociażby po to, aby nie marnować czasu na lekcje w-fu , które i tak nic pozytywnego ze sobą nie niosą. Zamiast udawać, że gra się w siatkówkę można ten czas spożytkować lepiej - np. na siłowni, biegając, nawet ćwicząc w domu.

Nie sądzę, by te osoby ćwiczyły w domu.

[MonikaFaustyna]

W ogóle uważam, że powinien być podany wyraźny powód niećwiczenia na wf. Jak chodziłam regularnie na basen w PL, to aż żal było patrzeć, ile dzieci ma nadwagę , masakra. Tutaj wcale nie jest lepiej. Wiele dziewczyn młodszych ode mnie spokojnie z 10 lat, jest sporo grubszych, niż, jak ja byłam w wysokiej ciąży. Szkoda mi ich stawów i kręgosłupów.

[Chatul]

Napisane przez SamaraMorganx

Ja tam wolałam się przebrać i pograć w tę głupią siatkówkę, niż biegać po lekarzach i wymyślać choroby, żeby dostać zwolnienie. Nie były to męczące zajęcia, więc nie wiem po co były takie kombinacje.

A może te osoby naprawdę z jakiegoś powodu nie mogły ćwiczyć? Nie wszystkie choroby są widoczne gołym okiem.

A tak ogólnie, to ja rozumiem te osoby, nawet jeśli miały lewe zwolnienia. Przynajmniej mogły się na sprawdzian pouczyć, nie musiały nosić ze sobą ubrań na WF, nie chodziły potem spocone na kolejne lekcje…

[Andriejewna]

Napisane przez SamaraMorganx

a na co można spożytkować te 2-3 godziny, jeśli wuef jest między innymi lekcjami?
przeładowany? zawsze zazdrościłam moim znajomym z LO, którzy mieli zajęcia po 5-6 lekcji dziennie, a ja musiałam siedzieć w szkole 7 lekcji.

---------- Dopisano o 22:22 ---------- Poprzedni post napisano o 22:19 ----------


jakoś nigdy nie pomyślałam o zwolnieniu z wuefu przez to, że jest śmierdząca szatnia
a nie można by było poprosić nauczyciela, czy nie mogłbybyście pograć w kosza/ręczną albo iść na siłownię?

To u nas słuchaj się siedziało po 9 godzin a czasem by się chciało na jakieś zajęcia pójść, pouczyć się, zrobić projekt... I mieć jakieś swoje życie
Też przez większość roku nie chodziłam na wf. I na religię. 4-5 godzin do przodu, to dużo

Ach i u nas podczas wf-u tyle klas miało lekcję jednocześnie, że nie było szans zmienić typu zajęć, zawsze było to z góry ustalone. Ale z drugiej strony nie było to takie najgorsze, raz sala, raz siłownia, raz ping-pong i raz dwór. Przynajmniej nie nudno i szło się na to, co się uznało za interesujące

[MonikaFaustyna]

Jakoś tyle lat chodziłam na wf i nie ćwiczyłam tylko, jak się bardzo źle czułam. To, że człowiek potem nieświeży, no trudno. Jakoś od tego mi nic nie odpadło, nie mam syfa ani innej gruźlicy . Hahaha a co mi się przypomniało. W LO jedna z dziewczyn takich ĄĘ palnęła tekstem, że ma zbyt ładne i modne ubrania, żeby się przy co niektórych przebierać, bo się boi, że jej ktoś np. bluzkę ukradnie

[Selfish Girl]

Co do zwolnień z ćwiczeń to u mnie w liceum nie było żadnej osoby która by miała zwolnienie.
Po u nas trzeba było mieć od specjalisty by być zwolnionym z ćwiczeń. Nie od takiego specjalisty któremu daje się 50 zł i on wypisuje zwolnienie tylko faktycznie musi być udokumentowana choroba czy coś.
Moja koleżanka była zwolniona bo akurat miała wycinany wyrostek a tak to wszyscy ćwiczyli.

Za to u mnie w policealnej szkole mogłobyć zwolnienie wypisane nawet przez zwykłego lekarza rodzinnego. Dziewczyny to nadużywały i tym sposobem z 24 nagle ćwiczyło 12 osób bo reszta nagle ma problemy z czymś tam.

Mnie to dziwi, że ludzie załatwiają sobie lewe zwolnienia... Przecież aktywność fizyczna to dobra sprawa ...

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez SamaraMorganx

U mnie osoby, które były zwolnione i tak musiały siedzieć na sali, więc zakupy i obiad odpadały. Mogły się co najwyżej pouczyć na sprawdzian.

To dotyczy zwolnienia długoterminowego? Bo u mnie takie ze zwolnieniem np. tygodniowym też musiały siedzieć na sali.

no to rzeczywiście, pozostało Ci pójście po zwolnienie. Na studiach też byłaś zwolniona? Pytam z ciekawości ;>

Na jednej uczelni tak, na drugiej nie.
Na pierwszej był obowiązkowy basen

Ja tam wolałam się przebrać i pograć w tę głupią siatkówkę, niż biegać po lekarzach i wymyślać choroby, żeby dostać zwolnienie. Nie były to męczące zajęcia, więc nie wiem po co były takie kombinacje.

To nie zawsze jest bieganie i wymyślanie. Wystarczy jeden znajomy lekarz, który nawet nie musi zobaczyć pacjenta przed wystawieniem zwolnienia.

[MonikaFaustyna]

Dla mnie lewe zwolnienia są śmieszne... jakby komuś miała korona z głowy spaść, że się porusza marne 45 minut... o losie

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Selfish Girl

Mnie to dziwi, że ludzie załatwiają sobie lewe zwolnienia... Przecież aktywność fizyczna to dobra sprawa ...

Bo wf po prostu w wielu przypadkach nie oznacza aktywności fizycznej.

[Chatul]

Napisane przez MonikaFaustyna

To, że człowiek potem nieświeży, no trudno. Jakoś od tego mi nic nie odpadło, nie mam syfa ani innej gruźlicy .

No wiadomo, umierać się od tego nie umiera. Od za małych butów też, ale jednak i tu, i tu jest spory dyskomfort

Napisane przez Selfish Girl

Mnie to dziwi, że ludzie załatwiają sobie lewe zwolnienia... Przecież aktywność fizyczna to dobra sprawa ...

Zależy jaka aktywność… Mało to wuefistów od siedmiu boleści, którzy potrafią dać ćwiczenia, które np. bardzo obciążają kolana? Od takiego bym zwiewała czym prędzej. Szkoda zdrowia.
No i też czasem na WFie po prostu nie ma aktywności, bo każdy robi, co chce, a wuefista gazetę czyta. Wtedy to już w ogóle nie ma po co na WF chodzić

[201604181004]

Ja dokładnie tak jak chatul miałam 40 godzin w którejśtamklasie, pamiętam bo to było absolutne maksimum na jakie zezwalały ówczesne przepisy a ktoś chciał nam coś dorzucić oczywiście 40 godzin PLUS religia/etyka bo wtedy nie było z tego ocen więc niektórzy mieli 42 jako że to niby zajęcia nieobowiązkowe, w każdym razie `nie obchodziła mnie ani religia ani śmieszny wf z obrzydliwym koksem który kazał nam biegać po kilka km wokół szkoły podczas gdy siedział z drugą łysą pałą przy laptopie... Ile to ja jedynek dostałam bo pobiegłam za róg posiedziałam pół godziny aż facet zwlókł d... i zauważył że z 15 uczennic biega w kółko 3 śmiech na sali nie wf a jakieś pokrętne tłumaczenie że to niby dbanie o moje zdrowie. Powiem brzydko i chamsko ale g... a nie dbanie o zdrowie. Bieganie i forsowanie się bez rozgrzewki to nie dbanie o zdrowie. Kolo osoby otyłej nawet nie stałam, więc kolejne pudło. I do walki z otyłością to się ma jak pięść do nosa, bo organizm zaczyna spalać tkankę tłuszczową po ok 20-30 minutach ćwiczeń, więc 45 minut lekcji nic nie daje tak naprawdę, bo po przebraniu się i rozgrzewce o ile w ogóle jest, zostaje mało czasu. Chudnięcie to dieta i ćwiczenia jedno bez drugiego nie funkcjonuje. Więc dla mnie śmieszny szkolny wf jakiego doświadczyłam nie spełnia swojej funkcji. I żałuję że tak późno załatwiłam sobie zwolnienie bo traciłam swój cenny czas. A wypełnienie 2-3 godzin w ciągu tygodnia to żaden problem, bo często miałam wf na początku czy na końcu a jak w środku to uwierzcie mi, specjalnie nigdy się nie nudziłam

---------- Dopisano o 22:59 ---------- Poprzedni post napisano o 22:57 ----------

Pomijam fakt że w lato się śmierdziało a w zimę często się chorowało bo wf zamiast na dworze był np na korytarzu gdzie były nieszczelne okna. Warunki koszmarne. I śmieszy mnie takie olaboga a co ci to robi że się poruszasz przez 45 minut. A co ci to robi że się nie poruszam?

[Selfish Girl]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;35455896]Bo wf po prostu w wielu przypadkach nie oznacza aktywności fizycznej.[/QUOTE]

Napisane przez Chatul

Zależy jaka aktywność… Mało to wuefistów od siedmiu boleści, którzy potrafią dać ćwiczenia, które np. bardzo obciążają kolana? Od takiego bym zwiewała czym prędzej. Szkoda zdrowia.
No i też czasem na WFie po prostu nie ma aktywności, bo każdy robi, co chce, a wuefista gazetę czyta. Wtedy to już w ogóle nie ma po co na WF chodzić

Ja całe szczęście miałam bardzo zorganizowany W-F. :P
Nie wykluczam, że pewnie też są jakieś kwasy.

A akurat Chantul się zapytam - kosmetyki Ziaji ... kosmetyki Ziai ..
Święcie byłam przekonana do dnia dzisiejszego, że i pierwsze forma jest poprawna i druga... chociaż teraz już nie wiem. Możesz mnie oświecić ?

[201604181004]

U mnie osoby, które były zwolnione i tak musiały siedzieć na sali, więc zakupy i obiad odpadały. Mogły się co najwyżej pouczyć na sprawdzian.

u mnie rodzic musiał napisać specjalną klauzulę;
Ja Kasia Kowalska mama Adelki Kowalskiej biorę pełną odpowiedzialność za córkę w trakcie trwania zajęć wychowania fizycznego w dniach; poniedziałek 8:00-8:45 wtorek 13:00-13:45 i zezwalam na jej samodzielne powroty do domu podczas tych zajęć.

I u mnie to załatwiało sprawę chociaż też się upierali że muszę być na sali, jak się potem okazało - nie muszę... A później to już byłam pełnoletnia więc bez różnicy.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez drabineczka

Ja dokładnie tak jak chatul miałam 40 godzin w którejśtamklasie, pamiętam bo to było absolutne maksimum na jakie zezwalały ówczesne przepisy a ktoś chciał nam coś dorzucić oczywiście 40 godzin PLUS religia/etyka bo wtedy nie było z tego ocen więc niektórzy mieli 42 jako że to niby zajęcia nieobowiązkowe, w każdym razie `nie obchodziła mnie ani religia ani śmieszny wf z obrzydliwym koksem który kazał nam biegać po kilka km wokół szkoły podczas gdy siedział z drugą łysą pałą przy laptopie... Ile to ja jedynek dostałam bo pobiegłam za róg posiedziałam pół godziny aż facet zwlókł d... i zauważył że z 15 uczennic biega w kółko 3 śmiech na sali nie wf a jakieś pokrętne tłumaczenie że to niby dbanie o moje zdrowie. Powiem brzydko i chamsko ale g... a nie dbanie o zdrowie. Bieganie i forsowanie się bez rozgrzewki to nie dbanie o zdrowie. Kolo osoby otyłej nawet nie stałam, więc kolejne pudło. I do walki z otyłością to się ma jak pięść do nosa, bo organizm zaczyna spalać tkankę tłuszczową po ok 20-30 minutach ćwiczeń, więc 45 minut lekcji nic nie daje tak naprawdę, bo po przebraniu się i rozgrzewce o ile w ogóle jest, zostaje mało czasu. Chudnięcie to dieta i ćwiczenia jedno bez drugiego nie funkcjonuje. Więc dla mnie śmieszny szkolny wf jakiego doświadczyłam nie spełnia swojej funkcji. I żałuję że tak późno załatwiłam sobie zwolnienie bo traciłam swój cenny czas. A wypełnienie 2-3 godzin w ciągu tygodnia to żaden problem, bo często miałam wf na początku czy na końcu a jak w środku to uwierzcie mi, specjalnie nigdy się nie nudziłam

---------- Dopisano o 22:59 ---------- Poprzedni post napisano o 22:57 ----------

Pomijam fakt że w lato się śmierdziało a w zimę często się chorowało bo wf zamiast na dworze był np na korytarzu gdzie były nieszczelne okna. Warunki koszmarne. I śmieszy mnie takie olaboga a co ci to robi że się poruszasz przez 45 minut. A co ci to robi że się nie poruszam?

Mi nic, bo mnie Twoje zdrowie nie obchodzi. Tylko śmieszą mnie takie teksty i tyle. Róbcie sobie co chcecie, możecie nawet leżeć cały czas plackiem i wcinać słodycze . W ogóle ta dyskusja robi się powoli bez sensu. Taka kłótnia, co ważniejsze Boże Narodzenie, czy Wielkanoc?

Wszystko i tak się rozbija o beznadziejny program zajęć, takich, jak wf czy sztuka/plastyka. Powinno się od początku edukacji zachęcać do takich luźnych lekcji, a nie, że to przykra konieczność.

[KatriinaFi]

To w końcu nic się nie robi na tym wuefie, ale jednocześnie jest się spoconym? To naprawdę dobrą kondychę trzeba mieć, żeby się na 45 minutach luźnej siatkówki zmęczyć Mnie to nie dotyczy, od 4 klasy podstawówki jestem w klasie sportowej, mam dwie godziny wuefu dziennie, często w środku dnia. Chodzę spocona, zmęczona, ręce mi się po treningu na sprawdzianach trzęsą. I tak uważam, że jest super. Strasznie zgrałam się z osobami z klasy. Lubię dużo jeść i gdyby nie ręczna, to ważyłabym pewnie kilka kilo więcej. Ale oczywiście - lepiej siedzieć na ławie, plotkować z koleżankami, malować paznokcie (tego kompletnie nie rozumiem - w szkole ) i narzekać, jakim to grubym się jest...

[MonikaFaustyna]

Napisane przez KatriinaFi

To w końcu nic się nie robi na tym wuefie, ale jednocześnie jest się spoconym? To naprawdę dobrą kondychę trzeba mieć, żeby się na 45 minutach luźnej siatkówki zmęczyć Mnie to nie dotyczy, od 4 klasy podstawówki jestem w klasie sportowej, mam dwie godziny wuefu dziennie, często w środku dnia. Chodzę spocona, zmęczona, ręce mi się po treningu na sprawdzianach trzęsą. I tak uważam, że jest super. Strasznie zgrałam się z osobami z klasy. Lubię dużo jeść i gdyby nie ręczna, to ważyłabym pewnie kilka kilo więcej. Ale oczywiście - lepiej siedzieć na ławie, plotkować z koleżankami, malować paznokcie (tego kompletnie nie rozumiem - w szkole ) i narzekać, jakim to grubym się jest...

Jak chodziłam z nielicznymi odważnymi ze studiów na jazdę konną, to jak wsiadaliśmy potem do autobusu, to jakoś dziwnie luźno było koło nas i się ludzie odsuwali haha . Ale co frajda była na takich zajęciach, to nasze. Dlatego, mi tam obojętne było, czy byłam brudna, czy śmierdziałam. Endorfiny się wytworzyły i od razu świat był piękniejszy.

[201604181004]

No ja tam się zdrowo nie podniecam zdrowiem fizycznym innych

A WF na studiach uwielbiałam, coś pięknego. Jak pierwszy raz zeszłam do sportowej części budynku to mi oczy z wrażenia wypadły; odnowa biologiczna z sauną, sala do fitnessu, sala taneczna, siłownia kobieca z prawdziwego zdarzenia... Prawdziwi instruktorzy, nagłośnienie, klimatyzacja. Prawdziwe prysznice i szatnie z szafkami, wszystko tak zorganizowane że jakieś poszanowanie intymności studentów jest (w szkole coś takiego nie istniało). Więc dla mnie to niebo a ziemia i zgadzam się że wszystko rozchodzi się o źle wyposażone szkoły i beznadziejny program. Ale dla mnie to strata czasu i zdania nigdy nie zmienię i nie wiem co tu jest dziwnego że jeśli mogę uniknąć czegoś co jest stratą czasu bezproduktywną totalnie to tego unikam . A sportu nigdy nie unikałam, tylko beznadziejnych zajęć.

[mallary]

Mimo że wuefu szczerze nie znosiłam przed podstawówkę i gimnazjum ( ach, to słodkie wbijanie szpileczek osobom, które radziły sobie ciut gorzej), to ćwiczyłam i tak. Nie zawsze mi się chciało, lub miałam czas na ruch po lekcjach, więc czemu nie? ( ambitna mamusia postanowiła mi wypełniac czas zajęciami pozalekcyjnymi, więc dojazd, zajęcia trochę zajmowały).
Zajęcia z wfu polubiłam dopiero w liceum, kiedy nauczyciel nie opierdzielał za niezdarność, tylko potrafił pomóc i powiedzieć coś dobrego. W takiej atmosferze chciało się pracować nad swoją sprawnością. Te lekcje wspominam bardzo dobrze. A co najdziwniejsze, właśnie w liceum lewych zwolnień było najwięcej! Dochodziło do absurdalnych sytuacji, pełnych wiecznie niedysponowanych panienek, które generowały sztuczny tłumik na trybunach sali.

[Chatul]

Napisane przez Selfish Girl

A akurat Chantul się zapytam - kosmetyki Ziaji ... kosmetyki Ziai ..
Święcie byłam przekonana do dnia dzisiejszego, że i pierwsze forma jest poprawna i druga... chociaż teraz już nie wiem. Możesz mnie oświecić ?

Tylko „Ziai” jest poprawna Tak samo, jak poprawna jest tylko forma „szyi”, a nie „szyji”.

[MonikaFaustyna]

Napisane przez drabineczka

No ja tam się zdrowo nie podniecam zdrowiem fizycznym innych

A WF na studiach uwielbiałam, coś pięknego. Jak pierwszy raz zeszłam do sportowej części budynku to mi oczy z wrażenia wypadły; odnowa biologiczna z sauną, sala do fitnessu, sala taneczna, siłownia kobieca z prawdziwego zdarzenia... Prawdziwi instruktorzy, nagłośnienie, klimatyzacja. Prawdziwe prysznice i szatnie z szafkami, wszystko tak zorganizowane że jakieś poszanowanie intymności studentów jest (w szkole coś takiego nie istniało). Więc dla mnie to niebo a ziemia i zgadzam się że wszystko rozchodzi się o źle wyposażone szkoły i beznadziejny program. Ale dla mnie to strata czasu i zdania nigdy nie zmienię i nie wiem co tu jest dziwnego że jeśli mogę uniknąć czegoś co jest stratą czasu bezproduktywną totalnie to tego unikam . A sportu nigdy nie unikałam, tylko beznadziejnych zajęć.

No spoko, ja się spotykałam z postawą: nie będę ćwiczyć, bo mi się paznokcie połamią i makijaż popsuje, więc załatwię lewe zwolnienie. A potem siedziały takie i wszystkich obgadywały żrąc chipsy czy inne paluszki . Dlatego taki mam obraz osób lecących na lewych zwolnieniach.

A co do wyposażeń szkół... dziwi mnie to, że w wielu placówkach jest taka padaka. Tak jakby dzieci czy starsi uczniowie byli gorszym gatunkiem.