Dlaczego wegetarianie sa tacy wkurzajacy?

[pendraiw]

Ktoś napisał że szanuje i podziwia wegetarian za to co robią, yyyy czy mam rozumieć, że wegetarianie się poświęcają eliminując z jadlospisu mięso?

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez pendraiw

Ktoś napisał że szanuje i podziwia wegetarian za to co robią, yyyy czy mam rozumieć, że wegetarianie się poświęcają eliminując z jadlospisu mięso?

Niektórzy pewnie tak.

[claudiiin]

Napisane przez pendraiw

Ktoś napisał że szanuje i podziwia wegetarian za to co robią, yyyy czy mam rozumieć, że wegetarianie się poświęcają eliminując z jadlospisu mięso?

A nie? Przeciez to nie jest tak, ze wegetarianom mięso nie smakuje, niejeden chętnie zjadłby schabowego, gdyby nie pochodził skąd pochodzi Nie wiem, czemu to takie zadziwiające dla Ciebie.
Podobnie kiedy ktoś poświęca np. swój czas wolny na rzecz wolontariatu - też pewnie powiedziałabyś, że należy mu się szacunek, bo zamiast robić to, co sprawia przede wszystkim jemu samemu przyjemność, robi coś dobrego dla innych.
Aczkolwiek ja nie jem mięsa już od 9 lat i teraz myślę, że nie byłabym w stanie przełknąć mięsa. Tak jakby nie traktuję już mięsa jako coś jadalnego, więc na swoją dietę nie patrzę jak na poświęcenie albo coś, co obniża mój komfort życia w imię wyższych wartości.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Czasem jest tak, że wegetarianom mięso nie smakuje Dla mnie zawsze było wstrętne.

[Bananalama]

Mi tam mięso tak średnio smakowało, ale ryby to był stały skladnik mojej diety, bo tatko znad morza jest, to mam to we krwi . No i co, od ponad roku nie jem mięsa wszelakiego i jakoś żyję. Ale czasami to mi się ten łosoś śni

[claudiiin]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;38743166]Czasem jest tak, że wegetarianom mięso nie smakuje Dla mnie zawsze było wstrętne.[/QUOTE]

Pewnie, ze tak tez moze byc i jest Pisząc "to nie jest tak, ze wegetarianom mięso nie smakuje, niejeden chętnie zjadłby schabowego" miałam na myśli, że nie jest żadną regułą, iż wegetarianie nie lubili niegdyś mięsnych potraw Wielu zrezygnowało z tego składnika pożywienia tylko z powodu zwierząt.

[pendraiw]

Napisane przez claudiiin

A nie? Przeciez to nie jest tak, ze wegetarianom mięso nie smakuje, niejeden chętnie zjadłby schabowego, gdyby nie pochodził skąd pochodzi Nie wiem, czemu to takie zadziwiające dla Ciebie.
Podobnie kiedy ktoś poświęca np. swój czas wolny na rzecz wolontariatu - też pewnie powiedziałabyś, że należy mu się szacunek, bo zamiast robić to, co sprawia przede wszystkim jemu samemu przyjemność, robi coś dobrego dla innych.
Aczkolwiek ja nie jem mięsa już od 9 lat i teraz myślę, że nie byłabym w stanie przełknąć mięsa. Tak jakby nie traktuję już mięsa jako coś jadalnego, więc na swoją dietę nie patrzę jak na poświęcenie albo coś, co obniża mój komfort życia w imię wyższych wartości.

Wiesz, dziwne to dla mnie bo wegetarianką nie jestem, więc pytam. Sądziłam że wege maja wstręt do mięsa ,właśnie dlatego że wiedzą skąd pochodzi, że maja obrzydzenie....a nie że płaczą nad zabijaniem zwierząt ale chcieliby kotleta wszamać. Wtedy tak, to jest poświęcenie.

[claudiiin]

Napisane przez pendraiw

Wiesz, dziwne to dla mnie bo wegetarianką nie jestem, więc pytam. Sądziłam że wege maja wstręt do mięsa ,właśnie dlatego że wiedzą skąd pochodzi, że maja obrzydzenie....a nie że płaczą nad zabijaniem zwierząt ale chcieliby kotleta wszamać. Wtedy tak, to jest poświęcenie.

Nie moge mowic za wszystkich, ale jesli chodzi o to pogrubione, to tak jak pisalam - juz od dluuugiego czasu tak mam Ale zanim przeszlam na wegetarianizm (tzn. w momencie podjęcia tej decyzji) tak nie bylo. Wprawdzie mieso nigdy nie bylo podstawa mojej diety, ale niektore potrawy uwielbialam. Zrezygnowalam z jedzenia ich tylko dlatego, ze to miesnie zwierzat. Nie bylo tak, ze z dnia na dzien stwierdzilam "a mięso pochodzi od zwierząt, o boże, teraz nagle bym zwymiotowala, jakbym poczula w ustach smak kotleta, bo przeciez to smakuje jak kupa"
Ale kazdy pewnie mial inaczej. Niemniej jednak nie czyni go to lepszym czy gorszym wegetarianinem, ze lubi czy nie lubi smaku miesa
Najbardziej dla mnie niedorzeczną opinią (ale może dla Ciebie pendraiw zrozumiala, skoro tak widzisz ten temat) jaką kiedykolwiek uslyszalam na temat wegetarianizmu, było "a co to za wegetarianie, ktorzy jedza kotlety, parowki albo wedliny sojowe?! skoro substytuują sobie mięso, jedzą coś, co w smaku przypomina mięso, to zadni z nich wegetarianie" A to, że to produkty całkowicie bezmięsne, to już nie ma żadnego znaczenia...
Natomiast co mnie totalnie, totalnie obrzydza i chyba zawsze obrzydzalo, to jak ktos przewozi w autobusie czy tramwaju siatę z rzeznickimi produktami, ktore walą surowym mięchem na kilometr

[Magnus123]

Skoro ja nie jem np. surowych ogórków, bo nie mogę, to też znaczy, że ludzie powinni mnie szanować i podziwiać?
Jak pomyślę o przepysznej mizerii w środku lata, zrobionej ze świeżutkich ogórków z własnego ogrodu, to myślę, że tak Podziwiajcie mnie

[pendraiw]

Napisane przez Magnus123

Skoro ja nie jem np. surowych ogórków, bo nie mogę, to też znaczy, że ludzie powinni mnie szanować i podziwiać?
Jak pomyślę o przepysznej mizerii w środku lata, zrobionej ze świeżutkich ogórków z własnego ogrodu, to myślę, że tak Podziwiajcie mnie

Kwestia dlaczego nie możesz jeść tych ogórków? szkodzą ci?

Napisane przez claudiiin

Nie moge mowic za wszystkich, ale jesli chodzi o to pogrubione, to tak jak pisalam - juz od dluuugiego czasu tak mam Ale zanim przeszlam na wegetarianizm (tzn. w momencie podjęcia tej decyzji) tak nie bylo. Wprawdzie mieso nigdy nie bylo podstawa mojej diety, ale niektore potrawy uwielbialam. Zrezygnowalam z jedzenia ich tylko dlatego, ze to miesnie zwierzat. Nie bylo tak, ze z dnia na dzien stwierdzilam "a mięso pochodzi od zwierząt, o boże, teraz nagle bym zwymiotowala, jakbym poczula w ustach smak kotleta, bo przeciez to smakuje jak kupa"
Ale kazdy pewnie mial inaczej. Niemniej jednak nie czyni go to lepszym czy gorszym wegetarianinem, ze lubi czy nie lubi smaku miesa
Najbardziej dla mnie niedorzeczną opinią (ale może dla Ciebie pendraiw zrozumiala, skoro tak widzisz ten temat) jaką kiedykolwiek uslyszalam na temat wegetarianizmu, było "a co to za wegetarianie, ktorzy jedza kotlety, parowki albo wedliny sojowe?! skoro substytuują sobie mięso, jedzą coś, co w smaku przypomina mięso, to zadni z nich wegetarianie" A to, że to produkty całkowicie bezmięsne, to już nie ma żadnego znaczenia...
Natomiast co mnie totalnie, totalnie obrzydza i chyba zawsze obrzydzalo, to jak ktos przewozi w autobusie czy tramwaju siatę z rzeznickimi produktami, ktore walą surowym mięchem na kilometr

Ja tak nie myślę

[claudiiin]

Napisane przez Magnus123

Skoro ja nie jem np. surowych ogórków, bo nie mogę, to też znaczy, że ludzie powinni mnie szanować i podziwiać?
Jak pomyślę o przepysznej mizerii w środku lata, zrobionej ze świeżutkich ogórków z własnego ogrodu, to myślę, że tak Podziwiajcie mnie

No tak, nie przyczyniasz się do mordowania niewinnych ogórków Rzeczywiście godne podziwu
Idąc Twoim tokiem rozumowania, podziwiajmy ludzi z zespołem metabolicznym, bo powinni ograniczyć produkty z wysoką zawartością cholesterolu, podziwiajmy ludzi z nietolerancją laktozy, bo rezygnują z zawierającego ją mleka i jego przetworów, szanujmy ludzi z alergią na orzeszki arachidowe itp... Tylko, ze zarowno oni, jak i Ty, robicie to tylko i wylacznie dla siebie

Napisane przez pendraiw

Ja tak nie myślę

Fajnie Wlasciwie to spotkalam sie tylko raz z taka opinia, na szczescie. Absurd

[Magnus123]

Napisane przez claudiiin

No tak, nie przyczyniasz się do mordowania niewinnych ogórków Rzeczywiście godne podziwu
Idąc Twoim tokiem rozumowania, podziwiajmy ludzi z zespołem metabolicznym, bo powinni ograniczyć produkty z wysoką zawartością cholesterolu, podziwiajmy ludzi z nietolerancją laktozy, bo rezygnują z zawierającego ją mleka i jego przetworów, szanujmy ludzi z alergią na orzeszki arachidowe itp... Tylko, ze zarowno oni, jak i Ty, robicie to tylko i wylacznie dla siebie

Jakby niejedzenie mięsa było realną pomocą Podziwiam i szanuję ludzi, którzy ratują bezdomne, chore zwierzaki, którzy wydają ciężko zarobione pieniądze na wielkie wory kociej karmy, którzy wolny czas poświęcają na to, żeby wyjść na spacer z psem ze schroniska.
Gdybym miała podziwiać ludzi, którzy są tak dobrzy, bo nie jedzą schabowych, musiałabym zacząć podziwiać tych wielce dobrych kierowców, którzy nie rozjeżdżają gołębi.
Podziwiam i szanuję ludzi, którzy czynią realną pomoc.

Napisane przez pendraiw

Kwestia dlaczego nie możesz jeść tych ogórków? szkodzą ci?

Szkodzą, ale mogłabym je jeść i robić sama sobie krzywdę, a tego nie robię

EDIT:
Co oczywiście nie oznacza, że denerwują mnie wegetarianie czy ich nie toleruję. Bez przesady, to tak, jakbym nie tolerowała ludzi lubiących marcepan

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Magnus123

Jakby niejedzenie mięsa było realną pomocą Podziwiam i szanuję ludzi, którzy ratują bezdomne, chore zwierzaki, którzy wydają ciężko zarobione pieniądze na wielkie wory kociej karmy, którzy wolny czas poświęcają na to, żeby wyjść na spacer z psem ze schroniska.
Gdybym miała podziwiać ludzi, którzy są tak dobrzy, bo nie jedzą schabowych, musiałabym zacząć podziwiać tych wielce dobrych kierowców, którzy nie rozjeżdżają gołębi.
Podziwiam i szanuję ludzi, którzy czynią realną pomoc.

Widać, że zawiłości ekonomii są ci zupełnie obce. Realnie jest nie tylko to, co widać na pierwszy rzut oka. Są jeszcze rzeczy, do których zrozumienia trzeba zaangażować nieco wyobraźni.

[bfca8d39b0c33d1e642320d525f11dd69d86e6d3_6578f56ebc91f]

Nie jem mięsa chyba od 13 roku życia i nie uważam się za osobę wkurzającą :P

Ale chciałam napisać w tym wątku w innym celu.

Przyznam, że nie jem mięsa, bo nigdy za bardzo nie lubiłam jego smaku, dodatkowo nasłuchałam się jako dziecko o zabijaniu zwierząt w rzeźni, a teraz to organizm się odzwyczaił całkowicie

Nigdy nie zastanawiałam się że może to mieć jakieś negatywne skutki w życiu. No i jadam śmieciowo, nie da się ukryć. Produktami sojowymi produktów zwierzęcych nigdy nie zastępowałam, bo smakują jak mięso

No i ostatnio moja znajoma z pracy, która też około 10 lat nie je mięsa dowiedziała się, od pani doktor z dietetyki że kobieta, która 10-15 lat nie je mięsa ma 50-70% mniejsze szanse na zajście i donoszenie ciąży. W ciągu dwóch lat niby można to naprawić jedząc mięso. Ale jak ja się mam zmusić? Mam okropny odruch wymiotny już na sam zapach, brr...

Dało mi to do myślenia... Myślicie, że to prawda? Może jest tu ktoś kto się na tym zna? Chciałabym za kilka lat urodzić zdrowe dziecko i nie mieć pretensji do siebie, że nie zrobiłam tego co trzeba było zrobić.
Aha, ryb też nie jem bo mi nie smakują :P

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

[1=bfca8d39b0c33d1e642320d 525f11dd69d86e6d3_6578f56 ebc91f;38776475]
No i ostatnio moja znajoma z pracy, która też około 10 lat nie je mięsa dowiedziała się, od pani doktor z dietetyki że kobieta, która 10-15 lat nie je mięsa ma 50-70% mniejsze szanse na zajście i donoszenie ciąży. W ciągu dwóch lat niby można to naprawić jedząc mięso. Ale jak ja się mam zmusić? Mam okropny odruch wymiotny już na sam zapach, brr...

Dało mi to do myślenia... Myślicie, że to prawda? Może jest tu ktoś kto się na tym zna? Chciałabym za kilka lat urodzić zdrowe dziecko i nie mieć pretensji do siebie, że nie zrobiłam tego co trzeba było zrobić.
Aha, ryb też nie jem bo mi nie smakują :P[/QUOTE]
Bzdety
Jeśli już miałyby być jakieś problemy z ciążą, to nie z powodu stricte wegetarianiuzmu, tylko z powodu ogólnie złego doboru pożywienia. W mięsie nie ma nic, czego nie można pozyskać z innych źródeł.

[bfca8d39b0c33d1e642320d525f11dd69d86e6d3_6578f56ebc91f]

Muszę chyba poszukać artykułów czy innych na temat tego co trzeba jeść żeby zastąpić mięso Bo ciężko się przełamać, baaaardzo ciężko. Niby nie mam anemii, ale jestem na granicy minimalnej i mam tak samo z poziomem potasu i sodu, więc jednak w tej mojej diecie brakuje trochę pierwiastków

No nic, dzięki za odpowiedź Lisbeth

[megamag]

[1=bfca8d39b0c33d1e642320d 525f11dd69d86e6d3_6578f56 ebc91f;38776475]
No i ostatnio moja znajoma z pracy, która też około 10 lat nie je mięsa dowiedziała się, od pani doktor z dietetyki że kobieta, która 10-15 lat nie je mięsa ma 50-70% mniejsze szanse na zajście i donoszenie ciąży. W ciągu dwóch lat niby można to naprawić jedząc mięso. Ale jak ja się mam zmusić? Mam okropny odruch wymiotny już na sam zapach, brr...
[/QUOTE]

Brzmi jak jakieś gusła.

Swoją drogą to mnie śmieszy coraz bardziej zachodnie podejście do ciąży, jakby to było coś wyjątkowego, co może spotkać tylko wybrane kobiety, które wyjątkowo o siebie dbają. Idąc tym tokiem myślenia, w krajach Trzeciego Świata kobiety w ogóle nie powinny zachodzić w ciążę.

A tak serio to stan zdrowia raczej bada się z użyciem... badań. Wystarczy zrobić morfologię. I już wiesz, czy jesteś zdrowa czy nie. Zwłaszcza podczas ciąży trzeba się często badać. Każdy organizm jest inny i trochę inaczej reaguje. To tak jak z żelazem, każdy ma inne zdolności przyswajania. Można się obżerać czerwonym mięsem i dalej nie przyswajać i mieć anemię, to kwestia wrodzona. Ewentualnie nabyta na skutek ciężkiej choroby jak nowotwór.

[szien]

Dla poprawienia humoru:

http://m.bbc.co.uk/news/magazine-21122072

Niezle się usmialam przy numerze 18.

[titina]

[1=bfca8d39b0c33d1e642320d 525f11dd69d86e6d3_6578f56 ebc91f;38776475]

No i ostatnio moja znajoma z pracy, która też około 10 lat nie je mięsa dowiedziała się, od pani doktor z dietetyki że kobieta, która 10-15 lat nie je mięsa ma 50-70% mniejsze szanse na zajście i donoszenie ciąży. W ciągu dwóch lat niby można to naprawić jedząc mięso. Ale jak ja się mam zmusić? Mam okropny odruch wymiotny już na sam zapach, brr...

Dało mi to do myślenia... Myślicie, że to prawda? Może jest tu ktoś kto się na tym zna? Chciałabym za kilka lat urodzić zdrowe dziecko i nie mieć pretensji do siebie, że nie zrobiłam tego co trzeba było zrobić.
Aha, ryb też nie jem bo mi nie smakują :P[/QUOTE]

Bzdura totalna Nie istnieją żadne badania potwierdzające taką bzdurną tezę. Nie wiem kto to wymyślił.

W razie wątpliwości związanych z dietą przed zajściem w ciążę, w ciąży i po, zajrzyj na forum wegedzieciak.pl.

[1=bfca8d39b0c33d1e642320d 525f11dd69d86e6d3_6578f56 ebc91f;38776475]
Muszę chyba poszukać artykułów czy innych na temat tego co trzeba jeść żeby zastąpić mięso Bo ciężko się przełamać, baaaardzo ciężko. Niby nie mam anemii, ale jestem na granicy minimalnej i mam tak samo z poziomem potasu i sodu, więc jednak w tej mojej diecie brakuje trochę pierwiastków
[/QUOTE]

Pij codziennie herbatkę z pokrzywy. Świetnie działa na podniesienie poziomu żelaza.

[pendraiw]

Napisane przez titina

Bzdura totalna Nie istnieją żadne badania potwierdzające taką bzdurną tezę. Nie wiem kto to wymyślił.

W razie wątpliwości związanych z dietą przed zajściem w ciążę, w ciąży i po, zajrzyj na forum wegedzieciak.pl.



Pij codziennie herbatkę z pokrzywy. Świetnie działa na podniesienie poziomu żelaza.

Może lepiej aby doradzała się lekarza

[claudiiin]

Napisane przez Magnus123

Jakby niejedzenie mięsa było realną pomocą Podziwiam i szanuję ludzi, którzy ratują bezdomne, chore zwierzaki, którzy wydają ciężko zarobione pieniądze na wielkie wory kociej karmy, którzy wolny czas poświęcają na to, żeby wyjść na spacer z psem ze schroniska.
Gdybym miała podziwiać ludzi, którzy są tak dobrzy, bo nie jedzą schabowych, musiałabym zacząć podziwiać tych wielce dobrych kierowców, którzy nie rozjeżdżają gołębi.
Podziwiam i szanuję ludzi, którzy czynią realną pomoc.

A zmniejszanie popytu na mięso to nie jest realna pomoc tylko jakas wyimaginowana? Powinnam wraz z innymi wegetarianami wlamywac sie do rzezni i wykradac stamtad zwierzeta, zeby mozna bylo to nazwac realna pomoca?
Wiem ze gdy patrzy się na pojedynczego wege to może wydawać się, ze fakt jego rezygnacji ze spozywania miesa wiele nie znaczy. Ale pomysl sobie orientacyjnie, ilu wegetarian jest w Polsce, ilu na swiecie. Gdyby oni wszyscy przez te lata wegetarianizmu codziennie zjadali zamiast tego mięso, nie uwazasz, ze tym samym popyt na mięso bylby większy? A to za tym przeciez idzie podaz.
Zeby pomoc zmniejszyc skale zjawiska zabijania zwierzat dla miesa, trzeba dzialac u zrodla tego zjawiska - czyli ludzkiego apetytu na mięso.

[1=bfca8d39b0c33d1e642320d 525f11dd69d86e6d3_6578f56 ebc91f;38776475]Nie jem mięsa chyba od 13 roku życia i nie uważam się za osobę wkurzającą :P

Ale chciałam napisać w tym wątku w innym celu.

Przyznam, że nie jem mięsa, bo nigdy za bardzo nie lubiłam jego smaku, dodatkowo nasłuchałam się jako dziecko o zabijaniu zwierząt w rzeźni, a teraz to organizm się odzwyczaił całkowicie

Nigdy nie zastanawiałam się że może to mieć jakieś negatywne skutki w życiu. No i jadam śmieciowo, nie da się ukryć. Produktami sojowymi produktów zwierzęcych nigdy nie zastępowałam, bo smakują jak mięso

No i ostatnio moja znajoma z pracy, która też około 10 lat nie je mięsa dowiedziała się, od pani doktor z dietetyki że kobieta, która 10-15 lat nie je mięsa ma 50-70% mniejsze szanse na zajście i donoszenie ciąży. W ciągu dwóch lat niby można to naprawić jedząc mięso. Ale jak ja się mam zmusić? Mam okropny odruch wymiotny już na sam zapach, brr...

Dało mi to do myślenia... Myślicie, że to prawda? Może jest tu ktoś kto się na tym zna? Chciałabym za kilka lat urodzić zdrowe dziecko i nie mieć pretensji do siebie, że nie zrobiłam tego co trzeba było zrobić.
Aha, ryb też nie jem bo mi nie smakują :P[/QUOTE]

Rozwiazanie jest stosunkowo proste - przestan jesc smieciowo Gdy bedziesz dbala o zawartosc aminokwasow egzogennych, witaminy b12, minerałów (zwlaszcza wapnia) w Twoim pokarmie, gdy Twoja dieta bedzie urozmaicona i zdrowa, wowczas nie widze powodu, dla ktorego mialabys miec mniejsze szanse na urodzenie dziecka, niz kobieta, ktora je mięso, a już na pewno niż taka, która zywi sie glownie mielonym z ziemniakami/hamburgerem/tlustymi kotletami/szarymi kluchami z boczkiem. Jesli masz watpliwosci i nie chcesz, zeby w Twojej diecie czegokolwiek zabraklo istotnego dla rozwoju dziecka, skorzystaj z konsultacji dietetycznej (ale u kogos bardziej kompetentnego) i zasiegnij tez opinii lekarza.
Chociaz calkiem mozliwe, ze te wyniki przedstawione przez Twoja pania doktor to nie kwestia niekompetencji, tylko grupy badawczej-jesli byly nia kobiety ktore nie jadly miesa, a przy tym tak jak Ty nie dbaly o to, by w inny sposob dostarczac organizmowi niezbedne skladniki, to mogly miec faktycznie problemy z ciaza... Jednak to nie dowodzi szkodliwosci wegetarianizmu na rozwoj plodu, tylko tego, ze trzeba bardziej uwazac na swoja diete
A co do tych rzeczy sojowych to dla mnie one nie smakuja jak mieso Zwlaszcza te polskie.

Napisane przez pendraiw

Może lepiej aby doradzała się lekarza

Zgadzam sie absolutnie

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez pendraiw

Może lepiej aby doradzała się lekarza

To się sprawdza w przypadku, kiedy umie się zweryfikować rewelacje prawione przez doktora.

[megamag]

Powiem Wam, że ja ostatnio byłam pod wrażeniem lekarzy, kiedy nie mogłam się wyleczyć z przeziębienia i kaszlu. Byłam u trzech i każdy mówił co innego. Jedna pani kazała mi brać polopirynę na noc, a na dzień Efferalgan (z paracetamolem), inna była oburzona, że biorę naraz polopirynę i paracetamol, bo to się ze sobą gryzie i wywołuje kaszel.

Dlatego pasuje jeszcze znaleźć dobrego lekarza, bo różni ludzi kończą studia.

A niestety w przypadku ciąży jest tyle samo zabobonów, co wiedzy fachowej potwierdzonej badaniami. Jedzenie mięsa też jest w naszej kulturze obarczone szeregiem zabobonów, prawdopodobnie wynikających z tego, że kiedyś było tak trudno dostępne. Ale żaden dietetyk o zdrowych zmysłach nie doradzi nikomu obżerania się mięsem, jeśli już to nawet zwolennik jedzenia mięsa raczej powie, że należy go jeść mało, góra 1-2 razy w tygodniu, bo nadmiar powoduje różne choroby.

Nie mówię, że dieta nie wpływa na płodność, sporo o tym w necie można znaleźć:

W piśmie wydawanym przez ESHRE, odpowiednik naszego rodzimego Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego, opublikowano wyniki 12-letnich badań nad wpływem diety na płodność przeprowadzonych na grupie ponad 70 tysięcy amerykańskich pielęgniarek. Badania jednoznacznie udowodniły, że dieta, a zwłaszcza ilość i rodzaj spożywanych tłuszczów, może mieć duże znaczenie w hamowaniu rozwoju endometriozy. Potwierdzono, iż zawartość tłuszczów trans w diecie sprzyja rozwojowi endometriozy o prawie 50% oraz że wysoka zawartość kwasów tłuszczowych omega-3 zmniejsza o ponad 20% ryzyko wystąpienia endometriozy. Źródła tłuszczy, których należy unikać w diecie, chcąc zapobiec tej przypadłości to przede wszystkim dania typu fast-food, wyroby cukiernicze zawierające w składzie utwardzony olej roślinny lub tłuszcz cukierniczy, a także wszelkie gotowe słone i słodkie przekąski takie, jak: krakersy, chipsy itp. Tłuszcze, które powinny zagościć na dobre w menu kobiet myślących o potomstwie, ale i o zachowaniu zdrowia na długie lata, to te, które są źródłem kwasów omega-3, czyli pochodzące z tłustych ryb i owoców najlepiej z głębin zimnych mórz oraz oleju lnianego.

Dr Regine Steegers-Theunissen z Erasmus University Medical Center w Rotterdamie przedstawił w lutym 2010 roku na łamach czasopisma Fertility and Sterility wyniki badań dotyczących wpływu diety na płodność przeprowadzonych w Holandii na 160 parach, u których stosowano techniki wspomaganego rozrodu in vitro lub ICSI. Myślą przewodnią podsumowującą badania było zalecenie, aby pary poddawane leczeniu niepłodności decydowały się na zmiany w diecie, która powinna zawierać odpowiednie ilości tłuszczy roślinnych, produktów pełnoziarnistych, warzyw, roślin strączkowych oraz ryb. Badania wykazały bowiem, że u par, u których zastosowano żywienie najbardziej bliskie diecie śródziemnomorskiej (głównie: owoce, warzywa, oleje roślinne, całe ziarna i ryby, a mało mięsa i niezdrowych przekąsek), kobiety miały o 40% większą szansę na ciążę. Dowodzi to, że nawet w przypadku stosowania technik wspomaganego rozrodu, dieta zdecydowanie zwiększa szanse na sukces. Jednym ze składników diety, który został wskazany jako znaczący dla płodności, jest witamina B6, która wykazuje działanie zmniejszające hiperprolaktynemię - jedną z przyczyn bezpłodności.

Całość jest tutaj: http://www.edziecko.pl/edziecko/1,10...a_naukowe.html

Ale trzeba pamiętać, że te badania dotyczą par, które już mają problemy z płodnością. Nie jest powiedziane, że ktoś kto żywi się na samych fast foodach nie zajdzie w ciążę o tak sobie, za pierwszym razem. Nastolatki świetnie sobie radzą.

A tak na rozluźnienie znalazłam jeszcze trochę ciążowych zabobonów: http://mamdziecko.interia.pl/ciaza/n...ywe,nId,617769

[titina]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;38792467]To się sprawdza w przypadku, kiedy umie się zweryfikować rewelacje prawione przez doktora. [/QUOTE]

O to to !

Możesz także poszukać dietetyczki która już układała jadłospisy dla wege przyszłych mam i ciężarnych.

[pendraiw]

Po tej aferze ostatniej.......... Śmierdząca padlina, rozkładające się mięso - nie tknę juz żadnej parówki czy pasztetu

[Wyrak]

Podbijam tego potworka, bo akurat trafilem na cos pasujacego do tematu, dlaczego ludzie sadze ze wegetarianie (a wlasciwie - weganie, przynajmniej w tym przypadku) sa wkurzajacy:
http://www.fathead-movie.com/index.p...gans-part-two/

(tekst po angielsku)

Napisane przez szien

Dla poprawienia humoru:

http://m.bbc.co.uk/news/magazine-21122072

Niezle się usmialam przy numerze 18.

Dobre niektore Pointa w 20 ma cos do rzeczy

Napisane przez claudiiin

A zmniejszanie popytu na mięso to nie jest realna pomoc tylko jakas wyimaginowana? Powinnam wraz z innymi wegetarianami wlamywac sie do rzezni i wykradac stamtad zwierzeta, zeby mozna bylo to nazwac realna pomoca?
Wiem ze gdy patrzy się na pojedynczego wege to może wydawać się, ze fakt jego rezygnacji ze spozywania miesa wiele nie znaczy. Ale pomysl sobie orientacyjnie, ilu wegetarian jest w Polsce, ilu na swiecie. Gdyby oni wszyscy przez te lata wegetarianizmu codziennie zjadali zamiast tego mięso, nie uwazasz, ze tym samym popyt na mięso bylby większy? A to za tym przeciez idzie podaz.

Myslenie zyczeniowe i tyle. Spojrz na ten artykul z BBC, kim sa Ci weganie/wegetarianie? Ludzie z UK czy wybrzezy Stanow, na kompozycje rasowa tez bym mogl stawiac dolary przeciwko orzechom Ginacy gatunek, przy okazji rozwalajacy resztki zachodniej cywilizacji.
Tymczasem w krajach rozwijajacych sie, spozycie miesa mocno wzrasta.
W takich np. Stanach, gdzie masowo przybywa latynsow, myslisz ze to, ze w New Jersey jest jakis tam % wege cokolwiek zmieni? Wolne zarty.

Napisane przez claudiiin

Zeby pomoc zmniejszyc skale zjawiska zabijania zwierzat dla miesa, trzeba dzialac u zrodla tego zjawiska - czyli ludzkiego apetytu na mięso.

Powodzenia zycze, z pewnoscia wegetarianie wygraja z biologia

[Black_Rose]

A ja przeczytalam i potem slyszalam jeszcze kilkakrotnie (ale nie doszukalam sie informacji potwierdzajacych), ze niejedzenie miesa oraz produktow pochodzenia zwierzecego powoduje pewne zmiany chemiczne w mozgu (wiem, brzmi jak kretynski news). Przez brak jakis aminokwasow czy tam mineralow (bla, bla) czlowiek staje sie... psychopatyczny. Totalny paradoks, gdyz nie je sie zazwyczaj miesa ze wzgledow etycznych, a tu wegetarianie nie lubią ludzi... hehehe

Nie jadklam miesa jakies 4 lata, ale dawno temu to bylo, kiedy lekarze za to palcem grozili... i przytylam dosc sporo - kiedy zaczelam jesc mieso waga wrocila do normy

Oczywiscie bardzo ubolewam nad cierpieniem zwierzat.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Black_Rose

A ja przeczytalam i potem slyszalam jeszcze kilkakrotnie (ale nie doszukalam sie informacji potwierdzajacych), ze niejedzenie miesa oraz produktow pochodzenia zwierzecego powoduje pewne zmiany chemiczne w mozgu (wiem, brzmi jak kretynski news). Przez brak jakis aminokwasow czy tam mineralow (bla, bla) czlowiek staje sie... psychopatyczny. Totalny paradoks, gdyz nie je sie zazwyczaj miesa ze wzgledow etycznych, a tu wegetarianie nie lubią ludzi... hehehe

To jest info tej samej rangi, co przewijające się swego czasu na Wizażu stwierdzenia, że jedzenia mięsa powoduje agresję. Albo, że mięso zalega i gnije w przewodzie pokarmowym.

[Wyrak]

[1=18d73f41c1c01aef8fdf04b 5e3282c14752c25f5_62181c6 d1d29a;41448949]To jest info tej samej rangi, co przewijające się swego czasu na Wizażu stwierdzenia, że jedzenia mięsa powoduje agresję. Albo, że mięso zalega i gnije w przewodzie pokarmowym. [/QUOTE]

Traktowalbym z duza ostroznoscia takie stwierdzenia, ale biorac pod uwage role cholesterolu i danych kwasow tluszczowych w budowie komorek mozgu i ogolnie w prawidlowym funkcjonowaniu ukladu nerwowego, nie powiedzialbym ze to jednak taka ranga "rewelacji" jak ww.

[18d73f41c1c01aef8fdf04b5e3282c14752c25f5_62181c6d1d29a]

Napisane przez Wyrak

Traktowalbym z duza ostroznoscia takie stwierdzenia, ale biorac pod uwage role cholesterolu i danych kwasow tluszczowych w budowie komorek mozgu i ogolnie w prawidlowym funkcjonowaniu ukladu nerwowego, nie powiedzialbym ze to jednak taka ranga "rewelacji" jak ww.

Tak, cholesterol też ważny, ale on jest głównie produkowany w ogranizmie de novo i jego poziom wcale nie koreluje ze spożyciem w taki sposób, jak większość ludzi uważa.
Jeśli ktoś doprowadza do stanu, w którym, powiedzmy, tłuszczu nie je w ogóle żadnego, to nie za sprawą weganizmu, tylko ogólengo oszołomstwa raczej.