Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III - Strona 40 - Wizaz.pl

Wróć   Wizaz.pl > Kobieta > Intymnie

Notka

Intymnie Forum intymnie, to wyjątkowe miejsce, w którym podzielisz się emocjami, uczuciami, związkami oraz uzyskasz wsparcie i porady społeczności.

Zamknij wątek
 
Narzędzia
Stary 2012-11-06, 22:30   #1171
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 319
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Ale się rozpisałyście... super, będę miała co jutro czytać w tramwajach, bo dziś cały dzień miałam rozładowany kom, a teraz padam na pyszczek.

Di, konik z soli jest prześliczny:l ove:

Co do ogłowia bez wędzidła - no akurat mój konik był wcieleniem łagodności i dobrego wychowania (i wyszkolenia), więc pewnie i bez niczego by chodził jak złoto. Instruktor powiedział, że to ogłowie które mu zakładałam nazywa się "zaciskowe" i jak się ciągnęło w tył za wodze, to podnosiło mu to pyszczek i się zatrzymywał - to chyba tak samo jak wędzidło, nie? Ale się zdziwiłam, bo nigdy takiego nie widziałam. W ogóle w tej stajni widzę dużo innowacji (nie żebym w bardzo wielu była, ale tak w pięciu co najmniej to tak). Na przykład nigdy nie zakładałam koniom ochraniaczy na nogi tak jak w tej; tutaj też nie wsiada się na konia podciągając się na strzemieniu, tylko z takiej jakby drabinki (podobno koniom może szkodzić jak tak parę razy dziennie ktoś się na nich uwiesza i wdrapuje, zwłaszcza że tam jeździ dużo początkujących)

Aha, a jeszcze pytanko: jak zakładam wędzidło, to palec (jeden?) wkładam mu do pyszczka tylko z jednej strony? I czy raczej tylko naciskam na dziąsła, czy wkładam go jakoś głębiej? I czy wędzidło trzymam po prostu z brzegu jedną ręką? I jak mam go przytrzymać jak odchyla pyszczek skoro obydwie ręce mam zajęte? Sorry za to zatrzęsienie pytań

Aha, w stajni są też KOTY Są takie dwa śmieszne malutkie, które nonstop się tłuką albo wspinają po słomie. Poniżej dwa zdjęcia poglądowe, niestety z komórki, więc jest słaba jakość
Załączone zdjęcia
Rodzaj pliku: jpg 04112012332.jpg (111,0 KB, 19 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg 04112012334.jpg (179,6 KB, 9 załadowań)
Rodzaj pliku: jpg 04112012337.jpg (143,6 KB, 12 załadowań)
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 22:36   #1172
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez grenouillette Pokaż wiadomość
Cześć,

Ogarniam się powolutku. Nawet nie tyle, jeśli chodzi o same zadania, ale raczej o nastawienie do nich. Cały czas sobie przypominam, że jestem na etapie, na którym wiele rzeczy mogę, ale mało muszę. Przynajmniej teoretycznie, bo - jak pokażę dalej odnosząc się do postu Halimy - praktycznie i tak czuję przymus. Uogólniony inny czy też Freudowska kultura są u mnie tak silne, że nawet racjonalne argumenty nie pomagają.

Widać coś w tym jest, że niezależnie od siebie, patrząc tylko na posty innych i własne życie, zauważamy pewien schemat . Choć uczciwie przyznam, że sama jeszcze nie wiem, jak się odnieść do takiego grzebania. Z jednej strony już po kilku trafnych postach coś mi w głowie zaświtało. A z drugiej trochę się boję, że to będzie wyciąganie trupa z szafy. Do tej pory miałam strategię "chowania pod dywan" - na bieżąco się ona sprawdzała. A teraz odkrywam, że na dłuższą metę mogła okazać się bardziej zgubna niż pomocna. I naprawdę nie wiem, czy mam dość siły jak Wy, by się w to zagłębiać. Strasznie się boję tego, co mogłoby wyjść na jaw. Czytając Was widzę jednak, że równie mocno powinnam bać się chowania głowy w piasek. Jak widać, jednego i drugiego się boję.

Właśnie wiem, że to nie jest dokładnie to, o czym mówi definicja intro/ekstra... Ale u mnie to się miesza - ludzie jako tacy mnie męczą, denerwuje mnie konieczność mieszkania z kimś (kimkolwiek, co w sumie fatalnie rokuje na przyszłość...). Z drugiej strony, energię rozumianą jako satysfakcja, motywacja itp. czerpię jedynie z działań, konkretnych zachowań i ich skutków.

Ja jestem taką mieszanką Was, ale chyba jednak bliżej mi do Halimy. Jak byłam mała, moja mama nie pracowała, więc dużo czasu spędzała ze mną, czytając bajki, oglądając różne programy itp. Miłe, rozwijające i przyjemne. W pewnym momencie mama miała podejrzenie raka - o czym dowiedziałam się sporo później - i to był koszmar. Moja mama uważała, że musi mnie przygotować do życia, bo nie wiadomo, co się ze mną stanie (jakbym nie miała taty, rodziny...). Poza nauką "szkolną", w wieku 6 lat umiałam sama wszystko wokół siebie zrobić: ugotować sobie, usmażyć (sic!), dołożyć do pieca grzewczego, uprać swoje małe ubranka i je uprasować. To nie jest tak, że ktoś mnie do tego zmuszał - zwyczajnie, widziałam jak mamę cieszy, że "daję sobie radę", więc sama z siebie coraz bardziej chciałam sobie ową radę dawać. Jak rozpłakała się ze wzruszenia, że uprałam sobie bieliznę - to następnego dnia uprałam całe ubranko; jak mama kiedyś doceniła, że sama na patelni zrobiłam sobie jajko, to następnym razem wyjęłam z zamrażalnika paluszki rybne. Mogę z całą świadomością powiedzieć, że byłam małym - starym, nudnym i nieciekawym dzieckiem.

Kiedy okazało się, że mama jest zdrowa, a ja poszłam do szkoły - nie musiałam już udowadniać, że umiem gotować, bo obiad zawsze był w domu. Jedyną metodą, żeby dalej "dać radę", było robić coś poza domem. Nauka szła mi łatwo, więc szybko obrałam ją jako tę ścieżkę, w której będę niejako ową radę dawać. Niestety, ponieważ wiedza sama wchodziła mi do głowy, więc piątki i szóstki szybko stały się oczywistością. Coś musiałam wymyślić, więc zaczęły się konkursy wszelakie: w podstawówce tańczyłam, śpiewałam, grałam w nogę, recytowałam, pisałam wiersze i Bóg jeden wie jeszcze co robiłam, żeby tylko znów coś wygrać, bo wiadomo było, że chodząc "tylko" do szkoły zwyczajnie się "obijam".

Od gimnazjum sama zaczęłam decydować o swojej edukacji. Wybrałam szkołę dalej od domu, z wyższym poziomem i dwoma językami. Znowu "dałam sobie radę". Stwierdziłam, że jeśli chodzi o liceum, muszę wymyślić coś więcej, więc poszłam do szkoły jeszcze dalej i wyprowadziłam się od rodziców. Miałam mnóstwo luzu, który skrzętnie wykorzystywałam - kiedy tylko mogłam, nie chodziłam do szkoły. A mogłam dużo, ponieważ dzięki dobrym ocenom, czerwonym paskom co roku - mój wychowawca przymykał oko na nieobecności i sama je sobie usprawiedliwiałam, mówiąc np., że "nie czułam się najlepiej" - wystarczało. Nikt w rodzinie nie wywierał wtedy na mnie "negatywnej" presji, ale np. pytali się, czy mam czas, czy mam dużo nauki, czy nie potrzebuję pomocy - strasznie mnie to denerwowało.

Studia to inna bajka, nie lubiłam ich, ale na dyplomie licencjackim mam 5. Tu jednak po raz pierwszy pozwalałam sobie na słabości, a dobrą ocenę zawdzięczam głównie moim kilku konikom, reszta szła mi zupełnie przeciętnie. Mam też drugi kierunek, na którym chyba pierwszy raz w życiu prawdziwie wyżywam się intelektualnie. Znów "daję radę" i jest to takie dawanie rady z pasji, dla przyjemności, ale też z czysto naukowymi ambicjami.

Przepraszam, że tak się rozpisałam, chyba mnie poniosło

Akurat ten etap pominęłam w moim wcześniejszym elaboracie, ale miałam podobny etap na początku studiów. Chyba nie chcę o tym pisać, ale powiem tylko, że jak poszłam na magisterkę, to niemal na każdych zajęciach zgłaszałam się na początku jak najęta i mówiłam jak katarynka. Nie, nie miałam nic super-ważnego do powiedzenia. Zwyczajnie, bałam się, że niczym trzy lata wcześniej: jak się zamknę, to nie odezwę się przez cały pierwszy rok, zawalając nawet przez to jedyne zaliczenie w ciągu toku studiów (poza tym nie miałam nawet poprawek). Dlaczego je zawaliłam? Bo wymagało odezwania się do wykładowcy
Czuję podobieństwa, niektóre trudno mi opisać. Na pewno takie, że czuję że muszę zrobić coś EXTRA żeby było coś warte, godne zauważenia?

A ludzie Cię męczą ogólnie, czy jak sama jesteś zmęczona/zestresowana i masz potrzebę odpocząć w spokoju? Może jesteś przyzwyczajona do bycia samej?

I banie się obu scenariuszy: sukcesu i porażki, samotności i osaczenia/bliskości, grzebania i chowania głowy w piasek. Nic tylko siedzieć w bezruchu...

Nie mam nic super-ważnego do powiedzenia- to mój częsty komunikat

Tygrysie- No tak, jedni czytają w tramwajach pudelka, inni demotywatory, inni siedzą na fb, a niektórzy na jakieś dziwnie wątki wchodzą co kto lubi

Edytowane przez Halimaa
Czas edycji: 2012-11-06 o 23:08
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 23:07   #1173
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Patri Pokaż wiadomość
Otóż to!!
Ale jak ciężko się zmobilizować, to chyba tylko my wiemy

Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
O kurczaki...o tym nie pomyslałam

Kusisz tym suplementem...dojem ten co mam i przemyślę kwestię. Skoro tak szybko działa to by mogło być ok...
Zwracam uwagę na takie czynniki - zboczenie po czasach Czarnobylu

Myślę, że jakbyś wypiła taką flachę, to byłoby ok a jeśli mogłabyś pozwolić sobie na więcej - tym lepiej Idzie tylko na zdrowie

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Inga, jesteśmy w podobnym wieku i nawet "czas stracony" się z grubsza zgadza.
Kiedy patrzę na znajomych, którzy "coś" osiągnęli albo dostali bez wysiłku, to poza tym, co sama chętnie bym przejęła z ich życia [chętnie przygarnę mieszkanie w spadku i kilka języków - najlepiej bez uczenia się: ukraiński, rosyjski, białoruski, czeski, szwedzki, węgierski, hiszpański, to na początek], widzę że oni nawet nie spróbowali dziesiątek rzeczy, bez których nie wyobrażam sobie spełnionej egzystencji, które znam i kocham. Że są słabi i niedoświadczeni w tych sprawach, które u mnie się miesiącami wlekły i goiły, aż wyszłam z nich silniejsza. Że ich związki to nie to, czego chcę dla siebie. I tak dalej. Na pewno też to dostrzeżesz, jeśli się przyjrzysz.
Mogłabym się podzielić ich znajomością pierwszych dwóch bardziej daleko mieszkasz ?


Cytat:
Napisane przez bura kocurka Pokaż wiadomość
Ale wiecie...żal mi...nawet nie tyle czasu zmarnowanego itd. (bo to już zawsze będzie drzazgą), ale żal mi nabycia takiego złego podejścia do nauki i pracy. Bo kiedyś, to tak jak Ty Change, uczyłam się z innych książek, chociaż jak ktoś zauważył, że czytam więcej zamiast lecieć z notatek, to się pukał w głowę Ale ja po prostu lubiłam temat zgłębić i dokładnie zrozumieć...a teraz nie lubię Nie robię tego, męczy mnie to...i jak przyszło na studiach w którymś momencie, tak nie chce odejść - jakbym straciła sens robienia tego. Mimo, że wiele spraw mnie ciekawi, to jednak nie chce podjąć wysiłku by o tym poczytać. Coś też niedobrego stało się z moją pamięcią - pamiętam to, czego nikt nie inny nie kojarzy, ale niestety błyskawicznie wylatują mi z pamięci istotne informacje...albo w ogóle nie mogę się na nich skupić. Może też dlatego teraz aż tak nie zgłębiam niektórych tematów. Bo co z tego, że przeczytam fajną, ciekawą historię, skoro później nie potrafię jej opowiedzieć - ani nazw, ani nazwisk, miejscowości, ilości różnych rzeczy...tylko zarys...ale najczęściej i puenty nie pamiętam

Tak mi się skojarzyło przez pewien czas [ w podstawówce] miałam straszną zajawkę na geografię - wiedziałam to wszystko, co było w książce, zeszycie, atlasie i encyklopedii Pani nauczycielka widząc moją wiedzę wymyśliła, że pojadę na konkurs. To było bardzo złe typowanie z jej strony, bowiem nie zajęłam tam żadnego miejsca Okazało się, że pod przymusem nie umiem się niczego nauczyć. Gdybym sama tak wymyśliła i zgłosiła się na tą olimpiadę pewnie bym ją wygrała. A tak - Przekora - Moje Drugie Imię - dała o sobie znać. I tak jest bardzo często do tej pory. Kiedy muszę coś zrobić - nie ma mowy o pozytywnym wyniku. Jeśli ode mnie wyjdzie inicjatywa, robię to na 1000%. Czasem myślę, że jestem facetem

Cytat:
Napisane przez grenouillette Pokaż wiadomość



Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Aha, w stajni są też KOTY Są takie dwa śmieszne malutkie, które nonstop się tłuką albo wspinają po słomie. Poniżej dwa zdjęcia poglądowe, niestety z komórki, więc jest słaba jakość
Szylkretek i rudziaszek cudne są
Szkoda tylko, że nikt nie myśli o tym, by się nie rozmnażały
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...

Edytowane przez Cindy28
Czas edycji: 2012-11-06 o 23:10
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 23:16   #1174
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Mogłabym się podzielić ich znajomością pierwszych dwóch bardziej daleko mieszkasz ?
Jestem stołecznym satelitą. Czyli daleko trochę, chyba żebym kogoś odwiedzała na północy.
Może jakiś system, pomoce naukowe albo książki do ukraińskiej mowy polecisz?
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2012-11-06 o 23:22
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 23:43   #1175
bura kocurka
Zakorzenienie
 
Avatar bura kocurka
 
Zarejestrowany: 2007-06
Lokalizacja: Łódź
Wiadomości: 5 735
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez grenouillette Pokaż wiadomość
Właśnie wiem, że to nie jest dokładnie to, o czym mówi definicja intro/ekstra... Ale u mnie to się miesza - ludzie jako tacy mnie męczą, denerwuje mnie konieczność mieszkania z kimś (kimkolwiek, co w sumie fatalnie rokuje na przyszłość...). Z drugiej strony, energię rozumianą jako satysfakcja, motywacja itp. czerpię jedynie z działań, konkretnych zachowań i ich skutków.
Tutaj znajduję podobieństwo - właśnie to jest nie tak z tą definicją. Albo czarne albo białe, a tak nie jest. Mnie również ludzie męczą Męczy mnie dluższy kontakt z nimi, denerwuje mnie jak muszę coś powtarzać kolejny raz, drażni mnie cudza głupota I nawet najbardziej kochany przeze mnie człowiek...zaczyna mnie doprowadzać do szału po 2 tygodniach (to taki limit ). Czasem muszę sobie usiąść sama,o! Taka pauza Wiem, że niektórzy ani przez chwilę nie chcą być sami, tak jakby bali się swojego własnego towarzystwa - to chyba są te najbardziej ekstrawertyczne typy
I mam tak od dziecka - lubiłam się bawić z koleżankami...ale też bardzo lubiłam usiąść sobie sama i porysować...i najlepiej jakby mi nikt nie przeszkadzał Dlatego też tak się nie zgadzałam na określanie mnie jako ekstrawertyk, bo to sie trochę gryzie.

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
Kocurko, zobacz jak sobie swietnie poradziłaś z magisterką, nic nic i nagle splodzilas cała prace na tak trudny temat w blyskawicznym czasie!
Taa...praca której temat był mi narzucony, była naprawdę nietrudna do zrobienia jeśli chodzi o doświadczenia...taka niezbyt ambitna. Temat za to trochę trudny do pisania, ale na szczęście mało stron - więc co się dziwić, że spłodziłam ją w końcu z batem nad głową

Teraz za to utknęłam na wymyślaniu tematu, bo nigdy żadnego nie musiałam sama wymyślać

Cytat:
Napisane przez tigrinha Pokaż wiadomość
Aha, w stajni są też KOTY Są takie dwa śmieszne malutkie, które nonstop się tłuką albo wspinają po słomie. Poniżej dwa zdjęcia poglądowe, niestety z komórki, więc jest słaba jakość
Ale fajne kocie dzieciaki
__________________

bura kocurka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 23:51   #1176
change
Zadomowienie
 
Avatar change
 
Zarejestrowany: 2008-08
Wiadomości: 1 978
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

W introwertyzmie zmęczenie jest na innym poziomie, nie na rozdrażnieniu, tylko na tym, że ludzie, w większych ilościach i natężeniu są jak niewidzialne pijawki energetyczne, introwertyk po zajęciach musi odespać, po imprezach też jest zmęczony itp. Od natłoku bodźców i wrażeń, a nie stricte samych ludzi czy ich zachowań.... Mam/miałam książkę "Introwertyzm to zaleta, jak przetrwać w morzu ekstrawetyków" i polecam fajna


Cytat:
Dziwak kontra fajny.Ekstrawertyk,introw ertyk.

Jednych ciągnie do ludzi jak wilka do lasu,inni nade wszystko przedkładają własne towarzystwo.Chwile samotności są im niezbędne niczym tlen.Kim są ci,co od nas stronią?

Mamy żyć coraz szybciej,być energiczni,czuć się swobodnie w nowym towarzystwie,opowiadać dowcipne historie,no i obowiązkowo uwielbiać rozmowy z innymi ludźmi.Sęk w tym,że nie wszyscy tacy jesteśmy.Jedna czwarta z nas ma skłonności do zamykania się w sobie,zatapiania w świecie własnych myśli i uczuć oraz utrzymywania raczej luźnego kontaktu z otoczeniem.Ot,tacy niepasujący do całej reszty dziwacy.Innymi słowy – introwertycy.Towarzyska i aktywna cała reszta to ekstrawertycy,czyli ci fajni.Takie są obiegowe opinie.A jak jest naprawdę?

Zgiełk i cisza

Czym właściwie różnią się ekstrawertycy i introwertycy?Przede wszystkim źródłem z którego czerpią energię.

Ekstrawertycy potrzebują ludzi.Energii dodaje im świat zewnętrzny.Uwielbiają spotkania,rozmowy,głośne myślenie,twórcze dyskusje,a także “gadanie o niczym”.To własnie ich napędza i sprawia,że czuja się wypoczęci i szczęśliwi.Jeśli są zmęczeni,musza poplotkować ze znajomymi,potańczyć czy choćby pogadać chwilę ze współpracownikami w firmowej kuchni.Introwertycy odwrotnie:potrzebują przerwy,samotności,ciszy, żeby znów mieć energię.Odzyskują ją dzięki swojemu światu wewnętrznemu.Chcą przez moment przeanalizować to,co się wydarzyło,zastanowić się nad tym,co ich czeka w ciągu najbliższych godzin.W przerwie na lunch uciekają od kolegów z pracy,by w ciszy poczytać gazetę lub po prostu zatopić się we własnych myślach.

“Różnie tez odbierają bodźce zewnętrzne.Pierwsi lubią dużo doświadczać,a drudzy dużo wiedzieć o tym,czego doświadczają – pisze Marti Olsen Laney w książce “Introwertyzm to zaleta”.

Ekstrawertycy rzucają się na życie,chcą spróbować wszystkiego,często zapisują się na kursy,których nie kończą,zmieniają kierunki studiów,maja duże grono znajomych,z którymi utrzymują dość powierzchowne kontakty,potrafią też co dwa tygodnie zmienić przyjaciela od serca na…kolejnego przyjaciela od serca.Co nie wyklucza,oczywiście tego,że wielu ekstrawertyków ma też prawdziwe pasje i przyjaciela,takiego od podstawówki.Zwykle maja tysiące zainteresowań,a oprócz przyjaciela dziesiątki znajomych,których zmieniają jak w kalejdoskopie.Traktują życie trochę jak szwedzki stół:warto spróbować choćby odrobinkę z każdego półmiska Nawet gdyby się to miało skończyć mdłościami.Bo życie to kolekcjonowanie doświadczeń.

Introwertycy odbierają świat zupełnie inaczej,Nie ślizgają się po powierzchni.Przeciwnie.Św iadomie ograniczają swoje zainteresowania i kontakty z ludźmi.Mniej doświadczeń,ale każde z nich przeżyte tak głęboko,jak się da,to ich sposób na życie.Dwóch dozgonnych przyjaciół,zawód,który sprawia im satysfakcję,czterdzieści lat w tej samej firmie i jakaś wielka pasja.Kolekcjonerzy znaczków czy etykietek zapałczanych którzy jeżdżą po świecie i szukają egzemplarzy do swego zbioru,odkrywcy nowych pierwiastków,spędzający całe lata w laboratorium,biolodzy,pró bujący zaprzyjaźnić się z gorylami albo obserwujący z ukrycia rzadki okaz motyla,to najczęściej introwertycy.

Ludzie,którzy nie ustaną,zanim nie zgłębią sprawy do końca.Każdą informację,która do nich dociera,oglądają ze wszystkich stron,próbują zrozumieć.Dlatego właśnie potrzebują tych informacji mniej niż ekstrawertycy.Gdyby chcieli przeanalizować tysiące firmowych ploteczek i wiadomości z pierwszych stron gazet,prawdopodobnie ich mózgi pękłyby z przepracowania już pierwszego dnia.

Nie mylić z nieśmiałością:

Pojęcie introwersji stworzył w 1920 roku Carl Jung,psychoanalityk i stuprocentowy introwertyk.I niemal natychmiast pokłócił się o to z Zygmuntem Freudem,ekstrawertykiem,k tóry traktował introwersję jako przejaw choroby psychicznej.Do dziś introwersja często mylona z nieśmiałością.Tymczasem nieśmiałość to skrepowanie,które ogarnia nas w towarzystwie innych ludzi.Introwertycy nie boja się ludzi i nie unikają ich.Uwielbiają długie rozmowy w cztery oczy lub w małej grupie,takie,w których mogą zgłębić interesujący temat.Wyczerpują ich grupowe spotkania i zgiełk.Często milczą,gdy zada się im pytanie.A to dlatego,ze zastanawiają się,zanim odpowiedzą.

Dawkowanie towarzystwa:

Jonathan Rauch – amerykański psychoterapeuta i typowy introwertyk,w jednym z artykułów wyjaśnia swoje zachowanie w ten sposób:”Zostaw ekstrawertyka na dwie minuty samego,a natychmiast sięgnie po komórkę i zacznie wydzwaniać do znajomych.My,introwertycy ,odwrotnie:po godzinie lub dwóch bycia z ludźmi musimy wyłączyć silnik i naładować akumulator w samotności.Mój własny przepis brzmi:dwie godziny samotności w zamian za każda godzinę życia towarzyskiego.To nie znaczy,ze jestem aspołeczny,że mam depresję.Nie potrzebuje leków.Dla introwertyków bycie sam na sam z własnymi myślami jest taką,jak sen, i tak odżywcze,jak jedzenie.Nasze motto brzmi:”Ja jestem OK i ty jesteś OK – ale w małych dawkach”.

Rauch mówi,że dla niego ekstrawertyk jest jak szczeniak – uroczy,miły,ale czasem meczący ze swoją niespożytą energią.I w dodatku kompletnie nieprzewidywalny.

“Ekstrawertykom jest trudno zrozumieć introwertyków – twierdzi Lisa Kaenzig,psycholog i pedagog.”Są przekonani,ze skoro ich zawsze cieszy towarzystwo innych ludzi,to i innych powinno cieszyć zawsze ich towarzystwo”.Jeśli introwertyk próbuje sugerować że chciałby chwile pobyć sam,ekstrawertyk po prostu się obraza,odbiera to jako wiadomość:”Nie chcę cie,nie lubię cię”.

-Wiele razy próbowałam wyjaśnić mojemu narzeczonemu,ze nie jestem na niego o nic zła,ze po prostu potrzebuję rozpaczliwie potrzebuje kwadransa samotności,żeby potem znów cieszyć się jego towarzystwem – mówi 30 – letnia Anna z Poznania.Był lekarzem,a więc uczył się na studiach o różnicach temperamentu,a jednak zawsze było mu przykro.Myślę,ze to własnie była główna przyczyna naszego rozstania.On nieustannie miał wrażenie,ze go odrzucam.

Mięczak czy realista?

-Ekstrawertyk ma znacznie większa potrzebę nieustannej bliskości,dzielenia się swoimi przeżyciami – mówi Maria Jabłkowska,psycholog.-Wraca z pracy i chce opowiedzieć partnerowi o wszystkim,co się zdarzyło.Tymczasem introwertyk chce nareszcie pobyć trochę w ciszy.

Introwertyczni mężczyźni postrzegani są często jako słabe,uległe mięczaki.W dodatku w związku z ekstrawertyczką mogą czuć się przytłoczeni i zdominowani.Z kolei introwertyczki uważane są często za mało czułe,zimne,nie potrafiące stworzyć prawdziwej rodzinnej atmosfery.A związek dwojga introwertyków?Może być dobry,ale wcale nie musi.Obydwoje maja raczej mały krąg znajomych,wolą zostać w domu,niż wychodzić.Wpadają wiec w pułapkę,którą można nazwać:”Nie potrzebujemy świata zewnętrznego,my dwoje w zupełności sobie wystarczamy”.W dodatku często nie rozmawiają o problemach,konfliktach i tym,czego im brakuje,bojąc się konfrontacji.

Ojcostwo lub macierzyństwo to też ciężka próba dla introwertyka.Jak tu znaleźć spokój i ciszę w kawalerce,w której niemowlak ma kolkę od 72 godzin?Dzieci introwertyków często skarżą się że nie czuły się kochane i miały wrażenie że przeszkadzają.

Introwertyk w pracy nie będzie godzinami zabawiał kontrahenta rozmową o niczym,nie będzie dusza zespołu.Na zebraniu po prostu przestanie słuchać,zatopiony we własnych myślach.W dodatku psycholodzy z uniwersytetu w Tilburgu w Holandii stwierdzili,ze introwertycy częściej niż ich ekstrawertyczni koledzy czuja się w pracy zmęczeni.Najczęściej zdarza się to wtedy,kiedy maja wiele obowiązków jednocześnie.A kto nie robi dziś w pracy kilku rzeczy naraz?

To jak to jest z tymi introwertykami?

Są znacznie większymi realistami od ekstrawertyków.Myślą,anal izują,nie podejmują decyzji “na gorąco”,a wiec chronią rodzinę i firmę przed skutkami nieprzemyślanych pomysłów.To oni robią harmonogramy,plany,zapisu ją na kartce wszystkie “za” i “przeciw”.Nigdy nie zainwestują w niepewny interes,nie pójdą w góry,kiedy zaczyna się mgła,nie wyjdą za mąż dlatego,ze ktoś ma piękne oczy.

Na zebraniach i w domowych dyskusjach nie krzyczą,nie przerywają innym,za to kiedy rozmowa po sześciu godzinach niebezpiecznie dryfuje na mieliznę,mówią:”Zastanówm y się,co możemy zrobić”.Ich spokój i zimny osad zwykle bardzo się przydaje.Są znakomitymi analitykami,każdą sprawę dokładnie obejrzą i zbiorą naprawdę wszystkie dostępne informacje.

Mogą być też wspaniałymi rodzicami.Pomagają dzieciom rozwijać ich pasje,szanują ich indywidualność,cierpliwie słuchają o wielkich problemach małych ludzi.Jeśli tylko uda im się okazać dziecku,ze je kochają.I jeśli bez poczucia winy raz na jakiś czas wyjdą z domu bez potomka i bez partnera.Zatrudnienie niani na kilka godzin w tygodniu może naprawdę sie opłacić,introwertyk wróci bowiem pełen energii i miłości do bliskich.
__________________
“Happiness is when what you think, what you say, and what you do are in harmony.” ― Mahatma Gandhi


I) 10 kg
II) 10 kg
change jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-06, 23:59   #1177
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Jako, ze wiekszosci najwyrazniej spodobal sie enneagram, polecam:
1. Helen Palmer: "Enneagram. Zrozumiec siebie i innych".
2. Don Richard Riso: "Enneagram a typy osobowości. Dowiedz się, kim jesteś".
3. Richard Rohr, Andreas Ebert: "Enneagram. Dziewięć typów osobowości".
Kazda z ksiazek podzielona jest na rozdzialy takie jak: historia rodziny (dlaczego stalismy sie akurat tym typem), mocne strony, slabe strony, podtypy, co pomaga wyzwolic sie danemu typowi ze slabosci itp.
Ołomatko, jak widzę słowo jasnowidzenie, to chociażem czwórka, skrzydło piątki natychmiast wyrzuca książkę do kosza, albo kasuje plik z dysku.
A co do trzeciej pozycji, podobno któryś z autorów zmienił poglądy, bo nie podobał mu się związek enneagramu z "duchowością" New Age. Chętnie poznałabym szczegóły, ale nie mogę znaleźć sensownego źródła. Ogólnie psychologia mi gra i buczy, ale najmniejsza domieszka New Age mnie odrzuca.
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 00:01   #1178
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Jestem stołecznym satelitą. Czyli daleko trochę, chyba żebym kogoś odwiedzała na północy.
Może jakiś system, pomoce naukowe albo książki do ukraińskiej mowy polecisz?
Stałaś się moją Weną odkopałam mój wiklinowy kosz z notatkami
Tak więc :
-mieliśmy dwie [] książki : po ukraińsku z mojego uniwerku [Denysiuk, Jarczak, Kucharska - "Język ukraiński w ćwiczeniach. Skrypt dla studentów polskojęzycznych"], a po polsku z lwowskiego [ Belej - "Ukrains'ka mova. Praktycznyj kurs dlja poljakiv.",
- reszta to kserówki i co udało się zdobyć [np. jeżdżąc na UA albo zamawiając w księgarniach z Lublina bądź Przemyśla],
-przeglądam i widzę, że zaczynaliśmy od alfabetu i jak to na filologii - duuużooo słówek, gramatyka, czytanki, piosenki, wypowiedzi, streszczenia, wypracowania, aż pewnego pięknego dnia doszliśmy do literatury

Co do systemu - wiem, że każdy ma swój, wypracowany na przestrzeni lat. U mnie pomocą, a jednocześnie utrudnieniem była znajomość rosyjskiego. Było łatwiej, bo języki w gruncie rzeczy podobne, ale i trudniej - jest mnóstwo niuansów, etc. Aż w końcu okazało się, że języki wcale nie są do siebie podobne Uciążliwe było mówienie czystą ukraińszczyzną - co drugie słowo zazwyczaj chciał wkraść się rosyjski odpowiednik

No właśnie - jak z Twoim rosyjskim ? To początki czy zaawansowanie? To samo pytanie odnośnie czeskiego i białoruskiego

A wracając - jako, że jestem wzrokowcem u mnie sprawdzało się pisanie - dużo pisania oraz praca ze słownikiem.

Jeśli chcesz mogę Ci zeskanować w wolnej chwili tą drugą zastrzegam tylko, że jest z lekka popisana
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 00:06   #1179
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Czerwiec Pierwsza książka w katalogu mojej biblioteki uczelnianej po wpisaniu hasła enneargram to:
Autor Pacwa, Mitch (1949- ).
Tytuł Katolicy wobec New Age : w jaki sposób ludzie są wciągani w psychologię Junga, enneagram oraz wiek Wodnika / Mitch Pacwa ; tł. Stanisława i Jerzy Demscy.
Warszawa : Wydaw. WAM, Księża Jezuici, 1997.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 01:11   #1180
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Stałaś się moją Weną odkopałam mój wiklinowy kosz z notatkami
Tak więc :
-mieliśmy dwie [] książki : po ukraińsku z mojego uniwerku [Denysiuk, Jarczak, Kucharska - "Język ukraiński w ćwiczeniach. Skrypt dla studentów polskojęzycznych"], a po polsku z lwowskiego [ Belej - "Ukrains'ka mova. Praktycznyj kurs dlja poljakiv.",
- reszta to kserówki i co udało się zdobyć [np. jeżdżąc na UA albo zamawiając w księgarniach z Lublina bądź Przemyśla],
-przeglądam i widzę, że zaczynaliśmy od alfabetu i jak to na filologii - duuużooo słówek, gramatyka, czytanki, piosenki, wypowiedzi, streszczenia, wypracowania, aż pewnego pięknego dnia doszliśmy do literatury

Co do systemu - wiem, że każdy ma swój, wypracowany na przestrzeni lat. U mnie pomocą, a jednocześnie utrudnieniem była znajomość rosyjskiego. Było łatwiej, bo języki w gruncie rzeczy podobne, ale i trudniej - jest mnóstwo niuansów, etc. Aż w końcu okazało się, że języki wcale nie są do siebie podobne Uciążliwe było mówienie czystą ukraińszczyzną - co drugie słowo zazwyczaj chciał wkraść się rosyjski odpowiednik

No właśnie - jak z Twoim rosyjskim ? To początki czy zaawansowanie? To samo pytanie odnośnie czeskiego i białoruskiego

A wracając - jako, że jestem wzrokowcem u mnie sprawdzało się pisanie - dużo pisania oraz praca ze słownikiem.

Jeśli chcesz mogę Ci zeskanować w wolnej chwili tą drugą zastrzegam tylko, że jest z lekka popisana
Dziękuję! Książek allegro nie zna, więc byłabym bardzo wdzięczna za skan.

Właśnie dlatego wymieniłam tyle języków jako chciejlistę, że ich (jeszcze ) nie umiem.

Z rosyjskim jestem minimalnie zaprzyjaźniona - dwa lata w podstawówce to niedużo, dodatkowo utrudniał fakt, że chodziłam na lekcje z grupą od ich drugiego roku, więc samych podstaw (wierszyki o alfabecie ) nie miałam. Bardzo wolno czytam, alfabet sprawia, że ciągle jeszcze nie widzę słów na pierwszy rzut oka.
Co do białoruskiego, miałam się go uczyć "profesjonalnie", z nauczycielem i podręcznikami, ale mój plan nie wypalił.

Ukraińskim interesuję się niecały rok. Ot, oglądam na youtubie wiadomości po ukraińsku jak mnie natchnie, jakiś film dokumentalny spróbuję zrozumieć („Остання поїздка додому”), gazetę z obwodu iwanofrankowskiego przedukam od deski do deski. Próbowałam też (a jakże!) gadać z Ukraińcami i tu nie było łatwo: dzieci się peszyły, kiedy prosiłam o powtórzenie, starzy ludzie nawijali nie dbając o zrozumienie, albo zadawali pytania i czekali na odpowiedź. Mój najwdzięczniejszy rozmówca miał dziewięć lat, rozumieliśmy się świetnie, nawet na metafizyczne tematy dawało się pogadać , ale każde z nas mówiło po swojemu i nie potrafiłam potem powtórzyć zwrotów, które słyszałam.

I teraz chciałabym się pouczyć sama i od podstaw, tak żeby kiedyś coś zrozumieć i powiedzieć, a nie tylko czytać i słuchać.

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Czerwiec Pierwsza książka w katalogu mojej biblioteki uczelnianej po wpisaniu hasła enneargram to:
Autor Pacwa, Mitch (1949- ).
Tytuł Katolicy wobec New Age : w jaki sposób ludzie są wciągani w psychologię Junga, enneagram oraz wiek Wodnika / Mitch Pacwa ; tł. Stanisława i Jerzy Demscy.
Warszawa : Wydaw. WAM, Księża Jezuici, 1997.
Dzięki.
Ojej, ta psychologia Junga taka demoniczna? Bo dziewięciogram to wygląda, jakby służył do przyzywania duchów, ale Jung?
Ale to pośrednio oznacza, że "Biegnąca" też może służyć do wciągania, nie? W co ja się wplątałam?!
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 01:52   #1181
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Dziękuję! Książek allegro nie zna, więc byłabym bardzo wdzięczna za skan.

Właśnie dlatego wymieniłam tyle języków jako chciejlistę, że ich (jeszcze ) nie umiem.

Z rosyjskim jestem minimalnie zaprzyjaźniona - dwa lata w podstawówce to niedużo, dodatkowo utrudniał fakt, że chodziłam na lekcje z grupą od ich drugiego roku, więc samych podstaw (wierszyki o alfabecie ) nie miałam. Bardzo wolno czytam, alfabet sprawia, że ciągle jeszcze nie widzę słów na pierwszy rzut oka.
Co do białoruskiego, miałam się go uczyć "profesjonalnie", z nauczycielem i podręcznikami, ale mój plan nie wypalił.

Ukraińskim interesuję się niecały rok. Ot, oglądam na youtubie wiadomości po ukraińsku jak mnie natchnie, jakiś film dokumentalny spróbuję zrozumieć („Остання поїздка додому”), gazetę z obwodu iwanofrankowskiego przedukam od deski do deski. Próbowałam też (a jakże!) gadać z Ukraińcami i tu nie było łatwo: dzieci się peszyły, kiedy prosiłam o powtórzenie, starzy ludzie nawijali nie dbając o zrozumienie, albo zadawali pytania i czekali na odpowiedź. Mój najwdzięczniejszy rozmówca miał dziewięć lat, rozumieliśmy się świetnie, nawet na metafizyczne tematy dawało się pogadać , ale każde z nas mówiło po swojemu i nie potrafiłam potem powtórzyć zwrotów, które słyszałam.

I teraz chciałabym się pouczyć sama i od podstaw, tak żeby kiedyś coś zrozumieć i powiedzieć, a nie tylko czytać i słuchać.

Jak zeskanuje, to ozwę się na priv Postaram się do końca tygodnia, później wyjeżdżam i pewnie zapomnę

Mój białoruski sprowadzał się do zajęć fakultatywnych z literatury oraz muzyki i alkoholu

Podobnie rzecz się ma z czeskim

Ogólnie [IMO] jak zna się ros i ukr, to reszta leci z górki posiadając wiedzę szeroką z powyższych, strzępki scs-u w pamięci oraz znikomą znajomość białoruskiego i czeskiego porozumiewałam się nader poprawnie [choć z użyciem rozmówek] po chorwacku . Teraz Bułgaria mi zostaje jeszcze do podboju

A co do nauki - mogę wstępnie zaproponować [od Nowego Roku] na początek ukraiński, skypowo ja sobie przypomnę, a i Ty zyskasz [chyba ], jeśli oczywiście byś reflektowała
Sklejam też powoli ekipę na wakacyjne wojaże [raczej następne lato], na Czorne Morie po drodze gdzieś tam rodzina jest na Krymie psiapsióła ma daczę, druga w Kijowie dom - trzeba tylko dobrą trasę ustalić i fundusz zebrać Jeśli byłabyś zainteresowana, to będę o Tobie pamiętać
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 08:07   #1182
Dilayla
Zadomowienie
 
Avatar Dilayla
 
Zarejestrowany: 2010-01
Wiadomości: 1 226
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Aha, a jeszcze pytanko: jak zakładam wędzidło, to palec (jeden?) wkładam mu do pyszczka tylko z jednej strony? I czy raczej tylko naciskam na dziąsła, czy wkładam go jakoś głębiej? I czy wędzidło trzymam po prostu z brzegu jedną ręką? I jak mam go przytrzymać jak odchyla pyszczek skoro obydwie ręce mam zajęte? Sorry za to zatrzęsienie pytań
prawą reka trzymasz go za pysk nad chrapami,lewą masz połózone na dłoni wędzidło a wkładawsz do pyska zazwyczaj kciuk....ale szczerze to najlepiej wytłumaczy Ci to instruktor
jeśli ogłowie zaciskowe i kon sie zatrzymuje to dobra sprawa gdyz nie masz szans ciągnąc go za pysk i robić mu krzywdy ,a z wedzidłem tak...szarpią ciągną i kon głupieje....bardzo fajnie ze konie chodza w ochraniaczach to podstawa aby uniknąc kontuzji szanują zwierzeta i najlepsze to wsiadanie...ja tez staram sie nie wsiadac ze strzemienia bo to bardzo obciąża łopatki oraz sciegno ,pozatym wyciąga się skóra w puslisku...i pozniej sa nie równe co jest jednoznaczne z zaburzeniami równowagi...bardzo sie ciesze ze zaczełąs....i czekam na jakies fotki )
__________________
„…to żaden powód nic nie robić tylko dlatego,
że nie można zrobić wszystkiego…”

Dilayla jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 08:58   #1183
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość
Jak zeskanuje, to ozwę się na priv Postaram się do końca tygodnia, później wyjeżdżam i pewnie zapomnę

Mój białoruski sprowadzał się do zajęć fakultatywnych z literatury oraz muzyki i alkoholu

Podobnie rzecz się ma z czeskim

Ogólnie [IMO] jak zna się ros i ukr, to reszta leci z górki posiadając wiedzę szeroką z powyższych, strzępki scs-u w pamięci oraz znikomą znajomość białoruskiego i czeskiego porozumiewałam się nader poprawnie [choć z użyciem rozmówek] po chorwacku . Teraz Bułgaria mi zostaje jeszcze do podboju

A co do nauki - mogę wstępnie zaproponować [od Nowego Roku] na początek ukraiński, skypowo ja sobie przypomnę, a i Ty zyskasz [chyba ], jeśli oczywiście byś reflektowała
Sklejam też powoli ekipę na wakacyjne wojaże [raczej następne lato], na Czorne Morie po drodze gdzieś tam rodzina jest na Krymie psiapsióła ma daczę, druga w Kijowie dom - trzeba tylko dobrą trasę ustalić i fundusz zebrać Jeśli byłabyś zainteresowana, to będę o Tobie pamiętać
Oo, skypowe lekcje byłyby wspaniałe. Miałabym szansę nie zamknąć się w swoim świecie, szczególnie jeśli chodzi o wymowę a i motywacja by zyskała nowe, bardziej namacalne oblicze.
Jeśli chodzi o wojaż, to musimy jeszcze poznać nawzajem swoje strategie podróżowania , ale idea wygląda świetnie.
Za oknem leje, a mi od razu bardzo wakacyjnie się zrobiło.
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 09:07   #1184
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

cześć.
Przeczytałam, mądre, polecam - http://lps.pl/pl/?page_id=1111

ciekawe i mądre rzeczy w ogóle piszecie.
Oczywiście Was nie zdziwię potwierdzając doświadczenia szkolne (pamietam, że na wątku takie konstatacje wychodziły już nieraz).
Pilnowano mnie, owszem, w pierwszych klasach podstawówki (mama mnie pakowała)- bywałam roztrzepana, że hoho.. normą było np oznajmienie o 8 wieczorem - ojej! potrzebuję na jutro na technikę kasztanów! I oczywiście zaliczałam pierwsze kontakty ze strasznymi problemami, których nie da sie rozwiązać (kur.wa, mam to do dziś, jak zobaczycie poniżej) - bo tych kasztanów, czy patyków nie dało się już załatwić, albo dało się, tylko z wielkim bólem.
Poza tym radziłam sobie bdb z przedmiotami (dyktanda perfekcyjne, of course), "łogarnęłam się w końcu", kontrolę zluzowano. Zadania na ost chwilę - niedziela wieczorem do dziś "źle" mi się kojarzy. Zadanie domowe w piątki?! - ech, tak robią zboczeńcy... Normą było nauczenie sie ostatniej lekcji na przerwie do odp.
Czas spędzałam w książkach, milionach książek.... Zresztą tak naprawdę to w domu wszyscy prokrastynowali i siedzieli nosem w książkach
jak poznałam rodzinę męża, to doznałam szoku niemal kulturowego - praktycznie w ogóle nie czytają, ale... zrobią "swoje" w domu szybko i sprawnie i "kisną" wieczorem przed telewizorkiem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku (i na pewno są zdrowsi niż moi "książkowi intelektualiści").
Tak w ogóle, to teraz wiem, że jestem/byłam ofiarą nałogu książkowego - książki się teraz dobrze kojarzą w przeciwieństwie do internetu, ale to też może być nałóg, niczym siedzenie na fejsie - dopadałam książkę i MUSIAŁAM ją skończyć tego samego dnia - to nic, że ciemnawo już w pokoju, ja głodna i "niewysikana"; a zadanie dom czeka - musiałam czytać bez odrywania się, choćby w celu zapalenia światła.

uderzyło mnie to co change napisała o pracy mgr - oczywiscie, wybrałam sobie temat sama, i to taki, o którym nie było polskich opracowań i w ogóle był ambitny, a ja miałam zapewnioną "rozrywkę" w postaci rozpaczliwego wbijania zębów w ścianę przez kilka miesięcy...

U mnie dół mariański od wczoraj. W temacie PRACA, a dokładniej relacji międzyludzkich. Cofnęłam się o lata świetlne.

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
Wpadam po motywację do pracy bo coś cieżko.
W sumie wiem dlaczego - mam Coś zrobić (zdeklarowałm się), ale ilekroć sie za to Coś zabieram to mi witki opadają bo:
1)nie wiem, jak to ugryźć - bałagan straszny!
2)brakuje mi kompetencji i obeznania w przepisach.
3)możliwe, że panikuję niepotrzebnie i może być tak jak będzie ("byle jak" wg mnie...)
4)zawalił tu Ktoś inny na wstępie i z Tym Ktosiem jutro muszę pogadać w odpowiedni sposób...
Podkreślone - właśnie nie udał mi się ten odpowiedni sposób. PORAŻKA
Dalej mam pewne rzeczy do poprawki, a obrzydzenie i poczucie chaosu jeszcze większe(to ten straszny problem). jednej ważnej rzeczy w ogóle nie podjęłam, bo już się tak umordowałam rozmawiając, że dałam sobie spokój.
Aż się poryczałam wczoraj 3 razy - w pracy na uboczu (nikt na pewno nie zauważył), w autobusie i w łóżku wieczorem. Gdy budziłam się w nocy, to aż fizycznie czułąm kamień na sercu.
Tak naprawdę chodzi cały czas o MNIE - jestem zła na to jak rozmawiałam, jak się zachowywałam (dukałam, stękałam, zgasiłąm próbę podjęcia z drugiej strony luźniejszej "gadki" - ze stresu- zrobiło się samo, strasznie tego potem żałowałam). Skopałam się ile sił za całokształt; litości nie znalazłam.
Znów boję się pracy. Znów czuję sie tam nikim.
Po rozmowie miałam taką straszną potrzebę znalezienia kocyka, bezpiecznej norki, skulenia się w kłębek, że szok.
Z drugiej strony jest PLUS - mimo formy w jakiej to zrobiłam.- odważyłam sie podjąć temat ważny dla mojego stanowiska. I właśnie - ponieważ mówiłam o SOBIE (i w domyśle - o pieniądzach dla mnie) - tłumaczy to stres i skrępowanie. Nie umiem załatwiać takich spraw.

Nie ma porażek, są informacje zwrotne - dobra, jakie info dostałam?

Dziś czuję potrzebę "obrobienia" tej sytuacji; oswojenia jej, bo tak się nie da funkcjonować. Już widzę pewne aspekty inaczej. Ale jednocześnie boję się, że to jest takie pocieszanie siebie, takie "zaklepywanie", że jest cacy, a nie próba obiektywnego podejścia. I klaruje mi się jakaś wizja "działania naprawczego" - znam się o tyle, że wiem, że to tez moż ebyc pułapka.

Potrząśnijcie mną, proszę....
Aper jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 09:38   #1185
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Ołomatko, jak widzę słowo jasnowidzenie, to chociażem czwórka, skrzydło piątki natychmiast wyrzuca książkę do kosza, albo kasuje plik z dysku.
A co do trzeciej pozycji, podobno któryś z autorów zmienił poglądy, bo nie podobał mu się związek enneagramu z "duchowością" New Age. Chętnie poznałabym szczegóły, ale nie mogę znaleźć sensownego źródła. Ogólnie psychologia mi gra i buczy, ale najmniejsza domieszka New Age mnie odrzuca.
Tez nie lubie New Age, literatury ezoterycznej czy okultystycznej, ale mimo to czytam rozne rzeczy. Nawet te "zabronione" i baaardzo kontrowersyjne.
A dlaczego? Bo mam ciekawosc badacza i potrzebe dazenia do prawdy. Co mnie irytuje obecnie w tzw. "kregach naukowych" to wlasnie szufladkowanie i przekreslanie z gory okreslonych tematow .
MOIM ZDANIEM, zeby cos odrzucic, warto to najpierw poznac.
Ja chetnie poczytalabym o jasnowidzeniu, bo choc jestem umyslem bardzo racjonalnym, to po prostu interesuje mnie, co inni maja do powiedzenia. Przeciez nie musze od razu slepo wierzyc w to, co pisze autor.
Owszem, sa ksiazki takie, gdzie po pierwszym zdaniu przewracaja mi sie wnetrznosci i wiem, ze nie warto w to brnac dalej.
Ale zauwazcie, ze kiedys nikt inny jak sam Kopernik byl uwazany ze heretyka: przeciez kazdy widzi, ze to slonce sie porusza a Ziemia stoi, co nie? No, to po co czytac o czyms innym?
Ja tam czytam, a ze szczegolnym entuzjazmem czytam ksiazki obanowane przez kosciol
Przepraszam, ze sie unioslam, ale kocham ksiazki i nie lubie takich szufladek: "nie czytam, bo to New Age". Jak ksiazka jest po prostu dobra, to zadna etykietka nie ujmie jej wartosci.
Czerwiec - co do tej trzeciej ksiazki, to bardzo mozliwe, ze autor zmienil poglad, bo pamietam, ze byl to duchowny. To by pewnie sporo wyjasnialo, ale szczegolow tez nie znam.
__________________


Be the change you want to see in the world!
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 09:50   #1186
fairytale
Raczkowanie
 
Avatar fairytale
 
Zarejestrowany: 2007-04
Wiadomości: 472
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Nie przeczytalam jeszcze ostatniej strony, ale widzę że lasub sie nie odzywa. Ktoś wie co z nią po tej ważnej rozmowie?
fairytale jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 09:58   #1187
czerwieclipiec
Zadomowienie
 
Avatar czerwieclipiec
 
Zarejestrowany: 2011-09
Lokalizacja: jesień
Wiadomości: 1 112
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Konwalia11 Pokaż wiadomość
Tez nie lubie New Age, literatury ezoterycznej czy okultystycznej, ale mimo to czytam rozne rzeczy. Nawet te "zabronione" i baaardzo kontrowersyjne.
A dlaczego? Bo mam ciekawosc badacza i potrzebe dazenia do prawdy. Co mnie irytuje obecnie w tzw. "kregach naukowych" to wlasnie szufladkowanie i przekreslanie z gory okreslonych tematow .
MOIM ZDANIEM, zeby cos odrzucic, warto to najpierw poznac.
Ja chetnie poczytalabym o jasnowidzeniu, bo choc jestem umyslem bardzo racjonalnym, to po prostu interesuje mnie, co inni maja do powiedzenia. Przeciez nie musze od razu slepo wierzyc w to, co pisze autor.
Owszem, sa ksiazki takie, gdzie po pierwszym zdaniu przewracaja mi sie wnetrznosci i wiem, ze nie warto w to brnac dalej.
Ale zauwazcie, ze kiedys nikt inny jak sam Kopernik byl uwazany ze heretyka: przeciez kazdy widzi, ze to slonce sie porusza a Ziemia stoi, co nie? No, to po co czytac o czyms innym?
Ja tam czytam, a ze szczegolnym entuzjazmem czytam ksiazki obanowane przez kosciol
Przepraszam, ze sie unioslam, ale kocham ksiazki i nie lubie takich szufladek: "nie czytam, bo to New Age". Jak ksiazka jest po prostu dobra, to zadna etykietka nie ujmie jej wartosci.
Czerwiec - co do tej trzeciej ksiazki, to bardzo mozliwe, ze autor zmienil poglad, bo pamietam, ze byl to duchowny. To by pewnie sporo wyjasnialo, ale szczegolow tez nie znam.
Ja też kocham książki i dlatego żywiołowo reaguję. (Jako nastolatka potrafiłam "obrazić się" na książkę, kiedy wyczytałam jakąś głupotę - a jak teraz wspomnę najgorszą z tych głupot, to się z nią zgadzam. ) I na jasnowidzenie protestuje we mnie raczej żołądek, a o aspekcie religijnym nie mówiłam wcale. Żadna zabronioność literatury nie przemówi do mnie oprócz tej jednej, subiektywnej oceny gdzieś z brzucha. Jasnowidztwo w książce, po której spodziewam się psychologii odbieram jak grafomanię w literaturze pięknej: ależ na pewno komuś posmakuje, tylko to nie będę ja. Lem lubił podkreślać, że życie jest za krótkie na czytanie kiepskich książek - zgadzam się, chociaż inaczej realizuję niż on. Uważam, że jest za krótkie na niepoddawanie książek ocenie, po to żeby wyrobić sobie bardziej obiektywne zdanie, nawet jeśli ryzykuję (krzywdzącą) pochopność.
__________________
- Underground nuclear testing in China, and, hey! Your perfume!
- My perfume? I'm not wearing any perfume.
- Oriental blend, tangerines, castorium...
- I showered before I came here.
- ... maybe a little myrrh. Opium. You're wearing Opium.
- I got it, didn't I? Yeah.

Edytowane przez czerwieclipiec
Czas edycji: 2012-11-07 o 09:59
czerwieclipiec jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 11:02   #1188
Konwalia11
Zadomowienie
 
Avatar Konwalia11
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 1 238
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Ja też kocham książki i dlatego żywiołowo reaguję. (Jako nastolatka potrafiłam "obrazić się" na książkę, kiedy wyczytałam jakąś głupotę - a jak teraz wspomnę najgorszą z tych głupot, to się z nią zgadzam. ) I na jasnowidzenie protestuje we mnie raczej żołądek, a o aspekcie religijnym nie mówiłam wcale. Żadna zabronioność literatury nie przemówi do mnie oprócz tej jednej, subiektywnej oceny gdzieś z brzucha. Jasnowidztwo w książce, po której spodziewam się psychologii odbieram jak grafomanię w literaturze pięknej: ależ na pewno komuś posmakuje, tylko to nie będę ja. Lem lubił podkreślać, że życie jest za krótkie na czytanie kiepskich książek - zgadzam się, chociaż inaczej realizuję niż on. Uważam, że jest za krótkie na niepoddawanie książek ocenie, po to żeby wyrobić sobie bardziej obiektywne zdanie, nawet jeśli ryzykuję (krzywdzącą) pochopność.
Ja rozumiem Twoj punkt widzenia a moj nie wydaje mi sie jedynie slusznym. Po prostu przestrzegam! Sadze, ze to uczucie "w brzuchu" to nic innego jak warunkowanie i reakcja na cos nowego, nieznanego, stad "niebezpiecznego". Tez to czasem czuje. Ale mimo to nie chce, zeby jacys (najczesciej jednosezonowi) eksperci decydowali, co "warto" a co nie warto czytac, ogladac, jesc, robic. Dzis margaryna jest in, jutro bedzie out - to sa opinie "ekspertow", Coelho stal na liscie bestsellerow i swego czasu "warto bylo" go czytac, dzis jest uwazany za grafomana, w latach 90. wstyd bylo jesc w domu, dzis doslownie WSZYSCY gotuja w domu...
Mam nadzieje, ze rozumiesz, co mam na mysli, niestety, nie moge sie bardziej rozpisac na ten temat, przygotowuje sie do wyjscia i nie bedzie mnie az do wieczora...
Lasub - a Ty koniecznie sie odezwij!
Jeszcze tylko slowko do Aper - kochana, jak mozesz, to opisz dokladniej ta sytuacje, porozkminiamy. Wiem, ze chodzi Ci o zachowanie animowosci, ale ciezko z tych ogolnikow wywnioskowac, co sie stalo i dlaczego. Jak chcesz, to napisz w klubie!
__________________


Be the change you want to see in the world!

Edytowane przez Konwalia11
Czas edycji: 2012-11-07 o 11:06
Konwalia11 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 11:06   #1189
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cześć!

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
cześć.



Czas spędzałam w książkach, milionach książek.... Zresztą tak naprawdę to w domu wszyscy prokrastynowali i siedzieli nosem w książkach
jak poznałam rodzinę męża, to doznałam szoku niemal kulturowego - praktycznie w ogóle nie czytają, ale... zrobią "swoje" w domu szybko i sprawnie i "kisną" wieczorem przed telewizorkiem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku (i na pewno są zdrowsi niż moi "książkowi intelektualiści").
Tak w ogóle, to teraz wiem, że jestem/byłam ofiarą nałogu książkowego - książki się teraz dobrze kojarzą w przeciwieństwie do internetu, ale to też może być nałóg, niczym siedzenie na fejsie - dopadałam książkę i MUSIAŁAM ją skończyć tego samego dnia - to nic, że ciemnawo już w pokoju, ja głodna i "niewysikana"; a zadanie dom czeka - musiałam czytać bez odrywania się, choćby w celu zapalenia światła.
Ja też czytałam bardzo dużo, czasem jedną książkę dziennie (np. w wakacje...)... Te piękne czasy minęły Choć nadal miewam ciągi - np. w maju, kiedy przeczytałam (łyknęłam) 12 książek,z których kilka miało po 400 stron.
Nie miałam takiego wzorca w rodzinie, choć ponoć moja mama też swojego czasu dużo czytała...
Za to faktycznie u TŻta też był taki wzór pracy i robienia co trzeba, a później świętego odpoczynku... tylko nie sprowadzał się on do siedzenia przed telewizorem, tylko na przykład rodzinnych rozmów, czy realizowania jakiejś pasji...
Bardzo mi się to podoba

Właśnie - a propos takich obserwacji - chcę przyjrzeć się bliżej funkcjonowaniu mojej rodziny i męża rodziny, zobaczyć wyraźniej "dziedzictwo" - nie tylko to związane z wczesnym dzieciństwem, akceptacją, wsparciem, zaufaniem i innymi ważnymi tematami, ale też odnośnie sposobów spędzania wolnego czasu, podejścia do pracy, do tradycji rodzinnych itp.
W ogóle chcę mocniej wejść w różne historie rodzinne, do tej pory wyraźnie się od nich oddzielałam, a teraz myślę, że one mają bardzo mocny na mniej wpływ, który ja zupełnie ignoruję - więc coś z tego tracę.


Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość


U mnie dół mariański od wczoraj. W temacie PRACA, a dokładniej relacji międzyludzkich. Cofnęłam się o lata świetlne.



Podkreślone - właśnie nie udał mi się ten odpowiedni sposób. PORAŻKA
Dalej mam pewne rzeczy do poprawki, a obrzydzenie i poczucie chaosu jeszcze większe(to ten straszny problem). jednej ważnej rzeczy w ogóle nie podjęłam, bo już się tak umordowałam rozmawiając, że dałam sobie spokój.
Aż się poryczałam wczoraj 3 razy - w pracy na uboczu (nikt na pewno nie zauważył), w autobusie i w łóżku wieczorem. Gdy budziłam się w nocy, to aż fizycznie czułąm kamień na sercu.
Tak naprawdę chodzi cały czas o MNIE - jestem zła na to jak rozmawiałam, jak się zachowywałam (dukałam, stękałam, zgasiłąm próbę podjęcia z drugiej strony luźniejszej "gadki" - ze stresu- zrobiło się samo, strasznie tego potem żałowałam). Skopałam się ile sił za całokształt; litości nie znalazłam.
Znów boję się pracy. Znów czuję sie tam nikim.
Po rozmowie miałam taką straszną potrzebę znalezienia kocyka, bezpiecznej norki, skulenia się w kłębek, że szok.
Z drugiej strony jest PLUS - mimo formy w jakiej to zrobiłam.- odważyłam sie podjąć temat ważny dla mojego stanowiska. I właśnie - ponieważ mówiłam o SOBIE (i w domyśle - o pieniądzach dla mnie) - tłumaczy to stres i skrępowanie. Nie umiem załatwiać takich spraw.

Nie ma porażek, są informacje zwrotne - dobra, jakie info dostałam?

Dziś czuję potrzebę "obrobienia" tej sytuacji; oswojenia jej, bo tak się nie da funkcjonować. Już widzę pewne aspekty inaczej. Ale jednocześnie boję się, że to jest takie pocieszanie siebie, takie "zaklepywanie", że jest cacy, a nie próba obiektywnego podejścia. I klaruje mi się jakaś wizja "działania naprawczego" - znam się o tyle, że wiem, że to tez moż ebyc pułapka.

Potrząśnijcie mną, proszę....
Aper - a jaki jest wynik tej rozmowy? Udało Ci się uzyskać coś, co chciałaś? Dostałaś jakąś obietnicę, deklarację lub wyjaśnienie?

W całej Twojej wypowiedzi nie ma słowa o stopniu realizacji celu, któremu służyła ta rozmowa.
Trzeba to zintegrować!

Czy na Twoje samopoczucie rzeczywiście wpływa Twoja niewprawna forma, czy też winisz siebie za brak efektu/niedostateczny efekt rozmowy?
Gdzie naprawdę leży problem?

Wyobraź sobie też, że patrzysz na kogoś, kto właśnie załatwia tę sprawę - i czy rzeczywiście na zewnątrz wygląda to tak strasznie i jest porażką na całej linii?

Takie sprawy nie są łatwe do załatwienia i tak super, że się jej podjęłaś!
Jeśli rysuje Ci się jakiś schemat naprawczy, to świetnie! Ale czy rzeczywiście trzeba coś naprawiać, czy też po prostu konsekwentnie "drążyć skałę", ucząc się przy tym coraz więcej?
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 12:33   #1190
Aper
Zadomowienie
 
Zarejestrowany: 2009-02
Wiadomości: 1 400
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

co chwilkę zaglądam, czy ktoś sie pochylił nad nędzą dzikową
strasznie Was dziś potrzebuję.

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość

Aper - a jaki jest wynik tej rozmowy? Udało Ci się uzyskać coś, co chciałaś? Dostałaś jakąś obietnicę, deklarację lub wyjaśnienie?

W całej Twojej wypowiedzi nie ma słowa o stopniu realizacji celu, któremu służyła ta rozmowa.
Trzeba to zintegrować!

Czy na Twoje samopoczucie rzeczywiście wpływa Twoja niewprawna forma, czy też winisz siebie za brak efektu/niedostateczny efekt rozmowy?
Gdzie naprawdę leży problem?


Wyobraź sobie też, że patrzysz na kogoś, kto właśnie załatwia tę sprawę - i czy rzeczywiście na zewnątrz wygląda to tak strasznie i jest porażką na całej linii?

Takie sprawy nie są łatwe do załatwienia i tak super, że się jej podjęłaś!
Jeśli rysuje Ci się jakiś schemat naprawczy, to świetnie! Ale czy rzeczywiście trzeba coś naprawiać, czy też po prostu konsekwentnie "drążyć skałę", ucząc się przy tym coraz więcej?
Konwalio, może "mistrz niejasności" napisze coś więcej w kl., ale jakoś mi tak głupio wszystko opisać. no wstydzę sie jakoś sama za siebie
Emilko dziękuję Ci za właściwe pytania (jakoś nie wpadłam na nie )
Już odpowiadam:
cele były dwa: 1) załatwić 3 sprawy (uzyskać wyjaśnienie, informację zwrotną, i potwierdzenie) 2) podtrzymać/wzmocnić relację (teraz widzę, że ten był dla mnie najważniejszy, tamte to tak "przy okazji")
stopień realizacji 1) dwie sprawy podjęte, trzecia nieruszona; z tych dwóch - w zasadzie obie załatwione (!? wow, no faktycznie!) w pierwszej uzyskałam maksimum wyjaśnienia dostępnego w tym momencie, inna sprawa, że mnie to nie satysfakcjonuje); w drugiej efekt jest - uzyskałam wstępne potwierdzenie
2) tu jest klops totalny (wg mnie)

Więc jestem niezadowolona, bo mam poczucie obłożenia obowiązkiem ponad siły bez wsparcia i poczucie niesprawdzenia się w podtrzymaniu relacji. /nosz kurde, chora dziewiątka/
I całą masę przyszłych złych scenariuszy w głowie, potencjalnych niekorzystnych efektów itp. Plus do tego neguję to co udało mi się pozytywnie uzyskać w pracy (zmiana podejścia, "dorastanie w kontaktach z ludźmi" )jako głupie mrzonki. muszę coś zmienić, bo ten schemat już znam.
Sinusoida. Albo jest "SIUPER JUPI!!!" albo "do dupy".

---------- Dopisano o 12:33 ---------- Poprzedni post napisano o 12:24 ----------

Lasubmersion, odezwij sie, niezależnie jak wyszła rozmowa... Mam nadzieję, że po prostu masz ważneijsze rzecyz na głowie niż wizaż.

Edytowane przez Aper
Czas edycji: 2012-11-07 o 12:28
Aper jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 13:04   #1191
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
co chwilkę zaglądam, czy ktoś sie pochylił nad nędzą dzikową
strasznie Was dziś potrzebuję.



Konwalio, może "mistrz niejasności" napisze coś więcej w kl., ale jakoś mi tak głupio wszystko opisać. no wstydzę sie jakoś sama za siebie
Emilko dziękuję Ci za właściwe pytania (jakoś nie wpadłam na nie )
Już odpowiadam:
cele były dwa: 1) załatwić 3 sprawy (uzyskać wyjaśnienie, informację zwrotną, i potwierdzenie) 2) podtrzymać/wzmocnić relację (teraz widzę, że ten był dla mnie najważniejszy, tamte to tak "przy okazji")
stopień realizacji 1) dwie sprawy podjęte, trzecia nieruszona; z tych dwóch - w zasadzie obie załatwione (!? wow, no faktycznie!) w pierwszej uzyskałam maksimum wyjaśnienia dostępnego w tym momencie, inna sprawa, że mnie to nie satysfakcjonuje); w drugiej efekt jest - uzyskałam wstępne potwierdzenie
2) tu jest klops totalny (wg mnie)

Więc jestem niezadowolona, bo mam poczucie obłożenia obowiązkiem ponad siły bez wsparcia i poczucie niesprawdzenia się w podtrzymaniu relacji. /nosz kurde, chora dziewiątka/
I całą masę przyszłych złych scenariuszy w głowie, potencjalnych niekorzystnych efektów itp. Plus do tego neguję to co udało mi się pozytywnie uzyskać w pracy (zmiana podejścia, "dorastanie w kontaktach z ludźmi" )jako głupie mrzonki. muszę coś zmienić, bo ten schemat już znam.
Sinusoida. Albo jest "SIUPER JUPI!!!" albo "do dupy".

---------- Dopisano o 12:33 ---------- Poprzedni post napisano o 12:24 ----------

Lasubmersion, odezwij sie, niezależnie jak wyszła rozmowa... Mam nadzieję, że po prostu masz ważneijsze rzecyz na głowie niż wizaż.
Aper- z nędzą dzikową przesadziłaś
Przytulam mocno

Sama widzisz, że załatwiłaś 75% pierwszego celu---> chyba mniej niż 75%, ale nie o liczby tu chodzi ;-)
Drugi cel - skąd wiesz, że nie został zrealizowany?
Jak wyglądałoby perfekcyjne podtrzymanie relacji? Z czego wnioskujesz, że nie udało się? Ze swoich silnych emocji, których źródło nie tyle leży w relacji, co w trudzie wzięcia się za trudne zadanie, przełamania się?
Każda rozmowa, interakcja - podtrzymuje relację przecież

Domyślam się, że tę zmianę podejścia do ludzi uznawałabyś jako trwałą, gdybyś zawsze i wszędzie była w stanie opanować stres, niepokój, niepewność itp? Ale przecież z niczym nie jest chyba tak, że udaje się zawsze i wszędzie? Nawet przepisy kulinarne nie zawsze są niezawodne, choć testowane wielokrotnie


Załóż przez chwilę, że sprawy nie mają się tak, jak czujesz...

Ja Cię dobrze rozumiem!
Ale mocno walczę, by nie władało mną to poczucie winy, lecz poczucie odpowiedzialności. Jesteś w porządku

Edytowane przez emi_lka
Czas edycji: 2012-11-07 o 15:45
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 13:13   #1192
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Hej, dziku, nie wiem co napisać, trochę ze względu na niejasności, a trochę małe mam doświadczenie w takich sprawach.
Ale widzę, że bardzo negatywnie oceniasz całe zajście. Ale czy stało się coś złego? W jakiejś kwestii coś się popsuło? Chyba nie... a część udało Ci się załatwić, czyli wychodzi in plus. Plus kolejny, że się odważyłaś, starasz się. Myślę, że to ma coś wspólnego z tymi stylami wyjaśniania...

Ja też od wczoraj odświeżam ciągle, licząc że ktoś mi coś rozjaśni :conf used: chyba przeniosę swój wczorajszy post do klubu.

A moje żaby rechoczą...
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 13:46   #1193
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Aper, jeszcze tylko dodam, że mi akurat zawiłość skrótowego relacjonowania czegoś w ogóle nie przeszkadza, sama mam wrażenie, że robię tak samo Ale swoją drogą myślę, że dobrze by było, gdybyś opisała sytuację, bo moim zdaniem nie wypowiadając jej głośno hodujesz lęk, wstyd i potęgujesz swoje negatywne emocje. A może jest w tym ich o połowę mniej? Przytoczyłam wczoraj moją wypowiedź sprzed czterech czy pięciu lat... Pamiętam jak tamto pisałam - moje uczucia - czułam się beznadziejnie, przewidywałam potępienie i była to dla mnie swoista demaskacja... okazało się, że da się to pozytywnie przerobić, zdystansować do emocji (uznając je wcześniej jako istniejące, ale połączone z sytuacją, którą da się obiektywnie również ocenić).

Halimka, a wiesz, że ja odczytałam wczorajsze Twoje posty jako skończone całości, wyklarowane wnioski/stwierdzenia, niedomagające się komentarza?

Co do problemu "komunikatu/dzieła ekstra" - też mnie to dotyczy.
Na forum nie mam tego problemu, bo odpisuję zawsze "jak leci", bez większego dumania, spontanicznie, ale z innymi kwestiami też tak mam.
Udało mi się trochę podratować poprzez uznanie, arbitralne, że ważny jest sam fakt MOJEJ optyki, nawet jeśli nie jest super odkrywczy... to ktoś może coś ciekawego w tym odnaleźć. Myślę, że wiąże się to z zaufaniem do siebie.

Co sprawiło, że w gimnazjum się zmieniłaś?

Edytowane przez emi_lka
Czas edycji: 2012-11-07 o 13:47
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 14:06   #1194
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Emilko nie wiem czemu. Nie było jakiejś zidentyfikowanej przyczyny. Nie wiedziałam dlaczego (przynajmniej świadomie) ani wtedy, ani teraz, więc wnioskuję, że przed dłuższy czas przebierała się miarka. A objawy przyszły nagle.

Może jak jest i po trochu dlaczego w miarę wyklarowałam, ale nie wiem co zrobić z tym co mi przeszkadza. I nikt mi nie chce powiedzieć...

Wydaje mi się, że trochę zmieniłaś styl pisania przez te 4 lata. Tam było słychać trochę paniki, dziś jest spokojniej, ale może to te emotikonki.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 14:23   #1195
Cindy28
Lux Mundi
 
Avatar Cindy28
 
Zarejestrowany: 2007-11
Lokalizacja: Kyoto ;D
Wiadomości: 13 598
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Witam "porannie"

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Oo, skypowe lekcje byłyby wspaniałe. Miałabym szansę nie zamknąć się w swoim świecie, szczególnie jeśli chodzi o wymowę a i motywacja by zyskała nowe, bardziej namacalne oblicze.
Jeśli chodzi o wojaż, to musimy jeszcze poznać nawzajem swoje strategie podróżowania , ale idea wygląda świetnie.
Za oknem leje, a mi od razu bardzo wakacyjnie się zrobiło.
Wola nauki jest - połowa sukcesu za Nami W takim razie mobilizuję do szlifowania alfabetu przez następne półtora miesiąca Polecam też najzwyklejszy zeszyt w trzy linie i troszkę kaligrafii

Moja idea podróży to : dużo zwiedzania, słońca i tańca Poznawanie nowych ludzi, mnóstwo zdjęć i taki tam . Miejsce do spania nie musi mieć pięciu *, pożądane jest łóżko z czystą pościelą i ciepła woda [ łazienka może być na więcej pokoi ]. Poza tym nie straszne mi nic, prócz brzydkiej pogody i robali

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
Czas spędzałam w książkach, milionach książek.... Zresztą tak naprawdę to w domu wszyscy prokrastynowali i siedzieli nosem w książkach
jak poznałam rodzinę męża, to doznałam szoku niemal kulturowego - praktycznie w ogóle nie czytają, ale... zrobią "swoje" w domu szybko i sprawnie i "kisną" wieczorem przed telewizorkiem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku (i na pewno są zdrowsi niż moi "książkowi intelektualiści").
Tak w ogóle, to teraz wiem, że jestem/byłam ofiarą nałogu książkowego - książki się teraz dobrze kojarzą w przeciwieństwie do internetu, ale to też może być nałóg, niczym siedzenie na fejsie - dopadałam książkę i MUSIAŁAM ją skończyć tego samego dnia - to nic, że ciemnawo już w pokoju, ja głodna i "niewysikana"; a zadanie dom czeka - musiałam czytać bez odrywania się, choćby w celu zapalenia światła.
U mnie była identyczna sytuacja. Której wakacje spędziłam tylko w taki sposób : książki i tona słonecznika Na studiach miała podobnie - nie ważne, że jutro koło etc., 'Dr Żywago' kończyła o 5 nad ranem

Cytat:
uderzyło mnie to co change napisała o pracy mgr - oczywiscie, wybrałam sobie temat sama, i to taki, o którym nie było polskich opracowań i w ogóle był ambitny, a ja miałam zapewnioną "rozrywkę" w postaci rozpaczliwego wbijania zębów w ścianę przez kilka miesięcy...
Podobnie wyglądała kwestia mojego licencjatu. Aczkolwiek po zjeżdżeniu połowy Ukrainy w poszukiwaniu czegokolwiek przestałam być tak ambitna Dałam sobie spokój i zmieniłam temat. W kwestii mgr byłam już mądrzejsza - pisałam o tym, co pozwalało na zgromadzenie materiałów.

Cytat:
U mnie dół mariański od wczoraj. W temacie PRACA, a dokładniej relacji międzyludzkich. Cofnęłam się o lata świetlne.


Podkreślone - właśnie nie udał mi się ten odpowiedni sposób. PORAŻKA
Dalej mam pewne rzeczy do poprawki, a obrzydzenie i poczucie chaosu jeszcze większe(to ten straszny problem). jednej ważnej rzeczy w ogóle nie podjęłam, bo już się tak umordowałam rozmawiając, że dałam sobie spokój.
Aż się poryczałam wczoraj 3 razy - w pracy na uboczu (nikt na pewno nie zauważył), w autobusie i w łóżku wieczorem. Gdy budziłam się w nocy, to aż fizycznie czułąm kamień na sercu.
Tak naprawdę chodzi cały czas o MNIE - jestem zła na to jak rozmawiałam, jak się zachowywałam (dukałam, stękałam, zgasiłąm próbę podjęcia z drugiej strony luźniejszej "gadki" - ze stresu- zrobiło się samo, strasznie tego potem żałowałam). Skopałam się ile sił za całokształt; litości nie znalazłam.
Znów boję się pracy. Znów czuję sie tam nikim.
Po rozmowie miałam taką straszną potrzebę znalezienia kocyka, bezpiecznej norki, skulenia się w kłębek, że szok.
Z drugiej strony jest PLUS - mimo formy w jakiej to zrobiłam.- odważyłam sie podjąć temat ważny dla mojego stanowiska. I właśnie - ponieważ mówiłam o SOBIE (i w domyśle - o pieniądzach dla mnie) - tłumaczy to stres i skrępowanie. Nie umiem załatwiać takich spraw.

Nie ma porażek, są informacje zwrotne - dobra, jakie info dostałam?

Dziś czuję potrzebę "obrobienia" tej sytuacji; oswojenia jej, bo tak się nie da funkcjonować. Już widzę pewne aspekty inaczej. Ale jednocześnie boję się, że to jest takie pocieszanie siebie, takie "zaklepywanie", że jest cacy, a nie próba obiektywnego podejścia. I klaruje mi się jakaś wizja "działania naprawczego" - znam się o tyle, że wiem, że to tez moż ebyc pułapka.

Potrząśnijcie mną, proszę....
Zrobiłaś COŚ bardzo ważnego - zaczęłaś rozmowę. Fakt, że nie udało Ci się przeprowadzić jej dokładnie tak, jak byś chciała nie oznacza porażki! Porażką byłoby nie zrobienie niczego w tej kwestii.
Też zazwyczaj dopadają mnie lęki - mam coś ważnego do załatwienia i zapewne mi się to nie uda [jakże budujące myślenie]. Pomaga wtedy scenariusz, wypisanie na kartce tego co chcę powiedzieć i tego co chciałabym uzyskać - to krystalizuje całą sytuację. Następnie przeprowadzam taką rozmowę w głowie - wizualizacja pozytywnego jej wyniku dodaje sił.
Stres to zły doradca, ale może spróbowałabyś zamienić te negatywne emocje w kopa do działania?

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Właśnie - a propos takich obserwacji - chcę przyjrzeć się bliżej funkcjonowaniu mojej rodziny i męża rodziny, zobaczyć wyraźniej "dziedzictwo" - nie tylko to związane z wczesnym dzieciństwem, akceptacją, wsparciem, zaufaniem i innymi ważnymi tematami, ale też odnośnie sposobów spędzania wolnego czasu, podejścia do pracy, do tradycji rodzinnych itp.
W ogóle chcę mocniej wejść w różne historie rodzinne, do tej pory wyraźnie się od nich oddzielałam, a teraz myślę, że one mają bardzo mocny na mniej wpływ, który ja zupełnie ignoruję - więc coś z tego tracę.

Dlatego - między innymi - zaczęłam moją przygodę z genealogią Wiedza, rozmowy, analiza tego co było i jaki to ma wpływ na dzień dzisiejszy, pozwoliło mi dotrzeć do sedna pewnych spraw oraz zrozumieć czynniki determinujące takie, a nie inne postępowanie - nie tylko członków mojej rodziny, ale i moje.
__________________
"Nie ma czasu na całowanie
niewłaściwych chłopców"...

Edytowane przez Cindy28
Czas edycji: 2012-11-07 o 20:37
Cindy28 jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 14:36   #1196
emi_lka
Zakorzenienie
 
Avatar emi_lka
 
Zarejestrowany: 2007-10
Wiadomości: 6 068
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Halimaa Pokaż wiadomość
Emilko nie wiem czemu. Nie było jakiejś zidentyfikowanej przyczyny. Nie wiedziałam dlaczego (przynajmniej świadomie) ani wtedy, ani teraz, więc wnioskuję, że przed dłuższy czas przebierała się miarka. A objawy przyszły nagle.

Może jak jest i po trochu dlaczego w miarę wyklarowałam, ale nie wiem co zrobić z tym co mi przeszkadza. I nikt mi nie chce powiedzieć...

Wydaje mi się, że trochę zmieniłaś styl pisania przez te 4 lata. Tam było słychać trochę paniki, dziś jest spokojniej, ale może to te emotikonki.
Oj tak, zmienił się mój sposób pisania, bo i ja się od tamtego czasu jednak zmieniłam Praca mnie trochę zrównoważyła

Myślę, że nikt nie znajdzie dla Ciebie rozwiązania. Sama musisz na podstawie swoich obserwacji wybrać nowe sposoby zachowań, myślenia, a w końcu i odczuwanie się zmieni.

Moim zdaniem najlepsze, co można dla siebie zrobić, niezależnie od problemów, nierozwiązanych kwestii, to skupić się na teraźniejszości, na aktualnej chwili.
Jesteś na tyle sprawcza, na ile podejmujesz aktywność teraz. Kiedy łapiesz się na myśli, uczuciu, reakcji - w trakcie zdarzenia i zmieniasz schemat zachowania na tyle, na ile aktualnie potrafisz.

Podam taki banalny przykład z dzisiaj - rano byłam w pracy, później miałam odnieść te nieszczęsne książki do biblioteki, przetrzymane miesiąc. Pogoda beznadziejna, od wyjścia z domu marzyłam tylko o tym, żeby do niego wrócić. Te książki dyndały mi na ramieniu i przeszkadzały, żeby je oddać musiałam trochę nadrobić drogi powrotnej, było to nieprzyjemne. Więc przez całe bycie poza domem wahałam się "oddam" "nie oddam" - stwierdziłam, że wieczorem mąż mnie może podwieźć. Ale to było tylko wymyślenie super rozwiązania na później, odłożenie, które praktykuję od 3 tygodni! Zawsze w ostatniej chwili stwierdzałam, że będzie lepszy moment na to!
Więc dziś powiedziałam w końcu sobie, że jeśli chcę, żeby te książki były oddane, to jedyny mechanizm, jakim dysponuję, to moje teraz, jeśli teraz pójdę, to one będą oddane. Jeśli postanowię, że zrobię to później, wieczorem - nie mam pojęcia jaki będzie wynik (znając siebie i zmienność sytuacji). I w tej chwili jednak będę nieco sfrustrowana. No więc poszłam, oddałam, zrobione. Teraz, już.

Generalnie kategoria "tu i teraz" jest bardzo pomocna. Jeśli skupiam się na teraz, to jestem w moim działaniu i nigdzie indziej. Jeśli nie jestem w przyszłości, to nie mam się czym martwić, bo teraz jest teraz, nie ma w nim tego, co ma później nastąpić.

I prawda jest taka, że cały czas toczy się nasze życie, nie tylko w spektakularnych momentach, w chwilach osiągnięć, sukcesów itp. Więc jeśli chce się zatrzymać czas (a ja chcę, bo jego upływ mnie bardzo boli), to jedyny sposób to zaangażować się w przeżywanie teraźniejszości.

To się też tyczy pracy nad sobą. Trzeba się koncentrować na konkretnych momentach, wtedy da się złapać tendencję postępowania i zmienić ją. Skoro zidentyfikowałaś myślowo momenty problematyczne, moim zdaniem kiedy będziesz już w określonych sytuacjach, łatwiej Ci będzie to dostrzec, a później coś zmienić. Najpierw pewnie trochę sztucznie i wbrew sobie, ale z czasem da się to zautomatyzować.

Bycie w teraźniejszości ma więc wiele zalet. Teraz zaczęłam czytać "Cud uważności" - generalnie wiele mnie w tej książce drażni, ale ogólna idea pokrywa się z tym, co już kiedyś przetestowałam i stwierdziłam, że działa, daje spokój i bezpieczeństwo.
emi_lka jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 18:30   #1197
serena.avon
Rozeznanie
 
Avatar serena.avon
 
Zarejestrowany: 2006-01
Lokalizacja: Trójmiasto
Wiadomości: 804
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Halimko - przepraszam,w pierwszej chwili zacytowałam, ale już się poprawiłam
1. Wydaje mi się, że to nie do końca tak, że Twoje problemy, wydarzenia z Twojego życia są mało istotne. To zależy od Twojego subiektywnego do nich podejścia. Mam ten sam syndrom - zawsze wydaje mi się, że moje życie, moje dni są takie mało ciekawe... Ale! Mam znajomą, która zawsze ma mnóstwo do opowiedzenie o sobie, o byle wieczorze, o byle obiedzie. Na dobrą sprawę gdyby przeanalizować - nie robi nic ciekawego. Ale do wszystkiego podchodzi niezwykle entuzjastycznie,dostrzega mnóstwo pozytywów i ciekawych szczegółów w mało ciekawych wydarzeniach - stąd jej barwne przeżycia. Może w tym tkwi clou problemu?
2. Być może po prostu jesteś jedną z tych osób, którą trudno jest oswoić. Absolutnie nic w tym złego! Powolutku, małymi kroczkami pozwalaj sobie na minutę uwagi, później 2 minutki itd. Ale pozwól sobie na ucieczkę! Miej swój azyl i nie bój się z niego korzystać. Popatrz z drugiej strony - dałaś nam znać na wątku, że potrzebujesz uwagi i naszej odpowiedzi - czyż nie jest to krok do przodu?
3. Myślę, że tu ponownie potrzebujesz czasu na oswojenie się z pewnymi sytuacjami.
4. Halimko, nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz biernym obserwatorem swojego życia. Masz wpływ na to, co dzieje się wokół Ciebie - staraj się korzystać z tej mocy! Co się stało, że zmieniłaś swoje nastawienie? Czemu się zmieniłaś?

Cytat:
Napisane przez Aper Pokaż wiadomość
cześć.
Przeczytałam, mądre, polecam - http://lps.pl/pl/?page_id=1111

ciekawe i mądre rzeczy w ogóle piszecie.
Oczywiście Was nie zdziwię potwierdzając doświadczenia szkolne (pamietam, że na wątku takie konstatacje wychodziły już nieraz).
Pilnowano mnie, owszem, w pierwszych klasach podstawówki (mama mnie pakowała)- bywałam roztrzepana, że hoho.. normą było np oznajmienie o 8 wieczorem - ojej! potrzebuję na jutro na technikę kasztanów! I oczywiście zaliczałam pierwsze kontakty ze strasznymi problemami, których nie da sie rozwiązać (kur.wa, mam to do dziś, jak zobaczycie poniżej) - bo tych kasztanów, czy patyków nie dało się już załatwić, albo dało się, tylko z wielkim bólem.
Poza tym radziłam sobie bdb z przedmiotami (dyktanda perfekcyjne, of course), "łogarnęłam się w końcu", kontrolę zluzowano. Zadania na ost chwilę - niedziela wieczorem do dziś "źle" mi się kojarzy. Zadanie domowe w piątki?! - ech, tak robią zboczeńcy... Normą było nauczenie sie ostatniej lekcji na przerwie do odp.
Czas spędzałam w książkach, milionach książek.... Zresztą tak naprawdę to w domu wszyscy prokrastynowali i siedzieli nosem w książkach
jak poznałam rodzinę męża, to doznałam szoku niemal kulturowego - praktycznie w ogóle nie czytają, ale... zrobią "swoje" w domu szybko i sprawnie i "kisną" wieczorem przed telewizorkiem w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku (i na pewno są zdrowsi niż moi "książkowi intelektualiści").
Tak w ogóle, to teraz wiem, że jestem/byłam ofiarą nałogu książkowego - książki się teraz dobrze kojarzą w przeciwieństwie do internetu, ale to też może być nałóg, niczym siedzenie na fejsie - dopadałam książkę i MUSIAŁAM ją skończyć tego samego dnia - to nic, że ciemnawo już w pokoju, ja głodna i "niewysikana"; a zadanie dom czeka - musiałam czytać bez odrywania się, choćby w celu zapalenia światła.

uderzyło mnie to co change napisała o pracy mgr - oczywiscie, wybrałam sobie temat sama, i to taki, o którym nie było polskich opracowań i w ogóle był ambitny, a ja miałam zapewnioną "rozrywkę" w postaci rozpaczliwego wbijania zębów w ścianę przez kilka miesięcy...

U mnie dół mariański od wczoraj. W temacie PRACA, a dokładniej relacji międzyludzkich. Cofnęłam się o lata świetlne.



Podkreślone - właśnie nie udał mi się ten odpowiedni sposób. PORAŻKA
Dalej mam pewne rzeczy do poprawki, a obrzydzenie i poczucie chaosu jeszcze większe(to ten straszny problem). jednej ważnej rzeczy w ogóle nie podjęłam, bo już się tak umordowałam rozmawiając, że dałam sobie spokój.
Aż się poryczałam wczoraj 3 razy - w pracy na uboczu (nikt na pewno nie zauważył), w autobusie i w łóżku wieczorem. Gdy budziłam się w nocy, to aż fizycznie czułąm kamień na sercu.
Tak naprawdę chodzi cały czas o MNIE - jestem zła na to jak rozmawiałam, jak się zachowywałam (dukałam, stękałam, zgasiłąm próbę podjęcia z drugiej strony luźniejszej "gadki" - ze stresu- zrobiło się samo, strasznie tego potem żałowałam). Skopałam się ile sił za całokształt; litości nie znalazłam.
Znów boję się pracy. Znów czuję sie tam nikim.
Po rozmowie miałam taką straszną potrzebę znalezienia kocyka, bezpiecznej norki, skulenia się w kłębek, że szok.
Z drugiej strony jest PLUS - mimo formy w jakiej to zrobiłam.- odważyłam sie podjąć temat ważny dla mojego stanowiska. I właśnie - ponieważ mówiłam o SOBIE (i w domyśle - o pieniądzach dla mnie) - tłumaczy to stres i skrępowanie. Nie umiem załatwiać takich spraw.

Nie ma porażek, są informacje zwrotne - dobra, jakie info dostałam?

Dziś czuję potrzebę "obrobienia" tej sytuacji; oswojenia jej, bo tak się nie da funkcjonować. Już widzę pewne aspekty inaczej. Ale jednocześnie boję się, że to jest takie pocieszanie siebie, takie "zaklepywanie", że jest cacy, a nie próba obiektywnego podejścia. I klaruje mi się jakaś wizja "działania naprawczego" - znam się o tyle, że wiem, że to tez moż ebyc pułapka.

Potrząśnijcie mną, proszę....
Aper Ściskam Cię najmocniej jak mogę! Czujesz, jak łamię Ci żebra?
Kochana, więcej miłości do siebie! Odnoszę wrażenie, że jesteś dla siebie okropnie surowa - czemu? Skąd to wynika?
Podjęłaś rozmowę, załatwiłaś część spraw - Gratulacje! Czyż nie jest to sukces?
Jeśli nie podjęłaś jakiegoś tematu, bo wolałaś już zakończyć rozmowę - nie oznacza to, że nie możesz do sprawy wrócić. Ot, że niby zapomniałaś o czymś tam wspomnieć. Temat nie musi być zamknięty, jeśli nie chcesz.
"Obrzydzenie i poczucie chaosu" - czy naprawdę, obiektywnie patrząc jest aż tak źle? Używasz bardzo mocnych słów, budzących bardzo negatywne odczucia. Czy, patrząc z boku, oceniłabyś tą sytuację w taki sposób, gdyby dotyczyła kogoś innego?
Czy naprawdę poszło Ci aż tak źle?
Ja jestem bardzo konkretną osobą i ciężko mi się odnieść do tego wszystkiego, ale staram się jak mogę. Może chciałabyś opisać wszystko bardziej szczegółowo w klubie? Czy, gdyby na Twoim miejscu, była któraś z nas, oceniłabyś tą osobę tak surowo?
Jeśli chodzi o rozmowę o pieniądzach, wynagrodzeniu... ehhh, dla mnie to też jest ciężkie. Nie mam niestety na to żadnego patentu. Myślę, że dla wielu z nas to ciężkie tematy i zapewniam Cię, że mało kto siada ot tak w fotelu i bez skrępowania np prosi o podwyżkę.

Edytowane przez serena.avon
Czas edycji: 2012-11-07 o 18:31
serena.avon jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 19:59   #1198
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez emi_lka Pokaż wiadomość
Myślę, że nikt nie znajdzie dla Ciebie rozwiązania. Sama musisz na podstawie swoich obserwacji wybrać nowe sposoby zachowań, myślenia, a w końcu i odczuwanie się zmieni.

Moim zdaniem najlepsze, co można dla siebie zrobić, niezależnie od problemów, nierozwiązanych kwestii, to skupić się na teraźniejszości, na aktualnej chwili.
Jesteś na tyle sprawcza, na ile podejmujesz aktywność teraz. Kiedy łapiesz się na myśli, uczuciu, reakcji - w trakcie zdarzenia i zmieniasz schemat zachowania na tyle, na ile aktualnie potrafisz.

Więc dziś powiedziałam w końcu sobie, że jeśli chcę, żeby te książki były oddane, to jedyny mechanizm, jakim dysponuję, to moje teraz, jeśli teraz pójdę, to one będą oddane. Jeśli postanowię, że zrobię to później, wieczorem - nie mam pojęcia jaki będzie wynik (znając siebie i zmienność sytuacji). I w tej chwili jednak będę nieco sfrustrowana. No więc poszłam, oddałam, zrobione. Teraz, już.

Generalnie kategoria "tu i teraz" jest bardzo pomocna. Jeśli skupiam się na teraz, to jestem w moim działaniu i nigdzie indziej. Jeśli nie jestem w przyszłości, to nie mam się czym martwić, bo teraz jest teraz, nie ma w nim tego, co ma później nastąpić.

I prawda jest taka, że cały czas toczy się nasze życie, nie tylko w spektakularnych momentach, w chwilach osiągnięć, sukcesów itp. Więc jeśli chce się zatrzymać czas (a ja chcę, bo jego upływ mnie bardzo boli), to jedyny sposób to zaangażować się w przeżywanie teraźniejszości.

To się też tyczy pracy nad sobą. Trzeba się koncentrować na konkretnych momentach, wtedy da się złapać tendencję postępowania i zmienić ją. Skoro zidentyfikowałaś myślowo momenty problematyczne, moim zdaniem kiedy będziesz już w określonych sytuacjach, łatwiej Ci będzie to dostrzec, a później coś zmienić. Najpierw pewnie trochę sztucznie i wbrew sobie, ale z czasem da się to zautomatyzować.

Bycie w teraźniejszości ma więc wiele zalet. Teraz zaczęłam czytać "Cud uważności" - generalnie wiele mnie w tej książce drażni, ale ogólna idea pokrywa się z tym, co już kiedyś przetestowałam i stwierdziłam, że działa, daje spokój i bezpieczeństwo.
Widzę, że ten post jest chyba zainspirowany tą książką. Ja z kolei ostatnio rozmyślam o tych sposobach wyjaśniania i bezradności. Przeczytałam pierwszy wykład z Cudu uważności, ale mnie nie porwał. Zdziwiłam się, że ktoś taki krótki rozdzialik nazywa wykładem. Może zrobię drugie podejście.
Prawda, łatwo jest coś odłożyć. Pokierować się teraźniejszością, ale w kwestii co jest teraz łatwiejsze. Bo przyjemności wydają się najatrakcyjniejsze teraz, a trudy z prze- czy przyszłości trochę mniejsze.
Jest taka scena w Jak poznałem waszą matkę, kiedy Ted i Marshall dochodzą do kwestii kto zostanie w ich wspólnie wynajmowanym mieszkaniu, kiedy już nie będą razem mieszkać. Przez kilka dni się o to spierają, potem Ted wpada na "genialny" pomysł.
Ok, let's stop fighting. You know who will deal with that decision?.... Future Ted and future Marshall.
Kwestia wraca oczywiście po czasie.

Akurat kwestie które opisałam chyba niewiele mają wspólnego z prokrastynacją.

Cytat:
Napisane przez serena.avon Pokaż wiadomość
[B]
1. Wydaje mi się, że to nie do końca tak, że Twoje problemy, wydarzenia z Twojego życia są mało istotne. To zależy od Twojego subiektywnego do nich podejścia. Mam ten sam syndrom - zawsze wydaje mi się, że moje życie, moje dni są takie mało ciekawe... Ale! Mam znajomą, która zawsze ma mnóstwo do opowiedzenie o sobie, o byle wieczorze, o byle obiedzie. Na dobrą sprawę gdyby przeanalizować - nie robi nic ciekawego. Ale do wszystkiego podchodzi niezwykle entuzjastycznie,dostrzega mnóstwo pozytywów i ciekawych szczegółów w mało ciekawych wydarzeniach - stąd jej barwne przeżycia. Może w tym tkwi clou problemu?
2. Być może po prostu jesteś jedną z tych osób, którą trudno jest oswoić. Absolutnie nic w tym złego! Powolutku, małymi kroczkami pozwalaj sobie na minutę uwagi, później 2 minutki itd. Ale pozwól sobie na ucieczkę! Miej swój azyl i nie bój się z niego korzystać. Popatrz z drugiej strony - dałaś nam znać na wątku, że potrzebujesz uwagi i naszej odpowiedzi - czyż nie jest to krok do przodu?
3. Myślę, że tu ponownie potrzebujesz czasu na oswojenie się z pewnymi sytuacjami.
4. Halimko, nigdy nie byłaś, nie jesteś i nie będziesz biernym obserwatorem swojego życia. Masz wpływ na to, co dzieje się wokół Ciebie - staraj się korzystać z tej mocy! Co się stało, że zmieniłaś swoje nastawienie? Czemu się zmieniłaś?
Kwestię rodzeństwa i "gimnazjum" wyjaśnię w klubie..

1. Może to kwestia entuzjazmu, do życia. A może tego jak takie nasze opowieści odbierali inni? Ja często byłam gaszona (lub ignorowana) jako dziecko jak chciałam opowiedzieć rodzicom coś w mojej ocenie ważnego lub ciekawego. Ostatnio złapałam się na tym, że mówię: aa mam takie tam rozterki, typowe dla mojego wieku, nic specjalnego.

2. No dałam znać, jak zobaczyłam, że Aper tak zrobiła. Wcześniej taka opcja nie przyszła ni do głowy.

W ogóle czasem zauważam, że wątek jest dla mnie o tyle łatwiejszą sytuacją do wyrażenia myśli, emocji, że żeby napisać zrozumiały post trzeba się skupić na treści, tak bardziej poznawczo, intelektualnie, czasem to pomaga odwrócić uwagę od trudnych emocji. Takie np. zainteresowanie wyraża się w postach, odpowiedziach... Nie ma tej scenki, którą mózg identyfikuje jako zagrożenie i każe uciekać albo znieruchomieć- taki automatyczny sygnał, prawie jakbyś widziała groźnego psa. Nie rywalizujemy też o "czas antenowy", kilka osób może pisać razem, wątki się przeplatają łatwiej niż w normalnej rozmowie, zawsze można kogoś zacytować, wrócić do jego wypowiedzi. Każdy ma tyle czasu ile potrzebuje na przetrawienie innych postów i sformułowanie swojego. Całkiem inna dynamika..
Nie ma też tej ciszy, gdy jest Ci ciężko/płaczesz/..., a ktoś przy Tobie wytrwale siedzi.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 20:30   #1199
tigrinha
Zadomowienie
 
Avatar tigrinha
 
Zarejestrowany: 2008-01
Lokalizacja: Warszawa
Wiadomości: 1 319
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Cytat:
Napisane przez Cindy28 Pokaż wiadomość

Szylkretek i rudziaszek cudne są
Szkoda tylko, że nikt nie myśli o tym, by się nie rozmnażały
Szylkretek ma też niezmiernie prześliczny ryjek, naprawdę, w życiu nie widziałam tak ładnego kota i wcale nie chodzi o jego nietypowe dosyć umaszczenie Ma jeszcze więcej wdzięku niż inne kotki, nie wiem jak to możliwe. Ale nie da się tego uchwycić na zdjęciach, między innymi dlatego, że jest również nieopisanie ruchliwy Normalnie bym go ukradła, gdyby nie to, że na pewno mu lepiej w stajni z kolegą/bratem(?) Rudzielcem i innymi kocurami stacjonarnymi i przychodnymi, kurami, które można ganiać i smakołykami przynoszonymi przez dzieciaki niż w moim ciasnym mieszkaniu.
A co do rozmnażania, to może nie będzie tak źle - właścicielem tej stajni jest weterynarz i z tego co widzę, to naprawdę jego zwierzaki (konie, psy, koty, kury, świnki i kucyki) mają tam dobrze i są zadbane. W sumie mogę się go zapytać czy zamierza je kastrować (jest też moim instruktorem).

---------- Dopisano o 20:17 ---------- Poprzedni post napisano o 19:59 ----------

Cytat:
Napisane przez change Pokaż wiadomość
W introwertyzmie zmęczenie jest na innym poziomie, nie na rozdrażnieniu, tylko na tym, że ludzie, w większych ilościach i natężeniu są jak niewidzialne pijawki energetyczne, introwertyk po zajęciach musi odespać, po imprezach też jest zmęczony itp. Od natłoku bodźców i wrażeń, a nie stricte samych ludzi czy ich zachowań.... Mam/miałam książkę "Introwertyzm to zaleta, jak przetrwać w morzu ekstrawetyków" i polecam fajna
Change, dzięki za te cytaty Przeczytałam je z zainteresowaniem i odkryłam, że chyba są 2 tygrysy Bo z jednej strony ten opis ekstrawertyka to wypisz wymaluj ja (pomijając fragment o przyjaciołach od serca):

Ekstrawertycy rzucają się na życie,chcą spróbować wszystkiego,często zapisują się na kursy,których nie kończą,zmieniają kierunki studiów,maja duże grono znajomych,z którymi utrzymują dość powierzchowne kontakty,potrafią też co dwa tygodnie zmienić przyjaciela od serca na…kolejnego przyjaciela od serca.Co nie wyklucza,oczywiście tego,że wielu ekstrawertyków ma też prawdziwe pasje i przyjaciela,takiego od podstawówki.Zwykle maja tysiące zainteresowań,a oprócz przyjaciela dziesiątki znajomych,których zmieniają jak w kalejdoskopie.Traktują życie trochę jak szwedzki stół:warto spróbować choćby odrobinkę z każdego półmiska Nawet gdyby się to miało skończyć mdłościami.Bo życie to kolekcjonowanie doświadczeń.

Ale ten o introwertykach to też bardzo ja:

My,introwertycy ,odwrotnie:po godzinie lub dwóch bycia z ludźmi musimy wyłączyć silnik i naładować akumulator w samotności.Mój własny przepis brzmi:dwie godziny samotności w zamian za każda godzinę życia towarzyskiego.(...) Dla introwertyków bycie sam na sam z własnymi myślami jest taką,jak sen, i tak odżywcze,jak jedzenie.

Może jestem tak pośrodku, że od obydwu ekstremów jest mi równie daleko? Zastanawiałam się nad Wami, czy którejś mogłabym przypiąć jakąś z tych etykietek z dużą dozą prawdopodobieństwa, i wcale nie jest łatwo. No, OK, zaryzykowałabym tezę, że Change, Emilka, Aper i Halimka są raczej bardziej intro, a Fairy i Nebulka bardziej ekstrawertyczne, ale nie mam ku temu jakichś niezbitych argumentów, tak mi się po prostu mgliście wydaje. Natomiast reszta dziewczyn, które udzielają się na tyle długo, żebym mogła cokolwiek o nich powiedzieć - totalnie nie wiem. Myślę sobie, że intro-, a potem, no nie nie przecież napisała/zrobiła to lub tamto - chyba raczej extrawertyczka. Ciekawe.

---------- Dopisano o 20:30 ---------- Poprzedni post napisano o 20:17 ----------

Cytat:
Napisane przez czerwieclipiec Pokaż wiadomość
Ołomatko, jak widzę słowo jasnowidzenie, to chociażem czwórka, skrzydło piątki natychmiast wyrzuca książkę do kosza, albo kasuje plik z dysku.
A co do trzeciej pozycji, podobno któryś z autorów zmienił poglądy, bo nie podobał mu się związek enneagramu z "duchowością" New Age. Chętnie poznałabym szczegóły, ale nie mogę znaleźć sensownego źródła. Ogólnie psychologia mi gra i buczy, ale najmniejsza domieszka New Age mnie odrzuca.
Czerwiec, Siostro-Włóczęgo, przybij pionę Też tak mam. Zupełnie nie wierzę w żadne nadprzyrodzone zjawiska, więc jak ktoś traktuje je poważnie, to dla mnie trochę tak, jakby wierzył w dobrą wróżkę z Kopciuszka. Co innego religia - ludzi prawdziwie i "zdrowo" wierzących bardzo szanuję, chociaż nie podzielam ich wiary, bo założenia chrześcijaństwa (tylko tą dogłębnie religię znam, bo byłam długo praktykującą katoliczką), przynajmniej w teorii są piękne i dobre. Ale żeby zajmować się wirującymi stolikami i wahadełkami, to zwyczajnie trzeba mieć świra. Taka jestem oświecona, no Co ciekawe, mój TŻ
ma identycznie negatywny stosunek do tego typu spraw, chociaż wypływający z zupełnie innych pobudek - on, jako katolik, uważa że to złe i niebezpieczne, ja - że zwyczajnie głupie (więc na dłuższą metę też niebezpieczne)
tigrinha jest offline Zgłoś do moderatora  
Stary 2012-11-07, 20:33   #1200
Halimaa
Rozeznanie
 
Avatar Halimaa
 
Zarejestrowany: 2011-09
Wiadomości: 742
Dot.: Prokrastynacja, czyli zgubne odkładanie na później... cz.III

Tygrysie, czytajac pierwszy fragment pomyślałam też o Tobie.

Ciekawe, że obstawiłaś jakim typem jest Aper, nie widziawszy jej nigdy "na żywo".

Sorki, ale ja mam chwilowo negatywny stosunek do kotów.... wkurzają mnie niektórzy znani mi ich właściciele- roztkliwiają się nad tymi swoimi kotami, a na swoich najbliższych warczą, albo maja ich gdzieś, musiałam to z siebie wyrzucić.
Halimaa jest offline Zgłoś do moderatora  
Zamknij wątek

Nowe wątki na forum Intymnie


Ten wątek obecnie przeglądają: 1 (0 użytkowników i 1 gości)
 

Zasady wysyłania wiadomości
Nie możesz zakładać nowych wątków
Nie możesz pisać odpowiedzi
Nie możesz dodawać zdjęć i plików
Nie możesz edytować swoich postów

BB code is Włączono
Emotikonki: Włączono
Kod [IMG]: Włączono
Kod HTML: Wyłączono

Gorące linki


Data ostatniego posta: 2014-09-23 01:47:20


Strefa czasowa to GMT +1. Teraz jest 11:05.






© 2000 - 2025 Wizaz.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.

Jakiekolwiek aktywności, w szczególności: pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie, lub inne wykorzystywanie treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, w szczególności w celu ich eksploracji, zmierzającej do tworzenia, rozwoju, modyfikacji i szkolenia systemów uczenia maszynowego, algorytmów lub sztucznej inteligencji Obowiązek uzyskania wyraźnej i jednoznacznej zgody wymagany jest bez względu sposób pobierania, zwielokrotniania, przechowywania lub innego wykorzystywania treści, danych lub informacji dostępnych w ramach niniejszego serwisu oraz wszystkich jego podstron, jak również bez względu na charakter tych treści, danych i informacji.

Powyższe nie dotyczy wyłącznie przypadków wykorzystywania treści, danych i informacji w celu umożliwienia i ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz umożliwienia pozycjonowania stron internetowych zawierających serwisy internetowe w ramach indeksowania wyników wyszukiwania wyszukiwarek internetowych

Więcej informacji znajdziesz tutaj.